WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

jeden

Umówiła się. Jak oficjalnie brzmią te słowa. Umówić się, przecież to łączyłoby się z takim rzeczownikiem jak randka, a tego na pewno nie nazwałaby w ten sposób. Spotkanie natomiast zdawało się brzmieć zbyt oficjalnie jak na okoliczności, w których ta zwykła schadzka (bingo!) miała mieć miejsce. A nie lubiła przypisywać pozornie zwykłym sytuacjom oficjalnego brzmienia, bo to się przecież nie miało sensu łączyć. Szła do Maeve; chciała pamiętać teraz moment, w którym zgodziła się tak po prostu do niego przyjść na... chyba to było strzyżenie. Przynajmniej w to chciała wierzyć, bo jeszcze się okaże, że to innego typu schadzki, na które nie powinna się zgadzać. Jeszcze zobaczy (doświadczy) rzeczy, które sprawią, że jej niewinny mózg wypłynie jej uszami.
Droga minęła jej szybko, na całe szczęście. I nie padało, co też było dość zaskakującym obrotem spraw. Bardzo miłym, to najważniejsze, przynajmniej nie musiała martwić się o parasolkę czy zmoknięcie. Teraz to musiała się tylko martwić o to, czy powinna zdjąć buty i chodzić w skarpetkach, czy...
- Hejka! - teraz nie było czasu, żeby się zastanawiać. Przytuliła chłopaka, jak tylko zobaczyła go w drzwiach; na jej twarzy niemal od razu pojawił się uśmiech. Weszła do środka, stając kilka kroków od wejścia. - Mam zdjąć buty? - zapytała jeszcze, odwracając głowę w kierunku gospodarza. Niektórzy lubili mieć czysto. Innym było to bez różnicy. Ale, lepiej zapytać, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

David kazał mi się ubrać

 Ostatnie dwa miesiące spędził poza Ameryką. Po drugiej stronie świata. Przegnało go do jego jaśnie matki (biologicznej), nie w ramach odwiedzin, a bardziej: to ona miała do niego interes. Trwało to trochę, ale spożytkował też część wolnego, bardzo przymusowego, na zwiedzenie w końcu kraju, z którego jakaś jego cząstka, a w szczególności: większość aspektów urody, się wywodziła. Ale jakiś czas temu wrócił, zadekował się i należało na nowo zacząć funkcjonować w Seattle.
 Robiąc dziwne rzeczy, jak umawianie się z ludźmi na strzyżenie. Co jest śmieszne, bo w swoim życiu Maeve strzygł tylko dwa typy: siebie i czasem wycinał dredy z psiego, zaniedbanego futra. Co zatem mogło pójść nie tak? Chociaż, pisząc nieskromnie, o swoją fryzurę dbał całkiem dobrze. Siebie, kogoś... Co za różnica, prawda?
 – No cześć, Mini-Parku – odpowiedział jej, posyłając jej przy tym swój firmowy, szelmowski półuśmiech. Do czasu, aż się do niego nie przykleiła. Z Maverickiem była taka sprawa, że on do tego typu skinshipu, do wszelkich przytuleń i uwieszeń był bardzo, ale to bardzo sceptycznie nastawiony. Zawsze dziwnie się przy tym czuł. Jak na tak wąskie grono znajomych, a raczej bliskich mu osób, jakie posiadał, nie było sposobu się z tym oswoić. Dlatego zazwyczaj też gestu nie odwzajemniał, w tym wypadku po prostu popatał niezgrabnie Lily po głowie, mrucząc przy tym, och jakże umęczony, cierpiętnicze: – Za co? – Za co to przytulenie? Czym go karała? Co ciekawsze: mógł ją przecież odkleić od siebie – był większy i silniejszy – ale tego nie zrobił. Wytrwał, jak dzielny facet, którym przecież był.
 Oswobodziwszy się od towarzyszki Park, rzekł:
 – Buty, skarpetki, spodnie, tę twoją kraciastą narzutę i to- – urwał, spodziewając się jednej z min w reakcji na jego słowa. Poza tym, dla niektórych Lily to jeszcze była przecież tylko dziecko. Ale akurat Reyes był chodzącą, słownikową definicją hasła „demoralizacja”. – No żartuję. Nie musisz nic ściągać. – Ani butów, ani odzieży. – No, chyba że chcesz. – Wzruszył ramionami, w końcu nie robiło mu to większej różnicy. Względem butów, przecież to o nie tu chodziło. Domu i tak samodzielnie nie sprzątał, bo nawet wizja Reyesa biegającego ze szmatą czy miotełką do kurzu była jakaś taka abstrakcyjna. Od takich rzeczy byli ludzie. Inni niż on.
 – Coś do picia, krasnalu? – zawołał do niej z kuchni, by w razie odpowiedzi twierdzącej, móc dodać „to sobie weź”. Był dość specyficznym typem, obycia przy nim należało się nauczyć. Chociaż, gdy ktoś trzymał się jakoś bliżej z nim, to nie było wcale takie trudne.
 Sam stał akurat oparty o wyspę kuchenną.
 – I lepiej opowiadaj, co u ciebie, bo cię trochę nie widziałem. Urosnąć nie urosłaś, to wiem. – Rzadko o to pytał, bo jeśli chodziło o prowadzenie zwykłej, w miarę kulturalnej rozmowy, to był jeszcze bułą. Ale Lily nie była Siriusem, żeby zapytać jej „Jak życie, zjebie?”. – Garnek – bo tak pieszczotliwie od powrotu określał Davida przez wzgląd na to, że mu się jego fryzura nie spodobała – stchórzył? – Bo jeśli tak to chyba całe przedsięwzięcie w pizdu.
