WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Shoreline - to tutaj odbywało się jedno ze szkoleń w szpitalu weterynaryjnym oraz konferencja, a wszystko to rozłożone na dwa dni sprawiło, że już dzień wcześniej przybyła do miasta z kolegą po fachu. Miała w planach też z nim wrócić, ale jeden sms zmienił bieg wydarzeń. Nie spodziewała się wiadomości od Mikaela, na którego wpadła jakiś czas temu. Miała wrażenie, że widziała go zaledwie wczoraj, a minął już chyba miesiąc. Jedną wiadomością przywrócił wspomnienia, a obrazy z tamtej nocy siały zamęt w jej głowie. Wcześniej odpychała je od siebie, chyba próbując chronić nie tylko jego skórę, ale i własną. Do tamtego wieczoru, kiedy to wylądowała w jego domu, żyła w blogiej nieświadomości, w której to akademicki romans był przeszłością, a żona Mikaela jedna wielka niewiadomą. Nie sądziła, że jednej nocy nie tylko odnowi ten romans, ale też zrozumie, że sypia z mężem kobiety, która nie była dla niej wcale taka obca. Może ciężko było określić jej mianem dobrej znajomej, a już na pewno nie przyjaciółki, ale miały kilka rozmów przy kawie za sobą i to sprawiło, że nagle uderzyły w nią dziwne wyrzuty sumienia…
… jak widać niezbyt silne skoro na wiadomość od mężczyzny odpisała pozytywnie. Nie zrobiła tego zbyt szybko, a poprzedzone było to burza myśli w jej głowie, ale ta słaba cząstka jej nie potrafiła się powstrzymać przed kolejnym spotkaniem. Po tym jak już uporała się z obowiązkami w Shoreline spakowała swoją podręczną torbę i wyszła na miasto, bo wiedziała, że lada moment pojawi się tutaj on. Czy to dziwne, że wyrzuty sumienia z każdą chwilą coraz bardziej tlumione były podekscytowaniem związanym ze spotkaniem?
Wysłała mu krótkiego sms'a w którym miejscu siedzi, a dokładniej była to ławeczka znajdująca się niedaleko pewnego lokalu, w którym mogli napić się kawy lub chociaż zabrać coś na wynos, jeśli miałby ochotę i czas. Widząc zwalniające samochody od razu zerkała w ich kierunku doszukując się właśnie jego, a gdy kolejne minuty uciekały w niej rodziły się wątpliwości, czy ta kawa to dobry pomysł. Wszystkie jednak rozmyły się w momencie, kiedy zwalniający samochód okazał się tym prowadzonym przez Mikaela. Wstała uśmiechając się ciepło i podeszła do samochodu pochylajac się do uchylonej szyby.
— Mam zamówić nam coś na wynos, czy masz ochotę napić się tutaj kawy? — zapytała i wskazała ręką pobliski lokal.
-
Mikael jakoś specjalnie nie ruszł się poza Seattle. Poza wycieczkami do swoich rodziców albo do teściów jakoś nie kręciły go wojaże w nieznane. Mogło to wynikać z tego że uznał swój dom za pewnego rodzaju azyl a może dlatego że wszędzie czuł się obco... Do teraz pewnie nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Mika początkowo miał nie pisać do niej. Gdzieś w głowie jakiś głos mówił mu że nie ma sensu. Że to była jedna noc która już dawno się skończyła i nie ma sensu wpędzać siebie w tarapaty a jej kolejne krzywe akcje. Noc dobiegł końca a rano on dalej miał dzieciaki i żonę z którą mocno było mu nie po drodze a ona swoje życie. Serio miał nie pisać. Ale mijały dni, potem tygodnie... i on nie był w stanie uwolnić się od myśli w której Pola ciągle gdzieś jest w zasięgu ręki. Ciągle chociaż na chwilę była nim zainteresowana, chociaż na chwilę widziała w nic coś więcej niż postać. I może było to złudne myślenie i on miał obawy przed tym ale jakoś z upływem czasu nie umiał wygonić tej myśli ze swojej głowy.
W końcu zdo był się na odwagę. Przecież najgorsze co może go spotkać to to że mu nie odpisze albo że podała mu błędny numer. Zaboli, to jasne ale jakoś się z tym pogodzi. Wróci do swojego normalnego życia i tyle. Nie planował ruszać się za daleko z biura ale po jej wiadomości poczuł się trochę jakby miął znowu te dwadzieścia lat. Poszedł do szefa, zagadał i w ciągu kilkudziesięciu minut mógł wyjść. Zadzwonił do żony że tym razem to ona musi odebrać dzieciaki z zajęć i od znajomych bo jemu wypadło jakiś spotkanie z potencjalnym klientem i się nie wyrobi. Niby nic ale czul się jakby nagle jego sumienie ważyło zdecydowanie więcej niż powinno. Ba, w połwie drogi do Shoreline miał ochotę zawrócić jakby jego sumienie próbowało się wyrwać z tego wszystkiego ale gdzieś w środku miał przeświadczenie że robi dobrze.
-Weź kawę na wynos. Mam niespodziankę w pewnym sensie- powiedział uśmiechając się do niej i zdejmując z nosa okulary przeciwsłoneczne.-Poczekam tu na Ciebie- powiedział spokojnie wskazując na parking.
I sobie uznam że poczekał na nią aż ona wróci i odjechał z parkingu. Jechali aż do chwili w której Mika skręcił w jakąś boczną drogę gdzie na spokojnie dojechali do plaży gdzie to on zatrzymał się tyłem samochodu do całej plaży.
-Więc zapraszam- powiedział gasząc silnik i wysiadając z samochodu i otwierając bagażnik swojego niewątpliwie rodzinnego samochodu. Wyciągnął coś w rodzaju lodówki turystycznej czy termicznej.
-Może to nie jest wielogwiazdkowa restauracja ale za to robili to na moich oczach-zaśmiał się lekko wyciągając zawiniątko w którym znajdowało się sushi. Siadł sobie na spokojnie tyłkiem w bagażniku i klepnął miejsce obok na znak żeby się nie krępowałą.
