WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#36

Głupie dolanie płynu do spryskiwaczy i wymienienie wycieraczek, bo miała wrażenie, że działają coraz gorzej… O ile z pierwszym poradziłaby sobie bez problemu, bo nie oszukujmy się, raczej każdy podołałby temu przedsięwzięciu, tak z tym drugim mogłaby mieć lekki problem. Mogła podjechać do warsztatu, ale wyszłaby totalnie na blondynkę z seriali. Mogła też ogarnąć to sama oczywiście; najpewniej rzuciłaby okiem na instrukcje (o ile takowe przy nowym secie istnieją), a jeśli to nie dałoby rady, zerknęłaby na jutuba, bo była pewna, że są tam instruktaże dla totalnych laików. Mogła to wszystko zrobić, bo nie raz i nie dwa była zdana tylko i wyłącznie na siebie, ale… po co? Sirius i tak miał do nich wpaść na dniach, to przecież oczywiste było, że go wykorzysta.
Zerknęła teraz przez okno, gdzie Keylen z zaaferowaniem podawał mu zakrętkę od płynu i uśmiechnęła się sama do siebie. Narzuciła zaś na siebie kurtkę, bo zimno okropnie i zeszła do nich na dół.
- Nie jest ci zimno? – położyła dłoń na kark syna, ale tylko machnął głową, bo gdzież by tam narzekał w towarzystwie Boswortha? – Czemu musimy wymienić tylko, tylko… ym, tylko z przodu, a nie… z tyłu nie? Tylko z przodu? A z tyłu? – usłyszała z ust czterolatka, domyślając się, że najpewniej o tym prowadzili wcześniej rozmowę, ale wzruszyła ramionami, kiedy Sirius na nią zerknął, bo prawdopodobnie nie pomyślała, ale nie musiała tego mówić głośno, prawda? Skrzyżowała ręce na piersi i oparła się tyłkiem o samochód. – Będzie coś z tego? – generalnie pewnie czytała, czy kupuje do odpowiedniego samochodu, mimo że nie była pewna, czy to robi jakąkolwiek różnice, ale zawsze sprawdzała wszystko kilkanaście razy nim zdecydowała się na cokolwiek. Mając dziecko na wychowaniu w pojedynkę nauczyła się, że spontaniczność nie zawsze popłaca.
Ostatnio zmieniony 2021-11-01, 12:51 przez Kaylee Butler, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#11

Sirius nie miał samochodu. Nie było go na to stać, dlatego po Seattle poruszał się środkami komunikacji miejskiej. Jednak jego poprzednia praca na stacji benzynowej wymagała minimalnej znajomości obsługi pojazdów mechanicznych. Wielokrotnie pomagał klientom w dolaniu płynu do spryskiwaczy, oleju, wymianie żarówek, wycieraczek, a nawet zmianie opony, dlatego zgodził się, kiedy Kaylee opowiedziała o drobnych usterkach swojego auta.
Wyprostował się, bo dotąd stał nachylony nad silnikiem i położywszy bańkę z płynem na zamkniętej już masce, przyjął od chłopca nakrętkę. Od dwudziestu minut wspólnymi siłami pracowali przy samochodzie, poprawiając nieco jego stan techniczny. Sirius sprawdził również powietrze w oponach i dolał resztkę oleju, którą znalazł w bagażniku.
Najważniejsza część samochodu - silnik, znajduje się z przodu. Jeżeli coś się psuje, to właśnie tutaj – poklepał maskę, a wokoło rozbrzmiał się mechaniczny stukot. Następnie otworzył drzwi i odłożył płyn do spryskiwacz pod fotelem pasażera. Spojrzał na kobietę.
Droga Kaylee, przeziębisz się – mówiąc to, podszedł do brunetki i zapiął jej zamek od kurtki. Potem stanął przy Keylenie, który prędko złapał jego palce. Miał zimną rękę, dlatego Sirius zamknął ją w swojej o wiele większej dłoni. Jesień zawitała nawet do Seattle i przez ostatnie dni przypominała o sobie na każdym kroku. Ciągle wiało, a momentami padał przelotny, lecz intensywny deszcz. – Skończyliśmy już – wymownie spoglądnął na czterolatka. Chłopiec wesoło się uśmiechnął słysząc, że Sirius uwzględnił go w pracy przy samochodzie. – Nie wlewałem całego zbiornika, bo to płyn na lato. Zaraz zaczną się mrozy, więc powinnaś kupić zimowy. Wycieraczki są dobre. Stare były tak zniszczone, że w dwóch miejscach porysowały ci szybę, albo ktoś ci strzelił kamieniem lub piaskiem z kół. Widać to dopiero, jak się lepiej przyjrzysz. - Skinął na przód pojazdu.
