WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/8e/d6/a9 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 3 — {outfit}
Iluzja, w której tkwił od dłuższego czasu pozwalała mu nie myśleć o powrocie w swoje stare strony. Nie po to zaczął w Seattle wszystko od początku by teraz wracać z podkulonym ogonem do swojego dawnego życia - nie było łatwo tak diametralnie się od niego odciąć na tyle ile chciał. Zobowiązania wciąż pozostawały żywym wspomnieniem od domu którego tak uciekał, o którym chciał usilnie zapomnieć. Pozornie nie było już dla niego tam miejsca, choć dalej tam przynależał. Musiał pogodzić się z myślą, że nie tak do końca uda mu się zerwać z przeszłością chyba, że zniknie na dobre - zmieni dosłownie wszystko i poczeka aż czas zrobi resztę, ale intuicja podpowiadała mu, że prawdopodobnie nigdy to nie wypali, chyba, że będzie martwy.
Dotychczasowe, nieco pirackie życie miało się wreszcie wyprostować na miarę legalnego obywatela; choć trudno było ignorować mu dawne przyzwyczajenia i znajomości, musiał przyznać, że wcale nie było aż tak najgorzej jak jeszcze myślał gdy opuszczał swoje małe miasteczko pod Seattle - ciepłe miejsce w Dragon przygarnął co prawda zupełnie przypadkiem, ale jakże ochoczo. Jak mógł narzekać na pracę, którą lubił? Przecież nie tkwił na beznadziejnym zmywaku, gdzie oprócz góry naczyń płacili ci okropną niską pensję, albo w jeszcze jakimś mniej nielegalnym miejscu. Był to dla niego naprawdę spory krok, aby przestawić wszystkie znane mu schematy do tej pory. Robił wszystko by zapomnieć o tym co wtedy się stało, o tym, że ona tak naprawdę niepotrzebnie zginęła i...nie, stop. Nie mógł ponownie skupiać swoich myśl na niej gdy stał za barem. Był w końcu w robocie, jeszcze ktoś niepotrzebnie zacznie wtykać się w nie swoje sprawy gdy przyjrzy się jego wiecznie skrzywionej minie. Lepiej nie prowokować, nie kusić niepotrzebnie kłopotów, od których wolał się teraz trzymać z daleka.
Pochylał się właśnie nad ladą i podnosił spod niej kilka szklanek, z których zamierzał właśnie przygotować kolejne zamówienie, o które ktoś przed chwilą poprosił. W Dragons o tej porze nie znajdowało się zbyt wiele klientów, właściwie znajdowały się nieliczne osoby i parę innych pracowników. Wieczorem dopiero miała rozkręcić się kolejna impreza, a był to moment gdzie mógł spokojnie leniuchować
- Virginia...kopę lat - odezwał się gdy udało mu się wyrwać z początkowego odrętwienia w jaki się władował kiedy zorientował się komu właściwie miał przygotować tego drinka. Ścisnął mocniej palce na szklance by przypadkiem nie jej nie rozbić z wrażenia, bo fakt, totalnie go zaskoczyła swoim przyjściem -Skąd ty się tu wzięłaś? - wyrwało mu się odruchowo, chociaż nie było dla niego przecież wcale zaskoczeniem, że akurat w takim miejscu się spotykają. Nie był wstanie przypomnieć sobie w chwili obecnej kiedy ostatnim razem się widzieli, ale...musiało być to cholernie dawno. I pewnie był tylko na chwilę by znów ją zostawić samą w tym mieście, ale tym razem...miało coś się zmienić. -Dobrze cię widzieć - dodał po chwili, posyłając blondynce szczery uśmiech, wychodząc z za lady, która ich do tej pory dzieliła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#19

Outfit

Czerwono, ciemno, beztrosko. To były te elementy, które skłoniły ją dziś do odwiedzenia akurat tego przybytku. Ta nieco niepokojąca, nieco nawet erotyczna atmosfera, była wszystkim, czego potrzebowała, żeby dalej nie myśleć. I nawet pomylenie drzwi - własnych, z drzwiami sąsiada, wcale jej niczego nie nauczyło, bo Virgo uczyć się nie zamierzała.
Zamiast tego coraz częściej dochodziła do wniosku, że trawka to za mało, żeby ogarnąć cały burdel tego świata umysłem. Od twardych narkotyków trzymała się raczej z daleka, za największe szaleństwo mając molly, ale coraz bardziej ją kusiło, żeby sprawdzić. Jak się będzie czuła.
Jak bardzo zapomni o widoku martwego ciała przygniecionego trumną, takiego innego od całej reszty martwych ciał, które widywała niemal codziennie. Czy przestanie sobie wyobrażać zapach, który musiał towarzyszyć temu, jak Blake go palił. Wyobrażać, bo go nie poczuła.
Mieli w końcu własne krematorium do dyspozycji.
Zbrodnia doskonała, ha, ha.
Mimo to, nie chciała o tym myśleć, więc po prostu dalej rzucała się w wir imprez, randki. I chyba nie chciała myśleć o Sao. O tym jak ona mogła się teraz czuć.
A propo randek - to właśnie na jedną z nich się tutaj stawiła, Typowy tinderowy booty call, który jednak tym razem skończył się fiaskiem, kiedy tylko Virgo zobaczyła drugą stronę zainteresowaną, tak różniącą się od przedstawionych na aplikacji zdjęć.
Mimo to została w barze. Zajęła miejsce prawdziwego imprezowicza - tuż przy barze, żeby było najbliżej alkoholu jak się da i zamyślona rzuciła "polej mi najmocniejsze, co masz" - nawet nie zaszczycając barmana spojrzeniem.
Póki nie wypowiedział jej imienia.
Wtedy momentalnie spojrzała mu prosto w oczy, rozpoznając, z trudem, ale jednak, także głos. Jej brwi uniosły się równocześnie z kącikami ust.
- Caesar. - zmrużyła oczy - Co to za pytanie? To ty jesteś tutaj pieprzonym podróżnikiem, ja w Seattle siedzę cały czas - zauważyła.
Usiadła na krześle, trzymając torebkę na kolanach i wspierając się łokciem o barową ladę, kiedy uśmiechała się zawadiacko.
