- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
sekretarka
w kancelarii
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
sekretarka
w kancelarii
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
sekretarka
w kancelarii
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Prawda była bowiem taka, że zwyczajnie nie miała nawet siły się ruszyć - a po tym, jak objął ją rękami, nie miała również ochoty się ruszyć. Mimo iż w pewnym momencie zaczęły jej lekko drętwieć nogi, to obawiała się, że jakikolwiek ruch z jej strony mężczyzna odczyta jako sygnał do tego, by się odsunąć; by wstać z łóżka, a ona... tak okropnie nie chciała tego przerywać. Nie chciała, by wypuszczał ją ze swoich objęć. W końcu jednak musiała zmienić nieco pozycję, co zgodnie z jej obawami sprawiło, że męskie dłonie ześlizgnęły się z jej zroszonych potem pleców, gdy podniosła się nieco na rękach, sprawiając, iż ich spojrzenia ponownie się spotkały, a Connor tym razem sięgnął do jej twarzy, z której odgarnął przylepiony do jej policzka kosmyk włosów. Indy tymczasem rozprostowała nóżki, tylko po to jednak, by móc wygodniej się ułożyć i wręcz rozpłaszczyć na brunecie, całą powierzchnią swojego ciała stykając się z jego ciepłą skórą. I wciąż mając go zbyt mało. - Byłeś cudowny - odrzekła, bo nawet jeśli w istocie był wobec niej ostry, to poniekąd ona sama go do tego sprowokowała. I takiego go uwielbiała - chociaż kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nigdy, ani przez moment nie zastanawiała się, czy potrafił inaczej. Czy też po prostu obchodził się z nią w ten sposób, by uniknąć ewentualnych czułości, jakie mogłyby zostać przez nią mylnie odebrane jako oznaka uczuć, których on przecież nie miał. Nie względem niej. Nie zastanawiając się jednak nad tym teraz, musnęła wargami jego skórę w okolicy obojczyka, w którego zagłębienie wcisnęła na moment nos, upajając się jego zapachem - mimo iż wiedziała, że tego również nie powinna robić. Nie powinna się od niego uzależniać. W końcu ułożyła więc swoją głowę bokiem, opartą płasko policzkiem na jego klatce piersiowej, i rozłożyła ręce na materacu. - Potrzebowałam tego, żeby... nie myśleć... - nie dokończyła, bo owo niemyślenie wiązało się również z - przynajmniej tymczasowym - niemówieniem o tym, co miało miejsce wcześniej tego samego dnia, a czego Halsworth nawet nie musiała nazywać po imieniu, bo oboje doskonale wiedzieli, co takiego usiłowała wyprzeć ze swojej pamięci i świadomości. I choć mogło to trącić z jej strony zwykłym egoizmem, to nie miała w zamiarze zabrzmieć jak zła kobieta, która wykorzystała Connora, aby odciągnąć swoje myśli od nieprzyjemnych doświadczeń. Ale jednocześnie - w jakimś stopniu chyba chciała, aby tak to właśnie zabrzmiało; aby przekazać mężczyźnie, iż rozumiała, że to, co między nimi przed momentem zaszło, było wyłącznie fizycznym aktem i że ona sama nie posiadała w związku z tym żadnych dalszych oczekiwań - niezależnie od tego, czy było to prawdą, czy też nie - bo wiedziała już, że nie może ich mieć. Wcześniej zaś - wiedziała tylko, że nie powinna, i nie posłuchała rozsądku, mimo wszystko łudząc się, że mogła liczyć na więcej niż dostawały ze strony Brewstera inne kobiety. Że mogła liczyć nawet na więcej niż ta bliskość, jaką jej teraz oferował - ale to było z jej strony zwykłą naiwnością i być może dlatego podświadomie Indy tak bardzo nie chciała, aby musiało się to skończyć. Bo jeszcze do niedawna nie sądziła, że kiedykolwiek będzie im znów dane znaleźć się tak blisko i teraz, kiedy istotnie Connor był blisko - tak bardzo, że mogła bez przeszkód wsłuchiwać się w bicie jego serca - pragnęła wykorzystać ten moment do cna. Nie zostawiając nic na później, które, znając go, może zwyczajnie nie nadejść. - Możemy tak jeszcze trochę poleżeć?