Po wyprowadzce matki z Seattle, Sirius mógł liczyć tylko na Kaylee. Nie byli spokrewnieni, bo rodzinę ze strony Christiana zawsze określał mianem tej przybranej. Mimo tego miał z nimi lepszy kontakt, niż ze swoim prawdziwym kuzynostwem, które szczególnie odcięło się po śmierci Ursuli. Zapewne obawiali się, że będą musieli wspomóc Siriusa i Mayę, a to było nie po drodze z ich życiowymi planami. Kaylee jednak się tym nie przejmowała. Od początku, aż do teraz traktowała Siriusa tak samo dobrze.
My... – zaczął, choć zawahał się przez chwilę. Tymczasem Keylen mocniej ścisnął jego rękę, delikatnie ją przy tym szarpiąc. Sirius odchrząknął i kontynuował:
My mamy ochotę na gorącą czekoladę, ciastka owsiane i... – tu spojrzał na chłopca, bo kompletnie zapomniał tego, co miał jeszcze powiedzieć. Czterolatek konspiracyjnym szeptem powiedział w jego kierunku batoniki i Psi Patrol, a Sirius powtórzył, brzmiąc przy tym nienaturalnie poważnie – batoniki w białej polewie i nowy odcinek psiego patrolu. Mam właśnie na to ochotę. Powiedziałaś, ze się odwdzięczysz za pomoc. – Wewnątrz śmiał się do rozpuku, lecz na zewnątrz starał się zachować tęgą minę. Kaylee raczej domyśliła się, że powyższe zachcianki były pomysłem chłopca, jednak Sirius nie miał nic przeciwko.
Ostatnio zmieniony 2021-11-15, 15:42 przez Sirius Bosworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami miała wrażenie, że nie było rzeczy, z którą by sobie nie poradził. Okej, zdarzyło się kilka razy, że miała wrażenie, że chciałby przyjść, pogadać, albo zwyczajnie posiedzieć z nimi przed telewizorem, więc wymyślała jakieś powody totalnie głupie, mimo że powtarzała mu ciągle, że może do nich wpadać zawsze, kiedy tylko ma na to ochotę. To, że Keylen go uwielbiał, to swoją drogą. Z początku przeszło jej przez myśl, że KeyKey go sobie tak upodobał na swojego kumpla, bo mieli podobne czupryny na swoich głowach. Temu starszemu dodawała ona cholernego uroku, z tą tego młodszego próbowała walczyć odkąd pamiętała. Chciałaby się pozbyć tej skarbnicy piasku, liści i żelków, ale dzieciak dostawał spazmów na samo wspomnienie o fryzjerze. Kiedyś. Kiedyś się tego pozbędzie na pewno – czupryny, nie dziecka. Później doszła do wniosku, że Keylen Siriusowi zwyczajnie nie przeszkadzał, a dla niej cholernie dużo to znaczyło. Po prostu był i było to zupełnie normalne, a bycie chcianym w kręgu fantastycznych dorosłych dla dzieciaka było niesamowicie ekscytujące. Nie mówiąc już o tym, że od samego początku nie zważała zupełnie na węzy krwi i traktowała Siriusa jak swoją najbliższą rodzinę.
Zmarszczyła brwi, bo nie bardzo miała pojęcie o czym mówi – wiedziała, że auto ma silnik, kierownicę i że póki nie świeci żadna kontrolka to jest okej. A jak coś stuka, to się włącza głośniej muzykę, tak? Kiwnęła jednak głową, bo tak, oczywiście, miał rację. Jęknęła, gdy zasuwał zamek jej kurtki, bo przecież wyszła tylko na s e k u n d k ę. – Dobrze, bo zaraz chyba będzie padać – to tak odnośnie Waszyngtońskiej pogody. Przystanęła bliżej szyby, słysząc jego słowa. – Cooo? Gdzie? Ale nie przeszkadza to w niczym? – raczej dbała o samochód (na tyle na ile potrafiła) – regularne przeglądy, pucerka raz na czas, czemu nie zauważyła rys na szybie? Z myśli wyrwało ją dopiero jego oświadczenie w liczbie mnogiej. Uniosła w górę brwi najpierw lustrując spojrzeniem jego, później papilotka sięgającego mu do wysokości ud, a zaś ponownie wracając wzrokiem do Siriusa. – MY – zaakcentowała to słowo, a później, spoglądając z uśmiechem na Boswortha niemo dodała głupku. – A szczególnie TY – paluchem wskazała na syna. – Najpierw zjemy obiad, beeez dyskusji Keylen – od razu mu przerwała, gdy zaczynał swoje ale wcale nie jestem głodny, Sziriusz też nie!! Zrobimy naleśniki… a później może ciastka. I czekoladę – to akurat sama chciała. – Na górę, już, umyj ręce – ponagliła dzieciaka i zerknąwszy spod byka na bruneta rzuciła jeszcze: – Ty też – pchnęła go w ramię przed sobą, by się i ten pospieszył i by w końcu mogli ogrzać swoje cztery litery w mieszkaniu. Może i czas się znajdzie by normalnie pogadać? – Dzięki – spojrzała z wdzięcznością na Siriusa, kiedy po kilku minutach zawitał do niej, do kuchni, a kątem oka spostrzegła biegnącego z łazienki do swojego pokoju syna. Może się czymś zajmie? Taaa.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius nie był człowiekiem, który potrafił wpaść tak bez powodu. Zawsze stronił od rozmów, dotyczących uczuć, a po śmierci Ursuli całkowicie zamknął się na ten temat. Nawet jeżeli coś go gryzło, to wolał w samotności rozwiązać swój problem, niż dzielić się nim z innymi.
