WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#01

Narodziny w tak wpływowej i majętnej rodzinie, nie są jednoznaczne z dorastaniem w domu pełnym miłości i zrozumienia. Gdy światem rządzi pieniądz i wyrachowanie, więzi rodzinne słabną na ich tle. Amanda Hudson była doskonałym tego przykładem. Jako najmłodsze dziecko, a zarazem jedyna córka Adama Hudsona, już od najmłodszych lat opływała w luksusie. Miała wszystko, czego tylko dusza zapragnęła. Najlepsze zabawki, najdroższe wakacje, prywatnych nauczycieli. Wszystko, z wyjątkiem miłości, a tego zawsze brakowało jej najbardziej. Na ojca w rzeczywistości nigdy nie mogła liczyć. Rzadko bywał w domu, a kiedy już się w nim pojawiał, niósł za sobą rozchodzące się po niemalże całym domu krzyki matki i spustoszenie, będące dopełnieniem wynikłych pomiędzy nimi awantur. Julie Garner? Niegdyś uwielbiana przez miliony aktorka, szybko osiadła na laurach, ponieważ będąc żoną Adama nie musiała robić nic, by mieć to czego pragnęła. Co więcej, własna chciwość zmusiła ją do zaakceptowania szarej rzeczywistości, w jakiej przyszło jej żyć wraz z szeregiem kochanek męża, w których za młodu, jak i w późniejszych latach zawzięcie przebierał.
Rodzeństwo? Amanda posiadała aż trzech starszych braci. Byli to kolejno: Anthony, Arron i Alexander. Jednak na nich dziewczyna również nigdy nie mogła polegać. Bracia cały swój okres dorastania, oraz wczesnej młodości spędzili na otwartej wojnie i nierównym wyścigu o względy i uznanie starego Hudsona. Dzięki czemu dziś, wcale aż tak bardzo się od niego nie różnili. Mają swoje rodziny, dzieci, a ich żony są tak samo nieszczęśliwe, jak ich matka.
Właśnie dlatego dziedziczka tak cholernie broniła się przed tym czyhającym na nią zaszufladkowaniem. Wychowywana w przeświadczeniu, o słabości kobiet, ich przynależności do mężczyzny, oraz całkowitemu posłuszeństwu, uważała to za zupełny idiotyzm, któremu nigdy nie zamierzała się podporządkować. Buntownicza natura w połączeniu z piekielnym wręcz charakterem, oraz ciętym językiem, tworzyły mieszankę wybuchową, która niejednokrotnie stawiała cały dom na baczność, gdy Ada ścierała się z głową rodu. Tak było, gdy sprzeciwiła się woli ojca, wybierając studia zupełnie niezwiązane z rodzinnymi interesami. Gniew Adama był ogromny, lecz upór jego wchodzącej w dorosłość córki jeszcze większy i na tyle silny, że mężczyzna w końcu odpuścił, uznając, że lepiej dla niego, jeśli Amanda będzie się trzymała z dała biznesu, w którym rządzić mogą tylko mężczyźni.
Lata mijały, a urodziwa blondwłosa niewiasta ani myślała o zamążpójściu. Wychodziła z założenia, że jej jedyną miłością jest praca. Z tym absurdalnym stwierdzeniem nie zgadzała się pozostała część rodziny, lecz nikt nie mógł wpłynąć na zmianę podjętej przez Hudson decyzji. Nikt, z wyjątkiem Adama, który trzymał w zanadrzu pewną niespodziankę dla swojej wyjątkowo niezdyscyplinowanej córeczki...
Tego dnia Amanda miała pełne ręce roboty w winnicy. Na domiar złego jej komórka dzwoniła bez ustanku. Dopiero w południe kobieta odebrała już chyba 26 połączenie od swojej matki. Julie najpierw na nią nawrzeszczała za wszystkie czasy, po to aby w następnej chwili poprosić (bo przecież jakiekolwiek rozkazy czy nakazy po Amandzie spływały), o jak najszybsze stawiennictwo w domu na rodzinnej kolacji. Słysząc o tym blondynka wyraźnie się skrzywiła, lecz ostatecznie przystała na propozycję rodzicielki i bardzo niechętnie udała się tam, gdzie absolutnie być nie chciała. Już u progu, młoda Hudson dostrzegła całkiem spore zamieszanie. Krzątającą się służbę, dyrygującą wszystkimi z oddali matkę, a także swoich braci wraz z rodzinami, że też akurat dziś zebrało im się na pożal się boże kolacyjki!