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
sekretarka
w kancelarii
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
sekretarka
w kancelarii
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
sekretarka
w kancelarii
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Podał jej jednak w końcu swoją dłoń i pomógł wstać z kolan, bo nie chciał kontynuować tego wszystkiego w tej konfiguracji, chociaż bez wątpienia ten widok wpisał się w jego pamięć chyba na zawsze. Jej uroczy uśmiech, przepełniony lekkim zakłopotaniem, znowu całkowicie go rozwalił, bo chyba jeszcze żadna kobieta tak się przy nim nie zachowywała, nie po tak intymnych przeżyciach i to było dla niego czymś nowym. I za to tak ją uwielbiał, tego jednego już był pewien. – Było cudownie. Ty jesteś cudowna… nigdy w to nie wątp – powiedział w końcu głosem przepełnionym pewnością, gdy przeczesał palcami jej mokre włosy i zgarnął je lekko na jej plecy. Zaśmiał się jednak, słysząc jej słowa i pokiwał głową, sunąc powoli opuszkami palców wzdłuż jej ramion. – Zdecydowanie powinniśmy to praktykować częściej – mruknął przekornie niemal wprost w jej rozchylone lekko usta, z niemą aprobatą i zachęta sugerując, iż naprawdę o tym myślał – i że istotnie tego chciał, wbrew wszelkiemu rozumowi, który krzyczał, że to nie było właściwe – Ale z drugiej strony, przynajmniej mam pewność, że przez cały dzień będziesz o mnie myślała – dodał z lekka żartobliwie, zsuwając dłoń gdzieś w okolice jej biodra, a potem pragnąc znowu zakotwiczyć nią na jej jędrnym pośladku, ale wówczas jedynie poczuł jak jej delikatne dłonie badają niewinnie jego tors, by zaraz potem cała jej osoba odrobinę mu się wymknęła. Co przyjął z lekkim niezadowoleniem, ale pozwolił jej się powoli obrócić do siebie tyłem, mimowolnie – ale jakże chętnie, zerkając na jej seksowny tyłeczek, który ewidentnie był jedną z jego słabości. Patrzył na nią niczym zahipnotyzowany, gdy stanęła pod strumieniem wody i nie myśląc wiele, w końcu przylgnął ciałem do jej pleców, obejmując ją lekko w pasie. Uśmiechnął się, gdy wsparła głowę o jego ramie i przesunął nosem po jej szyi, napawając się jej cudownym zapachem. I sam chciałby zatrzymać w tej chwili czas, ale wówczas ciemnowłosa sięgnęła do pokrętła z wodą i nim zdążył jakkolwiek zareagować, trysnęła na nich znacznie chłodniejsza woda, przez co istotnie jego ciało pokryła nieco gęsia skórka. Zaśmiał się cicho w odpowiedzi na jej działania, jeszcze bardziej urzeczony jej własnym, równie słodkim chichotem, którego chyba bardzo dawno nie słyszał. – Kiedy stoisz tuż obok mnie kompletnie naga, nawet zimny prysznic mi nie pomoże – mruknął cicho tuż przy jej uchu, którego płatek lekko przygryzł na zwieńczenie i potwierdzenie swoich słów, jednocześnie jednak z lekkim rozbawieniem obejmując ją nieco bardziej ramionami, gdy skuliła się pod wpływem zimnej wody. Musnął kilkakrotnie ustami odsłoniętą skórę jej szyi, czego zdecydowanie nie mógł sobie odmówić, a potem na moment wsparł głowę o tą jej, pozwalając, by ich ciała nadal obmywała ta chłodna woda, gdy trwali tak w swoich objęciach. – Nie mam ochoty stąd wychodzić, ale chyba powinniśmy się w końcu porządnie