WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wolałby, aby Pola się nie wtrącała. Okrutnie by sobie tego życzył, ponieważ jej obecność nie ułatwiała jego zadania. Ba, właściwie to mógłby nawet uznać, że znacznie utrudniała, bo gdy blondynka złapała roztrzęsioną nastolatkę za rękę, jej atak paniki zamiast choć trochę zelżeć, z uwagi na opiekę większej liczby osób, tak w zasadzie jedynie się nasilił. Do tego stopnia, że zanim w ogóle spróbował je rozdzielić, na ciele starszej gościły już świeże zadrapania. Szczęśliwie, przed większymi szkodami zdołała się ochronić, odskakując od powierzchni kocyka, a Gabriel dodatkowo przytrzymał protekcjonalnie brunetkę, aby nie doszło do kolejnej szarpaniny. Odetchnął, czując pod dłońmi, pod materiałem kolorowej bomberki, luzujące się mięśnie drobnej kobiety, co odebrał jako moment jej rezygnacji i wyciszenia. Choć jemu samemu daleko było do pokoju ducha. Szczególnie, że w tamtym momencie sprawy zaczęły się nieznośnie piętrzyć. Spanikowana uczestniczka spotkania, podrapana Pola, której raz po raz wysyłał zmartwione spojrzenie (bo przecież nie zapytałby "czy wszystko w porządku?", kiedy ze swoich własnych obserwacji mógł się przyprawić o przeczącą odpowiedź), a na domiar złego, w tym chaosie, nie zauważył nawet, że z kocyka zniknął Robert. Wszystko więc wskazywało na to, iż najgorsze zdawało się dopiero nadchodzić.
I choć strach wydawał się zżerać siły witalne Baskerville'a w zastraszającym tempie, tak na tym etapie nie mógł jeszcze poczuć się bezpieczny. Nie wtedy, gdy po nowym rzuceniu spojrzenia na otoczenie zobaczył, że Robert znajdował się w tamtym momencie już dawno przy szkaradnym lustrze - na domiar złego, posłusznie szeptając tajemnicze słowa do odbicia, dyktowane przez Marię. On chyba sobie żartuje. Czy absolutnie wszyscy są tutaj tak lekkomyślni?! Czyż przecież nie otrzymał chwilę temu sugestii, aby lepiej przemyślał swoje zachowanie? I to od partnerki, którą właśnie zostawił właśnie, jakby nie patrzeć, z obcymi ludźmi?
- Wystarczy! Odejdź od lustra! - krzyknął do zaaferowanego zaklęciem mężczyzny, nie kłopocząc się już o jakiekolwiek grzeczności.
Niestety, najwyraźniej Gabriel zareagował za późno, ponieważ po początkowej fascynacji Roberta tym, że nagle znalazł się w centrum zainteresowania, nagle nastała faza... przerażenia? Tak, to chyba dobre słowo... Tyle tylko, że problem tkwił w tym, iż młody ksiądz ponownie nie dojrzał żadnej maszkary w lustrzanym odbiciu. Nie potrafił spojrzeć dalej, niż dziwne zachowanie Roberta. Widział jedynie to, jak ciemnowłosy z nagła zaczął sprawiać wrażenie ślepego. Rozglądał się dookoła tak, jakby nagle przestał poznawać otoczenie. Jakby całe otoczenie zniknęło. Jakby wszyscy tu zebrani przepadli w próżnię. Chociaż... Może z pewnym wyjątkiem.

Coś go przestraszyło. I to tak niespodziewanie, że Robert, na oczach zgromadzonych, złapał się za klatkę piersiową i wyjęczał imię Syna Bożego, jakby właśnie uciekał się do ostatecznych metod bronienia samego siebie - w końcu, w ogólnej ocenie duszpasterza, nie wyglądał na wierzącego. Ale co z tego? Najważniejsze, że Gabriel tu był, jako Pański wysłannik. Jako przedstawiciel tego, kogo Brown wołał na pomoc, toteż argumentował sobie całe zajście tym, iż być może właśnie to on miał stanowić ich obronę. Tylko jak miał to zrobić, uzbrojony zaledwie w Nowy Testament i stary, wysłużony różaniec? A może aż w to?
Wszystko podpowiadało mu, że musiał zaryzykować, inaczej komuś mogła stać się znacznie poważniejsza krzywda, niźli parę zadrapań. Z przysłowiową duszą na ramieniu puścił zgęstniałym ruchem ciemnowłosą nastolatkę, a następnie momentalnie zerwał się z kocyka i dobiegł do Roberta, łapiąc za jeden z jego nadgarstków. Tak, aby nie zrobił już ani kroku dalej za czymś, co wówczas prowadziło go w głąb upiornego lasu.
- Cokolwiek widzisz, nie idź za tym - bardziej poprosił, niż rozkazał, ponieważ słowa te wypowiedział do bólu zmartwionym tonem. Choć kompletnie nieintencjonalnie. Po prostu nie wiedział, co robić, gdy wszyscy na wydarzeniu zdawali się widzieć coś, co dla niego było tylko powietrzem. Wszyscy podążali wzrokiem za czymś, czego... nie było?

Wino! To na pewno sprawka wina! Nie umoczyłem ust jako jedyny!, pomyślał, choć i tak wyjął wtedy ostentacyjnie (aczkolwiek chyba też odruchowo) różaniec z jednej z kieszeni płaszcza. Serce pukało mu wtedy gdzieś o ściany gardła, bo nie miał przecież żadnej pewności, czy któryś uczestników wydarzenia, być może sprowokowany symbolem religijnym, się na niego nie rzuci, ale nie - widzowie siedzieli wytrwale na kocach, a on łypał tylko spanikowanym wzrokiem to w lewo, to w prawo, aż nagle wyłapał kątem oka coś, co wymieszało jego koloryt twarzy. Bo jednocześnie bladł na twarzy przez ewidentny strach o to, co miało zaraz nadejść, a równocześnie jego poliki płonęły żywą czerwienią z wściekłości, czując, że wystawił się na śmieszność. To nie demony z innego świata! To grzeszni oszuści!
Obrażenia:
[dice]d5 = 1688466333 [/dice]

Powodzenie:
[dice]d5 = 1404600624 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
krwawa mary</div><br>
Nikt nie spodziewał się takich obrotów wydarzeń. Sławny pisarz widział zjawę, a wszyscy zebrani wokół ludzie wierzyli w to. Wszyscy, oprócz dwójki towarzyszów Roberta. Maria była niepocieszona, więc starała się kręcić obok Poli i Gabriela coraz częściej, by przysłonić im widok magicznego lustra. Z jej kieszeni sukienki wystawała niewielka folijka, przezroczysta, ale ewidentnie z diabelską zawartością. Drugą dłoń wsunęła do drugiej kieszeni kurtki, zaciskając ją mocno, aż knykcie jej bielały. Oddychała coraz szybciej, wpatrując się w swoją ofiarę, lecz dojrzeć mogli zadowolenie.
Widząc zaniepokojenie Poli i Gabriela, cała się spięła i długo nie trzeba było czekać na reakcję klechy. Gdy tylko podszedł do Roberta, Maria kucnęła za Polą, obejmując ją mocno, a do jej gardła przykładając chłodne ostrze noża.
- Ani drgnij, klecho, bo inaczej twojej przyjaciółka zginie – zagroziła groźnie. Reszta widowni wydała okrzyk zaskoczenia. Byli trochę przymroczeni i nie do końca wiedzieli, gdzie mają patrzeć: na Roberta, który przechodził pierwsze stadium zawału czy może na Marię i Polę, której po szyi spływała cieniutka stróżka krwi. – Odsuń się od Browna. Wyjdź z ceremonii i daj Mary ziścić się. Odżywa raz do roku, a ty właśnie jej to uniemożliwiasz. To tak jakbym ja przeszkodziła Jezusowi w zmartwychwstaniu. Jak byś się czuł, co? Więc? Pójdziemy na kompromis i nikt nie ucierpi? Mary potrzebuje ofiary. Już za późno, słowa zostały wypowiedziane.

Pola – jesteś przerażona, wiadomo. Na gardle masz ostrze noża, czujesz, że skóra została naruszona. Jeśli nie będziesz panikować, krtań będzie cała, ale czy to nie jest okazja, aby powstrzymać oszustkę i… ćpunkę? Jesteś najbliżej niej i jako jedna z dwóch osób trzeźwa.
Gabriel – Twój uścisk na nadgarstku Roberta coś DAJE. Mężczyzna powoli wraca do rzeczywistości, lecz widzisz, że to nie koniec dramatu, bowiem Robert ma zawał. Lekki, ale jednak ma. Stoisz oko w oko z niebezpieczną kobietą. Czy Bóg będzie z Tobą, jeśli zainterweniujesz jeszcze mocniej?
Robert, och, Robert, masz zawał! Mimo to, jak wspomniane zostało już wyżej, dotyk fizyczny Gabriela pomaga Ci obudzić się z transu. Tak tylko podpowiem, że Mary w lustrze staje się jakaś niewyraźna, wypikselowana. Rozejrzyj się, może gdzieś tu znajduje się jakiś projektor?

Wszyscy rzucacie kością d5 dwa razy, na obrażenie i na powodzenie!


Kolejny post MG pojawi się 21.11, jednak w razie czego czekam na wszystkich graczy!
[Event prowadzi Szarli, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną.]

</b></div></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy Apolonię interesowało w tej chwili to, o czym sobie myśleli wszyscy ludzie zgromadzeni w tym miejscu? Raczej nie i gdzieś miała to, czego w myślach oczekiwał od niej ksiądz, podobnie jak nie przejmowała się niezadowoleniem męża z powodu próby przerwania całej tej - chorej! - akcji. A już na pewno nie interesowała się tym, co Maryśki o niej sądzą…
...a może powinna?
Najwyraźniej świeże zadrapania jakie pozostawiła po sobie młoda dziewczyna, nie były dla Hudson wystarczającą nauczką do uświadomienia sobie, że powinna siedzieć cicho. Cholera, niby jak miała to zrobić? Widok przymroczonego Browna ślepo zmierzającego do lasu za jakąś zjawą był dla niej wystarczająco mocnym kopem, by wziąć sprawy w swoje ręce. Nie wzięła pod uwagę tylko jednego, że wciąż była tą samą nieporadną dziewczyną, a pobyt w lesie niczego nie zmieniał. Mogła nastawić się na to, że jedyne co osiągnie to druzgocącą porażkę. Adrenalina jednak zrobiła swoje, a rozsądek i tak zostawiła w samochodzie, albo gorzej - w chwili, kiedy zgodziła się wziąć udział w tym wydarzeniu. Próba przemówienia mężowi do rozumu na niewiele się zdała, a z sekundy na sekundę docierało do niej, że w obliczu dziwnego odurzenia była bezradna. W chwili, kiedy chciała zacząć wrzeszczeć na cały głos, dotarły do niej słowa księdza.
Wystarczy! Odejdź od lustra!
I chyba w tym całym chaosie sprzecznych uczuć udało się jej zebrać w sobie odrobinę wdzięczności wobec obcego mężczyzny, bo prawdę mówiąc pierwszy raz widziała go na oczy.
— Robert, posłuchaj go… błagam! — dodała, a myśl o tym, że mógł brnąć dalej w ten las paraliżowała ją. Czuła jak kolana jej miękną, a nogi uginają się pod ciężarem ciała. Ponownie usiadła na kocu czując, że kręci się jej w głowie, choć jedyne czego pragnęła to podejść do tego głupka i wytargać go za fraki z tego lasu. I jeszcze przez krótką chwilę cała ta poroniona sytuacja sprawiała wrażenie nieśmiesznego Halloweenowego żartu, ale w chwili, kiedy zupełnie niespodziewanie poczuła chłodne ostrze na swojej szyi… spanikowała. W pierwszej chwili odruchowo złapała za dłoń wariatki, od której najwyraźniej zależało teraz jej życie, ale wiedziała, że w ostatecznym momencie i tak nie będzie mogła nic zaradzić. Mogła sycić się jedynie złudną nadzieją, że powstrzyma jej nacisk na gardło. Delikatne pieczenie w miejscu, które chwilę wcześniej przeciął nóż powoli narastało, a łzy napłynęły jej do oczu - nie z powodu bólu, a strachy, który w zastraszającym tempie spotęgował się.
Myśl, myśl! Nie panikuj.
Próbowała choć w minimalnym stopniu uspokoić się, ale w obliczu tej sytuacji wydawało się to nierealne. Dopiero po kilku wdechach, niby ostrożnych, a jednak pełniejszych, przypomniała sobie o podejrzanej rzeczy wystającej z kieszeni kobiety...tylko z której strony on była? Wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu na myślenie, ryzykując właściwie wszystko wykorzystała chwilę, w której Maria z rozgoryczeniem przemawiała do księdza i drugą dłonią starała się dosięgnąć to, co przed nimi ukrywała. Nie wiedziała jaką skrywała zawartość, ale była na tyle podejrzana, że postanowiła pójść na całość…
I gdyby tylko udało się jej dosięgnąć i jedną ręką otworzyć, nie wahałaby się i całą jej zawartość wywaliłaby na jej twarz, ale…
...czy się jej udało?

na obrażenia:
[dice]d5 = 1495340783 [/dice]

na powodzenie:
[dice]d5 = 1580913772 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Można było powiedzieć, że Gabriel znalazł się w istnym impasie - czegokolwiek by nie uczynił, sytuacja wcale nie ulegała poprawie, a w zasadzie tylko się zaostrzała. Atmosfera zgęstniała już wtedy na tyle intensywnie, że dało się ją kroić nożem, a on sam czuł się słaby i osamotniony. Chociaż może lepszym określeniem byłoby "niewystarczający".
Zostawiając Polę samą w okolicach kocyka, sądził, że da już sobie radę bez niego i pognał ślepo za Robertem, aby tylko nie dawać mu odejść w leśną głuszę, w której nie wiadomo, co mogli zastać, ale...
Pomylił się. Okrutnie się wtedy pomylił i został o tym brutalnie uświadomiony widokiem połyskującego ostrza przy gardle jasnowłosej, wyrzucając sobie, że (być może) lepszym rozwiązaniem byłoby późniejsze szukanie Browna pomiędzy drzewami, gdyż z nagła zaczęło zalewać go wrażenie, że przewodnicząca tego całego szaleństwa jedynie czekała, aż pozostawi dziewczynę samą sobie.

Tylko nie panikuj, tylko nie panikuj, tylko nie panikuj...
Uspokajał się w myślach, biorąc równie kojący oddech. Ni to głęboki, ni płytki, ażeby nie zasugerować Marii, jak bardzo się wtedy obawiał. Nie chciał dawać jej żadnej satysfakcji, bo na tym etapie wiedział już, z kim rozmawiał. Nie był to ani demon, ani wiedźma, ani nawet przewodnicząca sekty - była zwykłą oszustką, która najwyraźniej nie bała się sięgnąć po ostateczne środki.
Czy obelgi z ust kogoś takiego go bodły? Ach, oczywiście, że nie. Liczyło się dla niego tylko to, aby każdy jeden uczestnik wydarzenia wrócił do domu bezpiecznie. I nie wierzę, że bez mojej obecności tak się stanie, skwitował, luzując swój chwyt z nadgarstka pisarza, bo, co prawda, nie zamierzał jeszcze opuszczać "uroczystości", ale nie zamierzał też testować granic cierpliwości Marii, kiedy jednym ruchem ręki mogła dotkliwie zranić, a nawet zabić Polę. Przyjął strategię grania na czas, nie wiedząc, ile tak naprawdę było mu go trzeba. Jesteśmy oddaleni od miasta. Jechałem tu kwadrans z hakiem, ale, w razie czego, trzeba liczyć, że karetka będzie potrzebowała więcej. Policja? Ach-... Głowa mnie boli od tego wszystkiego. Powinienem o tym myśleć?

- Jest wolny. Jak chciałaś - syknął, mimo wszystko obserwując wyższego kątem oka, ponieważ miał wrażenie, że działo się z nim coś niedobrego. Jego wzrok wydawał się nieco bardziej obecny, niż jeszcze przed paroma chwilami, ale... Coraz bardziej nabierał świadomości, że być może ten wieczór zakończy się interwencją nawet kilku karetek. W najlepszym przypadku. - Ale jeśli mam cię słuchać dalej, powiedz mi tylko, po co jej potrzebujesz? Jej obecność jest dla ciebie na tyle istotna, że jesteś skłonna zaryzykować więzieniem?
Wbrew pozorom, Gabriel nie chciał się wtedy zabawić w sędziego, prokuratora czy innego prawnika, bo nawet niezbyt rozgarnięty obywatel potrafił sobie uzmysłowić, że ewentualne zabójstwo prowadziło do przynajmniej kilku lat odsiadki. Zadawał te pytania w zupełnie innym celu - aby wyczuć Marię.
Czy była chora psychicznie i zdaje sobie sprawę z tego, co robi?
Czy była pod wpływem środków odurzających i poczęstowała nimi resztę przybyłych?
Czy ktoś nią manipulował?
Czy działa na czyjeś zlecenie?

Bardzo chciał poznać odpowiedzi na te pytania, ponieważ liczył na to, że choć odrobinę rozjaśnią mu w głowie, do czego mogła być zdolna.
Bo jeśli do wszystkiego, to jesteśmy straceni.

- Nie rób jej krzywdy, odsuń się od niej i nie pogarszaj swojej sytuacji. Spójrz na to z mojej strony. Prochy, niezależnie jakie im dałaś - bo wiem, że dałaś - nie będą trzymały ich wiecznie, a ludzkich ciał nie pozbędziesz się tak łatwo i skutecznie, żebyś nie pozostawiła śladów w tak krótkim czasie... - westchnął, próbując przemówić dziewczynie do rozsądku, chociaż z góry zakładał, że wszystkie jego wysiłki spełzną na niczym. - W plebanii wiedzą, gdzie jestem i jeśli nie wrócę, będą mnie szukać - kontynuował na tyle przekonująco, jak wówczas mógł, choć niekoniecznie miał pewność co do tego, że za jego osobą wysłano by liczną ekipę poszukiwawczą. Ale może jeśli nie za mną to za kimkolwiek? - A nawet, jeśli wrócę, to i tak wierzę, że jeśli nie będą szukać mnie, to kogoś z nas tu obecnych. Ci wszyscy zebrani tutaj mają członków rodziny i przyjaciół, którzy będą chcieli ich odnaleźć, jeśli nie zjawią się w domach. Wiesz o tym, prawda?

Obrażenia:
[dice]d5 = 450271787 [/dice]
Powodzenie:
[dice]d5 = 778905259 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jestem za młody, żeby umierać.

To była pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy, kiedy poczuł silny, dziwny ból w klatce piersiowej i prawym ramieniu, a potem zaczął mieć trudności z oddychaniem.
W zasadzie był nie tylko za młody, aby umrzeć, ale na pewno zbyt młody, aby w ogóle dostać zawału serca. Zawsze był przekonany (chociaż słyszał, że problem dotyka również młodszych osób), że zawał serca to raczej problem starszych ludzi. Ostatkiem sił wyobraził sobie, jak jego fani żartują sobie z niego po pogrzebie: “Taki autor horrorów, a pikawa mu wysiadła na imprezie halloweenowej”, “Tak lubił horrory, a ze strachu wykitował”, “Żenada, pewnie wystraszył się własnego odbicia na śmierć”, “Wiedziałam, że wcale nie jest taki odważny! Zawał w tym wieku? I to ze strachu, hehe”.
Ten śmiech i pogarda były najgorszym, co mógł sobie wyobrazić. Zmrużył oczy, zerkając do tyłu na Gabriela, który coś do niego mówił. Nie mógł się skoncentrować na jego słowach, bo rozpraszał go obraz Marii, trzymającej nóż na gardle Poli.

Jesteśmy za młodzi, żeby umierać.

Poprawił gramatykę tego najistotniejszego zdania, które raz co raz powtarzał w myślach, zastanawiając się kiedy nastanie ciemność. Swoją drogą taka śmierć dwójki zakochanych w tym samym czasie i miejscu, mogłaby być romantyczna, nawet jeżeli bardzo dramatyczna.
W teatralnym geście wyciągnął w stronę Poli rękę i wyszeptał:
Będę cię kochał, nawet jak śmierć nas rozłączy.
Prawdopodobnie ona tego nawet nie słyszała, chyba że to nie był szept, a pijacki krzyk. Nie był pewien, wszystko zaczynało mu się mieszać.
W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że w zasadzie nadal oddycha, nawet jeśli z trudem i jako tako może się poruszać. Może jednak nie jest za późno? Podniósł z ziemi kamień i cisnął wprost w Marię, celując w jej chorą głowę (może nie tylko ją znokautuje, ale i klepki przestawi na właściwie miejsce).
Właśnie, będą nas szukać! A ciebie pewnie wszyscy mają w dupie, wariatko! — krzyknął, przyznając rację Gabrielowi. Nie był pewien czy taki dokładnie miał być przekaz, ale przynajmniej przed śmiercią powie co myśli.
Zakaszlał, bo coraz trudniej mu się oddychało.

Powodzenie
[dice]d5 = 1812477881 [/dice]
Obrażenia
[dice]d5 = 5141833 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
krwawa mary</div><br>
Próba ratunku wszystkich miała swoje powodzenie, jednak Maria zorientowała się o próbie kradzieży i zaatakowała ją. Pchnęła kobietę na ziemię i zaczęła dusić Polę obiema rękoma. Ktoś z widowni, kto był jeszcze w miarę trzeźwy, ponieważ nie zażył magicznego wina pełnego narkotyków, rzucił się na ratunek. Odciągnął wiedźmę na bok, krępując jej ręce. Z kieszeni wypadło jeszcze więcej torebeczek pełnych białego proszku. Wcześniej nie zdawała się zważać na słowa księdza, całkowicie pochłonięta swoimi racjami i przekonaniami sekty.
Robert potrzebował pomocy, ale z oddali słychać było już syreny pogotowia ratunkowego. Gabriel nie zdołał przemówić kobiecie do rozsądku, jednak wizja więzienia przeraziła ją i puściła Polę, za chwilę rzucając się w las do ucieczki; przewróciła przy tym coś, co powodowało, że krwawa Mary zniknęła, a lustro rozbiło się w mak.

Oszustkę złapano jeszcze tej samej nocy i wsadzono do więzienia.
Pola wyszłaś z tego wszystkiego z lekkimi obrażeniami; masz posiniaczoną szyję od palców Marii. Twój mąż jednak miał trochę mniej szczęścia. Robert przeszedł zawał, ale otrzymał szybko pomoc, więc wyszedł z tego w całkiem niezłym stanie. Oboje spędziliście dzień na obserwacji w szpitalu. Podobnie jak i reszta widowni. Może w końcu uświadomiliście sobie, że to jest dobry czas, by zamieszkać razem i tworzyć prawdziwe małżeństwo?
Gabriel, Twój kościół dostał dotacje od miasta za bohaterski czyn i próbę zdemaskowania oszustki, z którą Seattle borykało się od miesięcy. Wyszedłeś z tego wszystkiego cały i zdrowy, a wszystko to dzięki trzeźwości umysłu. Pomyśl nad tym głębiej, gdy podczas mszy będziesz moczył usta w winie.
Niech ta noc będzie dla Was przestrogą na zawsze.
Żadnych cukierków czy napoi od nieznajomych!


Dziękuję wam za udział w evencie i mam nadzieję, że dobrze się bawiliście. Do zobaczenia!


Oprócz 7 punktów za udział w evencie, możecie odebrać dodatkowych 10 punktów. Łączna suma punktów fabularnych do odebrania: 17

</b></div></div>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Urban Legends”