- Tak bardzo, że zasługuję na zniżkę?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zakotwiczenie się w Dragons było jak na razie jedynym osiągnięciem jaki mu się udało do tej zrobić. Cała reszta stała dalej w miejscu - nie miał bladego pojęcia co dalej i to go w gruncie rzeczy powoli zaczynało martwić. Z pozoru tym czym się teraz otaczał było po prostu normalne, niemalże nudne i bywały wręcz chwile, gdzie tęsknił za pokręconymi akcjami w rodzinnym miasteczku. A tu, choć znane to jednak nadal obce, jak nie jego. Ale przecież o to chodziło - miał zapomnieć o przeszłości, o tym, że rodzinne strony zbyt mocno przypominały mu jego ukochaną. Na samą myśl o jakichkolwiek randkach zdecydowanie go mdliło, zwyczajnie pragnąć randek z kimś, kogo już po prostu nie było na tym świecie. Praca w Dragons przynosiła mu niebywałą ulgę, bo zwyczajnie mógł odwrócić uwagę od swoich myśli, ale wiedział jedno - musiał zwyczajnie wziąć się w garść.
Choć kumpel założył mu dla jaj tindera, on sam praktycznie nie miał sił z niego korzystać. Jego konto było wręcz ubogie, nieużywane mimo, że dość sporo osób mu w nie klikało. Nie obchodziło go jednak nic, kiedy beznamiętnym wzrokiem wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Nie był wstanie odpowiedzieć na żadną wiadomość, czując jakąś wewnętrzną blokadę.
Nie chodziło o samą apkę, zwyczajnie o coś innego, ale wolał sobie wmawiać, że tak właśnie było. - Już się nigdzie nie wybieram - odparł po krótszej chwili milczenia kiedy otrząsnął się po jej ataku. Fakt, niestety miała rację i z tym nawet nie mógł w tej chwili podważyć. -Wszystko się pozmieniało i...nie mam po co wracać do domu - dodał po chwili z wyraźną kwaśną miną i tylko machnął ręką na ostatnią jej propozycję -Wybaczysz mi, jak ci postawię na koszt Dragons? - uniósł brew, ciekawy czy skusi się na taką opcję, ale za długo ją znał by nie mieć tej pewności, że Virginia się na nią skusić.
<div class="mood"> <div class="mood1"> <img src="https://i.imgur.com/fOdUCBO.gif" class="mood2"> <div class="mood3">Caesar Flanagan</div> <div class="mood4">How can we let this happen and just keep our eyes closed 'till the end - There's the feeling once again.
</div> </div> </div> <link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com"> <link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"> <style>.mood1 { margin: 0 auto; width:220px; height:auto; } .mood2 { width:220px; height:100px; object-fit:cover; border-radius:5px; filter:grayscale(10%); border:1px solid rgba(255,255,255, 0.4); } .mood3 { font-family: 'Dr Sugiyama', cursive; color:#45797C; font-size:11px; letter-spacing:1px; margin-top:2px; text-align:center; } .mood4 { color:#222; font-family:arial; font-size:9px; font-style:italic; margin-top:2px; text-align:justify; line-height:1.5; width:210px; margin-left:5px; }</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sięgnęła po serwetkę w zasięgu swojej ręki i zaczęła ją miętosić w palcach, zerkając cały czas na Caesara spod przymrużonych powiek, jakby rzeczywiście w ogóle wahała się czy powinna przyjmować od niego jakiekolwiek propozycje.
- Stary. No nie wiem. - dodała wzruszając lekko ramionami - Ja tam się wcale nie gniewam. Ale skoro tak nalegasz... - kąciki jej ust znowu drgnęły ku górze.
I chyba trochę sobą za to gardziła, bo jak tak mogła normalnie droczyć się i uśmiechać, kiedy gdzieś tam, niedawno, brała udział w ukrywaniu ciała?
Idiotyczne. Takie rzeczy to przecież tylko w filmach. Ewentualnie w życiu bardziej takich jak Caesar, ona to może trochę za dużo imprezowała, trochę za dużo paliła trawki, jakoś super moralna też nie była, ale...
No, jak teraz tak myślała, to w sumie ukrywanie ciała to było coś, co rzeczywiście mogło jej się przytrafić, powinna to przewidzieć.
- Ale skoro tak nalegasz, to zadbaj tylko o to, żeby było naprrrrawdę mocne - rzuciła przeciągając odpowiednio wyraz, żeby dać znać znajomemu jak mocne to miało być. - Co cię uziemiło, co?
Nie dała mu jednak zbyt wiele czasu na odpowiedź, bo nachyliwszy się bardziej do przodu zaczęła snuć swoje teorie.
- Ktoś jest chory. Przejmujesz interes. Albo... - otworzyła szerzej oczy - Ooooooooooo, kogoś zapłodniłeś?
Co innego byłoby w stanie zatrzymać tego tutaj podróżnika w miejscu? Virgie to w zasadzie powątpiewała, że nawet i czyjaś ciąża mogłaby tego dokonać, ale skoro sam się zapowiadał, że wrócił na stałe, to...
To może miał jeszcze jakieś swoje kontakty. Może załatwiłby jej zniżkę nie tylko na drinka. Może mogłaby spróbować czegoś mocniejszego niż trawki, żeby nie musieć już gardzić sobą za to, że nadal potrafiła się uśmiechać.
Bo ani LSD, ani ecstasy, ani marihuana nie robiły tutaj roboty na dłuższą metę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 Praca za barem pozwalała mu zachowywać jako taką trzeźwość umysłu. Muzyka zagłuszała szepty, skupienie się na cudach tworzonych z wykorzystaniem alkoholu i tych bardziej family friendly (heh, w klubie nocnym) składników sprawiało, że nie zauważał pojawiających się okresowo zwidów. Oprócz obsługiwania gości – zarówno tych niczego nieświadomych, jak i śmietanki towarzyskiej z przestępczego półświatka, Nieves pełnił również swoistą rolę informatora. Wyciągał wieści z klientów w taki sposób, że nawet się tego nie spodziewali, a czasem przekazywał coś VIPom. Niekoniecznie w miły sposób – podtruwać konkurencję też potrafił.
 Dzisiejszego wieczoru pełnił wartę przy trzecim barze. Chyba jego ulubionym, bo najbardziej eleganckim oraz najlepiej wyposażonym. Tu dopiero mógł czynić magię ze swoimi zdolnościami! Jego radość nie trwała jednak długo; dość szybko okazało się, że nadciągną kłopoty i to takie dużego kalibru. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na to, kto zawitał w jego skromnych progach, a później drugie określające położenie drugiego grona, z którym te pierwsze się nie lubiło. Na ogół ich jakże przyjemne wymiany zdań odbywały się w nieco innym miejscu, ale wychodziło na to, że znowu trafi się jego kolej ogarniania tego burdelu, kiedy ochrona wreszcie zaprowadzi porządek.
