WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Jak do tego doszło? Normalnie. Ciągnęło ich do siebie i do wszystko dlatego. To było nieuniknione. Tego obie chciały.
Adaya sama miała odrobinę alkoholu we krwi., bo przecież nie zaczęła imprezować dopiero teraz. To był drugi klub, do którego trafiła ze znajomymi. Może dlatego gdy zobaczyła Artemis nie zadziałały hamulce. Miała trzymać się na dystans. Jednak z drugiej strony sama Fisher też chciała tego kontaktu, bo nie odepchnęła jej gdy ją pocałowała.
Jeśli Artemis zamierzała wypić więcej to może nawet lepiej, że wpadła na Castellano? Trenerka jakoś nie wyobrażała sobie blondynki w objęciach kogokolwiek innego.
Adaya roześmiała się nadal trzymając starszą kobietę w objęciach. Cholera wie co by się stało gdyby ją puściła wolno. Jakoś nie chciała bójki w klubie, a obawiała się, że do tego może dojść bo już widziała jak znajoma otwiera dziób by się odgryźć. -Daruj sobie Lola, serio - warknęła. Doskonale wiedziała, że dziewczyna od jakiegoś czasu już startowała do niej, ale odkąd pojawiła się Artemis Adaya świata poza nią nie widziała. A co za tym idzie nie spała z nikim innym i nawet to jej nie przeszło przez myśl nawet teraz. Imprezy imprezami, ale nikogo do domu rodziców nie sprowadziła, a powiedzmy sobie szczerze miała nie jedną okazję na imprezach.
Jeśli wpadła na Artemis to nie zamierzała tego spotkania kończyć. Może i miała plany na wieczór, ale te szybko można zmienić i gdy znajoma, mrucząc coś pod nosem, odeszła to Ady ponownie skupiła całą swoją uwagę na starszej kobiecie. Wciąż ruszały się w rytm muzyki, chociaż prawdopodobnie teraz ludziom tyko zawadzały na tym parkiecie.
Kolejne zdania przyprawiły Ady o szybsze bicie serca. Jasne, że chciała wrócić. Zrobiłaby to już kilka dni temu, ale nie miały okazji poważnie porozmawiać i ciemnowłosa nie bardzo wiedziała na czym tak naprawdę stoją. Poza tym... wciągnęła się w wir imprez, które skutecznie ją rozpraszały. Nie wiedziała co myśleć... błądziła wzorkiem po twarzy starszej kobiety uśmiechając się głupkowato. Z jednej strony chciała tego, ale rozum podpowiadał jej coś zupełnie innego i zasypywał ciemnymi scenariuszami. Wiedziała czym się kobieta zajmuje tak naprawdę i bała się, że któregoś dnia po prostu nie wróci do domu i Ady nawet się o tym nie dowie.
-Nie uważasz, że powinnyśmy przenieść tą rozmowę do domu? Najlepiej do Ciebie? I najlepiej by odbyła się w łóżku, rano przy śniadaniu - uśmiechnęła się zadziornie. Chciała być częścią życia Fisher. Jak najlepiej jej to udowodnić? Tak według Ady to zaciągnąć starszą kobietę i wykorzystać ją... przez całą noc najlepiej.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Słowa o wieku, zdecydowanie napędzały Art do kłótni. Dziłały zupełnie jak płachta na byka! Ona czuła się młodo więc dlaczego inni ludzie mieli czelność wypominać jej ilość wiosen które przeżyła. Owszem, może i różnica pomiędzy nimi była sporo, ale przecież to nie żaden grzech. Poza tym, miłość nie wybiera! I tego powinien trzymać się każdy człowiek.
Zanim zdążyła pomyśleć słowa same uleciały. Zupełnie nieknotrolowanie. Jak widać serce szybciej dotarło do jej mowy niż rozum, który je powstrzymywał. Minęły dwa tygodni, a Artemis naprawdę tęskniła. Brakowało trenerki w jej czterech ścianach. Kiedy mieszkała z Fisher, zawsze mogła się do kogoś odezwać (a nie tylko do ścian), razem obejrzeć film, albo najzwyczajniej w świecie poprzytulać (o czym nie wspomni!).
Bez niej czuła się samotna, choć jeszcze nie tak dawno temu twierdziła że z nikim się nie zwiąże po śmierci męża. Życie płata figle i trzeba przyznać, że blondynka naprawdę chciała powrotu Castellano.
- Tak sądzisz? - ucieszyła się, bo skoro Adaya proponuje coś takiego, to znaczy że może uda jej się na nowo odzyskać zaufanie ciemnowłosej. A przynajmniej takie nadzieje pokładała w tym stwierdzeniu. W takim razie nie pozostało im nic innego jak opuścić to miejsce i udać się do jej mieszkania. Złapała za dłoń trenerkę i jeszcze na moment zahaczyły o bar, aby zamówić po dwa shoty. Wypiły je na raz, co przyjemnie paliło w gardle, po czym wyszły przed budynek. Tam... cóż Arti nie potrafiła się powstrzymać, dlatego odeszły kawałek i po tym jak zadzowniła po ubera, przyparła amerykanke do muru i zaczęła całować. Chyba po tym można stwierdzić jak bardzo brakowało jej kobiety. Nie mogła się wręcz od niej oderwać dłońmi wędrując po jej talii. Niestety, musiała to przerwać bo kierowca pojawił się szybciej niż mogła się spodziewać. Westchnęła ale zaraz złożyła jeszcze krótszy pocałunek, mniej łapczywy na ustach Castellano i wsiadły do samochodu.


