WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Absolutnie nie wyobrażała sobie, że skończą wspólnie w mieszkaniu Ashley i – prawdę mówiąc, wyobrażała sobie tą sytuację nieco… inaczej. Nie powinna, oczywiście, jak i wiele innych rzeczy. Coraz gorzej i trudniej było jej ukrywać przed sobą, że nie podoba jej się Dominic, a żadne uczucia nie zradzały się. Miała wrażenie, że wpadła po uszy i z trudem będzie jej z tego wyjść. Liczyła, że nie zauważy tego ani faktu, że chce pójść na kolację z Andreą tylko i wyłącznie dla świętego spokoju kobiety i jej syna.
W kawiarni nie mogła oderwać od niego wzroku. Ciągnęło ją do kontaktu fizycznego, ale i również jeszcze dłuższej rozmowy, która wprowadzała Ashley w stan niepokojącej radości. Pragnęła w końcu poczuć to, co ma większość ludzi i co miał kiedyś sam Colton. Wiedziała, że to wszystko nie tak działa: nie zakocha się jak za pstryknięciem palca. Może jednak zadziałać pożądanie, czego nie da się kontrolować ot tak. A ona czuła to właśnie teraz, a nawet i nieco dłużej. Pojawiało się zwłaszcza przy Dominicu. Może to była fizyczna tęsknota za Winstonem, a może coś innego, nieznanego jej? Nie potrafiła tego wytłumaczyć, lecz brnęła w to i ufała sobie.

Przyprowadziła go do swojego mieszkanka na drugim piętrze i już na samym wejściu można było czuć intensywne zapachy godne kwiaciarni. Zieleń znajdowała się w każdym, wolnym miejscu i było mnóstwo kwiatów ciętych, osadzonych w wazonach, jak i doniczkowych. Wcale nie panował tu bałagan, choć mieszkanko było dość przytulne i niewielkie.
Ashley zrzuciła torebkę na szafkę obok drzwi i odetchnęła głęboko, z ulgą. Całe szczęście, że nie musiała targać tego wszystkiego sama, ponieważ prawdopodobnie zaginęłaby w akcji gdzieś po drodze. Uśmiechnęła się do Dominica z wielką wdzięcznością, a widząc pakunek, jaki jeszcze trzymał, wskazała sypialnię w głębi mieszkania.
- Możesz zostawić paczkę tam? – Zdjęła zaraz sweter, pozostając w podkoszulku i usiadła na łóżku, by rozpakować od razu paczkę. Miała w niej dodatki do bukietów i przeróżne wstążki, więc chciała skontrolować, jak wyglądają. – Będziemy sami z Andreą? Muszę sobie już szukać jakiejś sukienki – zaśmiała się rozbawiona, przesuwając palcami po białych wstążkach. Przepiękne, pasować będą do bukietu, który tworzy dla klientki z balu Coltonów.
Szybko przeszła do Dominica, tuptając przy tym swoją nieznośną ortezą i podała mężczyźnie szklankę z zimną lemoniadą. Przygryzała wciąż policzek od wewnątrz, a paznokcie wbijała w skórę, siląc się na pozbycie swojej chęci ponownego, już nieprzypadkowego dotknięcia mężczyzny. Zatapiała się w jego oczach, a jak zsuwała spojrzenie na usta, wzdychała ciężko i z tęsknotą. Nie mogła go mieć. Nie teraz, gdy tak doskonale szło im odgrywanie dość trudnej roli.
- Mam nadzieję, że nie spieszy ci się. Mógłbyś zostać jeszcze chwilę? – A najlepiej i dłużej niż chwilę? Założyła kosmyk włosów za ucho, opierając się o komodę. Już nie dbała o to, czy zauważy u niej chęć na coś, ani tego rumieńca, choć tak delikatnego, to widocznego wciąż na jej policzkach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podziękowania Ashley za pomoc w zyskaniu klientów miały realne przełożenie na rzeczywistość. Wystarczyło przekroczyć próg jej mieszkania, by zwrócić uwagę na unoszącą się w powietrzu mieszaninę zapachów świeżych kwiatów, a sądząc po mnogości pełnych donic i wazonów, porozstawianych niemal wszędzie, mieszkanie naprawdę zamieniło się w kwiaciarnię, tylko w niewielkiej postaci przywołując wspomnienia z ostatniego razu, kiedy tu zawitał. To tylko potwierdzało fakt, że dziewczyna posiadała ogromną pasję i korzystała z każdej danej jej szansy. Niewiele kobiet w otoczeniu Dominica doceniało to, co miało, dlatego był pod wrażeniem jej zaradności.