Nie chcąc zniechęcić się jeszcze bardziej, blondynka udała się na piętro, a dalej prosto do swojego pokoju. Szlag ją jasny trafił, gdy na łóżku zobaczyła mieniącą się niczym bożonarodzeniowa choinka kieckę w złotym kolorze, wybraną zapewne przez Julie. Ani myślała przywdziać na siebie czegoś takiego. Z tą myślą zajrzała do swojej pokaźnej garderoby, decydując się na sukienkę bardziej wpadającą w jej własny gust. Była skromniejsza i odsłaniała to co trzeba. Po kilkunastu minutach, Ada dołączyła do zgromadzonego w salonie towarzystwa.
- Wybaczcie, że tyle to trwało. Napotkalam po drodze drobne...komplikacje. - Tymi oto słowami skwitowała fatalny gust własnej matki, gromiąc ją przy tym spojrzeniem. Następnie blondwłosa przywitała się z resztą rodziny na koniec zostawiając sobie kogoś, kto do owego grona zdecydowanie nie należał.
- Stuart Hill...- Mruknęła lustrując go swoim spojrzeniem, z czym oczywiście zupełnie się nie kryła. Co więcej, patrzyła na mężczyznę co najmniej tak, jakby oceniała jakieś opakowanie, zupełnie ignorując przy tym zawartość, z którą swoją drogą wcale nie zamierzała kiedykolwiek się zapoznać. - Pomyliłeś domy, czy może sprowadza Cię tutaj jakiś inny intratny interes? - Zapytała od niechcenia, odbierając od służącej kieliszek wypełniony czerwonym winem.
Ostatnio zmieniony 2022-03-30, 11:58 przez Amanda Hudson, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby miał jakiekolwiek pokłady społeczeństwa w sobie to zapewne by jej współczuł. Dziewczyna zostanie dzisiaj rzucona na kolana przez wieści o których sam Stuart dowiedział się jakiś czas temu. Nawet gdy jego ojciec od pięciu lat siedział w domu starców to pociągał za sznurki. Jego pierworodny był niczym innym jak marionetką, spełniał jego wolę i zachcianki bo tak było łatwiej i prościej. Wprawdzie on już sam decydował o tym co zrobi ze swoim życiem, ale nadal pewne słowa huczały mu w głowie. Musisz zrobić wszystko, żeby zostać kimś nawet gdybyś miał wziąć za żonę dziewczynę, której nigdy nie będziesz pragnął to i tak masz to zrobić.
Amanda, kobieta która de facto nie jest w jego typie, ale jednak ojciec wybrał ją na jego przyszłą żonę. Pierścionek zaręczynowy, który miał w kieszeni swojej marynarki zaczął mu nagle ciążyć kiedy szykował się do rodzinnej kolacji w posiadłości Hudson. Sam miał sporej wielkości dom, jednak nie gustował w służbie. Miał tylko gosposię, która przychodziła trzy razy w tygodniu i ogarniała co potrzeba, robiła mu pranie czy sprzątała po nim w salonie gdzie lubił rozkładać się z pizzą i oglądać do późnego wieczoru jakieś beznadziejne filmy popijając piwo. Wbrew pozorom był normalnym człowiekiem i tylko myśl, że musi coś osiągnąć nie pozwalała mu zwariować.
Klub także bardzo dobrze prosperował i był dumny z tego, że został właścicielem właśnie tego przybytku. Nie żałował ani trochę swojej decyzji jeśli chodzi o przywłaszczenie sobie Rapture, nawet gdy wokół tego wybuchły pewne skandale i plotki to nie imał się ich ani trochę.
Przestąpienie progu ich rezydencji było nie lada wyczynem. Już od samego progu uderzyła w niego krzątanina służby i przepych od którego mógłby tylko i wyłącznie zwymiotować. Może i był materialistą i lubił wszystko co było cenne, lecz teraz tak naprawdę nie wiedział na czym miałby zawiesić swoje oko. Przywitał się najpierw z panią domu, matką Amandy muskając jej rękę swoimi ustami w gentelmeńskim geście, nie uszło zapewne jej uwadze, że przyglądał się jej ciut dłużej jak na przyszłego zięcia. Taki już był, kobiety od niego nie mogły oderwać spojrzenia a on oczarowywał je słodkimi słówkami i spojrzeniem. Jednak w przypadku powierzonej mu Amandy mógł tylko wyczuć że.. to nie będzie takie proste. Już miał powiedzieć jakiś komplement o domu, kiedy pojawiła się jego przyszła narzeczona w czerwonej sukni. Podobał mu się ten kolor na niej, przywodził na myśl drapieżną i pewną siebie kobietę, a takie właśnie lubił najbardziej. Lubił wyzwania, a w tym momencie podniósł rzuconą mu prosto pod nogi rękawicę.
