WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#11

Sezon zasadniczy w baseballu trwał w najlepsze i rządził się własnymi prawami. Wyjazdy na mecze sprawiały, że Dominic zaczął znacznie rzadziej bywać w domu. Intensywny czas wymagał pełnego skupienia i przygotowania do gry, a niemal codzienne rozgrywki znacznie utrudniały umówienie się na konkretny termin kolacji w rezydencji Coltonów. Mimo to ciążyło nad nim brzemię obietnicy, którą złożył zarówno Andrei, jak i Ashley, więc kiedy wreszcie w jego grafiku pojawiło się okienko, zadzwonił do swojej udawanej dziewczyny, by w najbliższą niedzielę zaaranżować spotkanie.
Kiedy stanął przed lustrem, by poprawić kołnierzyk swojej koszuli, w jego głowie nieoczekiwanie nasunęło się wspomnienie ostatniego razu, kiedy widział się z Ashley. Wypełniający jej pokój zapach kwiatów i ona, spoglądająca na niego swoimi brązowymi oczami, kiedy musnął jej nagie ramię podczas poprawiania opadniętego ramiączka, będąca w bardzo niewielkiej odległości od jego ust, której ciepły oddech raz po raz spowijał jego szyję. W tamtej chwili chciał przyciągnąć ją do siebie, zasmakować jej ust i poznać każdy skrawek jej ciała. I kiedy już, już miał poddać się instynktowi, resztki rozsądku nakazały mu się odsunąć. Nigdy nie marnował okazji na zbliżenie, ale tym razem wiedział, że nie mógł popsuć tak świetnego planu, jakim było udawanie pary przed jego mamą. Udawanie, bo na to właśnie zdecydowali się z blondwłosą dziewczyną, która za chwilę miała pojawić się w jego drzwiach. Musiał więc trzymać rezon, teraz już nie tylko przed mamą, ale również przed nią.
Tym razem po Ashley posłał szofera. Sam stanął na podjeździe przy schodach, kiedy samochód przystanął tuż przy nim. Z przyspieszonym biciem serca obserwował, jak zza otwartych przez obsługę drzwi wyłania się jasnowłosa piękność. W sukience, która wyglądała przyzwoicie, a jednak mimowolnie działała na niego bardziej, niż by tego chciał. Odetchnął niepostrzeżenie, w duchu wmawiając sobie: przecież nic się nie dzieje, to nic takiego.
- Witaj, Ashley - podszedł do niej i jedną dłoń na moment położył na jej talii, by nieco się nad dziewczyną pochylić i złożyć delikatny pocałunek na jej policzku, jako bardzo zakochany młodzieniec, któremu Andrea mogła przyglądać się z góry. Perfumy dziewczyny, spojrzenie, jakim go obdarzyła oraz dotyk jej dłoni na swoim ramieniu, dały mu przyjemne uczucie ciepła, jakby tego właśnie potrzebował. - Mam bardzo dobry gust - na jego twarz wstąpił łobuzerski uśmiech. Odnosiło się to oczywiście do sukienki, którą zdecydowała się ubrać, tej, która wpadła mu w oko ostatnim razem i o którą poprosiła go rozpiąć. Choć właściwie kobiet również się to tyczyło. Podał jej ramię i zaczął prowadzić ją po schodach. - Jeszcze raz przepraszam, że tak długo trwało, zanim ustawiłem nas na tę kolację, ale rozgrywki ligowe dają popalić. I powinnaś wiedzieć, że wczorajszy mecz z Oakland Athletics jako goście wygraliśmy - dodał w razie, jakby pojawiło się ono podczas rozmowy z panią Colton. - A jak zamówienia? Nadal klienci napływają? - zerknął na dziewczynę z niewinnym zainteresowaniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie potrafiła już panować nad własnymi myślami, a tym bardziej nad pragnieniami, które opanowały ją po ostatnim spotkaniu z Dominiciem. Chciała udawać przed sobą, że jego obecność nie działa na nią w absolutnie żaden sposób, lecz to nie było prawdą. Był wtedy tak blisko, a mimo to tak bardzo niedostępny. Nie pozwolił sobie dotknąć jej śmielej, nie sięgnął po nią jak robił to Winston. Widziała w jego oczach walkę, lecz nie była do końca pewna czy to aby na pewno związane jest z pragnieniem.
Gdyby coś zaszło między nimi, ich układ nie byłby już taki prosty. To z pewnością stanowiło problem; przecież knują wspólnie, by nie robić dodatkowych wichur w jego życiu. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że prawdziwy związek nie leży teraz w jego pragnieniach. Mógł mieć każdą z ogromną łatwością, wystarczyło, że uśmiechnie się. Ashley natomiast nie chciała stanowić części każdej.
