WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Nie poruszyła go odpowiedź Fernandy, chociaż w rzeczywistości wyglądał na przejętego. Z uwagą przyglądał się dziewczynie, jakby właśnie analizował to, co mówiła. Zrozumiał, że przestał być dla niej obojętny i nie do końca wiedziała, co powinna w tej sytuacji zrobić. W identyczny sposób ją intrykował, co przerażał.
Westchnął przeciągle i położył dłoń na nagim udzie studentki. Gest, chociaż był zwyczajny, wypadł niebywale czule.
- Tak - przytaknął i delikatnie pogładził skórę Fernandy. Nie czuł oporu przed dotykaniem jej ciała. Tym bardziej, że ani razu się temu nie sprzeciwiła. - Nie widzę żadnych przeciwskazań. Szanuję Lunet i nie chcę jej dłużej okłamywać. Między nami nigdy nie było miłości. Po prostu od czterech miesięcy żyliśmy ze sobą - powiedział, co było zgodne z prawdą. Czasem miał wrażenie, że spotykali się tylko dlatego, żeby wspierać się w chwilach załamania i nerwach. Lunet znała historie jego siostry, a on wiedział o tym, czego złego doświadczyła. We własnych ramionach szukali smaku szczęścia. Niestety Siriusowi przestało to wystarczać i zapragnął zemsty na tych, którzy zaprowadzili Ursule do grobu.
Drogę z leżaków do jacuzzi przeszedł bardzo szybko. Momentami celowo idąc na przód podskoczył, albo udał, że wypuszczał Fernandę z rąk. Mimo tego prędko się reflektował i uśmiechał, łagodząc tym samym jej zdenerowanie.
Kiedy usiadł, woda sięgała mu do żeber. Była przyjemna, ciepła, choć zewsząd wznosił się zabach chloru.
- Tak, to jest to czego boję się teraz najbardziej - jakby na potwierdzenie tych słów, jeszcze mocniej złapał Fernandę - Czaruję cię i intryguje - odpowiedział, choć pytanie, które zadała było tym z natury retorycznych.
Siriusowi podobała mu się śmiałość dziewczyny. Nie peszyła się pod wpływem jego spojrzeń i gestów, nie uciekała od konfrontacji, pomimo że wcześniej otwarcie mówiła, że go unikała oraz nie starała się szczerze z nim rozmawiać. Doceniał to, bo zawsze preferował ludzi, którzych nie cechowało tchórzostwo. Sam był otwarty, momentami zbyt pewny siebie oraz nieprzyzwoicie prawdomówny. Starał się mówić konkretami.
Pocałunek był nagły, dlatego potrzebował kilku sekund, aby na niego odpowiedzieć. Wygodniej rozsiadł się w jacuzzi i położył dłonie pod pośladki Fernandy. W tej pozycji miał do nich pełny dostęp, z którego śmiało korzystał. Szczypliwie łapał wargami usta dziewczyny, a kciuki wsunął pomiędzy materiał bielizny. Zewsząd unosił się dzwięk rozszalałych bąbelków oraz ich przyśpieszonych oddechów.
W pewnym momencie coś huknęło. Mimowolnie oderwał się od Fernandy i spoglądnął za siebie, gdzie właśnie otworzyły się drzwi, a do środka weszła grupa licealistów. Prawdopodobnie wszyscy byli uczestnikami wycieczki. Sirius zaśmiał się mocno poirytowany takim rozwojem sytuacji i spojrzał na dziewczynę, jednocześnie zaczesując jej za ucho niesforny kosmyk.
- Idziemy do ciebie do pokoju?

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jednej strony Fernandę dręczyły przeraźliwe wyrzuty sumienia. Jakoś specjalnie za tym nie goniła. Nie to było jej celem, a jednak nieświadomie wlazła z przysłowiowymi buciorami w czyiś związek, niszcząc go doszczętnie. Niewinnej dziewczynie, odbiła faceta, który ubiegał się o względy młodej Hamilton od jakiegoś już czasu. Choć Sirius uparcie twierdził, iż między nim, a Lunet nigdy miłości nie było, od kilku miesięcy tworzyli parę, a Fer to zaprzepaściła, jakby wbrew własnej woli, dopuszczając do siebie Boswortha. Natomiast z tej drugiej, słysząc o zamiarach chłopaka, blondynka poczuła jakąś dziwną ulgę i pewną dozę satysfakcji, spowodowaną jego śmiałymi poczynaniami. Czy w takiej sytuacji, można już mówić o tym, że ta dziewczyna popadła ze skrajności w skrajność?
Nigdy nie przeszkadzał jej dotyk bruneta. Co więcej, pozwalała mu na więcej, niż w rzeczywistości powinna, ponieważ sposób w jaki to robił, przyprawiał Fernandę o gęsią skórkę, rozpalając jej zmysły. Dokładnie tak, jak to miało miejsce na przedstawionym właśnie obrazku. Dwójka przyciągających się wzajemnie ludzi, którzy nie powinni być razem, ale wbrew wszystkiemu i wszystkim są, bawiąc się wyśmienicie w swoim towarzystwie. - Tym razem nigdzie nie zamierzam uciekać...- Wyszeptała zgodnie z prawdą, między żarliwymi pocałunkami, które tak chętnie składała na ustach Siriusa. Niestety ta chwila tak bardzo pożądanej przez nich prywatności, w pewnym momencie, została niespodziewanie przerwana, przez nagłe wtargnięcie do piwnicy pozostałych gości tego urokliwego pensjonatu.
Hamilton również nie tryskała entuzjazmem, co zresztą było widoczne chociażby po wyrazie jej twarzy, lecz nie oponowała, gdy student sztuki, tak nagle wszystko przerwał i zaproponował nieplanowane wcześniej przenosiny. Dziewczyna niechętnie wyszła z jacuzzi, po czym podeszła do zajmowanego wcześniej przez nią leżaka, z którego zgarnęła swoje rzeczy. Skinieniem głowy, dała Bosworthowi znać, aby ten ruszył jej śladem.
Kierując kroki do swojego pokoju, blondynka zastanawiała się, czy dobrze postępuje? Miała wątpliwości. W końcu oboje wiedzieli po co przenoszą się właśnie tam. Szybko jednak odrzuciła gdzieś na bok towarzyszący jej strach, mając w głowie wszystko to, co mogłoby i z całą pewnością będzie miało miejsce, gdy tylko znów znajdą się na osobności. Fer bez wahania wpuściła bruneta do niewielkiego pomieszczenia, w którym mimo wszystko, panował względny porządek. Dziewczyna upewniła się czy drzwi, aby na pewno są zamknięte. Gdy tę pewność zyskała, oparła się o nie plecami, uważnie obserwując poczynania Siriusa...

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Skrajność Fernandy była wywołana celowymi podchodami Siriusa. Z premedytacją starał się wpłynąć na jej świadomość i poczynania; z premedytacją mieszał w głowie blondynki, usiłując zdobyć zaufanie i sympatię. Mimo tego tylko z początku udawał. Przy wejściu do klubu starał się być dobrze wychowanym i subtelnym mężczyzną, na ulicy bohaterem, a w apartamencie Hamilton urokliwym kochankiem. Niestety w Aspen naturalna brawura, cyniczność, chamskość i wzmożona pewność siebie Siriusa wzięły nad nim przewagę. Jednak Fernanda nie wydawała się być tym zniechęcona - choć dzisiejszego dnia wymienili wiele niepochlebnych słów, obecnie trwali przy sobie.
Szli wzdłuż korytarza, rozchlapując zewsząd wodę, która ściekała z ich rozgrzanych ciał i włosów. W pewnym momencie przerzucił sobie ręcznik przez kark, złapał Fernandę za rękę i zaczął biec przed siebie. Gdzieś w międzyczasie zdradziła mu numer pokoju, dlatego instynktownie zerkał na każde napotkane drzwi. To było szaleństwo. Odwracał się co parę kroków i posyłał dziewczynie pokrzepiające uśmiechy, jakby w ten sposób dając jej znać, ze wszystko było w porządku.
Gdy dotarli na miejsce, Fernanda wpuściła go do środka. Natychmiast zrzucił z ramion ręcznik i zapalił niewielką, nocną lampeczkę. Oboje wiedzieli, dlaczego znaleźli się w tym pokoju, dlatego nie zwlekając ujął w dłonie policzki dziewczyny. Słabe światło oświetliło jej oczy, w których zauważył iskrzącą się niepewność. Mimo tego nachylił się, aby złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Zaborczo docisnął jej drobne i kruche ciało do drzwi.
Odkąd poznał Fernandę, to zawzięcie dążył do tego momentu. Sądził, że jeżeli kiedykolwiek uda mu się zmanipulować blondynkę, to ich zbliżenie będzie pozbawione emocji. Tymczasem w każdy gest intuicyjnie wkładał wiele uczuć. Nie mógł powstrzymać się przed dotykaniem jej wciąż wilgotnej skóry, wplataniem ręki pomiędzy pasma włosów i uporczywym zaciskaniem palców na pośladkach. W końcu szarpnął Fernandę w stronę łóżka, gdzie upadła na miękki i sprężysty materac. Położył się na niej, kontynuując i pogłębiając każdy kolejny pocałunek. Sunął ustami od wewnętrznych partii ud do szyi i pozostawił na nich niezliczoną ilość sinych znaków.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Obudził się jako pierwszy, a kiedy spostrzegł wplecione do jego boku ciało blondynki, mimowolnie się uśmiechnął. Był zaspany i zmęczony, miejscami także obolały. Mimo tego odczuwał ogromną satysfakcję, choć między wspomnieniami wczorajszego wieczoru, błąkało się także niezrozumienie. Miał wrażenie, jakby coś gnębiło jego duszę, lecz postanowił to zignorować. Wyplątawszy się za ramion Fernandy, wstał i odnalazł kąpielówki. Zdążyły wyschnąć przez noc. Wyszedł, pozostawiwszy dziewczynę samą w łóżku.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda. Fernanda zachowywała się w taki, a nie inny sposób, przede wszystkim przez manipulacje Siriusa, lecz tego rzecz jasna nie była świadoma. Winą obarczała samą siebie, bo to właśnie w sobie, widziała winowajczynię rozpadu związku Boswortha z niejaką Lunet. Miała rację, ponieważ poniekąd tak się sprawy miały, ale niestety nie znała prawdy. Prawdy, która mogła zniszczyć doszczętnie to, co młoda Hamilton starała się obecnie stworzyć, mając u swego boku studenta sztuki. Z drugiej jednak strony, nie na darmo mawiają, że szczęścia nie powinno budować się na czyimś cierpieniu. No, ale o tym Fer zapewne zdąży się jeszcze w niedalekiej przyszłości przekonać...
Choć nie było to pierwsze zbliżenie blondynki, bo ta bywała już przecież w związkach, nie mogła nic poradzić na to, że odczuwała pewnego rodzaju strach, przeplatany kotłującymi się gdzieś z tyłu głowy wątpliwościami. Do tej pory wszystko szło niemalże idealnie, ale czy rzeczywiście takie właśnie było?
Fernanda przestała torturować samą siebie dopiero w momencie, w którym to ponownie objęły ją silne ramiona Siriusa. Tam, gdzie dziewczyna była bezpieczna. Jego pocałunek skutecznie rozwiał wszelkie wątpliwości i sprawił, że Hamilton zatraciła się bez pamięci. Mruknęła, niczym dobrze najedzony kociak, upajając się bliskością i determinacją bruneta. Pisnęła tylko cichutko, gdy chłopak dociskał jej ciało do drzwi. Pozwalała mu na wiele, bo tego chciała i pragnęła. Nie myślała ani o znajdującej się gdzieś w Seattle Lunet, ani o rozpaczającej w pokoju obok Kate, czy nawet o własnych zasadach, które łamała w imię pożądania, jakie bez trudu rozbudzał w niej Bosworth.
Blondynka nie oponowała, gdy chłopak nagle przenósł ich czułości w miejsce, w którym powinni znaleźć się już dawno....
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Gdy panna Hamilton, zbudziła się ze swojego błogiego snu z niezadowoleniem spostrzegła, że miejsce obok niej, jest zwyczajnie puste. Jeśli dziewczyna miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że wraz ze swoim odkryciem, poczuła drobne ukłucie zawodu. Podnosząc się do siadu, wydała przy tym z siebie ciche westchnienie. Niezliczona ilość przysłowiowych "malinek" zdobiła przeróżne części jej ciała. Widząc to, Fer już zanotowała w swej pamięci, aby nie zapuszczać się dzisiaj w okolice basenu. Strój kapielowy ewidentnie nie będzie dzisiejszym sprzymierzeńcem.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Nie zakochał się - tak sobie powtarzał. Noc była przyjemna, szczególnie gdy otuleni słabym światłem lapki, oddawali się namiętności. Dopiero rano, kiedy otworzył oczy, pomyślał o Ursuli. Zemdliło go.
Po opuszczeniu pokoju Fernandy natychmiast wrócił do siebie i wziął prysznic. Następnie ubrał wygodny dres i zamienił kilka słów z Calebem, którego spotkał na parterze w salonie. Okazało się, że spędził tam noc, ponieważ Mitch i Ellie nie pozwolili wejść mu do pomieszczenia. Byli zajęci - przede wszystkim sobą.
Blondyn domyślił się również, że podobny akt zdarzył się pomiędzy Siriusem a Fernandą. Zauważył bezsenność w oczach przyjaciela oraz cienkie, niczym struny zadrapania na jego karku. Mimo tego postanowił nie pytać wprost. Wspólnie rozsiedli się na kanapie i zaczęli w telefonach przeglądać informacje z portali społecznościowych.
Po upływie czterdziestu minut schował urządzenie i postanowił sprawdzić, czy Fernanda wstała. Wrócił do pokoju blondynki, trzymając w rękach sok pomarańczowy, drożdzówkę, którą kupił w sklepiku w recepcji oraz walizkę. Tej nocy również nie zamierzał wracać do siebie.
- Jesteś głodna? - Postawił bagaż przy łóżku, jedzenie na szafce nocnej, po czym podszedł do dziewczyny. Skradł szybkiego całusa i zawiesił ramiona na jej barkach. Był to znak, że ich relacja uległa olbrzymiej zmianie, chociaż zabrakło jeszcze deklaracji. - Idziemy potem na stok? Caleb powiedział, że jak wszyscy wstaną chcę pojeżdzić na snowbordzie - zaczął normalną, przeciętną rozmowę. Nie zamierzał poruszać tematu ubiegłej nocy. Nie widział takiej potrzeby, bo czyny były wystarczające, aby określić łączącą ich relacje. Sirius zamierzał traktować Fernandę, jak pełnoprawną partnerkę, przywłaszczając sobie prawo do jej uczuć i ciała; do zagospodarowania czasu oraz rozmów.
Teraz miał okazję jeszcze bardziej wdrożyć w codzienność zemstę na rodzinie Hamilton.

Stok w Aspen był średni, lecz całkowicie ośnieżony. W Seattle jeszcze nie padał śnieg. Pogoda wyglądała na typowo jesienną, obdarowując mieszkańców wiatrem i deszczem. Tutaj było inaczej. Zewsząd widoczny był biały puch, przez co okolica wyglądała na niebywale malowniczą. Wzbudzała zachwyt.
Sirius stanął na szczycie i sprawdził, czy na pewno dobrze zapiął klamry od deski. Następnie założył google i spojrzawszy na Fernandę, machnął ręką. Potem szarpnął się naprzód. Rozpoczął trasę. Byli na zewnątrz od przeszło pięciu godzin - albo korzystali ze śniegu, albo robili krókie przerwy na gorącą czekoladę lub wino. Mitch adorował Ellie, Caleb towarzyszył instruktorce, udając, że nie potrafił jeździć, a Kate doglądała wszystkich zza szyby restauracji. Była sfrustrowana.
Sirius minął pierwsze siedem zakrętów, po czym najechał na olbrzymi kamień. Odbił się w prawo i zerwał taśmę, która wskazywała kierunek trasy. Wokoło było za dużo drzew, dlatego skupił się na tym, aby w żadne nie uderzyć. Gałęzie drapały jego ubranie oraz twarz, pozostawiajac na odsłoniętych policzkach liczne ślady. Zanim zdołał się zatrzymać minął kawał drogi. Z impetem wpadł w pień i przeleciał na drugą stronę.
W tamtej chwili bardzo ciężko oddychał. Do głowy uderzyła mu adrenalina, dlatego czym prędzej ściągnął z nóg deskę i otrzepał się ze śniegu.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fernanda w żadnym razie nie żałowała nocy spędzonej w ramionach Siriusa. Ich seks był...dobry, nawet bardzo dobry. Jednak składałaby, gdyby przyznała, że wcale nie czuła się skołowana. Dziewczyna była święcie przekonana o tym, iż po przebudzeniu, ujrzy u swego boku, śpiącego jeszcze Boswortha, ale go nie było. Zniknął na dobre, zanim łóżko zdążyło wystygnąć. Choć podświadomie, blondynka brała taką ewentualność pod uwagę, to jednocześnie gdzieś tam po cichu, liczyła na to, że jej przeczucia okażą się mylne.
Niestety, jak widać na załączonym właśnie obrazku, nie pomyliła się i chyba to bolało najbardziej. Pragnienie czegoś, co nigdy się nie stanie. Nie chcąc dłużej dręczyć samej siebie, Fer wstała z łóżka i swoje kroki skierowała prosto do łazienki, gdzie wzięła szybki, acz odświeżający prysznic, po którym zaczęła się ogarniać. Jakież ogromne było jej zdziwienie, kiedy po kolejnych kilkunastu minutach w pokoju pojawił się student sztuki, zaopatrzony w sok, drożdżówkę i... swoją walizkę. To właśnie na nią młoda Hamilton, zwróciła uwagę w pierwszej kolejności.
- Jesteś, tutaj...- Odparła cicho, nie bardzo rozumiejąc to, co się tu właściwie wyprawia? Ulga, którą poczuła Fernanda, była doskonale widoczna chociażby po samym wyrazie jej twarzy. - Ja? Hmm...tak. W sumie chętnie coś zjem, bo faktycznie zgłodniałam. - Przyznała szczerze, sięgając po pozostawioną na łóżku bluzkę z długim rękawem, która idealnie pasowała do dresowych spodni, jakie dziewczyna miała już na sobie.
- Stok brzmi nieźle, ale ja jestem kiepska, jeśli chodzi o snowboard. Będziesz musiał mnie podszkolić...- Puściła mu oczko, chichocząc przy tym radośnie. Po chwili jednak spoważniała, znów zerkając na znajdującą się przy łóżku walizkę. - Zabrałeś ją ze sobą, bo myślałeś, że pozwolę Ci tutaj zostać? - Zapytała z zawadiackim uśmiechem, drocząc się otwarcie z chłopakiem. Mimo wszystko, to był całkiem przyjemny poranek... *** Fernanda uwielbiała Aspen pod każdym względem. Dlatego spędzała w tym miejscu niemalże każde zimowe ferie. Mieszcząca się tam rezydencja Hamiltonów, była ogromna i z całą pewnością bez trudu, pomieściłaby całą szóstkę. Dlatego dziewczyna postanowiła, że przy następnym tego typu wyjeździe, zaprosi Siriusa wraz ze znajomymi do własnego domu. To był chyba odpowiedni moment na to, aby w końcu przestać udawać kogoś, kim nigdy nie była, nie jest i nie będzie...
Po kilku godzinach wspólnej zabawy, Fer radziła sobie na desce naprawdę nieźle. Czuła się na tyle dobrze, że tym razem zamierzała ruszyć w trasę bez niczyjej pomocy. Wszyscy bawili się znakomicie. Może z wyjątkiem Kate, która rzucała blondynce nienawistne spojrzenia przy każdej nadarzającej się do tego okazji. Fer dałaby sobie głowę uciąć za to, że ta dowiedziała się o nocy, którą spędziła wspólnie z Bosworthem. To by tłumaczyło jej negatywne nastawienie i głupie, złośliwe odcinki, które Hamilton starała się za wszelką cenę ignorować.
Jednak to wszystko nagle przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy brunet uległ wypadkowi.
Widząc to blondynka wpadła w panikę. - Sirius?! Sirius?! Niech ktoś po niego zejdzie do jasnej cholery!!! - Krzyczała, ponaglając chłopaków.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius wyszedł z pokoju, bo sam potrzebował chwili, aby się pozbierać. Dotychczas dążąc do seksu z Fernandą uważał, że będzie to jedynie akt obopólnej przyjemności. Nic poza tym. Tymczasem miotał się z własnymi emocjami, czując wyraźny dyskomfort i frustrację. Nie żałował, nie zaprzestał zemsty, lecz towarzyszyło mu wewnętrzne podenerwowanie. Zupełnie, jakby przewidywał, że wkrótce wydarzy się coś okropnego.
Mimo tego starał się odpędzić te wszystkie wirujące w nim myśli i próbował skupić się wyłącznie na czasie spędzonym w Aspen. Miał tu wypocząć i dowcipkować z Mitchem oraz Calebem. Fernanda była tylko atrakcyjnym dodatkiem.
- Sam sobie pozwoliłem - zironizował. - Mam iść do Kate? Ona na pewno będzie chętna na moje towarzystwo - zażartował, jednocześnie udając, że zamierzał opuścić pomieszczenie. Nawet złapał za klamkę i wytknął w stronę dziewczyny język. Prędko jednak zawrócił. Stanął na przeciwko blondynki i nachyliwszy się, wtulił głowę w zagłębienie jej szyi. - Jestem śpiący - wyznał, co zabrzmiało niebywale zabawnie. Tym bardziej, że oboje zdawali sobie sprawę, przez co Sirius odczuwał tak ogromne zmęczenie. Nie pomógł mu nawet poranny prysznic.


Sirius kompletnie nie był zainteresowany odwiedzinami rodzinnej posiadłości Fernandy. Zamierzał się na to zdecydować dopiero w dalekiej przyszłości, kiedy dziewczyna zdąży zapałać do niego głębokim uczuciem. Byłby to odpowiedni czas, aby przypomnieć o swoim istnieniu Państwu Hamilton oraz Darrenowi. Niejednokrotnie wyobrażał sobie ich twarze, które skute w zdumieniu, wyrażają jednocześnie strach i dezaprobatę. Myślał również o Fernandzie i jej nienawiści.
Stan Siriusa nie był poważny. Miał raptem kilka siniaków i zadrapań. Nogawka jego kombinezonu była lekko obdarta, a deska pęknięta z przodu. Poza tym obeszło się bez większych uszczerbku. Potrzebował tylko chwili, aby wyrównać oddech. Tym razem naprawdę się przestraszył.
- Nic mi nie jest - powiedział, kiedy podniósł się na nogi i otrzepał śnieg z ramion oraz głowy. Następnie pobieżnie przyglądnął się Fernandzie, jednocześnie pomagając jej ściągnąć z nóg snowboard. Obie deski razem z goglami oparł o pień i zaczął się rozglądać.
Wypadli ze szlaku i co gorsza stoczyli się wgłęb góry. Zewsząd otaczał ich las iglasty, który w tym miejscy był niesamowicie gęsty. Poza tym znajdowali się na stoku od kilku godzin, co wskazywało na to, że niedługo nastanie zmierzch.
- Niepotrzebnie za mną pojechałaś - powiedział. Przerzucił wzrok na Fernandę. Uważał, że postąpiła lekkomyślnie, bo będąc na szczycie mogła kogoś zawiadomić o wypadku. Reszta znajdowała się na innych szlakach i prawdopodobnie minie trochę czasu, zanim zorientują się, że Fernanda i Sirius potrzebują pomocy. O ile w ogóle się dzisiaj zorientują - mimowolnie pomyślał. Wczoraj żaden z jego kolegów nie zwrócił uwagi, że nie pojawił się w ich wspólnym pokoju. Każdy zajęty był swoimi sprawami.
Z drugiej strony przypuszczał, że postąpiłby identycznie jak dziewczyna, dlatego ostatecznie jedynie westchnął. Złapał się za biodra i jeszcze jeden raz postanowił się rozglądnąć.
- Może spróbujemy obejść szlak dookoła? - zaproponował, choć w rzeczywistości nie wiedział, czy był to dobry plan. Nigdy nie zgubił się w górach, ale miał przynajmniej nadzieję, że w innym miejscu góra była mniej stroma i mniej ośnieżona. Wówczas mogliby się wspiąć i wrócić na prawidłową trasę.
- Idziemy? - Ściągnął grubą i sztywną rękawice, po czym złapał dłoń dziewczyny. Była zmarznięta, dlatego wepchnął ją razem z własną ręką do kieszeni. Uśmiechnął się pokrzepiająco, starając się dodać im tym gestem odwagi. Stopniowo zaczynał zdawać sobie sprawę, że znaleźli się w złym położeniu, a upływający czas działał na ich niekorzyść.
Minęło półtora godziny odkąd oddalili się od miejsca wypadku. Sirius niósł na plecach obie deski i ciągle sprawdzał telefon, aby upewnić się, że w dalszym ciągu nie miał zasięgu. Niebo pociemniało, a pierwsze gwiazdy zaczęły uwidaczniać się na ciemnym sklepieniu. Było zimno. Nos i policzki mocno mu dokuczały, a na domiar złego zerwał się porywisty wiatr, który wznosił w powietrze lżejsze płatki śniegu z gałęzi drzew.
Nieopodal dostrzegli starą, zniszczoną chatę, go której nie prowadziła żadna wydeptana droga. Sami musieli ją sobie utorować. Kiedy w końcu, po dłużących się minutach, dotarli pod próg, Sirius wybił ramieniem zawias. Na szczęście drewno i metalowe części były zniszczone, dlatego udało mu się otworzyć drzwi.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Młoda Hamilton była autentyczne przerażona sceną, która rozgrywała się przed jej oczyma. Nawoływała zarówno Mitcha, jak i Caleba, ale żaden z nich tego nie usłyszał. Po pierwsze, znajdowali się zdecydowanie za daleko, a po drugie, byli zbyt zajęci własnymi sprawami, aby w ogóle dostrzec jakąkolwiek nieprawidłowość, czy brak obecności przyjaciela, który pewnie jak zwykle zresztą, wyrwał się przed szereg, zanim tamci zdążyli w ogóle o tym pomyśleć. Choć była wściekła, w rzeczywistości zupełnie nie mogła ich za to winić. W końcu, jakby na to nie patrzeć, przyjechali całą paczką na stok, żeby się bawić. Oni to właśnie robili. Sirius zresztą też, zanim przydarzył mu się owy wypadek.
Choć dziewczyna nie jeździła jakoś wybitnie, była na tyle zdesperowana, że nie myśląc nad ewentualnymi konsekwencjami swojego czynu, ruszyła śladem Boswortha. Zajęło jej to troszkę więcej czasu niż jemu, ale ostatecznie jakoś udało jej się dotrzeć na miejsce.
- Sirius! Nic Ci nie jest? - Zapytała z przejęciem, gdy cała wręcz trzęsła się z nerwów i obaw o zdrowie swojego chłopaka? O ile w ogóle, mogła go takowym nazwać, po zaledwie jednej spędzonej wspólnie nocy. - Jak to się stało? Przecież miałeś wszystko pod kontrolą. - Dopytywała, jednocześnie przyglądając się jego poharatanej od gałęzi twarzy. Chłopak nie wyglądał tak zabójczo, jak zazwyczaj, ale przynajmniej żył i z tego, co Fernanda zdążyła zauważyć, pomimo kilku siniaków i dyskomfortu, jaki z całą pewnością brunet odczuje już następnego dnia, nic poważnego faktycznie mu się nie przytrafiło.
- Słucham?! - Prychnęła, wpatrując się w Boswortha z niedowierzaniem. - Jak to kurwa niepotrzebnie? Zaliczyłeś wywrotkę, wypadając przy tym z trasy. Wolałam Caleba i Mitcha, ale żaden z nich mnie nie słyszał. Myślałam, że znajdę Cię połamanego, albo cholera wie co. Nie mogłam czekać! - Obruszyła się nie na żarty. Nawet jeśli student sztuki miał swoje racje, Fer również uważała, że podjęła najlepszą z możliwych decyzji. Nie mogła przecież pozostawić bruneta samemu sobie, nie wiedząc przy tym, jak ogromne obrażenia odniósł w wyniku wypadku.
- W takiej sytuacji, jak ta wszystko będzie lepsze, niż stanie w miejscu. - Zauważyła racjonalnie i nie chcąc tracić więcej czasu, ruszyła przed siebie, starając się dotrzymać kroku Siriusowi. Chociaż blondynka nie powiedziała tego głośno, była mu niezmiernie wdzięczna za ten drobny, przesycony czułością gest, którym znacznie podniósł dziewczynę na duchu.
Niestety, czas istotnie działał na ich niekorzyść. Pogarszające się z każdą kolejną, mijającą minutą warunki pogodowe, oraz zbliżający się wielkimi krokami wieczór, nie ułatwiały młodym pokonania przeszkód.
Zdążyło minąć trochę czasu, zanim ich oczom ukazała się wspomniana wcześniej stara, najprawdopodobniej opuszcza chata.
Fer widząc ją, nabrała troszkę więcej entuzjazmu. Wędrówka w takich warunkach, wyprała ją z sił. Oboje potrzebowali odpoczynku. Dlatego, gdy tylko udało im dostać się do środka, Hamilton pobierznie rozejrzała się po wołającym o pomstę do nieba wnętrzu, a następnie zabrała się za kominek, w którym chciała napalić.
- Odłóż te deski i chodź mi pomóż. Jeszcze nigdy dotąd nie paliłam sama w kominku...- Przyznała nieśmiało, licząc jednocześnie nie tyle co na samą, oczywistą pomoc Boswortha, ale przede wszystkim na zrozumienie z jego strony. To prawda, pochodzili z dwóch różnych światów i Fer nie zawsze potrafiła odnaleźć się w trudach najzwyklejszego, codziennego życia, ale bardzo się starała...

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

- Najechałem na jakiś duży kamień - wyjaśnił pobieżnie, omijając pytania odnośnie własnego stanu. Nic mu nie było. Nawet chwilowy strach, który rozpalił się w sercu, zdążył zniknąć, kiedy zobaczył Fernandę. Wcześniej, biorąc pod uwagę wybuchowy temperament Siriusa na pewno byłby wściekły. Na siebie, na stok, na śnieżycę, deskę i dziewczynę. Tymczasem przypatrywał się studentce, jakby była tworem z innej planety. Słuchał jej wywodu z tęgą miną, jednocześnie opierając się o jedno z wielu drzew. Nie sądził, że Fernanda przejmie się do tego stopnia, że zacznie się na niego wydzierać. Kiedy skończyła, po prostu prychnął i złapawszy jej ramiona, delikatnie nimi potrząsnął.
- Nic mi nie jest. Jasne? - Nachylił się, aby zrównać ich spojrzenia. - Nic - powtórzył. Przez mroźne powietrze miał zachrypnięty głos.
Większość drogi przeszli w milczeniu. Niska temperatura i wiatr nie sprzyjały rozmowie. Odzywali się dopiero w momencie, w którym należało wybrać dalszą drogę. Niestety góra wciąż wyglądała na stromą, a co za tym szło również ciężką do zdobycia. Sirius naprawdę żałował, że uparł się na średni szlak. Był on długi na kilka kilometrów. W normalnych warunkach, przy nabieraniu prędkości na nartach lub snowboardzie zajmował raptem trochę ponad pół godziny.
W chacie śmierdziało wilgocią. Ściany miejscami wyglądały na bardzo spróchniałe. Gdy weszli do środka natychmiast zajął się naprawą drzwi. Wypadł jeden z zawiasów, dlatego postanowił się tym zająć, aby nie wpuszczać do wnętrza zimnego powietrza. Kiedy skończył zaczął dokładnie się rozglądać. Z pewnością niegdyś był to przytulny domek, wykorzystywany w czasie urlopu i ferii. Niestety czas nie pozostał jego sprzymierzeńcem, o czym świadczył brak prądu, bałagan i smród. Chata składała się z dwóch pomieszczeń. Olbrzymiego salonu z aneksem kuchennym oraz toalety. Większość szafek była uszkodzona, kanapa zapadnięta, kurki od zlewu urwane, krzesła połamane, a woda w sedesie zamarznięta. Mimo tego musieli spędzić tu noc, bo dalsze poruszanie się po lesie, groziło śmiercią.
Oparł kilka desek o drzwi, aby upewnić się, że nie otworzą się się znienacka. Potem spojrzał na Fernandę.
- O - przytaknął i rozpiął kombinezon, który w znacznym stopniu krępował jego ruchy. Oświetlał sobie wszystko telefonem. - Już idę. - Ukląkł obok dziewczyny. Włożył do kominka kilka kawałków drewna. Znajdowało się ono w metalowym koszu tuż obok nich. Było wilgotne, ale Sirius miał nadzieję, że mimo tego uda im się rozpalić ogień. Wyciągnął z kieszeni zmiętą paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Następnie rozsypał papierosy, wsunął je pod pieńki i podpalił. Zostawił sobie jednego, którego nerwowo wetknął pomiędzy usta.
- Palisz? - zapytał, jednocześnie zaciągając się dymem papierosowym. Po pięciu głębszych wdechach wrzucił niedopałek do kominka. Mieli szczęście, bo drewno zajęło się ogień i po kilkunastu minutach wewnątrz chaty zrobiło się nieco przyjemniej.
Siriusa nie interesowało bogactwo Fernandy. Kierował się innymi motywami, chociaż nie dało się ukryć, że podobał mu się fakt, że nie zgrywała bogatej księżniczki. Nie wspominała o swoim majątku i wysoko sytuowanej rodzinie, nie wyręczała się innymi ludźmi i nie traktowała ich jak pospólstwa. Identycznie uśmiechała się do każdego, łatwo nawiązywała kontakt i podejmowała się prac, które nie były przeznaczone typowo dla kobiet. Tak jak teraz, kiedy usiłowała rozpalić kominek. W dodatku zboczyła z bezpiecznego szlaku, aby sprawdzić, czy Sirius nie znajdował się w niebezpieczeństwie. Gdyby nie to, to teraz tkwiłby samotnie w tej opuszczonej i zaniedbanej chacie.
W końcu całkowicie ściągnął kombinezon, pozostając w dresie i ciężkich śniegowcach. Usiadł brzegu rozpadającej się kanapy i spojrzał na Fernandę.
- Boisz się? - zapytał z trwogą. W tym miejscu raczej nie zagrażało im niebezpieczeństwo. Uchronili się przed nocą i mrozem oraz mieli dostęp do śniegu, który zapewniał im wodę. Prawdopodobnie zgłodnieją do jutra, ale Sirius przypuszczał, że do tego czasu ktoś w końcu zainteresuje się ich zniknięciem. Najgorsze mieli już za sobą.
- Jak wrócimy do Seattle, to zabiorę cię na randkę. Taką prawdziwą - zaśmiał się, przypomniawszy sobie o ich dotychczasowych randkach, którym bliżej było do przypadkowych spotkań, aniżeli romantycznych sytuacji. - Może kino? - zaproponował, chcąc nieco rozluźnić atmosferę. Wtedy też wstał i zbliżył się do blondynki. Wydął usta w zabawny dziubek, oczekując pocałunku. Celowo jednak nie nachylił się tak jak przywykł to robić, aby Fernanda trochę się natrudziła, przy próbie dosięgnięcia jego warg.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W rzeczywistości Fernanda nie miała zielonego pojęcia o tym, w jaki sposób rozpala się kominek. Z pozoru była to dosyć prosta czynność, ale przede wszystkim dla zwyczajnych ludzi, którzy zajmowali się owym zajęciem zwykle w okresie jesienno-zimowym, aby w ich domach było ciepło i przytulnie. Dziedziczki takie, jak młoda Hamilton, nigdy nie miały do czynienia z tego typu czynnościami. Tym zajmowała się pracująca dla Hamiltonów służba. Dziewczyna tak naprawdę, dopiero od kilku miesięcy, uczyła się prawdziwego życia w tych bardziej przyziemnych warunkach. Nie zawsze dobrze jej to wychodziło, ale jak widać na załączonym właśnie obrazku, poważnie podchodziła do różnych zadań, zwłaszcza gdy wymagała tego sytuacja.
Studentce było znacznie raźniej, gdy Sirius nagle znalazł się u jej boku. Przy nim czuła się bezpieczna i chroniona. Choć w starej chacie brakowało w zasadzie wszystkiego, począwszy od prądu, poprzez brzydki, momentami wręcz odrzucający zapach stęchlizny, na zniszczonych meblach kończąc, to jednak uchronili się przed zagrożeniem. Dla blondynki nic nie było ważniejsze, od świadomości, że "jej" chłopakowi w rzeczywistości nic złego się nie stało.
- Czasami, ale akurat teraz nie mam ochoty na fajki. - Odparła szczerze, uprzejmie przy tym odmawiając. Gdy w chacie zrobiło się ciepłej, Fernanda przybliżyła zmarznięte dłonie do rozpalonego kominka.