Amando — nigdy jakoś nie wymawiał jej imienia, a teraz zabrzmiała ona niczym pieszczota zakazanych kochanków, kiedy uraczył ją swoim uśmiechem i delikatnym muśnięciem dłoni ustami w przywitalnym geście. — Nie sądziłem, że aż tak ucieszysz się na mój widok — gra, to zawsze była gra, a on był tak wprawionym graczem, że nic nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi. Chwycił wręczony mu przez służbę kieliszek z winem upijając zaledwie mały łyk. Dzisiejszego wieczoru musiał zachować trzeźwość umysłu, bo dzisiejszego wieczoru wszystko miało się zmienić. — Dostałem zaproszenie od Twoich rodziców, więc nie omieszkałem skorzystać, żeby móc Cię ujrzeć. Tak w ogóle to pięknie wyglądasz, zdecydowanie czerwony to Twój kolor — może lepiej, że nie włożyła złotej sukni, bo w tamtej nie wyglądała by tak olśniewająco i z pazurem jak w tej. Pozwolił jeszcze służącemu na zabranie jego marynarki kiedy nie zostali zaproszeni przez matkę kobiety do salonu gdzie czekał na nich już zastawiony stół. Nie omieszkał wskazać, żeby Amanda poszła przodem kiedy ten ruszył za nią niby mimochodem kładąc dłoń na dole jej pleców, tak że jego palce musnęły jej nagą skórę. Odsunął także dla niej krzesło, sam zajmując wolne miejsce obok niej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To wszystko wydawało się Amandzie naprawdę dziwne i co najmniej podejrzane, biorąc pod uwagę ogólne, towarzyszące danemu wydarzeniu zamieszanie, jak i całą dzisiejszą oprawę. Owa rodzinna kolacyjka nic, a nic nie przypominała wcześniejszych rodzinnych zgromadzeń Hudsonów, do których przecież dochodziło praktycznie co niedzielę, gdy Julie organizowała ucztę dla najbliższych. Dziwne uczucie niepokoju, poczęło tlić się gdzieś wewnątrz, tworząc coś, z czym coraz trudniej będzie dzisiaj walczyć. Obecność Stuarta wcale nie ułatwiała kobiecie klarownego myślenia, zwłaszcza gdy jej własne imię w jego ustach, przyprawiło ją o całkiem przyjemny, choć zupełnie niezrozumiały dla niej dreszcz...
- Nie przypominam sobie, abym gdziekolwiek wspomniała, że cieszy mnie Twój widok, ale pozwolę Ci w to wierzyć, jeżeli dzięki temu poczujesz się lepiej. - Skwitowała niezbyt uprzejmie, z typową dla samej siebie nutką zadziorności. Nie byłaby sobą, gdyby nie wbijała szpileczek intruzowi, który ośmielił się zakłócić jej spokój. Otwarta prowokacja, była jedną z najlepszych broni, znajdujących się w arsenale należącym do Amandy Hudson. Na wzmiankę o olśniewającym wyglądzie, blondynka wywróciła tylko wymownie swoimi błękitnymi oczyma, następnie kroki kierując prosto do salonu, gdzie już czekało całe to przeklęte po wsze czasy zgromadzenie. Czując subtelny dotyk męskiej dłoni na swojej skórze, Ada spięła się niczym struna, lecz zupełnie nie dała tego po sobie poznać, pozwalając mężczyźnie, aby ten odprowadził ją na miejsce. Chociaż umysł wrzeszczał, by Hill przerwał tę rozpoczętą przez siebie szopkę i zabrał swoje łapska z jej ciała, młoda Hudson nie zrobiła nic, żeby przerwać owy kontakt i bliskość, na którą rzecz jasna, nie była przygotowana.
Stół i znajdujące się na nim wytworne dania, wyglądały naprawdę zachęcająco, ale pani enolog wcale nie zamierzała zagrzewać przy nim miejsca zbyt długo. Urodziwa blondynka, miała na ten wieczór swoje własne plany. Zamierzała coś przekąsić, a następnie opuścić to zacne towarzystwo, tłumacząc swoją chwilową niedyspozycję bólem głowy, lub czymkolwiek innym, co pozwoliłoby jej na szybką, nie wzbudzającą niczyich podejrzeń ewakuację. Plan był niemalże doskonały, a przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki siedzący u szczytu stołu gospodarz, nie wstał z zamiarem wzniesienia toastu.
