WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Poderwał się z kanapy, przy okazji strącając pustą szklankę na dywan i dobiegając do drzwi w przeciągu sekundy. Słyszał po drugiej stronie jakieś szmery oraz okazjonalne stęknięcia. Po krótkiej chwili rozległo się drapanie w okolicach zamka i szarpanie klamki, ta jednak nie ustępowała naciskowi i nie było to wcale sprawką Perry'ego. Wyjrzał przez judasza i westchnął ciężko. Christian nie musiał długo czekać, bo drzwi zostały mu otwarte przez lokatora, który na przywitanie posłał mu gniewne spojrzenie spod zmarszczonych brwi.
- Nie odpisałeś mi na wiadomość - wytknął, bo pisał do niego kilka godzin wcześniej i bardzo nie lubił kiedy Holloway go olewał w ten sposób. - Mam nadzieję, że nie jechałeś autem w takim stanie - odsunął się, aby ten mógł się wtoczyć do środka.
- Śmierdzisz. Jakaś okazja czy tak bez powodu się zachlałeś? - zamknął za nim drzwi i od razu zabrał się za pomoc przy ściąganiu z niego płaszcza. Nie było to najłatwiejsze zadanie, bo ciało Christiana nie współpracowało chyba nawet z nim samym.
- To gdzie byłeś? - dopytał, stając przed nim i odgarniając mu włosy z czoła, a następnie zaplatając ręce na klatce piersiowej. Był w bojowej pozycji, ale był to pierwszy wieczór jego urlopu od pracy i wstępnie umawiali się, że Chris spędzi z nim ten czas na jakichś pierdołach, a potem odwalał coś takiego. Peregrine nienawidził gdy ktoś o nim zapominał i choć teoretycznie mógłby się tego spodziewać, bo mieszkali jednak już ze sobą parę lat, to jednak i tak się obraził.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było źle. Zrozumiał to gdy nie mógł wyciągnąć tych przeklętych kluczyków z kieszeni. Gdy z głośnym łoskotem upadły na podłogę zaklął siarczyście, mimowolnie czkając. Trochę za mocno sobie dzisiaj pofolgował, jednak bywały takie dni, kiedy nic prócz whisky nie pomagało, kiedy ukojenia szukał w alkoholu właśnie. Miał wyskoczyć tylko na jednego drinka, a tutaj było już grubo po trzeciej w nocy. Westchnął ciężko podnosząc kluczyki i próbując wsadzić je do zamka. Miał zamiar przemknąć się niezauważony, jednak nijak mu to wyszło, gdy drzwi nagle się otworzyły i jego oczom ukazał się Perry.
- Rozładował mi się telefon. – mruknął, na dowód machając mu wyłączoną komórką. Czasami po prostu zapomina jej naładować, nic wielkiego. - Istnieje coś takiego jak taksówki. Też bez przesady, nie jestem aż tak pijany. – ma w sobie jeszcze odrobinę odpowiedzialności, by nie prowadzić po pijaku. W miarę prosto wczłapał się do mieszkania, dumny z siebie niczym małe dziecko pragnące pochwały za rozwiązaną łamigłówkę. Łypnął na niego. Znali się już kilka lat, a ostatnio anestezjolog zachowywał się jak wróżka chrzestna. Z jednej strony to miłe, ale z drugiej Chris nie chciał by ktokolwiek się o niego martwił.
- Nowe perfumy. Rozdają je w barze, radzę skorzystać. – starał się mu pomóc pozbyć blondyna zbędnej odzieży, w tym stanie jednak normalne ruchy są mocno ograniczone, niemniej się udało. Zerknął na jego bojową postawę i parsknął ręką, potrząsając głową, burząc ułożone włosy. Najwyższa pora udać się do fryzjera. Niemniej machnął ręką i ruszył w stronę lodówki sięgając po szklankę i ledwo napoczętą butelkę whisky. Mawiają że bezpieczniej jest pić w domu, co też ma zamiar w tej właśnie chwili uskuteczniać. Wiedział, że umawiali się na coś zupełnie innego, jednak Holloway też ma swoje problemy i myśli z którymi sobie nie radzi. Jak wytrzeźwieje będzie miał także kaca moralnego, ale o to będzie martwił się jutrzejszy Christian.
- W barze. To takie miejsce gdzie obcy ludzie piją i miło spędzają czas. Spróbuj, naprawdę warto. – nalał trochę alkoholu do szklanki i z trunkiem ruszył w stronę kanapy, ciężko na nią opadając. Przekrzywił głowę patrząc na lokatora. - Obiecuję już grzecznie siedzieć w domu, mamo. – zaśmiał się ze swojego cienkiego żartu mocząc usta w alkoholu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Kupiłem Ci na święta rok temu powerbanka - przypomniał mu, przelotnie zerkając na jego telefon. Wierzył mu, bo współlokator nie miał przecież podstaw ku temu, aby go okłamywać w tej kwestii. Prawdą było, że Christian co jakiś czas zapominał o ładowaniu telefonu, ale nie był w tym jedyny i nawet Peregrine robił takie rzeczy. Szkoda, bo nastawił się jednak na to, że będzie mu dzisiaj prawił kazania o wzajemnym traktowaniu się z szacunkiem.