 – Wbijaj, młoda – zdążył rzucić do twarzyczki, której jakoś niespecjalnie kojarzył. Pewnie ktoś, kto rzadko się tu pokazywał, jeśli w ogóle nie pierwszy raz. Wpuścił ją do swojej twierdzy nie do zdobycia, kiedy zagęszczona atmosfera osiągnęła masę krytyczną i pierwszy cios został wymierzony w czyjąś twarz. – Polecałbym się schować – dodał, zgarniając dwie czyste szklanki i jak gdyby nigdy nic siadając sobie na podłodze. Po krótkiej chwili rozległ się trzask tłuczonego szkła dobiegający zza lady.
 – Nie wytrzymam z nimi. I tak co chwila. A kto to potem musi po nich sprzątać? Oczywiście, że ja – wymamrotał bardziej do siebie niż do przypadkowej towarzyszki schowanej w tym prowizorycznym bunkrze. Złapał pierwszą z brzegu butelkę whisky i nalał trochę trunku do obu naczyń, jedno podał kobiecie. – Witam w Dragon Club, hermosa. – Uśmiechnął się, unosząc szklankę jak do toastu. I co z tego, że właśnie był w pracy? Na trzeźwo to się tu nie dało. Wypił drinka na raz i odchylił głowę, opierając ją o ścianę kontuaru. Ile czasu tym razem zajmie ta wojna, jak duże pobojowisko zostanie po całej tej imprezie? Oby nie było trupów i jak najmniej krwi. Krew się ciężko ścierało, a wybielacz strasznie cuchnął. Nie lubił ścierać krwi.
 – No, no. Przynajmniej tym razem nie jesteś sam. – Diego zerknął w bok, na niedostrzegalnego dla innych jegomościa, który właśnie nonszalancko oparł się plecami o ścianę. Parsknął krótkim śmiechem i odwrócił wzrok, kierując go na tę nieszczęsną duszyczkę, która znalazła się w oku cyklonu. Jeszcze miał tu na głowie podglądającą halucynację. W towarzystwie nie zamierzał jednak odpowiadać, to by było dziwne jakby gadał do siebie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#14
Wypad do baru nie wpływał zbyt dobrze na zachowanie jakiejkolwiek trzeźwości. A właśnie w trzeźwym stanie Lunet powinna być od roku, jeśli nie od zawsze. Zaczynała jednak czuć się nieco pewniej, wychodząc na miasto, podświadomość nie płatała jej figli, a obserwowanie zamroczonych alkoholem i/albo narkotykami ludzi nie sprawiało jej problemu. Nie zazdrościła im. Doskonale znała ten stan, kiedy dźwięki potrafiły jednocześnie się mieszać i rozdzielać, kiedy wszystko wokół wirowało, a ona czuła lekkość otulającą całe jej ciało. Niestety doskonale znała też ból towarzyszący każdemu porankowi, gdy substancje powoli zaczynały opuszczać jej krwiobieg. Pamiętała też szare ściany i niewygodne łóżko, w którym spędziła dwa miesiące, będąc na odwyku. Nigdy, kurwa, więcej.
Ale czy to przeszkadzało jej matce, tak bardzo chyba nieświadomej tego, czego jej córka doświadczała przez ostatnie lata, namawiania jej do, cytuję: wyjścia do ludzi, znalezienia sobie więcej znajomych, korzystania z życia. Nie bardzo. Młody i podatny umysł Lunet analizował te słowa, walcząc z nieodpartą pokusą powiedzenia matce, by się odpierdoliła i jednocześnie z jakąś podświadomą potrzebą zrobienia tego, co matka zasugerowała.
Tak więc tego wieczoru zjawiła się w Dragon Clubie, by spotkać się ze swoimi starymi znajomymi, czyli grupą osób, które znała niemal od dzieciństwa, z prywatnej szkoły, do której razem chodzili i przez dzianych rodziców, którzy obracali się własnym gronie. Opuściła swoje towarzystwo, chcąc odpocząć od licznych pytań, a w tym momencie najlepszym ku temu miejscem wydawał się bar. Ledwie zdążyła przepchnąć się do barowego blatu, gdy nagle zrobiło się zamieszanie. I to nie takie typowo klubowe, gdzie w rytm muzyki ludzie tłoczyli się w jednym miejscu, raczej bardziej niespokojne. Z zaskoczeniem spojrzała na mężczyznę, którego jeszcze chwilę temu obserwowała, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę i zamówić drinka. Rozejrzała się wokół siebie, zanim zrozumiała, o co mu chodzi i że właśnie próbował zapewnić jej bezpieczeństwo.
– Co tu się…? – rzuciła, ale nie zdążyła dokończyć pytania, kiedy tuż obok niej ktoś oberwał. Skuliła się przestraszona i ruszyła w stronę mężczyzny, który nie wyglądał na za bardzo zdziwionego rozwojem sytuacji. Usiadła obok bruneta, niepewnie zerkając za ladę i obserwując, co działo się te kilka metrów od nich. Chociaż widok nie był najlepszy, dostrzegała szarpiących się ze sobą mężczyzn. – Dziękuję. – na jej twarzy pojawił się blady uśmiech, kiedy próbowała mówić na tyle głośno, by przebić się przez dudniącą klubową muzykę. Odebrała od niego szklankę i na krótką chwilę wbiła spojrzenie w bursztynowy płyn.
– O co tu chodzi? – uniosła pytająco brew i zerknięciem w stronę rozróby zasugerowała, że o to właśnie pyta. – To dzieje się regularnie? – była naprawdę ciekawa. Nie byłą w Dragon Clubie pierwszy raz, jednak wyglądało na to, że zaglądała tu na tyle rzadko, by nie wiedzieć, że co jakiś czas ktoś wszczyna bójkę. Była świadoma tego, że w klubach tak się po prostu działo, ale słowa barmana i jego brak przejęcia po prostu ją dziwiły.
– Świetna impreza. – zażartowała i wywróciła oczami. – A pomyśleć, że mogłam teraz oglądać jakiś film, leżąc w domu. – zmarszczyła nos i uniosła szklankę z alkoholem, by wziąć mały łyk.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

-> z kościółka :lol:

Charlotte z autentycznym zaciekawieniem sunęła wzrokiem po przyozdobionym tatuażem przedramieniu Masona. Z równie dużą uwagą słuchała opowieści o jego pochodzeniu, choć te informacje były raczej okrojone, ale Hughes nie śmiałaby rościć sobie prawa do pretensji czy dodatkowych informacji, skoro sama była raczej oszczędna w słowach - zwłaszcza w odniesieniu do inicjałów, które zdobiły jej własny nadgarstek. Ten wciąż pozostawał ukryty pod ubraniem i nic nie sugerowało, że taki stan rzeczy miałby ulec zmianie.