Wystroiła się jednak dla niego i Bóg jeden wie, dlaczego na tą wspaniałą okazję kupiła nową bieliznę. Nie pytajcie. To była chwila, impuls wręcz, który nakazał jej wejść do sklepu i wydać niepotrzebnie pieniądze. Czuła się za to jak milion dolarów, swój wygląd dopicowując doborem odpowiednich, delikatnych perfum. Oczekiwała niecierpliwie przyjazdu Dominica i jakże było jej rozczarowanie, widząc podstawiony samochód. Tak jednak było praktyczniej - tak sobie to wszystko tłumaczyła. Całą drogę, która przebiegła w głuchym milczeniu, powtarzała sobie ich wspólne fakty dotyczące rzekomego związku. Ćwiczyła uśmiechy i ukrywanie drżących dłoni, lecz nie stresowała się spotkaniem z Andreą, a z jej synem. Nie mogła doczekać się, aż ujrzy go, dotknie i znów poczuje zapach wody kolońskiej i mydła.
Gdy tylko ujrzała go, odetchnęła głęboko i nie kontrolując już mimiki twarzy, z nieco za szerokim uśmiechem wyszła z auta, układając dłoń na jego. Zakręciło jej się w głowie, czując jak zbliża się ustami do jej skory. Wsunęła dłoń w jego włosy, czując się obserwowaną, choć nie mogła zlokalizować skąd dochodzi ciekawskie spojrzenie. Może byli właściwie sami? Wolała nie ryzykować i nie oszczędzać w czułych gestach wobec Coltona.
- Doskonały gust - odparła z rozbawieniem na jego słowa, lustrując go dyskretnie; wyglądał olśniewająco, a w takim wydaniu jeszcze go nie widziała. Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, które były skutkiem jego niewinnego pocałunku. Odgarnęła niesforny kosmyk za ucho, odwracając wzrok od mężczyzny, by nie kusiło jej na coś więcej. - Zapamiętam, Oakland Athletics. Obyło się bez niesprawiedliwych dramatów i okropnych sędziów? - Zdobyła się na odwagę, by ponownie utkwić ciemne tęczówki w jego i uśmiechnęła się wraz z pytaniem. - Oj tak, mój czas do otwarcia własnej kwiaciarni zmniejszył się o jakieś dwa lata, naprawdę! Dziękuję, gdyby nie ty... Chodźmy, Andrea pewnie czeka - westchnęła, przylegając do niego śmielej jakby przybierała maskę aktorską.
Ostatnio zmieniony 2022-06-28, 20:26 przez ashley farrow, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy wplotła mu palce we włosy, przez jego plecy przebiegł przyjemny dreszcz. Zaraz jednak Dominic uświadomił sobie, że zabieg, o który pokusiła się dziewczyna, musiał należeć do gry, na którą oboje się zgodzili. I właśnie dlatego, że nie spodziewał się okazanej przez nią czułości, po raz kolejny przyznawał w duchu, że cholernie dobrze grała. W związku z tym sam musiał zachować czujność.
- Co prawda, Harvey spieprzył raz piłkę, ale na spokojnie to odrobiliśmy - odparł z uśmiechem, a pewność siebie biła od niego na milę. A kiedy znów usłyszał jej podziękowania, miał wrażenie, że chciała powiedzieć coś jeszcze, więc z dziwnie narastającym napięciem skupił na jej słowach całą swoją uwagę. Oczywiście, zwykle lubił słuchać komplementów i zdobywać dług wdzięczności, ale tym razem jej słowa bardzo go zaintrygowały. Tymczasem wspomnienie imienia mamy szybko sprowadziło go na ziemię, przypominając o zadaniu do wykonania. I sądząc po zachowaniu Ashley, podchodziła do sprawy poważnie.
- To ile tych lat jeszcze Ci zostało do osiągnięcia celu? - zapytał z zaintrygowaniem nim dotarli na górę, bo chyba wyglądało na to, że miała jakieś konkretne plany, a on może byłby w stanie jeszcze jakoś pomóc? Po dzisiejszej kolacji znów będzie jej coś winien. Przeszło mu przez myśl, że może rzeczywiście powinni się umówić na coś konkretnego, umowa wiązana znacznie bardziej motywowała.
Otworzył przed nią drzwi i wprowadził ją do środka rezydencji, tym razem już nie wypełnionej gośćmi i wystawnymi dekoracjami, przez co wnętrza wydawały się znacznie wyższe i bardziej eleganckie.
- Jeśli będziesz trzymać się blisko mnie to się nie zgubisz - szepnął jej do ucha zawadiacko, na moment przystając tuż za nią, kiedy ta zatrzymała się, by omieść spojrzeniem miejsce. Jednocześnie delikatnie położył swoją dłoń na jej talii. Nie potrafił powstrzymać się przed tym, by po raz kolejny wykorzystać okazję do bliskości, choćby z uwagi na Andreę, która niepostrzeżenie przystanęła u szczytu schodów.
- Dobry wieczór, Ashley, miło mi Cię ponownie widzieć. Nie spodziewałam się, że ta kolacja rzeczywiście dojdzie do skutku. - Jasnowłosa kobieta uśmiechnęła się serdecznie, gdy dostojnym krokiem zeszła na dół i przystanęła przy parze.
- Przecież wiesz, że zaczął się sezon. Ale dotrzymałem słowa - odparł Dominic mamie, choć ta skupiła wzrok na dziewczynie. Według niego samo spełnienie obietnicy powinno coś znaczyć.