-
Teraz, kiedy wpatrywała się w jego uśmiech, który dopełnił swoim spojrzeniem, gdy tylko zsunął z nosa przeciwsłoneczne okulary, wszystkie te wcześniejsze wątpliwości nie miały żadnego znaczenia. Jakby zupełnie na tą krótką chwilę przestały istnieć; ucichły. — Niespodziankę? — spojrzała na niego nie kryjąc lekkiego zaskoczenia mieszającego się z zadowoleniem. Była osobą, która akurat lubiła tego typu zwroty akcji, nawet jeśli nie miała pojęcia co kryje się za słowem niespodzianka w wykonaniu Mikaela. — Zaraz wracam — poinformowała, po czym zniknęła na chwilę w kawiarni w której zamówiła kawę i jakieś ciacho na wynos. Nigdy nie kryła się z tym, że jest słodkolubna.
Kiedy ponownie wsiadła do samochodu była święcie przekonana, że pomimo niespodzianki panoszącej się w tle, pokierują się do Seattle. W końcu miał pewne plany, od których nie zamierzała go odciągać jakoś szczególnie. Dlatego kiedy zajechali na plażę nie kryła swojego zaskoczenia, a pytające spojrzenie wymierzyła prosto w Mikaela. — Myślałam, że nie mamy czasu na takie postoje — przyznała zaskoczona, ale zamiast wyczekiwać odpowiedzi wysiadła z samochodu i przeniosła wzrok na wodę. To był przyjemny widok, ale jego słowa zaciekawiły ją bardziej, więc ponownie skupiła się na Mikaelu uśmiechając lekko pod nosem. — To jest lepsze niż wielogwiazdkowa restauracja — zapewniła kładąc kawy gdzieś w tyle bagażnika, by przypadkiem na niej nie usiąść i sama zajęła miejsce tuż obok niego. — I nie wiem czy czytasz mi w myślach czy po prostu masz takie szczęście, ale od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie myśl, by w końcu wybrać się na sushi, a ciągle było mi nie po drodze. Trafiony zatopiony — odparła z lekkim rozbawieniem i nie tracąc czasu poczęstowała się.
-
-Bo oficjalnie nie mieliśmy czasu bo miałem odebrać dzieciaki. Ale oficjalnie jest już nieaktualne bo i tak pewnie utkniemy w korkach więc powiedziałem że mam spotkanie i wrócę pewnie późno biorąc pod uwagę jeszcze korki- powiedział całkiem z siebie dumny. W sumie nie miał być z czego dumnym bo korki korkami ale gdyby ta cała sytuacja była realna to by pewnie starałby się wyrobić po dzieciaki ale nie ma na to najmniejszej ochoty. Nie chce znowu pojawić się w domu, zrobić obiady i chować się w „swoim pokoju” albo siedzieć ze słuchawkami na uszach nadrabiając jakieś debilne seriale które nawet nie specjalnie go obchodzą tylko po to żeby nikt specjalnie nie ciągnął go za język.
-Nie wiem czy czytam w myślach ale jak jechałem po Ciebie i mijałem knajpkę to uznałem ze nie ma opcji że dzisiaj tam nie zjem- powiedział spokojnie pakując sobie do paszczy kawałek sushi.
-
— Podoba mi się ta nagła zmiana — przyznała uśmiechając się przy tym odrobinę nieśmiało. Nie była na to zupełnie przygotowana, zaskoczył ją jednak pozytywnie. Miasteczko dawało im odrobinę swobody, której w Seattle nie mogli mieć, a ona zdawała sobie sprawę z tego, że nawet po tej cholernej dekadzie i tak czasami wpatruje się w niego z tym błyskiem w oku i uśmiecha w sposób wcale nie niewinny. Miał w sobie coś co sprawiało, że zachowywała się głupio (w oczach innych), nieodpowiedzialnie i wykraczała poza swoje zasady, ale Mikael był jej wyjątkiem dla którego mogła się naginać, zmieniać i nie, nie chodziło tutaj o dobry seks do którego wcale tak często nie uciekali. To te długie rozmowy i sporadyczne wspólne przemilczenie pewnych spraw, wymowne spojrzenia, krótkie uśmiechy i jakaś taka prosta radość, która przychodziła sama kiedy byli obok siebie. Takie proste, a zarazem niedostępne i w rezultacie może dlatego takie kuszące?
— Dobry wybór, chociaż z takim widokiem to pewnie i zimne frytki bym zjadła ze smakiem — przyznała nie czekając na nic i częstując się kolejnym kawałkiem.
— Zastanawiałam się nawet czy nie odpuścić sobie powrotu ze znajomym, bo tutaj jest tak spokojnie — że aż chciała zostać na jeszcze jeden dzień w tym miasteczku, a może nawet na kilka, ale na pewno nie na zawsze. Marzyła się jej Afryka i powrót do dzikich kociaków, ale nie rozumiała że nie przemawia za nią czysta tęsknota a raczej chęć ucieczki z miasta, w którym miała zbyt wiele dobrych wspomnień, które teraz powodowały uczucie żalu, wyrzutów sumienia i ciągłego bólu. — Nie chciałbyś czasem zniknąć na jakiś czas? — chyba jeszcze było jej mało ucieczek, w końcu zniknęła na cztery lata, ale on o tym nie miał pojęcia. On nigdy nie mówi o sobie zbyt wiele, większość informacji wyciągała od niego podchwytliwymi pytaniami rzucanymi w ich długich rozmowach. Ona choć kiedyś nie miała oporów by mówić na swój temat i odpowiadać na większość jego pytań, teraz stała się nieco inna - bardziej wycofana, ale tego jeszcze nie miał okazji zauważyć. Zwyczajnie nie na rękę było jej opowiadać o utracie najbliższej przyjaciółki, choć prędzej poruszyłaby to niż temat swojej ucieczki sprzed ołtarza, podczas której pozostawiła za sobą ukochanego i zaprzepaściła szansę na wymarzoną rodzinę.