To prawda. Chociaż to normalne. Przejmować się zdaniem innych – zauważyła, pozwalając sobie na nieznaczne wzruszenie ramionami. Sama stopniowo uczyła się tej sztuki. Doskonale pamiętała, jak ogromny cień został rzucony na jej rodzinę w sprawie zabójstwa Ivy i z jak wieloma nieprzyjemnymi konsekwencjami musiała zmierzyć się ona oraz jej bliscy. Znała również smak bycia ocenioną przez pryzmat podejmowanych decyzji czy uczuć, jakimi darzyła osoby pozornie - według opinii innych - nieodpowiednie. Na własnej skórze odczuła również sławę i krytykę związaną ze swoją artystyczną działalnością. Jeżeli zatem miałaby się z Masonem w czymś zgodzić, to na pewno w tym, że ludzie gadali - zawsze, wszędzie, niekoniecznie prawdę.
Wątpię. Nie żyje. – Chyba po samej sobie nie spodziewała się nie tylko tego typu bezpośredniości, ale przede wszystkim neutralnego podejścia do śmierci przyjaciela. Nie było dnia, w którym nie myślałaby o Rhysie oraz o wszystkim tym, co razem przeszli; o tym, jak przygarnął ją pod swój dach po zdradzie Joela, jak był gotowy zająć się nią i dzieckiem, gdy jego ojciec nie poczuwał się do odpowiedzialności, jak zawsze był obok wtedy, kiedy potrzebowała go najbardziej. Nie miała pojęcia, czy swoją pomocą w remoncie i prowadzeniu studio oraz walce o jego zdrowie zdołała chociaż w połowie odwdzięczyć się za to, jak dobrą był dla niej i całego świata osobą.
Chcesz mnie zaprosić do galerii na wystawę moich prac? – dopytała, chcąc upewnić się, że dobrze zrozumiała. Wcale jednak nie kpiła. – Jeżeli masz ochotę – dodała w ramach sprostowania, aby przypadkiem Mason nie odebrał jej wcześniejszych słów w sposób opaczny. Nie miała nic przeciwko wspólnemu wyjściu, nawet jeżeli czułaby się dość nieswojo w związku z osobistym prezentowaniem swoich obrazów.
Ponieważ jednak w kościele zaczął tworzyć się coraz większy tłum, Charlotte skupiła się na tym, by jak najszybciej wydostać się na zewnątrz. Przystanęła dopiero w momencie, w którym zrobił to Mason, na którego zerknęła kątem oka. Zaraz potem spojrzała na motocykl.
Tym? – rzuciła głupio, sunąc wzrokiem po maszynie i jednocześnie odbierając od mężczyzny kask. – Super. – Krótkie podsumowanie poprzedziło moment założenia na głowę ochraniacza i usadowienia się na motorze, choć spódnica, którą Hughes miała na sobie, znacząco to zadanie utrudniła i bardzo nieprzyjemnie podwijała się podczas całej jazdy w kierunku bliżej nieokreślonym.
Z kościoła do nocnego klubu? – mruknęła, kiedy zatrzymali się pod jednym ze znanych jej miejsc. Nie była wprawdzie jego stałą bywalczynią, ale praca w FBI wielokrotnie zmuszała ją do odwiedzania również i takich lokali. – Mszalne wino to za mało?

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przykro mi... – rzucił lekko zakłopotany, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że nie popełnił gafy, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedział, że tak się sprawy miała. Niemniej, szczerze współczuł jej straty przyjaciela. To musiało być przykre doświadczenie, z którym sam nie miał okazji się zmierzyć, ale mógł sobie wyobrazić, jak czułby się w takiej sytuacji. Nie chciał więc przywoływać jakiś przykrych emocji i miał nadzieję, że porzucenie tego tematu będzie wystarczało, żeby zachować tę dość swobodną atmosferę, która między nimi zapanowała.
Uśmiechnął się lekko, kiedy dotarło do niego, że naprawdę zamierzał to zrobić - zaprosić ją na jej własną wystawę. Brzmiało idiotycznie i pewnie ktoś wyśmiałby ten pomysł, ale Mason nie byłby sobą, gdyby się wycofał i speszył tym faktem.
Na to wygląda, ale zawsze możemy uznać, że to ty zaprosiłaś mnie – odparł ze śmiechem, mrugając do niej. Żartował. Nie musieli udawać, że to ona zaprosiła jego. I tak nie miałoby to sensu, skoro oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak się w rzeczywistości miały sprawy i że to on nieco się zapędził, prowokując to niecodzienne zaproszenie. – Więc jesteśmy umówieni. Postaram się nie zadawać za dużo pytań – skwitował z zadowoleniem, związanym z tym, że zgodziła się na to, by wyskoczyć z nim do galerii. A wcale nie musiała tego robić. Jakby nie patrzeć, w ogóle go nie znała. Mogła dać sobie spokój i postawić sprawy jasno, przez co musiałby sobie radzić sam, a te radzenie sobie wyglądałoby zapewne tak, że odpuściłby wizytę i pokusił się jedynie o próby znalezienia pojedynczych zdjęć w internecie, żeby rzucić na nie okiem.
Tym. Mam nadzieję, że to nie problem? Staram się jeździć przepisowo – przyznał, wcale nie mijając się z prawdą, bo tylko się starał. Jak to jednak bywało w życiu, weryfikowało ono wiele, a chęć poczucia adrenaliny była silniejsza od zdrowego rozsądku i gdy tylko nadarzała się taka okazja, chętnie przekraczał dozwolone prędkości. Motocykl w jego przypadku, podobnie jak boks, był doskonałym sposobem na to, by oczyścić głowę z negatywnych emocji. Prędkość robiła swoje. Balansowanie na krawędzi życia i śmierci, dawało pewne poczucie władzy nad swoim losem. Lubił to. – Super? – powtórzył, nieco zdezorientowany, a przede wszystkim zaskoczony reakcją Charlotte. Raz jeszcze obrzucił całą jej sylwetkę wzrokiem, jakby myślał, że się przesłyszał. Patrząc na nią, nie widział w niej kobiety, która mogłaby się lubować w motocyklach i szybkiej jeździe. I najwyraźniej błędnie ją ocenił, co dało mu do zrozumienia, że naprawdę powinien czasami pomyśleć o tym, czy warto oceniać innych po pozorach. – Zapraszam – rzucił tylko, wyciągając rękę, by pomóc jej wsiąść, bo jeśli był czegoś pewny, to tego, że spódnica kobiety nie miała ułatwiać niczego w tej kwestii.
