WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table> <div class="kp0">
<div class="kp2">
<div class="kp3">

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-1" name="kp4-gr" checked><label for="kp4-1"> me </label> <div class="kp5-a"><img src="https://www.thefashionisto.com/wp-conte ... jpg"></div> </div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-2" name="kp4-gr"><label for="kp4-2">about</label>
<div class="kp5"> <div class="kp5-t">about me</div> <div class="kp5-in">

<div class="kp5-info"> <h1>imie i nazwisko</h1> <h2>Milah Khayyam</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>pseudonim</h1> <h2>Milo</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>data i miejsce urodzenia</h1> <h2>12.09.1995r, Seattle</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>dzielnica mieszkalna</h1> <h2>Phinney Ridge</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>stan cywilny</h1> <h2>kawaler</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>orientacja</h1> <h2>biseksualny</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>zajęcie</h1> <h2>Aktor</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejsce pracy</h1> <h2>Benaroya Hall</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>wyznanie</h1> <h2>sam już nie wiem</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejscowy</h1> <h2>z trzyletnią przerwą</h2></div>
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-3" name="kp4-gr"><label for="kp4-3">story</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my story</div>
<div class="kp5-in">Przyszedłem na świat jesienią 1995 roku, zdecydowanie zbyt wcześnie, rodzice raczej nie byli na to gotowi. Trzeba im jednak przyznać - sprostali zadaniu, swoje dzieciństwo wspominam wspaniale, wszystkie ciotki i wujkowie mnie uwielbiali, ja uwielbiałem place zabaw i inne dzieci, energiczny byłem i żywotny i w domu marudziłem, że innych dzieci nie ma. Na rodzeństwo musiałem jednak czekać - i to całe sześć lat! Skoro się naczekałem to chociaż dwa na raz dostałem, a raczej dwoje, siostrę i brata, tylko takich bez sensu trochę. Mali byli okropnie i nieporadni, mówić nie umieli i płakali co chwila, musiałem się nauczyć dlaczego płaczą, bo musiałem przy nich pomagać, nawet jeśli mama nie mówiła to musiałem, bo byłem przecież ich dużym bratem.
<br>Do zabawy miałem z resztą Soheila, do którego niewidzialnej obecności rodzice już chyba przywykli, więc razem z nim pilnowałem małego rodzeństwa, karmiłem i czekałem, bo rodzice obiecali że brat i siostra kiedyś będą tacy duzi jak ja. I oczywiście dalej biegałem do innych dzieci, teraz kiedy uwaga rodziców skupiła się na maluchach to ja mogłem troszkę więcej.
<br>A bardzo bujną wyobraźnię miałem, na podwórku, na ulicach ścigałem się z kolegami jak w starych westernach, udając że na koniach jedziemy, albo biłem się patykami jak mieczami, a potem w domu z Soheilem siedzieliśmy w pokoju maluchów i udawaliśmy że bronimy ich przed potworem który mieszka w piwnicach.
<br>Byliśmy sami w domu, kiedy pierwszy raz naprawdę musiałem ich bronić. Rodzice wyszli tylko na chwilę do ciotki, poza tym byłem już duży i dobrze przecież sobie radziłem. Ale kiedy ziemia zaczęła się trząść, znacznie mocniej niż kiedykolwiek do tej pory, straciłem jakąkolwiek pewność. Wziąłem siostrę i brata i pobiegłem do piwnicy tak jak zawsze kiedy były trzęsienia ziemi. Schowałem się z nimi i słyszałem u góry okropny hałas, a potem nie mogłem na powrót otworzyć klapy, nie wiedziałem też gdzie jest światło. Nie wiem ile to trwało, na pewno niedługo, rodzice bez wątpienia biegli do domu jak tylko się zaczęło, ale pobiegli do pokoju, bo myśleli że tam jesteśmy, a potem do mnie na dół, to mogło trwać najwyżej minuty, ale przez te minuty pierwszy raz w życiu nienawidziłem swojej wyobraźni. Byłem pewien, że dom się zapadł, że jesteśmy w tej małej piwnicy, nigdy z niej nie uciekniemy. Czułem jak zaczyna brakować powietrza, choć to przecież nie było możliwe, ale czułem to, bałem się, że rodzeństwo się udusi, miałem wrażenie, że w tej ciemności jest ciaśniej i ciaśniej, że jest w niej coś złego i że zrobi nam krzywdę. Niewiele więcej pamiętam, poza tym że rodzice nas wyciągnęli, ojciec zabrał mnie, mama bliźniaki i długo nie mogłem się uspokoić.