Kiedy Keylen przyszedł na świat, Sirius najzwyczajniej w świecie bał się go. Po raz pierwszy miał styczność z tak małą, bezbronną istotą, dlatego unikał dotykania chłopca. Pewnie Kaylee wielokrotnie proponowała mu wzięcie niemowlaka na ręce, ale skrupulatnie odmawiał. Po raz pierwszy zrobił to, gdy ten skończył szesnaście miesięcy. Zmusiła go niefortunna sytuacja. Na rodzinnym obiedzie Ursula musiała pilnie skorzystać z toalety i na siłę wepchnęła Keykeya w ramiona Siriusa. Pamiętał jak dziś moment, w którym matka zaczęła bić brawo, a pozostali podśmiewywali się z jego tęgiej, przerażonej miny. Od tamtej pory zdołał się przełamać i choć rzadko, to uczestniczył w życiu małego Keylena.
Podszedł do szyby i postukał ją palcem w dwóch miejscach.
- Tu i tu - powiedział - to tylko kwestia estetyczna. Jak ci nie przeszkadza, to nie jest to żaden problem. Jak trochę pobrudzisz auto, to w ogóle nie będzie widać. – Wzruszył ramionami i wrócił do chłopca, który ponownie prędko zacisnął palce na jego dłoni.
JA – poprawił nerwowo, zdając sobie sprawę, że już na samym początku swojej wypowiedzi popełnił ogromną gafę. Wymienił spojrzenia z Keykeyem, po czym znowu skupił wzrok na kobiecie. Potem wszystko potoczyło się niebywale szybko. Drobna próba sprzeciwu czterolatka, rozkazujący ton Kaylee i nim się obejrzał, siedział wewnątrz z wciąż wilgotnymi i pachnącymi mydłem rękoma. Nagle poczuł, jakby czas cofnął się o dziesięć lat, a on był znowu tym niepokornym, butnym gówniarzem, który pomimo temperamentu zawsze w porę wracał na obiad.
Kaylee Butler stanowiła zwieńczenie rodzinnego ciepła, dzięki czemu przez kilka chwil mógł udawać, że nie był dorosły; że sam nie przygotowywał sobie jedzenia, nie wstawał do pracy i nie martwił się o opłaty.
Naleśniki, tak? – upewnił się, jednocześnie opierając się o kuchenny blat. – Pomóc ci? – zapytał, choć przypuszczał, że spotka go odmowa. Zazwyczaj jadał gotowe, paczkowane dania albo korzystał z tanich barów. Nie potrafił gotować niczego, co wiązało się ze skomplikowanymi kombinacjami. Naleśniki robił trzy razy w życiu. Raz dla Usruli, która miała wówczas dwanaście lat i przyłapała go na podglądaniu córki sąsiadki, raz dla mamy, ale wtedy zajmował się wyłącznie smażeniem i ostatnio dla Lunet, swojej dziewczyny. Wyszły mu średnie, bo zamiast mąki pszennej, użył żytniej, co zniszczyło smak.
Jak w pracy? – zapytał. Oddalił się od Kaylee i zajął miejsce przy stole. Następnie napił się kawy, którą zapewne gdzieś w międzyczasie dostał. – Ja zwolniłem się ze stacji benzynowej. Zatrudnili mnie w biurze marketingowym – poinformował. Zdał sobie sprawę, że ostatnio nawet nie miał czasu zadzwonić do kobiety, aby przeprowadzić krótką, głupią rozmowę o pierdołach. Goniły go terminy na studiach i jeszcze doniedawna dwunastogodzinne zmiany. Wracał do akademika zmęczony. – To jeszcze nic pewnego, ale być może jeszcze przed świętami uda mi się wyprowadzić do jakiejś kawalerki. Wtedy to ty będziesz musiała mi pomalować ściany – zażartował. kiedy to mówił patrzył na północną ścianę kuchni, której osobiście zmieniał kolor.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A Butler nigdy nie pytała. Jeśli miał ochotę się wygadać, jeśli chciał porozmawiać – wiedział, że była obok. Musiał wiedzieć. Przez tyle lat nic się nie zmieniło, więc czemu miałoby teraz? Nie ciągnęła jednak za język, nie sprawdzała cierpliwości, a jedynie kiwała głową, kiedy zamykał usta i wzruszał ramionami. Nie była najlepsza w udzielaniu rad, bo sama miała wrażenie, że chwilami życie wysypuje jej przez palce, ale nie tylko o to w rozmowie chodziło, prawda? Ten rok był dla niej okropny, ale potrafiła schować to do kieszeni i okazać zainteresowanie tym, którzy akurat tego potrzebowali. Albo kiedy miała wrażenie, że tego potrzebują.
