WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
31
180

Agent FBI

Federal Bureau of Investigation

fremont

Post

Ostatnie tygodnie były pełne zawirowań, których nie można było określić mianem pozytywnych. Od pobytu w Miami i serii komplikacji, które miały tam miejsce, Brandon mógł określić swoją relację z Leną jako napiętą. Stworzony w tamtym czasie dystans, mający miejsce za sprawą prawdy, która ujrzała światło dziennie i zaburzyła zaufanie, jakim kobieta go obdarzyła, wydawał się przybierać na sile z każdym upływającym dniem. Rozmowy ograniczane do zbędnego minimum i odgrywanie znanej im już szopki, gdy w pobliżu znajdował się Enzo, stawało się męczące. Co gorsza, brak postępów w toczonej przeciwko mężczyźnie sprawie, nie zachęcał do tego, by pojawiać się w posiadłości Harmonów. Może, gdyby tylko Lena wykazała się szczątkowym zrozumieniem i zdecydowała stanąć na wysokości zadania, by wbrew rozczarowaniu pomóc Brandonowi, wszystko wyglądałoby inaczej, ale ona nie wydawała się wyrażać chęci pomocy, a Wilson... Cóż, nie zamierzał na nią naciskać, w pełni rozumiejąc to, że ją zawiódł. Kłamstwami, zatajaniem prawdziwych intencji, a nawet tym, że zajmował się drążeniem w życiu najbliższej jej osoby, jaką był Enzo. Pogodził się z tym, że musiał dojść do wszystkiego bez jej pomocy i tylko myśl o tym, że mimo wtopy, przełożony nie zdecydował się wyrzucić go na zbity pysk z agencji, pozwoliła mu się zmotywować do tego, żeby wciąż działać. O ile działaniem można było nazwać nieefektywne odbębnianie kolejnych dni "pracy", która polegała na kręceniu się po posiadłości i zaglądaniu w miarę możliwości do każdego dostępnego kąta, co również nie było ani proste, jeśli w domu był Harmon, ani komfortowe, kiedy czuł na sobie spojrzenie Leny świadomej tego, co robił i czego szukał. W innych okolicznościach nie przejąłby się tym w ogóle, jednak fakt, że niemal ze sobą nie rozmawiali, sprawiał, że Brandon podchodził do kobiety dość nieufnie.
Nie wiedział, czy mógł jej zaufać na tyle, by mieć pewność, że nie zamierzała go sprzedać mężowi. Wolałby wiedzieć, co działo się w jej głowie, jakie myśli kręciły się po niej i jakie nastawienie względem wszystkiego miała po upływie tych tygodni. Tym większe było jego zdziwienie, kiedy w wolny dzień, który zyskał dzięki temu, że Harmon chciał pobyć z żoną sam, został zakończony dźwiękiem pukania do drzwi rozchodzącym się po salonie, w którym siedział i widokiem Leny w ich progu.
To mnie, kurwa, zaszczyt kopnął – mruknął, odsuwając się od drzwi, żeby mogła wejść do środka, choć jakaś jego część miała ochotę odesłać ją z kwitkiem. Rozsądek podpowiadał jednak Brandonowi, że skoro Lena pofatygowała się o wizytę, to musiało chodzić o coś ważnego i tylko dlatego zdecydował się ją wpuścić, nie chcąc prowadzić rozmowy na klatce schodowej, ku uciesze wścibskich sąsiadów. – Coś się stało, czy towarzystwo Enzo zaczęło cię nudzić? – zapytał złośliwie, przystając w progu salonu z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Powinien był sobie darować złośliwości, ale nie zamierzał kryć się z tym, że ta wizyta nieco go poirytowała, kiedy w ostatnim czasie traktowała go jak powietrze, jeśli tylko mogła, a wszelkie rozmowy i jakikolwiek kontakt ograniczała do koniecznego minimum.