umyć, sprawdzę czy mam ten żel pod prysznic – oznajmił, niechętnie wypuszczając ją ze swoich objęć – Zaraz wracam – dodał jeszcze, odsuwając drzwi kabiny i niczym nieskrępowany – ani nagością ani tym, iż kapała z niego woda i najpewniej zamoczył właśnie całą podłogę na drodze, którą przemierzył – podszedł do swojej torby i kompletnie w tej chwili ignorując telefon, który pewnie powinien sprawdzić, po prostu wziął żel, który tam miał i czym prędzej wrócił do łazienki. Zamknął za sobą drzwi i uśmiechnął się, napotykając znowu jej spojrzenie, gdy stanęła do niego przodem. Wycisnął nieco żelu na dłoń i tym razem bez seksualnych podtekstów, wmasował go w jej ramiona, chętnie przesunął w dół po jej plecach aż do samych pośladków, a potem ruchem głowy nakazał by się odwróciła – gdy to uczyniła, przylgnął do niej ciałem i chętnie przesunął dłońmi po jej krągłych piersiach aż na brzuch i znacznie niżej, dbając o to, by teraz każdy fragment jej ciała był czysty. Potem pozwolił jej się odwdzięczyć tym samym, a gdy w końcu zakręcił wodę, przeczesał palcami swoje mokry włosy i pozwolił jej pierwszej opuścić kabinę. Sięgnął po ręcznik i sprezentował go Indianie, narzucając go na jej ramiona, bo lekko drżała. Nie pozwolił jej go jednak od razu złapać, bo gdy już go nią objął, przyciągnął ją lekko do siebie i uśmiechnął się szelmowsko. – Teraz będziesz pachniała mną – zauważył zaczepnie, wpatrując się w jej oczy i nie mogąc się powstrzymać, złożył na jej ustach krótki, ale soczysty pocałunek, niechętnie się potem od niej odrywając. Ale w końcu oddał ręcznik w jej ręce, a sam sięgnął po drugi i przetarł nim najpierw włosy, a potem resztę ciała i na koniec owinął go wokół bioder. Po chwili zniknął na moment w pokoju, gdzie narzucił na siebie bokserki, a do łazienki wrócił ze swoją koszulką w dłoni. Gdy Indiana stała przed lustrem, zaszedł ją od tył i przylgnął znowu do jej pleców, wystawiając przed nią dłoń z koszulką. – Chyba, że wolisz spać nago, nie miałbym nic przeciwko – zaśmiał się cicho, spoglądając na ich odbicie w lustrze i pozwolił sobie musnąć wargami jej lekko zaróżowiony policzek, po czym jednak oderwał się od jej ciała i dał jej chwilę na to, by się ogarnęła. Zostawił ją więc w łazience, a sam wrócił do pokoju i tym razem zerknął na telefon, układając się wygodnie na łóżku, które zostało w sporym nieładzie po ich wcześniejszych uniesieniach. Poprawił więc nieco pościel, a potem odpisał na kilka wiadomości, zerkając w bok dopiero wtedy, gdy ciemnowłosa wreszcie wyszła z łazienki. I był kompletnie przytłoczony tymi wszystkim doznaniami, których dziś z nią doświadczył – mimo, że wiedział, iż powinien znowu uciekać, to wcale tego nie chciał, bo było mu dobrze tak jak było. Odłożył więc telefon na szafkę obok łóżka i gdy Indy podeszła bliżej, odchylił ramię, zachęcająco na nią spoglądając, aby nie tylko położyła się obok, ale aby się do niego przytuliła. Domyślał się, że potrzebowała tego zapewnienia, bo jej niepewne spojrzenie świadczyło o kolejnej fali zakłopotania, a on naprawdę nie chciał, by tak się przy nim czuła. Chociaż chwilami sam nie wiedział czego tak naprawdę chciał, ale teraz… chciał tylko jej.