<br>Lada mijały. Rodzeństwo najpierw śmiesznie raczkował. Ludzie często narzekają na takie smarki w domu, ale ja ich bardzo doceniałem. Robiłem im nawet stroje wyścigówek z numerkami na plecach i paskami na bokach i ustawiałem obok, z kuzynami się zakładaliśmy, które szybciej przeraczkuje korytarz, ja to się czułem jak na prawdziwych wyścigach! Stłuczek było nie mniej, przysięgam.
<br>Pokazywałem im najlepsze bajki na świecie, a potem się bawiłem, charakteryzowałem ich na przykład, Keya na smoka, Jas na kota i tworzyłem całe historie dookoła tego. Po co komu zabawki, jak masz nieogarniającego dzieciaka, co się rusza jak chcesz i jeszcze wydaje dźwięki, może być potworem na którego polujesz albo księżniczką do ratowania (Key często był księżniczką, a Jas smokiem, przypadkiem tak jakoś wyszło) i nie marudzi bo i tak nie bardzo wie co się dzieje. Jakoś tak się stało, że chyba wtedy Soheilem przestał się pojawiać.
<br>Ale rosły nie tylko dzieciaki, ale też i ja. I zacząłem więcej wychodzić i nawet miałem pierwszą dziewczynę, taką do trzymania za ręce, więc na poważnie. No, poważnie było chyba z dwa tygodnie, a potem się pokłóciliśmy, bo bardziej lubiła Pikachu niż Eevee, a to było przecież niewybaczalne. Ale spokojnie, w domu zawsze było pocieszenie, a te smarki fajnie udawały magikarpie.
<br>Zaczęła się szkoła, z początku jej nie lubiłem. Nie lubię tłumów, tak mi zostało że ani tłumów, ani ciasnych pomieszczeń, szczególnie takich bez okien. Na korytarzu szkolnym było dużo za dużo ludzi i raczej starałem się od tego uciekać, potem były WF’y i szatnia, która wcale mi się nie podobała, była jasna, była całkiem spora i byli w niej inni, ale miałem dreszcze na całym ciele i chciałem szybko uciekać, z WF’u uciekałem w sumie zawsze jak mieliśmy łączony z inną klasą, bo za dużo osób by tam było.
<br>Z czasem zrobiło się lepiej, znalazłem kolegów, nauczyłem się jak chodzić po szkole, żeby było łatwiej, nauczyłem się po prostu spóźniać na WF’y, odkryłem też zajęcia dodatkowe, bibliotekę szkolną, RANY, odkryłem bibliotekę i książki, te o rycerzach pokochałem od razu i oczywiście moje zabawy w domu zrobiły się dużo bardziej urozmaicone i zabawy po szkole z kolegami też oczywiście.
<br>I z dziewczynami też, bo czasami chciałem żeby jakaś się z nami bawiła, bo ją lubiłem, często się w dziewczynach zakochiwałem i one chyba też nawet mnie lubiły, ale te związki nigdy nie trwały długo, co poradzić.
<br>Pamiętam jak przyprowadziłem do domu dziewczynę, chyba miała na imię Storm i chyba lubiłem ją głównie dlatego, że tak miała na imię też postać z bajki, którą lubiłem. Wujek Anahit wtedy przyszedł, siedział z tatą i o czymś rozmawiali, a my się ze Storm bawiliśmy (z) dzieciakami, pokazywałem jej jak dużo ich nauczyłem, bo potrafili już udawać wróżki i transformersów i kilka pokemonów, więc można się było bawić fajnie, poza tym zaczynali już kontaktować, choć Key trochę się płaksa zrobił. No i w sumie zaczął właśnie o coś płakać, to go przytuliłem i pobujałem i zacząłem mu opowiadać coś, bo co zrobić, nie lubiłem jak się darł, a wujek zaczął do Storm opowiadać, jaki ze mnie będzie super ojciec i, że powinna mnie szybko zaklepać.
No, nie zaklepała, rozstaliśmy się, bo Mike z klasy dostał trampolinę i ją na tę trampolinę poderwał.