autor

-

Awatar użytkownika
31
168

baletnica

Seattle Opera

broadmoor

Post

#5
W ciągu dnia był tylko jeden, bardzo krótki moment, kiedy odczuwała spokój. Każdego ranka, zaraz po przebudzeniu, gdy była jeszcze zaspana i ledwie słyszała spokojny dźwięk swojego budzika, miała wrażenie, że wszystko jest tak, jak było dawniej, jak być powinno. Te kilka sekund błogości było tym, do czego chciała potem jak najszybciej wrócić, ostatnio wyszukując coraz to nowszych sposobów na osiągnięcie tego stanu. Gdy te kilka sekund mijało, otwierała oczy i dostrzegała śpiącego obok męża, co od razu ściągało ją na ziemie, boleśnie przypominając o tym, w jak fatalnej była aktualnie sytuacji. Natychmiast robiło się jej słabo, gdy przytłoczona emocjami, walczyła ze sobą, by zatrzymać napływające do oczu łzy. Była zmęczona, przerażona, wkurzona, a w dodatku przez cały ten czas musiała udawać, że wszystko jest w porządku.
Sytuacja, w której się znalazła, i to nie z własnej woli, zmusiła ją do dostosowania się do panujących zasad, a także próby zrozumienia ich. Musiała zrobić wszystko, by zadbać o siebie, pamiętając o tym, że nikomu już nie może ufać. Skoro od tak dawna okłamywał ją jej własny mąż, a ochroniarz pojawił się w jej życiu pod fałszywym nazwiskiem i z zupełnie innymi intencjami, niż mogła się tego spodziewać, ona również musiała zacząć kłamać. Dorównanie mistrzom nie wchodziło w grę, ale i ona potrafiła zatajać informacje i udawać. Tak więc ostatnie tygodnie udawała – że nie wie nic na temat Brandona, że nie posiada żadnych informacji na temat Enzo.
Bycie w roli całymi dniami bywało niesamowicie męczące. Za każdym razem, gdy Enzo mówił coś, co nie było zgodne z prawdą, zaciskała szczękę albo pięści, próbując powstrzymać się od zbędnych komentarzy. Za każdym razem, gdy Brandon próbował wydawać jej polecenia albo marudził na to, co robi, posyłała mu chłodne spojrzenie albo kierowała w jego stronę jakąś złośliwość.
Tego dnia prawie cały czas chodziła spięta. Prowadziła własne małe dochodzenie i co jakiś czas próbowała wyciągnąć od męża niezbędne informacje, które miały pomóc jej posprzątać cały ten syf. Potrzebowała dowodów na niewinność Enzo albo wbrew przeciwnie – czegoś, co obciążyłoby jego, ale nie pociągnęłoby jej z nim na dno. Rozmowy z Harmonem nie szły jednak po jej myśli i skończyły się wielką awanturą, którą sama zakończyła, trzaskając za sobą wejściowymi drzwiami. Pierwszą osobą, która przyszła jej na myśl nie był Brandon, choć po chwili namysłu okazało się, że był jedyną osobą, z którą mogła porozmawiać.

– Żebyś wiedział. – mruknęła w odpowiedzi, gdy mężczyzna otworzył jej drzwi. Przesunęła wzrokiem po jego sylwetce i po krótkiej chwili namysłu, jakby mimo tego, że pojawiła się przed jego mieszkaniem, musiała jeszcze zastanowić się nad tym, czy w ogóle chce wejść, ruszyła przed siebie, zamknięcie drzwi zostawiając Brandonowi. – Kurwa, jesteście obaj siebie warci. – stwierdziła, kręcąc przy tym głową. Zrzuciła płaszcz z pleców i opadła na kanapę, ignorując naburmuszoną minę Wilsona. – No co? – rzuciła, przykładając dwa palce do swojej skroni. – Nie mogę już, rozumiesz? Nie wiem, ile wytrzymam, udając, że nic nie wiem. Mam ochotę wykrzyczeć mu to w twarz. – wycedziła przez zęby, opierając głowę na zagłówku kanapy i wzdychając ciężko. – Niech ta pierdolona farsa się już skończy, Brandon. – dodała. – Kłamie mi prosto w oczy… udaje, że nic nie wie. A śledztwo stoi w miejscu… – wstała nagle i zaczęła krążyć po salonie, bo roznosiły ją emocje.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
31
180