Chwilę później siedział już przed nią, upychając sobie kobiece dłonie do kieszeni bluzy z prośbą, by mocno się go trzymała i wyjechał spod kościoła, kierując się w znanym tylko sobie kierunku. Być może powinien zapytać ją o to, czy miała ochotę na wizytę w tego typu klubie, który był znany z nielegalnych działalności, ale wolał dmuchać na zimne. Wciąż miał w głowie to, że pracowała niegdyś w policji i łatwiej było zgrywać nieświadomego tego, co działo się w Dragon Club.
Czemu nie? Skoro już odwiedzamy kościół, to chyba wolno nam trochę pogrzeszyć, żebyśmy potem mogli to odpokutować kilkoma zdrowaśkami? – zasugerował, schodząc z motocykla i raz jeszcze podał Charlotte dłoń, by pomóc jej zejść. Następnie zabrał od niej kask, który odwiesił na kierownicę, wiedząc, że nikt w okolicy nie postanowi mu go zwinąć. – Pracuję tutaj. Załapiemy się na zniżkę, a jeśli okaże się, że się zasiedzimy, to nikt nas nie wykopie – wyjaśnił, wzruszając ramionami. – Poza tym, podobno drinki są moją mocną stroną, a tutaj nikt nie będzie kręcił nosem, żebym sam ci go przygotował – dodał z psotnym uśmiechem, mając gdzieś to, że brzmiał, jakby chciał rozpijać nowo poznaną sąsiadkę. Patrząc jednak na to, że wizyta w kościele najwyraźniej była dla niej związana z jakimś przykrym doświadczeniem, czego dowodziły jej łzy, to wyszedł z założenia, że nieco alkoholu i muzyki, będzie dobrym sposobem na zakończenie tego dnia.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Rezygnacja z kontynuowania tematu Rhysa, okoliczności jego śmierci czy kwestii tego, czym zajmował się za życia, była ze strony Hughes w pełni świadomym zagraniem. Chociaż ze strony nie zawsze sprawiedliwego losu doświadczyła wielu nieprzyjemności, to jednak nie każda z nich była pigułką łatwą do przełknięcia. Tematy takie jak utrata najlepszego przyjaciela czy jedynej córki nie wydawały się tymi, które można było w jakikolwiek sposób przepracować. Ich unikanie z pewnością nie wspomagało procesu powrotu do rzeczywistości, ale Charlotte wolała to niż nieustanne zatracanie się w żałobie, której i tak poświęciła dużo czasu - a i tak było to niewystarczające. Preferowała zatem unik, nawet jeżeli jeszcze przed zaledwie kilkoma miesiącami bardzo pragnęła pokazać sobie i całemu światu, że nie była tchórzem, że nie bała się wyzwań, że nawet je lubiła.
Na niektóre jednak nie można było się tak po prostu przygotować.
Okej – przytaknęła krótko, choć bardzo szybko zorientowała się, że lakoniczność tej wypowiedzi mogłaby zostać odebrana w różnoraki sposób, dlatego dodała do tego subtelny, acz szczery uśmiech. – Zapraszam cię do galerii, żebyś mógł podziwiać moje fantastyczne obrazy – podsumowała, by nie pojawiły się jakiekolwiek niejasności. Oczywistym było, że uwielbienie dla własnej twórczości zakrawało o komizm, ale Hughes bardzo liczyła na to, że ten mógłby odgonić czarne chmury i nieprzyjemne myśli związane ze wciąż żywymi, bolesnymi wspomnieniami o ludziach, którzy niegdyś byli ciągle, a których aktualnie nie było obok niej w ogóle.
Gdyby nie to, że się nie znamy, pomyślałabym, że między wierszami proponujesz mi zupełnie inny rodzaj grzeszenia – odparła bez cienia skrępowania, na ostatnie słowo kładąc zdecydowanie najmocniejszy nacisk. I to wcale nie tak, że jej własne myśli powędrowały w tym nieco mniej odpowiednim kierunku. Trudy dnia codziennego i ogólnie kiepskie samopoczucie sprawiały, że niedaleka odległość od wejścia do baru stała się perspektywą bardzo kuszącą i Charlotte nie miałaby nic przeciwko, gdyby bieg wydarzeń nieco przyspieszył, dzięki czemu mogłaby zapomnieć o sprawach bieżących i spędzających sen z powiek. W towarzystwie nieznajomego wydawało się to czymś co najmniej nieodpowiedzialnym, ale aktualnie - straciwszy już wszystko - nie miała niczego więcej do zaryzykowania.
Nigdy nie miałam okazji siedzieć w barze po godzinach. Właściwie byłam jedną z osób, które kończyły imprezy najwcześniej – wyjawiła, spokojnym krokiem ruszając w stronę drzwi do lokalu.
Nocne kluby nie znajdowały się na liście miejsc, które odwiedzała często i to z własnej woli. Najczęściej chodziło o konieczność rozeznania się w prowadzonej aktualnie sprawie, a bary tego typu były największym spędem potencjalnych świadków oraz podejrzanych. Prywatnie preferowała bardziej kameralne imprezy, choć tego dnia było jej raczej wszystko jedno.
Jaki jest twój popisowy drink? – zagaiła, usadawiając się na jednym z wolnych stołków przy głównym blacie.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W życiu bywało różnie, a niektóre tematy łatwiej było zdusić w sobie, niż nieustannie je poruszać wierząc w to, że rozmowy pomogą zaleczyć rany na sercu i duszy. Czasami milczenie było lepszym wyjściem, szczególnie gdy wspomagane było różnymi aktywnościami za dnia, dzięki którym z łatwością odsuwało się natrętne i przykre myśli. Problem tkwił jedynie w wieczorach. Momentach, kiedy człowiek kładł się do łóżka, a wszystko to, co za dnia pozostawało uśpione, wracało z większą mocą, nie pozwalając zmrużyć oka i wypełniając głowę wspomnieniami, przemyśleniami i gdybaniem nad tym, co by było, gdyby.
Dziękuję, skorzystam – odparł, uśmiechając się lekko. Nie miał pojęcia, jakie podejście do własnej twórczości miała Charlotte, ale jakie by ono nie było, nie zamierzał tego oceniać. Wolał się zapoznać z tymi obrazami i ocenić je przez własny pryzmat. Jeśli mu się spodobają, będzie o tym wiedziała. A jeśli nie poczuje tego klimatu? Również chętnie jej o tym powie, bo owijanie w bawełnę nigdy nie było jego mocną stroną, przez co niejednokrotnie brutalną szczerością ściągał na swoją głowę problemy.