Sam do końca nie wiedział, co tu robił. Czemu właściwie znalazł się w mieszkaniu blondwłosej. Czy pod pozorem bezinteresownej pomocy kobiecie, wśród tych czterech ścian miał nadzieję odkryć coś, co od początku wzbudzało w nim zainteresowanie Ashley. Uchylić rąbka tajemnicy, dzięki której wszystko stanie się jasne i może dzięki temu przestanie zajmować jego myśli. W końcu prędzej czy później jego ciekawość zawsze zostawała zaspokajana i przestawała mieć znaczenie. Pewnie dlatego wraz z dotarciem do pokoju kobiety przez chwilę poczuł się dość niepewnie. Jak na mężczyznę, który nie miał problemu z zaglądaniem do sypialni ich właścicielek, nagle zabrakło mu typowego dla siebie podejścia.
- Jasne - mruknął w odpowiedzi na jej prośbę i postawił rzeczy przyniesione ze sobą w wyznaczonym miejscu. Ukradkiem jednak spojrzał na Ashley zdejmującą sweter. Burza jej jasnych włosów swobodnie opadła kaskadą na plecy i ramiona, a pojedyncze kosmyki osłoniły policzki. Znajdująca się pod wierzchnią częścią garderoby koszulka podkreślała walory w nienaganny sposób. Jej naturalność i niewymuszone zachowanie niesamowicie go zaskakiwały. Jej słowa przywróciły go do pionu. - Tak, zwykle nie jest u nas tak wystawnie, jak ostatnio - przyznał, uśmiechając się pod nosem i oparł się o komodę. Rzadko kiedy przyjmowali gości w trakcie niedzielnego obiadu. Wiedział jednak, że kiedy tylko przekaże mamie wiadomość o spełnieniu jej życzenia, Andrea postawi całą służbę na głowie, by było idealnie. - Szukać sukienki? We wszystkim wyglądasz dobrze, jestem pewien, że udałoby ci się wygrzebać z szafy coś odpowiedniego. Ostatnio poradziłaś sobie z zadaniem idealnie - odparł, przyglądając się, z jaką dokładnością kobieta sprawdzała skrawek materiału. Nie potrzebowała wiele, ważne, że miała się pojawić.
Uśmiechem podziękował jej za zimną lemoniadę. Patrząc na nią, miał nieodpartą ochotę poprawić jej opadający na policzek kosmyk, ale został uprzedzony, a on za to zganił się w myślach, że powinien trzymać się planu. W końcu chodziło głównie o to, by dobrze wypaść w oczach jego matki, prawda?
- Mam pomóc ci w czymś jeszcze? Tylko uprzedzam, że na kwiatach się nie znam, a zepsute krany zostawiam hydraulikom - stwierdził żartobliwie, bo prędzej narobiłby jej bałaganu, niż rzeczywiście pomógł w trakcie składania bukietów czy udawaniu, jakim był wszechstronnie utalentowanym mężczyzną. Każdy miał swoją rolę do odegrania i nie czuł z tego powodu kompleksów. - Powinniśmy też chyba opracować zgodność odpowiedzi na kilka typowych matczynych pytań - zasugerował rozważnie, bo według niego to właśnie należało zrobić, zanim Ashley stanie oko w oko z przebiegłą panią Colton. Przygotować ich oboje na to, co nieuniknione.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miła to była myśl, że Dominic znajduje się w jej mieszkaniu. Nie gościło ono nikogo odkąd Winston wyjechał z miasta. Z żoną. Została więc w Seattle poniekąd sama, zbyt zajęta, by rozwijać i dbać o swoje przyjaźnie. I dotychczas nie przeszkadzało jej to, aż do teraz. Zdała sobie sprawę, że w tym momencie jej jedynym ratunkiem (i nie tylko!) jest Colton, a co najlepsze, nie przeszkadzało jej to wcale. Miała wrażenie, że chce się oddać całkowicie tej relacji, odkryć to co nie zostało odkryte, bawić się razem z nim i tkwić w tym kłamstwie, ponieważ ono zbliżało ją do niego. Nie chciała teraz rezygnować z Dominica, gdy zaczynali wciąż widzieć w sobie coraz to nowsze aspekty.