Agent FBI

Federal Bureau of Investigation

fremont

Post

Postawienie się na miejscu Leny nie należało do najłatwiejszych. Ciężko było mu wyobrazić sobie, jak mógłby się zachować w chwili, w której role by się odwróciły i to on stałby się postronną ofiarą przekrętów bliskiej osoby, a ona chciałaby tę osobę za wszelką cenę dopaść. Nawet w wyobrażeniach nie potrafił się postawić na miejscu kobiety, która na swój sposób, choć czuła się zawiedziona, okłamana i rozczarowana tym wszystkim, chciała chronić kogoś, kto przez wiele lat był jej cholernie bliski. Brandon już dawno zatracił w sobie to poczucie, że o osoby z najbliższego otoczenia należało się troszczyć, że trzeba było obdarzyć je zaufaniem i dawać wiarę w to, że nie mogłyby się okazać zakłamanymi szumowinami, dążącymi do celu po przysłowiowych trupach. Zapomniał czym jest przekładanie uczuć i związku ponad zdrowy rozsądek. Zapomniał też, czym było rozczarowanie. Na to wszystko największy wpływ miało to, że był samotny. Tak po prostu. Od czasu sytuacji, w której omal nie pozbawił życia swojej żony, stronił od kontaktów z ludźmi, trzymał dystans, nie pozwalał sobie na bliższe więzi, które mogłyby doprowadzić do popełnienia kolejnych błędów i zaznania smaku następnych rozczarowań. Życie w pojedynkę było prostsze, bo jedyne, czym musiał się przejmować, to czubkiem własnego nosa i tym, żeby przetrwać kolejny monotonny, a zarazem ciężki dzień i nie ściągnąć na swoją głowę kolejnych problemów, jakie mogłyby się odbić głośnym echem na jego przyszłości. To wszystko sprawiało, że na sprawę Harmonów patrzył z perspektywy człowieka, który miał gdzieś te wszystkie wartości, jakie obowiązywały ludzi, gdy dzielili z kimś swoją codzienność. I to też utrudniało mu nabranie dystansu i poszukanie innego, złotego środka na to, żeby sam mógł zamknąć tę sprawę, a Lena mogła ruszyć dalej z życiem z mężem u boku lub bez niego…
Nie porównuj mnie do niego – burknął, nie zgadzając się z jej zdaniem. Nie uważał by on i Enzo byli siebie warci. Sam miał trochę na sumieniu, nie było ono nieskazitelnie czyste i prawdopodobnie do końca życia będzie go gryzło wszystko to, czego dopuścił się w swoim życiu i czego zapewne jeszcze się dopuści popełniając kolejne błędy, ale to co robił Enzo, było czymś, na co sam nigdy by się nie pokusił. Różnicą było okłamywanie z premedytacją żony i świadome pakowanie się na minę, jaką były nielegalne interesy, a czym innym niekontrolowanie siebie (szczególnie po alkoholu) i nie dostrzeganie przez długi czas tego, że miało się problem z samym sobą. Niemniej, w tak dalekie szczegóły w rozmowie zagłębiać się nie chciał, dlatego jedynie marszczył czoło i zastanawiał się nad tym, co się stało, prowokując ją nie tylko do wizyty, ale również tak szybkiego rozgoszczenia się w jego mieszkaniu.
Więc zrób to. Skoro nie robisz nic innego, ignorujesz mnie, jego nie ciągniesz za język, nie grzebiesz w fundacji… Masz wiele opcji na to, żeby dowiedzieć się czegokolwiek i mi pomóc, ale wolisz stroić fochy, bo nie on cię okłamuje, a ja nie jestem kimś, za kogo mnie miałaś przez kilka tygodni – odparł obojętnie i wzruszył ramionami. Lena miała być jego kluczem do sukcesu. Miała być tym elementem układanki, który w nawet najmniejszym stopniu mógł się przyczynić do tego, że wszystkie puzzle poskładałby w całość i zakończył ten cyrk. Nie zrobiła nic. Od powrotu z Miami nie odezwała się w tej sprawie słowem. Nie podsunęła mu pod nos niczego, czym mógłby się zainteresować, jeśli tylko bała się za bardzo grzebać, żeby nie wzbudzać podejrzliwości męża.
Udaje, że nic nie wie? – Szybko pożałował tej obojętności. Kolejne słowa Leny zainteresowały go na tyle, żeby westchnął i rozsiadł się na drugim końcu kanapy, obserwując, jak Lena zaczęła nerwowo krążyć po pomieszczeniu. – Próbowałaś z nim rozmawiać? Co mówił? O co go pytałaś i jak się zachowywał? – zapytał, być może zadając za dużo pytań na raz, być może niepotrzebnie łapał ją za słówka, czepiając się tego, że Enzo udawał… Ale żeby udawać, trzeba było dostrzec podejrzliwość w drugiej osobie, tak? – I usiądź do cholery, albo chociaż stań w miejscu – dodał, bo nie miał najmniejszej ochoty na to, żeby wodzić za nią wzrokiem, kiedy chodziła tak z kąta w kąt.