- Moi drodzy, jestem naprawdę uradowany mogąc przekazać Wam wszystkim tę radosną nowinę. Jako ojciec przyszłej panny młodej, z radością chciałbym powitać Stuarta w naszej rodzinie, oraz zaanonsować jego ślub z Amandą. Wypijmy za tę nową drogę życia, po której już wkrótce będą kroczyć wspólnie...- Po tych słowach w pomieszczeniu zapadła głucha cisza, przerwana po chwili śmiechem blondwłosej niewiasty. - Och ojcze, wszyscy dobrze wiemy, że Twoje poczucie humoru nie zna granic, ale ten żart był naprawdę nie na miejscu. - Skwitowała, gdy tylko przestała chichotać. Trzymany w powietrzu kieliszek z szampanem, ostrożnie odłożyła na stół, wyczekując jakiegokolwiek sprostowania.
- A czy ja wyglądam, jakbym żartował? - To jedno wypowiedziane przez Hudsona zdanie, potwierdziło wszystkie najgorsze obawy wyraźnie zdezorientowanej dziewczyny. - Otóż nie bardzo i chyba to przeraża mnie najbardziej...- Odpowiedziała, lecz w tonie należącego do niej głosu, nie było już cienia po tej śmieszkowatości, która towarzyszyła Amandzie kilka chwil wcześniej. Wzbierające z każdą kolejną, mijającą sekundą napięcie, zwiastowało nadchodzącą wielkimi krokami burzę.
- Pozwól Kochanie, że wszystko Ci wyjaśnię na osobności, dobrze? - Chcąc uniknąć wszczęcia ewentualnej afery, Adam wstał od stołu po to, aby podejść do córki. - Dlaczego do jasnej cholery nic nie mówisz?! - Irytacja Ady rosła w zastraszającym wręcz tempie, kiedy tym razem zwróciła się bezpośrednio do siedzącego obok niej mężczyzny. - Stuarcie, Ciebie również poproszę na słowo. - Nie czekając na nic, stary Hudson wziął pod rękę swoją córkę, prowadząc ją prosto do znajdującego się gdzieś w głębi domu gabinetu, którego drzwi w następnej sekundzie szczelnie zamknęły się za całą trójką...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Igrał z ogniem i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, zresztą gdyby nie było żadnego wyzwania w tym wszystkim, w tym zaaranżowanym małżeństwie to zapewne by się rozczarował postacią Amandy. Widział jednak w niej pewną siebie kobietę, która nie daje sobą pomiatać i to spowodowało, że pragnął jej na swój pokręcony sposób. Może nie było to czyste romantyczne pożądanie, ale nie byłby mężczyzną gdyby nie oczarowała go swoją sukienką. Tak samo jak nie mógł powstrzymać się przed położeniem swojej ręki na dole jej pleców modląc się, żeby ta nagle się nie odwróciła i tak po prostu jej nie odgryzła u samego łokcia. Podobała mu się jednak taka gra. Zawsze uwielbiał gierki, a teraz czuł się tak jakby miał ją w szachu tym zaaranżowanym małżeństwem o którym miała się dopiero dowiedzieć. Nie będzie łatwo żyć w tej rodzinie z świadomością, że jego przyszła żona go nienawidzi i nienawidzić na pewno będzie jeszcze przez wiele lat. Tylko obserwował przebieg wydarzeń, powstanie głowy rodziny u stołu i oficjalne przyjęcie go w ich szeregi. Uśmiechnął się delikatnie w kierunku Adama wznosząc sam swój kieliszek jak do toastu.
— To dla mnie przyjemność — wyrzekł tylko w jego stronę, jakby na potwierdzenie swoich zamiarów, w końcu to dzisiejszego wieczoru na palcu Amandy ma zabłysnąć pierścionek zaręczynowy, który trzymał w kieszeni. Nie sądził jednak, że kobieta zrobi takie zamieszanie przy stole.. a może po cichu miał nadzieję na właśnie taki obrót spraw? Wzruszył tylko ramionami na jej pytanie i kiedy Adam postanowił przenieść ich rozmowę do gabinetu nie oponował. Wstał od stołu i przeprosił towarzystwo, głównie to panią domu, jej matkę i braci patrzących na nich jak na kosmitów po czym sam udał się w stronę gabinetu za nimi. Oparł się z nonszalancją o drzwi kiedy te tylko zamknęły się za nimi w ten sposób odgradzając drogę ucieczki Amandy. Jego spojrzenie było przenikliwe, kiedy uniósł kącik ust do góry.
