WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Reprymenda w stylu oj to ja dam tobie popalić była taka oczywista, że Harvey jedynie roześmiał się, gdy brunetka zaczęła próbować mu grozić. Oczywiście nie miał zamiaru wtedy jej specjalnie jakoś dokuczać, ale troszkę podroczyć zawsze się mógł, bo nie byłby sobą gdyby tego nie robił. - Bardzo mi miłe, ale wiesz ja lubię różnego rodzaju wyzwania, więc nie mogę się doczekać - powiedział z totalnie bezczelnym i szerokim uśmiechem na twarzy. Niby dorośli, a jednak zachowywali się trochę jak dzieci, no ale czasem każdy potrzebował rozluźnienia i pogadania o zupełnie nieistotnych sprawach. - No tak, kiedy to było, pewnie z dekadę temu - rzucił tak od niechcenia, zupełnie nie mając świadomości że jest dosyć bliski prawdy. Raczej chodziło mu o zażartowanie sobie z faktu podejścia kobiet do swojego wieku. Gdyby ta cyfra w metryczce miała jakiekolwiek znaczenie. Najważniejsze było to, kto jak się czuł i trzymał. Czasem porównując osoby ledwo po dwudzieści i te przed czterdziestką można było dojść do wniosku, że coś poszło nie tak, bo jakby ich energia życiowa nie pasowała do ich wieku. Tak więc, szybko obśmiał ten temat przechodząc dalej. Nie zdążył już udzielić odpowiedzi w sprawie tej jego potencjalnej obecności na jej wystawie, bo zaraz rzucił się do biegu, który wygrał. Nie odczuwał z tego żadnej chorej satysfakcji, bo dalej bardziej sobie żartował niż robił to na poważnie. Przecież nawet biorąc pod uwagę jego gorszą kondycję tego dnia to kobieta i tak odgórnie miała mniejsze szanse ze względów czysto fizycznych, więc nie miał zamiaru teraz się przesadnie cieszyć się z tego zwycięstwa.
- No dobrze, niech ci będzie. Może to było troszeczkę nieuczciwe, więc… następnym razem ty rzucisz start po czym ja policzę do pięciu zanim ruszę, żeby dać szansę twoim krótkim nóżkom - powiedział, zaczepiając ją po raz kolejny i przy tym szeroko uśmiechając się do niej. Sam potrzebował chwili odpoczynku, bo jednak cały czas odczuwał konsekwencje wczorajszej imprezy. Wziął kilka głębszych wdechów, po czym gdy już oboje odpoczęli wystarczająco to zaczął dalej truchtać. - W sprawie tej wystawy… Może tego jeszcze nie wiesz, ale jestem człowiekiem tak uniwersalnym, że mogę dostosować się do wielu sytuacji. Więc jak będzie trzeba to mogę chodzić i zaczepiać ludzi, pytając o interpretacje fotografii i przy okazji robiąc rozeznanie, co najbardziej podoba się im - zaproponował otwarcie, bo robienie samego sztucznego tłumu nie było dla niego żadnym wyzwaniem. Co prawda wcześniej sam musiałby trochę zgłębić temat. W dziedzinie takiej prawdziwej sztuki nie czuł się najlepiej, bo to jednak zupełnie coś innego niż tatuaże i komiksy. Na sam koniec swojej wypowiedzi, zerknął na nią i kiwając głową „na tak” potwierdził swoją ofertę. - A wracając do poprzedniego tematu… Z obcymi we Francji. Masz ochotę zgłębić temat, chętnie posłucham. Bo wiesz, też byłem we Francji i bardzo dobrze wspominam ten kraj i… - powiedział opuszczając swój wzrok w dół przy jednoczesnym uniesieniu lewej ręki przed siebie. Drugą dłonią podwinął nieco rękaw od bluzy i moment szukał czegoś na swojej pomazanej łapie. - O, to mam z Paryża - powiedział, pokazując jeden z wielu swoich tatuaży po czym opuścił rękę, skupiając dalej uwagę na swojej rozmówczyni i tym, co miała mu do przekazania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A, odwal się – rzuciła, machając ręką, nie wierząc w to co słyszy. Umówmy się – nie była kobietą, która