-
On nie planował ich żadnego spotkania. Co dziwniejsze, ich ostatnie spotkanie w klubie uznał za swoiste przyzwolenie że może w każdej chwili się z nią skontaktować i zwyczajnie czasami pogadać. Może nie tak jak większość ludzi bo on nie specjalnie umie rozmawiać ale jakoś tak mu się dziwnie milej zrobiło kiedy miał już tą świadomość. Co on czuł? Sam nie wiedział. Z jednej strony coś mu mówiło że nie powinien się z nią kontaktować skoro ewidentnie ma do niej pewną słabość a z drugiej strony kompletnie nie czuł się winny temu co stało się ostatnio. Niby kocha żonę ale jakoś nie specjalnie jest to uczucie takie jakie według niego powinno się pojawiać. Gdzieś w głębi serca liczył że będzie miał wyrzuty sumienia dlatego ze zdradził żonę, że pił i że jego powrót z klubu skończył się tak jak się skończył... Ale nie czuł kompletnie nic związanego z tym tematem. Jedyne co czuł to to że nie żałuje że miło spędził wieczór i noc i prawdopodobnie gdyby sytuacja miała się odbyć jeszcze raz, nawet przez chwilę by się nie wahał.
-Uznałem że nie ma co się spieszyć bo i tak pewnie się nie wyrobię z powrotem- początkowo nie planował i nie specjalnie się zastanawiał co i jak. Ot miał po nią pojechać, zajechać na jakąś stację benzynową po kawę zapewne nie szczególnej jakości i miał odrzucić ją do domu. Nie było to szczytem marzeń bo rozmowa w samochodzie jak ktoś prowadzi to nie jest do końca rozmowa więc zdecydowanie bardziej w smak było mu posadzenie tyłka wygodnie czy nawet na piasku na plaży i udawanie że nic dziwnego czy niecodziennego się nie dzieje. Że on właśnie nie oszukuje żony i to zwykłe spotkanie znajomych. Co prawda gdyby byli w mieście i nie daj Boże ktoś znajomy by ich spotkał Mikael z pewnością szybko by wybrnął mówiąc że razem pracują albo że ona jest jakąś nową klientką. Problem był z tym że mimo że sam sobie nie zdawał z tego sprawy, patrzył na nią inaczej niż na przypadkową osobę. Cieszył się z jej obecności która wbrew temu co ktoś mógł sobie pomyśleć wcale nie prowadziła głównie do seksu. Ba, ta relacja rzadko kiedy prowadziła do seksu co Mice jakoś specjalnie nie przeszkadzało. W domu seksu nie miał wcale więc jego ostatnie spotkanie z Polą i tak było pewnym świętem głównie dla jego ciała.
-Zimnych frytek to akurat ja bym nie ruszył- powiedział z uśmiechem. Może nie specjalnie znał się na gotowaniu i jedzeniu ale zimne fast foody u niego kompletnie odpadały. No chyba że to była pizza a on był na kacu... Wtedy to zupełnie inna rozmowa i zupełnie co innego.
-Chcesz tu zostać?- powiedział lekko zaciekawiony. Jasne że miejsce mu się podobało ale chyba nie wpadł by na pomysł żeby tu zostać. Na dzień- bardzo chętnie. I pewnie niejednokrotnie przyjeżdżał tu w przeszłości z dzieciakami na dzień odpoczynku ale jego taka cisza i spokój pewnie by wykończył wcześniej niż by się zdążył nią nacieszyć.
-I tak od dawna jestem niewidzialny więc co by to miało zmienić?-powiedział pod wpływem chwili. Po chwili zastanowienia już tego żałował bo wiedział ze skończy się to tym że ona zacznie dopytywać a to chyba ostatnie rzeczy o których on chciałby rozmawiać. I to nie dlatego że jest niewidzialny dla własnej żony ale ogólnie powoli zaczyna mieć świadomość że jego życie stało się jakimś pokręconym dniem świstaka a i żona i dzieciaki pewnie nawet nie specjalnie by się zorientowały jakby zniknął. Fakt, dzieciaki są w dużej mierze już dorosłe i mają swoje sprawy i swoje problemy. Te młodsze mają szkołę i swoich znajomych. On i żona mają pracę i właściwie każdy dzień jest taki sam. Śniadanie, praca i posiłek po którym w ich domu każdy idzie w swoją stronę i są wieczory kiedy to Mikael przez cały wieczór nie wpadł na kogokolwiek z domowników. -A co? Nagle ty chciałabyś zniknąć?- nie znał jej z tej strony. Zawsze postrzegał ją jako osobę która lgnęła do ludzi i czerpała z tego energię a teraz?? Sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśłeć.
-
— Właśnie w tym rzecz — przytaknęła z lekkim rozbawieniem, w końcu kto zajadał się ze smakiem zimnymi fast foodami? To stwierdzenie miało na celu podkreślenie tego, jak bardzo podoba się jej widok, który rozpościerał się przed nimi i po części to w jakim towarzystwie go dzieli.
— Nie, chyba… — zabrakło w tym przekonującej pewności z czego sama świetnie zdawała sobie sprawę. — Myślałam o zostaniu jeszcze jeden dzień, ale teraz to już nie ma znaczenia — bo gdzieś przemknęło jej przez myśl, kiedy uzgadniała ze znajomym kwestię powrotu, ale kiedy odezwał się Mikael ona była już nieaktualna. Wizja spędzenia z nim tych kilku chwil w drodze powrotnej była bardziej kusząca niż te widoki podziwiane w samotności i dziwny spokój, jaki panował w miasteczku. Choć on był zapewne pozorny dla osoby przyjezdnej, a ludzie mieszkający tutaj wcale nie prowadzili iście sielskiego życia, ale miło było pofantazjować.