/ztx2

autor

Arti

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie no, pewnie, że możecie już iść. Cóż, że jest dopiero 21 w piątek. Rozumiem, że musisz rano się wstawić na śniadaniu u swojej drugiej ciotki od strony babci Stephanie. Nie ma sprawy, zamówię sobie taksówkę z powrotem i jeszcze chwilę zostanę...
Dziewczyna nawet nie udawała wyglądać na zaskoczoną. Nie pierwszy raz znajomi z pracy zostawiali ją, kiedy impreza nie zdążyła się nawet rozkręcić. Chwilę temu lawirowała między wchodzącymi do pomieszczenia ludźmi, z postawioną dla znajomych kolejką tequili w ręku. Tamci wypili darmowe napoje, odbębnili integrację z szefową i czym prędzej zebrali się do swoich domów. Kto by nie chciał po ciężkim tygodniu w korpo, być już w domu w rozciągniętych dresach i oglądać po raz kolejny Grey's Anatomy od pierwszego sezonu?
Stanęła przy barze już sama. Rzuciła białą torebkę na blat, żeby mieć ją na oku i mieć łatwy dostęp do napiwków dla barmana. Zamówiła kolejny kieliszek tequili, do którego postawiono przed nią solniczkę i parę ćwiartek limonki. Tak jakby wiedzieli, że to nie pierwszy, a już na pewno nie ostatni drink tego wieczoru.
W głowie zaczynało jej przyjemnie szumieć, co oznaczało, że niedługo pójdzie na parkiet. Będzie tańczyła przez wiele godzin, aż na stopach poczuje kolekcję niewygodnych odcisków, stworzonych przez szpilki. Nie zamierzała jednak wracać taryfą do mieszkania. Nie miała tak daleko. Nocny wiatr i spacer pomoże jej odrobinę wytrzeźwieć, zanim wróci do domu. Zdecydowanie nie był to bezpieczny pomysł, ale do małomiasteczkowej dziewczyny nie dotarło jeszcze, że to już nie jest... "Waterdown, Dorotko".
Do kolejnego drinka domówiła sobie miseczkę orzeszków. Przegryzając przekąskę, bujała się już lekko w rytm muzyki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Arson de Loughrey-Cox nigdy nie pracował w tak zwanym korpo, a o Grey's Anatomy wiedział, prawdę powiedziawszy, tyle co nic (gdzie "nic" oznaczało jedynie, że - z tego co słyszał - poziom aktorstwa był zadowalający jak na produkcję, która ciągnie się przez zdecydowanie-zbyt-wiele sezonów, i stanowi fenomenalne tło dla spontanicznych drzemek ucinanych sobie na kanapie, prasowania irytująco dużej liczby koszul albo krojenia warzyw na obiad gotowany dla całej rodziny). Aż za dobrze znał natomiast to parszywe uczucie rozczarowania, które towarzyszyło, na ogół, zmianom planów. I już mniejsza z tym, czy plany tyczyły się na przykład wieczoru spędzonego na mieście ze znajomymi - gdy znajomi ci nagle znajdowali całe gro najróżniejszych wymówek i powodów, dla których musieli się zwijać, zabierać do domu, odmeldowywać i żegnać...
Czy, na przykład, idei spędzenia z kimś reszty życia, pod znakiem przysięgi małżeńskiej, i wszystkich tych "i, że Cię nie opuszczę", równie, jak się okazuje, wrażliwych i podatnych na zmiany jak strelicje i monstery, które po odejściu (!?) swojej żony de Loughrey-Cox notorycznie przelewał, przesuszał, i generalnie doprowadzał na skraj śmierci.

