#50
outfit
– Wow, ten żart nigdy ci się nie znudzi, co? – spojrzała na starszego brata, za wszelką cenę starając się przybrać swój sztywny i marudny ton, przy czym wywróciła teatralnie oczami. Słyszała ten tekst nie raz, ale jakoś nie bardzo jej przeszkadzał, zawsze bawiło ją to oczywiste, ale jednak nieco słabe połączenie słów. No rymowanka dla dziesięciolatków, nie? Nie zmieniało to jednak faktu, że i tak się cieszyła, gdy Laurence rzucał tym tekstem i pojawiał się progu jej, a niegdyś ich/ich ojca, mieszkania.
Wpuściła najstarszego Hirscha do domu, chociaż mógł się u niej czuć jak u siebie i wcale nie musiała czekać, aż odwiesi swój płaszcz. Dobrze wiedział, gdzie może jej dalej szukać. Doceniała każdą chwilę, którą udawało im się spędzać razem, bo ich
dorosłe życia dość skutecznie ograniczały im czas i możliwości spotykania się. Starała się wpadać do jego knajpy, gdy miała jakąś przerwę, ale trzeba było przyznać, że to nie było wcale takie łatwe. Dopóki nie rozpoczęła studiów, to wpadała na dłużej, pomagając mu za ladą i robiąc to, co potrafiła, ale później zaczęły się zajęcia i im poświęcała większość swojego dnia.
Laura jak to Laura nieco zbyt ambitnie podchodziła do każdego zadania, które brała na swoje barki, więc od września zdążyła zaangażować się w dodatkowe zajęcia, koło naukowe, w wakacje podjęła staż, a w wolnych chwilach fotografowała koleżanki ze studiów.
Wolna chwila to było zdecydowanie coś, czego Laura pragnęła, a gdy już jakąś miała, to musiała sobie ją jakoś wypełnić.
– Tomas go zajął… i wydaje mi się, że macie podobny styl, jeśli chodzi o kwestie porządku i wystroju. – odpowiedziała, na koniec cicho parskając śmiechem. Mieszkała z dwoma braćmi przez większość swojego życia, wiedziała, jak wyglądają pokoje facetów.
– Och, brzmi świetnie! – odebrała od brata torbę z jedzeniem i ruszyła do kuchni, by na wysokiej wyspie wypakować te dobroci.
– Rochelle jest mistrzynią cukiernictwa. – westchnęła z uznaniem dla wypieków pracownicy Laurenca.
– A ty jesteś wybitnym uczniem. – dodała szybko, żeby mu nie było przykro, że jego talentu nie zauważyła! Uwielbiała, gdy dla niej gotował i piekł, chyba wszystko, co do tej pory dla niej przygotował, mogła uznać za smaczne albo naprawdę smaczne.
– Jesteś najlepszy! – dodała z uśmiechem, wyciągając od razu talerzyki na ciasto.
– Jak bardzo masz wolny ten wieczór? Co pijemy? – zapytała, zastanawiając się, czy ich spotkanie odbędzie się przy herbacie, soku, czy może Lance wyczaruje dla niej jakieś drinki.