— Mówiłem, że to się jej nie spodoba — jego spojrzenie z postaci kobiety przeniosło się na Adama, kiedy na jego gromiące spojrzenie wzruszył nieznacznie ramionami. Jednak w gwoli ścisłości czuł się powołany do tego, żeby jej wyjaśnić o co w tym wszystkim chodziło. — Nasi rodzice zawarli umowę, dawno temu że zostaniesz moją żoną czy tego chcesz czy nie. Teraz pojawiłem się u Was na kolacji, żeby zapieczętować tę umowę i wziąć to co do mnie należy — oczywiście miał na myśli ją, oraz żeby wsunąć na jej palec pierścionek, który miał być dowodem ich niepisanej umowy. Nawet nie przejmował się tym, że był w tych okolicznościach trochę bezpośredni, w końcu to nigdy nie przebierał w słówkach (no chyba, że wymagała tego sytuacja), a uważał że powinien szybko o tym powiedzieć i ugodzić jak najbardziej dotkliwie nie przejmując się tym co Adam o nim pomyśli. W końcu nikim się nie przejmował.. — Nie myśl, że to mi także się podoba, ale słowo się rzekło — kącik jego ust drgnął lekko przy ostatnich słowach kiedy nie odbił się od drzwi i spokojnie nie podszedł do Amandy oczekując, że ta wybuchnie. Uwielbiał kiedy kobieta się złościła, a teraz liczył na dobre widowisko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kierując się w pośpiechu do gabinetu ojca i jednocześnie mając na nogach tak niebotyczne obcasy, Amandzie ciężko było nadążyć za zamaszystym krokiem Adama, który trzymał ją na tyle mocno, że z całą pewnością pozostawi na jej ramieniu jakieś ślady w postaci siniaków. Jednak obecnie to było najmniejsze zmartwienie młodej Hudson. Jakby na to nie spojrzeć, nad należącą do niej głową, wisiało aranżowane małżeństwo, w które wciąż nie potrafiła uwierzyć. Nic więc dziwnego w tym, że gdy została wprowadzona do pomieszczenia pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślała była ucieczka. Niestety, jak widać na załączonym właśnie obrazku, przeklęty Stuart odczytał zamiary blondynki i swoim własnym ciałem, odciął jej jedyną możliwą drogę do wyjścia. Sposób, w jaki na nią patrzył w połączeniu bezczelnym uśmiechem, sprawiły że krew w jej żyłach wręcz zawrzała...
Tak, to prawda. Wyraźnie zdezorientowana kobieta potrzebowała jakiegokolwiek wyjaśnienia. Nie spodziewała się jednak, że usłyszy z ust swojego przyszłego męża coś, co nie tylko przekreśli wszelkie nadzieje Amandy na szczęśliwe dla niej zakończenie, ale także uruchomi spiralę niemożliwych do powstrzymania wydarzeń.
-To nie jest Kinderbal, żeby jej się podobał, Stuarcie...- Gdy Adam zabrał głos, Ada zdała sobie sprawę z tego, że została zamknięta w jednym pomieszczeniu z dwoma najbardziej parszywymi gnojami, jacy tylko chodzili po tej ziemi. Czy mogło być gorzej? Owszem, lecz o tym jak bardzo, Amanda miała się dopiero przekonać. Hudson nie dodał nic więcej, chcąc na własne oczy zobaczyć, jak sytuacją powieruje jego zięć. Niestety urodziwa blondynka nie była przygotowana na informacje, którymi uraczył ją Hill, w efekcie czego, nogi po prostu się pod nią ugięły. Widząc to, Adam pomógł córce zająć miejsce na skórzanej sofie, następnie podając jej szklankę z wodą.
- Lepiej nie można było tego ująć...- Bezpośredniość młodego mężczyzny nie robiła na starym Hudsonie wrażenia. On sam działał w podobny sposób, więc dla niego była to norma. Odpinając guziki marynarki, gospodarz zasiadł za masywnym dębowym biurkiem. Był nieco zirytowany, ponieważ nie spodziewał się, że jego niepozorna córeczka zrobi wokół siebie takie zamieszanie. Co więcej liczył na to, że będzie posłuszna i po prostu zaakceptuje powierzoną jej rolę. - Jak mogłeś mi to zrobić? Dlaczego w ogóle do tego doszło? Przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, aranżowane małżeństwa przeszły do historii! - Pani enolog w końcu otrząsnęła się z pierwszego, największego szoku, dzięki czemu jej wściekłość i gniew, poczęły powoli się uwidaczniać i co najważniejsze, dochodzić do głosu. W danym momencie, kobieta nawet nie patrzyła w kierunku świetnie bawiącego się jej nieszczęściem Hilla.
