WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Raz jeszcze przedramieniem przetarł krew, która sączyła się z jego wargi, pozwalając tym samym aby ciemny odcień cieczy zabrudził materiał ubrania. Wciąż - choć niewiele brakowało do tego, aby jego zdanie w tej kwestii uległo zmianie, a adrenalina i złość zasugerowały atak - nie miał ochoty się bronić; może zasłużył na całkiem realny, dotkliwy cios, jaki poczuje na własnej skórze, by wreszcie zakończyć wszystkie te, jakie opierały się na sferze emocjonalnej. Z nią - niestety - radził sobie gorzej.
Nie udawał nawet, że doskonale wie o co chodzi Swansonowi, tym bardziej teraz, kiedy jego myśli zaprzątał zbliżający się pogrzeb oraz to, jak powinien powiedzieć kilku osobom o śmierci Zoey, zatem na wzmiankę o Persach i Macedończykach zareagował zmarszczeniem czoła. Może w innym przypadku - gdyby był bardziej s o b ą - podjąłby zaciekłą dyskusję, a tak zaledwie zrozumiał, że Christopher nie miał na myśli niczego dobrego.
Cóż, to też było mu trochę obojętne. Dostał w gratisie półtora roku życia, jakie mógł spędzić na wolności, a kilkanaście miesięcy temu niewiele osób wierzyło w to, że opuści więzienne mury i będzie mógł nabrać haust nie-świeżego powietrza gdzie indziej, niżeli na spacerniaku.
- Żebyś, kurwa, wiedział - odpowiedział, nadal twardo krzyżując wzrok ze swoim rozmówcą. - Wiesz też, gdzie mogę go znaleźć? Chętnie złożyłbym mu przyjacielską wizytę - oświadczył, chyba jeszcze za dobrze nie rejestrując tego, co nie tak dawno temu wyznał nowy współwłaściciel Serenity, a co dość jednoznacznie sugerowało, że nie są z Jacksonem w specjalnie zażyłych, bliskich relacjach.
- Możemy pojechać razem. Ostatnio nabawił się paskudnej szramy, a dopiero się rozkręcałem - rzucił, zapewne całkiem niepotrzebnie, odruchowo pocierając zaciśniętą pięść drugą dłonią. - Wtedy nie zdążył wysłużyć się żadnym ze swoich przydupasów, jak wtedy... - skwitował, następnie taksując wzrokiem Swansona. Coś wiedział o jego odsiadce, ale nie na tyle, by orientować się, że został poniekąd wystawiony przez niby-kumpla. Bardziej myślał, iż sam dał się za niego wpakować do pudła.
- Co? - zapytał, a na jego twarzy pojawiło się szczere zdziwienie. - Uhm, aha, więc w pace przyjebałeś się dla zasady, rozumiem - prychnął, wywracając oczami. Niektórym było po prostu wygodniej uważać go wówczas - jak większość skazanych - za winnego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-A po jaką cholerę chciałbyś go szukać, na wszystkich bogów Olimpu?
ObrazekPytanie Blake'a, podobnie jak jego wyznanie dotyczące pamiątki w postaci szramy, autentycznie zaskoczyło Christophera - i to na tyle, że gdzieś ulotnił się jego, pełen wściekłości, ton głosu. Nawet spojrzenie, wcześniej przypominające nieco wzrok rozjuszonego, a jednocześnie, w głębi duszy, przestraszonego zwierzęcia, zastąpił wyraz osłupienia.
ObrazekWbrew pozorom, ta krótka wypowiedź zawierała w sobie wiele informacji - a raczej - ich strzępków. Po pierwsze, jak rozumował Christopher, Griffith chciał wiedzieć, gdzie Jackson przebywa. Być może nawet podejrzewał, że tę lokalizację zna Swanson, co byłoby nawet logiczne, skoro uważał, iż ta dwójka się przyjaźni. Po drugie, dało się wywnioskować, że niedawno Blake i Jackson się spotkali i spotkanie to skończyło się męską wymianą uprzejmości, najpewniej - w najlepszym wypadku - podobną do tej, jaka miała miejsce przed chwilą w Serenity Funeral Home. Po trzecie - i co najbardziej kluczowe - Christopher nie potrafił znaleźć innego wytłumaczenia dla tego zainteresowania niż to, że jego nowy wspólnik zaczął grzebać w przeszłości, w wydarzeniach pewnej pamiętnej nocy przed klubem. Gdyby było inaczej, najpewniej nie trafiłby na ślad Jacksona i nie wyrażał teraz tak dużego zainteresowania tym osobnikiem.
ObrazekW więzieniu Christopher często zaczepiał, nagabywał i prowokował Blake'a, by ten puścił parę z ust i wygadał się ile wie, ile zapamiętał z tamtej nocy i - oprócz tego, że niemiłosiernie wkurwiał tym Griffitha - nie udało mu się nic osiągnąć. Jak rozumiał, nie posiadał on zatem żadnej realnej wiedzy lub wspomnień dotyczących morderstwa.
ObrazekNajwyraźniej trochę się pozmieniało.
Obrazek-Mógłbym do niego zadzwonić - odparował krótko. - O ile nie zmienił numeru - uważnie przyglądał się swojemu wspólnikowi próbując wysondować czy i jak zareagował na tę, niemijającą się z prawdą, odpowiedź, po czym dodał lekko. - Tak, dla zasady. Może nie zabiłeś, ale święty nie jesteś, Griffith. Widzimy się jutro w pracy, jak rozumiem?
Kiedy oczy otworzyłem
Jakiś żal ogarnął mnie
Łzy po twarzy popłynęły
Zrozumiałem wtedy, że
Zapach murów, widok krat
Wietrze ponieś moją pieśń
Pieśń goryczy, pieśń rozpaczy
Matko moja jest mi źle