Spoglądała na szybę ze zmarszczonymi brwiami, wytężając wzrok do potęgi którejś, a głową kiwając, bo tak, widziała. Tu i tu. Tak naprawdę nie widziała zupełnie nic. Miejsca wskazane przez niego palcem uznałaby za złe odbicia świetlne, może jakiś pyłek. Najpewniej zatem nie było to nic poważnego, dlatego zbyła to lekkim westchęciem. Mówiła sobie, że Sirius zauważył jedynie dlatego, że z rana była na myjni po weekendzie we dwoje w lesie, a inaczej i jego oko by to ominęło. Pewnie sobie tylko tłumaczyła, ale czemu nie?
Uwielbiała, kiedy ich dom był pełen ludzi, toteż drzwi do mieszkania były zawsze dla znajomych otwarte. Może nie wtedy, kiedy po całym dniu zdjęć miała dość, kiedy Keylen od odebrania z przedszkola miał ten swój okropny humor, którego doświadczał raz na czas, kiedy pogoda była zła, zamówiony obiad niedobry, a ona już kompletnie nie miała sił na walkę z tym wszystkim samotnie. Wtedy wolała włąćzyć mu ulubiony film, a sobie nalać pół lampki wina.
- Naleśniki – przytaknęła, zalewając kawę zarówno sobie jak i jemu i podając mu ją tak, jak lubił. – Prosił o nie od rana – dodała, wywracając oczami, bo strzeli małemu w łeb, jeśli już mu się odwidziało. Nie strzeli, ok? Nie strzeli. – Nie, no coś ty, prawie gotowe, siadaj – ciasto zrobiła, gdy byli na zewnątrz, więc teraz to już z górki. Patelnia już się grzała, więc Kaylee mogła na moment oprzeć tyłek o blat kredensu i skupić wzrok na kuzynie. Temat swojej pracy zbyła machnięciem dłoni - sama nie była pewna na jakim etapie się znajduje. – Żartujesz? To świetnie, prawda? – nie była pewna, w którym miejscu Sirius ostatecznie chciał wylądować. – To tylko przejściowe, czy chciałbyś zagrzać miejsca tam dłużej? Zacząłeś już? – może to tylko kolejny etap do spełniania innych marzeń? Parsknęła śmiechem na jego kolejne słowa, bo pewnie sam tego nie chciał, ale niestety, te słowa słyszał również i Keylen wbiegający do kuchni, krzycząc z ekscytacją: ja teeeeż chcę pomalować ściany, będę mógł malować ściany!?!?!?!? Kaylee z uśmiechem uniosła dłonie w górę, patrząc na bruneta. – Ty to powiedziałeś głośno – a później zwróciła do syna: – Może przynieś pisaki i najpierw zrobisz projekt na kartce? – a oni będą mieć choć chwilę spokoju. Mały znowu znikł, a KayKay zwróciła się do Boswortha. – Nie wiesz, że w tym domu ściany mają uszy? – które mają na imię KeyKey? – Myślałeś o konkretnej dzielnicy? Mogłabym popytać – może będzie mogła mu pomóc choć w poszukiwaniach jego własnego lokum?

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Chyba każdy miewał takie chwile, że potrzebował odrobiny samotności i prywatności - zwłaszcza Sirius. On nie przywykł do ciągłego towarzystwa ludzi. Jego matka nie urządzała hucznych przyjęć, a jedynie skromne poczęstunki dla najbliższych, które zmniejszyły swoją częstotliwość po śmierci ojczyma. Pani Bosworth lepiej żyła z krewnymi Christiana lepiej, niż z własnymi, dlatego to oni bywali gośćmi w ich domu. Po śmierci mężczyzny kontakt bywał bardziej sporadyczny, ale wciąż serdeczny.
To dobrze, bo zapytałem z uprzejmości. Nie chciałbym ci pomagać – przyznał zgodnie z prawdą. Nie miał doświadczenia w kuchni, więc angażowanie go w gotowanie było co najmniej niebezpieczne.
Złapał kubek w obie dłonie. Chwilę przyglądał się gorącemu napojowi, po czym delikatnie zatopił w nim górną wargę. Kawa była idealna. Odruchowo spojrzał na Kaylee i mimowolnie pomyślał, że jej mąż wiele stracił. Decyzja o odejściu była niedorzeczna. Kobieta posiadała cechy doskonałej gospodyni, matki i... kochanki? Już przy pierwszym spojrzeniu można było stwierdzić, że była atrakcyjna.