autor

-

Awatar użytkownika
31
168

baletnica

Seattle Opera

broadmoor

Post

– Wszyscy jesteście siebie warci. – wycedziła przez zęby, czując narastającą w niej złość. Była bardzo pewna swoich słów. Brandon, Enzo, a także inni mężczyźni, którzy przewinęli się przez jej życie, potwierdzali jej teorię. – Wszyscy pieprzeni faceci, z tą chorą potrzebą bycia u władzy, manipulowaniem innymi, ciągłymi kłamstwami i wrażeniem, że jesteście pępkiem świata. – wyrzuciła z siebie całą kwiecistą wiązankę pogardy, którą słychać było doskonale w jej głosie. Przez chwilę słychać było nawet jej rodzimy akcent, choć latami pielęgnowała sposób, w jaki mówi, by brzmieć w miarę neutralnie. Ale teraz była zła. Cholernie zła. Na Enzo, na Brandona, na cały pieprzony świat, którym przecież rządzili mężczyźni.
To jedna nie był najlepszy moment, by kłócić się od to z Wilsonem. Mogła się domyślić, że jak zawsze zareaguje niezbyt pozytywnie (mało powiedziane) na jej słowa, a więc w tej chwili obserwowała z daleka pulsującą żyłkę na jego skroni i mocno zaciskającą się szczękę. Bardzo chciała mieć to gdzieś, ale nie mogła. Potrzebowała wyrzucić z siebie wszystko, co leżało jej na sercu. Najchętniej rozwaliłaby coś przy okazji. Miała wrażenie, że od emocji aż ją nosi. To już nie były smutki, które potrafiła przełożyć na taniec i jakoś się wyładować. To już nie była nieszczęśliwa miłość, którą czułą całą sobą, a której ból powoli łagodniał z każdym krokiem i każdą nutą na sali treningowej. To już nie były troski dnia codziennego, których niewygodę zamieniała na parę point i satysfakcję z kolejnej godziny spędzonej na rozciąganiu spięte ciała. Teraz chciała coś potłuc, przywalić w worek treningowy, może coś kopnąć, a najlepiej przyłożyć komuś prosto w twarz.
Wywróciła oczami i parsknęła cicho śmiechem, kręcąc przy tym lekko głową. To on nic nie wiedział. Nie miał pojęcia, jak bardzo się mylił, wyrzucając w stronę Valentiny masę pretensji i posądzając ją o to, że nic nie robi. Jak zawsze miał ją za głupiutką tancereczkę, która wyszła za mąż dla pieniędzy i pięknej willi, i która nie potrafiła odnaleźć się w realnym życiu. Tak naprawdę nic o niej nie wiedział, a prawda była taka, że dowiedzieć się nie chciał. Nie, żeby Orlova jakoś chętnie się zwierzała, jednak wystarczyłaby jednak normalna rozmowa, bez fochów, osądzania, wywracania oczami i tak zamkniętej na drugą osobę postawy, by zrozumiał, że była kimś więcej.
Nie skomentowała tego, zacisnęła mocno szczękę, starając się powstrzymać przez zbędnym komentarzem, choć chciała mu wykrzyczeć prosto w twarz, że w tej żaden z nich nie robi niczego, co miałoby sprawić, że zechciałaby im pomóc. Wręcz przeciwnie, zachowywali się tak, że jedyne, na co miała ochotę, to by im zaszkodzić. A z pewnością mogła to zrobić, gdyby udała się do odpowiednich osób. Może powinna zmienić taktykę?
Zmarszczyła czoło, wlepiając w niego spojrzenie. Z niedowierzaniem pokręciła głową, choć nie była wcale zaskoczona jego nagłą zmianą nastroju. Wiedziała, że to go może zaciekawić, choć szczerze mówiąc, nie powiedziała tego specjalnie. Wymsknęło się jej w nerwach. – Och, teraz chcesz wiedzieć? – rzuciła chłodno. Przecież po takim przywitaniu i natychmiastowym ataku, nie powinna mu nic mówić. – Oczywiście, że próbowałam z nim rozmawiać! – przecież właśnie go o tym informowała, prawda? Stanęła, gdy zdała sobie sprawę, że faktycznie nerwowo krąży po pokoju i nic jej to nie daje. Skrzyżowała ręce na piersi i westchnęła ciężko. – To był błąd, Brandon. – pokręciła głową. Nagle zmieniło się wszystko – jej postawa, zachowanie, na twarzy pojawiło się zmartwienie i wątpliwości. – Wrócimy do tego. – mówiąc to była już przy kanapie, z której zgarniała swój płaszcz. Musiała wyjść. Natychmiast.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
31
180