Nie wiedzieć kiedy, zaczęła przyglądać się uważniej jego pełnym ustom, pięknym, błyszczącym oczom, a także dłoniom, które wyobrażała sobie w karygodnych miejscach swojego ciała. Czuła niemal jego oddech na swoim karku, aż na ramionach Ashley pojawiły się wypustki przypominające o ukrytym pragnieniu. Nie sądziła, że mężczyzna wzbudzi w niej coś takiego. Chciała ulec sobie i oddać się chwili, lecz wtedy nie wywiązałaby się z umowy, a układ straciłby na swojej prostocie. Musiała uszczypnąć się kilkakrotnie, by powrócić na ziemię. Musiała również zignorować moment, w którym przypadkiem dotknęła jego dłoni, podając mu lemoniadę.
- Może wygrzebię coś, skoro ma nie być aż tak wystawnie – zaśmiała się, czując pewną ulgę, skoro nie musiała przywdziewać tak wystawnej sukienki. W głowie jednak zaczęła snuć plany dotyczące jej stroju na kolację u Andrei. Nie chciała zawieźć ani siebie, ani rodziny Coltonów. Zamierzała pokazać się z samych dobrych stron i czuć się jak najpiękniejsza kobieta na świecie – Dominic w końcu właśnie w ten sposób będzie musiał na nią spoglądać przy stole, prawda? Sięgnęła do szafy nieco krótszą sukienkę w białym kolorze i przyłożyła do siebie, by następnie wyjąć kolejną, czarną. – Którą wybrać? Bo te chyba będą najlepsze. Nie za krótka? Mogę przymierzyć – zaproponowała, szukając w jego twarzy jakiejś odpowiedzi. Właściwie chciała mu się zaprezentować, a to kolejny stopień niewytłumaczalnych uczuć, jakie poczuła ostatnio. Czy tak wyglądało zauroczenie? Zakochanie? Co to takiego?
Chciała również znaleźć jakikolwiek powód, byle tylko został jeszcze chwilę, a nawet i dwie dłużej. Mógłby nie wychodzić stąd, by jego czar i urok otaczały ją wciąż i powodowały fontannę przeróżnych emocji, zakurzonych od zastałego serca.
Zachęciła go, by przysiadł na łóżku, bo nie miała kanapy, a przy stole już nie było miejsca przez wszechobecne kwiaty i wiązanki.
- No dobrze, więc poznaliśmy się w szkole, ale jakiś czas temu podawałam ci kawę i strzeliła nas strzała Amora, nawet jest w tym dużo prawdy – uśmiechnęła się lekko. Nie miała do czynienia w sprawach związkowych i kontaktach z rodzicami, ale zamyśliła się na moment. – Pewnie będzie chciała wiedzieć o pierwszym pocałunku i wyznaniach miłości. Pewnie ja pierwsza zapewniłam, że cię kocham. Mogłam zakochać się od pierwszego wejrzenia, bardzo to romantyczne, prawda? – upiła lemoniady i odstawiła ją na szafkę obok łóżka, kładąc się nieco na poduszkach; głowę podparła na dłoni, wpatrując się w Dominica. – O co właściwie może pytać twoja mama?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mężczyzna czuł się trochę dziwnie ze świadomością, że został przyprowadzony przez kobietę do jej mieszkania, gdzie byli zupełnie sami i nic nie powinno zmącić im spokoju. Zwykle miało to jeden, konkretny cel, którego nie sposób było przeoczyć i który Dominic śmiało zdobywał, w końcu idealne okazje należało wykorzystywać, prawda? Tym razem jednak nie tak miało to wyglądać. I choć był w stanie uznać swój błahy powód, czemu tu przyszedł, za rzecz naturalną i płynącą z dobroci serca, to mimowolnie pojawiało się w nim pewne niewytłumaczalne napięcie. Każde spojrzenie Ashley, jej uwydatnione obojczyki prezentujące się w świetle południowego słońca i drobne, szczupłe ciało, zgrabnie poruszające się po pokoju mimo ortezy, z każdą chwilą coraz bardziej umacniały go w przekonaniu, że nie kierowała nim tylko bezinteresowna pomoc.