- Brzmi jak coś, co powiedziałaby aż tak pijana osoba - skomentował pozornie bez celu, choć gdzieś w środku pewnie chciał go rozdrażnić, tak jak on został rozdrażniony. Ponownie nie miał powodu by mu nie wierzyć, choć pragnął zauważyć fakt, że pijani ludzie z reguły byli przekonani o swojej trzeźwości. Takie przypadki również znał ze swojego przykładu.
- Widzę, że żart się Ciebie trzyma - nie dotarło jeszcze do niego, że nie tylko on miał być prawo poirytowany. Christian chciał w końcu miło spędzić wieczór i wracał do domu z nadzieją, że uda mu się zrelaksować przed snem, a tu od progu suszono mu głowę... w zasadzie o nic. Cholernie ciężko było mu zrozumieć, że nie zawsze musiał mieć rację i że inni też mieli swoje problemy na głowie. Z Holloway'em było to dodatkowo trudne, bo mieszkali razem już cztery lata i czuł się przy nim na tyle komfortowo, aby rościć sobie prawo do zarządzania jego życiem.
Przyglądał się z cichą dezaprobatą jak mężczyzna polewał sobie alkohol, naciągając rękoma bluzę na odsłonięty brzuch. Zaczynał żałować, że w ogóle zainicjował rozmowę. Jakiś głos z tyłu głowy podpowiadał mu nawet, że przesadzał i nie była to reakcja adekwatna do powodu jego zdenerwowania, ale to wcale mu nie pomagało.
Nieświadomie przygryzł wnętrze policzka, kiedy mężczyzna z kpiną zwrócił się do niego per mamo. Wiedział, że nie miał nic złego na myśli i że nie robił tego specjalnie, ale coś w nim i tak się zagotowało.
- Proszę bardzo, spróbuję - wymamrotał wreszcie, przechodząc do swojego pokoju i nakładając na siebie pierwsze lepsze rzeczy, które wpadły mu w ręce. Były to zwykłe jasne jeansy, t-shirt pobrudzony od sosu pomidorowego i beżowy rozciągnięty sweter. Dokładnie tak udał się wczoraj do sklepu po worki na śmieci, które znienacka się im skończyły. Niczym obrażone dziecko wyłonił się ze swej pieczary i wrócił do kuchni. Pogmerał w szafce z alkoholem, wyciągnął z niej tequilę i nalał sobie jej do kieliszka aż po same brzegi. Kompletnie nie miał już nastroju na upijanie się, ale był impulsywny i miał tendencje autodestrukcyjne. Na raz wlał w siebie palącą przełyk ciecz i skrzywił się mocno. Musiał jednak przyznać, że ulga w jego złości była natychmiastowa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacmokał cicho.
- Jego w sumie też zapominam ładować. – mruknął. Nie okłamywał go, nie miał ku temu powodów, chociaż troska współlokatora bywała czasami irytująca, jednak przez ostatnie cztery lata przyzwyczaił się do tego i już nie wyrażał swojego niezadowolenia w tej kwestii. Christian nie ma zbyt wiele bliskich osób, osób z którymi łączą go lepsze relacje niż koleżeńskie, dlatego kurczowo trzyma się tych, jakie udało mu się nawiązać przez cały pobyt w tym mieście. Perry jest właśnie jedną z takich osób. Sporo ich łączy, trochę dzieli, chyba właśnie dlatego jeszcze nie zwariowali i mogą funkcjonować w tych czterech ścianach.
- Goń się, Brown. – warknął, wpadając w pułapkę mężczyzny. Po alkoholu blondyn szybko się denerwuje i robi rzeczy których często na drugi dzień żałuje. Łypnął na niego, tym samym pokazując by przypadkiem nie próbował jeszcze bardziej wystawiać cierpliwości chirurga na próbę, inaczej będzie spał na wycieraczce. Poza tym on wcale nie jest pijany. Przynajmniej nie aż tak. Dwa razy pomylił drzwi, nim tutaj dotarł.