Ludzie mieli różne metody (ze wstydem edukował się w tym temacie przeglądając wieczorami takie portale, jak reddit , czy Quora, co w chwilach słabości robią ponoć wszyscy, ale nikt się jakoś potem nie chce przyznać) na radzenie sobie z równie nieprzewidzianymi zmianami. Jedną z nich, podobno skuteczną - którą to Arson zainspirował się dzisiejszego wieczora, opuściwszy Neptune Theater jako ostatni z niedobitków (no, ostatni przed nocnym stróżem, który - jak wskazuje sama nazwa - parał się czuwaniem w gmachu teatru po zmroku) - było picie wódki i ogłuszanie się muzyką ubogą w treść, ale przynajmniej bogatą w łupankę, skutecznie zagłuszającą nierówne bicie nadłamanego serca. Wystawiony przez znajomych, z których jeden musiał zajmować się dzieckiem, drugi - starzejącą się matką, a trzeci zdrowiem, dotknięty nagle tajemniczym schorzeniem (które z pewnością przejdzie mu następnego dnia...), znalazł się sam. Przy barze. W położeniu może niewygodnym - przeciskając się między spoconymi sylwetkami innych osób, ale też dość fortunnym, jeśli ktoś miał ochotę napierdolić się w sztok.
- Podwójną tequilę, proszę! - krzyknął do barmana, nie zapominając o grzecznościach, bo przecież był z tych de Loughrey-Cox'ów, i dobre maniery zabierał ze sobą nawet do nocnych klubów. I całe szczęście, bo zaraz nadarzyła się okazja do kolejnej kurtuazji - popchnięty przez kogoś bowiem, potrącił łokciem siedzącą obok dziewczynę, i chyba tym samym rozsypał wszystkie te jej nieszczęsne orzeszki na blat - Cholera! - Żachnął się; a potem: Najmocniej przepraszam! Jesteś cała?
Trochę tak, jakby zamiast fistaszków dziewczyna rozsypała wokół siebie, na przykład, granaty (i nie chodziło tutaj o owoce), albo tłuczone szkło.

autor

Bonsoir, enchantée, Your hands on my face Embrassе-moi, mon soleil. Say you'd die for me, baby
Awatar użytkownika
18
155

Uczennica

Lakeside School

broadmoor

Post

outfit

Oddychała lepiej po tym, jak Ben ją zapewni, że nie zmieni zdania co do Caroline – jakkolwiek takie zapewnienia nie wiele by zmieniły w praktyce, tak chyba wystarczało. Kłamstwem byłoby też powiedzenie, że odkąd umawiali się na randki i spędzali ze sobą większość wolnego czasu, Maddie nie wkręciła się bardziej, bo wkręciła się okropnie. Nie do końca była pewna jak będzie na dłuższą metę, bo rozwód nadal nie był sfinalizowany, ale… jakoś tak próbowała Benowi ufać, nawet jeśli Caroline miała ochotę zajebać za każdym razem gdy widziała, że Benowi przychodzi od niej wiadomość :lol: A dziś sobie grzecznie randkowali w jakimś klubie, trochę może bezmyślnie bo nie pojechali za miasto tylko poszli do normalnego klubu, ale cóż. Siedzieli więc przy barze, Maddie smyrała go nogą odzianą w jakąś super czarną szpileczkę :lol: i sączyła dobrego drinka.
– W ogóle myślałam nad tym, żeby zabrać Vittorię i Maxa gdzieś za miasto. Moglibyśmy pojechać we czwórkę trochę odpocząć od tego całego pierdolnika – położyła mu rękę na udzie, trochę wyżej niż to byłoby dopuszczalne gdyby tylko się przyjaźnili. – Wynajmiemy jakieś dwa domki, niby pod pretekstem dania im prywatności czy coś – uniosła wymownie brew w górę, przygryzając dolną wargę.
– Tak podejrzewałem, że coś jest na rzeczy – powiedział nagle Garrett, który wyrósł jak spod ziemi, stojąc obok nich z jakimiś ziomkami. – Na początku myślałem, że jesteś dobrym kumplem dla Maxa i dlatego tak ją bronisz, ale jesteś po prostu ścierwem. Carrie też będzie zachwycona – posłał im rozbawione spojrzenie. – Ale jedno jest pewna. To prawda, że puszczalska z ciebie szmata – powiedział teraz kierując się do Maddie, która spłonęła teraz emocjonalnie, siedząc sztywno na wysokim krześle.