Kiedy zadała pytanie, przez kilka sekund zastanawiał się nad własną odpowiedzią ze względu na odrobinę problematyczną kostkę, a potem, kierowany egoistycznymi pobudkami, odparł: - Chyba najlepiej będzie to sprawdzić. - Skoro sama to zaproponowała to nie mógł się nie zgodzić, czyż nie? Poczekał więc chwilę na łóżku, zanim blondwłosa ubrała się w jedną z sukienek, aż przypomniał mu się walentynkowy wieczór i towarzyszące temu emocje, bardzo podobne do teraźniejszych. A kiedy wyszła, choć nie zaprezentowała tym razem czerwonej sukni, nadal wyglądała olśniewająco.
- Bardzo profesjonalnie, panno Farrow - przyznał żartobliwie, przyglądając się jej od stóp do głów, zatrzymując się momentami na pewnych częściach ciała i udając znawcę, a tak naprawdę w duchu po prostu ją podziwiał. Kiedy pewna siebie założyła ramię na biodro, niczym modelka na wybiegu, jedno z ramiączek niepostrzeżenie opadło na ramię. Wtedy momentalnie Dominic znalazł się przy niej i nim zdążył pomyśleć, wyciągnął dłoń, by smukłymi palcami ująć skrawek materiału i nasunąć go z powrotem na właściwe miejsce. Kiedy tylko musnął jej skórę, jego spojrzenie przeniosło się z ramienia w oczy dziewczyny. Jej bliskość i czuły gest we własnym wykonaniu wywołały w nim przedziwny dreszcz. Niewielka odległość dzieliła go od ust dziewczyny, na które nie omieszkał na moment zwrócić wzroku. Delikatne, lekko uchylone wargi kusiły go przed sprawdzeniem ich smaku i miał ogromną ochotę przyciągnąć ją do siebie, by to zrobić, kiedy głos rozsądku nakazał mu się opanować. To była tylko transakcja, nie mógł tego spieprzyć. Dlatego też przygryzł swoją dolną wargę i odsunął się na bardziej bezpieczną odległość, nie zdając sobie sprawy, że chwilę wcześniej samoistnie się do niej przybliżył o te kilka centymetrów. - Ta będzie najlepsza - stwierdził cichym tembrem głosu i sięgnął po pozostawioną na blacie szklankę z lemoniadą, która ostudziła buzujące w nim emocje. Miał na myśli gust Andrei, oczywiście, choć przeszło mu przez myśl, że dla niego sukienka byłaby odpowiednim strojem, którego łatwo było się pozbyć. Gdy Ashley przebrała się z powrotem w normalne ciuchy, zastała go znów siedzącego na łóżku. Zarówno żart, jak i sprowadzenie rozmowy na temat mamy były stosownym wyjściem w sytuacji, którą sam stworzył. Starał się zachowywać swobodnie, jakby nic takiego się nie stało.