Agent FBI

Federal Bureau of Investigation

fremont

Post

Lepiej ci? Wyładowałaś się już, czy chcesz coś jeszcze dodać? – zapytał, choć wcale odpowiedzi nie oczekiwał. Chciał jedynie dać jej do zrozumienia, że te wywody po nim spływały i mogła sobie darować. Cokolwiek mu zarzucała, do kogokolwiek go porównywała, nie miało to dla Brandona znaczenia, bo takim gadaniem nie mogła zmienić jego nastawienia, zamiarów i tego, że najzwyczajniej w świecie był zły na siebie, na nią… Właściwie to na wszystko, bo nic nie szło po jego myśli i z każdym tygodniem wydawało się coraz bardziej komplikować, zaś stanie w miejscu nie pomagało, a jedynie doprowadzało do jeszcze większej frustracji bo wydawało mu się, że nie robiąc żadnych postępów cofał się i oddalał od rozwiązania tej sprawy.
W jednym mógł się z nią zgodzić – to nie był odpowiedni moment na kłótnie, bo oboje byli zbyt podatni na to, żeby kotłujące się w nich emocje w końcu znalazły ujście, a wyładowywanie się na sobie wzajemnie nie miało sensu. Chcieli czy nie, tkwili w tym razem. Oboje czuli się bezradni, oboje byli zdenerwowani tym co się działo i oboje nie potrafili znaleźć złotego środka na to, by zakończyć ten bałagan, jakiego narobił Enzo, żyjąc sobie z ich trojga najspokojniej w tej swojej niewiedzy, że nie tylko został przejrzany i policja zaczęła się nim interesować, ale również związanej z tym, że Lena wiedziała już o wszystkim.
Teraz? Kurwa od kilku miesięcy chcę wiedzieć wszystko, co może mi pomóc ruszyć z tym gównem – burknął, bo wydawało mu się, że to było oczywiste. Nie po to pojawił się w ich domu, żeby urozmaicić sobie wolny czas. Nie po to, żeby zawierać jakiekolwiek relacje z Harmonami. Miał swoją robotę do wykonania, którą musiał się zająć i, co najważniejsze, którą musiał rozwiązać, jeśli chciał się utrzymać w pracy. A naprawdę nie widziało mu się zmienianie zawodu. Robił to, co robić lubił, nawet jeśli ta pasja sprzed lat, jaką się wykazywał, obecnie nie była już tak wielka. Te wszystkie lata zdążyły zmienić jego nastawienie, ale mimo to wciąż chciał robić to, co robił. – Uspokój się… – dodał po chwili, kiedy ona zaczęła mówić o błędach. Bez względu na to, czy chodziło jej o rozmowę z Enzo, czy może jednak o to, że zdecydowała się przyjść… Nie uważał, że powinna którąkolwiek z tych rzeczy traktować jako błąd. Próbowała porozmawiać z mężem, a Brandon to doceniał. Przyszła do niego, a to znaczyło, że miała powód. Co za tym szło, wszystko co robiła było właściwe. Nie postrzegał tego jako błędów.
Wychodzisz? – zapytał, chwytając ją za nadgarstek, żeby zatrzymać ją w miejscu bo… Sam nie wiedział, czemu mu na tym zależało. Nie powinien się przejmować tym, że wróci do domu i męża, który małymi krokami spisywał swoje prywatne życie, ale też i to małżeńskie na straty. To była ich sprawa. Jeśli chciała wrócić do domu, powinien był jej na to pozwolić, ale czy na pewno chciała? – Jak chcesz się przewietrzyć, to tu masz balkon. Efekt będzie ten sam – rzucił pół żartem pół serio i wstał, wzdychając ciężko. – Zostań. Opowiesz mi wszystko i… zobaczymy co dalej – dodał, choć ciężko było jasno określić czy miał to być rozkaz czy może jednak prośba. Chciał jednak spuścić z tonu, wyciągnąć białą flagę po tych kilku tygodniach podczas których towarzyszyło im to męczące wszystkich napięcie i w spokoju porozmawiać, a przede wszystkim wysłuchać tego, co Lena miała do powiedzenia.