bała się każdego kolejnego roku. Tak jak nie bała się zmiany numeru z 2 na 3, tak zupełnie nie przeszkadzały jej mijające lata. Nie liczyła zmarszczek, nic jej przynajmniej jeszcze nie bolało, nic nie strzelało, ani nie miała problemów ze zdrowiem. Było więc dobrze, a nawet i lepiej, bo szczęście zaczęło się do niej uśmiechać. Poznała faceta, w końcu pozwoliła sobie na odrobinę zaufania po tym jak została z synem sama. Pozwoliła sobie na zaangażowanie, co powodowało mocniejszy strach przed utratą konkretnej osoby, ale miała nadzieję skończyć niedługo z wszelkimi tajemnicami, więc wszystko, na sto procent wszystko się ułoży. Palpitacji serca dostawała na samą myśl o tym, ale ogólnie… była szczęśliwa, tak? Jej syn był szczęśliwy również, a to było najważniejsze. „Odwal się” było więc rzucone w eter, bo przecież wcale nie chciała by Spencer się odwalał. Pognała za nim, a wiedząc, że i tak nie ma żadnych szans, pozwoliła sobie nawet na wyrównanie oddechu pod koniec tej krótkiej, aczkolwiek intensywnej przebieżki. Zmrużyła oczy, słysząc jego kolejne słowa. Bezczelny, jeszcze się z niej nabijał. – Sam masz krótkie… – trochę jej języka w gębie zabrakło. – Sam masz krótkie – powtórzyła pewniej siebie, urywając w tym konkretnym miejscu. Niech sobie sam dopowie co ma krótkie, a żeby mu pomóc, z premedytacją jechała oczami w dół po jego sylwetce. – Grabisz sobie. W ogóle nie wiem, czemu z tobą biegam – rzuciła, kiedy w końcu ruszyli normalnym tempem. Miała jedynie nadzieję, że Harvey zdawał sobie sprawę z tego, że Kaylee pozwoliła mu wygrać, mimo że w ogóle tego nie zrobiła, o.
- Wiesz, że brzmi to jak fantastyczny plan? – zaśmiała się na jego słowa o wystawie. – Moi przyjaciele na pewno mnie nie zawiodą, a przynajmniej mam taką nadzieję. Pewnie przyprowadzą też swoich znajomych, więc może mógłbyś faktycznie robić za takiego… pajaca, co to chodzi i bawi ludzi? – teraz to ona się droczyła, bo oczywiście, że zaprosi go w roli gościa, halo. Może nawet z osobą towarzyszącą? Będzie musiała o to zapytać. Teraz tylko jedno nasunęło jej na myśl: - Robiłeś kiedyś tatuaż sam sobie? – pewnie jakiś okropny, była tego prawie pewna!!! Zwolniła odrobinę, prawie przechodząc na chód, bo ciężko już jej się oddychało, podczas biegu i rozmowy jednocześnie. Machnęła ręką. – Nic takiego. Prawie na samym początku, jak zaczęłam pracę w The Times, rzucili mnie na głęboką wodę. Robiliśmy dość duży fotoreportaż z National Geographic w południowej Francji. A wieczorami poznawaliśmy zakamarki południa z lokalsami. Niesamowici ludzie. Co ty tam robiłeś? – spojrzała na niego. Jego kolej na uzewnętrzenie się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy Kaylee próbowała mu jakoś dopiec, ale widocznie jej nie szło to zerkał tylko na nią z ściągniętymi brwiami, wyczekując na ten pocisk który nie nadszedł. Akurat krótkich nóżek to nie miał, tego zarzucić mu nie mogła. Ogólnie zerkając na jego wyrośniętą osobę to raczej wyglądał, jakby coś naturze poszło mocno nie tak, bo te łapy i nogi były tak nieproporcjonalnie długie. Pewnie jakby był bardziej napakowany to wyglądałoby to lepiej, ale że raczej fanem siłowni nie był to prezentował się tak a nie inaczej. Chociaż jemu samemu jakoś to nie przeszkadzało, przywykł już do siebie i jakoś nieśpieszno było mu cokolwiek w sobie zmieniać. - Okej, już się uspokajam - powiedział zapobiegawczo, bo przecież nie chciał naprawdę zdenerwować brunetki, w końcu naprawdę miło spędzało im się razem czas podczas tego wspólnego biegania.