Jeśli myślimy o tym samym rodzaju grzeszenia, to pominęłaś minimum trzy randki, które są potrzebne do tego, żeby się go w ogóle podjąć – rzucił z powagą, jej pozostawiając kwestię tego, czy była skłonna dać wiarę temu, że w tak staromodny sposób podchodził do życia, czy może jednak wolała uznać to za żart. Uśmiechnął się jednak pod nosem, ukradkiem, kiedy zwróciła swoją uwagę na bar. Oczywiście, że nie mówił poważnie. Już dawno wyrósł z łykania jak pelikan tych wszystkich zasad wymyślonych przez ludzi, które miały na celu stwarzać minimalne pozory tego, że potrafili być przyzwoici. Zdaniem Masona nie miało to najmniejszego sensu. Dorosłość rządziła się swoimi prawami, ludzie mieli prawo robić to, na co mieli ochotę i co w danej chwili uznawali za odpowiednie. Niemniej szanował tych, którzy potrafili się powstrzymać, wytrwać i nie pakowali się z innymi w krótkie przygody, które szybko odchodziły w niepamięć. Jeśli tak żyło im się dobrze, to nic mu do tego. On preferował przygody i to, że był wystarczająco młody, żeby żyć pełnią życia i szaleć. Nawet jeśli czasami miał popełniać błędy.
Ja za to lubię zostawać dłużej, niż to konieczne. Bary po godzinach mają inny, lepszy klimat – przyznał. I to nie tak, że zamierzał ją tam trzymać siłą, ale mogła być pewna, że jeśli jakimś trafem wyskoczyliby kiedyś na jakąś imprezę, albo zasiedzieli się tego dnia w miejscu jego pracy i jeśli tylko rozmowa będzie się w dalszym ciągu kleić, to nie wyjdą tak szybko. Zresztą Dragon Club może i był owiany złą sławą, ale czas w nim mijał w nietypowym tempie. Wystarczyło kilka drinków, by przestać zwracać uwagę na zegarek, a wszechobecny chaos i różnorodna muzyka tworzyły klimat, z którego najzwyczajniej w świecie chciało się korzystać, żeby zapomnieć na tych kilka godzin o tym, co czekało na człowieka poza ścianami tego miejsca.
Wystarczyła tylko odrobina chęci do tego, żeby się w tym zatracić.
Chcesz mnie pozbawić elementu zaskoczenia? – rzucił, zerkając na nią zaczepnie. Oczywiście, że nie zamierzał jej zdradzać, jaki drink był tym popisowym. Miała się o tym przekonać, kiedy już postawi przed nią szklankę wypełnioną alkoholem. – I nie myśl, że znajdziesz go w karcie. To drink dla wyjątkowych gości. Kiedyś szef mnie za to zwolni, ale raz się żyje, co nie? – dodał wesoło, po czym przywitał się z kumplem zza baru, zamienił z nim kilka słów i chwilę później sam stał po drugiej stronie blatu. – Powinienem pytać, czy masz mocną głowę? – zagaił Charlotte, sięgając po blue curacao i butelkę białego wermutu oraz wódki. – Bo to solidnie działa na te wybitnie słabe głowy – dodał i wyciągnął z zamrażalki kruchy lód, a z lodówki butelkę sprite'a. Lód zaraz znalazł się w szklance, a wraz z nim syrop, wódka i wermut, które zostały dopełnione gazowanym napojem i plasterkiem cytryny. Sobie zaś przygotował najzwyklejszą whisky z colą i wyszedł zza baru z dwiema szklankami, podając jedną z nich Charlotte. – Zdrowie. I za nową, sąsiedzką znajomość – rzucił krótkim toastem i przytknął krawędź swojej szklanki do ust, żeby upić nieco alkoholu.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Dlaczego jakoś nie wierzę w to, że nie czekasz do trzeciej randki? – zagaiła zaczepnie, a uniesiona brew sugerowała autentyczne zaciekawienie i chęć poznania prawdy - jakakolwiek by ona nie była.
Charlotte ufała swojej intuicji, a ta podpowiadała jej, że Mason przykładnego mężczyznę zgrywał na potrzebę chwili oraz okoliczności. W rzeczywistości widziała go raczej jako osobę, która niekoniecznie przejmowała się utartymi konwenansami i zasadami narzuconymi odgórnie przez kogoś, względem kogo on nie czuł żadnego respektu. Wątpiła zatem, by z popełnianiem grzechów jakiego sortu był skłonny się wstrzymać, zwłaszcza jeżeli faktycznie w ich głowach zaświtały myśli o podobnej tematyce.
Ponieważ jednak to, z kim i kiedy lądował w łóżku, stanowiło aspekt, do którego ona w gruncie rzeczy mieszać się nie chciała, wolała nie zapędzać się w swoich opiniach i sugestiach. Tak naprawdę nie wiedziała bowiem nawet, czy w ogóle miał ochotę na ten temat żartować, toteż powrót do nieco bardziej neutralnych kwestii wydawał się bezpiecznym rozwiązaniem; przynajmniej na tym etapie ich znajomości.
Bary mają klimat? – mruknęła, dopiero po chwili orientując się, że zabrzmiała jak pieprzona snobka, którą przecież ani nie była, ani stać się nie chciała. Niewinne wzruszenie ramionami miało jednak zasygnalizować, że jej zdanie brało się raczej z wyobrażeń, a nie tego, jak lokale faktycznie funkcjonowały. Na co dzień przecież bywała raczej w kameralnych knajpkach lub urokliwych kawiarniach, nie zaś klubach, w których panował wszechobecny chaos i wyzwolenie. – Wybacz. Nie bywam w takich miejscach – przypominała mu uprzejmie, swoje stanowisko kwitując subtelnym, może nieco skruszonym uśmiechem.
Nie, nie mam – wyznała zgodnie z prawdą, ale nie sprawiała przy tym wrażenia mocno przejętej ewentualną reakcją organizmu na zabójczą mieszankę. W pewnych sprawach wykazywała się daleko idącą neutralnością, ale od kilku miesięcy wiele otaczających ją elementów oraz spraw należało do grona tych naprawdę zupełnie jej obojętnych. – Ale to chyba żaden problem? – zagaiła, tym samym wyrażając chęć spróbowania jego popisowego drinka.