Jego stwierdzenie od razu wzbudziło w niej zaintrygowanie i nie potrafiła powstrzymać się przed tym pytającym spojrzeniem wymierzonym w jego kierunku: Dlaczego? Jednak zamiast pytania z jej ust wydobyło się dość odważne stwierdzenie. — Dla mnie nie jesteś — i choć nie wiedziała czemu to powiedziała, nie było to kłamstwem. Zauważyła go nie tylko przed laty, ale nawet teraz po blisko dekadzie i choć bezpieczniej byłoby, gdyby pozostali dla siebie niezauważeni to oboje nie mieli na to wpływu. Oczywiście dość szybko zrozumiała swój błąd, bo przecież tutaj nie rozchodziło się wcale o nią, a życie które prowadził i osoby, które były jego częścią. Odwróciła więc pospiesznie wzrok i wbiła swoje spojrzenie w wodę. Słusznie spodziewał się, że będzie dociekać, bo prędzej czy później wróci do tej chwili zastanawiając się co miał na myśli mówiąc, że jest niewidzialny, ale teraz? Teraz to on zadał pytanie, a ona nie wiedziała nawet jak na nie odpowiedzieć. — Pięć lat temu zniknęłam, mogłabym zrobić to ponownie — wyznała szczerze nie zagłębiając się w szczegóły. Wciąż lgnie do ludzi, wciąż stara się doszukać we wszystkim chociaż jednego pozytywnego ziarenka, wciąż wierzy w te happy endy, ale z całą pewnością jest jej ciężko, bo na każdym kroku sama podkłada sobie kłody pod nogi, szukając szczęścia tam, gdzie jest raczej niskie prawdopodobieństwo, że go znajdzie, a wszystko od chwili, w której porzuciła swoje realną szansę na szczęśliwą przyszłość u boku kogoś, kogo pokochała.
-
-Jeśli chcesz to możesz zostać jak masz jakiś nocleg. Różnica taka że dzisiaj Cię odwiozę a jutro nie dam rady przyjechać- i to nie tak że się tłumaczył czy coś ale nie powie jej przecież że poza byciem Miką który zajada z nią sushi jest jeszcze Miką który jutro musi się z żoną stawić na terapię i wydać od groma kasy na wizytę która i tak nic nie zmieni.
Początkowo nie wiedział jak ma ugryźć jej wypowiedź. Z jednej strony to miłe a z drugiej jednak poczuł się trochę nieswojo. Gdzieś przez głowę przeszło mu nawet że jest skończonym dupkiem że zajmuje dziewczynie czas niespecjalnie dając jej cokolwiek w zamian. Że niby jest z nią ale dalej ma obrączkę na palcu i w tej sytuacji nie ma wyjścia w którym kogoś nie oszukuje i dobrze wie że to jest mocno nie fair. Dopiero po chwili jakoś odruchowo chciał zażartować ale też nie wiedział za bardzo w jaki sposób ma to zrobić. -Dla Ciebie i dla skarbówki z pewnością nie jestem- to chyba było jedyne co udało mu się z siebie wydusić. Miało być śmieszniejsze ale jak widać wyszło jak wyszło z czego nie był do końca zadowolony. Zawsze chciał być fair w stosunku do wszystkich ale spotkanie jej na swojej drodze kompletnie mu to uniemożliwiło. O ile lata temu nie wytrzymał presji i powiedział żonie że miał romans o tyle teraz i na tą chwilę nie jest w stanie powiedzieć jej że „spotkał byłą kochankę” nawet jeśli by między nimi do niczego nie doszło. Kiedyś wolał ją zranić byle być „na czysto” i móc jakoś dalej nad ich relacją pracować. Dzisiaj wie że takie wyznanie rozwali wszystko co mieli do tej pory i zdecydowanie pogorszy ich i tak marną relację.
-Uuu... teraz to mnie zaciekawiłaś. Gdzie, co, jak... Chce znać wszelkie ciekawostki- powiedział trochę podekscytowany bo z jednej strony serio go to interesowało czemu i gdzie uciekło i przed czym to była ucieczka a z drugiej strony trochę jej zazdrościł ze miała na tyle odwagi i determinacji że faktycznie uciekła gdzieś zostawiając wszystko w tyle i nie oglądając się specjalnie za siebie.
-
Każdy głupi zauważyłby, że miała do niego niebywałą słabość.
— W porządku — przytaknęła, bo przecież nie była głupia i zdawała sobie sprawę, że jego codzienność stanowią zupełnie inne osoby, a w rezultacie musi wywiązywać się z pewnych obowiązków. Miał rodzinę i to pod nia podporządkowywał swój grafik, a nie pod nią. — Ale tak jak powiedziałam, teraz nie ma to już znaczenia — powtórzyła się posyłając mu lekki uśmiech jednocześnie dając do zrozumienia, że zamierza wrócić z nim jeszcze dzisiaj. Chciała tego chyba bardziej niż jeszcze jedna noc w tym miasteczku. Może po części dlatego, że tutaj mogła wrócić w każdym momencie, a spędzenie chwili z nim nie było czymś, co miałaby na wyciągnięcie ręki.
Wpatrując się w wodę zaśmiała się lekko pod nosem słysząc jego komentarz, nieco żartobliwy. Mówiła poważnie, ale zdawała sobie sprawę z tego ja to zabrzmiało i o wiele wygodniej było podłapać ten żarcik i przytaknąć niż drążyć temat. Sama nie wiedziała czemu to powiedziała, bo nawet jeśli nie mijało się z prawdą nie chciała go stawiać w głupim położeniu, w szczególności, że niczego nie oczekiwała. Przynajmniej nie w tej chwili. Nie mogła dać gwarancji, że w przyszłości nie będzie uwierała jej ta świadomość, że zawsze będzie tą drugą, ale teraz? Teraz nawet nie miała czasu zastanowić się nad tym, bo przecież nic się nie dzieje - to próbowała usilnie sobie wmówić. Byli sami, skrywali się w tym miasteczku udając, że cokolwiek się zadziało między nimi w przeszłości czy podczas ostatniego spotkania to nic wielkiego. Ba! Nawet nie próbowała wybiegać w przyszłość i łudzić się, że te spotkania znów się będą przewijać w ich życiu jak kiedyś, choć siedząc teraz obok niego i zajadając się sushi czuła się po prostu dobrze. Zwyczajnie, a jednak niezwykle właściwie i cholera...wiedziała, że znów będzie chciała to powtórzyć.