autor

-

Awatar użytkownika
31
168

baletnica

Seattle Opera

broadmoor

Post

Przeniosła spojrzenie na twarz Brandona, marszcząc przy tym z niezadowolenia czoło. Miała jeszcze dużo do dodania, ale w tym momencie powinna już skończyć. W nerwach zawsze mówiła za dużo, a jej niewyparzony język nie raz prowokował niepotrzebne kłótnie. Jednak, czy ta była niepotrzebna? Miała wszystkiego dość i nie miała już siły na to, by pozwolić, by inni ją wykorzystywali. Nawet jeśli Wilson miał to gdzieś, ona nie zamierzała milczeć. Zresztą w tym momencie wiedziała, że mimo wszystko trochę jej potrzebował.
– Od kilku miesięcy, to pracowałeś sam, za moimi i jego plecami! – wytknęła palec w jego stronę, przypominając mu o tym, że nie wiedziała o wszystkim od początku. Nie musiała, to było oczywiste, zwłaszcza że dowiedziała się przypadkiem. Teraz, jednak gdy oboje byli w tym bagnie, najlepszą opcją była współpraca. Problemem było jednak nadszarpnięte zaufanie. Valentina nie potrafiła się przełamać, by powiedzieć coś więcej Wilsonowi, starając się chronić samą siebie i doskonale wiedząc, że poniekąd jej bezpieczeństwo zależy też od bezpieczeństwa Enzo. Brandon natomiast pewnie po prostu nie chciał jej wtajemniczać w szczegóły, znając jej relację z mężem. Sama już nie wiedziała, kto w tym momencie miał lepszą pozycję. Brandon z wiedzą i całą agencją za swoimi plecami, Enzo z sekretami, które w tym momencie tyle ludzi chciało poznać, czy Lena pracująca jako podwójna agentka, która może i wmieszana w przekręty męża, miała najmniej za uszami.
– Owszem. – wycedziła przez zęby, wyszarpując nadgarstek z jego uścisku. – Sam spacer do ciebie to było przewietrzenie się. A jakoś nic nie dał i tu wylądowałam. – odparła, wzruszając ramionami. Sama była zaskoczona, że to nie ostudziło jej nerwów. Była też wkurzona, że w pewien sposób pokazała, że mu ufa, a on tak po prostu ją odtrącił.
– Pomyślę. – odburknęła, bo teraz nie widziało się jej dzielenie się z Brandonem pozyskanymi informacjami. Musiała się nieźle nagimnastykować, żeby coś od męża wyciągnąć i nie dać po sobie poznać, że interesuje ją to nieco za bardzo.
Zmierzyła go wzrokiem, bo po czym przeszła przez salon, by po chwili zniknąć za szklanymi balkonowymi drzwiami. Skoro sam to zaproponował, zamierzała to wykorzystać. Teraz kiedy wiedział, że ona coś wie, w pewien sposób rozdawała karty i mogła kierować sytuacją. Wzięła kilka głębszych oddechów, rozejrzała się wokół, w myślach policzyła wszystkie okna znajdujące się w budynku naprzeciwko, no i oczywiście przesiała wszystkie informacje, by tylko część z nich przekazać Wilsonowi.
– Enzo wyjeżdża na tydzień w interesach. – rzuciła od razu, gdy wyszła z balkonu. Usiadła na kanapie i założyła nogę na nogę. – Wyjeżdża z jednym ze swoich pracowników. Nie mam pojęcia, jak się nazywa, wspominał tylko o jakimś Flavio. Podobno mają duże zlecenie we Włoszech. – podzieliła się z mężczyzną strzępkiem informacji, które usłyszała od męża, kiedy opowiadając mu, jak bardzo sama chciałaby polecieć do Włoch, wypytywała o jego plany. – Nie wiem, na ile to prawda, ale mają zająć się transakcją sprzedaży jakiejś dużej nieruchomości. – dodała jeszcze, bo taki był właśnie oficjalny powód wyjazdu jej męża. Następnie wzruszyła lekko ramionami i spojrzała na Brandona wyczekująco. Szczerze mówiąc, to korciło ją, by po prostu wstać i wyjść, zostawić go samego z tymi informacjami.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
31
180