sekretarka
w kancelarii
belltown
Gdy się obudziła, zza niezbyt skutecznie zaciemniającej zasłonki w oknie docierały już ciepłe promienie słońca. Kilka sekund zajęło jej złapanie ostrości i rozpoznanie taniego, motelowego pokoju, ale gdy już dotarło do niej, gdzie jest i czemu tu jest - nie pozostawało jej nic innego, jak tylko spróbować rozpocząć ten nowy dzień bardziej optymistyczną nutą, niż poprzedni - i postarać się skupić na pozytywach w tej, skądinąd beznadziejnej, sytuacji. Z szerokim ziewnięciem na ustach, Indy obróciła się na plecy i przeciągnęła, nie kwapiąc się jednak, by sięgnąć po telefon i sprawdzić godzinę. Zamiast tego powróciła na bok, jeszcze szczelniej przylepiając się do Connora, gdy on również się przebudził, i wyciągnęła nieco szyję, by móc dosięgnąć i musnąć wargami jego policzek. - Dzień dobry - zamruczała mu do ucha, po czym, nie dając zbyt wiele czasu na wybudzenie - bo bała się, że po wczorajszym, Connor znowu spróbuje uciec, i wolała uprzedzić jego krok - przerzuciła swoją nóżkę przez jego ciało i podniosła się, by wgramolić się na Brewstera i usiąść na nim okrakiem, moszcząc się na jego biodrach. Odrzuciła swoje długie włosy za ramiona i posłała mu nieco zaspany, a przy tym dziwnie figlarny, uśmiech, wspierając się dłońmi na jego brzuchu. - Wstawaj - naparła mocniej na jego ciało i odbiła się od niego lekko, nieomal na nim podskakując - bardziej jednak jak zniecierpliwione dziecko, aniżeli tak, jak miało to miejsce ubiegłej nocy, chociaż... zapewne budząc przy tym podobne skojarzenia. - Musimy jechać na zakupy. I zjeść jakieś śniadanie - ciągnęła, czując już znajome burczenie w żołądku, będące właściwie miłą odmianą, bo jeszcze kilka godzin temu nie sądziła, aby była w stanie wziąć do ust i przełknąć cokolwiek innego niż... wiadomo. - I... gdzie jeszcze mnie dzisiaj zabierzesz? Która godzina? - zerknęła na leżący koło niego na szafce telefon, wyrzucając ręce w górę i przeciągając się leniwie; nagle jakby jednak podekscytowana wizją tej ich wspólnej wycieczki, która jeszcze wczoraj kompletnie jej nie przekonywała. I trochę - była podekscytowana. Chciała być. Chciała umieć się tym cieszyć, zamiast martwić i zastanawiać się, czy Connor nadal chciał ją ze sobą zabrać, czy też przez noc zmienił zdanie. Czuła jednak, jakby to, im dalej znajdą się od Seattle, miało pozwolić jej skuteczniej zdystansować się i odciąć od wczorajszych wydarzeń. Może tego właśnie potrzebowała, aby wyłączyć niepotrzebne myśli. I chociaż nadal nie wiedziała, czemu w ogóle musieli z Connorem wyjechać, to póki co wolała chyba pozostać w tym otulającym ją kokonie błogiej niewiedzy. Na pytania - i odpowiedzi, lub ich brak, przyjdzie czas później. Albo nie.