— To zabawne z jaką swobodą pytasz o moje szczegóły, a gdy przyjdzie skupić się na tobie zamykasz się w sobie — oznajmiła dziarsko posyłając mu błyskotliwe spojrzenie. Szybko jednak uśmiechnęła się niewinnie unosząc ręce w geście poddania się. Dobrze wiedział, że nigdy nie miała większych problemów by mówić o sobie, więc teraz bez ogródek wyjawiła połowicznie prawdę. — Wyjechałam do Australii pięć lat temu. Na trzy lata zaszyłam się w Wild Animal Sanctuary i pomagałam osieroconym lub rannym zwierzakom. Głównie misie koala, wombaty i kangury. Później spędziłam rok w Afryce w ośrodku zajmującym się dzikimi kotami. Planowałam zatrzymać się tam dłużej, ale musiałam wrócić rok temu do Seattle i tak się tutaj plączę — nie wiedząc czego właściwie chce. Suche fakty były banalne w wyjawieniu, ale wyjaśnić dlaczego uciekła właściwie w dzicz z dala od wszystkich bliskich jej osób już nie było tak prosto. Dlatego nie wchodziła w szczegóły, ale każdy kto znał choć trochę Apollonię zdawał sobie sprawę z tego, że zawsze otaczała się bliskimi. Łatwo więc wywnioskować, że jej rodzinna natura została strącona w kąt i pchnęła ją do opuszczenia rodzinnego miasta, choć niegdyś zapierała się rękami i nogami, że tutaj spędzi resztę swojego życia. Teraz nie była tego taka pewna…
— Ściągaj buty — oznajmiła, gdy zjedli większość sushi i zsunęła się z bagażnika pozbywając się swoich. — Zróbmy sobie spacer nim będziemy musieli wrócić — wyjaśniła zerkając znacząco na brzeg, po czym sięgnęła do swoich rzeczy, aby wyciągnąć z nich przydługi sweter i zarzucić go na swoje ramiona. Później nie czekając na niego zbliżyła się w kierunku wody, by przystanąć na zmoczonym piasku i obserwować zbliżającą się lekką falę, która lada moment rozbije się o jej bose stopy.
-
Może i każdy głupi by to widział ale Mikael jakoś nie zauważył tego. Albo nie traktował tego w takiej kategorii.
Może i miał inne obowiązki i się ładnych parę lat temu zobowiązał na ich wypełnianie ale prawdę mówiąc trochę to też było na wyrost. Połowa jego dzieci była już dorosła i sama sobie świetnie radziła. Pozostała dwójka była prawie dorosła więc też bezproblemowo by sobie poradziła z powrotem do domu czy też podgrzaniem jedzenia. Oczywiście że on osobiście wolałby żeby ona wróciła z nim do miasta. Ne dlatego że ma jakieś niecne plany czy coś w tym stylu ale zwyczajnie poczuł się trochę odpowiedzialny za jej powrót. Miła podwózkę do domu zapewnioną a dla niego to zmieniła więc dość zrozumiałe jest to że on woli ją odstawić pod drzwi niż sprawić że ona będzie się tłukła pociągiem czy też jakimś autobusem.
To nawet nie jest tak że ona jest tą drugą. Bo nie jest. Jest kimś innym czego on sam w sumie nie jest w stanie określić. Bo z jednej strony była i pewnie dalej jest kochanką skrywaną przed światem ale z drugiej strony jest osobą która jest dla niego ważna na tyle że liczy się z jej zdaniem i poniekąd przekłada swoje plany żeby zjeść z nią posiłek i pogapić się przed siebie. Dla niego ta druga czy też kochanka kojarzą się zazwyczaj jednoznacznie czyli głównie chodzi o relację cielesną a on tak ich relacji tak nie widzi. Jasne, seks jest fajny i przyjemny ale gdyby miał z niego zrezygnować to by to zrobił. Może nie na zawsze ale jakoś jego myśli nie kręcą tylko dookoła tylko tematu.
-Nie zamykam. Ot uważam że nie ma w tym nic ciekawego i godnego uwagi. Z resztą co może się u mnie dziać na przestrzeni ostatnich lat? Niektóre dzieciaki są na studiach, ja dalej mieszkam w tym samym miejscu, daje mam tą samą pracę i pewnie jakby się tak dobrze zastanowić to dalej mam niektóre koszuli z czasów kiedy to miałem zajęcia z twoim rocznikiem. Żadnych fajerwerków.- powiedział dość wymijająco. Trochę na pozór rzucił jakimiś faktami ale ubrał to w słowa na tyle nieatrakcyjnie że sam pewnie by nie chciał o tym słuchać jakby nie musiał.
Po wysłuchaniu i wsłuchaniu się w potok słów które mówiła które brzmiały trochę jak losowo wybrany artykuł z Wikipedii chwilę przetwarzał pigułkę informacyjną którą właśnie dostał. Australia, Afryka... kurcze, faktycznie jego siedzenie na dupie wyglądało przy tym dość biednie i mało atrakcyjnie. -Bardzo fajnie ale... Ludzie tacy jak Ty nie pakują torby wieczorem i nie wyruszają na drugi koniec świata o poranku.- powiedział trochę zaciekawiony co nią kierowało a trochę czujący podstęp. W jego głowie pojawia się tylko że to że robią tak ludzie którzy uciekają przed konsekwencjami albo przed czymś konkretny co wywróci ich życie od góry dnem. Nie wiedział co to było ale czuł że historia ma potencjał.
Zaskoczony jej słowami o butach chwilowo został zdecydowanie w tyle. Zanim zebrał swoje cztery litery, zamknął samochód i porobił kilka innych niecierpiących zwłoki czynności minęła dłuższa chwila. -Bardzo zimna?- powiedział zbliżając się do niej już i bez butów i z podwiniętymi nogawkami spodni.