Ostatnio zmieniony 2022-05-23, 13:46 przez Maeve Reyes, łącznie zmieniany 1 raz.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#5

David czuł, że trening mu się nieco przedłuży, lecz czy poinformował o tym kogokolwiek? Ależ skąd, bo po co? Znaczy jasne, miał wysłać Mave’owi SMS-a, by wyjaśnić swoje spóźnienie, lecz akurat wyskoczyło mu powiadomienie o tym, że jeden piłkarz wstawił nową foteczkę na Instagrama, więc jak kliknął odnośnik, który przeniósł go w wirtualny świat zdjęć, tak zaczął je scrollować przez pewien czas (kilka minut dokładniej, ponieważ zainteresowały go również proponowane foteczki). Gdy skończył, wskoczył pod prysznic, by zmyć z siebie nieprzyjemny zapach potu, po czym założył ciuchy, a sportowy strój wrzucił do torby, którą przerzucił przez ramię. Potem skierował swoje kroki tam, gdzie zostawił dwukołowca. Jeździł nim kiedy robiło się ciepło, ponieważ uważał, iż ten posiadał więcej plusów oraz docierał na nim szybciej, niż komunikacją miejską. Co więcej, czasami miały miejsce sytuacje, gdzie w autobusach nie działała klimatyzacja, a otwarte okna guzik dawały. Druga sprawa to ruch – znaczy pewnie, i tak codziennie biegał na boisku, lecz dzięki jeździe na rowerze poprawiał, chociażby swoją wydolność oraz wzmacniał różne mięśnie. Kiedy David stanął obok swojego obklejonego bmxa, zdjął z niego zabezpieczenie, usiadł i włożył słuchawki przewodowe do uszu. Odpalił swoją ulubioną playlistę ze Spotify’a i ruszył w drogę.
Dotarłszy na miejsce, przypiął bmxa gdzieś obok domu Mejwa, a następnie bezpardonowo przekroczył próg drzwi wejściowych.
- Siema, sorry za spóźnienie, ale….- przerwał, bo dostrzegł osobę trzecią, którą kojarzył wręcz DOSKONALE. Wyciągnął paluch wskazujący prawej ręki i zmrużył oczy (które jeszcze sekundę temu były szeroko otwarte).
- Co Ty tu robisz?! – powiedział ciut głośniej, niż zakładał. - Myślałem, że masz dziś wyjście z psiółami….- dodał, przecierając drugą ręką oczy tak, jakby myślał, że po takiej akcji jego młodsza siostra magicznie zniknie.
- Czy to są jakieś pomówienia? – spytał jeszcze, krzyżując ręce na piersiach. Zaraz się jeszcze okaże, że strzyżenie było zwyczajną ściemą, a Lily uknuła to, bo zjadłem jej przekąski….

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przyzwyczaiła się. Znaczy, tak sobie chciała wmawiać; moment jej zajęło przyjęcie do głowy faktu, że nazywanie jej mini-Parkiem wcale nie oznacza, że ktoś bierze ją za całkowitą kopię jednego z jej rodzeństwa. Po prostu jest maluchem, krasnalem, dzieckiem, bobasem (tutaj wymień więcej odpowiednich rzeczowników, określających zarówno jej wzrost jak i wiek), a z tym już nie mogła walczyć. Właściwie to nawet nie w jej interesie kiedy się urodziła, bo nie prosiła się na ten świat, a była jedynie, jak to określiłby brat, szczęśliwym, małym wypadkiem.
- D by mnie od siebie od razu odepchnął, albo zapytał, czego chcę - wzruszyła ramionami, próbując sobie przypomnieć ostatni raz, kiedy brat ją przytulił z własnej, nieprzymuszonej woli; niezaćmionej jakimiś używkami czy innymi, mniej zrozumianymi potrzebami. - A ty tylko pytasz za co. I, szczerze, nigdy nie wiem, za co. Bo jesteś lepszy? - w kategorii brat, miałby złoty medal i wszystkie puchary. Może dlatego, że nie był rodzony, a przybrany. A takie rodzeństwo, jak powszechnie wiadomo, jest zdecydowanie lepsze od tego naturalnego.
Jak tak zaczął wymieniać, zdążyła się schylić, żeby rozwiązać sznurówki, niemal w ogóle nie reagując na jego wyliczankę. Zachichotała cicho, zsuwając jednego trampka ze stopy. - Może innym razem - podniosła głowę, żeby spojrzeć na niego z chytrym uśmieszkiem i puścić mu oczko. Nie będą tutaj chyba sami, prawda? A to było nieodpowiednie pokazywać się w urodzinowym stroju więcej niż jednej osobie... na raz. Zdjęła i drugiego buta, narzutę zsunęła ze swoich ramion, a torbę zostawiła przy butach, zanim podążyła za nim do kuchni.
- Wezmę, dzięki - i chociaż stanęła na palcach, żeby sięgnąć do szafki i wyjąć z niej szklankę, otwarcie lodówki i wyjęcie z niej pierwszego-lepszego opakowania soku, jakie zobaczyła, nie zrobiło jej większego problemu. Chyba był jabłkowy. Nawet go sobie grzecznie nalała. - Wiesz, nawet nie wiem, od czego mam zacząć - zaśmiała się krótko, ale tak właściwie się czuła. Co mogłoby być dostatecznie ciekawe w jej życiu, żeby było sensowne o tym opowiadać? - Nie mam żadnych podbojów miłosnych, ani nic takiego - przyznała; wydawało jej się to dość szczere. Chyba że o czymś nie wiedziała, ale to inny temat.
- Dzban? - spojrzała jeszcze na niego. - Pewnie przedłużył mu się trening - nie byłaby w stanie zliczyć, ile razy starszy brat użył akurat tej wymówki. Zapomniałem odebrać cię ze szkoły? Nie, nie, to tylko trening mi się przedłużył. Mieliśmy razem coś zrobić? Nie, sorry, trening. Czasami zastanawiała się nad tym, czy by nie zrobić mu treningowego sabotażu, ale to był dość ryzykowny plan. Musiałaby wejść do jego pokoju, a to miejsce... powiedzmy, że wolała unikać je szerokim łukiem.
I jak już miała opowiadać o swoim dniu, elegancko oparta o blat, ten znajomy głos dobiegł jej uszu. Uśmiechnęła się tylko, mocniej zaciskając uścisk na kubku i, jak gdyby nigdy nic, zaczęła pić ten soczek.