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
Wcale więc nie chciał, by nadszedł znowu dzień – bo wiedział co się z tym wiązało, ten nieuchronny powrót do rzeczywistości. Nie tylko tej pomiędzy nimi, ale również tej związanej z całą sytuacją, przez którą znaleźli się w motelowym pokoju. Wiedział, że spadły mu na głowę drobne problemy i że musiał się z nich jakoś wygrzebać, by zapewnić jej bezpieczeństwo, dlatego musiał znowu się skupić. Skupić na tych ważnych sprawach, nie zaś na Indianie, chociaż zdecydowanie to ona grała pierwsze skrzypce w jego myślach. Wbrew wszelkim pozorom – spał jak zabity, chyba pierwszy raz tak dobrze od dawna, co aż wydało mu się dziwne, gdy się przebudził, wyczuwając jakiś ruch tuż obok siebie. Zamrugał oczami i otworzył je niechętnie, zrażony światłem wpadającym przez okno i dopiero zerkając na ciemnowłosą, którą nadal obejmował, a która znowu się w niego szczelnie wtuliła, zorientował się w tym z kim i gdzie się znajdował. Leniwy uśmieszek wpełzł na jego usta na samo wspomnienie poprzedniego wieczora, kiedy to ciepła wargi dziewczyny musnęły jego skórę na policzku. – Nawet bardzo dobry – mruknął zaspanym głosem z lekką chrypką, całkiem zadowolony z takiego obrotu spraw, bynajmniej nie wskazując na to, że jej obecność mu przeszkadzała i że zamierzała gdziekolwiek uciekać. Bo nie zamierzał. Zdziwił się jednak nagłym ruchem z jej strony, gdy ni stąd ni zowąd przerzuciła przez niego nóżkę i nim się w ogóle zorientował – usiadła na nim. Kąciki jego ust drgnęły w równie figlarnym uśmieszku – raz z powodu tego, że lubił, gdy była w dobrym humorze i istotnie udzielał się on i jemu, a dwa, że znajdowała się właśnie znowu w takiej pozycji, która zdecydowanie przywoływała miłe wspomnienia. Sięgnął więc dłońmi do jej nagich ud i przesunął po nimi dłońmi, wsuwając je nieznacznie pod materiał swojej koszulki,, którą miała na sobie, gdzieś nieopodal jej seksownego tyłeczka. – Całkiem miła ta pobudka, ale skąd masz tyle energii z rana? I chyba spodobała Ci się ta pozycja, co? – rzucił żartobliwie i dość wymownie, klepiąc lekko dłonią jej jędrne udo, świdrując wzrokiem całą jej sylwetkę, od dołu aż do góry, ponownie wracając wzrokiem do jej promiennej buźki – Muszę przyznać, że moja koszulka leży na Tobie znacznie lepiej niż na mnie – skwitował z wyraźnym uśmiechem, muskając opuszkami palców jej skórę, która przyciągała go niczym magnes i teraz zwyczajnie nie mógł tych rąk od niej oderwać. Miał ochotę zaśmiać się pod wpływem jej nagłej, ewidentnej ekscytacji – która jakby go zaskoczyła, ale i chyba cieszyła. Nie chciał, by ten przymusowy wyjazd spędziła w strachu i złości, zdecydowanie wolał taką jej wersję. – Tak się składa, że też trochę zgłodniałem – odparł krótko, zbywając chwilowo jej pytania, po czym gdy przeciągnęła się seksownie, złapał ją w pasie i zwinnie zrzucił z siebie na materac, pochylając się zaraz tuż nad nią – A nawet bardzo – mruknął, trącając jej nos swoim, po czym chętnie wpił się w jej słodkie usta, łapczywie i soczyście całując, z każdą chwilą bardziej zachłannie jej smakując. I mógłby przysiąc, że chciałby teraz zatrzymać czas, ale w końcu niechętnie oderwał się od niej i odetchnął głęboko, spoglądając w jej oczy. Nim się wycofał, musnął raz jeszcze jej kuszące wargi, po czym odchylił się lekko i sięgnął po swój leżący na szafce telefon, którego ekran się podświetlił. - Dochodzi 9, więc tak to najwyższa pora żeby się zbierać – stwierdził