Agent FBI

Federal Bureau of Investigation

fremont

Post

Ugryzł się w język, by nie odbić piłeczki i nie pogorszyć już i tak napiętej atmosfery. Nie chciał się kłócić. Nie miał na to najmniejszej ochoty, a wytykanie jej, że mogłaby już odpuścić i przełknąć to, że została wtajemniczona we wszystko przez cholerny zbieg okoliczności, mogłoby doprowadzić do eskalacji jej nerwów, a co za tym szło, również tych jego. Wolał wziąć głębszy oddech, zacisnąć zęby i milczeć, by ona mogła mu nawytykać, jeśli tylko dzięki temu miało jej nieco ulżyć, a dalsza rozmowa miała być przeprowadzona w spokojniejszym tonie.
Milczenie było złotem. Przekonał się o tym kolejny raz, kiedy w tej ciszy, jaka zapanowała w salonie, wzrokiem odprowadził Lenę na balkon. Sam zaś nie ruszył się z miejsca, zachodząc w głowę, czego mogła się dowiedzieć w ostatnich godzinach, a nawet dniach. Wciąż wpatrując się w jej sylwetkę, odliczał kolejne minuty, które upływały jakby zbyt wolno, ale były potrzebne również jemu, bo czuł, jak i z niego schodzą te nerwy, jakie uderzyły w niego, kiedy tylko Harmon przekroczyła próg jego mieszkania.
Świetnie, czyli powinienem czekać na telefon z informacją, że kolejny tydzień spędzę w waszym domu? – mruknął, nie wykazując przy tym większego entuzjazmu, ale skoro Enzo zatrudnił go do ochrony Leny, to wielce prawdopodobne było to, że jeśli tylko nie miał w planach zabierać jej ze sobą – a nic w zachowaniu kobiety nie wskazywało na to, by czekały ją wakacje – to na Brandonie spocznie obowiązek upilnowania jej bezpieczeństwa przez całą dobę, każdego dnia, podczas którego Enzo będzie nieobecny. – Właściwie to nie taka zła perspektywa. Nie będzie nam patrzeć na ręce i w końcu będzie szansa na to, żeby pokręcić się po domu i jego gabinecie bez większego ryzyka. Enzo ma tam jakiś monitoring? – dodał po chwili namysłu, bo może to właśnie miała być ta jedyna, idealna, niepowtarzalna okazja ku temu, by przekopać wszystkie dokumenty, jakie trzymał w zamkniętym na klucz gabinecie?
Gdzie dokładnie jadą? Powiedział do jakiej miejscowości? W jakie okolice? Cokolwiek? – zapytał. Nie wiedział, na ile ta informacja będzie pomocna i czy przełożony zdoła nawiązać współpracę z Włoską policją, ale był gotowy podać mu na tacy wszystko, żeby udowodnić, że miał szansę dowiedzieć się czegoś więcej, co w końcu mogłoby wpłynąć na to, w jakim tempie śledztwo będzie posuwać się do przodu. Był nawet gotowy jechać do Włoch, gdyby nie to, że jednym z jego zadań, niespodziewanie okazało się autentyczne chronienie Leny przed wrogami Fabio. Nie mógł zostawić jej w Seattle samej, ryzykując tym, że ludzie, którzy ją śledzili, wykorzystają tę okazję. – Duża nieruchomość ma sens. To pokrywałoby się z ostatnimi, większymi przelewami, które otrzymał z różnych kont bankowych. Wszystkie zostały zamknięte na drugi dzień… Wszystkie były z europejskich banków – dodał, kierując te słowa bardziej do siebie niż do Leny, ale na tyle głośno, by mogła je usłyszeć i przemyśleć.