- Przeszło dwadzieścia lat temu, gdy byliście dziećmi, w porozumieniu z ojcem Stuarta, zawarłem pewną umowę. Jako, że jesteś moją jedyną córką, a on jego jedynym synem, wybór był prosty. - Te kiczowate wyjaśnienia tylko jeszcze bardziej rozsierdziły blondwłosą niewiastę. - Idiotyzm! Jak możesz chcieć wydać mnie za takiego nieudacznika? Pijawkę i bawidamka, przez którego łóżko przewinęło się więcej mięcha, niż ja mam kiecek w swojej garderobie?! - Amanda nie ustawała w staraniach, aby przemówić ojcu do rozsądku. Miała głęboko w poważaniu, przyglądającego się wszystkiemu narzeczonego. - Aaaa, no tak. Zapomniałam przecież, że w rzeczywistości wcale się od niego nie różnisz, ale ja nie będę jak moja kochana mamusia, która od lat udaje ślepą i głuchą! - Po tych słowach, Adam uderzył pięścią w biurko, podnosząc się z miejsca, a w pomieszczeniu natychmiast zapanowała cisza.
- Basta! Wyjdziesz za niego czy tego chcesz, czy nie. Nie będę zmieniał podjętych lata temu decyzji, tylko dlatego, że Tobie się to nie podoba. Niczego więcej od Ciebie nie oczekuje. Niczego z wyjątkiem wnuków, które mogłyby pojawić się w ciągu najbliższego roku. - W danym momencie Ada poczuła się co najmniej tak, jakby ktoś uderzył ją w brzuch. Robiło jej się zimno i gorąco jednocześnie. Do tego człowieka nic nie docierało. Żadne racjonalne argumenty nie były w stanie przebić się przez jego upór. Na domiar złego, sterował jej życiem, podając własną córkę na srebrnej tacy komuś, kto na to nie zasługiwał.
- Nie ukrywam, że chciałbym aby doszło do tego ślubu jak najszybciej. W prawdzie Julie ma nieco inne zdanie na ten temat, chcąc zająć się organizacją wszystkiego, ale mało mnie to obchodzi. Pół roku, to jest górna granica - nie możemy wciąż tego odwlekać. Wykorzystajcie ten czas, żeby lepiej się poznać, bo od teraz wszędzie będziecie pokazywać się razem. - Klamka zapadła i już nic nie mogło tego zmienić. Mężczyzna ruszył do wyjścia z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Gdy drzwi się za nim zamknęły, a dwójka młodych ludzi pozostała sama, Amanda poderwała się z miejsca i niewiele myśląc, wymierzyła Stuartowi siarczysty policzek.
- Jak śmiesz! Przychodzisz do mojego domu i zwracasz się do mnie, jakbym była jakimś przedmiotem, który od teraz będziesz sobie używał i przestawiał z miejsca na miejsce, według własnego widzi mi się. Jeżeli myślisz, że będę częścią tego chorego układu, to się mylisz. Nigdy za Ciebie nie wyjdę, więc wynoś się tam skąd przyszedłeś! - Warknęła, mierząc mężczyznę nienawistnym wręcz spojrzeniem. Blondynka była gotowa na wszystko, aby bronić swojej wolności.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko działo się tak szybko, tak, że naprawdę Stuart nie był w stanie nadążyć za całą tą farsą, która wyprawiała się na jego oczach, w sumie to Hill nawet nie był zaskoczony reakcją Amandy, zapewne byłby trochę zawiedziony, gdyby ta nie wykazała hartu ducha. Od samego początku widział w niej kandydatkę na kobietę u swego boku, niekoniecznie za żonę, ale za kobietę, która razem z nim mogłaby siać intrygi i domagać się zapłaty w różnych postaciach. Jednak musiał odegrać rolę mężczyzny, który musi ją pojąć za żonę bo tak się przyrzekło a pierścionek w jego kieszeni ciążył mu niemiłosiernie. Jego spojrzenie przenosiło się to na Amandę to na jej rodziciela jakby w geście zirytowania i znudzenia, do momentu kiedy wywrócił teatralnie oczami. Byli niczym dwa groźne psy w klatkach, które próbowały wydrzeć się na wolność, nawet nie wiedział co przynosi mu więcej radości, widok Adama zirytowanego czy wykrzywioną w grymasie złości twarz jego przyszłej żony.
Mimowolnie zaśmiał się na jej przytyk, który zaledwie parę miesięcy temu by go poruszył do głębi, teraz jednak w tym gabinecie miała człowieka wyzbytego z jakichkolwiek emocji, tylko jego oczy delikatnie lśniły kiedy zbliżał się powoli w ich stronę. Niczym zwiastun najgorszych wieści, niczym pieprzony kowal własnego losu, który postanowił związać się właśnie z nią.
- Nawet nie masz pojęcia ile tego mięcha krzyczało z przyjemności kiedy się do nich dobierałem, w sumie to same pchały mi się do łóżka, a ja korzystałem z okazji - w jego spojrzeniu nie było żadnej skruchy, w sumie to miał gdzieś co Amanda o nim w tym momencie myślała a uśmiech Hilla stał się delikatnie drapieżny. Przysłuchiwał się słowom Adama i jednocześnie spoglądał w kierunku Amandy wiedząc, że targały nią różne emocje. Z jednej strony to ją rozumiał w końcu nie chciała stracić swojej wolności i zająć się innymi sprawami, a nie brać ślub z nim, ale z drugiej strony...