- Nie ma sprawy, akurat pajacowanie to zawsze mi wychodzi - kontynuował zaczęty przez brunetkę żart. Gdyby miał pojawić się tam w takiej funkcji to na pewno wykonałby swoje zadanie dobrze. Jednak gdyby mógł pojawić się jako zwykły gość to naprawdę byłby w stanie nie zwracać na siebie uwagi i zająć się jedynie podziwianiem prac. Był w stanie się dostosować.
- Oczywiście, że tak. Ale nie ma czym się chwalić, bo nie dość że wygląda okropnie, bo byłem wtedy wcięty to jeszcze sam w sobie jest… debilny delikatnie mówiąc - odpowiedział szczerze. Jednak nie praktykował tatuowania samego siebie, ale tamten raz wyszedł tak całkiem przypadkiem, podczas jakiejś popijawy w jego domu, kiedy jeszcze w nim pracował na samym początku zabawy w to całe tatuowanie. - Jakby… serio? - zapytał widocznie zdziwiony, zerkając ukradkiem na kobietę. Zwolnienie tempa naprawdę mu odpowiadało to jednak poczuł się dosyć słabo po tym sprincie. Nie był niezniszczalny, a jego żołądek nie był gotowy na aktywność o takiej intensywności, co zaraz odbiło się w postaci widocznego wykrzywienia na jego twarzy. - Podróżowałem, zwiedzałem przed studiami. Wiesz, chciałem zobaczyć trochę świata zanim wejdę w takie zwyczajowe, normalne życie - odpowiedział, nie wchodząc za bardzo w szczegóły, bo przecież nie musiał nakreślać tego, że podróżował wtedy ze swoją byłą, a z tego normalnego życia które planował nic nie wyszło. W ostateczności skupił się na tym co pozytywne, czyli swoich miłych wspomnieniach z tych wszystkich wyjazdów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mówiła konkretnie o jego nogach, bo fakt, ich akurat krótkich nie miał, ale miała nadzieję, że jej sugestywne spojrzenie da mu do zrozumienia o czym mówi. Nie dało, ale co na to mogła? Wzruszyła ramionami, kręcąc z uśmiechem głową i faktycznie kończąc ten temat. Trzeba też dodać, że raczej by się nie obraziła – raczej do wszystkiego miała dość luźne podejście i dość rzadko złościła się na ludzi. Uważała, że istnieją zbyt poważne problemy, by na serio brać wymianę zdań w akcencie sarkastycznym.
Roześmiała się na jego słowa, ale zaraz całkiem poważnie się odezwała.
- Nawet jeśli nie będziesz chciał pajacować, w co szczerze powiedziawszy trochę wątpię, to będzie mi bardzo miło, jeśli przyjdziesz – uśmiechnęła się. – Jeśli już to wszystko sfinalizuje – przewróciła oczami, maszerując już przed siebie. Kiedy rzucała pracę, by na pełną parę zająć się tylko zdjęciami i by w końcu przedstawić swoje najlepsze szoty na ścianie, nie sądziła, że zajmie to tak długo. Ale chciała by było idealnie. By miejsce było idealne, by wielkość była idealna, by były wydrukowane na odpowiednim papierze. Miliony raz je przeglądała, zastanawiając się czy wybrała odpowiednie i czy kolorystyka będzie pasować do miejsca na które ostatecznie trafiło. No cóż, już raczej nic nie mogła zrobić, wszystko wyjdzie w praniu.