- Ciebie też dobrze widzieć - skinęła głową w jego kierunku, uśmiechając się lekko. - To co, trening się przedłużył? - zapytała jeszcze, przed wypiciem reszty zawartości kubka. Wgramoliła się na blat, żeby przynajmniej być nieco wyżej od nich. Minimalnie. A to już był jakiś plus, przynajmniej jej głowa nie posłuży jako oparcie łokcia, czy coś takiego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 – Lepszy, przystojniejszy, mądrzejszy, fajniejszy, wyższy, nie starczy mi dnia, by wymienić te wszystkie superlatywy. – W dodatku machnął przy tym dłonią w ramach komunikatu Wiem o tym, nie musisz potakiwać. Maeve nie miał wybujałego ego, ani też nie lubił o sobie mówić. Były jednak osoby, przy których zachowywał się nieco inaczej niż burkliwy, arogancki typ, którym był na co dzień, w obecności obcych.
 I gestem tylko dał jej do zrozumienia, że będzie ją trzymał za słowo (dzisiaj pewnie za nic innego w takim razie!), kiedy poinformowała go, że może innym razem się porozbiera.
 – Najlepiej po szesnastych urodzinach – dodał, bo przynajmniej wtedy nie będą mogli go zamknąć w razie, gdyby uskuteczniali jakieś rozbieranki. Dziwna ta rodzina, trochę jak u Lannisterów. Tam to też była rodzina, chociaż faktyczna. Z krwi i kości.
 W czasie gdy Lily sama się miała ugościć, on sprawdził jeszcze swój telefon, by sprawdzić, czy Garnek się odzywał, czy zapowiadał swoje spóźnienie, a może ucieczkę. Umówieni w końcu byli, żeby nie powiedzieć, że Reyes wręcz wymusił na nim, by przyszedł, bo przecież tak nie może być, żeby latał po mieście z grzybem zamiast włosów. Był bardzo, ale to bardzo wybredny w kwestii fryzur, a zasadniczo to właśnie na nie zwracał uwagę w pierwszym odruchu jak kogoś spotykał. Były różne fetysze i gusta.
 Zerknął jednak znad wyświetlacza na młodą Parkównę, uśmiechając się lekko, nie jakoś promiennie, kącikiem ust.
 – Czyli nikogo do pobicia nie mam? – spytał, brzmiąc przy tym na nieco rozczarowanego. – Będę się nudził.
 Wszelkich adoratorów bić, a ewentualnym łamaczom serca dziewczyny łamać kręgosłupy. Nie prosiła go o to, nie uprawniała go do tego, ale gdyby przyszło co do czego, to pewnie zabrałby się do roboty. Wyprzedzając braci. Względnie pomagając im poprzez przytrzymanie petenta.
 Uniósł brew, jednak nie skomentował odpowiedzi dziewczyny. Przedłużający trening, jasne. Pewnie szukał odpowiedniej miski, z którą tutaj przyjdzie, stanie przed nim i oświadczy „tak mnie ostrzyż”. Szybko jednak okazało się, że zwyczajnie się spóźnił, bo Reyes usłyszał, jak ktoś rozbija się w przedpokoju. Nawet żurawia nie zapuścił do wiatrołapu, by zerknąć kto tam mu do domu się wpakowuje, będąc przekonanym, że to David. Jego przypuszczenia okazały się trafne i po chwili miał przed sobą zapowietrzonego Parka, który celował paluchem w siostrę. Maeve odłożył telefon na blat, a potem oparł się o jego krawędź zadkiem, dekując się tuż obok dziewczyny. Skrzyżował przedramiona na torsie, przeskakując spojrzeniem z jednego Parka na drugiego, by potem odezwać się:
 – Tam zaraz pomówienia. Widzę, że dobrze mnie znasz, ale nie tym razem. – Wzruszył ramionami. – Zaprosiłem ją, bo zgadza się ze mną, że wyglądasz jak Radosny Grzybek, prawda? – Zerknął tutaj na dziewczynę obok, by dodać: – A poza tym zatrudniłem ją jako moją asystentkę. – Po tych słowach wrócił spojrzeniem na Davida. Przechylił przy tym głowę w zabawny sposób, lustrując go uważnie. To nie tak, że ta dwójka, Maeve i Lily upodobała sobie dokuczanie Davidowi. Tworzyli tyrający tandem, tak żeby nie miał w życiu za łatwo. Poza tym od niego miał przerwę na dobre dwa miesiące. Względnie. – Powiedziałbym, że jak ci się nie podoba, to wiesz gdzie są drzwi, ale nie wypuszczę cię stąd, bo nie mogę pozwolić, żebyś straszył dalej ludzi. W chwili obecnej dokonujesz brutalnego gwałtu na moich szczątkowych pokładach poczucia estetyki.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Usłyszawszy słowa siostry, David przez sekundę był zaskoczony faktem, iż doskonale wiedziała, co go spotkało, no ale wreszcie po krótkiej chwili zaczął tłumaczyć przyczynę przedłużonego treningu.
- No...za tydzień mamy zawody, więc trener będzie nas cisnął. - odrzekł i chcąc się upewnić, że nie walnął ściemy, wyciągnął telefon z kieszeni, kliknął ikonkę odsyłającą do kalendarza i skinął głową, kiedy dostrzegł nazwę wydarzenia, mającego odbyć się dokładnie tak, jak powiedział tę chwilę wcześniej.
- Spoko, nie musicie przychodzić. - dodał, zamykając apkę oraz blokując telefon. Znaczy, jemu to wisiało, czy faktycznie zasiądą na trybunach, czy wręcz przeciwnie. Rozumiał, że każdy mógł mieć jakieś swoje obowiązki lub zwyczajnie niezbyt chcieć oglądać, jak jedenastu trampkarzy ze szkolnej ligi, walczy o wygraną. Park chciał wygrać, ponieważ po pierwsze, nienawidził przegrywać, po drugie, był przekonany, iż jego drużyna zasługuje na zdobycie pucharu, jak nikt inny, po trzecie, ponoć podczas finałów, mecz mieli oglądać asystenci trenerów ze sportowych uniwersytetów. Chociaż David zakładał, że gdyby żaden się do niego nie odezwał, odwiedziłby szkółkę piłkarską i to taką...lepszą.