Świetnie – przyznał. – Mam stałe godziny pracy, większą pensje niż na stacji benzynowej i przestał boleć mnie kręgosłup, co w moim wieku było czymś niedorzecznym – mówiąc to w pewnym momencie po prostu się zaśmiał. Przed rozpoczęciem stażu w biurze tyrał jak wół, a mimo tego nie mógł odłożyć więcej niż dwustu dolarów. Czesne za dwa kierunki studiów, opłata za telefon, bilety do komunikacje miejską, jedzenie i drobne przyjemności obciążały jego portfel, lecz stanowiły coś niezbędnego. Teraz znalazł się w lepszej sytuacji. Mógł odłożyć minimum dwa razy tyle, co wcześniej, a po zakończeniu okresu próbnego mógł liczyć na podwyżkę oraz premie. Wówczas będzie go stać na mieszkanie.
Dostaliśmy zlecenie na przygotowanie reklamy na jakąś mobilną wystawę dla dzieci. Dotyczy ona starożytnego Egiptu. Może przyjdziesz z KeyKeyem? – zapytał, jednocześnie patrząc na chłopca, który znienacka wbiegł do kuchni. – Każdy architekt musi zrobić projekt wnętrza, Key. Idź po mazaki. Mama dobrze nam radzi – nakazał. Maluch bez słowa pognał w kierunku pokoju, skąd dało się słyszeć odgłos przewracanych przedmiotów.
Zapomniałem – odpowiedział Kaylee posługując się przy tym konspiracyjnym szeptem. Nie miał dzieci, dlatego w domu Butlerów często zapominał, aby ugryźć się w język. Keykey wciąż dużo rzeczy rozumiał na opak i wynikały z tego różne, często zabawne sytuacje.
Wstępnie South Park albo Chinatown. Nie od razu będę milionerem, Kaylee – zażartował. – Kiedyś zostanę artystą i zamieszkam w jakiejś willi. – Było to mało prawdopodobne, patrząc na to, że dzieł jego matki nigdy nie doceniono. Maya Boswort malowała piękne obrazy, które wzbudzały podziw wśród krytyków, ale mimo tego nie wybiła się na rynku. konkurencja była zbyt duża. Siriusa pasjonowało rzeźbiarstwo. – W sumie możesz zapytać. Czemu nie. – Wzruszył ramionami. Może akurat ktoś opuściłby mu chociaż pięćdziesiąt dolarów po dobrej znajomości. To był koszt jego tygodniowych zakupów.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parsknęła lekkim śmiechem przy którym dołeczki w policzkach się uwydatniały, bo mogła spodziewać się podobnej odpowiedzi. Wzruszyła ramionami, bo przecież ją znał i wiedział, że miała dość cięty język i potrafiła jakotako odbić piłeczkę, prawda? – To dobrze. To wspaniale. Tak się składa, że też zaproponowałam z uprzejmości. Wcale nie chciałabym dawać ci jakiegokolwiek jedzenia – żartowała tylko, tak? Żartowała, bo lekki sarkazm to było jej drugie imię, a patrzenie na świat przez palce wychodziło jej zawodowo. Wiedziała jednak, kiedy mogła sobie na to pozwolić i przy kim. – Spokojnie, będziesz mył naczynia – dodała, wzruszając ramionami jak gdyby nigdy nic.
Lubiła, kiedy zaczynał opowiadać i ukazywał jej rąbek swojego jestestwa. Mimo że w głowie wtedy rodziło się kilkanaście pytań, czekała cierpliwie. Tak jak teraz, kiedy spokojnie wylewała ciasto na patelnie, a usta same z siebie ciągnęły swoje kąciki w górę. Jezu, jak ona cholernie chciała, by ten dzieciak był szczęśliwy. By wszystko się mu ułożyło. By wszystko się udało. By wróciło na odpowiedni tor.
- Cieszę się, że jesteś zadowolony – uśmiechnęła się ciepło, kiedy słuchała o jego pracy, a jednocześnie przekładała pierwsze gotowe naleśniki na talerze. Szczerze powiedziawszy nie była pewna, czy z rzeźbiarstwa da się fajnie żyć, ale tego, że marnował się na stacji benzynowej była pewna. Rozumiała jednak, że nic nie przychodzi od razu i każdy zaczyna wszystko małymi krokami. Sama przecież też to robiła te kilkanaście lat temu. – Jasne, że wpadniemy. Pierwszy projekt przy którym bierzesz udział? – uniosła brwi w górę. – Jeśli kiedyś będziecie robić coś z samolotami, boże… nie dość, że to ty, to jeszcze samoloty… będzie tam pierwszy i nie wykopią go siłą – zdawała sobie sprawę z tego, że mało to prawdopodobne, ale tak tylko rzuciła, bo Key właśnie wpadł i wypadł z kuchni jak burza.