-
Dla niego nie musiała być tą drugą, ale to nie zmieniało faktu, że z czasem może się poczuć właśnie tak, bo przecież jest jego żona, są jego dzieci, a ona nigdy nie będzie mogła w pełni być jego codziennością. Teraz nawet nie siedziała obok tych zmartwień, one nawet nie zalęgły się w jej myślach - na to było zdecydowanie za wcześnie, ale to może przyjść z czasem, jeśli w dalszym ciągu będą kontynuować te spotkania, a ta relacja, której żadne z nich nie potrafi ubrać w konkretne słowa, zacznie się rozwijać.
Nie mogła powstrzymać się przed lekkim uśmiechem, kiedy wspomniał o swojej garderobie. — Zawsze miałam trudności z oderwaniem od ciebie oczu, kiedy wchodziłeś na salę w takiej błękitnej koszuli… zwyczajnej, a jednak dobrze ci w tym kolorze — dobrze wiedziała, że jego wypowiedź to tylko wymijający zlepek słów, który podłapała chyba dla spokoju tego spotkania. Jeśli faktycznie jego życie to taki trochę dzień świstaka to wcale mu nie zazdrościła. Może nie była fanką szukania jakiś ekstremalnych wyczynów, ale uwielbiała urozmaicać sobie dzień i nie wpadać w dopracowaną perfekcyjnie rutynę. Inna kawiarnia z rana, lunch w nowym miejscu, odwiedzenie schroniska, raz tego raz innego, wyjście ze znajomymi lub wieczór sama ze sobą, kino na zmianę z teatrem czy koncertem, a czasami sporadyczny wypad gdzieś dalej w weekend. Uwielbiała stabilizację, ale ona nie musiała przekreślać urozmaiceń w ciągu dnia, które wystarczyło wprowadzić raz na jakiś czas, by nie popaść w szaro burą rutynę.
Podczas swojego monologu nawet wkręciła się we własną opowieść serwując mu szczegóły dotyczące miejsc i zwierząt jakie znalazły się pod jej opieką. Chyba nawet pojawiła się na dalszy ciąg opowieści z szalonych przygód jakie odbyła w Australii czy Afryce, ale wtedy dotarło do niej jego stwierdzenie i początkowo lekko się zmieszała, później rozchyliła lekko usta jakby już miała odpowiedzieć na to czymś błyskotliwym, ale po chwili, kiedy zrozumiała, że brak jej kontrargumentów zamknęła usta i spojrzała na niego wymownie… bo przecież przez dekadę wiele się zmieniło, ona również mogła. Niestety miał rację: ludzie tacy jak ty, nie uciekają bez powodu. Trochę wstydziła się tego, że popełniła błąd i uciekła przed odpowiedzialnością. Zadała komuś ból, nie szczędząc też przy tym swojego serca, a później uciekła w popłochu skupiając na losie zwierząt. To nienormalne, a ona nie chciała by dostrzegł w niej to emocjonalne wariactwo. — Zawsze marzyłam o dalekich podróżach i opiece nad dzikimi zwierzętami, ale zawsze mnie coś powstrzymywało — chęć stworzenia rodziny, była dla niej bardziej kuszącą opcją i wersją, w której widziała swoją przyszłość. — Później stworzyłam sobie dogodne warunki do uci...wyjazdu i poszło — przecież kto chciałby słuchać o uciekającej pannie młodej, litości. Wygodniej było obejść temat.
Słysząc jego głos za plecami cofnęła się o dwa kroki, czyli do momentu, w którym poczuła opór, którym była jego klatka piersiowa. — Sam się przekonaj — odparła po omacku odnajdując jego dłoń i wracając dwa kroki w przód już w towarzystwie Mikaela. W pierwszej chwili faktycznie przeszył ją dreszcz, ale teraz, gdy po raz kolejny delikatny napływ wody obmył jej stopy już nie odnosiła takiego wrażenia. Była zimna, ale mimo wszystko było to dziwnie miłe, ale może to kwestia tego, że opierała się nienachalnie, wręcz delikatnie o jego tors i było jej z tym dobrze. Dalej wpatrywała się przed siebie chłonąc widoki, dalej ujmowała jego dłoń jakby to była ich codzienność.
-
Bycie tą drugą jest pewnie nawet łatwiejsze niż logistyczne ogarnięcie że „ta druga” jest. Mikael nawet nie do końca wiedziałby jakby to miało wyglądać. Do tej pory w sumie nigdy nie miał kochanki na dłużej niż Pola dekadę temu. Tym bardziej że on nie traktował jej jak kochanki wtedy nawet. Jasne, sypiał z nią czasami ale to jednak nie było takie oczywiste jakby się wszystkim dookoła wydawało. Jemu z pewnością nie byłoby łatwo zorganizować spotkania gdzieś między byciem szoferem dla swoich dzieci, pracą i graniem pozorów dookoła znajomych jakim to świetnym małżeństwem są z Ave. Mimo wszystko i bez tajemnych spotkań z kochanką Mikael nie do końca sobie z tym wszystkim radził na tyle żeby mieć energię na cokolwiek jeszcze innego.
-Błękitnej koszuli? Serio? Dalej mam ich pół szafy bo, cytuję „w niej chociaż wyglądasz jakby ci się chciało”- zaśmiał się na dźwięk swoich własnych słów. Tym bardziej że słyszy to od całej damskiej części swojej rodziny za każdym razem jak jest zmuszany na wyjścia na jakieś okazje rodzinne których on najzwyczajniej w świecie nie znosi.
Jej jest zdecydowanie łatwiej robić sobie urozmaicenia w swoim życiu niż jemu. On chętnie by sobie coś zmienił ale jak zacznie zmieniać to grafiki zależne od niego też się posypią Jak pojedzie do innej kawiarni to utknie w korkach i nie wyrobi się do szkoły bo dzieciaki a jak się spóźnij to jedno z nich nie wyrobi się na basen czy cholera wie jakie inne zajęcia dodatkowe. Jasne, są też takie dni jak ten że ogarnął wszystko dokładnie ale nie często się takie zdarzają.