Nie mógł uniknąć jej ciosu wymierzonego w jego policzek, nawet jego głowa mimowolnie odchyliła się w bok podczas tego uderzenia, a jej słowa niczym rażone jadem dotarły prosto do jego kamiennego serca. Chwycił ją mocno i brutalnie za nadgarstki uruchamiając jej ręce tak, żeby nie mogła go uderzyć kiedy kolejne słowa po prostu wyrwały się z jego piersi.
- Wyjdziesz za mnie czy tego chcesz czy nie Amando, bo jestem w stanie zniszczyć wszystko co tak kochasz. Twoją winnicę, która jest ważniejsza od Twojej rodziny, a potem zabiorę Ci nie tylko to, ale także Twoje dziedzictwo, a Twój ojciec będzie błagał, żebym był dla niego łaskawy - słowa przesiąknięte jadem wyrwały się z jego ust, nie odrywał spojrzenia od jej twarzy, nawet nie zdawał sobie sprawy, że uciskając na jej nadgarstki zadawał jej ból. W jego życiu to było normalnie, tam gdzie się pojawiał to wraz z nim pojawiał się ból.
- Na Twoim miejscu zamknąłbym jadaczkę i zgodził się na to dla dobra nie tylko Ciebie, ale i także rodziny. Możesz chociaż udawać przy nich, że mnie lubisz - dawał jej pewnego rodzaju furtkę, bo nawet gdy sprawiał wrażenie wykutego z kamienia to w jego piersi biło prawdziwe serce, tak jak teraz gdy mogła je wyczuć kiedy przyciągnął ją do siebie i podczas chwili nieuwagi i wpatrywania się w jej oczy wcisnął na jej palec pierścionek zaręczynowy, prosty z jednym kamieniem w kolorze jej oczu w które wpatrywał się intensywnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bezczelność Stuarta nie znała granic. Jego słowa, będące odpowiedzią na jawny zarzut Amandy, przeszły jej najśmielsze wyobrażenia. Jak on śmiał mówić do niej w ten sposób? Za kogo w ogóle się uważał? Obrzydzenie, jakie względem niego czuła, było niewyobrażalne. To musi być jakaś pomyłka. Adam nie mógł być aż tak bezduszny, aby wydać swoją jedyną córkę za kogoś takiego, jak Hill. To nie mogło się wydarzyć. Młoda blondwłosa kobieta, choć swym wyglądem przypominała anioła, zdecydowanie nim nie była. Jej cięty język w połączeniu z piekielnym wręcz charakterem, tworzyły niepowtarzalną mieszankę. Jeżeli Stuart myślał, że uda mu się ją zdominować, to był idiotą. Hudson zamierzała nie tylko walczyć w obronie swojej wolności, ale także sprawić, że sam Stu zrezygnuje z absurdalnego planu poślubienia jej. W prawdzie, jeszcze nie do końca wiedziała, jak to zrobi, ale była pewna niemalże w stu procentach, że będzie to walka, z której to ona wyjdzie zwycięsko. Pomimo przeciwności losu, oraz osób trzecich, próbujących sterować jej życiem według własnego uznania.
Cios Amandy był dość mocny, ponieważ przeznaczyła na niego całą swoją siłę. Z satysfakcją patrzyła, jak głowa jej przyszłego męża mimowolnie odchyla się w bok. Niestety Ada działając pod wpływem silnego impulsu, nie przewidziała aż tak gwałtownej reakcji ze strony mężczyzny. - Co Ty robisz?! Przestań! Puść mnie natychmiast, słyszysz?! - Mówiąc podniesionym tonem głosu, dziewczyna próbowała wytrwać się z żelaznego wręcz uścisku Hilla. Bezskutecznie - jej przyszły mąż był zbyt wzburzony, co pewnie potęgowało jego siłę. Słowa, które z taką łatwością wychodziły z jego ust, przyprawiały ją o dreszcze, zupełnie niezwiązane z jakąkolwiek przyjemnością.
- Znasz mnie tylko z przesłodzonych, kłamliwych opowieści Adama. Nie wiesz do czego potrafię być zdolna...- Wysyczała przez zaciśnięte zęby, wciąż szarpiąc się. Czuła nasilający się w nadgarstkach ból, ale nie dawała tego po sobie poznać. - Nie próbuj mi grozić, Stuarcie. Jesteś tylko zwykłym pionkiem w rękach swojego zniedołężniałego ojca. - Bez skrępowania kontynuowała swoją jadowitą tyradę. Nie chciała tego przeklętego pierścionka. Co więcej, gdy ten w końcu spoczął na jej palcu, ciężar zbliżającego się wielkimi krokami ślubu zwyczajnie przytłoczył Adę.
Tak, to prawda. Wciąż znajdując się w ramionach swojego narzeczonego, obie dłonie Amandy, spoczęły na jego muskularnej klatce piersiowej, która unosiła się i opadała w rytm przyspieszonego oddechu. Blondynka czuła bijące w jego piersi serce, lecz nie wierzyła w dobre intencje mężczyzny. - Nienawidzę Cię. Brzydzę się Tobą. Nigdy nie pozwolę na to, aby ktoś taki, jak Ty był częścią mojego życia i ojcem moich dzieci. Dlatego baw się nadal tym mięchem, które tak sprawnie obracasz w swoim łóżku, bo mnie nie dotkniesz nawet palcem...- Mówiąc to, Hudson użyła szeptu, gdyż ich twarze dzieliły obecnie zaledwie minimetry. Jej oczy lśniły złością, a ciepły oddech owiewał należący do Stu podbródek. Ta walka dopiero się rozpoczyna...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bezczelność zdecydowanie była jego największym atutem, bezczelnością zdziałał wiele i uniósł się na same wyżyny tego popieprzonego i pokręconego społeczeństwa. Nie miał zamiaru zaprzepaścić wszystko co uzyskał przez jakąś według niego gówniarę, która uważała się za kłębek świata. Siebie, oraz swoją rodzinę czy winnicę, którą prowadziła. Gdyby tylko chciał to mógłby ją pozbyć tego wszystkiego, wiedział że był do tego zdolny tak samo jak do nie darzenia jej jakimkolwiek uczuciem. Zresztą nawet gdyby chciał to nie byłby w stanie wykrzesać nic. W jego sercu nie było uczuć, jego spojrzenie mroziło każdego kto ośmielił się spojrzeć mu prosto w oczy a fakt, że Amanda się mu opierała w pewien sposób go.. kręcił. Kącik jego ust drgnął nieznacznie. — Krzykami tutaj nic nie zdziałasz, klamka zapadła już dawno temu i radzę Ci się po prostu z tym faktem pogodzić — może gdyby nie stawiała żadnego oporu to starałby się być dobrym mężem, chociaż wtedy na pewno nie byłoby żadnej zabawy a on wiedział, że w tej rodzinie z pewnością będzie bawił się świetnie.
Uśmiechnął się ku niej kpiąco, przelewając w ten uśmiech wszelki jad, który miał w swoim ciele, jad który z rozkoszą przelewał się w jego słowa czy przenikliwe i chłodne spojrzenie. Wiedziała, że miała przed sobą diabła w czystym wcieleniu, diabła, który delektował się jej krzykami i tym, że próbowała się uwolnić. Jednak wolność nie miała prawa nadejść, nie teraz. — Miałem nadzieję, że jesteś zupełnie inna i że mnie nie rozczarujesz Amando, o to mi właśnie chodzi — chciał, żeby ta go nienawidziła, chciał żeby wzdrygała się na jego widok. Jednak z drugiej strony czy tego będzie chciała czy nie to będzie musiała z nim współżyć, będzie musiała na niego patrzeć i z czasem mieszkać z nim pod jednym dachem. Będzie musiała z nim żyć i udawać przykładną żonę. Bo taką kiedyś się stanie i on o to jeszcze zadba. Pionek czy nie, ale to ja jestem w tym rozdaniu górą — wiedział o tym doskonale i czerpał z tego przyjemność, cholerną przyjemność, którą mogła ujrzeć przez nikły błysk w jego oczach. Był wariatem, był pieprzonym egoistą, był uściśleniem wszystkich złych cech, które może posiadać mężczyzna. I był z tego cholernie dumny.
Jeszcze będziesz mnie błagała, żebym Cię dotknął Amando. Jeszcze sama przyjdziesz do mnie na kolanach — ta wizja była tak cholernie kusząca, że aż zaśmiał się delikatnie przybliżając swoją twarz do niej, tak że jej ucho owiał jego oddech. Mieszanka gumy miętowej z dymem papierosowym, mieszanka, którą na pewno będzie wyczuwać nie raz kiedy będzie kładła się do swojego łóżka. — Jestem ciekaw czy w łóżku także jesteś taką lwicą
Musnął nosem płatek jej ucha, odsuwając się od niej w momencie gdy do gabinetu znowu nie wkroczył Adam widocznie zadowolony z pierścionka błyszczącego na jej palcu.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”