- To prawda. Musisz być więc wyjątkowa, skoro mój syn postanowił ponownie Cię tu przyprowadzić. - Uniosła wyżej brew, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Mężczyzna niepostrzeżenie zacisnął mocniej szczęki. - Zapraszam do salonu na drinka, służba niedługo poda do stołu. Czego się napijesz, Ashley? - zapytała, udając się na swoją ulubioną kanapę.
Dominic wskazał dziewczynie miejsce naprzeciwko mamy i podszedł do barku, by zrobić odpowiednie drinki. Sam dla siebie zrobił whisky z lodem, zastanawiając się, czy Andrea zamierzała bardzo maglować jasnowłosą.
- Jak Ci idzie w kwiaciarni? Na balu Twoje bukiety zrobiły furorę. Byłam pod wrażeniem - przyznała starsza kobieta, zakładając nogę na nogę i spoglądając na Ash z delikatnym uśmiechem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie umknął jej dreszcz jaki w nim wywołała i trzeba przyznać, że spodobało jej się to. Dyskretnie odgarnęła włosy ponownie, jakby w tym geście odnajdywała w sobie rozluźnienie i odsunięcie stresu przed nadchodzącą kolacją. Pragnęła tej bliskości, jaka rozradzała się pomiędzy nimi, lecz z małą różnicą: by nie była na pokaz. To jednak było równie niedostępne jak stanie się prezydentką Stanów Zjednoczonych. Mogła jedynie uśmiechać się, tworzyć kreaturę swojej roli i porzucić ostatnie nadzieje. Nie czuła jednak czegoś tak potężnego już od… od nigdy, właściwie. Z Winstonem to było zupełnie co innego, tylko zabawa. Przy Dominicu odżywała, chciała czuć jego oddech na swojej skórze tak często, jak to możliwe.
- Ile lat? Hm, teraz stawiam na dwanaście lat i trzy miesiące – odparła całkiem poważnie, uśmiechając się lekko za moment, by rozwiać wszelkie rozmowy na temat jej przyszłości. Sama była przygotowana na długie, ciężkie lata pracy, by osiągnąć sukces. Zawsze, jeśli sobie coś postanowiła, osiągała cel, więc i tym razem tak się stanie. Pomoc ze strony Dominica i ich układ był korzystny, ponieważ jednym balem charytatywnym zdobyła całą pulę klientów.
Trzymała się go blisko, rozbawiona jego słowami, ale nie zamierzała oddalać się i gubić w wielkim labiryncie korytarzy. Cały czas dbała, by mieli kontakt fizyczny i oddawała mu czułe gesty, jakby ktoś miał im się przyglądać. Wiadomo, że matki są najbardziej czujne i wiedzą absolutnie wszystko.
- Dobry wieczór. Dziękuję za zaproszenie jeszcze raz – zwróciła się do kobiety, zerkając po chwili na Dominica. Podążyła za wskazówkami i usiadła naprzeciwko kobiety, wzruszając lekko ramionami na pytanie dotyczące drinka. Nieco zestresowała się, lecz starała nie okazać się tego wszystkiego. Słowa Andrei sprawiły, że na jej policzki wypłynęły rumieńce. Sposób, w jaki mówiła o Ashley powodował zmieszanie. Głupio jej się zrobiło, bowiem kłamstwo nabierało okrutnego sensu. Nie chciała, by kobieta żyła w takiej nieświadomości, lecz widząc jak rozpromieniona jest, sama uśmiechała się. - Wino, proszę. A z kwiaciarnią… nie mam jej jeszcze, ale jestem na dobrej drodze życia. Na razie działam z domu.
Tym razem zawiesiła spojrzenie na swoim chłopaku nieco dłużej i wyciągnęła dłoń ku niemu z uśmiechem, zachęcając by podszedł do nich. Musiała rozluźnić się, a bliskość Dominica mogła jej w tym pomóc najlepiej.
- Chodź do nas, kochanie. Opowiedz lepiej nam o swoim wczorajszym meczu z Oakland Athletics. Słyszała pani? Wygrali. Jestem taka dumna – westchnęła, ujmując jego dłoń, gdy tylko podszedł. Nie do końca miała pewność, czy widział się z matką po meczu, lecz wspomniała o tym, by dodać jeszcze więcej przekonujących faktów do ich życia: musiała wiedzieć o każdym meczu. Mógł poprzedniej nocy świętować z chłopakami, by zbudzić się z nieznajomą kobietą, ale to już nie jest jej zmartwienie. Niestety.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spotkanie z mamą, o czym Dominic uprzedził dziewczynę, było dla pani Colton ważnym wydarzeniem i dlatego skupiała na tym całą swoją uwagę. Odkąd tylko Ashley na balu zadeklarowała się, że z chęcią przyjdzie na kolację, wiedział, że ciekawość Andrei będzie górować nad rozsądkiem. Należało więc przygotować się na grad pytań. I choć główne sprawy mężczyzna omówił z jego blondwłosym skarbem, to znał własną mamę zbyt dobrze, by podejrzewać, że w trakcie rozmowy mogła rzucić coś nieoczekiwanego. Po części sam był winien takiego stanu rzeczy, bo od czasu Harper nie przyprowadzał dziewczyn na tak oficjalne spotkania, a rodzicielka mogła jedynie obserwować jego towarzyszki mimochodem podczas różnych imprez bądź… kiedy przemykały rankiem do drzwi wyjściowych.