- Im mniej zawiłości, tym lepiej, żeby nie gubić się w zeznaniach - skinął głową, odpowiadając na pierwszą część historii ich wymyślonego związku. - Na randce, na której zabrałem Cię do Snoqualmie w styczniu. W zimowej aurze podczas spaceru przy wodospadzie - dodał w zamyśleniu, na koniec na chwilę spoglądając na blondwłosą. Opis stanowił wisienkę na torcie romantyzmu, na który potrafił się zdobyć, chociaż nie było to zbyt częstym doświadczeniem. - Pewnie standardowe typu gdzie się wychowałaś, jaki masz kontakt z rodzicami, czy co chcesz w życiu robić? Nie musisz przy tym kłamać. - Nie tak, jak odnośnie związku, który miał widnieć jedynie w oczach Andrei. - Czy przeszkadza Ci bycie w centrum zainteresowania, będące nieodłącznym elementem w kręgu mojej rodziny? - Tym razem skierował poważne pytanie, które mogło przyjść do głowy jego rodzicielce. Bywanie w towarzystwie było dla kobiety ważne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie tylko w nim pojawiło się niewytłumaczalne napięcie, którego za nic nie dało się racjonalnie wytłumaczyć. Przyprowadziła go tu, licząc chyba na coś niemożliwego. Wiedziała, że Dominic nie pozwoli sobie na złamanie tak prostego układu; ona zaś nie zamierzała wybiegać poza szereg manier i niedopowiedzeń. Wolała pozostać w bezpiecznej strefie, nawet jeśli ucieczka z niej byłaby słodka oraz satysfakcjonująca. Widziała bowiem jego spojrzenia, a każde przypadkowe zetknięcie ich splotów skóry było niemal przeszywające do kości.
Uśmiechała się więc, gdy obkręcała się wokół własnej osi, ostrożnie stawiając kroki. Nie chciała wywinąć przy nim orła, jeszcze w tak boskiej sukience. Przez to jednak zsunęło się cienkie ramiączko, a gdy Dominic zerwał się, by je poprawić, wstrzymała oddech. Wszystko jednak działo się jak w zwolnionym tempie. Podchwyciła jego spojrzenie, by zsunąć w końcu wzrok na jego usta. Kusiły tak bardzo, będąc jednocześnie zbyt niedostępne. Uniosła dłoń, chcąc przytrzymać jego, lecz zrezygnowała w ostatniej chwili i jedynie musnęła jego skórę. Czuła cudowne połączenie perfum i mydła, a może wody kolońskiej? Zapach ten pozostał z nią od walentynek. Chciałaby poczuć go również na swojej pościeli, która znajdowała się na wyciągnięcie ręki. Mogliby w końcu poddać się tej silnej chemii, jaka przyciągała ich do siebie. Mogliby w końcu wspominać, a nie wyobrażać sobie. Gdy byli tak blisko, Ashley zdała sobie sprawę jak bardzo pragnie Dominica.
Aż w końcu odsunął się, a ona wygładziła sukienkę i podeszła do Dominica, siadając na łóżku obok niego. Nie dała rady sama rozpiąć suwaka, więc zwróciła się do niego plecami i zerknęła, odgarniając włosy z ramienia.
- Mógłbyś? Nie będę miała już tej ortezy, gdy będziemy widzieli się z twoją mamą. Pewnie nie założę szpilek, ale powinna być zadowolona. – Przytrzymała materiał sukienki, by nie opadł, a jej ciało napięło się w słodkim oczekiwaniu kolejnego dotyku, na który czekała niecierpliwie jak jeszcze nigdy. Rozmowa o Andrei rzeczywiście mogła podziałać na nich jak zimny prysznic. Odetchnęła głęboko i przymknęła na moment powieki, by przywrócić się do porządku. Gdy tylko rozpiął sukienkę, sięgnęła po luźną koszulkę i założyła ją, czarny materiał koktajlówki zsuwając po biodrach powoli, gdyż była dość ciasna i przylegająca. Tym razem nie zamierzała wychodzić specjalnie, by przebrać się; sprawdzała przy tym ich silną wolę i fakt, czy aby na pewno łączy ich tylko i wyłącznie układ.
