WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przekręcił głowę, od razu tego żałując, bo nie mające litości słońce wdarło się przez okulary prosto w jego oczy. Skrzywił się i wrócił do poprzedniej pozycji, mimo zdrętwienia karku. Trudno się dziwić. Opierając plecy o skrzynki z amunicją przez kilka godzin, nie spodziewaj się miłego wstawania. Z kieszeni spodni wygrzebał paczkę papierosów i przeciągnął się, czując zesztywniałe mięśnie. Za długo to trwa pomyślał, rozglądając się po ich punkcie zbiórki, w której mimo wczesnej pory wiele się działo. Odpalił papierosa i przez chwilę patrzył na sporą grupkę która dla zabicia czasu grała w kosza. Na swoich własnych zasadach. Uśmiechnął się sam do siebie. Jak nie masz nic do roboty, musisz za wszelką cenę szukać sobie zajęcia. Najgorsze jest jednak czekanie na wymarsz, w pełnym rynsztunku, w palącym słońcu, za jedynego przyjaciela mając butelkę wody i krem z filtrem. Ale jemu się to podobało. Był tutaj nie pierwszy raz, w ciągu ostatnich sześciu lat jego kariera nabrała tempa. Gdyby nie fakt, że był dosyć mocno narwany, byłby najmłodszym kapitanem w ciągu ostatnich lat. A tak musi zadowolić się podporucznikiem. Przynajmniej do czasu. Coś nagle przysłoniło mu słońce, zdjął więc okulary i spojrzał w twarz młodego chłopaka, który niedawno dołączył do jego oddziału. Zginiesz, młody.
- Panie podporuczniku, kapitan wzywa na odprawę. Teraz.
Chłopak dreptał w miejscu, rwał się do bitki, Indio wyraźnie to widział. Wiedział też że będzie musiał ratować mu dupę. Westchnął ciężko z papierosem przy ustach podnosząc się ze swojego miejsca, sięgając po spoczywający obok karabin i hełm z wypisanym nazwiskiem na froncie. Pewnym krokiem ruszył w stronę grupy stojącej na nieużywanym boisku do koszykówki, mieszanki kulturalnej, rasowej, a także seksualnej. Dostrzegł wiele kobiet, wiele walecznych babek, które mu imponowały. Kiwnął głową co bardziej znanym twarzom i zajął miejsce obok nieznanej mu jeszcze kobiety.
- Słuchać mnie, powtarzał nie będę. Tam gdzie idziemy, jest jedno wielkie gówno. Bagdad to nie przelewki, sami wiecie co stało się tydzień temu. To pieprzone pole minowe. Musimy jednak przejąć kolejny kwadrat, by w końcu dotrzeć do centrum. Plan jest prosty: idziemy z dwóch kierunków, zajmujemy wskazane miejsca. Robimy z nich punkt wypadowy.
Indio wyprostował się, a na jego twarzy zatańczył lekki uśmieszek. Krok po kroku wydzierali Irakijczykom kawałki terenu. Jednak zazdrościł tym od zadań specjalnych, którzy byli w centrum wydarzeń, a on ze swoim oddziałem osłaniał tyły. Raziło to jego dumę, nie raz i nie dwa powiedział co myśli, przez co został zesłany do tej kolonii karnej, jak określał tą grupę. Dzisiaj jednak postanowił dać sobie na wstrzymanie, przynajmniej na chwilę.
- Podporucznik Bass poprowadzi grupę idącą od zachodu. Pamiętajcie, tam są cywile, kobiety i dzieci. Oni nie są stroną w tym sporze. To im mamy pomóc. Radzę kurwa pamiętać.
Uśmiechnął się kącikiem ust. Ta sama śpiewka od lat. Cóż, nic nowego. Założył hełm, podczas gdy kapitan umiejętnie rozdzielił ludzi i razem ze swoim oddziałem ruszył w stronę opancerzonego wozu, który dla nich miał być osłoną. Ciekawe czy tym razem uda się wyjść z tego bez szwanku. Tak samo było ostatnio, a jednak ta kula która go drasnęła nadal mu doskwiera. Skrzywił się i dogasił papierosa przydeptując go ciężkim, wojskowym butem.