trochę niechętnie, odkładając urządzenie i wracając spojrzeniem do oczu ciemnowłosej, wspierając się łokciem na łóżku obok niej. Odgarnął wolną ręką kilka ciemnych pasemek jej włosów, wpatrując się w nią. – Póki co ubierz na siebie coś mojego albo coś z wczorajszych rzeczy, jeśli się nadają. Odjedziemy stąd, po drodze kupimy sobie jakieś jedzenie i pojedziemy dalej… a gdzie, to może pozostanie niespodzianką. Niemniej czeka nas spory kawałek drogi, wczoraj jechaliśmy prawie 8 godzin, dziś czeka nas tyle samo. Jesteś na to gotowa? – uniósł brew z lekkim rozbawieniem, klepiąc lekko dłonią jej nóżkę. I już miał się właściwie podnieść, ale jeszcze wcześniej nie mogąc się powstrzymać, pochylił się i kolejny raz ją pocałował – krótko, ale całkiem czule, delektując się nią niczym najlepszą potrawą świata. W końcu jednak uśmiechnął się i usiadł, sam lekko się przeciągnął i wstał, po czym przygotował jakieś ubranie dla siebie i ewentualnie coś także dla niej. Po skorzystaniu z łazienki i odświeżeniu się, ubrał się i sprawdził oba telefony, odpisując na kilka wiadomości, by dopiąć szczegóły ważnych spotkań, które czekały na niego na miejscu. Spakował resztę rzeczy do torby i zsunął na nos okulary przeciwsłoneczne, spoglądając na Indianę, gdy podeszła do niego. – Gotowa? – podał jej dłoń, a gdy chętnie po nią sięgnęła, złączył ich palce razem i wspólnie opuścili motelowy pokój, pozostawiając w nim całkiem przyjemne wspomnienia. Po tym jak wsiedli do samochodu, odjechał sprawnie z parkingu i ruszył w dobrze znanym sobie kierunku, po drodze jednak wyszukując przydrożnej knajpki, w której mogli kupić coś dobrego na wynos. Dobrego i niezdrowego, ale to nie było ważne – kupili więc całkiem sporo różnych pyszności i coś do picia, po czym nie tracąc czasu, przegryzał co nieco cały czas kierując, jednocześnie z uśmiechem zerkając na ciemnowłosą. – Widzę, że dopisuje Ci apetyt, to dobrze – uśmiechnął się ciepło, wrzucając do ust kolejną frytkę – Wiem, że okoliczności były całkiem okropne, ale ostatecznie… możemy to potraktować jako fajną wycieczkę. Załatwiłem opiekę dla psa, nasze sprawy w Seattle chyba też mogą poczekać, więc… teraz możemy się skupić tylko na sobie. A jednocześnie muszę załatwić kilka spraw już na miejscu, więc będę musiał wyjść na przynajmniej dwa spotkania. Wynajmiemy jakiś hotel, a potem… będę już cały Twój – zerknął na nią wymownie, pozwalając by kącik jego ust drgnął ku górze – Myślę, że za dzień czy dwa będziemy mogli wrócić do domu, jeden z tych dni to także będzie droga, która zajmie nam trochę czasu - dodał, wyjaśniając po krótce plan na najbliższy czas, ale przy tym nie zdradzając zbyt wiele szczegółów. Pozwolił więc sobie póki co zjeść w spokoju i naprawdę całkiem ze smakiem delektując się tym niezdrowym jedzeniem, po czym dopił swoją cole i czuł się całkiem... dobrze. Nie tylko z uwagi na to, że był wyspany i najedzony, ale również dlatego, że obok siedziała Indiana, w równie dobrym humorze co i on, na której udzie ułożył swoją dłoń, gdy kończyła swój posiłek. - Przepraszam za to wszystko, to naprawdę nie powinno było się stać. Nie miałem pojęcia, że o Tobie wiedzą, a ja... czasami robię rzeczy, które nie są do końca legalne. Czasem interesy nie idą, czasem dochodzi do spięć, więc... niekontrolowanie odbiło się to na Tobie. Wiem, że pewnie z uwagi na to jeszcze bardziej masz mnie dość, ale jednocześnie cieszę się, że potrafisz znaleźć w tym wszystkim jakieś pozytywy.