W związku z tym tego dnia zupełnie nie wiedział, czego powinien się spodziewać, ale jednocześnie miał cichą nadzieję, że Andrea zachowa się tak, jak należy. Na wszelki wypadek wolał nie tracić czujności i pomóc Ashley, jeśli tylko sytuacja będzie tego wymagać. Nie chciał został przyłapany na kłamstwie, to oczywiste, ale też nie mógł dopuścić, by dziewczyna w jakiś sposób poczuła się źle w towarzystwie mamy.
Kiedy więc poszli do salonu, Dom uważnie przysłuchiwał się rozmowie. Na wzmiankę o pracy z domu, Andrea nieco ściągnęła brwi. Ten wyraz nie spodobał się mężczyźnie, który bacznie przyglądał się mamie, podając jej ulubiony drink.
- Och, musi to być męczące. Co na to twoi rodzice? - Sięgnęła po szkło podane przez syna. - Dziękuję - posłała mu uśmiech, po czym pospiesznie wróciła do tematu: - Pewnie są dumni z córki. Nie mogą ci pomóc? - Spojrzała na dziewczynę z wyrazem pewnej troski.
- Mamo - rzucił ostrzegawczo mężczyzna, rzucając jej krytyczne spojrzenie, na co ta zrobiła niewinną minę, jakby kompletnie nie rozumiała, o co mu chodziło. Następnie podarował lampkę wina Ashley. Z myślą o tym, że lubiła słodkości, wybrał dla niej słodkie.
- Słucham? Co mogę poradzić na to, że chciałabym poznać dziewczynę swojego syna, skoro tak rzadko o niej mówi? - Andrea uniosła wyżej brew, choć w jej głosie słyszalne było rozbawienie.
Dominic pokręcił głową. Tu trafiła w punkt. Rzadko wspominał o Ashley, bo do pewnego momentu nawet nie wiedział, czy nadal chciała brać udział w tej maskaradzie. A później udawał, że cenił sobie własną prywatność, choć tak naprawdę po prostu obawiał się okazania zbyt wielu emocji przed mamą.
- Wolałem ją mieć jak najdłużej tylko dla siebie - odparł na to, zerkając na moment na Ash, po czym upił łyk whisky. Zdecydowanie mu się przyda.
- Ach, to teraz moja kolej - Andrea klasnęła zadowolona i uśmiechnęła się od ucha do ucha, na co Dom cicho westchnął i stanął gdzieś z boku, jedną dłonią trzymając kwadratową szklaneczkę z bursztynowym trunkiem, a drugą wsuwając nonszalancko w kieszeń, co stanowiło swego rodzaju pozwolenie na kontynuowanie rozmowy. Nie trwało to jednak zbyt długo, gdy jego kochanie zwróciło się bezpośrednio do niego, zapraszając go do zajęcia miejsca obok niej. Uśmiechnął się do niej i ujął jej dłoń, by rozsiąść się wygodnie na kanapie tuż przy niej. Stąd o wiele lepiej odczuwał zapach jej perfum oraz tę słodką mieszankę kwiatów, którymi otaczała się na co dzień.
- Nie ma za bardzo o czym mówić. To jeden z wielu do rozegrania w tym sezonie. Pozostało jeszcze jakieś 96 - stwierdził, niepostrzeżenie splatając ich dłonie i opierając je na jej kolanie, w ten sposób chcąc dodać otuchy dziewczynie.
- Ale to zawsze dodatkowe punkty. Oglądałam go w telewizji. Co prawda nie zawsze mi się udaje znaleźć na to czas, ale staram się być na bieżąco. Harvey wczoraj nie do końca był w formie, pewnie to przez wasze ulubione rozrywki w San Francisco - Pani Colton upiła łyk swojego trunku. - A ty, Ashley? Interesujesz się baseballem? Kibicujesz Domowi? Masz na niego oko? Chłopcy lubią spędzać czas wolny na zabawie - na koniec przy okazji rzuciła mężczyźnie wymowne spojrzenie, gdyż również znała swojego syna zbyt dobrze, przez co Dominica zmroziło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gotowa była na absolutnie każde pytanie i przekonana była, że przynajmniej będzie mogła ukryć niedoskonałości ich związku poprzez czułe gesty. Te zaś sprawiały, że chciała ich tylko więcej. Więc czułości i namiętności, bo już nie mogła wytrzymać tego napięcia, jakie pojawiło się między nimi na balu. Pamiętała wciąż zapach jego pościeli, jego perfum i ciepło jakie biło z jego ciała. Nie sądziła, że zacznie pragnąć swojego odwiecznego wroga, lecz teraz było to naprawdę przyjemne uczucie, nawet jeśli nie do końca było prawdziwe, bowiem owiane fałszywą bliskością.