- Chyba się do tego nie przyzwyczaiłeś po tych latach, co? – próbował się uśmiechnąć, wyszedł mu jednak paskudny grymas, dlatego skupił się na laniu alkoholu do szklanki, starając się nie nabałaganić za bardzo. Przynajmniej teraz ma blisko do swojego łóżka, plus osobę która go tam bezpiecznie zaprowadzi, gdy urwie mu się film. Gdzieś tam, w podświadomości pojawił się niepokój i wyrzuty sumienia. Wiedział, że nie powinien tak postąpić, ale z blondynem ostatnio robi się coraz gorzej i szuka ucieczki w alkohol i nocne chodzenie po barach. Zamiast szczerze z kimś porozmawiać woli zamknąć się w sobie, a wiadomo że to jest najgorsze rozwiązanie z możliwych i że jeśli dalej będzie tak postępował, pęknie, a wtedy odwrotu nie będzie. Powie parę słów za dużo, zrobi rzeczy których będzie się wstydził. Nie jest mu to potrzebne.
I w tym momencie zrozumiał że przesadził, odprowadzając mężczyznę wzrokiem już wiedział że nieco za bardzo sobie pozwolił względem anestezjologa. Czasami wystarczyło jedno, nierozważnie wypowiedziane słowo, a Perry zmieniał się nie do poznania i wtedy cudem się dogadywali. Gdy wyszedł, obracał przez chwilę szklankę w dłoni nim upił ostrożnie łyk czując przyjemne ciepło rozlewające się po ciele. Rozpiął guzik koszuli przy szyi i poluźnił krawat i przeklinał w duchu niewyparzony język. Nie radził sobie ze swoimi problemami i to wszystko przelewał na jedyną osobę, która jeszcze jako tako przy nim trwała. Przecież Brown mógł się już dawno wyprowadzić. A jednak został. To mu powinno dać do myślenia.
Obserwował go, gdy ten skierował kroki do kuchni, gdy sam nalał sobie alkoholu. Oparł głowę o oparcie kanapy i tempo wlepiał wzrok w sufit, ściskając w dłoni szklankę. Najwidoczniej wszystko potrafi zepsuć i jeśli nie chce by ten wieczór zakończył się cichymi dniami przez kolejne kilka dni, musi otrzeźwieć dosyć szybko i sytuację naprawić. Wziął kilka głębszych oddechów i z cichym westchnieniem podniósł się z kanapy. Odstawił swoją szklankę na blat i bez jakiegokolwiek zastanowienia delikatnie, acz stanowczo wyjął mężczyźnie szkło z dłoni i odstawił na bok. Wiedział, że na jednym się nie skończy i że to jego wina. Poszukał wzrokiem jego spojrzenia, czując jak wypity alkohol krąży mu w żyłach.
- Wybacz Perry, zagalopowałem się lekko. Przepraszam. – oparł się o blat i skrzyżował ramiona na piersi, nadal na niego patrząc. - Wiem że obiecałem ci, że spędzimy ten wieczór razem i nawaliłem. Po prostu... potrzebowałem przemyśleć parę spraw. – przeczesał dłonią nieco przydługie włosy i westchnął ciężko. Szczerość to nie jest jego mocna strona, chyba od zawsze. - Możemy to naprawić, w sumie tak późno jeszcze nie jest. – ot i po szczerości, on naprawdę nie jest dobry w te klocki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W ogóle go to nie zdziwiło. Miał przynajmniej nauczkę, aby nieco lepiej planować prezenty dla Christiana. Przez te cztery lata wyczerpał już chyba wszelakie pomysły i jedyne co mu pozostawało, a co przy okazji faktycznie ucieszyłoby tego degenerata, to dobrej jakości alkohol na takie wieczory jak ten. Dobrze, że do gwiazdki wciąż miał jeszcze niecały miesiąc.
- Wow, ale mi powiedziałeś - uśmiechnął się tylko kwadratowo. Mówił sobie w głowie, ze powinien odpuścić, ale to było silniejsze od niego. Najwidoczniej nie byli wcale takim dobrze dobranym duetem, bo żaden z nich nie potrafił się ugryźć w język i tylko dolewali naprzemiennie oliwy do ognia.
- Wypieram - podsumował lakonicznie. W gruncie rzeczy postrzegał Hollowaya jako bardzo zabawnego człowieka i jeśli obaj mieli dobry humor, to byli doprawdy niepowstrzymani. Niestety jeśli dochodziło do różnicy w nastroju, to chyba się wyłącznie irytowali nawzajem. Zawsze się obruszał gdy zarzucano im zachowanie na miarę małżeństwa, ale ludzie mieli rację. Potrafili na siebie naskoczyć, a potem jak gdyby nigdy nic Perry odgrzewał mu kolację.
Miał zamiar polać sobie kolejnego, ale zostało mu to uniemożliwione. Zakładał, że blondyn planował wyłącznie sobie dolać, ale jak widać coś go tchnęło do interakcji z nim. Wciągnął gwałtownie powietrze nosem, gdy ten śmiał zabrać mu szkło i już miał się unieść, kiedy Chris przemówił. To skutecznie go zamknęło i pozwolił mu nawet dokończyć, patrząc na niego spod groźnie zmarszczonych brwi.