autor

Aneta

So take away all my sin, give me a sweet prayer on my lips
Awatar użytkownika
26
190

bezrobotny

student

the highlands

Post

Nie miał powodu, by kłamać – naprawdę tak czuł i naprawdę zdania zmieniać w tej kwestii nie zamierzał, bo prawda była taka, że Caroline koszmarnie go wkurwiała. Nie miał złudzeń co do tego, że coś się w jego życiu zmieni, gdy na świecie pojawi się mały brzdąc, ale… Wiedział, że jego uczucia do Caroline pozostaną niezmienione – nadal będzie go wkurwiać.
Jednocześnie jego uczucia względem Maddie też ewoluowały. Uwielbiał ją zabierać na randki, nawet chciał już w końcu powiedzieć Maxowi z nadzieją, że Herondale go nie zajebie, ale ciągle coś się działo i najzwyczajniej nie miał kiedy tego zrobić. W każdym razie, czekał na finalizację rozwodu z niecierpliwością i zdecydowanie nie był facetem, który był na każde zawołanie ciężarnej żony – jakieś 90% wiadomości od niej ignorował. Tak więc ona sączyła drinka, on pił sobie whisky i cieszył się tym dniem, po prostu. A raczej wieczorem.
– W sumie spoko opcja. Moglibyśmy im w sumie powiedzieć. Może Max nas nie zajebie. Vi już pewnie wie, huh? – uniósł brwi, bo po sobie poznać nie dała, ale domyślał się, że wiedziała o nich dość szybko, bo były kobietami, a kobiety plotkują. :lol: Kiedy jednak usłyszał głos Garretta, westchnął ciężko.
– Czy ja cię kurwa pytałem o zdanie albo o cokolwiek? – spytał, a gdy usłyszał, że Maddie jest puszczalska, niewiele myśląc, wymierzył mu cios w szczękę. – O damach się tak nie mówi, jebana kurwo – oświadczył, chociaż wyciągnął dłoń do Maddie, chcąc się zawinąć z tego klubu.
Niestety któryś z kumpli Garretta postanowił się na niego rzucić. No i jego samokontrolę trafił szlag. :lol:

autor

Ola

Bonsoir, enchantée, Your hands on my face Embrassе-moi, mon soleil. Say you'd die for me, baby
Awatar użytkownika
18
155

Uczennica

Lakeside School

broadmoor

Post

Ona trochę bała się powiedzieć Maxowi, bo o ile Ben przyjął wiadomość o Maxie i Vittorii normalnie tak obawiała się, że jej brat odjebie dramę – mieli to we krwi, po za tym podejrzewała, że na minus będzie powiedzenie Maxowi że nie trwało to od tygodnia tylko już jakby troszkę dłużej :lol:
– Vittoria wie. Właściwie to wie od tamtego wieczoru, w którym dowiedziałam się o Carrie – zmarszczyła nos, łapiąc go za rękę. – Byłam pijana i rozżalona, musiałam jej powiedzieć, nooo – zatrzepotała rzęsami. Szanowała to, że chciał się ujawnić. – Ale z Maxem to trzeba przemyśleć. Nie do końca jestem pewna czy będzie zadowolony. Może im powiemy na tym wyjeździe? – zamyśliła się. Najlepiej przy otwartych drzwiach, żeby mogli się szybko schować. Niestety, teraz schować się nie mogli chociaż Maddie naprawdę by tego chciała.
– Ben, nie… kurwa – złapała za rękę którą wyciągnął w jej stronę i naprawdę chciała się stąd jak najszybciej ulotnić, ale gdy ziomkowie Garretta się na niego rzucili, aż ją rozstrzęsło. I nawet wbiła się prawie pomiędzy nich, próbując ich rozdzielić, aż jeden z nich – nie do końca była pewna który – uderzył też ją. Nie jakoś tragicznie mocno, ale momentalnie poczuła ciepło na ustach. I ciemność przed oczami, aż się oparła plecami o najbliższy stołek barowy.
– Kurwa – jęknęła, odsuwając się od nich. Zaczęła rozpaczliwie macać palcami po ustach w nadziei że nie straciła żadnego zęba :lol: ale chyba po prostu miała rozwaloną wargę, ale na tyle mocno, że faktycznie krwią się zalała. No ups.