Wzmianka o jej rodzicach spowodowała w niej westchnienie. Chcieli, by została lekarzem jak jej siostra albo prawnikiem. Nie udało im się przekonać córki, więc nie zamierzali jej pomagać w żaden inny sposób. Nie mieli zresztą tyle pieniędzy, by móc otworzyć Ashley kwiaciarnię.
- Nie chcę ich pomocy, chcę dojść do swojego sukcesu sama – odparła zgodnie z prawdą, uśmiechając się przy tym i przejmując również kieliszek od Dominica. Upiła od razu nieco wina, czując jak jej zaschło w gardle ze stresu. Źle na nią oddziaływały pytania o rodziców, bo nie czuła od nich absolutnie żadnego wsparcia. Ich świat pochłaniała Florence i wnuczka.
Za chwilę pojawiła się kolejna zagwozdka ze strony Andrei. Jeśli Dom rzeczywiście nie opowiadał o Ashley, mogło wydawać się to podejrzane. Nawet jeśli mógł być skryty, czasem jednak rozmawiał z matką o rożnościach, a tak długie ukrywanie dziewczyny było podejrzane.
- Moi rodzice dalej nie wiedzą, że jestem w związku, bo też chciałam mieć Doma tylko dla siebie – odparła od razu i nachyliła się ku niemu, by pocałować go czule, choć krótko, by nie gorszyć Andrei. Sama zaskoczona była swoim gestem, więc ułożyła wolną dłoń na policzku Dominica, by i jego zaskoczenie umknęło matczynemu oku. Nie chciała się od niego odrywać.
Wyprostowała się jednak i odetchnęła, upijając znów wina i uciekając wzrokiem od kobiety. Przysłuchiwała się więc ich rozmowie, licząc, że nie zapyta o szczegóły meczu. I nie zapytała. Było o wiele gorzej. Nie miała pojęcia, że Dominic aż tak imprezuje. Poczuła ukłucie zazdrości, choć nie powinna. Mógł spotykać się z kim chciał, sypiać z innymi kobietami, a ją mając głęboko w poważaniu, byle tylko mogli wspólnie ciągnąc swoje kłamstwo. Chyba za długo zwlekała z odpowiedzią.
- Oczywiście, że mu kibicuję. Tata mnie zabierał na mecze baseballu, gdy byłam mała, więc lubię oglądać mecze, zwłaszcza, gdy gra Dominic. I wiem, że lubi z chłopakami zrelaksować się na zabawie, to normalne. Ja też spędzam czas z przyjaciółkami, wyjeżdżamy razem. Nie możemy być ciągle razem, izolując się od innych. Zresztą, inaczej byśmy nie wychodzili… Mam na niego oko – zakończyła, odchrząkając i nieco rumieniąc się. Ścisnęła mocniej dłoń Dominica, a w głębi duszy liczyła, że kobieta uwierzy we wszystko i w to napięcie seksualne, które miało między nimi być.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pytanie o rodziców było nieuniknione. Sam o nich zagadnął podczas balu, a z racji otrzymania szczerej odpowiedzi, przeczuwał, że wspomnienie o nich nie było wygodne dla Ashley. Nie podobało mu się, że Andrea starała się ingerować w życie osobiste Ash, powodując ewentualne zmieszanie, ale z drugiej strony nie mógł ostudzić chęci poznania dziewczyny swojego syna. Udobruchanie jej poprzez zobaczenie szczęścia własnego dziecka, choć to pozorne szczęście, było jej ostatnio potrzebne. A Dominic próbował uspokoić ją na trochę i odwieść od pomysłu swatania z kimkolwiek. Nie podejrzewał tylko, że zwykłe kłamstwo może być tak ciekawym doświadczeniem, a jego partnerka tak świetną aktorką.
- Ambitnie. Masz talent, na pewno sobie poradzisz - przyznała pani Colton z uznaniem. 1:0 dla Ashley, pomyślał mężczyzna. Wybrnęła z tego łatwiej, niż przypuszczał i było to przynajmniej zgodne z prawdą. Jej następne stwierdzenie, a właściwie odruch stanowiły nieoczekiwany zwrot, gdyż delikatne, czułe muśnięcie ich ust były ostatnim, o czym mógł pomyśleć w danej chwili. Ich pocałunek, choć zaskakujący, ostatecznie przez kilka sekund całkowicie skupił jego myśli na tym fakcie, oddalając niemal w zapomnienie Andreę będącą tuż obok. Ten czuły, niezwykle przyjemny gest sprawił, że Dominic z trudem powstrzymał się przed sięgnięciem po więcej. Dlatego niemal niezauważalnie westchnął i przyjął na twarz uroczy uśmiech. Dla jego matki mogło to wyglądać niczym naturalne gesty zakochanych.
Zanim jednak wrócił do rozmowy, również sięgnął do ust szklanką z whisky, by bursztynowy płyn rozpalił jego gardło i przełyk. To mu nie pomogło, kiedy usłyszał rozgadanie Andrei, zakończone wspomnieniem o imprezach, w których często uczestniczył po meczach. Zmęczenie licznymi wyjazdami i rozgrywkami musiało być jakoś niwelowane, ale w jego przypadku alkohol raczej nie był najlepszym sposobem na regenerację. Katem oka widział, że blondwłosa piękność siedząca przy nim nieco się spięła, więc szybko się zreflektował.