- Oj, ale kiedyś będziesz. Przestań być taki rozsądny i dorosły… gówniarzu – nie mogła ugryźć się w język, ale brzmiało to co najmniej komicznie, bo była od niego o wiele niższa, drobniejsza, a on już wcale nie wyglądał na zagubionego w świecie małolata. – Okej, Chinatown, Sirius. Nie zaczynajmy od South Park, proszę – posłała mu błagalne spojrzenie, bo miała wrażenie, że te dzielnice dzieli całe niebo i miliony gangów. - Keylen? – mógłby już wrócić, skoro pierwsze naleśniki pojawiły się na stole w akompaniamencie owoców, powideł i czekolady. – Myślałeś o stronie internetowej? – zapytała znienacka, ale ta myśl uderzyła w nią jakiś czas temu, a nie było jeszcze szansy, by o to zapytać. – Ludzie w Internecie kupują absolutnie wszystko, może byłby to jakiś start? – no chyba rozumiał, o co jej chodziło?

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

To do ciebie nie pasuje. Nie wypuściłabyś mnie głodnego – zauważył trafnie. Kaylee pomimo młodego wieku momentami zastępowała mu matkę. Odkąd Maya Bosworth wyprowadziła się z Seattle, Sirius nie miał osoby, która pełniła by nad nim pieczę. Nawet jeżeli był pełnoletni, posiadał dowód tożsamości i mógł legalnie kupować alkohol, to wciąż potrzebował kogoś, kto potrafiłby wskrzesić w nim odrobinę zdrowego rozsądku. Bywał impulsywny, porywczy i brawurowy. Czasami miał problem z odróżnieniem tego co dobre, a tego co złe. W domu Kaylee było jednak inaczej. Czuł nostalgię, przez co przepełniał go spokój. Nie mógł tutaj szarżować, używać nieodpowiedniego słownictwa i wykłócać się o swoje racje, których w rzeczywistości prawdopodobnie by nie miał.
W tym domu negatywne emocje Siriusa znajdowały się na przegranej pozycji. Przyjmował to z pokorą.
Pierwszy – przyznał, przypomniawszy sobie rozmowę z Seanem. Zaproponował, aby zaprojektować taką reklamę, która przypodobałaby się dzieciom, nie dorosłym i umieścić ją w placówkach oświatowych. Rodzice często byli zapracowani i nie zwracali uwagi na drobiazgi takie jak plakaty, czy bilbordy, dlatego Sirius uważał, że w pierwszej kolejności powinni dotrzeć do najmłodszego pokolenia. Był to klucz do sukcesu. – Jeżeli będę kiedykolwiek robił coś, co będzie miało związek z samolotami, to z pewnością nie obejdzie się bez uczestnictwa KeyKeya. - W tym momencie złapał za głowę chłopca i zmierzwił jego włosy. Potem znowu stracił go z oczu, bo wybiegł on z kuchni, niczym torpeda. Z pokoju ponownie dało się słyszeć niepokojący hałas, który na moment przykuł uwagę Siriusa. - Chyba zaczął remont od swojego pokoju – zażartował.
Sirius nie szufladkował dzielnic Seattle. Nawet jeżeli South Park cieszył się złą sławą, to nie zwracał na to większej uwagi. Dzielnica rzezimieszków i narkomanów pasowała do kogoś takiego, jak on. Nie obawiał się problemów. Chinatown było nieco spokojniejsze, ale również droższe i musiał się nad tym poważnie zastanowić. Wszystko zależało od pensji, którą dostanie po upływie okresu próbnego.
Na dzień dzisiejszy nie mogę niczego obiecać. Kaylee. – Wzruszył ramionami i upił łyk kawy. Następnie złapał za pierwszego naleśnika. Jednak zanim zaczął jeść, zawołał po kobiecie:
Keylen! Mama woła na obiad!
Potem włożył do ust pół naleśnika i najzwyczajniej w świecie zaczął się nim delektować. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem jadł coś domowego; coś co nie pochodziło z plastikowego opakowania i nie było odmrażane w mikrofalówce.
Chodzi ci o marketingowy projekt czy moje prace? Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi. – Złapał za drugiego naleśnika. W tym samym czasie w kuchni pojawił się czterolatek. Policzki miał zaczerwienione, włosy lepkie od niebieskiej farbki, a czoło pomazane czarnym flamastrem. Na jego widok Sirius zaprzestał dalszego jedzenia i intuicyjnie spojrzał na Kaylee.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie próbowała mu matkować. Zawsze starała się być dobrym przyjacielem, który po prostu był, a wtedy kiedy trzeba będzie umiał powiedzieć kilka ciepkich słów, by się opamiętał. Jeśli więc w jej mieszkaniu czuł się bezpiecznie i dobrze, to chyba mogła uznać to za cholerny sukces. Nigdy nie zaznała ciepła rodzinnego - ona i jej siostry były raczej zdane same na siebie i tylko dzięki nim była dziś tą osobą, którą była. To one pomogły stanąć jej na nogi po rozstaniu, one pomogły znaleźć mieszkanie, kiedy chciała sprzedać dom, one pomagały przy Keylenie, kiedy ryczała z krzyczącym w ramionach dzieckiem, że już nie da rady. Ale je miała. Na rodziców nie mogły absolutnie liczyć, toteż zdawała sobie sprawę, że posiadania kogoś, na kim można polegać, tak jak ona mogła polegać na swoich siostrach, mogło być dla Siriusa istotne. Kiedyś sobie obiecała, że jeśli kiedykolwiek będzie mieć dzieci, to będą szczęśliwe i będą wiedziały, że są kochane, a w ich domu będzie ciepło. Jeśli jeszcze jedna osoba czuła się tutaj dobrze, to chyba mogła sobie przybić piątkę?
- Żebyś się nie zdziwił. Kiedy ty coś dla nas ugotujesz? – uniosła brew w górę, bo halo, chyba jeszcze nigdy tego nie zrobił, prawda? – Jak tylko pomalujemy ci ściany? – zaśmiała się, bo nie widziała siebie w tej roli w ogóle i wiedziała, że to tylko żarty, ale może by im tak odstąpił jakąś jedną ścianę, jak już będzie się urządzał.
- Jestem z ciebie cholernie dumna, wiesz? – nie mówiła tego często, bo miała wrażenie, że brzmi wtedy strasznie staro, a zupełnie się tak nie czuła. Raz na czas jednak mogła, prawda? Szczególnie, kiedy wydawało się, że wszystko w końcu się prostuje. No i nie pomijajmy tego, że też w awaryjnych sytuacjach, chociażby z KeyKeyem też mogła na Siriusa liczyć.
- Wiem, że nigdy nie chcesz, ale jeśli będziesz potrzebował jakiegoś zastrzyku gotó… – no mogła mu pożyczyć, tak? Nie zdążyła jednak dokończyć zdania, bo do kuchni wpadł jej syn. Kurcze, przecież Keylen był trochę pedantem po niej – denerwował się jak miał błoto na bucie, albo prosił o natychmiastowe wytarcie dłoni z serka, kiedy ubrudził się kanapką, a to.. serio? Ręce opadły jej wzdłuż ciała i… czemu? – Coo… kiedy zdążyłeś… dlaczego? Dlaczego? – nie mogła znaleźć słów, a te pytania, wychodziło na to, że były jedynie retoryczne. NIE CHCĘ MIEĆ TEGO WE WŁOSAAAAACH – wydarł się jak nigdy, a ona wiedziała, że mogło być jedynie gorzej. – Już, już, zaraz umyjemy, nic się nie stało… a może zostanie tak na zawsze? Nie dotykaj mnie, bierz łapska Key – ostrzegła, kiedy podnosiła go na ręce i stawiała na krześle. Może wytrzyma jeszcze chwilę? – Chcemy wiedzieć, gdzie otworzyłeś tą farbkę? – aż się bała i naprawdę nie wiedziała, czy chce to wszystko zobaczyć. Spojrzała jeszcze na bruneta, nim na kilka minut zniknie z Keylenem w łazience. – No… twoje prace. Rzeźby. Rzeźby, tak? – czasami już nie była pewna. – Nie myślałeś o tym?

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

A może lepiej wtedy zamówię pizzę? – zaproponował. Wiedział, że nie posiadał wystarczającej wiedzy, aby komukolwiek przyrządzić obiad. Był w stanie znieść rozczarowanie Kaylee, jednak czułby się winny, gdyby pozostawił małego KeyKeya głodnego. W tym przypadku pizza była świetnym rozwiązaniem i na pewno jej smak usatysfakcjonowałby wszystkich.
Przestań, bo zacznę się rumienić. – Machnął lekceważąco ręką. Nienawidził tego typu zwrotów. Po pierwsze od bardzo dawna nikt tak do niego nie powiedział, a po drugie nawet nie wiedział, jak powinien prawidłowo zareagować. Nie uważał, że robił coś niesamowitego. Po prostu starał się żyć zgodnie z własnymi przekonaniami. Nie różnił się od większości studentów, którzy dążyli do odniesienia sukcesu w życiu zawodowym. Prywatnie nadal był zagubiony, ale pomimo tego zaczynał sobie radzić. Nie był już wrakiem, nie rozdrapywał notorycznie przeszłości i nie płakał za Ursulą tak często, jak kiedyś.
Udał, że wcale nie słyszał wzmianki o pieniądzach i najzwyczajniej po raz kolejny upił łyk kawy. Poczęstował się również trzecim naleśnikiem, jednocześnie w rozbawieniu obserwując Kaylee i Keylena (dobrze to napisałam, wtf?) Ta sytuacja przypomniała mu moment, w którym jako dziesięcioletni chłopiec wrócił do domu umazany łajnem. Tamtego dnia bawił się z Archerem w okolicach Quenn Anne. Ktoś stamtąd miał konie. Wkradli się niepostrzeżenie na posesje, a kiedy ich przyłapano na bieganiu po polu, podczas ucieczki Sirius wpadł w kupę. W dodatku zamiast się otrzepać, postanowił umazać nią także swojego towarzysza. Pani Bosworth była wściekła. Wystawiła synowi miskę na zewnątrz i musiał myć się przy sąsiadach, którzy ciekawsko spoglądali przez płot.
Mi tam się podobasz, Key. Wyglądasz stylowo - powiedział, jednocześnie mieląc w buzi kawałek naleśnika. Nawet pokazał czterolatkowi kciuka w górę, co było wyrazem jego aprobaty. W rzeczywistości droczył się z kuzynką, która wyglądała na mniej zadowoloną. Chwilę później Sirius wstał i poszedł do pokoju, aby zlokalizować farbkę.
Rzeźby – zniknął w progu i wrócił dopiero po dwóch minutkach. Farbka była ukryta pomiędzy łóżkiem a pudłem z klockami. Na szczęście ubrudziła jedynie kawałek ściany oraz kilka plastikowych zabawek. mimo tego obeszło się bez większych szkód. – Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie lubię robić tego typu rzeczy. Denerwuje mnie internet – przyznał zgodnie z prawdą. Nie był osobą, która angażowała się w socjal-media. Instagrama i facebooka aktualizował raz na kilka tygodni. Nie przeglądał nawet portali plotkarskich, ani nie stalkował znajomych. Nie wiedział co było modne, a co wręcz przeciwnie.
Wziął na palec odrobinę farbki i umazał nim policzek Kaylee.
Teraz chociaż pasujesz do syna – zażartował, po czym zbliżył się do stolika i dopił kawę. – Będę się już zbierał – oznajmił, przy czym intuicyjnie spojrzał na zegar, który zapewne znajdował się na którejś ścianie.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszyła ramionami na to jego rumienienie się, no ale co mogła? Nie chciał od niej nigdy innej pomocy, niżeli tej słownej, więc wychodziła z założenia, że raz na czas może rzucić w jego stronę jakimś dobrym słowem. Naprawdę uważała, że radzi sobie świetnie, tym bardziej teraz; nowa praca i poszukiwania własnego kąta, to był już naprawdę stumilowy krok. Szczególnie, że jeszcze jakiś tak temu wcale to życie nie wyglądało tak jak teraz. Może nie super kolorowo, ale lepiej. Zdecydowanie lepiej i ukierunkowane w dobrą stronę. W końcu. Zupełnie zatem się nie zdziwiła, że wzmianka o pieniądzach została totalnie zignorowana, ale sama by najpewniej zagregowała podobnie. Uważała, że lepiej sobie radzić skromniej, niżej za czyjeś i lepiej poczekać, aż samemu będzie się w stanie ogarnąć to i tamto.
- Mhm, bardzo stylowo – zerknęła na Siriusa, jak i na Keylena. Jak ona to domyje? Chyba lepiej teraz, póki jeszcze się farbka na jego kręconych włosach nie zaschła? Młodemu też się nie podobało, aż dreptał w miejscu na tym krześle na którym go postawiła, by już to z niego zmyć. Też pewnie spojrzał na dorosłego kolegę z pod byka, mimo że zazwyczaj skakałby z radości na słowa, mówiące że Bosworthowi podoba się coś, co zrobił młody Butler. – No co ci strzeliło do głowy? – Kaylee jedynie dotknęła jego czupryny, a już miała niebieskie palce. – Jezu, to jest wszędzie – żachnęła pod nosem, kiedy Sirius właśnie wracał do kuchni. Temat rzeźb już jedynie skwitowała kiwnięciem głowy, bo myślała teraz już zupełnie o czymś innym. Właśnie miała wysyłać KeyKeya do łazienki, najlepiej, kurde, ze związanymi za plecami rękami, żeby niczego po drodze nie ubrudził, kiedy została ubrudzona mazią.
- Ty też? – parsknęła śmiechem, próbując odsunąć twarz w tył, co i tak było już na nic. – Odczep się – rzuciła z uśmiechem, choć nie do końca chodziło o to, by sobie już szedł. Trzeba jednak przyznać, że i ona, dzięki czterolatkowi, miała teraz coś ważniejszego do z robienia, więc prosząc, by odezwał się niedługo i przypominając synowi by się pożegnał, sama to zrobiła, obiecując przy tym, że popyta wśród znajomych o mieszkania w Chinatown.

zt x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”