-Ja o wielu rzeczach marzyłem a mimo wszystko nie uciekłem na drugi koniec świata. Czyli musi być coś więcej. Obstawiam wielką miłość niby do grobowej deski. Długi raczej by nie sprawiły że byś wróciła więc zostaje tylko miłość.- dla niego to wygląda jak ucieczka. Nie staż, nie rozwijanie swoich zawodowych umiejętności tylko zwykła ucieczka. I może za bardzo naciskał i może za bardzo się tym zainteresował ale jakoś nie specjalnie się tym przejął.
-Chryste kobieto! Spodziewałem się zimnej ale nie aż tak. Zupełnie jakby królowa Elsa mnie za nogi złapała- powiedział teatralnie przejęty. Woda była zima i jeszcze przed chwilą był tego w pełni świadomy ale chyba nigdy człowiek nie jest w stanie przekonać się na sto procent o czymś póki tego nie spróbuje.
-
— To tylko potwierdza fakt, że w błękitnej wyglądasz dobrze… nawet bardzo — potwierdziła swoje słowa nieco kokieteryjnym uśmiechem i wzruszyła bezradnie ramionami. Zdecydowanie powinien ubierać je częściej, a to, że ma ich sporo w szafie wiele ułatwia.
Oczywiście, że urozmaicenie życia singielce przychodziło o wiele łatwiej niż komuś kto jest w stałym związku, szczególnie jeśli posiada się dzieci. Wiele planów dyktują właśnie one i to pod nie ustala się sporą część własnego grafiku, taka prawda rodzicielska o której Apollonia nie miała okazji się przekonać. Porzuciła faceta przed ołtarzem, nie doczekała się dzieci i jedyne co jej teraz pozostało to urozmaicanie sobie dnia na różne sposoby, byleby nie wpaść w staropanieńską monotonnię, bo chyba tego by nie przetrawiła.
— Ja też nie uciekłam! — a oburzony ton był tylko potwierdzeniem tego, że trafił swoim spostrzeżeniem zbyt celnie, wręcz w dziesiątkę. Pewnie dlatego dłuższą chwilę milczała nie wiedząc jak ubrać w słowa swoją wyprawę na inny kontynent. — Wróciłam z miłości, to prawda — przytaknęła dodając pewnie — do mojej kuzynki, która zachorowała, jak się później okazało - ciężko; niestety zmarła, a ja nie potrafię znów wyjechać od tak… choć chodzi mi to po głowie od jakiegoś czasu — ciężej jednak stwierdzić czy to Afryka ją przywoływała, czy chęć ponownej ucieczki ją wypychała z Seattle. Choć powód wyjazdu wciąż był dla Mikaela jedną wielką niewiadomą, pewnie i tak dowie się tego zaskakująco szybko. Ona nie potrafiła się zamknąć na kogoś i tak naprawdę wystarczyło niewielkie drążenie w temacie, a ona odpuszczała otwarcie mówiąc o wszystkim. Czasami żałowała, że tak łatwo się zwierzała z wszystkiego, bo czasami wykorzystywano to przeciwko niej. Nie podejrzewała jednak Mikaela o coś takiego, ale z drugiej strony zawsze była trochę naiwna...
— Obyśmy się tylko nie rozchorowali — odparła żartobliwie wyobrażając sobie najbliższą przyszłość w towarzystwie zasmarkanych chusteczek i rosołku zamówionego w jakimś cateringu, bo nawet nie miałby jej kto tego ugotować, a co dopiero dostarczyć. Jednak nawet ta ponura wizja nie przeszkodziła jej w celebrowaniu chwili, a kolejna fala obmyła im stopy. — Szkoda, że za chwilę musimy wracać — oznajmiła odwracając się do niego przodem jednocześnie nic nie robiąc sobie z tego, że właśnie wtuliła się lekko w jego tors, szukając schronienia przed chłodem w objęciach żonatego faceta. — Może i jest zimno, ale wciąż całkiem przyjemnie...
-
-Nienawidzę koszul. W większości czuje się jak bym szedł do roboty- przekręcił oczami. Nie to że to coś złego ale w robocie się musi jakoś prezentować. O ile na uniwerku przeszło by pewnie coś w rodzaju sweterka czy czegoś mniej oficjalnego o tyle na spotkaniu z inwestorem czy klientem jego ubiór w stylu podstarzałego typa który myśli że ma dalej naście lat nie przejdzie. I on może robić najlepsze projekty w mieście ale jak nie zrobi dobrego pierwszego wrażenia to szybko dobrych zleceń nie dostanie.
Callaway nigdy nie był specjalnie duszą towarzystwa i zawsze zdecydowanie wolał siedzenie w domu ale to w jakiej chwili znajduje się teraz wcale go nie cieszy jakoś specjalnie. Niby jest fajnie bo ma wszystko poukładane ale psychicznie jest już tym wszystkim zmęczony i sam dobrze wie że potrzebuje chwili luzu i wymknięcia się spod kontroli. Tyle że on nie do końca wie jakby miał to zrobić i jak to w ogóle powinno i miałoby wyglądać. Trochę jak ryba złapana w sieć. Wie że jak będzie parł w swoją stronę to jest jakaś szansa że mu się uda ale logika podpowiada mu że sam nie jest w stanie nic zdziałać.
-Tym bardziej dziwi mnie to że dalej tu jesteś. Jej już nie ma, nic Cię nie trzyma. Nikt nie zarzuci Ci że ją zostawiłaś. A skoro chcesz wyjechać to co stoi na przeszkodzie? Nie masz kredytu na dom, pracy marzeń o której pół świata marzy, nie masz dzieci ani, jak podejrzewam, osoby z którą chcesz się zestarzeć. A nie masz bo inaczej by nas tu nie było- powiedział właściwie na jednym wdechu. Może strasznie analitycznie i logicznie ale on tak to widział. Była młoda i nic specjalnie musiała w jakimś mieście siedzieć do starości. Równie dobrze mogła wybrać przypadkowo na mapie jakieś miasto i z dnia na dzień się tam przeprowadzić A za kilka tygodni wyjechać jeszcze gdzieś indziej.