- Skąd możesz o tym wiedzieć? - zapytał, wypierając się tego steku bzdur i ściągnął brwi. Spotkania towarzyskie drużyny zwykle nie były rozpowszechniane, a zwłaszcza nie powinny dochodzić do czyichś matek.
- No cóż, mam swoje dojścia - rzuciła mimochodem z niewinnym uśmiechem, zanim Ashley postanowiła odpowiedzieć na postawione przez nią pytania. Uniósł nieco kąciki ust, kiedy wspomniała o oglądaniu meczów z tatą, co przypomniało mu jego tatę, którego stawiał sobie za wzór. Pewnie przewróciłby się w grobie wiedząc, jakie przedstawienie właśnie odgrywał przed mamą. Postanowił wtrącić się, zanim Andrea znów zabrała głos, co spotkało się z jej zaskoczonym spojrzeniem.
- Właściwie co to za insynuacje, że powinno się mnie pilnować? W związku trzeba mieć do siebie zaufanie i pozwalać na pewną swobodę. Przypominam też, że jestem już dorosłym facetem i wiem, co robię - mówił spokojnie, ale z bijącą od niego pewnością siebie, patrząc na mamę, chcąc w ten sposób udowodnić, że mówił prawdę. - A jeśli biorę coś na poważnie to nie odwalam głupot. Ashley jest niezwykła i nie mógłbym jej skrzywdzić. - Na koniec obdarzył obiekt swojej wypowiedzi spojrzeniem, jakby ostatnie słowa kierował bezpośrednio do niej. Jednocześnie znów łagodnie przesunął kciukiem po jej delikatnym wierzchu dłoni. Tym razem nie udawał, bo naprawdę tak uważał.
- Masz rację, Dom. To twoja decyzja. Na pewno wiesz, co robisz - przytaknęła mama, nadal trochę zaskoczona jego wybuchem szczerości. I choć miało to zapewnić o słuszności jego słów, jakoś dziwnie poczuł się gorzej. Czy na pewno wiedział, co robił? - A właściwie gdzie razem wychodzicie? Niedawno odbył się bal, na którym Dominic pojawił się sam. Coś się stało, że nie przyszłaś? W każdym razie żałuj, że nie widziałaś, jak tańczył ze swoją partnerką taneczną. Brightonowie i Morrisonowie byli zachwyceni, a sama organizatorka balu gratulowała tak wspaniałego pokazu Dominicowi i Lavender. Zdecydowanie wyróżniali się na tle innych uczestników - uśmiechnęła się z dumą, splatając dłonie na własnym kolanie. Była to kolejna sprawa, o której mężczyzna nie wspominał dziewczynie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spotkanie z Andreą zaczynało przypominać prawdziwą katorgę. I nie, nie chodziło tu o to, że jest niemiła czy dociekliwa; Ashley, denerwowała bliskość Dominica. Przytłaczała ją, ponieważ nie mogła pozwolić sobie na więcej ani właściwie na cokolwiek. Zasmakowała zakazanego owocu i była pewna jednego: chciała więcej. Najchętniej uciekłaby stąd, trzymając wciąż Coltona za rękę i z dala od wszystkich. Właśnie tego uczucia bała się najbardziej, gdy zgodziła się na ciągnięcie tego cyrku. Dominic podobał jej się coraz bardziej, powodując silne niedowierzanie i nowe emocje związane z ich wspólnym spędzaniem czasu.
Przez swoje rozchwianie miała wrażenie, że zawali coś. Czuła niemal jak klocki robią coraz to większe dziury i niestabilność całej wieży. W głowie słyszała ten upadek; tak głośny, że aż uszy ją bolały. Choć i tak słowa Andrei przebiły się przez mgłę, ściągając Ashley na ziemię. Wyrwała się z rozmowy, gdzie teraz Dominic wyrażał swoje niezadowolenie, a Andrea znów postanowiła ich sprawdzić. Wciąż czuła jak Colton gładzi jej dłoń uspokajająco, powoli zdając sobie sprawę z jego słów. Cholera, świetny z niego aktor! Dałaby naprawdę wiele, aby to wszystko było prawdziwe; a przede wszystkim, by być kochaną. Tereny wciąż jej nieznane, wciąż tak niedostępne. Serce jej było jak z kamienia, lecz dopiero niedawno zaczęła zdawać sobie sprawę, że życie w pojedynkę nie zawsze jest tak przyjemne.
- J-ja? Byłam w pracy, a później miałam wieczór panieński koleżanki - odparła, z trudem ukrywając swoje zaskoczenie tym pytaniem. Zerknęła na Dominica, dyskretnie siląc się na niezauważalne wyciągnięcie dłoni z jego uścisku. To było dla niej za wiele. Doskonale mógłby być teraz tutaj z inną swoją koleżanką. Z tą od tańca również, skoro Andrea ją znała. Ashley odetchnęła, wygładzając zagniecenie na sukience. - Widziałam jak tańczyli, pokazywał mi filmik i dobrze się stało, bo ja nie potrafię tak poruszać się na parkiecie- zaśmiała się, siląc na szeroki uśmiech rozbawienia. - Pewnie gdyby nie ja, Dom siedziałby tu teraz z Lavender. O, pokaż może Andrei zdjęcia, jakie jedliśmy ostatnio śniadanie! Ja skoczę do łazienki. Przepraszam.
Wyjście z pokoju wcale nie poprawiło jej nastroju. Było jej niedobrze od tej całej niewiedzy i ciągłego ratowania się kłamstwami. Mogła spodziewać się, że Dominic imprezuje i spędza czas z innymi kobietami, a jednak łudziła się, że może ona mu wpadła w oko? To już były absolutne głupoty, jakie uczepiły się jej myśli jakiś czas temu. Nie było już opcji wycofania się, niestety.
Najchętniej nie wychodziłaby z eleganckiej łazienki, lecz nie miała w planach ucieczki. Zawiodłaby Dominica, a Ash nie była gołosłowna. Wróciła więc do nich niedługo potem, zatrzymując się jeszcze w korytarzu, by wziąć kilka głębokich wdechów i odczarować się z idiotycznego zauroczenia Coltonem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było dziwnie. Nie dało się temu zaprzeczyć. Napięcie, które pojawiło się między nimi niemal od pierwszego spotkania i rosło z każdym kolejnym, teraz wodziło ich na pokuszenie. Towarzystwo mamy nieco onieśmielało Dominica, który dodatkowo napominał siebie w myślach, jak bardzo nierozsądnym było wychodzenie z gry, stworzonej przez nich samych. Miał jednak wrażenie, że tego wieczoru i tak wszystko zaczynało się zacierać. Z drugiej strony żadne granice nie zostały nałożone z góry, przez co łatwiej było dostosowywać kłamstwa do sytuacji, ale jednocześnie utrudniało to odniesienie własnych emocji i myśli do tego, co teraz.
A teraz Andrea strasznie mieszała w głowach, nie tylko Ashley. Mężczyzna też zaczynał czuć się coraz mniej swobodnie, kiedy rodzicielka sypała anegdotkami i pytaniami jak z rękawa i prawdę mówiąc, coraz mniej mu się to podobało. Wydawało mu się, że tracił kontrolę nad przebiegiem tego wieczoru i nie wiedział, co mógł z tym zrobić.
- Wiesz, Ashley, w naszej rodzinie ważna jest możliwość uczestniczenia we wszystkich spotkaniach organizowanych przez towarzystwo - zaznaczyła ostrożnie pani Colton i posłała dziewczynie łagodny uśmiech. Dla niej było to logiczne, tego zwyczajnie wymagało się w ich kręgach.
- Wiesz, mamo, niektórzy mają inne - ważniejsze - zobowiązania - wtrącił Dominic, przechylając nieco głowę, żeby tym bardziej zaakcentować, co chciał jej przekazać. Nie każdy mógł sobie pozwolić na cotygodniowe spotkania na salonach. Sam nie uczestniczył w wielu z nich. W międzyczasie poczuł na sobie spojrzenie blondwłosej dziewczyny i jej mimowolne opuszczenie dłoni. Jej następne słowa sprawiły, że poczuł się, jakby dostał w brzuch kijem bejsbolowym. To nie tak miało wyglądać. Wszystko zaczynało się toczyć zupełnie nie tak, jak przewidywał. Nie tak, jak powinno. Kiedy dziewczyna wyszła do łazienki, w pierwszej chwili pomyślał o tym, by za nią pójść pod pretekstem pokazania jej, gdzie się skierować. Korzystając jednak z chwili jej nieobecności, zmrużył oczy i spojrzał na mamę chmurnie.
- Chcesz ją poznać, tak? To dlaczego wybierasz taką drogę, jakbyś chciała jej sprawić przykrość, co? - zarzucił jej, siląc się na niski ton, choć w jego głosie słyszalne były nerwy.
- Naprawdę? Nie miałam tego na myśli. Ale skoro nie czuje się z tym wszystkim komfortowo to znaczy, że może nie do końca ci ufa w poruszanych kwestiach, hm? - Uniosła wyżej brew i wyciągnęła prowokacyjnie brodę. Biła od niej pewność siebie i siła kobiety nieustępliwej, która już przeszła wiele. Dominic pokręcił przecząco głową i zacisnął pięści w obawie przed wybuchem. Nie, nie zamierzał się dziś kłócić.
- Jeśli będziesz specjalnie podkopywać jej pewność siebie to nic dziwnego, że zaczyna się czuć niepewnie w twoim towarzystwie. Mogłabyś dać jej szansę - rzucił z pewnym bólem i podniósł się z miejsca z zamiarem znalezienia Ashley.
- Ale przecież daję, inaczej po co miałabym zaprosić ją na kolację? - wzruszyła ramionami, po czym westchnęła. - Dominic, znam cię i widziałam wiele. To w twojej jest gestii, by zrobić wszystko, żeby nie miała jakichkolwiek powodów do odczuwania przykrości - przyznała w końcu, spoglądając na niego z troską. Odwrócony do niej plecami, zatrzymał się na moment. Był zły, że doprowadziła Ash do takiego stanu. Łatwiej było kierować tę złość na matkę, niż dostrzec własne błędy, choć… nie musiał się przecież przed nikim tłumaczyć z tego, w jaki sposób żył. Jako kochający chłopak powinien dać swojej dziewczynie potrzebne poczucie bezpieczeństwa i to właśnie widziała Andrea. Ale nim nie był. I musiał dalej grać. Odetchnął głęboko i odwrócił się do niej przez ramię. - Już ci mówiłem, nie mógłbym jej skrzywdzić, Ashley jest dla mnie ważna. I dlatego naprawdę nie chciałbym, żeby dalsza część wieczoru właśnie tak wyglądała - rzucił jej błagalne spojrzenie, które pochwyciła na kilka sekund.
- Tak, jak Heather? - zapytała, a jego serce momentalnie przyspieszyło. Kilka kolejnych długich sekund minęło, zanim zza rogu wychyliła się Ashley, jednocześnie pozwalając mu uniknąć odpowiedzi.
- Wszystko dobrze, kochanie? - spojrzał na nią z troską, starając się rozluźnić mimowolnie zaciśnięte chwilę temu szczęki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wiem, Andreo, ale praca jest dla mnie ważniejsza. Jeśli jestem w stanie, towarzyszę Dominicowi, lecz jeśli nie – trudno, nie musimy być zawsze razem. Czasem to dobre, bo przynajmniej doceniamy się jeszcze bardziej. – Chyba tak musiała podkreślić ważność pewnych spraw jak pracowanie. Chciałaby, aby Andrea była z niej zadowolona, ale po co, skoro to wszystko jest jednym, wielkim kłamstwem?
Zerknęła na Dominica, szukając w nim jakiegoś potwierdzenia swoich słów i wsparcia. Powinna od razu pokazać swoje zdanie, by Andrea nie chciała ustawiać jej po swojemu. Ash nie należała do takich osób; wolała iść swoimi ścieżkami i mówić, co myślała (oczywiście dawkując swoją prawdę w zależności od sytuacji i osób). Tym razem jednak sytuacja ją przerosła. I nie przez Andreę, która okazywała swoją nadopiekuńczość. Fakt, że Dominic spodobał jej się i zaczęła do niego czuć coś więcej niż sympatię komplikował wszystko. Już nie widziała w nim tylko intrygi, ale również napięcie, które powodowało, że jej umysł i ciało wariowały. I rzeczywiście, Dominic nie musiał niczego tłumaczyć przed nikim, lecz te zatajenia przed Ashley miały teraz fatalne skutki. Wiedziała jedynie, że chce już to zakończyć i uciec. Może tak byłoby lepiej? Żyłby dalej swoim życiem, bez problemu jaki stanowiła Ashley. Andrea dałaby mu spokój, bo przecież dopiero co zerwali. Ich intryga powiedzie się.
Słuchała rozmowy Dominica z matką, chowając się za ścianą. Serce jej biło jak oszalałe, ale dzięki temu przekonała się, że to dłużej nie zagra. Słyszała w głosie mężczyzny coś, co nie mogło przekroczyć granic. Wspomnienie Heather niemal dudniło jej w głowie, aż dostawała mdłości. Nie powinna tu być. Powinna za to jak najszybciej odciąć się od Coltonów, by to wszystko nie posunęło się dalej.
- Przepraszam, muszę was opuścić. Moja siostra potrzebuje mnie, coś… coś chyba z moim bratankiem – powiedziała słabo, zwilżając wargi w nerwowym ruchu i spojrzała w końcu na kobietę. – Rola świeżo upieczonej matki nigdy nie należała do najprostszych, o czym coraz bardziej się przekonuję. Przepraszam, mam nadzieję, że nie jest pani zawiedziona ani urażona, ale to jest naprawdę… ważne.
Podeszła zaraz do Dominica, ujmując jego dłoń delikatnie i pocałowała go w policzek, tym razem nie mając odwagi na nic więcej i cofnęła się, uśmiechając przepraszająco.
- Zamówiłam taksówkę, zaraz powinna być. Przyjedziesz do mnie wieczorem, jak się umawialiśmy? – Sądziła, że wyjdzie na noc, by zabawić ten fatalny wieczór, więc od razu zapewniła mu alibi. Nie miała jednak zamiaru spotykać się z nim prawdopodobnie już nigdy. Tak będzie lepiej, zdecydowanie, dla ich dwojga. – Jeszcze raz przepraszam. Do zobaczenia – rzuciła w końcu i wycofała się z pokoju, by szybko wyjść na zewnątrz i już tam poczekać na taksówkę.
To nie mogło zakończyć się dobrze. Pierwszy raz poczuła cokolwiek do mężczyzny, więc tym bardziej starała się zdusić to wszystko w zarodku, zanim pójdzie dalej i odbierze jej zdolność funkcjonowania. Już zawiodła się na Winstonie, nie chciała tego poczuć od Dominica.

/Zt2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”