- Oooch, jak romantycznie! Pewnie zamarzłam prawie jak wodospad, nie? Dżentelmeńsko ogrzałeś mnie i podejrzewam, że nie przepuściliśmy okazji, by posiedzieć w samochodzie nieco dłużej – zmrużyła oczy, śmiejąc się przy tym rozbawiona. Nie spodziewała się po nim tak romantycznej historii, lecz przyjęła ją z pewnym rozczuleniem. Oparła się na łokciu, wpatrując się w Dominica w zamyśleniu, gdy padło poważniejsze pytanie. Oczywiście spodziewa się takich standardowych jakie zadają matki, lecz to o byciu w centrum uwagi było dość nietypowe. – Dotychczas ukrywaliśmy nasz związek, więc myślę, że nie muszę być zawsze w centrum zainteresowania, prawda? Pewnie będzie mi to przeszkadzać czasami, ale… przecież zrobię wszystko, by z tobą być. – Uniosła na niego spojrzenie, czując, że odpowiedziała mu szczerze. Tak naprawdę, nie tylko udając swoją rolę, ale miała wrażenie, że rzeczywiście robiła teraz wszystko, by z nim być. Westchnęła zaraz głęboko i uśmiechnęła delikatnie. – Nie musimy być papużkami nierozłączkami przecież! Będę cię puszczała z kumplami albo na imprezę charytatywną samego. Daję ci przestrzeń, nie wiążę cię. W tej kwestii.
Jezu, Ash. Opanuj się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógłbyś? Zwykle nie był w stanie przepuścić okazji, którą teraz otrzymał podaną na tacy. Tym razem los wodził go na pokuszenie, chcąc zmusić rozsądek do odsunięcia się w najdalsze zakamarki umysłu. Nie mógł już zaprzeczać przed sobą, że ciało Ashley, jej dotyk i magnetyzm jej oczu na niego nie działały. I ze względu na ustalenie, jak miał wyglądać ich układ, nie powinien niczego psuć swoimi nagłymi porywami. Kiedy więc znów pojawiła się tak blisko niego, odetchnął powietrzem, bardzo się pilnując, by zachować równy oddech.
- Orteza mogłaby wzbudzić jakieś podejrzenia – odparł cicho, choć myślami odpłynął zupełnie w inne rejony, skupiając się aż za bardzo na rozpięciu suwaka. Rozsunięty materiał ukazywał jej nagie plecy, które owiewał ciepły oddech Dominica. Kilka sekund mu zajęło, zanim cofnął palce, gdy suwak dotarł do końca swojej drogi, do części dzielącej zapewne kilka centymetrów od majtek. - Gotowe - szepnął, ponownie z trudem się od niej odsuwając. Jego wzrok mimowolnie powędrował w jej stronę, kiedy postanowiła się przy nim przebrać. Zacisnął tylko mocniej szczęki i pięść przycisnął do swojego uda, żeby przypadkiem znów nie postąpić lekkomyślnie i zrobić coś, czego później mógł pożałować. Na szczęście, rozmowa o Andrei nakierowała jego myśli w odpowiedni sposób, przywołując go do porządku.
- Nie dało się nie zauważyć rumieńców na Twojej twarzy od mrozu, odbijających się od białego puchu wszędzie wokół, więc nie miałem wyjścia, musiałem zareagować, by nie mieć Cię na sumieniu - zawtórował jej śmiechem, dając się ponieść wyobraźni. Z nią za każdym razem było to bardzo łatwe do wykonania - wymyślać historie, które nigdy nie miały i nie będą miały miejsca, a jednak bardzo naturalnie im się je tworzyło. - Na pewno wszystko? Cenimy sobie lojalność - przyznał pół żartem pół serio. Gdyby naprawdę musiała się tym przejmować, musiałaby zrozumieć, że jeśli zawiodło się Coltonów to nie łatwo było odbudować ich zaufanie. Odmowy też z trudem przyjmowali. Dlatego Dominic zgadzał się na wiele, byle tylko poprawić humor Andrei. A kiedy on czegoś chciał, sam również stawał się zaborczy i uparty. - Chcąc stać się częścią rodziny, powinnaś tolerować spotkania towarzyskie i wszystko, co jest z tym związane. - Bycie w centrum uwagi miało dla nich, a właściwie dla jego mamy, duże znaczenie. Niestety nie był w