<br>Właściwie kolejne lata nie bardzo się zmieniały, kolejne wesołe chwile, chwilowe smutki, dzieciaki zaczęły powoli ogarniać i teraz to ja z nimi ganiałem na place zabaw i ze swoimi kolegami obok się w coś bawiłem i zerkałem, czy wszystko jest okej tam, albo i sam się z nimi bawiłem, bo w sumie to nadal się dało. Choć przysięgam, zabawa w chowanego w parku była złym pomysłem, w sensie była super pomysłem, ale park był wielki i musiałem się nabiegać, więc jak znalazłem najpierw Jas i zaczęliśmy gadać o tym, że jesteśmy głodni i zapomnieliśmy o Keyu trochę. W sensie przypomnieliśmy sobie w połowie drogi do domu, młody do dzisiaj pewnie myśli, że tak świetnie się schował…
<br>Teatr odkryłem na klasowej wycieczce i od razu wiedziałem, co chcę w życiu robić. To była miłość od pierwszego wejrzenia, ale taka szczera i prawdziwa i od razu zacząłem mamie jęczeć i prosić ją o wyjście tam kiedy tylko się dało, to był mój prezent na urodziny, na święta. Chwilę potem zacząłem liceum i odkryłem zajęcia teatralne, kochałem je całym sercem, występowałem na tej nędznej szkolnej scenie przed ludźmi, którzy pewnie mieli mnie za frajera, jak tak teraz myślę, ale miałem to absolutnie, ale całkowicie w poważaniu. W domu robiłem wielkie próby, smarki były moimi statystami i innymi rolami, wszystko traktowałem szalenie poważnie, nawet jeśli to były tylko jakieś głupie scenki na zakończenie szkoły, czy cokolwiek. A jak nic się nie działo to ćwiczyłem. Ćwiczyłem z dziewczyną z kółka, na podstawie Ofelii, a potem Romea i Julii ćwiczyliśmy dość intensywnie, trzeba przyznać, ale jak zwykle wróciłem potem do ćwiczenia z kolegami i z rodzeństwem, trudno. Znaczy wróciłem do mniej intensywnego wczuwania się w te romanse oczywiście też.
<br>Jakiś czas potem nastąpił też inny przełom, bardzo inny, ale chyba nie niespodziewany, chyba trochę wcześniej przeczuwałem, że mógłbym polubić chłopaka w taki sposób. I polubiłem, poznałem go pretensjonalnie, w galerii sztuki, bo sztukę teś polubiłem, ale tylko oglądać, czytać o niej, nigdy nie miałem ciągoty do sięgania po pędzle. Czasami zabierałem ze sobą kolegów, czasami smarki, była akurat wystawa Kintery, a tego człowieka to smarkom MUSIAŁEM pokazać przecież, ale tym razem byłem kompletnie sam, bo chciałem w spokoju posiedzieć, a tak po prawdzie to dzieciaki by mi przeszkadzały i koledzy też, pierwsi to mieli teraz za dużo energii, drudzy uważali, że jest milion lepszych rozrywek, co poradzić. A na niektóre rzeczy dobrze się patrzy w ciszy, w spokoju, więc siedziałem w tej ciszy i spokoju przed dużym obrazem, który pewnie był wart więcej niż wszystko co kiedykolwiek posiadałem, ale to nie ważne, bo ja uważam, że sztuka jest bardzo cenna, ma do tego prawo.
<br>Ten romans był dłuższy niż inne, był dość szczególny, trzymany w sekrecie przed rodzicami, choć myślę, że mama wiedziała, ona jakimś sposobem zawsze wszystko wiedziała i nie lubiła tego że tak od zawsze z kwiatka na kwiatek skakałem. Ale nic nie mówiła, tylko milczeniem odpowiadała na kłamstwa, jakby tym milczeniem chciała powiedzieć, że jak mam kłamać to mogę nic nie mówić.
<br>Choć dużo było w tej relacji niepewności, dużo było jakiegoś lęku i jakiegoś ukrywania, bo wiedziałem że to nic dobrego być pedałem i wcale chyba nie chciałem nim być, nie chciałem żeby znajomi mnie za takiego mieli, chyba czasem byłem przy ludziach dla niego wredny, bo czasami dało się od niego za mocno to wyczuć. Czasami myślałem, że zbyt zakochany był choć schlebiało mi to, zdecydowanie.
<br>Skończyło się w głupi sposób, głupszy niż te moje pierwsze miłości, bo nie chodziło już o pokemony, one już nie były takie ważne, chodziło o życie i o lęki i o to, że chyba za mało pewności siebie miałem tak naprawdę. Choć wydawało się, że on wszystkiego boi się bardziej to wracał do mnie, kiedy tylko się ku temu łamałem, cholera, bo ledwo zrywałem z jakąś dziewczyną, a miałem ochotę do niego pisać.
A potem wyjechałem na studia.