Parsknął śmiechem, kiedy usłyszał o radosnym grzybku, lecz dość szybko spoważniał, bo jakby...c o. Coooo....?????????????
- Asys...co???? - zapytał, unosząc brew, jakby nie rozumiał słowa asystentka, chociaż rozumiał je doskonale, tylko nie rozumiał, dlaczego padło akurat na JEGO siostrę. Patrzył to na siostrę, to na Mejwa, jakby czekał, aż któreś powie ,,Ha! Mamy Cię!" Chcąc sprawdzić, czy Reyes mówił prawdę, zaczął powoli zmierzać w stronę drzwi wyjściowych i nawet sięgał za klamkę, ale ostatecznie jedynie otworzył drzwi, by następnie je zamknąć, a przez wiatr, zamknęły się ciut głośniej, wydając hałas charakterystyczny dla zamykanych z impetem drzwi.
- Sorry, ale to wina przeciągu. - wyjaśnił, ściągając buty, by potem powrócić w miejsce, gdzie stał wcześniej.
- Gdzie planujesz przeprowadzać tę całą operację? - spytał, zastanawiając się, czy Mejw będzie chciał coś w zamian, bo przecież za wizyty u fryzjera, po skończonej robocie, trzeba było dokonać zapłaty. Oby przypadkiem nie zażądał jakiejś przeogromnej kwoty, bo mam przy sobie...niewiele. dosłownie. Może i robił streamy, ale nie zarabiał z nich wielkiego hajsu. Jeszcze nie. Czas pokaże, czy Park będzie rozpoznawalnym streamerem czy też nie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Może to i lepiej? - uniosła brew w górę; śmiechem jednak odpuściła temat. Przynajmniej nie będzie musiała go (jeszcze) odwiedzać w jakimś więzieniu, o ile w ogóle miałaby prawo wejścia. Czy wtedy mogłaby mu śpiewać criminal od Britney Spears, prosto do słuchawki, uśmiechając się w sposób bardziej lub mniej szyderczy do siedzącego w pomarańczowym stroju po drugiej stronie szyby? Teraz mogłaby mu to śpiewać prosto w twarz i, jak tak sobie o tym myśli, to nawet lepsza opcja, niż jakby miała specjalnie robić mu wizyty kontrolowane, które już pewnie takie radosne by nie były.
Miała ochotę powiedzieć mu, że te całe treningi to jego największa (i przy okazji jedyna) wymówka, ale to była ta jedna rzecz, z której jeszcze nie wiedziała, jak bardzo może żartować. Wszystko ma swoje limity, a w szczególności temat, który zdaje się być dla kogoś szczególnie ważny. Tym bardziej że David... on rzadko żartował z tej całej swojej piłki. To bardziej ona nabijała się z bezsensowności tego sportu, chociaż robiła mu zdjęcia z odległości i wstawiała na instagramową relację, że siedzi na trybunach. I dopisywała "do boju [tu odznaczenie brata]", czy jakiś inny tekst, pokazujący, jak bardzo go wspiera...
Kiedy chętniej byłaby w zupełnie innym miejscu. Nie jarało jej patrzenie, jak spoceni faceci biegają za piłką. Chyba że mieli ładne twarze. To był chyba jeden z niewielu plusów.
Zachichotała, widząc zdziwienie brata. Czy to było aż tak straszne? Przecież też zależało jej na jego dobrym wyglądzie... Żeby nie musiała się wstydzić z nim pokazać.
- Jak już jesteśmy w kuchni - miała pusty kubeczek; sięgnęła po butelkę, żeby to szybko naprawić. - To weź sobie krzesło. Zaraz pójdę po linę i taśmę - spojrzała w kierunku Maeve, puszczając mu oczko. Zakręciła butelkę, odstawiła ją na bok blatu i wypiła prawie połowę zawartości kubka; odstawiła szklankę obok butelki i zeskoczyła z blatu. -No dawaj, nie ma czasu do stracenia - pogoniła jeszcze brata, mierząc go wzrokiem. Ciekawe, czy Reyes faktycznie wymyśli coś ciekawego z tym jego... grybkiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 Zasadniczo Reyes i tak sam pchał się do aresztu, bo nierzadko szukał zwady. Nigdy jednak nie zamknęli go w prawdziwym więzieniu. Może to i lepiej. Nie wiadomo, jak by sobie poradził. Tam to znajdowały się cwaniaki większe niż on.
 – Ależ przyjdziemy, oczywiście. Nawet transparent będę miał. – A to akurat było fałszem. Reyes może i był obyty z Parkami tak, że spoufalał się bez największego problemu, ale w miejscach publicznych był dalej tym aroganckim, bezczelnym sobą, który nie udzielał się w towarzystwie, a jedynie krzywo patrzył. Chociaż nie, odzywał się. Zwykle szukając zaczepki.
 Ale za to jaką asystentkę sobie na dzisiaj wybrał! Szkoda tylko, że chyba klientowi się nie podobało. Za późno jednak na zmianę lokalu. Chyba.
 – Och, nie przeżywaj. – Chociaż jego trust issues były kompletnie zrozumiałe. Maverick i Lily rzadko kiedy mu odpuszczali. Jak nadawała się okazja, to mu dokuczali. Dziwne, że jeszcze się biedny nie załamał.
 Odprowadził go spojrzeniem, kiedy tamten pomaszerował w kierunku wejścia i nawet nie zerkał, by sprawdzić, czy wyszedł czy nie. Tak szczerze to by mu się nie chciało go gonić przez dzielnicę, żeby zawrócić i faktycznie ostrzyc. Ale kolega został w domu. Tylko drzwiami trzaskał.
 – Żebym ja cię zaraz nie przeciąg – odezwał się, przechylając się w bok, coby chociaż kawałek sylwetki piłkarza wychwycić. Wyprostował się, a gdy David wrócił, Lily udzieliła mu odpowiedzi co do miejsca zbrodni. To znaczy: strzyżenia. Co prawda średnio mu się uśmiechało, żeby jeść potem kanapkę z kudłami Parka, ale może nie nabałaganią tyle.