Zdrowie. – Chwyciwszy szklankę z przygotowanym specyfikiem, Charlotte bez zastanowienia zrobiła większego łyka, pod którego wpływem na jej twarzy pojawił się grymas. Trudno było odszyfrować, co dokładnie było jego powodem; czy smak drinka, czy może jednak jego procentowa moc. O cokolwiek nie chodziło, Hughes odkaszlnęła. – Czy to w ogóle legalne? – jęknęła żałośnie, mając wrażenie, że posmak drinka wciąż palił jej przełyk żywym ogniem.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może dlatego, że nie czekam... Ale nie wykluczam tego, że mógłbym poczekać. Wszystko zależy od tego, czy kobieta uwiodłaby mnie na tyle, żebym nie postrzegał jej jedynie jak kochanki na jedną noc – przyznał szczerze. Taka kandydatka w jego życiu pojawiła się tylko raz, ale okazało się to błędem. Zbyt pochopnie rzucili się z byłą żoną na głęboką wodę i sformalizowali swój związek, efektem czego był rozwód. To nauczyło go, że dużo łatwiej było korzystać z życia singla, nie odmawiając sobie przyjemności, ale nie znaczyło, że planował w ten sposób spędzić całe swoje życie. Jak każdy człowiek liczył na to, że w końcu uda mu się ustatkować w życiu miłosnym, jednak nie spieszył się do tego, czekając aż strzeli go ten grom z jasnego nieba w towarzystwie jednej, konkretnej, która uwiedzie go czymś więcej niż zgrabnym tyłkiem. – A ty? Jesteś z tych czekających do którejś randki, zanim dasz się pocałować, czy preferujesz życie chwilą i czekasz na to, co przyniesie los? – zapytał, nie uważając, by wkraczał na niebezpieczne tematy. Mogła go przecież zbyć. Nie musiała opowiadać. Nie musiała się zwierzać i dzielić tym, jakie miała podejście do życia, jeśli nie chciała. Pytanie było więc na swój sposób poważne, ale niezobowiązujące, bo chociaż byli dorośli i nie musieli się zachowywać jak dzieciaki zawstydzone takimi tematami, to mieli prawo wyboru. I takie właśnie dał prawo Charlotte.
Widać, że nie jesteś stałą bywalczynią i miłośniczką takich miejsc – stwierdził. Nie był to żaden przytyk wystosowany w jej stronę. Raczej stwierdzenie faktów, którymi nie oceniał jej osoby. Ludzie byli różni. Jedni lubowali się w imprezach w nocnych klubach, inni preferowali spokojne posiadówki w barach, a jeszcze inni woleli zaszyć się w domu z piwek lub lampką dobrego wina. Mason to rozumiał i nigdy nie oceniał, a nawet szanował to, że niektórzy potrafili cieszyć się tak prostymi rzeczami jak wieczór w domu na kanapie. On w domu wariował. Nie potrafił za długo usiedzieć w miejscu. Lubił, kiedy dookoła coś się działo i zaznanie tego, oferowały mu właśnie bary. – Spokojnie, rozumiem – rzucił z uśmiechem. – Niemniej, mają swój klimat. I śmiem twierdzić, że w każdym barze panuje inny. Są takie, do których nie chce się zaglądać drugi raz. Inne odwiedza się sporadycznie, a jeszcze inne mają w sobie to coś, że chce się do nich wracać co weekend – wyjaśnił, dzieląc się przemyśleniami, jakie wyrobił sobie na podstawie własnego doświadczenia. Niektóre bary przypominały typowe speluny. Nie brakowało w nich rozrób, szemranego towarzystwa i adrenaliny. Inne pozwalały spędzić spokojny wieczór poza domem, a jeszcze inne oferowały dobrą zabawę. – Jeśli będziesz miała ochotę, to zapraszam na wycieczkę w któryś weekend. Obejdziemy kilka barów, żebyś zobaczyła, jak to wygląda w praktyce i doświadczyła różnic – dodał. Ona zaprosiła go na wystawę swoich obrazów, on zapraszał ja na pijacki wieczór, w którym kursy między kolejnymi knajpami miały odgrywać główną rolę. Rzecz jasna zamierzał przy tym zadbać o to, żeby wróciła do domu cała i zdrowa.
Żaden. Poradzimy sobie z tym i odstawię cię bezpiecznie do domu – zapewnił szczerze. Czuł się do tego zobowiązany bez względu na to, jaką miała głowę do alkoholu. Zabrał ją do tego baru, oferował drinki na swój koszt, a ostatecznie z sąsiedzkiego (i kumplowskiego?) obowiązku musiał dopilnować, żeby trafiła prosto pod drzwi swojego domu. To, że mieszkała tuż obok, było dużym ułatwieniem, jednakże nawet wyzwanie, jakim byłoby odwiezienie jej na drugi koniec miasta, byłoby takim, którego by się podjął.
Chcąc nie chcąc roześmiał się, widząc grymas na twarzy Charlotte. Wielokrotnie się z nim spotykał, ale za każdym razem reagował tak samo. Jeszcze bardziej rozbawiło go jej pytanie. – Mieszanie tych dwóch alkoholi, czy robienie takich mocnych drinków? – dopytał i pokręcił głową. – Nie wiem, ale ludzie to lubią, bo szybko wchodzi, więc im nie odmawiam – dodał w ramach wyjaśnienia i skinął do kumpla za barem ręką, prosząc go po chwili o butelkę wody. – Trzymaj, popij, bo mam wrażenie, że zaraz mi tu zejdziesz – podsunął butelkę w stronę kobiety, sam zaś uraczył się kolejnym łykiem whisky.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Uwiodłaby cię? – powtórzyła za nim z nieskrywanym rozbawieniem, którego tak naprawdę nawet nie próbowała ukryć. – Kto powiedział, że to kobieta ma uwodzić? I że koniecznie nie chce być kochanką na jedną noc? – To wcale nie tak, że w Charlotte niespodziewanie uruchomiła się działająca na rzecz równouprawnienia aktywistka. Sama przez bardzo długi czas podchodziła do pewnych spraw w ten dość schematyczny, przedstawiony przez Masona sposób; wydawało się jej, że z szacunku do samej siebie nie powinna była pozwalać sobie na zbyt wiele. W gruncie rzeczy to działało. Jednym, jedynym razem, gdy pozwoliła sobie na nieco więcej, była noc na krótko po rozstaniu z Joelem, kiedy to Hughes wykazywała skłonność do nadmiernej ilości spożytego alkoholu i pragnienia znalezienia się w ramionach kogokolwiek. Wtedy została uratowana i z perspektywy czasu wierzyła, że był to ratunek długoterminowy; że to mniej więcej wtedy zaczął tworzyć się proces budowania zaufania, jakim był dla niej niedoszły szwagier i jakim ona w późniejszym czasie starała się być również dla niego.
Teraz zdawała się nie mieć tych skrupułów. Chciała jedynie przetrwać kolejny dzień, spotkanie, znajomość.