autor

-

Awatar użytkownika
31
168

baletnica

Seattle Opera

broadmoor

Post

– Myślę, że tak. – pokiwała głową w odpowiedzi na jego pytanie. – Nie wspominał, że chciałby, żebym pojechała z nim. Jednak z tego, co zdążyłam zauważyć, że jednak to my… – tu ruchem dłoni wskazała na siebie i Brandona. – jesteśmy nierozłączni, a nie ja i on. – dodała, a cień smutku przebiegł jej przez twarz. Wzruszyła lekko ramionami, jakby to nie należało do jej aktualnych zmartwień, co nie było prawdą. Tęskniła za czasami, kiedy mogła ufać Enzo, mówić o wszystkim, a także po prostu dobrze się przy nim czuć. Ostatnim czego chciała, to bycie zamkniętą w złotej klatce i spędzanie całych dni ze swoim ochroniarzem z agentem FBI, który polował na jej męża.
– A myślisz, że na miejscu nie zostanie ktoś z jego ludzi? – uniosła pytająco brew, zastanawiając się, czy Enzo miał ich oddelegowanych do różnych zadań, a czego nawet nie zdawała sobie sprawy. – Założę się, że w domu są kamery, o których nie mam pojęcia. Teraz nie byłabym zaskoczona, gdyby się okazało, że mamy je nawet w sypialni i nagrywa, jak się pieprzymy. – już jakiś czas temu przeszło jej to przez myśl i sprawiało, że dyskretnie rozglądała się po mieszkaniu w poszukiwaniu ukrytych kamer. Opcji było wiele, a każda sprawiała, że zaufanie do męża jeszcze bardziej znikało. Zwłaszcza gdy myślała o tym, że gdzieś miał całą kolekcję nagrań z ich sypialni. Co prawda nagrania mogły usuwać się automatycznie z kamer po 24, 48 albo 72 godzinach, co było powszechne, ale znając Enzo, mógł przechowywać ważne dla niego nagrania. – Spróbuję się dowiedzieć czegoś więcej na temat zabezpieczeń w jego gabinecie. – zaproponowała.
– Chyba do środkowych Włoch. Na razie wiem, że lądują w Rzymie. Słyszałam, jak zlecał komuś rezerwację w hotelu. – udzieliła mu tak szczegółowej odpowiedzi, jak tylko mogła. Enzo niestety nie dzielił się z nią informacjami na temat swojej pracy, zawsze zbywając jej zainteresowanie i twierdząc, że jego praca jest mało ciekawa i nie ma o czym opowiadać. Nie mogła więc wypytywać o wiele, skoro przez większość ich małżeństwa nie zadała wielu pytań. Teraz mogłoby wydać się to podejrzane.
– Będzie lepiej, jak zostaniemy w tym czasie w Seattle, czy… powinniśmy lecieć z nim do Włoch? – zapytała, ciekawa, co było w tym momencie opcją. Pochyliła się, oparła łokcie na kolanach i brodę na dłoniach, po czym westchnęła cicho, przytłoczona rzeczywistością.
– Jeśli trzeba, namówię go, żeby zabrał mnie ze sobą. Na miejscu moglibyśmy dowiedzieć się więcej, prawda? – zasugerowała. Jak największa ilość informacji była kluczowa dla śledztwa, w którym Lena chciała pomóc. Nawet jeśli średnio wychodziło jej to do tej pory, ciągle sprzeczała się z Wilsonem albo udawała, że jej to nie obchodzi. Z każdym dniem miała coraz bardziej dość tego jednego, wielkiego kłamstwa, w którym zmuszona była żyć. A jednak… gdy tylko pojawiał się Enzo, pojawiały się wątpliwości.

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „115”