 Sam przesunął jeden z hokerów, stojących przy wyspie, bardziej na środek części kuchennej, wydzielanej przez płytki i listwę dylatacyjną. Poklepał stołek, po czym powiedział:
 – Zostawiam was na chwilę samych, nie pozabijajcie się. Mini-Parku, zwiąż go mocno.
 Po tych słowach przeszedł się na górę, gdzie miał swoją sypialnię i połączoną z niej łazienkę, by zgarnąć potrzebne mu rzeczy. Wrócił w miarę sprawnie, odkładając cały sprzęt i produkty na blat kuchenny, po czym spojrzał na rodzeństwo.
 – Jako, że nie mam żadnej wolnej szmaty, a sam ci się na plecach nie położę – przynajmniej nie miał problemu by opisywać się jako takowa, bo jakby nie patrzeć to była prawda – to będziesz musiał nas zaszczycić swoją klatą – powiedział, zmieniając końcówkę w maszynce. – Ja się postaram powstrzymać, ale nie wiem jak twoja siostra – sarknął, przenosząc spojrzenie na dziewczynę obok. Nie wiadomo, czy jak ich nie olśni swoim sześcio- czy może właśnie jednopakiem, to czy będą w stanie powstrzymać te pochlebne teksty. Chociaż w ich przypadku to byłaby bardziej klasyczna przypierdolka i śmieszki. David czasami miał przegwizdane jak ładował się w ich wspólne towarzystwo. – Życzenia? – Pytanie to skierował do obojga.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przewrócił oczami i miał ochotę odpowiedzieć, żeby sama mu je przyniosła, no ale ostatecznie posłusznie zaraz przylazł, trzymając krzesło, które postawił na podłodze.
- Ha, ha, bardzo zabawne. PRAWIE Ci uwierzyłem Lil. - powiedział, przewracając oczami, chociaż gdzieś tam w środku faktycznie się ciut przestraszył, ale przecież nie da po sobie tego poznać, bo był twardy jak skała!
- No już, jeju. - Jeszcze mnie będzie poganiać, pf! Też mi coś.... pokręcił głową. Niby powinien się przyzwyczaić, ponieważ był poganiany praktycznie...każdego dnia, lecz on zwyczajnie puszczał to w eter pamięci. Czy naprawdę było im spieszno z jakiegoś szczególnego powodu? David nic takiego nie kojarzył.
- Nie przeżywam. - odrzekł, mrużąc oczy. - Po prostu jestem zaskoczony, że macie em..taki układ. - wyjaśnił, wzruszając ramionami i przeczesując nerwowo włosy. Przez moment zastanawiał się, czy faktycznie dobrze postąpił, przesyłając Mejwowi zgodę na obstrzyżenie. Miał nadzieję, że faktycznie straci tylko włosy, a nie całą głowę.
Parsknął krótkim śmiechem, kiedy usłyszał groźbę od Reyesa, bo niezbyt wiedział, jak mógłby go przeciąg. Gorzej, gdyby chodziło o przeciągnięcie po jakimś asfalcie albo innej, szorstkiej nawierzchni.
- Postaram się, chociaż nie obiecuję. - odparł, posyłając siostrze słodki uśmiech. Zaraz jednak spoważniał i zaczął dreptać z nogi na nogę, ponieważ chciał zadać Lily jedno pytanie.
- Lily jesteś dziewczyną co nie, więc liczę na Twoją pomoc. - powiedział, masując sobie kark oraz patrząc młodszej Park w oczy. Przełknął ślinę, przybrał poważny wyraz twarzy, po czym wypowiedział te oto pytanie:
- Jak się zaprasza dziewczynę na bal? Daj mi jakieś wskazówki, bo jestem w tym zielony. - tak samo jak z zapraszaniem na randki, czy inne tego typu rzeczy. Pewnie zaraz mnie wyśmieje i pomyśli, że sobie żartuję.... pomyślał, czekając, aż uzyska jakąkolwiek odpowiedź.
Nagle powrócił Mave i David, słysząc, że ma zdjąć koszulkę, skinął głową, lecz zrobił to po nieco dłuższej chwili, rzucając ją gdzieś obok. Dzięki wysiłkowi fizycznemu mógł pochwalić się wyrzeźbionym brzuchem, więc przynajmniej tu wstydu nie było.
- Byle nie na łyso. I żebym to przeżył. - zażyczył sobie, wyciągając nogi przed siebie oraz będąc ciekawym finalnego efektu. Czy zrobi wow? Czy może ew?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała liny. Nie miała nawet gumki do włosów, żeby w najmniejszym stopniu go unieruchomić, związując mu dłonie za plecami. Z drugiej strony, nawet jakby miała tę gumkę, to nie chciałaby jej w taki właśnie sposób poświęcać. Był po treningu, do tego pewnie śmierdział; gumka, która miała kontakt ze skórą Davida, nadawała się tylko do utylizacji, a już na pewno nie do spięcia włosów. Tak więc, w jaki sposób miała go unieruchomić? Poświęcić inną część ubioru? A może przejść się po sznurówki?
Prędzej jego. Ale zwymiotowałaby w chwili, gdy pochyliłaby się nad jego butami. I musiałby wracać boso.
I tak chciała go jakoś unieruchomić; nie mógł się przecież wyrywać, czy tak po prostu uciec spod maszynki, czy innych nożyczek. Skinęła z uśmiechem głową w kierunku gospodarza domu i już miała się zabierać do pracy, albo cokolwiek powiedzieć, ale David...
No, no. Zaskoczył ją. Dość pozytywnie, a to już naprawdę rzadki przypadek. Zaśmiała się krótko i pokręciła głową, znowu mierząc brata oceniającym wzrokiem. - Lubię twoją logikę, wiesz? - uśmieszek nie schodził jej z ust. - Jestem dziewczyną, muszę wiedzieć, co lubią dziewczyny. To nie tak, że każda ma inne gusta - przewróciła oczami, ale po chwili zachichotała. W sumie to było całkiem urocze. I mogła zawsze wykorzystać nowo zdobytą wiedzę to swoich własnych celów...
- Normalnie, David. Podchodzisz i pytasz, czy pójdzie z tobą na bal. Z ładnym uśmiechem. I super byłoby, jakbyś nie śmierdział - zaczęła wymieniać, odwracając od niego na moment wzrok w kierunku gdzie przed chwilą zniknął Reyes. - Naprawdę, to nic strasznego. Nawet nie musisz być szczególnie romantyczny, dopóki się nie zgodzi. To tylko bal, dzbanie, a nie randka - wróciła spojrzeniem do brata i puściła mu oczko. Co jak co, ale nie spodziewała się, że akurat jemu będzie musiała dawać porady. Myślała, że bycie piłkarzem i streamowanie oznacza, że jest dostatecznie pewny siebie, żeby po prostu podejść i zagadać.
Ale nawet ona mogła się mylić; nie była szczególnie nieomylna, prawda? Tak jak teraz, kiedy spodziewała się, że zobaczy inne sprzęty fryzjerskie. Może i trochę mniej.
- Szefie, ofiara zadeklarowała posłuszność, tym razem można mu zaufać i nie używać środków uziemiających - mały żołnierzyk; nawet się bardziej wyprostowała i zasalutowała w jego kierunku. - Zrób z niego człowieka, w sumie tylko tyle - dodała jeszcze, dopowiadając na życzenie.
- Może mimo wszystko mam trzymać jego nogi?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 Na całe szczęście Mavericka ominęła ta część rozmowy, w której młody prosił o poradę. I to na szczęście dla Davida, bo zwyczajnie nie dałby mu żyć, zamiast udzielić jakiejkolwiek wskazówki. Z drugiej strony, czy on miałby jakieś rady dla niego? Był nieco innym typem człowieka, pozbawionym wstydu i hamulców, który nie miał problemów z tym, by powiedzieć to, co chciał. W tym również, jeśli chodziło o zaproszenie kogoś, niekoniecznie też dziewczyny, gdzieś. Choć z tym bezproblemowym mówieniem o wszystkim to lekka przesada, bo były momenty, a raczej osoby, przy których zdarzało mu się zapomnieć języka w gębie.
 – Spocznijcie, żołnierzu – odpowiedział dziewczynie, zwalniając ją ze służby, bo skoro zadeklarowała, że ofiara będzie współpracować, to nie musiała jej pilnować. Ale czujność zachować należało.
 Westchnął nieco umęczony, słysząc odpowiedź rodzeństwa, bo to mu też średnio pomogło. Domyślał się, że David nie chciał łysej glacy, a i należało z niego zrobić człowieka a nie garnek. Z drugiej strony: po co pytał? Tak jakby miał umiejętności wykonania każdego cięcia, jakie tylko sobie wymarzą. Dobrze, że nikt mu nie wyskoczył z reference photo.
 – Niekoniecznie, ale możesz wziąć packę i go zdzielić, jak będzie mnie za bardzo denerwował – odparł, ustawiając się za chłopakiem. – Słyszałeś? Grzecznym masz być. – Obrócił maszynkę w dłoni, po czym uruchomił ją. – Wiedzieliście, że nie strzygłem jeszcze nikogo poza samym sobą? – podzielił się anegdotką, akurat gdy już trzykrotnie przesunął maszynką przy linii włosów na karku chłopaka. Uśmiechnął się przy tym w klasyczny dla siebie, bezczelny sposób. Ale sam chyba nie wyglądał aż tak źle. Chodząca reklama, czy coś. – No już, tylko się nie rzucaj, bo ci urżnę więcej niż powinienem. – A to akurat była prawda, bo jak mu się będzie wiercił, to jeszcze Maverickowi ręka się omsknie i przejedzie przez sam środek skalpu. Co prawda z taką końcówką na maszynce nie urżnąłby go kompletnie na łyso, ale skończyłby jak szeregowiec Ryan, zaraz po wyrównaniu reszty włosów do takowej pomyłki.
 – A, że tak zapytam, bo nie byłbym sobą: chcecie coś pić? – Znając Reyes i fakt, że utożsamiał się, i to bez zająknięcia, ze słowem demoralizacja, to nie pytał o sok, tym bardziej, że Lily takowy już miała. Wątpliwym było, żeby o tej porze sugerował też coś mocniejszego niż zwykłe piwo. Zresztą: nie byli wcale takimi dzieciakami, ani jedno, ani drugie. Na przykład Reyes w wieku Lily był już wyjątkowo nieznośny i problematyczny, ale to też przez to, że nie miał ani nadopiekuńczego rodzeństwa, tylko przyrodnich cweli, ani też rodziców, a skłóconego starego i matkę parę tysięcy kilometrów stąd.
Ostatnio zmieniony 2022-05-25, 15:34 przez Maeve Reyes, łącznie zmieniany 2 razy.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parsknął krótkim śmiechem, gdy usłyszał słowa siostry i zastanawiał się nad ich prawdziwością. Aczkolwiek coś mu podpowiadało, iż właśnie został obrzucony sarkazmem. Przetarł sobie kark dłonią oraz poruszył głową na boki tak, jak podczas rozgrzewki. Zrobił to bez większego celu. Po prostu chciał, o!
- Dzięki, cieszę się, że ją lubisz. – powiedział z uśmiechem, trącając siostrę lekko łokciem, a następnie wysłuchał cennej rady, dotyczącej zapraszania na organizowany z okazji zakończenia szkoły prom. Czemu to brzmiało tak…łatwo???
Zmrużył oczy, gdy usłyszał o tym, że powinien ładnie pachnieć – albo chociaż nie śmierdzieć – podczas zapraszania kogoś.
- Ej! Ja NIGDY nie śmierdzę. – odparł, krzyżując ręce na piersiach. Po każdym treningu brał prysznic i nawet używał dezodorantu, aczkolwiek….jedyne co mogło rozprzestrzeniać brzydki zapach to skarpetki (które potrafił nosić kilka dni z rzędu).
- Podchodzę i pytam, chyba zapamiętam, ale…według takiej jednej, powinienem też być em…elegancko ubrany. Bezsens. – odrzekł, rozkładając ręce przed siebie.
- Czemu baby nie mogą nas zapraszać. To kosztuje wiele...- zrobił krótką przerwę, ponieważ szukał odpowiedniego słowa. Aby je sobie przypomnieć, zaczął pstrykać palcami oraz zamknął oczy.- wysiłku, o, tak! To miałem na myśli. – I nerwów. odparł, pstrykając głośniej w momencie otwarcia oczu.
- Spokojnie, nie musisz nic trzymać Lil. – stwierdził, planując wytrzymać to całe strzyżenie. Będzie dzielny niczym dzielny pacjent u lekarza. Szkoda, że nie dostanie żadnej naklejki za wytrwanie.
- Żebym ja Cię nie zdzielił…- mruknął pod nosem, spoglądając kątem oka, czy młodsza Park faktycznie sięga po packę.
Westchnął głośno i przewrócił oczami, gdy usłyszał słowa Mejwa o ,,byciu grzecznym” a zaraz potem zakrztusił się…swoją własną śliną.
- Żartujesz prawda??????? To taki głupi i nieśmieszny żart? – Bo mi w tym momencie nie jest ani trochę do śmiechu... właśnie miał odwrócić głowę, żeby spojrzeć na Mavericka, lecz odgłos maszynki mu to uniemożliwił. Zacisnął dłonie w pięści i już tylko miał nadzieję, że gdy zobaczy swoje odbicie, będzie dobrze. Opcją b była peruka a opcją c, zgolenie na łyso. Przynajmniej włosy same odrosną, a oprócz tego, będzie miał klimę podczas lata.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pozwoliła sobie już ignorować komentarze brata. Wiedziała swoje. Na to, że nie śmierdzi, posłała mu tylko jedno spojrzenie, nr 103: "przestań", po czym przewróciła oczami. Bez maski gazowej... Zresztą, nie miała potrzeby wchodzić do jego pokoju. Jakby miała, to uzbrojona w odświeżacz powietrza. Najlepiej dwie-trzy tubki. Albo wystarczyłoby okno otworzyć, byleby ten potem na zimno nie narzekał, chociaż chyba lepiej być zziębniętym niż śmierdzieć. W sumie, co mogła wiedzieć na ten temat? Ona po pierwsze ładnie pachniała, po drugie miała porządek w pokoju i po trzecie, nie miała szczególnych problemów z zimnem.
Rozluźniła się trochę na następne słowa Reyesa, mimo wszystko kiwając głową w jego kierunku, na znak zrozumienia. A na słowa o pacce, nawet rozejrzała się po pomieszczeniu, żeby zorientować się, że faktycznie tu jest. I, zapobiegawczo, zanotowała sobie w głowie w którym miejscu, chociaż chwilowo jej systemem manierującym miały być po prostu ręce. Mogłaby go bić, tylko zdawała sobie sprawę z tego, że jej siła nie jest dostateczna, żeby zrobić bratu odpowiednią krzywdę. Nie byli już małymi dziećmi z delikatną skórą. Teraz to ona była tą delikatną, a on być może tylko zgrywał twardego i groźnego, bo dla niej nadal był tylko piłkarzykiem.
- Autopromocja? - uniosła brew w górę, lustrując wzrokiem najstarszego z ich trójki. Wyglądał dobrze, nie mogła mu tego odmówić. Skoro na samym sobie potrafił pracować, to chyba potrafiłby pracować na innych, prawda? Na reakcję brata jedynie zachichotała. - Nie ufasz umiejętnościom manualnym swojego fryzjera? - pochyliłaby się, gdyby nie fakt, że jej twarz była w sumie na poziomie jego. Mówiła takim słodziutkim głosem, jak do dziecka. - Ojoj - złapała jego policzek w palce, delikatnie ściskając. - Wolałbyś, żebym ja cię strzygła? - drugie, trzecie ściśnięcie. Szok musiał mu minąć; puściła policzek i odsunęła się na odpowiednią odległość. - Bo ja nie. Byłbyś łysy.
Nie żartowała. Jej cierpliwość... prawie w ogóle jej nie miała. Czasem odnosiła wrażenie, że wszystko jest zbyt wolne, a sama pędzi przed siebie. Może dlatego tak bardzo lubiła krzyczeć na brata, kiedy ten się, najprościej mówiąc, ociągał?
Zdziwiła się, że ten nie zareagował na następne słowa ich gospodarza. Uśmiechnęła się w jego kierunku, przez moment obserwując jego ruchy.
- Jak mnie pokierujesz, to wrócę ze szklankami, wiesz? - bardziej chodziło jej o to, co ma wziąć i gdzie dokładnie znajduje się buteleczka. Była dobrą dziewczynką. Nie miała problemu z wykonaniem poleceń kogoś, kto był postawiony wyżej. Nauczyciel, gospodarz, rodzic... Byle tylko nie Parkowe rodzeństwo. Im to najchętniej zrobiłaby wszystko na przekór, na koniec wystawiając język. I ewentualnego faka, jeżeli rodziców nie byłoby w pobliżu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 Uniósł brew, acz puścił mimo uszu tę groźbę ze strony Parka. No, żeby przypadkiem nie zaczęli się wszyscy tutaj zdzielić, to mogłoby się skończyć różnie. Jakby Lily się włączyła, to pewnie obaj skończyliby na glebie.
 Przysłuchiwał się tej dwójce, nie mogąc powstrzymać tego bezczelnego, a jakże mu pasującego, asymetrycznego uśmiechu, widząc że kolega to się nawet przestraszył tą informacją. Co innego jego siostra. Tamto wyznanie potraktowała nieco inaczej, a i brata chyba ustawiła. Mały terrorysta.
 – Widzisz, twoja siostra odrobiła zadanie domowe i wie, o co chodzi – podsumował całą tę mini-dramę odnośnie jego włosów. Mini-Park odczytała to, jakoby faktycznie była to autopromocja, bo przecież co jak co, ale fryzurę miał zawsze na miejscu. Natomiast Gamer-Park już chyba widział swój koniec. Tym bardziej pewnie, skoro siostra tak dobitnie mu dała do zrozumienia, że gdyby to od niej miało zależeć to faktycznie skończyłby łysy. Reyes przynajmniej nie jeździł mu po głowie maszynką z końcówką, która by faktycznie mogła do tego doprowadzić.