stanie zmienić systemu, jaki rządził światem ludzi z wyższych sfer. - Na imprezy charytatywne powinnaś chodzić. Inaczej towarzystwo mogłoby pomyśleć, że coś się stało, a tego chcemy uniknąć, prawda? - Uniósł sugestywnie brew z uśmiechem, wchodząc jej niejako w słowo, by po usłyszeniu kolejnych, automatycznie je ściągnąć. - Dobrze, że mnie nie wiążesz. Nie dawałbym się - stwierdził z pewną dozą ostrożności, ale odważnie wyznając swój pogląd na sytuację. Próby wiązania go zwykle dawały odwrotny skutek, Ashley nie mogła sobie na to pozwolić. Poza tym, można to było zrozumieć dwojako, więc dodam, że w łóżku też wolał dominować. - Rola pantoflarza zupełnie mi nie pasuje - dodał jeszcze. Musiał dbać o swój wizerunek, inaczej wzbudziłby zbyt wiele kontrowersji. I tak będąc w stałym związku dawał powody do rozmów na salonach, więc nie chciał tego pogłębiać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Coraz ciężej było utrzymać jej jakikolwiek fason, gdy w grę wchodziła taka bliskość. Teoretycznie nic się nie działo ani do niczego dojść nie miało; tu wciąż chodziło tylko i wyłącznie o układ. Gdyby coś posunęło się między nimi, wszystko skomplikowałoby się. Nie mogłaby wtedy kłamać przed Andreą, Dominiciem, a co dopiero przed samą sobą. Ciągnęło ją do niego, co starała się odsuwać na dalszy plan, lecz nie mogła już nie robić nic, co by stawiało granicę między nimi. Nie chciała ignorować pojedynczych muśnięć jego opuszków na swoich plecach, ani ciepłego oddechu. I gdy jemu pomagała rozmowa o Andrei, sama Ashley odpłynęła do świata o tytule Co by było, gdyby.
- O matko! Jaki romantyk! – niemal krzyknęła zaskoczona i odwróciła się na Dominica rozbawiona. Odgarnęła włosy do tyłu niemal teatralnie jakby prezentowała ów rumieńce, o których wspomniał przed chwilą. Mimo wszystko patrzyła na niego z rozmarzeniem w oczach, bowiem nikt nigdy nie mówił o niej w taki sposób. I co z tego, że to było jedynie kłamstwo, lecz poruszyło ją to. Nie sądziła, że kiedykolwiek zapragnie romantyzmu i małych gestów, ale właśnie po tej rozmowie zaczęła tego chcieć. To tylko uświadamiało ją, że oni nie są prawdziwi i nie ma prawa myśleć o Dominicu w tej sposób. – Tak, wszystko. Jestem lojalna, zawsze. – Tym razem odpowiedziała całkowicie poważnie. Może miała i niewielu bliskich przyjaciół, ale to właśnie tylko świadczyło o niej dobrze, prawda? Nie była rozrzutna ze swoim zaufaniem i wolała zachować je dla kogoś, kto nie zrani jej za szybko. Dominic nie wyglądał na takiego, który porzuci ją zaraz po całym cyrku. Sądziła, że to wszystko połączy ich w przyjaźń na nieco dłuższy czas. Zaufała mu i oczekiwała tego samego. – Tak? No dobrze, będę chodziła z tobą na każdą imprezę, pod warunkiem, że znajdziesz mi sklep, który będzie mi wypożyczał tyle sukienek – zaśmiała się, znów przyjmując jego słowa z niewielkim zaskoczeniem. Nie znała się na takich imprezach i relacjach w śmietance towarzyskiej. Jeśli jednak chciał tego, zamierzała chodzić z nim. Nie należała za to do osób, które trzymają partnerów na uwięzi i płoną z zazdrości. Sama lubiła wolność, a w kwestiach łóżkowych raczej wolała być dominowaną, choć nie zawsze. – Rzeczywiście, nie widziałabym cię w roli pantoflarza, ale dobrze, tacy są okropni. Bez swojego zdania, z wiecznym rozmyślaniem czy na pewno pasuje to i tamto partnerce. Są wtedy tacy… Wiesz sam. No, ale nam to nie grozi! – zakończyła optymistycznym akcentem, podnosząc się z łóżka. – Chodź, pomożesz mi ciąć kwiaty, pokażę ci wszystko jak się robi.

/ zt2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”