Zabawne, że o to pytasz – mruknęła pod nosem, po raz kolejny sięgając po przygotowanego drinka. – Kiedy zdradził mnie facet, byłam gotowa pierwszy raz w życiu zaszaleć. Byłam pijana i ledwo stałam na nogach, a on nawet nie był w stanie zapamiętać mojego imienia. Na szczęście przed tym prawdopodobnie największym błędem w życiu uchronił mnie znajomy. Swoją drogą potem zaczęłam z nim sypiać. Tylko z nim... – nieco smutny uśmiech szybko przeistoczył się w grymas, bo niektóre rany wcale nie zdążyły się definitywnie zagoić – to znaczyło dla mnie wszystko. Teraz nie ma go w moim życiu, nie ma żadnych nas, a ja – wyjaśniła w bardzo dużym skrócie, przed samym końcem pozwalając sobie na dłuższą pauzę – nie wiem, jakie mam teraz nastawienie do pewnych spraw. – Wzruszając ramionami, dopiła zaserwowany jej przez Masona alkohol, znów krzywiąc się w najlepsze. Jednocześnie jednak z pełną świadomością i odpowiedzialnością odmówiła popicia tego wodą, bo przecież nie taki był cel jej pojawienia się w barze.
Nie będę robić ci wstydu – żachnęła się w oburzeniu, tym samym definitywnie odmawiając pomocy. – I nie jestem pewna, czy wycieczka krajoznawcza po barach to coś dla mnie. Gdybyś jednak zaproponował mi objazd okolicznych terenów na motorze – zaczęła niby to nieśmiało, niby niepewnie, niby nie sugerując absolutnie niczego – to na pewno bym tę propozycję rozważyła.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eee... Nie, nie o to mi chodziło – przyznał po chwilowej konsternacji w jaką wpadł, szukając właściwego słowa. Często zdarzało mu się palnąć coś, czego nie miał na myśli. W trakcie rozmów łatwo było mu się przejęzyczyć, źle dobrać słowa i zrobić z siebie kretyna. Czasami było zabawnie, innym razem żenująco, a jeszcze innym razem miał ochotę palnąć się w łeb, żeby w końcu zmądrzeć. Obecnie odczuwał lekkie zażenowanie, bo... zdecydowanie nie myślał o uwodzeniu i zrzucaniu wszystkiego na kobiece barki. – Urzekła. Tak, to właściwe słowo – poprawił się z nieco zakłopotanym uśmiechem. – W sensie... No wiesz, okazałaby się na tyle interesująca, że widziałbym sens w tym, by pociągnąć to dłużej i pokusić się o jakieś randki, na których może pojawi się mała chemia – dodał. Nie wiedział, czy rozumiała, o co mu chodziło i czy wystarczająco zrozumiale przedstawił swój punkt widzenia. Mason nie był typem, który za wszelką cenę chciał się pakować w związek. Jedno nieudane małżeństwo w zupełności wystarczyło, by nabrał do relacji damsko-męskich większego dystansu i czekał na kogoś, przy kim faktycznie strzeliłaby go ta przysłowiowa strzała amora. Mogło się wydawać, że małżeństwo z kobietą, którą niegdyś mógł określić najlepszą przyjaciółką oraz to, że nadawali na wspólnych falach przez bardzo długi czas, było kluczem do tego, żeby decyzja o zawarciu małżeństwa okazały się strzałem w dziesiątkę. Niestety, okazała się błędem, bo zabrakło wielu innych czynników. Czasami nawet myślał o tym, czy nie było im ze sobą zbyt sielankowo, przez co monotonia, nuda i świadomość, że nie trzeba było się starać, okazały się tymi czynnikami, które pogrzebały to, co próbowali zbudować. – W tym rzecz, że jest wiele takich, które właśnie tego chcą i dlatego jestem za tym, żeby już na początku jasno stawiać warunki. A przede wszystkim za tym, żeby rozmawiać, bo warunki zawsze można zmienić. – W tych wszystkich relacjach cenił sobie przede wszystkim szczerość i jasne zasady. Jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie byli zmienni, uczucia też się zmieniały, a co za tym szło, pierwotne założenia też mogły się zmienić. W takich sytuacjach preferował szczerą rozmowę, podczas której można było podzielić się swoim nastawieniem i postrzeganiem tego wszystkiego.
Jej historii słuchał ze szczerym zainteresowaniem. Smutny uśmiech kobiety skutecznie podkreślał to, jak bardzo dotknęła ją ta seria niepowodzeń z mężczyznami, a Mason nie bardzo wiedział, jak miał się do tego odnieść. Podnoszenie innych na duchu nie było jego mocną stroną. Często wydawało mu się, że czasami lepiej było milczeć, niż rzucać ckliwymi słowami, które miały na celu pocieszyć drugą osobę, bo... To były tylko słowa. Nie mogły w magiczny sposób zagoić niewidocznych gołym okiem ran. Przerabiał to, choć w innych okolicznościach. Chociaż usłyszał wiele słów, które miały go podnieść na duchu, to jednak nie były one sposobem na to, by szybko uporać się z demonami przeszłości.
Może to dobry moment na to, żeby żyć chwilą? – zasugerował luźno. – Jestem po rozwodzie. Na początku było ciężko. Dotknęło mnie to, że coś się skończyło, że było to kolejne życiowe niepowodzenie, ale... Pomyślałem sobie, że przede mną kawał życia i nie mogę stać w miejscu, bo coś się rozsypało i dotychczasowa stabilizacja runęła jak domek z kart. Nie było łatwo, ale... pomogło – dodał, ale słaby uśmiech miał jej dać do zrozumienia, że wcale nie oczekiwał, że weźmie te słowa do siebie i nagle zacznie się nimi kierować. Decyzja zależała od niej, jej charakteru i tego, jak bardzo złamane zostało jej serce. On mógł jedynie podzielić się częścią swojej historii, dość podobnej i tym, jak sobie z tym poradził.
Daj spokój. Jakiego wstydu? – burknął z rozbawieniem i przewrócił teatralnie oczami. On nie widział powodów do wstydu w tym, że popiłaby zbyt mocny jak na jej kubki smakowe trunek. Skoro jednak odmawiała tej małej pomocy, to nie zamierzał naciskać. – Nie widzę problemu, ale mam jeden warunek. Skoro chcesz objechać miasto na moim motorze, to kolejnym razem ubierzesz coś wygodniejszego – odparł, tym samym zgadzając się na jej prośbę, ale wymownie wskazał na jej sukienkę i buty. Jeśli w barach nie widziała niczego interesującego, to mogli ten pomysł porzucić. Wycieczka po okolicy wydawała się zaś ciekawszą opcją nawet dla Masona, który miał słabość do swojego motocykla. Lubił te momenty, gdy mógł jechać przed siebie - bez celu, bez wyznaczonej mety, nie patrząc na to, dokąd go ten jednoślad poniesie, by ostatecznie odpocząć w wybranym przez siebie miejscu z dala od miejskiego zgiełku.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”