- Seeerio? – zatrzymała się, bo teraz nie było opcji by jej nie pokazał! – No pokaż – chyba nie myślał, że odpuści. – Co przedstawia? Gdzie go masz? Czemu go zrobiłeś? No weź, Harvey, pokaż – szturchnęła go jeszcze, by się pospieszył. O ile oczywiście, ten tatuaż jest w miejscu… na które może zerknąć?
Nie była pewna czy jego nietęga mina, to szybka zmiana tematu, by tego arcydzieła jej nie pokazywać, czy może skutki poprzedniej nocy? Nah, na pewno nie, bo znając ich luźne podejście do siebie, najpewniej po prostu by ją zbył.
- Boże, powiedz, że nie będziesz tutaj wymiotował? Przestań o tym myśleć, co? Czasami pomaga, musimy odwrócić twoją uwagę. Opowiedz o tym normalnym życiu, które wiedziesz? – skąd miała wiedzieć, że wcale mu ono nie wychodziło? - Chyba, że chcesz oddać zwycięstwo walkowerem i chcesz wracać?

autor

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

~2~
Książki i seriale o tematyce kryminalnej zawsze zdawały jej się pasjonujące. Wartka akcja, odpowiednia doza napięcia i przyjemna adrenalina. Być może w pewnym sensie to właśnie kryminały zachęciły ją do obrania takiej, a nie innej drogi zawodowej. Niemniej, siedząc w rozgrzanym od majowego słońca samochodzie zaparkowanym przed jednym z bocznych wejść do parku i obserwując tłumnie chodzących tam i z powrotem ludzi, nie uważała, że jej zawód ma cokolwiek wspólnego z takimi ekscytującymi produkcjami. To nie tak, że praca ją rozczarowała, ale po pierwszym tygodniu nie mogła oprzeć się wrażeniu, że może jednak pracowała w nieodpowiednim wydziale.
No i był jeszcze Roderick. Nie toczyli wprawdzie otwartej wojny, w pracy byli profesjonalistami i na tym polu dogadywali się całkiem nieźle, ale chyba spodziewała się czegoś innego. Myślała, że między partnerami dość szybko buduje się więź (przecież spędzają razem sporo czasu), zawiązuje się swoista przyjaźń; że partner to ktoś, z kim po służbie można wyjść na piwo, żeby zrelaksować się po ciężkiej zmianie. Oni znali się wprawdzie niedługo, ale chłodny dystans pomiędzy nimi nie niwelował się ani o milimetr. Zasadniczo odzywali się do siebie wyłącznie wtedy, kiedy musieli, trochę jak jakieś pokłócone małżeństwo.
Dzisiejszy dzień nie różnił się niczym od poprzednich. Obserwowali okolicę, stojąc na uboczu w nieoznakowanym samochodzie, by nie rzucać się w oczy. W ostatnim czasie w tym parku doszło do kilku napadów na tle rabunkowym. Incydenty miały miejsce o naprawdę różnych porach, więc park był pod obserwacją praktycznie przez cały czas, a teraz przyszła kolej na Walkera i Langley. Nie był to wymarzony sposób na spędzanie wiosennego popołudnia, ale choćby nie wiadomo co, nie zamierzała okazywać żadnej słabości. Pochyliła się jedynie do przodu i podkręciła jeszcze bardziej klimatyzację, bo słońce przesunęło się tak, że niestety nie znajdowali się już w przyjemnie chłodnym cieniu.
To nie ma sensu — rzuciła nagle. — Praktycznie co chwila do parku wchodzi ktoś, kogo można podciągnąć pod ten banalny rysopis. Nic nam to nie daje. Powinniśmy raczej przespacerować się po parku, większa szansa, że natrafimy na coś interesującego.