- Słyszeliście kapitana, mamy zająć konkretne miejsca. Naszym są ruiny na obrzeżach Bagdadu, jakaś dawna, zbombardowana świątynia. Nie chcę widzieć napadów bohaterstwa, bezsensownego narażania się. – mówił spokojnie, ale twardo. Siedział w tym gównie od lat, a mając dwadzieścia cztery lata sam doszedł do tej pozycji, którą teraz posiadał. Nie wszystkim się to podobało, a jednak szacunek miał. Przynajmniej u niektórych. - Dobra, ruszać dupy panienki, mamy dwa kilometry do przejścia, a słońce grzeje co raz bardziej. – okręcając się na pięcie ruszył w stronę pozostawionego wozu, wolno wyjeżdżającego na ścieżkę prowadzącą do miasta. Zajął miejsce po prawej, z karabinem w dłoniach i palcem blisko spustu ruszył przed siebie słysząc miarowy stukot butów, chrzęst żwiru i pracę silnika. Wystukiwał bliżej nieokreślony rytm na kolbie karabinu, nim ponownie sięgnął po papierosy.
- Zapalisz? Prawdziwe, amerykańskie, nie to gówno które tutaj palą, bo nie potrafią skombinować czegoś lepszego. – powiedział wyciągając paczkę w stronę nieznanej mu kobiety obok której stał na odprawie. Niebieskie oczy Indio chciały wychwycić coś, co pomogłoby mu zidentyfikować ją, bo miał wrażenie, że widzieli się kilkukrotnie na przestrzeni ostatnich lat. Zwykle pamiętał tych, z którymi służył.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ wybacz, jestem totalnym thebillem i uciekło mi to </3


Słońce, gdyby mogło to wypalałoby dziury w hełmach. Petra powoli już przywykła do takich warunków, w końcu to nie był jej pierwszy dzień na polu walki. Uwielbiała te cisze przed burzą... Chwila zbędnego pierdolenia o rozkazach, odpowiednich zasadach moralnych. Błazenada, jeśli tylko dowódca doszedłby do tego, co naprawdę się dzieje to pewnie inaczej by się teraz wyrażał. Nie wszyscy trzymali się otrzymywanych poleceń, według nich kobiety i dzieci nie miały immunitetu. Morales nigdy nie krzywdziła tych, którzy byli bezbronni. Jaki w tym cel? Zwyczajne znęcanie się nad słabszymi, łechtanie swojego ego, ponieważ w ręku trzyma się broń. Pieprzona potrzeba wyższości, kojarzyło jej się to nazistami. Wojsko niesamowicie bawiło ją różnorodnością... Począwszy od tych najbardziej wprawionych w swoim fachu, kończąc na młodzikach, którym wydawało się, że mogą wszystko. Była prawie pewna, że ci, którzy najwięcej się przechwalają to będą pierwsi wyrzucać treści żołądkowe na widok jakiegokolwiek napotkanego trupa.
Ona przypominała maszynę do zabijania, tak ją wyszkolono, tego od niej oczekiwano. Miała gdzieś rozkazy głównego dowódcy, otrzymywała własne ze swojego oddziału, chodziła osobistymi ścieżkami. Jednak nigdy nie odmawiała pomocy, jeśli ktoś był w opresji to ruszała na ratunek, nie patrząc na konsekwencje. Bywała czasem aż za bardzo narwana, to chyba jej największa wada. No ale cóż, nie mogła być idealna, prawda? Wojsko było całym jej życiem, cały czas dążyła do tego, żeby być tu i teraz. Chciała, żeby ojciec był z niej dumny, dlatego starała się być najlepsza. Jednak my nie o tym!
Wbiła wzrok w mężczyznę, który właśnie twardo wygłaszał rozkazy. Wywróciła oczami, kiedy usłyszała o bezsensownym narażaniu się... Jednak po chwili ponownie skupiła się na podporuczniku, wyglądała na młodzika, ale równie mocno znała się na rzeczy. Początkowo wściekała się, kiedy jej dowódca postanowiła wysłać ją do innego oddziału na misję, no ale nie miała nic do gadania w tej kwestii. W końcu wysiedli z wozu, musieli przejść kawałek, żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu. Trzymała mocno broń, nie pozwalając sobie na odwrócenie uwagi od otoczenia. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.
- Cholera, bardzo chętnie. Mam już dość tutejszego gówna. - westchnęła ciężko, uśmiechając się lekko oraz zgarniając od mężczyzny papierosa. Skądś go kojarzyła, jednak nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Zresztą służyła już lata więc trafiali na siebie kilkakrotnie, nigdy nie mając okazji na rozpoczęcie rozmowy. - Mam wrażenie, że już się widzieliśmy. - stwierdziła, odpalając wolną ręką papierosa.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”