autor

Aneta

So take away all my sin, give me a sweet prayer on my lips
Awatar użytkownika
26
190

bezrobotny

student

the highlands

Post

Benjamin też się trochę bał, bo doskonale wiedział o tym, że Max odjebie dramę. On sam nieco spokojniej zniósł wieści o Maxie i Vi, ale też w pierwszym momencie chciał dać Maxowi po mordzie, szczerze mówiąc. Nie bez powodu ich rodziny się przyjaźniły tyle lat – jedni trochę przesiąkli drugimi, cóż. :lol:
– Domyślałem się, że wie, spoko – uśmiechnął się nieznacznie, bo no… Wiedział, że kobiety ze sobą rozmawiają i nie miał większych wątpliwości, ze Madds się wysypie. Kiedy wspomniała, że wygadała tamtej nocy, gdy się dowiedziała o Carrie, uniósł brwi. W sumie obstawiał pewnie, że się wygada nieco wcześniej, więc w gruncie rzeczy był pod wrażeniem. :lol:
– Nie mam pretensji – dodał jeszcze – Przegadamy to. Trzeba będzie go wyćpać, albo coś i wtedy powiedzieć, albo poprosić Vi, żeby wcześniej dobrze się nim zaopiekowała, żeby miał dobry humor – zaśmiał się pod nosem, chociaż wizja ta była ineco obrzydliwa. W każdym razie, potem już się zaczął napierdalać z ziomkami Garretta i kompletnie nie zauważył i nie zatrybił momentu, w którym ona między nich skoczyła. Dopiero po chwili ogarnął, że Maddie jest niedaleko i że jest cała zakrwawiona. Jebnął jeszcze raz jakiemuś typowi i dopadł do dziewczyny.
– Mocno oberwałaś, Mads? – spytał z troską, ale zaraz zaczął sobie łokciami torować drogę do łazienki, ciągnąc ją za sobą, żeby zobaczyć jej obrażenia, bo był szczerze przerażony, że coś jej się stało.

autor

Ola

Bonsoir, enchantée, Your hands on my face Embrassе-moi, mon soleil. Say you'd die for me, baby
Awatar użytkownika
18
155

Uczennica

Lakeside School

broadmoor

Post

Chociaż bardziej od tego, jak dowie się Max, cholernie się bała reakcji rodziców Bena i reakcji swoich, bo… Max się obrazi, pomarudzi i mu przejdzie. A już widziała minę swojej matki, że wjebała się w czyjeś małżeństwo. Chuj, że to małżeństwo nigdy nie było prawdziwe, nie?
– Gdyby nie twoja żona, pewnie nadal bym jej nie powiedziała – wymownie uniosła b rew w górę. Maddie nie powiedziałaby Vittorii, bo w gruncie rzeczy nie czuła się z tym emocjonalnie dobrze w tamtym momencie i pewnie ciągnęlaby to tak długo, jak sytuacja by na to pozwalała. No ale cóż, zjebał :lol: – Wyćpać? Chcesz żeby naćpany zabił nas oboje? To Max. – wywróciła oczami. Ostatnie co powinni zrobić to mówić mu to wtedy, gdy będzie porobiony bo wtedy bankowo zakończy się to krwawo. Coś wymyśla, może pogada o tym z Vittorią żeby znalazła sposób? – Inna sprawa, że nie może być zły. My zaakceptowaliśmy ich – o, świetna karta przetargowa, której zamierzała użyć. Niemniej jednak, gdy Ben do niej podszedł w końcu wychodząc ze swojego typowo męsko-władczego amoku, zasłaniała usta ręką, czując jak dość sprawnie dłoń zapełnia się jej krwią. – No co ty, delikatnie – rzuciła sarkastycznie. Pozwoliła jednak zaciągnąć się do łazienki i gdy weszła do środka, od razu posadziła tyłek na blacie i ręcznikami papierowymi zaczęła przyciskać usta.
– Chyba sobie ją przygryzłam od środka – wymamrotała lekko nie wyraźnie, czując jak i tak sporych rozmiarów usta robią się coraz większe. – Musiałeś mu przyjebać? Nie mogliśmy po prostu stamtąd pójść? Jesteś debilem – pacnęła go w ramię, wypluwając krew do zlewu. Miała pewnie rozwaloną wargę i wewnątrz i na zewnątrz, więc krwi było więcej niż była wielkość ran :lol: – Znowu będziesz miał sińca pod okiem, neandertalczyku – stwierdziła, patrząc na niego z politowaniem, ale wyciągnęła rękę do jego lekko napuchniętego policzka. Super, że bronił jej i swojej dumy. Nie super, że teraz będzie wyglądała jakby sama się z kimś biła :lol:

autor

Aneta

So take away all my sin, give me a sweet prayer on my lips
Awatar użytkownika
26
190

bezrobotny

student

the highlands

Post

Christine to akurat myślę najmniej do gadania miała w tych kwestiach, bo pewnie kiedyś była już afera, że zdradziła Jacka z trenerem od tenisa, ale jakoś na szczęście Jack jej wybaczył. Zresztą, w nic się nie wjebała, a Benji miał chyba dość przejmowaniem się zawsze tym, co mówią inni. Nie miał już na to siły ani ochoty.
– Nie zabije nas, jeśli damy mu pigułkę gwałtu, powiemy i urwie mu się film – postukał się po skroni, jakby mówił „główka pracuje”. :lol: Oczywiście nie zamierzał do końca tego realizować, ale zawsze jakaś opcja. – Albo niech Vi mu powie, jej nie zabije, jest matką jego dziecka, a my będziemy na Bahamach w tym czasie – zaśmiał się dźwięcznie, bo to w sumie też jakiś pomysł był, right?
– To dobry argument – pokiwał z aprobatą głową i uśmiechnął się do niej nieznacznie, spoglądając jej w oczy i wzdychając cicho. W każdym razie, gdy już ją wyciągnął z tamtego pierdolnika, zaczął ją oglądać i przyglądał się w sumie cały czas z troską olbrzymią.
– Ale jestem twoim debilem, ok. – mruknął cicho, bo oczywiście, że musiał mu przyjebać. Obraził Maddie. – Zajebie go potem za to, co ci zrobili – dodał jeszcze, przypatrując się krwi – Kurwa, ile krwi. Powinni ci to zaszyć. Musimy z tym jechać do szpitala Maddison – powiedział zupełnie poważnie, bo w chuju miał ten siniak. Najważniejsza była ona.

autor

Ola

Bonsoir, enchantée, Your hands on my face Embrassе-moi, mon soleil. Say you'd die for me, baby
Awatar użytkownika
18
155

Uczennica

Lakeside School

broadmoor

Post

Ale Christine pewnie byłaby pierwszą, która temat by podjęła bo przecież to tak nie wypada, tak jest źle… udręczała Maddison zawsze swoimi komentarzami o tym, że kobieta powinna zachowywać się inaczej niż zachowywała się często Maddie, ale zwykle jej to latało - chociaż nie sypiała z kimś mając męża. No, spała tylko z żonatym :lol:
- Może lepiej nie - pamiętali akcje z Naomi i dziwnym zajściem na kawalerskim i wcale to zabawne zdaniem Maddie nie było. Jakimś sposobem tamta szmata wyrośnie spod ziemi, znowu się wydarzy coś złego i ona nie chciała słuchać znowu lamentu Vittorii w innym temacie niż to, że przytyła :lol: A to, żeby Vittoria powiedziała było prawie tak dobrym pomysłem jak użycie argumentu który wcześniej przytoczyła.
– Jesteś i takiego cię kocham, ale ogarnij się – rzuciła, lekko bezmyślnie, patrząc na niego odrobine przerażona, że to powiedziała i mocniej papier do ust przycisnęła jakby chciała się w ten sposób ukarać, że jest tak głupia. Nie, żeby nie mówili sobie czegoś takiego wcześniej, ale raczej to co innego zanim zaczęli ze sobą sypiać i chodzić na randki, nie? - Przestań, nic się takiego nie stało. To tylko warga, zęby mam całe, więc nie będę musiała wkładać porcelanowych – chciała go trochę rozluźnić, bo nie potrzebowała jego bójek. Kiedyś ją to bawiło, a teraz się martwiła. Jak to łatwo zmienić światopogląd, prawda? – Wypiłam, będę mi to szyć bez znieczulenia. – zacisnęła dłoń na jego ramieniu, bo zdecydowanie nie miała na to ochoty. – Będzie bolało – odsunęła papier, patrząc na niego z miną małego, skrzywdzonego dziecka.

autor

Aneta

So take away all my sin, give me a sweet prayer on my lips
Awatar użytkownika
26
190

bezrobotny

student

the highlands

Post

Ben uważał, że Christine ogólnie miała najwięcej do powiedzenia, gdy chodziło o tyranie jej własnych dzieci, co było koszmarnie słabe – bo przecież i Max, i Maddie, i Chris byli wspaniałymi ludźmi. Serio, uwielbiał całe rodzeństwo Herondale. Mads trochę bardziej niż reszte. :lol:
– No jak przyjmie to w sposób przez nas kontrolowany… – mruknął z rozbawieniem, bo to dla niego wcale nie było złą opcją. :lol: Jednak kiedy powiedziała, że go kocha, zatrzymał się na sekundę i widać było, że jego mózg to mielił wewnętrznie.
– Kochasz mnie? – spytał spokojnie, patrząc na nią, jakby właśnie powiedziała mu najpiękniejszy komplement, jaki usłyszał w życiu. Jasne, mówili to sobie wielokrotnie, mówili to zupełnie luźno, ale wtedy ich to nie ruszało, bo byli tylko przyjaciółmi. Teraz to miało zdecydowanie większe, głębsze znaczenie.
– Ja ciebie też, Maddie – powiedział, ale że ust nie mógł jej pocałował, to z czułością musnął jej skroń. I pierwszy raz w życiu naprawdę miał to na myśli w romantycznym sensie. – Nawet, gdybyś miała mieć porcelanowe zęby – puścił jej oczko, ale zaraz westchnął.
– Będzie, ale tylko trochę. A potem pojedziemy do domu i posiedzimy razem, ale musi to obejrzeć lekarz. Poza tym to nauczka, żeby nie wskakiwać w środek bójki, Maddie – westchnął cicho, bo jednak nie powinna była tego robić, noo.

autor

Ola

Bonsoir, enchantée, Your hands on my face Embrassе-moi, mon soleil. Say you'd die for me, baby
Awatar użytkownika
18
155

Uczennica

Lakeside School

broadmoor

Post

Wstrzymała oddech widząc to mielenie. Zjebała, dlaczego w ogóle to powiedziała? Bez sensu, za wcześnie, znaczy nie dla niej bo ona bardzo często mówiła że kogoś kocha po dwóch tygodniach znajomości i żaden z tego big deal dla niej.
– Tak? – zapytała bardziej niż powiedziała, bo odrobinę się emocjonalnie zestresowała. Już nawet miała mu powiedzieć, że to nic nadzwyczajnego i żeby się nie stresował, ale kiedy powiedział że on ją też, wypuściła powietrze z płuc i nawet się uśmiechnęła, chociaż zaraz skrzywiła się bo to nie był najmądrzejszy pomysł.
– Załatwiłabym takie, żeby nie było widać różnicy – zażartowała, chociaż nie czuła się nadal z tym pewna, bo niby teraz się nie ruszały, ale różnie bywało. – Chyba nauczka dla ciebie, żebyś przestał tak robić, bo ja tylko kulturalnie chciałam, żebyś przestał – dźgnęła go lekko pod żebra, zaraz opierając czoło o jego tors. – Dobra, chodźmy. Ale jak będą czymś mnie kłuć, to wracam do domu – i faktycznie do szpitala pojechali. Oczywiście całą drogę Maddison szukała powodu, żeby jednak nie jechać, niestety krwawienie zmniejszyło się tylko odrobinę, więc wszystkie jej argumenty były inwalidą :lol:
Pojechali do klinika Chrisa, więc próbowała kulturalnie zachować dystans od Bena, chociaż fakt, że wyznali sobie miłość i to, że alkohol schodził a warga kurewsko bolała nie pomagał :c
– Maddie? Twoja kolej – zawołała jakaś przeurocza pielęgniarka którą pewnie dobrze znała, wskazując na drzwi gabinetu, a Maddie od razu pobladła. Złapała Bena za rękę.
– Ty mnie tu przywiozłeś, więc idziesz ze mną. – to nie była prośba, zaleciało bardziej rozkazem :lol:

autor

Aneta

So take away all my sin, give me a sweet prayer on my lips
Awatar użytkownika
26
190