<br>Wyjazd był moim marzeniem, marzył mi się Londyn, całkiem inny świat, zobaczenie czegoś innego i bardzo długo pracowałem i odkładałem na to wszelkie możliwe pieniądze. Całe wakacje spędziłem w Londynie, żeby być na egzaminach i móc złożyć dokmenty od razu, bo dotarcie tam dla mnie wcale łatwe nie było. Nie wsiądę do samolotu, nie ma na to szansy, auto to jedyna opcja, auto i prom a to już dużo poważniejsza przeprawa i chyba wolałem pojechać raz i załatwić wszystko. Wróciłem do domu tylko na chwilę, spędzić ten ostatni czas z rodziną tak szkoda mi było ich zostawiać, bo smarki już tak dorastały, bo rodzice się martwili, bo żyć bez wszystkich ciotek strasznie będzie dziwnie. O znajomych się nie martwiłem, to co innego, a nie mogłem się doczekać tych nowych ludzi, tych ludzi całkiem takich jak ja.
<br>I w końcu zaczęło się. Wynająłem mieszkanko z ludźmi, których poznałem na egzaminie już, piątke nas była, mieszkanie małe, ale tanie chociaż, dawaliśmy sobie radę, wszyscy prawie pracowali i wszyscy tymi studiami żyliśmy. Próbami, zajęciami, spektaklami.
<br>Teatr zawsze był miłością trudną, nieznosiłem momentu przejścia przez foyer, odkładania kurtki, a najbardziej nienawidziłem, kiedy ludzie biegli tłumnie do wyjścia, zawsze zostawałem z boku, choć dwukrotnie spanikowałem, muszę przyznać.
<br>Scena jest inna, mamy swoje zejście, zaplecze teatru jest małe, ale należy do niewielkiej grupki biegających szybko ludzi, a sala jest olbrzymia i jasno podzielona. Tłum przede mną, ja na scenie.
<br>A potem ja przestaję być sobą i staję się kimś innym, prowadzę historię.
<br>Oczywiście, nasze spektakle prowadzone były we współpracy z teatrem, szybko się do nich dostałem, robiłem wszystko co mogłem, zbierałem najwyższe oceny na każdych zajęciach i parłem do przodu. I tak wspaniały był to start, tak się w nim zakręciłem, w tej nauce, przygotowywaniu na zajęcia, w nowych znajomościach, ludziach których pokochałem, w tych spektaklach, nowym życiu, dodatkowej pracy, że chyba coraz rzadziej do domu dzwoniłem, chyba trochę zapominałem. Choć kilka razy zostałem opieprzony i od razu sobie przypomniałem i oczywiście na każde święto wracałem, jak tylko mogłem, oczywiście smarków też do siebie w wakacje zgarniałem, żeby im Londyn pokazać i sam też wyjeżdżałem na wakacje do domu, nie mógłbym nie. Ten czas upłynął jakąś taką piękną sielanką, romansami, sztuką którą mogłem chłonąć snobistycznie i z zapałem, cholera, marzeniami, które stawały się prawdą.
<br>O zaginięciu matki dowiedziałem się z messengera. Byłem na drugim roku, mieliśmy cały dzień zajęcia, odrzuciłem telefon od Jas, chciałem później oddzwonić, ważne rzeczy się działy, chłopak z zajęć ze mną flirtował, ale Jas zaczęła się dobijać, a potem Key. Nie mogłem odebrać przy profesorze, chciałem wyjść, kiedy odczytałem wiadomość i… uznałem ją za żart. Bo jak to możliwe?
<br>Ale wyszedłem z sali, zadzwoniłem do nich, zacząłem wyrzucać, że mają sobie nie robić takich żartów nawet, że to idiotyczne, a ja na zajęciach jestem i oddzwonię potem. Ale zanim się rozłączyłem, dotarło do mnie, że to nie są żarty, bo nie brzmieli jakby żartowali i oni nie żartowaliby w taki sposób.
<br>I cholera, poczułem jak wszystkie siły ze mnie upływają.
<br>Wróciłem do domu natychmiast, chciałem tam być, chciałem pomóc, pomóc ojcu, bo musiał ten sklep prowadzić, a myślami był przy mamie, przy tej niewiedzy, ta niewiedza była koszmarna. Pomóc dzieciakom, rozwieszać ogłoszenia i szukać jej. Ale mijał czas i nie działo się nic. Nic. To było najbardziej przerażające - niewiedza, niepewność, jakaś taka głupia nadzieja, bo przecież skoro nie ma ciała to ona może gdzieś żyć. Tylko co się z nią dzieje?
<br>Rozerwany byłem całkowicie, zawaliłem semestr, w końcu wróciłem na studia, bo młodzi się chyba trzymali, ojciec twierdził, że daje radę.
<br>Byliśmy w dużo mocniejszym kontakcie, musieliśmy przecież, bo nikt inny nie zrozumiałby tego, przez co przechodziliśmy. Choć ja miałem w co uciec, miałem masę poprawek, masę nadrabiania i chyba udało mi się wrócić do normalnego toku studiów tylko dzięki wcześniejszym wynikom i wyrozumiałości profesorów.
<br>I życie znów wróciło do swojego normalnego trybu, choć to przerażające, musieliśmy wrócić do normalności. Wciąż wracałem do domu, na trzecim roku odnosiłem też jedną z dawnych znajomości, jeszcze z liceum, dobrze nam się razem czas spędzało cholera. Chyba czuła się samotna, chwilę zaledwie po rozstaniu, ja chyba szukałem rozrywki, mieliśmy filmy oglądać, krytykę studiowała, musiała coś o historii, a ja historię kina i kino kocham prawie tak mocno jak teatr, chciałem się nawet od niej pouczyć, coś z nią zobaczyć, ale nigdy w końcu się to nie udało.
<br>W marcu dowiedziałem się, że będę ojcem i nie powiem, żebym jakoś wybitnie z radości skakał. Ona też szczęśliwa nie była i - będę szczery - każdą opcję rozważaliśmy. Ja kochałem swoje życie w Londynie, studiów przerywać nie chciałem, nie chciałem też z nią być, ani ona ze mną, chyba żadne z nas nie chciało być rodzicem, ale też chyba żadne nie chciało się go pozbywać tak naprawdę. Przez chwilę byliśmy blisko, przez chwilę tak, ale ledwo chwilę po skończeniu tej rozmowy i zapadnięciu decyzji dzwoniłem prosić, żeby tego nie robiła.
<br>Ostateczna umowa była jasna - urodzi dziecko, a ja się nim zajmę.
<br>Ukończyłem studia z bardzo dobrymi wynikami, wróciłem do domu, od razu zacząłem szukać pracy, mieszkania, wszystkiego.
<br>W 16 października 2017 roku pierwszy raz trzymałem swojego syna w rękach i pierwszy raz byłem pewien, że to była dobra decyzja.
<br>Obecnie żyję w małym mieszkanku, z dzieckiem pomaga mi rodzina, znajomi, czasem zabieram go ze sobą do pracy, jak nie mam wyboru, choć to nie jest dobre rozwiązanie. Ale pracuję i marzenia spełniam i wszystko chyba staje się piękne, doprawdy. Na tyle, że chyba pora skomplikować sobie życie i jeszcze biznes otworzyć, to są poważne plany.
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-4" name="kp4-gr"><label for="kp4-4">flaws</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my flaws</div>
<div class="kp5-in"> <br>lubię
<br> - swoją rodzinkę
- teatr
- sztukę współczesną
- brytyjski akcent
- stare kino
- czarną kawę
- papierosy
- romanse
- długie noce
- dramaty i wiersze
- ponurą pogodę
<br>
<br>
<br>nie lubię
<br> - zmieniać pieluszek, ale mus to mus
- ignorancji i pustego krytykanctwa
- braku tolerancji
- pikantnych smaków
<br>
<br>
<br>ciekawostki
<br> - mam słaby wzrok, noszę okulary lub soczewki
<br> - potrafię mówić angielskim brytyjskim z tamtejszym akcentem, oprócz tego znam arabski i francuski
<br> - kocham stare kino, w szczególności filmy nieme
<br> - mam dość silną klaustrofobię
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-5" name="kp4-gr"><label for="kp4-5">more</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">and more</div> <div class="kp5-in">
<div class="kp5-c-info"> <h1>imię/ nick z edenu</h1> <h2>Tamino Amir</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>kontakt</h1> <h2> discord, pw</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>narracja</h1> <h2>przeszły, trzecia</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>zgoda na ingerencję MG</h1> <h2>tak</h2></div>
</div> </div></div>

</div></div>
<div class="kp1"> <h1>Milah Khayyam</h1> <h2>Tamino Amir</h2></div> </div></table>

autor

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<table>
<div class="akcept0">
<div class="akcept1">akceptacja!</div>
<div class="akcept2">Serdecznie witamy na forum, twoja karta została zaakceptowana. Możesz teraz dodać tematy z relacjami, kalendarz oraz telefon i cieszyć się fabularną rozgrywką, którą musisz rozpocząć w ciągu 3 dni.</div></div>
</table>

autor

Zablokowany

Wróć do „Karty postaci”