 – Nie będzie źle – zapewnił go, żeby przypadkiem nie zszedł na zawał. A to, że ma nadzieję pozostawił tylko, jako niewypowiedzianą myśl.
 Musiał mieć dzisiaj wyjątkowo dobry humor, że faktycznie zamierzał postarać się, że nie odjebie mu na głowy jakiejś tragedii. Już i tak jedną miał, drugiej nie było potrzeba, a przecież dobra fryzura to świętość, tej zasady się trzymał.
 – A ty zdajesz sobie sprawę, że czeka cię high-maintenance tego, co będziesz miał na głowie, nie? Jak się nie postarasz chociaż trochę, to dalej będziesz wyglądał jak zjeb, z włosami tak to bywa. – No chyba, że się było łysym, ale to też nie było takie bezproblemowe, bo łysą glacę można było szybko spalić na słońcu, a w zimie to strasznie pizgało. Nie mówiąc już o tym, że do tego też fajnie by było mieć odpowiedni kształt głowy. Zaraz, czemu on nie został fryzjerem? A, zwykle nie miał tyle cierpliwości i nienawidził ludzi. Jeszcze nie daj boże jakiś random zacząłby mu się uzewnętrzniać na krześle.
 – Zależy, Mini-Parku. Mój klasyk stoi w lodówce na drzwiach – bo przecież był fanem whisky, niczego więcej nie potrzebował do szczęścia – ale coś drobniejszego to tam, w spiżarce. Pozwolę ci wybrać, brata nie słuchaj. – Żadnych piwniczek na wina i inne takie nie miał. Spiżarkę, w której więcej było poupychanego alkoholu, z prezentów i innych takich, a także jakieś zapasy. Proporcjonalnie znacznie mniej. I aż zerknął na Davida kontrolnie, w razie czego, gdyby tamten miał jakieś ale. Gdyby faktycznie były jakiekolwiek, to akurat zamienił w dłoni maszynkę na nożyczki.
 – Ej, Gamer-Park. Siostrę twoją już przepytałem, twoja kolej. Jak tam twoje romanse? – zagaił, uśmiechając się pod nosem. I tak miło z jego strony, że założył, że w ogóle ma jakieś.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

David nie był fanem prac domowych od zawsze. Uważał je za stratę oraz marnotrawstwo czasu. Wolał robić milion innych rzeczy, zamiast siedzieć i zastanawiać się, co poeta miał na myśli, albo udowadniać jakieś głupoty. Po co mu to było? Tylko by zadowolić nauczyciela i uniknąć przypału wraz ze złą oceną. Tak czy inaczej, przewrócił oczami, gdy usłyszał słowa Mavericka.
- Mam to w dupie. - taka prawda. Zirytował się, ponieważ odebrał to jako ,,bro, your littl sis is better than u", a podczas takich sytuacji praktycznie zawsze dochodziło u niego właśnie do irytacji.
- Cóż...może wierzę, a może nie. Któż to wie...tylko ja. - powiedział z lekkim uśmiechem, mrugając kilkakrotnie oczami i zwyczajnie uznając, że zostawi to tylko dla siebie. #tajemniczyDavid mode on.
Skinął głową na zapewnienia Reyes'a, a zaraz napełniła go wściekłość, z powodu ściśnięcia policzka. Nieważne, że lekko.
- Puść! - krzyknął, uderzając siostrę w rękę. Liczył, że po tym, co zrobił, łaskawie go zostawi, ponieważ NIENAWIDZIŁ, kiedy ktoś mu tak robił. Nie był już dzieckiem. Inaczej, NIE UWAŻAŁ SIEBIE za takowego, o!
- Nie. Prędzej sam bym siebie ostrzygł. - odparł zgodnie z prawdą. Doskonale wiedział albo raczej przypuszczał, jaki byłby finalny efekt, gdyby Liliana robiła za fryzjerkę. Aż się przeraził na samą myśl, dlatego szybko pokręcił głową, chcąc powrócić do teraźniejszości.
- Ja pierdole, mam dość słuchania co muszę a czego nie. Jak nie laska, która uważa, że wręcz TRZEBA mieć plan B na życie, to teraz Ty mnie tu straszysz wyglądaniem jak zjeb...żenada. Może faktycznie pozbyć się wszystkich włosów i mieć wyjebane? - pomyślał, unosząc brew oraz chcąc przyjąć postawę myśliciela, lecz porzucił ten pomysł, słysząc włączoną maszynkę. Naprawdę czuł, jakby leżał pod głazem informacji, nakazów oraz zakazów.
- Najwyżej będę wyglądał, jak kretyn. Trudno. - dodał jeszcze, unosząc ręce w poddańczym geście. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż swój wygląd. Patrz, zbliżające się zawody. Puścił mimo uszu słowa Mejwa o tym, żeby Lil nie słuchała swojego brata w kwestii związanej z piciem. Szczerze? Jemu do picia wystarczyła woda. Nie miał jakoś szczególnie ochoty na procenty, czego oczywiście nie powiedział.
- Co? Moje romanse? - parsknął śmiechem. - Nic takiego nie istnieje. Znaczy, jest taka jedna typiara, ale to żaden romans. Brat mnie wkręcił w randkę w ciemno, ale to...totalnie inna liga. Eh. W dodatku dostała ode mnie przypadkiem piłką, bo przechodziła obok boiska, a ja celowałem w bramkę i na moje nieszczęście, przestrzeliłem obok i no....głupia sprawa. - odparł, drapiąc się po szyi i opowiadając skrótowo o tym, co ostatnio miało miejsce. Gdy tak wspominał to wszystko, pamięcią wracał do każdego spotkania, które były zwykłym przypadkiem.
- A jak jest u Ciebie? - spytał David, kątem oka zerkając na Mave'a. Miał ochotę też spytać, czy Lily powiedziała coś konkretnego à propos swoich romansów, ale wierzył, że żaden debil się aktualnie przy niej nie kręcił. Inaczej będzie musiał przygotować tzw. chrzest bojowy jak na koloniach lub obozach.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”