-Nie wiem jak Ty ale ja nie mam czasu na chorowanie.-wbrew obiegowej opinii on serio nie ma czasu na chorowanie i zupełnie nie przypomina stereotypu chorującego faceta. On dopiero przy konkretnej gorączce zostaje w domu. A o ile jest w stanie doprowadzić się do stanu używalności to leci do roboty. Jasne że unika wtedy jakoś większych spotkań ale i tak dużo załatwia zdalnie i dalej siedzi przy biurku i rysuje albo robi sobie plany zajęć.
-Przyjemniej byłoby tylko jakby woda nie była zimna- zaśmiał się lekko kompletnie udając że nie robi sobie nic z tego jak Pola szuka kontaktu fizycznego. On normalnie nie jest typem który uwielbia dotyk ale jakoś jej ciepło ciała nie specjalnie rusza go na tyle żeby reagował tak jak zazwyczaj czyli lekkim wycofaniem.
-
— Swetry też są niczego sobie — przyznała jednocześnie bijąc do jego dzisiejszego ubrania. — Koszule wyglądają ładnie, ale jestem zwolenniczką noszenia tego w czym nam wygodnie, a nie jedynie do twarzy — przyznała, a skoro nie czuł się w nich najlepiej może powinien trochę swoją szafę reaktywować, jeśli faktycznie skrywała w sobie niejedną koszulę.
Pola lubiła otaczać się ludźmi, choć nie szukała towarzystwa gdzie popadnie. Miała swoje grono przyjaciół, rodzinę i tak naprawdę czas wyjazdu tylko uświadomił ją w tym, że potrzebuje ich bliskości. Owszem, będąc teraz w Seattle wahała się czy to jej miejsce na stałe, ale nie zmieniało to faktu, że tęskniła za swoimi bliskimi i ich towarzystwem. Podczas czterech lat spędzonych poza dobrze znanym jej miejscem nauczyła się odrobiny samotności, spędzania czasu w pojedynkę i nawet polubiła wieczory sama ze sobą przy książce, serialu - czymkolwiek, byleby nie wychodzić z mieszkania. Nie była jednak samotniczką, ani przesadną duszą towarzystwa; znajdowała się gdzieś pośrodku i teraz poszukiwała własnej równowagi.
— Niewyjaśnione sprawy stoją mi na przeszkodzie — Hudson wcale nie trzeba było zbyt długo ciągnąć za język, a odpowiedzi na usta cisnęły się same. Z jednej strony chciała ukryć swoją żenującą decyzję sprzed lat, a z drugiej to ona sprawiła, że znalazła się w takim momencie swojego życia i bezsensowne było ukrywanie tego. — Pięć lat temu wyjechałam bez słowa i bardzo tym kogoś zraniłam — siebie przy okazji też. — Z jednej strony jest już za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia, z drugiej lepsze takie niż żadne — dodała cicho nie wiedząc po co właściwie wciąż gada na ten temat. Tkwiła już od roku w mieście i jeszcze nie zebrała się na odwagę, by porozmawiać z niedoszłym mężem, ale to nie oznaczało, że nie ma zamiaru tego zrobić. — Nie mam męża, a tym bardziej dzieci ale mam pracę którą kocham i ludzi na których mi zależy… niby nic nie stoi na przeszkodzie, a jednak jest ciężko rzucić to wszystko — przed laty zrobiła to pod wpływem stresu i jednej spontanicznej decyzji. Kierowała nią chęć ucieczki, a teraz podchodziła do wszystkiego zupełnie inaczej.
— Nikt nie ma czasu na chorowanie, ale to dopada nas bez dyskusji zazwyczaj i jak już ci się przytrafi to nie będziesz miał na to wpływu — lepiej zadbać o swoją odpornośc za wczasu. Pola łykała witaminki i dbała o siebie, ale kiedy przychodził sezon jesienno zimowy zawsze przyplątał się jej jakiś nieszczęsny katar lub ból gardła. Nic co powodowało, że była nagle umierająca, ale i tak znacznie wpływało na codzienne samopoczucie.
— Nie marudź — odparła żartobliwie i jeszcze chwilę pozwoliła sobie na takie drobne zbliżenie, zupełnie nieszkodliwe, ale przyjemne. Dopiero po jakimś czasie odsunęła się lekko i owinęła ciaśniej własnym swetrem. — Powinniśmy już wracać, robi się późno — i nie czekając na jego odpowiedź pokierowała się do samochodu, bo oboje wiedzieli, że już muszą wracać, nawet jeśli ona wcale tego nie chciała. Próbowała nie dopuszczać do siebie tego dziwnego przeświadczenia, a odgonić te myśli pomagały jej piosenki dobiegające z radia, które co jakiś czas podśpiewywała mu w samochodzie obierając sobie za cel rozśmieszenie Pana Poważnego. Chyba nawet jej to wyszło, może były to krótkie momenty, ale warte zapamiętania. Lekka głupawka opuściła ją jednak, gdy zbliżali się pod adres, który mu podała. W końcu się zatrzymali. — Dziękuję za podwózkę — odparła nie spuszczając z niego spojrzenia. Czuła w głębi siebie, że wcale nie chciała kończyć tego spotkania, ale byli tutaj - w Seattle i każde z nich musiało wrócić do swojej rzeczywistości. Odpięła pasy, złapała za swoją torbę, która była na tyle niewielka, że przez całą drogę spoczywała w jej nogach. Chciała się jakoś pożegnać, pewnie dlatego drgnęła bardziej w jego stronę, a nie w kierunku wyjścia. Szybko jednak zrozumiała, że nie powinna tutaj realizować tej spontanicznej myśli, więc uśmiechnęła się jedynie ciepło. — Gdybyś czegoś potrze… jakbyś chciał porozma… w każdym razie wiesz gdzie mnie znaleźć — dodała nieco zmieszana swoją końcową nieporadnością. Wyszła z samochodu, pomachała mu i czmychnęła w stronę wejścia do budynku, po chwili znikając za jego drzwiami.
- [ k o n i e c ]