Wymądrzała się, owszem, ale w tej chwili nie za bardzo ją to interesowało. Dalsze tkwienie w dusznym samochodzie wydawało jej się bezcelowe, a ona po cichu miała nadzieję, że to właśnie oni złapią grasującego w parku złodziejaszka i będzie mogła odnotować pierwszy sukces. Potrzebowała takiego pozytywnego bodźca, bo na razie było… średnio.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

#3

Lily Langley
Był przyzwyczajony do tego spokoju, który momentami panował. W zasadzie wolał, żeby tego spokoju było więcej, niż sytuacji, w których trzeba się wykazać, zrobić coś więcej. Nie, nie dlatego, ze był leniwy. Lubił akcje, ale te równocześnie znaczyły, że coś było nie tak. Że ludzie popełniali przestępstwa i, że komuś groziło niebezpieczeństwo. A to ktoś zostanie okradziony, dojdzie do jakiejś bójki, albo nawet jakiegoś morderstwa. No, opcji było wiele i występowanie takich wydarzeń było ostatecznie powodem, dla którego byli potrzebni policjanci. By im zapobiegać, by je zwalczać i, by ludziom po prostu pomagać. Dlatego wolał, gdy był spokój spowodowany tym, że… nic się nie działo.
Dlatego widząc, że Langley się aż paliła do akcji, to tylko przewracał oczami i wzruszał ramionami. Musiała nauczyć się tej pokory, spokoju, cierpliwości. Ale też zimnej głowy, która ostatecznie w wielu sytuacjach tutaj była zwyczajnie potrzebna. Dobra, nie wiedział, czy ma zimną głowę: nie znaleźli się jeszcze w sytuacji, w której faktycznie musieliby sprawdzić swoje możliwości. I odpowiadało mu to.
A relacja z partnerką w policji? Póki co była… no właśnie. Była. I tyle. Nie oczekiwał przede wszystkim od tego nic więcej, on na dzisiaj chciał naprawdę spokoju i nie potrzebował do tego kolejnych dramatów w pracy. Zwłaszcza z kims, kogo widział codziennie po kilka godzin. Prawie, jak swoją małżonkę. Chociaż tę ostatnio też widział raczej rzadziej. I to też mu odpowiadało.
Współpracowało mu się z Langley póki co całkiem w porządku, nawet, jeżeli nie rozmawiali za dużo i po prostu trzymali tę współpracę na stopie czysto służbowej. Nic ponadto. Większość ich służby razem przebiegała w ciszy, do czego Roderick w zasadzie był przyzwyczajony, bo w domu wyglądało to bardzo podobnie. Nauczył się już nie odzywać, nie wymuszać dyskusji i po prostu znosić nawzajem swoją obecność bez potrzeby robienia czegoś więcej, niż samo to właśnie.
Dzisiaj natomiast miało być podobnie. Mieli obserwować, nie po raz pierwszy w sumie, kiedy tutaj siedzieli. Nieoznakowany samochód, by nie przyciągać zbytniej uwagi. Po parku krążyli ludzie, którzy przeprowadzali napaście na ludzi, by okraść ich z ich własności. Na chwilę obecną jednak nic się tutaj nie działo. A przynajmniej nie w tej chwili! Faktycznie, informacje które posiadali na temat napastników były ograniczone i nie wiedzieli zbyt wiele. Mieli jakiś niewyraźny i mało konkretny rysopis, spisane słowa świadków i… tyle. I nadal nie wiedzieli niemalże nic. No, a przynajmniej nic, co pozwoliłby im sprawnie sobie poradzić z problemem. Chociaż ostatecznie nie była to też w zupełności od nich zależne, bo tak długom jak złodziejaszek się nie pojawiał, to nie mogli nic zrobić.
Wzdrygnął się lekko po jej słowach. Był skupiony na oglądaniu tego co się dzieje za oknem, że głos tak blisko go zaskoczył. A jednak długo siedzieli cicho.
— Chodząc wzbudzimy za duże zainteresowanie i odstraszymy sprawców. — Odparł. Obrzucił ją krótkim spojrzeniem. Był ciekaw, czy jej też tak doskwiera temperatura w środku samochodu, która w zasadzie była dość wysoka, a na jego skroni pojawiły się nawet kropelki od potu. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że podkręciła klimatyzację przed chwilą. