WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Harvey miał problem, w sumie to nawet nie jeden. Chociaż nie były one świeże to cały czas odbijały się na jego zachowaniu i zdrowiu. Może nie każdego dnia, podczas takiej codziennej rutyny, ale warunkowały jego zachowanie w pewnych, emocjonalnych sytuacjach i wpływały na jego ogólne nastawienie do życia, które od tych kilku lat pozostawało na stosunkowo niezmiennym poziomie. Nie odkrył tego nagle i nie wpadł na ten cudowny pomysł, że wypadałoby pójść z kimś porozmawiać o swoich sprawach. Spencer został w pewnym sensie do tego nakłoniony, gdy jeden wybuchów miał miejsce w jego rodzinnym domu i spowodował łzy w oczach jego młodszej siostry. To był znak, że pora się wziąć za siebie.
Tak więc, zaczął chodzić na terapię. Nie był jakoś szczególnie dobrze do niej nastawiony, ale miał na to czas i fundusze, więc w sumie wiele nie tracił. Na razie spotkania przebiegały dosyć spokojnie i bezproblemowo, to pojawiał się na kolejnych. Tym razem okazało się, że miał przyjść godzinę wcześniej, bo ten termin na stałe się zwolnił. Nie brzmiało to dobrze, ale brunet nie wnikał. Tym samym miał pojawić się w poradni na pierwszej wizycie po przerwie obiadowej. Jak zawsze przyszedł trochę wcześniej, wpatrzony w swój telefon i zajął to miejsce co zawsze, czyli krzesełko przy oknie. W końcu schował komórkę do kieszeni i wyprostował się, dostrzegając że usiadł naprzeciwko pewnej blondynki, którą do tej pory jedynie czasem mijał, bo on przychodził a ona wychodziła. Wyglądało to trochę dziwnie, bo na korytarzu stało jeszcze kilka krzesełek i powinien usadzić swoje cztery litery gdzieś dalej. Uśmiechnął się trochę przepraszająco z widocznym skrępowaniem na twarzy i zaczął nieporadnie tłumaczyć. - Przepraszam, nie zauważyłem cię. Zawsze tu siadam, tylko do tej pory przychodziłem godzinę później i wtedy pojawiał się tutaj tylko taki starszy pan, który siadał na kanapie. Więc… mogę się przesiąść, bo pewnie wyszło trochę niekomfortowo - skończył mówić i zaczął się już podnosić, by nie przedłużać tej niezręcznej sytuacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#8
Lunet i problemy to było stałe połączenie. I nie chodziło wcale o kłopoty, w które blondynka mogła wpadać, czy uprzykrzanie rodzicom życia jakimiś wybrykami. Harlow miała problemy. Ze sobą, ze swoim zdrowiem psychicznym, ze swoimi uczuciami, z ciągłym pragnieniem zażywania różnych substancji, które miały jej pomóc… z tymi właśnie problemami albo… z czymkolwiek. Wpędziły one ją w jeszcze nieprzyjemności, niż się jej na początku wydawało, a ona nadal nie potrafiła się z tym wszystkim uporać.
I tak właśnie przez te wszystkie problemy i próby samodzielnego ich rozwiązania Lunet trafiła na odwyk, a jego zwieńczeniem była obowiązkowa terapia. To nie była pierwsza terapia w jej życiu, gdzieś pod koniec szkoły podstawowej rodzice wysłali ją do lekarza, by pomógł jej radzić sobie z ich sytuacją, czyli ciągłym zainteresowaniem mediów ich rodziną oraz reakcją znajomych na to, że jej mama jest sławna. Dzieci bywają okropne, a Luna boleśnie się o tym przekonała. Na drugą terapię wysłali ją, gdy Lennox odebrał sobie życia, a ona przez kilka tygodni nie wyszła z łóżka. Wtedy nic jej to nie pomogło, bo zapomnienie znalazła przy Williamie, niepokojące ją emocje zagłuszając kolejnymi kolorowymi tabletkami. Trzecią terapię zaczęła miesiąc po wyjściu z odwyku i co tydzień pojawiała się w gabinecie doktora Kaufmana, próbują przepracować wszystkie swoje traumy. Było ich na tyle dużo, przynajmniej według doktora Kaufmana, że nie zapowiadało się na szybkie zakończenie ich spotkań. Co pewnie go cieszyło, bo kasował niezłą sumę za godzinę terapii.
Siedziała w poczekalni i czekała na swoją kolej. Zwykle lekarze mieli kilka minut przerwy pomiędzy pacjentami, by nie siedzieli oni ze sobą na korytarzu i nie czuli się niekomfortowo, jednak zawsze znalazł się ktoś, kto przyszedł wcześniej. Taką osobą była Luna, nie lubiła się spóźniać, poza tym potrzebowała chwili ciszy i spokoju, by zebrać myśli przed kolejnym starciem z własnymi demonami. Tak więc siedziała cicho na jednym z krzeseł, wlepiając nieobecne spojrzenie w okno, przez które widać było tylko elewację budynku z naprzeciwka.
– Hm? – mruknęła cicho, gdy usłyszała męski głos, powoli wracając myślami na ziemię. – Nie ma problemu. Chyba nikt tych miejsc dla siebie nie rezerwuje, więc nie przejmuj się. – odparła cicho. – Nie ma takiej konieczności. I tak zaraz mam spotkanie. – pokręciła tylko głową, ruchem głowy wskazując na drzwi do gabinetu, a potem wróciła spojrzeniem do twarzy mężczyzny. – Czy m się tu czasami nie mijamy? Czy to znaczy, że pomyliłam godzinę? – jedno pytanie od razu nasunęło następne. Na jej czole pojawiła się niewielka zmarszczka i od razu zaczęła grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu telefonu, by sprawdzić godzinę.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nim Harvey zdążył się w pełni podnieś, a tym bardziej oddalić chociażby na tą kanapę, to dziewczyna rozwiała jego obawy. Tak więc, jeśli mógł to z przyjemnością usiadł z powrotem na tym samym miejscu. Przy oknie było mu jednak najlepiej, nawet jak widok był niezbyt ciekawy. Mógł skupić spojrzenie w jednym punkcie i jakoś ogarnąć swoje myśli. Chociaż to i tak zazwyczaj w niczym nie pomagało, bo to lekarz zaczynał rozmowę i potrafił zaskoczyć go jakimś dziwnym pytaniem. Takim pozornie nieznaczącym, co budziło w nim jeszcze większe wątpliwości, bo może nie dostrzegał że coś było istotne i swoim durnym gadaniem wkopywał się? Chociaż chodził do psychologa, więc trudno powiedzieć że w ten sposób kopał pod sobą dołki, w końcu on miał mu pomóc.
- Nie, spokojnie, nie pomyliłaś - powiedział, widząc jak dziewczyna zaczęła grzebać w swojej torbie. - Zgadza się, do tej pory zazwyczaj mijaliśmy się, ale… nie wiem kto do tej pory przychodził na tą godzinę do doktor Keating, ale już przychodzić nie będzie. Ja wpadłem na to miejsce - wytłumaczył, nie wchodząc bardziej w szczegóły, bo po pierwsze i tak ich nie znał, a po drugie robił to tylko po to, by nie stresować blondynki tym, że mogła pomylić godziny wizyty. Na wszelki wypadek i tak wyciągnął telefon z kieszeni, sprawdzając ją ponownie. Tak, nadal był przed czasem. - Zresztą z tego co się dowiedziałem, to jest to pierwsza wizyta po przerwie na obiad, więc z punktualnością może być różnie - skomentował krótko. Ostrzegła go sama pani doktor, która bardzo ceniła sobie punktualność i stawała na głowie żeby pojawić się na czas, ale jednak miasto i korki były nieprzewidywalne. Dlatego też Spencer pojawił się wcześniej, żeby samemu w nich nie utknąć. - Czyli domyślam się, że ty chodzisz do doktora Kaufmana? Jaki on jest? Gdy zapisywałem się na pierwszą wizytę to sekretarka pytała mnie czy mam jakieś preferencje i jakoś wydało mi się, że prościej będzie mi rozmawiać z kobietą… chociaż to jest totalnie głupie, bo powinienem skupić się na ich doświadczeniu czy chociażby zerknąć na opinie w Internecie - zadał pytanie i rozgadał się, jak to Spencer miał w swojej naturze. W sumie prowadzenie z nim terapii musiało być naprawdę proste skoro jadaczka nie zamykała mu się. Lecz na szczęście szybko się zorientował, że nie powinien ani zagajać rozmowy ani odrywać dziewczyny z pogrążenia we własnych myślach. - Już milknę - skończył, ponownie uśmiechnął się blado i oparł czubkiem głowy o ścianę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna ją uspokoił i odpuściła sobie próbę wygrzebania telefonu z torebki. Zwykle wyciszała go jeszcze przed przyjściem na sesję, by nic nie mogło jej rozproszyć, a potem musiała poszukiwać go w otchłani własnej torebki. Może i niewielkiej, ale to wypchanej po brzegi bardziej lub mniej potrzebnymi rzeczami.
– Och, rozumiem. – pokiwała powoli głową. – I tak czekanie tu godzinę na swoją kolej nie byłoby tragedią. Gorzej, gdybym przyszła godzinę później. – dodała, nie kryjąc rozbawienia. Raczej się nie spóźniała i pilnowała wszystkich terminów, ale wiadomo, że po drodze wiele się mogło wydarzyć i w całym tym życiowym zamieszaniu mogła pomieszać godziny. Dobrze też znała samą siebie i często umawiała się na późniejsze godziny, bo zdecydowanie rannym ptaszkiem nie była.
– Faktycznie. Chociaż z tego, co zdążyłam zauważyć, przeważnie pojawia się o czasie. Coś ważnego musiałoby ją zatrzymać, żeby miała się spóźnić. – każde spóźnienie wpływało na cały plan dnia, więc pewnie terapeuci nie mogli sobie pozwolić na to, by kolejne spotkania zaczynały się i kończyły później. Niestety nie na wszystko mieli wpływ.
– Tak. – przytaknęła w odpowiedzi. – Cóż, wybrałam go z polecenia. – poniekąd mówiła prawdę. Tak naprawdę wybrali go rodzice, ale faktycznie z polecenia. Podobno miał doświadczenie w podobnych do jej przypadkach i liczyli na to, że będzie umiał jej pomóc. Ona sama nie zastanawiała się nad tym, czy łatwiej byłoby jej z kobietą, głównie koncentrując się na tym, jaki jej terapeuta w stosunku do niej jest i czy faktycznie rozumie jej problemy.
– Nie musisz. – pokręciła szybko głową, gdy mężczyzna postanowił urwać temat.
– Nie mam problemu z rozmawianiem na ten temat. Muszę to tylko… przemyśleć. – wyjaśniła, mając wrażenie, że może to jej mina, oschłe zachowanie albo ton głosu mogły sprawić, czy nie chciał dalej rozmawiać. Była zmęczona, w jej głowie mieszało się wiele trapiących ją tematów, ale nie chciała być niegrzeczna.
– Chodziłam kiedyś do terapeutki i przyznam, że płeć tu nie gra roli. Ważne jest doświadczenie i to, czy lekarz ma doświadczenie w danym temacie. – dodała po chwili namysłu. – Na początku miałam wrażenie, że może kobieta będzie bardziej… no nie wiem, wrażliwsza na pewne tematy? Ale doktor Kaufman na razie sprawdza się całkiem dobrze. – dokończyła z bladym uśmiechem. Nie chciała, właściwie to nie powinna wchodzić w szczegóły, rozmawiając z obcym facetem w poczekalni u psychoterapeuty, ale jego pytanie nie było głupie, więc nie chciała pozostawić go bez odpowiedzi.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- W takim przypadku pewnie byłby nici ze spotkania - odpowiedział, nie dopowiadając już że i tak trzeba byłoby za nie zapłacić, bo to była oczywistość. Po to istniał terminarz, a pacjenci byli pozapisywani na konkretne godziny. Gdyby ktoś nie przyszedł bez jakiegoś wcześniejszego uprzedzenia to w sumie jego problem. Dopiero po chwili dotarło do niego właściwe znaczenie tych wszystkich słów, co spowodowało rosnący uśmiech na jego twarzy. - W sumie to jest dobry sposób na wymiganie się z wizyty - rzucił trochę tak bez przemyślenia, bo w końcu rozmawiał z kimś, kto też chodził do terapeuty i zapewne nie dla zabawy, tylko z jakiś poważniejszych powodów. Pewnie o wiele bardziej sensownych niż te jego, ale jakoś w pierwszym odruchu w ogóle o tym nie pomyślał. Może dlatego, że traktował dosyć luźno ten cały pomysł z psychoterapią. Lecz szybko wziął poprawkę na to, że nie powinien podsuwać takich rozwiązań dziewczynie. - Znaczy, ogólnie to podobają mi się spotkania z doktor Keating. Jest naprawdę w porządku, rozumie bądź toleruje moje poczucie humoru i nie naciska na mnie, więc niby wiem że nie mam się czego obawiać, ale… nie wiem czy ty też tak masz, ale jednak zawsze przed wizytą czuję się tak trochę nieswojo. Pewnie jeszcze po prostu nie przyzwyczaiłem się - podsumował na koniec samego siebie i wzruszył ramionami. Miał nadzieję, że swoim słowotokiem zajął ją na tyle, że odsunie w jej myślach potencjalną możliwość w postaci celowo przyjść na późniejszą godzinę. Cóż, za tydzień będzie mógł się przekonać.
Wewnętrznie ucieszył się, kiedy dziewczyna nie przytaknęła mu na propozycję milczenia. Spencer jednak czuł się o wiele lepiej jeśli mógł mówić. Gdy jeszcze poruszał się w tematach, w których czuł się komfortowo to już w ogóle był w siódmym niebie. Jeżeli milkł to zazwyczaj oznaczało, że albo coś się wydarzyło albo jakiś niesprzyjający proces myślowy zaszedł w jego głowie. Nawet jeżeli blondynka zgodziła się tylko z czystej uprzejmości to było mu miło, bo przecież bez podawania przyczyny mogła go zignorować. Tak więc, nie przeszkadzał jej gdy potrzebowała chwili, a później słuchał uważnie w między czasie potakując głową. Mówiła z o wiele większym sensem niż on. Przez co zrobiło mu się trochę głupio, że tak otwarcie przyznał się do tego jakie płytkie podejście przyjął przy wyborze terapeuty. - Masz rację. To na pewno brzmi o wiele dojrzalej niż pobudki, które kierowały mną. Więc, liczę że doktor Kaufman dobrze wykonana swoją pracę i pomoże ci… z tym cokolwiek cię tu przywiodło. I jeżeli wtedy przestanę widywać cię w poczekalni to nie dlatego, że… przepisałaś się na inną godzinę, by uniknąć pewnego rozgadanego natręta - zażartował na sam koniec, jak to miał w swojej naturze, przy tym uśmiechając się do niej ciepło. Pewnie był w zbyt dobrym humorze na tą sytuację, ale już taki po prostu był. A blondynki w tym wszystkim wcale nie odebrał oschle czy ozięble, bo to jej stonowane zachowanie o wiele bardziej pasowało to zaistniałych okoliczności.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Dobry sposób na wymiganie się z wizyty? – powtórzyła, nieco rozbawiona. – Jeśli tylko kogoś do przychodzenia tu zmuszają, to pewnie tak. – zgodziła się po chwili namysłu. Osobiście nie chciałaby wydawać tylu pieniędzy na spotkania, na których by się nie pojawiała. Była jednak pewna, że znaleźliby się tacy ludzie, którzy chodzi na terapię, bo ktoś ich do tego namówił zmusił. Może niewierni mężowie na terapię małżeńską, nastolatkowie, których rodzice myślą, że wiedzą, co jest dla nich lepsze. Poniekąd sama Lunet, której rodzina postawiła swojego rodzaju ultimatum. Sęk w tym, że takimi szczegółami nie należało dzielić się z obcą osobą, a do tego głośno przyznawać się do swoich problemów. Państwo Harlow by tego nie pochwalili. Poza tym nie była już zbuntowaną nastolatką, która za wszelką cenę chciała postawić na swoim, teraz, po wielu godzinach spotkań z doktorem Kaufmanem, miała wrażenie, że terapia może jej pomóc.
– Na początku czułam się podobnie. Właściwie… może nadal czuję się nieco nieswojo, czekając tu na swoją kolej, ale gdy wchodzę do środka… mam wrażenie, że ten pokój jest bezpieczną strefą. – przyznała szczerze, delikatnie wzruszając ramionami. Biorąc pod uwagę, że doktor Kaufman był jej trzecim terapeutą, a na odwyku zdążyła poznać kilku psychologów, oswajanie się z tą sytuacją nieco jej zajęła. Zdążyła doktora Kaufamana polubić i nawet mu zaufać, co z pewnością było punktem przełomowym w jej terapii. W ośrodku odwykowym poznała wielu ludzi z problemami, od tego czasu mając wrażenie, że terapeuci słyszeli już takie rzeczy, że ona swojego bałaganu wcale nie powinna się wstydzić. Tak naprawę doktor Kaufman był jedyną osobą, z którą mogła szczerze porozmawiać albo przynajmniej powiedzieć wszystko, co leżało jej na sercu. Na jej barkach spoczywało tyle tajemnic i niewyjaśnionych spraw, a o rozmowie z bliskimi mogła zapomnieć. Miło było więc znaleźć w kimś swojego powiernika. Nawet jeśli kasował ją za to jakieś sto pięćdziesiąt dolarów. Już taniej byłoby wyjść z koleżanką na miasto i postawić jej drinka.
– Przesadzasz. – od razu machnęła ręką i pokręciła głową. – Dojrzały jest już sam fakt, że podjęło się decyzję o przyjściu tu. Wybór lekarza to i tak loteria, nawet jeśli poleca go pięćdziesiąt osób, to akurat nam może nie pasować. – dodała z delikatnym uśmiechem. Może nie miała w tym ogromnego doświadczenia, ale słyszała o tym, jak ludzie trafiali na polecanych specjalistów, którzy w tym jednym przypadku nie potrafili się odnaleźć. – Ale dziękuję… mam nadzieję, że tobie doktor Keating również pomoże. – przechyliła nieco głowę, przyglądając się mężczyźnie.
– Ta godzina mi całkiem odpowiada. – dodała z uśmiechem, zaraz jednak odwracając spojrzenie do otwierających się drzwi, zza których wyjrzał jej terapeuta, gestem dłoni zapraszając ją do środka. – Muszę iść. – odezwała się jeszcze do mężczyzny, którego imienia nie poznała, posyłając mu jeszcze uśmiech i wstając ze swojego krzesła, zaraz potem znikając w gabinecie.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na wszystkie kolejne słowa dziewczyny Harvey tylko potakiwał bądź rzucał krótkimi, potwierdzającymi odpowiedziami. Można powiedzieć, że zręcznie pozamykali w ten sposób wszystkie tematy, które pozaczynał brunet by wypełnić im czas podczas tego wspólnego oczekiwania na wizyty. Może była to zwykła rozmowa wynikająca z uprzejmości, ale wolał nawet taką niż siedzenie z kimś twarzą w twarz w totalnej ciszy. Wzrok Spencera przeniósł się na niewielki wyświetlacz nad windą, który pierw pokazał zero, a potem kolejne numerki aż zatrzymał się na tym piętrze. Z jej środka wyszła rudowłosa kobieta po czterdziestce, rzucając tylko ogólnym dzień dobry i kierując się do sekretarki, która siedziała przy biurku. W tym czasie pojawił się też doktor Kaufman, a Harvey pożegnał się z blondynką jedynie ciepłym uśmiechem. Gdy ta ledwo co zniknęła za drzwiami gabinetu doktora, to terapeutka podeszła z kluczykami do drugich, a on nie byłby sobą gdyby nie spróbował jej zaczepić. - Witam, doktor Keating. A już myślałem, że odpuściła sobie pani mój beznadziejny przypadek - zaczepił ją, żartując jednocześnie. Kobieta uśmiechnęła się do niego szczerze i serdecznie, wiedząc że musi odpowiedzieć, ale nie powinna wchodzić z nim w dyskusje. Już poniekąd sobie go rozpracowała, więc odpowiedziała jedynie, cieszę się że masz dobry humor, bo chyba nadszedł czas żebyśmy zaczęli naprawdę rozmawiać. Jednym zdaniem szybko zamknęła mu usta i sprawiła, że Spencer wcale nie miał zamiaru dalej się droczyć.
Po tej zegarowej godzinie Harvey opuszczał gabinet pani doktor w zupełnie innym nastroju. Wcześniej był uśmiechnięty, rozgadany i w względnie dobrym humorze, czym na pewno trochę maskował swoje zdenerwowanie. A teraz wydawał się o wiele bardziej wygaszony i wyciszony, a może nawet trochę rozkojarzony. Podszedł do windy i nacisnął przycisk, w którym utknął jego wzrok. Gdyby skupiał się na otaczającej go rzeczywistości to usłyszałby, że za jego plecami otworzyły się drzwi, i to nawet niejedne. Harvey, zapomniałeś telefonu, usłyszał za swoimi plecami i odwrócił się, powracając swoimi myślami do rzeczywistości. Jego wzrok pierw natknął się na wychodzącą z pomieszczenia obok blondynkę, której posłał raczej blady uśmiech, a dopiero potem przeniósł się na jego terapeutkę, do której zaraz podszedł żeby odebrać swoją komórkę. Podziękował, pożegnał się ponownie i wrócił pod windę, a kobieta do gabinetu. Dalej wyglądał na trochę zamyślonego, gdy skupiał się na tym jednym punkcie. Jednak nagle parsknął powietrzem z nosa i rzucił totalnie w eter. - Następnym razem muszę chyba ochrzanić doktor Keating… nieładnie tak zdradzać prywatne dane pacjenta - próbował dalej żartować, chociaż tym razem nie brzmiało to tak przekonywująco jak wcześniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Udając się w stronę gabinetu Kaufmana, postanowiła udać, że nie słyszy zaczepnych słów mężczyzny z poczekalni, które skierował do swojej terapeutki. Nie udało się jednak zignorować odpowiedzi doktor Keating, która nie była dłużna jego żartom. Lunet zaśmiała się tylko pod nosem, zamykając za sobą drzwi. Ciekawa była, dlaczego mężczyzna był tak rozmowny w poczekalni, a zamknięty w czterech ścianach ze swoimi problemami już nie. To znaczy… domyślała się, ale nie mogła nic poradzić na to, że ta sytuacja ją rozbawiła. Do rozmowy z nią podszedł z lekkością, podejmując niezbyt łatwy temat, a z tego, co zdążyła usłyszeć w tej krótkiej, acz bardzo treściwej wymianie zdań, nie był skory do rozmów z osobą, z którą powinien to robić. Swoim spostrzeżeniem postanowiła podzielić się z doktorem Kaufmanem, poniekąd zahaczając o temat własnych, początkowych problemów z otwarciem się na terapię.
Ta godzina minęła wyjątkowo szybko. W głowie Harlow już od kilku dni pojawiały się tematy, które koniecznie chciała omówić, a jak się okazało, nie starczyło im czasu. Dostała więc zadanie, by zapisywać nurtujące ją pytania oraz wszystkie przemyślenia, które w trakcie kolejnego tygodnia się u niej pojawią. Doktor chciał mieć pewność, że niczego nie pominą oraz że blondynka po kilku dniach nie zbagatelizuje tego, co w innym momencie wydało się jej ważne. Cieszył ją taki rozwój sytuacji, bo naprawdę czuła się wysłuchana.
Z gabinetu wyszła jakieś trzy minuty po czasie, odpowiadając jeszcze na ostatnie, luźniejsze i niezwiązane z terapią pytanie doktora Kaufmana. Jej spojrzenie od razu zawiesiło się na sylwetce mężczyzny, z którym rozmawiała godzinę temu. Harvey zadźwięczało jej w uszach, a na dźwięk jego imienia na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zniknął on jednak szybko, gdy dostrzegła nietęgą minę bruneta. Przeszła obok niego, po chwili wsiadając do winy, do której zdążył wsiąść i on. Przeniosła na niego spojrzenie, gdy usłyszała jego głos.
– Myślisz, że samo imię, to aż tak wrażliwe dane, Harvey? – uniosła pytająco brew, starając się utrzymać poważną minę. – Może doktor Keating taki ma właśnie… styl, który ma na celu nawiązanie jakiejś relacji z pacjentem? – rzuciła, wzruszając ramionami. Sama nie miałaby nic przeciwko, gdyby znalazła się w podobnej sytuacji. – Zjeżdżamy? – spytała, zerkając na niego, a potem na tablicę z przyciskami pięter, obok której stał akurat Harvey. – Chyba że to Harvey to twoje nazwisko? O tym nie pomyślałam. – zamyśliła się, naprawdę rozważając taką opcję.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszedł do windy, odwrócił się i jakoś tak zupełnie zamyślił, że naprawdę zapomniał o wciśnięciu tego przycisku. Widać było po nim, że ta cała wizyta musiała nim porządnie potrząsnąć, bo nie było już w nim tego wesołego chłopaka, który zaczepiał blondynkę w poczekalni. Jej słowa dotarły do niego z opóźnieniem. Potrząsnął głową i odpowiedział mechanicznie. - Chyba tak? Nie wiem jakie są konkretne zasady, ale to jednak już dane prywatne. - Przecież w ogóle nie pytała na poważnie i miał tego świadomość. Próbowała tylko jakoś go zaczepić i zagadać, tak jak on wcześniej ją. Gdy dotarło to do niego to ogarnął się. Potrząsnął głową, wyprostował się z lekko pogarbionej pozycji i wcisnął przycisk, który miał zawieźć ich na parter.
- Nie wiem jaki ona ma styl. Wydawało mi się, że ją rozgryzłem, ale dzisiaj trochę wybiła mnie z toru - odpowiedział, nie mając wcale na myśli tego że posłużyła się jego imieniem, tylko chodziło mu o całą rozmowę, która zaszła w gabinecie. Pierwszy raz podeszła do niego inaczej, bardziej na poważnie. Więc nie mógł schować się za swoim uśmiechem i durnymi żartami. A kiedy Spencer nie mógł tego robić, to potrafił czuć się naprawdę niepewnie.
- To imię. Chociaż nazwisko też mam beznadziejne - skomentował krótko. Nie kojarzył, czy jego imię jest często używane jako nazwisko. Ale co do nazwiska miał pewność, że było pełno różnych Spencerów. Miewał z tym czasem problemy natury papierkowej, ale to nie miało żadnego znaczenia. - Więc… gdybyś chciała być wobec mnie fair, to wiesz, też powinnaś mi powiedzieć jak masz na imię. Żebym w razie czego nie musiał pytać o tą blondynkę, co przychodzi na tą samą godzinę co ja - zażartował, powoli rozluźniając się i uciekając myślami od tego wszystko, co wydarzyło się na tamtej wizycie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmierzyła mężczyznę wzrokiem, próbując powstrzymać unoszące się kąciki ust. Już nie wiedziała, czy Hervey sobie żartował, ale trochę ją to bawiło. Może był kimś znanym jedynie z imienia i nazwiska, i dlatego ukrywał swoją twarz? Może nie chciał, by ktoś go kojarzył z chodzeniem do terapeuty? Nie miała pojęcia i szczerze mówiąc, zaczęło ją to poważnie zastanawiać. – Ukrywasz się przed kimś, że to tak ważne? A może jesteś kimś znanym? – zmarszczyła brwi, nadal się mu przyglądając. Prawdopodobnie wykazała się niezłą ignorancją, jeśli faktycznie był kimś znanym, ale chciała wiedzieć! Jej nazwisko było znane, jej mam – od wielu lat znany chyba w całym kraju pogodynka – zdążyła ugruntować ich pozycję na rynku. Lunet natomiast trzymała się w cieniu.
– Rozumiem. A wydawałoby się, że to ona ma rozgryźć ciebie. – odparła z pocieszającym uśmiechem, dostrzegając, że coś mężczyźnie leży na sercu. Nie znali się, więc nie miała prawa pytać, co takiego się stało. Poza tym były takie niepisane zasady, że w poczekalni do terapeuty raczej nie dzielisz się swoimi problemami. I tak każdy wie, że je masz, wcale nie musisz wdawać się w szczegóły.
– Okej. – pokiwała powoli głową, słysząc kolejne piknięcie w windzie, sygnalizujące następne przejechane piętro. Nie dopytywała dalej, w końcu samo imię chciał zachować dla siebie. Z drugiej strony zastanawiała się, jakie to nazwisko można uznać za beznadziejne. Jakieś dwuznaczne? – A nie uważasz, że najbardziej w porządku będzie, gdy ty również poznasz moje imię przez przypadek? – to był żart, chociaż poważna mina Lunet tego nie zdradzała.
– No i… dlaczego miałbyś kogoś tu o mnie pytać? – uniosła brew, wyczekując odpowiedzi, uśmiechając się przy tym dość zaczepnie.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Harvey niby wyszedł z tamtej wizyty, ale myślami trochę za długo w niej pozostał. Dlatego też te jego pierwsze interakcje były takie dosyć sztywne w porównaniu do tego, jak zachowywał się wcześniej. Na dobre dopiero ocknął się po tym komicznym pytaniu, które zadała blondynka. Chyba sam za bardzo nie skupił się na tym co i jak mówił i widocznie musiał brzmieć strasznie sztywno, że doszła do takich wniosków. Potrząsnął głową, a tym samy tą swoją bujną czupryną i powrócił do żywych. - Nie, nie, skądże. Całkiem zwykły i przeciętny ze mnie Harvey - zażartował sobie, mając nadzieję że swoją nieco ospałą reakcją nie wprowadził nieprzyjemnej atmosfery, ale dziewczyna podeszła do jego zachowania z humorem, na całe szczęście.
- A to musimy już być tacy małostkowi? Co to za różnica, czy przez przypadek czy celowo? Jakby, bardziej liczy się skutek, tak mi się wydaje. I chyba obstawiam, że doktor Kaufman jest ostrożniejszy, znaczy… nie znam go, ale takie pierwsze wrażenie robi trochę bardziej sztywnego niż doktor Keating - odpowiedział jakoś pokrętnie, próbując uargumentować to że miałaby mu się przedstawić. Może to były trochę zasady, oko za oko, ząb za ząb. Ale liczenie, że teraz akurat ktoś przypadkiem wypowie jej imię w jego obecności było dosyć naiwne. Chociaż zaraz sam zakręcił się na tym, że w sumie nie miał dobrej argumentacji, dlaczego w ogóle dążył do poznania jej danych wrażliwych.
- Dlaczego… - powtórzył, nie znajdując szybko odpowiedzi. Wyraźne zakłopotanie wkradło się na jego twarz, więc jego reakcją obronną było zdobycie się na niepewny uśmiech, który miał jakoś odwrócić jej uwagę nim wymyśliłby jakąś sensowną odpowiedź. Chociaż sam Spencer chyba nie zastanawiał się tak nad celowością swoich działań i dopiero, gdy zostało to mu wytknięte to okazało się, że w sumie nie miał dobrego wytłumaczenia. - Może gdyby doktor Keating okazała się beznadziejna i chciałbym, żebyś poleciła mi tą inną terapeutkę, z którą kiedyś pracowałaś? - wymyślił na poczekaniu, ale nie powiedział wcale tego z przekonaniem. Ale chociaż wyszło, że wcześniej jej słuchał. W tym czasie winda zatrzymała się, drzwi rozchyliły, a Harvey poczekał aż dziewczyna wyszła pierwsza, by zaraz podążyć tuż za nią. - Słabe to wytłumaczenie, wiem… chyba po prostu chodziło o to, że czasem jest miło dopasować imię do twarzy kiedy potem myśli się o jakiejś osobie… - urwał, bo jakby, nie szło mu, wkopywał się coraz bardziej, bo jego działanie wychodziło na coraz bardziej zamierzone a przecież wcale takie nie było. Gdy uświadomił sobie jak to zabrzmiało to ramiona opadły mu w dół, a zmarnowane westchnięcie wydobyło się z jego ust. - Jak bardzo sam siebie pogrążam? - zapytał, licząc że blondynka ustawi go na jakiejś skali głupoty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Okej. Chociaż przyznam, że teraz to niczego nie wyjaśnia. – również zażartowała. Zagmatwana się robiła ta rozmowa, ale nie zamierzała jej przerywać. Był to naprawdę miły wyjątek wśród wszystkich inny rozmów nawiązywanych z obcymi. Przeważnie była nieco zbyt nachalnie albo prostacko podrywana, albo ktoś miał do niej o coś pretensje. Teraz ludzie byli ciągnie zabiegani, wiecznie coś im nie pasowało – źle odstawiony koszyk, zbyt wolne tempo chodzenia, stanie po złej stronie ruchomych schodów.
– Ha, a byś się zdziwił. – odparła, rzucając mu rozbawione spojrzenie. – Doktor Kaufman chyba lubi grać takiego poważnego i niedostępnego, ale gdy już się go lepiej pozna… to wtedy zupełnie inny człowiek. To pewnie przez to, że na początku z każdym lepiej zaczynać z pewną dozą rezerwy, ale później… – rozwinęła swoją myśl od razu, przerywając ją na chwilę i lekko wzruszając ramionami. – Później się rozkręca, luźno ujmując. – dokończyła z uśmiechem. Ceniła sobie to w doktorze Kaufmanie. Na początku dał jej przestrzeń do poznania się, do powolnego wkraczania na ścieżkę terapii, a potem, gdy wyczuł, na ile sobie może pozwolić i co tak naprawdę Lunę działa, czasami potrafił rzucić trafnym, ale nieco zgryźliwym komentarzem, żartował sobie, a niekiedy i rzucał słowne zaczepki. I najlepsze było to, że prawie zawsze wiedział, czy jest na to dobry moment.
– Mhm… – pokiwała powoli głową, potwierdzając swoje pytanie. Zakłopotanie malujące się na jego twarzy sprawiło, że się uśmiechnęła. – Ach… rozumiem. – westchnęła teatralnie.
– Myślę, że gdyby poprzednia terapeutka była świetna, to nadal bym do niej chodziła. – przyznała szczerze, nie zagłębiając się jednak w szczegóły. Jej problemy w miarę upływu lat się mocno… ewoluowały, a poprzedni lekarz chyba nie do końca potrafił sobie z nią poradzić. A może to Lunet szybko zrezygnowała? Sama już nawet nie pamiętała.
– To jest całkiem niezłe wytłumaczenie. Zwłaszcza że niektórym pewne imiona po prostu pasują, a inne kompletnie zmieniają odbiór całej osoby. – podzieliła się z nim swoimi rozważaniami na temat imion. – Nie bardzo. – pokręciła głową w odpowiedzi. – Jakie imię dopasowałbyś do mojej twarzy? – spytała, wcale nie śpiesząc się ku temu, by zdradzić mu swoje imię. Nie, żeby chciała je ukrywać, po prostu była ciekawa, na kogo tak naprawdę wyglądała. Czy mogła być artystką Sophie, prymuską Amy, czy może szaloną Florence?
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trafna uwaga, ale Harvey chyba sam nie rozumiał skąd wzięła się ta jego początkowa reakcja, więc jedynie wzruszył ramionami. Jakby, chodził do psychoterapeuty, więc jednak nie każde jego zachowanie musiało mieć jakiś pierwotnie zauważalny sens. Chociaż nie chciał teraz się tłumaczyć w ten sposób, bo przecież… chodził na tą terapię, bo chciał a nie musiał. Przynajmniej cały czas to sobie wmawiał, nie dopuszczając do końca do siebie tego, że nie ze wszystkim sobie radził.
- W sumie to trochę odwrotne podejście niż doktor Keating, ciekawe… - zauważył i ponownie zamyślił się. Swoją drogą interesujące było, czy zawsze podchodzili w ten sam sposób do pacjentów, czy bardziej szybko łapali się kto jakiego podejścia potrzebował. Harvey musiał poczuć się dobrze i swobodnie, dlatego potrzebował luźnej atmosfery, którą zapewniła mu terapeutka. Może zachowanie doktora Kaufamana było bardziej podpasowane pod potrzeby blondynki? Już sobie tylko gdybał w tym temacie, ale większość ze swoich przemyśleń pozostawił dla siebie.
- Niby tak, ale wiesz sama mówiłaś że liczy się doświadczenie w danym temacie, to może… w moim temacie poszłoby jej lepiej - próbował jeszcze jakoś z tego wybrnąć. Chociaż nie miał pojęcia z jakich przyczyn dziewczyna uczęszczała na terapie i nie miał zamiaru pytać, to jednak nie obstawiał że miała ten sam problem co on i nie radziła sobie ze złością. Jakoś trudno było mu to sobie wyobrazić. Zresztą można było mieć tyle problemów, że to byłoby mało prawdopodobne że dzieliliby ten sam.
W sprawie tego imienia nawet jej przytaknął, bo to miało czasem sens. Do niektórych ich imiona pasowały idealnie, jakby zgrywały się w całościowy obrazek, szczególnie jak same w sobie powodowały jakieś skojarzenia. On akurat nie miał żadnego konkretnego z imieniem Harvey, więc nie wiedział czy mu pasowało czy nie. I w tym wszystkim nie przewidział takiego obrotu wydarzeń. Widać było, że trochę się zaskoczył, a potem zaczął zastanawiać. - Może… Mary, Hope albo Lily? - strzelał. Nie wiedział czemu akurat w takie dosyć proste i krótkie imiona. Chociaż może one zwyczajnie dobrze mu się kojarzyły? Były w jego odczuciu takie… miłe i spokojne. Nie jakoś super wyjątkowe i ekscentryczne, tak bardziej zwyczajne. Pewnie dlatego, że po tym ich krótkim zapoznaniu Spencer mógł powiedzieć o dziewczynie, że była sympatyczna i uprzejma, tak więc wybierał takie imiona, z którymi miał podobne skojarzenia. - Brzmią ciepło i przyjemnie. Chociaż pewnie teraz jestem daleko od celu i zaraz rzucisz czymś w rodzaju Harriet, Heather albo Elizabeth - skomentował na sam koniec, podając trzy imiona które jako pierwsze przyszły mu do głowy, gdy pomyślał o kimś chłodnym, zdystansowanym i poważnym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Każdy ma swoją metodę. – przyznała z uśmiechem, wzruszając delikatnie ramionami. W ośrodku odwykowym poznała kilku terapeutów i każdy z nich miał zupełnie inny pomysł na pracę z grupą. Jedni preferowali nurt psychodynamiczny, inni poznawczo-behawioralny, inni nurt systemowy, a jeszcze inni skłaniali się ku arteterapii. Każdy pacjent odnajdywał się w czymś innym, na odwyku Lunet doceniała tę ostatnią formę, bo nie musiała za wiele mówić. Nienawidziła rozmawiać o swoich problemach przy innych.
– Tu się zgodzę. Cokolwiek ci… dolega, może by się w tym odnalazła. – odparła nieco wymijająco, próbując jakoś zakończyć gładko ten temat. Nie był to dobry moment na dzielenie się życiowymi traumami i powodami, dla których (przez które) wylądowało się na terapii. Lunet znała wiele osób, które otwarcie mówiło o swoich problemach oraz o tym, że chodzą do psychologa albo psychiatry. Sama może też nie miałaby z tym większego problemu, gdyby nie fakt, że jej rodzina dość mocno pilnowała swoich prywatnych spraw, obawiając się, że każda przypadkowa osoba może okazać sprawcą jakiegoś przecieku. Nie jedna niepożądana informacja krążyła o Harlowach w internecie, nie raz miała przez to duże problemy. Chociaż trzeba było przyznać, że jedną soczystą plotkę wypuściła sama, chcąc zrobić po złości swojej matce.
– Och, podobają mi się! – odparła z szerokim uśmiechem, kiedy z ust Harveya padły proponowane imiona. Faktycznie brzmiały ciepło i przyjemnie. Kojarzyły się jej z kimś miłym i pogodnym. Miała też wrażenie, że były to imiona całkiem popularne w jej przedziale wiekowym. Znała nawet dwie Lily, nawet w dwóch różnych kombinacjach pisowni oraz jedną Hope. Jej imię nie pojawiało się często, a nawet jeśli, to w nieco innym brzmieniu, często u osób latynoskiego albo hiszpańskiego pochodzenia.
– Harriet? Idealnie pasowałby do mojej babci! – zażartowała, wywracając teatralnie oczami. – Szczerze? – szepnęła konspiracyjnie, przybliżając się do niego o krok.
– Prawie trafiłeś, moje jest podobnie… pretensjonalne. – westchnęła, chociaż cały czas w żartobliwym tonie. Jej mama chciała, by imię Lunet brzmiało godnie. Oczywiście nie obeszło się bez dodania drugiego imienia, obu zawsze używała, by nikt nie mógł pomylić blondynki z inną Luną. – Jestem Lunet. – wyciągnęła dłoń w stronę mężczyzny, chcąc się prawidłowo przywitać i zapoznać. – Ale większość osób mówi do mnie po prostu Luna. – dodała z uśmiechem. Naprawdę lubiła krótszą wersję swojego imienia.
Niemal w tym samym momencie winda szarpnęła i zatrzymała się. Lunet spojrzała najpierw na tablicę z piętrami, chcąc zobaczyć, czy nie wyświetla się na niej jakiś komunikat, a potem przeniosła zaskoczone spojrzenie na Harveya. – Popsuła się? – zapytała, chociaż było to dość oczywiste, skoro nagle winda stanęła.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Columbia City”