- Tak, trochę się boję. Nie będę zaprzeczać i udawać, że jest inaczej. To by było głupie. - Odpowiedziała na zadane przez bruneta pytanie zgodnie z prawdą. Hamilton nie czuła przy tym wstydu. W końcu, jakby na to nie patrzeć, strach mógł odczuwać każdy, niezależnie od statusu społecznego, do którego należał.
- Ale mówimy tutaj o takiej łączonej ze śniadaniem, czy bez? - Rzuciła, swobodnie sobie z tego żartując.
- Możemy pójść na jakiś horror. Wtedy będę mogła bezkarnie się do Ciebie przytulać. - Fer poruszyła zabawnie brwiami, dając przy tym Siriusowi słodkiego całusa, po którego do niej przyszedł, a o jakiego ona musiała troszkę powalczyć. Tych dwoje zachowywało się obecnie, niczym najzwyklejsza para i to podobało się Fernandzie znacznie bardziej, niż byłaby w stanie przyznać, chociażby przed samą sobą. - Wczoraj...- Odchrząknęła cicho, przygrywając przy tym zębami swoją dolną wargę. -...było cudownie. Dawno nie czułam się tak dobrze w czyiś ramionach. W Twoich ramionach. - Skwitowała, swoje spojrzenie ponownie skupiając na płomieniach z kominka.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius palił rzadko: sporadycznie dla towarzystwa albo w wyjątkowych sytuacjach. Nie czuł się uzależniony od nikotyny. Częściej sięgał po alkohol, niż papierosy. Mimo tego zawsze miał przy sobie paczkę, którą trzymał na czarną godzinę . Jak dotąd nawet nie przypuszczał, że niezdrowy tytoń, kiedykolwiek uchroni go przed zamarznięciem.
- Zdecydowanie głupie - przytaknął. Sirius chwilę przerażenia miał już za sobą. Najbardziej bał się, kiedy w ten gwałtowny, niebezpieczny sposób runął ze stoku. Obecnie wydawał się być pogodzony z sytuacją. Jego zdenerwowanie zniknęło, odkąd weszli do chaty. Chociaż zewsząd dalej otaczał ich ośnieżony las i ciemność, to mogli odetchnąć. Przede wszystkim oboje powinni się ogrzać i zregenerować siły.
- Więc planujesz na pierwszej oficjalnej randce zostać do rana? - Podłapał żart Fernandy i postanowił go kontynuować. Aktualnie nie posiadali wielu możliwości. Musieli pilnować kominka, aby do rana utrzymać ogień. Należało również rozdzielić czas na warte i odpoczynek. Sirius uważał to za rozsądne, chociaż w tamtej chwili wolał obowiązki odstawić na później. Był zaaprobowany towarzystwem Fernandy. Rozmawiali i uśmiechali się tak, jakby zupelnie zapomnieli o ich kiepskim położeniu, niedawnym niebezpieczeństwie i braku kontaktu ze światem. Rozmawiali, jednocześnie beztrosko dowcipkując i wplatając pomiędzy słowa odrobinę flirtu. - Przeciez możesz to robić cały czas. - Rozpostarl ramiona i zamknął w nich towarzyszkę niedoli. Następnie mocno docisnął ją do swojej klatki piersiowej tak, że mogła usłyszeć jego rozszalałe bicie serca. Przeciągnął tę chwilę, jednocześnie przytykając usta do czoła dziewczyny i gładząc włosy, w których zatopiły się płatki śniegu. Kiedy w końcu pozwolił Fernandzie wydostać się z uścisku, sens jej kolejnych słów wywołał w nim zdumienie. Spoglądał na blondynkę w milczeniu, jakby analizował to wszystko, co właśnie powiedziała. Nie spodziewał się takiego szczerego wyznania.
- Chcesz to powtórzyć? - zapytał nagle. Głos Siriusa wciąż był nieco zachrypnięty, ale rozbrzmiewała w nim także powaga. Nie żartował. Postawił krok naprzód, aby ponownie zminimalizować dzielący ich dystans. - Chcesz? - Uśmiechnął się i ucałował kącik ust Fernandy. Zaraz potem, w identyczny sposób jak w pokoju w pensjonacie, ujął w dłonie jej policzki. W tamtym momencie dziewczyna wydawała mu się jeszcze piękniejsza, niż podczas ich pierwszej wspólnej nocy. Nieco zamroczony tym faktem, próbował badać wzrokiem jej połyskujące w świetle roztańczonych płomieni oczy. - Ale jest problem - przerwał te romantyczna chwilę i odsunął się na bok - nie interesuje mnie seks bez zobowiązań. Chcę mieć ciebie na własność, Fer - wyznał z rozbrajającą szczerością.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Strach był słabością, jakiej jeszcze do niedawna Fernanda wystrzegała się, niczym ognia piekielnego. A wszystko za sprawą, Dariusa Hamiltona, który ową frazę, powtarzał swoim dzieciom niemalże każdego dnia. Sam święcie w to wierzył, kreując swój wizerunek tak, aby wszyscy którzy go znali, uznawali mężczyznę za kogoś, kto nie lęka się absolutnie niczego. Dziś blondynka wiedziała, że były to tylko mrzonki, niemające przynajmniej w jej mniemaniu, żadnego pokrycia z rzeczywistością. Strach należał do nieodłącznej części ludzkiej natury i nie powinno się odczuwać wstydu, gdy ten próbował zawładnąć czyimś umysłem i ciałem. Właśnie dlatego młoda Hamilton bez ogródek, przyznała się Siriusowi, kiedy ten o to zapytał. Przy nim, dziewczyna czuła się na tyle komfortowo, że mogła otwarcie wyrażać swoje opinie, nie musząc w tym samym czasie, udawać kogoś, kim nigdy nie była.
- A dlaczego nie? - Zapytała, poruszając przy tym zabawnie brwiami. - Zazwyczaj sam sobie stawiasz poprzeczkę dość wysoko, więc i ja pragnę wtedy znacznie więcej...- Wymruczała, z zadowoleniem wtulając się w silne ramiona Boswortha. Skoro sam dobrowolnie, dawał jej na to swoje przyzwolenie, Fer zamierzała maksymalnie to wykorzystać. Ta wyjątkowa chwila bliskości, przeplatanej w pewnym sensie również szczerością, popchnęła dziewczynę do wyznań, których nawet ona się nie spodziewała. Nie zdążyła jednak w porę ugryźć się w język i wyszło z tego to, co wyszło.
- A jak myślisz? Chyba nie mówiłabym o tym, gdybym nie chciała powtórki, prawda? - Z jednej strony student sztuki sprawiał wrażenie zdeterminowanego chłopaka, który wie czego chce i konsekwentnie do tego dąży, a z drugiej przy takich sytuacjach jak ta, zachowywał się, jakby nie dowierzał w to, co dzieje się wokół niego. Niestety Fernanda jeszcze nie miała najmniejszego pojęcia, skąd takie zachowanie w rzeczywistości się bierze.
Sposób, w jaki brunet ujmował jej twarz, w którą wpatrywał się bez choćby mrugnięcia okiem, sprawiał że blondynka drżała z narastających wewnątrz niej emocji, niemalże na całym ciele. Na szczęście kombinezon maskował tego typu reakcje. Hamilton zmarszczyła wyraźnie swoje brwi, gdy Bosworth wspomniał o jakimś problemie. Dla niej wszystko było jasne, gdzie on do jasnej cholery, widział tutaj problem? Wysłuchała bruneta w milczeniu, choć delikatny uśmiech nie schodził z jej twarzy nawet na moment.
- Seks bez zobowiązań nie jest w moim stylu, Sirius. Myślałam, że już o tym wiesz...- Odparła, przekrzywiając głowę lekko w bok. Nie rozumiała, dlaczego brunet w ogóle w to wątpił. Jednocześnie swoimi słowami, dała mu wyraźnie do zrozumienia, że musi znaczyć dla niej więcej, skoro zdecydowała się spędzić z nim ostatnią noc.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Odpowiedzi Fernandy bardzo go satysfakcjonowały. Nie tylko sprawił, że chciała spędzać z nim czas, ale rowniez zgodziła się na romans.
Sirius kompletnie zapomniał o tym, że się zgubili. Dosłownie wyrzucił z umysłu te informacje i pozostał skupiony na dziewczynie. Na zewnątrz wiał porywisty wiatr. Płatki śniegu unosiły się w powietrzu i oblepiały wszystko dookoła.
- Nie wiem jeszcze co ci chodzi po głowie. - Nie znali się jeszcze na tyle, że mógł bez problemu odczytywać intencje Fernandy. Właściwie w ogóle się nie znali. W ich relacji brakowało prostych, naturalnych rozmów o przebiegu dnia, zainteresowaniach czy innych, mniej ważnych sprawach. Pędzili naprzód niczym dwa pociągi, które niechybnie zbliżały się do zderzenia.
Sirius przyłapał się na tym, że był zaintrygowany studentką. Momentami miał wrażenie, że czarowała go swoim uśmiechem i spojrzeniem. Wówczas szybko beształ się za takie odczucia i próbował odzyskać rezon. Mimo tego wciąż z zaciekawieniem gonił za nią wzrokiem i z uwagą słuchał tego co mówiła - szczególnie kiedy zostawali sami; kiedy bez obecności gapiów mógł napawać się intymnymi chwilami.
- Czyli od dzisiaj jesteśmy w oficjalnym związku - podsumował i tym razem to on przywarł ustami do Fernandy. Wpierw całował pozwoli. Delektował się smakiem jej warg. Potem robił to już bardziej nerwowo i niecierpliwie, wplatając w każdy gest język i urwany oddech.
W Seattle czekała na niego trudna rozmowa z Lunet. Jednak o ile na początku jeszcze o tym myślał, to obecnie całkowicie stracił głowę. Ściągnął z dziewczyny kurtke, po czym pociągnął ją w stronę kanapy. Z hukiem upadli na podstarzały, zniszczony meble, który niemal pęknął w pół. Mimo tego to nie przeszkadzało Siriusowi w kontynuacji. Tym razem również zabrakło romantyzmu, a w zamian za to towarzyszył im żar z kominka i gwizd wiatru za oknem. Byli sami pośrodku ośnieżonego lasu.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fernanda w żadnym razie nie mówiła tego wszystkiego tylko i wyłącznie po to, aby w jakikolwiek sposób zadowolić Siriusa, czy zwyczajnie mu się przypodobać. Nie musiała stosować tego typu sztuczek, aby zwrócić na siebie uwagę studenta sztuki. To był najzwyklejszy w świecie impuls, magia chwili, która sprawiła, że ta podejrzliwa i z pozoru nieufna blondynka, otworzyła się na tyle, aby podzielić się z towarzyszącym jej chłopakiem tym, co w danej chwili czuła. A czuła bardzo wiele. Z początku były to negatywne odczucia, związane z obecną, cholernie skomplikowaną i trudną sytuacją, w której przyszło im trwać. Jednak, gdy młodym udało się w końcu znaleźć chociażby prowizoryczne schronienie, nastrój studentki, uległ znaczniej poprawie. Co swoją drogą, było doskonale widoczne na przedstawionym wyżej obrazku.
- Mamy sporo czasu, żeby dowiedzieć się wzajemnie o sobie wielu ciekawych rzeczy. - Odparła zgodnie z prawdą, posyłając przy tym brunetowi pokrzepiający, przeplatany urokiem uśmiech. Choć dziewczyna jeszcze nie do końca zdawała sobie z tego sprawę, gdzieś podświadomie, pragnęła być dla Siriusa nie tylko kochanką, ale także partnerką i wsparciem. Dlatego nie ukrywała swojej radości, kiedy Bosworth zdefiniował łączącą ich od niedawna relację, mianem związku.
Fer niewiele myśląc, odwzajemniała każdy z pocałunków swojego nowego chłopaka, bez trudu wyczuwając tę podstępną nerwowość połączoną z jawnym zniecierpliwieniem, która powoli i stopniowo, mieszała się z czułością tej intymnej chwili. Dziewczyna nie oponowała, gdy ten pociągnął ją w stronę rozpadającej się kanapy. Huk, który wydobył się spod mebla wraz z ich upadkiem, wcale nie wróżył niczego dobrego, ale w takiej chwili, jak ta absolutnie nic nie miało znaczenia. Liczyli się tylko oni i to, co właśnie ich ze sobą łączyło...
Choć noc wcale do łatwych nie należała, udało im się ją przetrwać. Ich trud i determinacja, zostały chojnie wynagrodzone, kiedy w końcu po wielu godzinach poszukiwań, zostali odnalezieni i bezpiecznie przetransportowani do pensjonatu, gdzie spędzili resztę swoich zimowych wakacji.

zt. x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”