bezrobotny

student

the highlands

Post

Pokiwał powoli głową na jej pytanie i uśmiechnął się do niej delikatne. Jak mógł jej nie kochać? Była urocza, śliczna, wspaniała… Kurwa, była idealna. I w sumie trochę liczył, że fakt, że ją kocha nieco załagodzi rage Maxa. Potencjalnie.
– Tak, chociaż wolałbym powiedzieć to w nieco innych okolicznościach – przyznał cicho, zerkając w jej śliczne oczy i mając nadzieję, że generalnie to w jakiś tam sposób uda mu się to ogarnąć – wszystko, cały ich związek, czy jakkolwiek to nazwać – był cholernie skomplikowany – głownie przez to, że on był żonaty, ale za jakiś czas przecież nie będzie, right?
– Chyba, że by ci wstawili jakiegoś złotego zęba – zaśmiał się i puścił jej oczko. Mimo to, skinął głową, bo faktycznie to była nauczka dla niego i musiał z tą nauczką niestety żyć. I żył, jak widać. Tak czy siak, faktycznie zgarnął ją do szpitala i czekał spokojnie razem z nią w klinice Herondale’ów. Mimo wszystko gdzieś tam alkohol z niego całkowicie zszedł i gdy złapała go za rękę, to zaczął się bawić jej palcami, zupełnie odruchowo.
– Jasne, że idę z tobą – pokiwał głową, wstając i po prostu wszedł z nią do gabinetu, w którym czekał już Chris.
– Christe, Maddison… Co ci się stało? I tobie Ben? Kurwa, znowu się biłeś? A ty pewnie wskoczyłaś w sam środek? Siadaj – pokazał jej kozetkę, zaraz uważnie przyglądając się jej buzi, chociaż w niebieskich oczach widoczna była troska.
– Madds… Nie można tak. Czemu jej nie pilnowałeś, Benjamin? – spytał, patrząc na Bena znacząco.
– Pilnowałem, dlatego ja się o nią biłem, a ona nagle wskoczyła między mnie a tamtego pizdusia – jęknął cicho, drapiąc się niezręcznie po karku.

autor

Ola

Bonsoir, enchantée, Your hands on my face Embrassе-moi, mon soleil. Say you'd die for me, baby
Awatar użytkownika
18
155

Uczennica

Lakeside School

broadmoor

Post

– Dla mnie tak jest dobrze – przesunęła palcami po jego szyi, walcząc ze sobą żeby jednak się nie uśmiechać i nie robić jakiś większych rzeczy ustami, bo umierała wewnętrznie z bólu. Inna sprawa, że romantyczniej byłoby na kolacji niż w brudnym, klubowym kiblu. – Wiesz, może przestańmy nazywać wyjścia randkami bo jak na razie co wyjście to albo Caroline, albo ja we krwi. – posłała mu rozbawione spojrzenie, wyrzucając przemoknięty krwią recznik papierowy i wzięła kolejny. – U, taki jak Cardi B ma. – oczywiście, sarkazmem te słowa przesiąknięte były. Już leciała wstawiać sobie złoty ząb. Idiota :lol: Trochę żałowała, że to Chris będzie ją szył, ale jak pech to całościowo. Usiadła na wskazanej kozetce, odsuwając ręcznik papierowy od buzi.
– No musiałam, bo przecież nie działało jak prosiłam ładnie – zmrużyła oczy i oparła głowę o wzniesienie na fotelu, biorąc głęboki oddech. – Piłam. Dużo. Ale już zeszło na pewno i jestem pewna, że istnieje jakieś super znieczulenie na to, bo nie chcę, żeby bolało. Nie będzie, prawda Chrissy? – oczy jej łzami zaszły gdy to mówiła i patrzyła na starszego brata z emocjonalną udręką. – W ogóle nie uważam, żeby trzeba było to szyć. Samo się na pewno zagoi, trochę tylko krwawi – paplała, bo pewnie Chris mimo wszystko wziął się za robotę i raczej znieczulenie nie istniało w opcji, tylko zaczął jej szyć wargę od środka.
– Nienawidzę cię – wymamrotała, pokazując paluchem na Bena. Jak szybko można przejść od miłości do nienawiści, prawda? :lol: Wyciągnęła do niego rękę jak mała, skrzywdzona dziewczynka i w chuju miała to, że Chris był obok. Miał trzymać i głaskać, przyjaciele też sobie tak pomagają. Chyba. Nie wiedziała, bo jak Bena kiedyś zszywali to pewnie siedziała i wyła ze śmiechu. Heh :lol:

autor

Aneta

ODPOWIEDZ

Wróć do „3's & 7's”