- Nonsens. Ledwo na mnie patrzysz. Naleję Ci wody, żeby jakkolwiek to zneutralizować - złość nie opuściła go w pełni, ale na pewno stała się mniej odczuwalna. Pozostałością po niej była jego szorstkość, ale no... zmiana nastroju ze złego w dobry zajmowała mu więcej czasu niż odwrotnie. Po chwili wręczył mu szklankę z kranówą i podstawił mu ją prawie pod sam nos. - Masz całą opróżnić, nawet nie dyskutuj - robił to z troski i był głupi, bo co go to w ogóle obchodziło. Nie chciał jednak dźwigać jego wraku do łóżka albo zmagać się z, o zgrozo, wymiotowaniem w środku nocy. Wątpił, aby Christian aż tak się skończył, ale był gotów na wszystko. - Jak coś Ci ciąży, to możesz mi powiedzieć - skoro miał rzeczy do przemyślenia, to dlaczego nie zwrócił się z tym do niego? Wiedział przecież, że Perry był gotów go zawsze wysłuchać i często aż za bardzo się angażował w jego sprawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pomińmy fakt że dobry alkohol jest najlepszym prezentem na świecie. Czy na gwiazdkę, urodziny, imieniny, czy w ogóle bez okazji, jeśli Holloway dostanie whisky z kokardką na szyjce butelki będzie się cieszył niczym małe dziecko z wymarzonej zabawki. Tak jest od niedawna, od momentu kiedy alkoholem chciał rozwiązać każdy problem, nie bacząc na to że może z tego wywiązać się kolejny nad którym już nie tak łatwo zapanować. Chciał coś odszczeknąć na jego komentarz, machnął jedynie ręką. Nie jest jeszcze na tyle pijany by wdawać się z nim w takie dyskusje, aczkolwiek na końcu języka miał bardziej ciętą ripostę, niż jego poprzednie słowa. Nie chciał jednak ryzykować zniszczenia do końca tego wieczoru, zważywszy na fakt że jest głównym winowajcą zaistniałej sytuacji.
Jak na dorosłego pokazał mu język i nie komentując jego słów, starał się jako tako doprowadzić do porządku. Przeczesując nieco przydługie włosy w duchu dziękował, że to Brown jest jego współlokatorem. Obaj byli do siebie w pewnych aspektach naprawdę podobni, może dlatego właśnie w tym mieszkaniu nigdy nie wiało nudą. Ktoś postronny widząc ich zachowanie wziąłby tą dwójkę za zgraną parę która dogaduje się w każdej kwestii. Jemu natomiast nie przeszkadzały humory lokatora, skoro do tej pory mieszkali razem, to jasno wskazywało że dobrali się pod wieloma względami idealnie.
Wiedział, że ryzykuje zabierając mu sprzed twarzy alkohol, ale teraz właśnie poczuł wyrzuty sumienia bo podejrzewał że to właśnie przez niego Perry chce się doprowadzić do wiadomego stanu. Dlatego uważnie go obserwował, w duchu dziękując za to, że nie dostał po twarzy czymś ciężkim za tą jawną zniewagę. Potem słowa polały się z jego ust lawinowo niczym wspomniany alkohol. Czasami, gdy ma już nieco mocniej w czubie robi się zbyt szczery, aczkolwiek nigdy nie jest skory do powiedzenia, co sprawiło że jest takim, a nie innym człowiekiem: z wiecznie smutnymi oczami, nie potrafiącym ufać bezgranicznie, lekko wycofanym. Skrzywił się gdy szklanka została mu podstawiona centralnie pod nos.
- Mogłeś dolać odrobinę wódki. – mruknął chcąc w jakikolwiek sposób wyrazić swój sprzeciw, jednak nie brzmiało to nawet w jego głowie dosyć przekonująco. Wzdychając ciężko wypił wszystko duszkiem, może nawet czując się odrobinę lepiej. W sumie niewiele mu brakowało by doprowadzić się do swoich pijackich granic, jeszcze raz dziękował Bogowi że zesłał mu Browna. Odstawił pustą szklankę na blat i podrapał się po szyi chcąc pozbierać szalejące mu w głowie myśli. Nadmiar alkoholu, tęsknota do tego co było kiedyś, dojmująca samotność i strach przed jutrem. Tak z grubsza wyglądają jego myśli.
- Nie radzę sobie, Perry. Z tym... wszystkim. – machnął ręką jakby chciał objąć tym ruchem cały świat i oparł się tyłkiem o blat. - Psychicznie jestem wrakiem, cieniem dawnego siebie, kimś kogo mija się na ulicy bez jakiegokolwiek spojrzenia. Dopadają mnie czasami chwile w których myślę, że nie powinienem tu być. Że... – zawahał się. Nie mówił mu o tym, że zanim się tutaj przeprowadził próbował się zabić nakrywając byłego partnera na zdradzie. Nie chciał, by ktokolwiek o tym wiedział, by ktokolwiek widział w nim słabego człowieka, jakim był. Westchnął ciężko i wlepił wzrok w ścianę naprzeciwko. - Po prostu przestałem wierzyć w szczęście. I tyle. – nie umie w szczerość, aczkolwiek alkohol od dawien dawna rozwiązuje języki. A on, jako zbyt emocjonalny człowiek, czasami mówi za dużo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wódka z wodą? Obrzydlistwo - zmarszczył śmiesznie nos, ale wyobraził sobie dokładnie ten rozwodniony ostry smak i prawie mu się cofnęło. Jeszcze gdyby woda była ciepła to już w ogóle koszmar. Jemu oczywiście zafundował zimną, bo miała to być pomoc, a nie tortura (nawet jeśli na takową trochę zasłużył). Z ogromną satysfakcją obserwował jak przezroczysta ciecz znika ze szklanki. Słysząc dźwięk szkła uderzającego o blat zdobył się nawet na blady (lecz szczery!) uśmiech, chyba pierwszy odkąd Christian powrócił do ich wspólnego gniazdka. Od razu robiło się sympatyczniej kiedy ten się go słuchał.
Widział jego wewnętrzne dywagacje i cierpliwie czekał. Spojrzenie miał spokojne, nieustannie wlepione w twarz mężczyzny.
No dalej, Chris. Po prostu to wszystko z siebie wyrzuć.
Jego brwi marszczyły się w coraz to smutniejszy grymas z każdym kolejnym zdaniem Hollowaya. Wydawało mu się, że wiedział sporo o jego życiu, ale te tajemnicze ogólnikowe teksty sprawiały, że zaczynał wątpić czy wiedział cokolwiek. Jakaś część jego poczuła stres i dyskomfort. Sam również nie był mistrzem w takich rozmowach, ale jednak za bardzo chciał mu ulżyć, aby przejmować się teraz takimi szczegółami.
- Dlaczego? Każdy zasługuje na szczęście, Chris, Ty również - powiedział cicho, zaczynając dość ostrożnie i przede wszystkim zgodnie z prawdą. Trochę to ironiczne było, bo sam miał całkiem podobny problem, ale nie od dziś wiadomo, że dawanie rad było o wiele łatwiejsze niż stosowanie się do nich.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie takie mieszanki piłem. – podsumował temat wiedząc doskonale o czym mówił. Za starych, dobrych, studenckich czasów kiedy ikt groszem nie śmierdział piło się wszystko co tylko potrafiło dać kopa, a w piciu studenci medycyny są najlepsi, potrafią za pomocą kroplówek szybko dojść do siebie. Niemniej wiedział że jeśli wypije jeszcze więcej, poranek może okazać się bardzo ciężki, dlatego z bólem serca wypił podaną mu wodę, jednak mimo to nie poczuł się nawet odrobinę lepiej. W takich chwilach zdawał sobie sprawę z tego, że potrzebował pomocy specjalisty. Nie często dorosły facet nie potrafi poradzić sobie z wielokrotnie złamanym sercem i przeszłością która co i rusz do niego wraca. Wmawiał sobie jednak, że jako facet ze wszystkim sobie poradzi i nie będzie nikomu zwierzał się ze swoich problemów.
Może właśnie tu jest pies pogrzebany?
Spojrzał na niego zbolałym spojrzeniem w którym co i rusz czaiła się rezygnacja. Miał już dosyć swojego życia, tej ciągłej stagnacji i tego że mimo lat jakie ma na karku nie potrafi niczego ogarnąć. Rozmowy z Perrym dużo dawały, dzięki nim potrafił chociaż chwilowo pozbierać się do kupy i wstać z łóżka by przywitać kolejny dzień. Takich chwil jest jednak ostatnio za dużo, a to może okazać się brzemienne w skutkach. Osunął się na podłogę podkulając kolana pod brodę i tępo wpatrując się w nogi stołu przed nim. Ile to razy słyszał właśnie takie słowa. Zasługujesz na szczęście. Jeszcze wszystko się ułoży. Będzie dobrze. Nic nie było dobrze i nic się nie układało, a on coraz bardziej zatracał się w tym wszystkim powoli tracąc chęć do życia. Nie, raczej nie popełni kolejnego głupstwa, ale będzie cieniem dawnego siebie, maszyną która je, śpi, pracuje. Ale nie człowiekiem który ma w życiu to, co najważniejsze: rodzinę i bezwarunkowe uczucie o którym marzył od dawna.
- Mnie szczęście omija szerokim łukiem. – potrząsnął blond czupryną starając się zebrać myśli. - Spójrz na mnie Perry. Mam prawie czterdzieści lat, jedyne co osiągnąłem to praca, którą kocham. Moi kumple mają rodziny, to o czym marzyli od dawna. A ja? Taki towar się marnuje, dajesz wiarę? – parsknął. Mimo pieskiego humoru dowcip nadal się go trzymał, a to dawało jakiekolwiek szanse na to że ten wieczór nie pójdzie na zmarnowanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie wątpię - tak go tutaj demonizował pod tym względem, a sam aniołkiem nie był. Łatwo było zapomnieć o czasach zapijania się na umór, ale nawet on zasmakował w takich rarytasach jak chociażby wódka z herbatą ziołową (ciepłą!). Teraz w życiu nie wlałby w siebie byle czego tylko po to, aby odczuć tak zwanego kopa. Z jednej strony go to cieszyło, bo fajnie jednak posiadać jakieś standardy, ale z drugiej brakowało mu takiego bezproblemowego podejścia do życia oraz gotowości do improwizacji.
Usiadł obok niego z wyciągniętymi przed siebie nogami, zastanawiając się co samemu chciałby usłyszeć i co mogłoby pomóc. Najgorsze było to, że takie słowa po prostu nie istniały. To do Christiana należało zrozumienia prawdy. Nienawidził tej bezsilności.
- Masz super współlokatora, więc bez przesady - marna próba rozluźnienia atmosfery, ale szczerze nie miał pomysłu na inną odpowiedź. Christian musiał mu wybaczyć to chwilowe zboczenie. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem od Ciebie młodszy o rok i jestem w podobnej sytuacji? - zmarszczył brwi, bo dopiero teraz go to uderzyło. Czy ludzie go tak postrzegali? Na samą myśl dostawał gęsiej skórki.
- Jedyna różnica jest taka, że ja nie wiem czy lubię swoją pracę. Zostałem lekarzem, bo chciałem być jak mój brat... i nie wiem co innego mógłbym chcieć, ale też nie wiem czy chcę tego co mam, pozdro - wypuścił szybciej powietrze nosem, choć wcale mu do śmiechu nie było. - To wszystko jest takie... bezsensu - mocno posmutniał, ale brak celu w jego życiu go gwałtownie przytłoczył. - Przepraszam. Nie chciałem zmieniać tematu na siebie. Po prostu... rozumiem - spojrzał na niego ponuro. - No i jesteś całkiem dobrym towarem jak na ten termin ważności - parsknął krótko, ale chyba tylko tego typu humor pozwalał im nie zwariować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pod tym względem na szczęście dobrali się idealnie, w sumie ten sam kierunek studiów na pewno ich do siebie zbliżył, chociaż zwykle nie gadali o pracy bo Chris czuł że Perry ma inne podejście do tego, co robi, a on sam nie chciał go do niczego namawiać. Jedni to kochają, inni po czasie rozumieją że mogli postąpić inaczej. Takie jest życie i na to nic nie poradzą. Oczywiście, mógłby z nim na ten temat porozmawiać, jednak stąpały po cienkim lodzie, a naprawdę nie chce jeszcze bardziej psuć tego dzisiejszego dnia, wystarczy że spieprzył go swoim późnym, pijackim powrotem, nie będzie drażnił lwa.
- Nie pochlebiaj sobie. – mruknął, zerkając z ukosa na mężczyznę, no ale fakt, miał najlepszego współlokatora na świecie, jednak nie może przyznać mu racji, bo jeszcze za bardzo się napuszy. Westchnął ciężko. - Podobnej, ale nie takiej samej. Trochę więcej wydarzyło się w moim życiu niż sam ci powiedziałem i dlatego tak mówię. – Perry wiedział jedynie że Chris nie ma szczęścia w miłości. Nie wiedział o tym, że przez jedną dziewczynę w liceum prawie stracił życie, druga na tydzień przed ślubem zniknęła, a facet z którym był związany parę lat temu zdradził go na jego oczach. Dla kogoś nieco bardziej normalnego to po prostu pech, otrzepuje się, podnosi i idzie dalej. Chris jednak odziedziczył po swoich dziadkach zapewne miękkie serce i te wydarzenia rozrywały go na kawałki, sprawiając że przestał już wierzyć w szczęście.
- Ej, nie przepraszaj. To moja działka dzisiaj. – on powinien przepraszać go za wszystko, bo zachował się jak totalny idiota, wybierając samotne upicie się niż towarzystwo mężczyzny. Mimowolnie się zaśmiał i klepnął go po ramieniu. - Ty też jesteś niczego sobie. I... dzięki. Po prostu. – w jego oczach powoli znikał smutek, wypity alkohol parował, ale nie napadał go kac moralny, rozumiejąc że taka, zwyczajna rozmowa może wiele dać postanowił częściej stawiać na szczerość, a co najważniejsze, nad nią popracować. - Mam pomysł. Ogarnijmy jakieś żarcie, ponarzekajmy na laski w telewizji. Albo zagrajmy w pokera. Ty wybierasz. – zaczął się nawet podnosić z podłogi, jednak jego koordynacja ruchowa nie wróciła jeszcze do normy, bo nim wstał grzmotnął plecami o szafkę wypuszczając powietrze z płuc.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Specjalnie użył słowa podobnej, aby nie sugerować, że zmagali się z tym samym. Niestety Christian czuł potrzebę aby jeszcze bardziej to podkreślić i jakoś mu się to nie spodobało. Podejrzewał, że faktycznie mógł mieć za sobą coś naprawdę ciężkiego, ale nigdy nie był fanem wartościowania czyichś rozterek, a w tym momencie poczuł się tak jakby Holloway zaznaczał, że Perry miał lepiej. - Zawsze możesz mi powiedzieć coś więcej - zauważył, postanawiając nie robić rabanu o nic. Christian na pewno nie miał nic złego na myśli, a jego czepialska natura musiała czasami dać sobie na wstrzymanie. Może nawet nie tyle czepialska, co po prostu wrażliwa.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć - uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Jego nastrój zmienił się w o wiele spokojniejszy, ale tak właśnie to wyglądało kiedy mógł się skupić na wspieraniu kogoś. - Możemy zrobić wszystko. Chociaż nie pamiętam już jak się gra w pokera, musiałbyś mi przypomnieć - wzruszył ramionami. Ostatni raz grali w to chyba z rok temu więc miał prawo do utraty wspomnień.
- Oj, uważaj - podniósł się szybko i bez zbędnych zderzeń. - Zanieść Cię? - zapytał, kładąc dłoń na jego ramieniu i posyłając mu badawcze spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może kiedyś mu o wszystkim powie. Kiedy sam będzie wiedział na czym stoi, a demony przeszłości przestaną w końcu mącić mu w głowie, bo w tej chwili jedynym sposobem na pozbycie się ich jest wlanie w siebie wielkiej ilości alkoholu i mieć nadzieję, że to pomoże. Zwykle też faceci nie zwierzają się z takich rzeczy, ale Christian od zawsze był inny, nieco bardziej emocjonalny od swoich rówieśników, za dzieciaka poniewierany i wytykany palcami. Teraz wytworzył wokół siebie kokon który ma go chronić przed zranieniem. Tym samym jednak odpycha tych, którzy oferują mu swoją pomoc.
- Może kiedyś, Perry. – uśmiechnął się lekko. Nie kłamał. Kiedyś zapewne powie mu znacznie więcej o sobie, o tym, co sprawiło że jest teraz takim człowiekiem a nie innym. To jednak nie jest dobra chwila na takie rozmowy, wystarczająco narozrabiał, a ten wieczór da się jeszcze uratować, jeśli weźmie się w garść i coś wymyśli.
- Wiem. I doceniam to. – Brown nie potrzebował takich zapewnień z jego ust, znali się od czterech lat, wiedzieli że jeden zrobi dla drugiego praktycznie wszystko, a jednak uznał za stosowne słownie go o tym zapewnić.
Chyba nie do końca był świadomy tego, jak wiele wypił, dopiero bolesne doświadczenie z szafką kuchenną go w tym utwierdziło. Skrzywił się lekko, po raz kolejny mówiąc sobie że zacznie ograniczać trunki wysokoprocentowe. Posłał lekki uśmiech współlokatorowi. - Bez przesady, dam radę. – odparł i tym razem znacznie ostrożniej zaczął gramolić się z podłogi, dumny niczym dziecko, gdy udało mu się pewnie stanąć na nogi. - Połączmy więc narzekanie na laski i poker, mam gdzieś karty, zaraz wracam. – powiedział i ruszył w stronę swojego pokoju, po drodze rozpinając koszulę z zamiarem wskoczenia w wygodny dres. Skoro nigdzie się już nie wybiera, nie będzie siedział pod krawatem we własnym domu. - Ale nie gramy o pieniądze, ostatnio cienko u mnie z kasą. – powiedział pojawiając się ponownie w zasięgu wzroku mężczyzny z nieco sfatygowaną talią kart w ręce i przebranym w czysty dres.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacisnął usta w wąską kreskę, bo nie lubił strasznie kiedy ktoś nie chciał zaspokoić jego ciekawości. Uśmiechnął się jednak i przytaknął ze zrozumieniem, bo szanował też jego granice. Wytrzymał cztery lata bez wnikania w jego cięższe przeżycia, to mógł wytrzymać jeszcze trochę, prawda? Miał tylko nadzieję, że zdąży poznać prawdę nim ten stoczy się jeszcze bardziej. Przecież gdyby wiedział, to może mógłby mu pomóc?! Pragnął tego z całego serca, ale skoro teraz sobie z tym nie radził, to co dopiero po odblokowaniu kolejnych traum.
- No dobrze, niech Ci będzie - uważnie przyglądał się jego walce z równowagą i równie uważnie odprowadził go spojrzeniem do sypialni. Chwilę samotności przeznaczył na ogarnięcie szkła w kuchni. Pochował alkohole, kieliszki wstawił do zmywarki, a do szklanki nalał mu świeżej porcji wody. Sobie również zafundował kranówę, a następnie przeszedł na kanapę w salonie. - W takim razie na co chcesz grać? - jego pierwszą myślą były sekrety, ale usłyszał już dzisiaj wystarczająco jasno, że nie ma mowy o żadnym otwieraniu się przed nim, więc musiał się z tym pogodzić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był w nastroju do zwierzeń, wystarczy że nie tylko Perry się o niego martwi, na głowie ma jeszcze Kellana który jako jedyny wie wszystko, na temat blondyna, przez prawie dwadzieścia lat utrzymując z nim bliską relację, stał mu się niczym brat. Tylko jednej osobie Christian się zwierza, aczkolwiek Perry także na to zasługuje. Niemniej, mając mocne problemy z zaufaniem, nie jest skory do zwierzeń, przynajmniej nie w momencie, gdy alkohol nadal krąży mu w żyłach, a on miał świadomość, że jutro czeka go ciężki poranek. Szukając kart miał okazję do złapania kilku oddechów i uspokojenia myśli które zaczęły krążyć mu w głowie, demony ponownie zaczęły się budzić w nim. Potrząsnął głową. Nie, teraz nie powinien się na tym skupiać, musi ratować ten wieczór. Wrócił do salonu i zamyślił się.
- W szafce są zapałki, albo wykałaczki, to powinno wystarczyć. – powiedział, samemu siadając na kanapie i rozpakowując karty. W sumie, prócz na pieniądze, zwykle grał na rozbieranego, na ostro zakrapianych imprezach. Raz wygrywał, raz przegrywał. Jeszcze na studiach urządzali sobie takie gry co tydzień, zapraszając wszystkich, którzy mieli na tyle odwagi, by podjąć wyzwanie. To, co działo się potem pozostawało miłymi wspomnieniami. Śladem przeszłości, który już nigdy nie wróci.
- Perry... dzięki. – wzruszył ramionami wypowiadając te krótkie słowa i rozdając karty. To, w wykonaniu blondyna było ogólne podziękowanie. Za to, że był przez te wszystkie lata, za to że nie naciskał na niego i że go rozumiał. Nigdy nie potrafił szczerze rozmawiać, więc jakiekolwiek ciąganie za język, czy też rozwinięcie tematu graniczyło z cudem. Czasami proste słowa, wypowiedziane w najlepszym momencie znaczą znacznie więcej niż jakiekolwiek poematy czy monologi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To wciąż o jedna osoba więcej do zwierzania się niż w przypadku Peregrine'a. On w zasadzie nigdy nie mówił o tym co go dręczyło. Choć jasno dało się z jego twarzy wyczytać, że niemal stale po głowie błądziły mu jakieś skomplikowane myśli, to z nikim nie czuł się na tyle swobodnie aby dać temu upust. Z jednej strony wynikało to z braku zaufania, choć największym czynnikiem było przekonanie, że wszystkie jego problemy były głupie, nieistotne i zmyślone. To ostatnie kompletnie bezsensu, bo przecież gdyby były zmyślone, to by ich nie miał, duuh. Może gdyby potrafił jakkolwiek zdefiniować o co mu tak naprawdę chodziło, to byłoby łatwiej, ale no... wielokrotnie już twierdził, że tym razem wszystko jasno do niego dotarło. Po kilku latach takiego kręcenia się w kółko zdjął klapki z oczu i choć wcale mu to nie pomogło z samopoczuciem, to jednak był to jakiś krok do celu... prawda?
- O rany, klasycznie, super - zaśmiał się i skombinował zapałki wspomniane przez współlokatora. Rozbierane raczej dałoby im niewiele frajdy, bo obaj mieli przez te cztery lat okazję zobaczyć siebie w pełnej krasie jakoś przypadkiem. Tajemnica nie istniała, więc po prostu skończyliby nago w salonie jak kretyni.
Spojrzał na niego dość poważnie, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie zamierzał dopytywać za co konkretnie. Wydawało mu się, że doskonale rozumiał co ten miał na myśli. Czyżby cztery lata jednak zrobiły swoje? Poczekał aż nawiążą kontakt wzrokowy i powoli skinął z nikłym uśmiechem. Po początkowym gniewie nie było już w nim śladu, ale prawie zawsze tak to się między nimi kończyło. Perry był zbyt miękki.
- To jak się grało? - tak jak wcześniej wspominał, zapomniało mu się niestety, a mimo wszystko chciał go ograć. Wątpił, że mu się to uda, ale nie zamierzał poddać się bez walki.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”