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszył ramionami, tymże wymownym - jak i wcale nie - gestem niemo odpowiadając na pytanie Christophera. Kilka lat temu, kiedy - jak lubił myśleć - w pełni niesłusznie został skazany za potrójne zabójstwo, a jego codzienność wyłaniała się mętnie zza krat, ramy sytuacji nie dawały wbrew pozorom wiele możliwości ku temu, aby na spokojnie mógł zastanowić się jak wyglądała ów feralna noc. Puzzle - te drobne elementy układanki, którą mógł ułożyć gdzieś w odmętach swojego umysłu - zdawały się być niekompletne, co też Griffith starał się ukryć. Powtarzał, że byli inni ludzie, że to nie on pociągnął za spust, również nie zadając tych kilku ran ostrzem, aczkolwiek dowody na to, że jego wersja ma luki - pojawiały się prędzej, niż ciemnowłosy zdołał wyklarować swój punkt widzenia.
Nawet przed samym sobą.
Po czasie zrozumiał, że zrobił błąd. Że mógł s z c z e r z e przyznać się, że nie pamięta wszystkiego, toteż linia obrony przebiegałaby inaczej, a on - być może, nie lubił gdybać, ale dopiero po latach zdał sobie z tego sprawę - uniknąłby chwil, gdzie musiał pod przysięgą improwizować.
Całość nabrała kształtu i koloru - jak na ironię - dopiero wtedy, kiedy zaczął współpracować z osobą, jaka dotychczas była do niego nastawiona wrogo. Starannie zdobywali co raz to nowe dowody, łączyli fakty, aż - po nitce do kłębka - trafili na Jacksona.
- Mamy kilka niewyjaśnionych spraw - odpowiedział po chwili, wyżej zadzierając podbródek, aby zasugerować, że nawet jeśli jego słowa w konsekwencji sprawią, że Chris ostrzeże dawnego-chyba-kumpla (aczkolwiek już jego pewność w związku z tą teorią miała coraz mniej poparcia w faktach i dość wymownym zachowaniu Swansona), tak Griffith wciąż tak samo nie obawiał się tej konfrontacji.
Gdzieś między żalem związanym ze stratą Zoey, pulsującą w skroniach chęcią zemsty - skoro tak mógł, jak myślał, pomścić choć jedną osobę, którą kochał a odeszła przedwcześnie, przypomniał sobie o zaginięciu kumpla z celi. Westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że skoro obiecał, nie mógł w tym aspekcie zawieść ani Charlesa (gdziekolwiek by nie był), ani jego narzeczonej, Xylii.
- Wystarczy mi numer - powiedział, odruchowo obracając się po coś do pisania, jak gdyby zapomniał, że jednak już trochę minęło od odsiadki i obaj posiadali telefony. - Nie potrzebuję posłańców. - I to wyjątkowo nie było żadnym przytykiem, a raczej rzucił to w myśl, by ów posłańca złych wieści nie zabijać, a jak w siebie jako-tako wierzył, tak nie był przekonany, czy wspólny znajomy nie był w stanie pociągnąć za spust, kiedy coś poszło nie po jego myśli. Pozbywanie się śladów i zrzucanie winy na innych ludzi szło mu zaskakująco dobrze.
- Jak chcesz otaczać się świętymi, to kierunek na Olimp, jak mniemam, znasz. - Wywrócił oczami, nawiązując rzecz jasna do czegoś, czym Chris uraczył go przed minutą. - Zaproś do pomocy siostrę, jeśli boisz się, że nie podołasz przez pierwszych kilka dni sam - oświadczył obojętnie, nim skierował się do wyjścia, chwytając jeszcze za jakieś dwa katalogi i kilka dokumentów, po które przyszedł.
- Nie mam nic do ukrycia, Swanson; możesz się zająć pracą, albo przerzucić szuflady w poszukiwaniu skarbów. Ja mam do zorganizowania pogrzeb córki - oświadczył twardo, zatrzymując się w progu aby coś dodać; ostatecznie zrezygnował i przywołał gestem Davida - wieloletniego pracownika Serenity; kierowcę karawanu, trochę ponurego, małomównego pana w okolicach pięćdziesiątki. Pokrótce wyjaśnił pracownikowi kim jest nieznajomy mężczyzna (i puszczając mimo uszu hasła o tym, że niedługo tu będzie więcej nowych szefów niż ciał w chłodni) i polecił, aby przez kilka dni pomógł mu się oswoić z klimatem zakładu pogrzebowego.
- Będę pod telefonem, ale nie nadużywaj tego za bardzo - mruknął na odchodne, omiatając wzrokiem biurko, gdzie gdzieś tam leżała, powiedzmy, wizytówka. Awersja i niechęć swoją drogą, bycie - mimo wszystko - obowiązkowym przez wzgląd na pełnioną posadę - swoją. Skinął jeszcze głową, a potem szybkim krokiem ruszył do zaparowanego samochodu, po cichu licząc, że dalszych ewentualnych konfrontacji na już z kimkolwiek innym zdoła uniknąć.

/ zt x 2, dzięki!

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard”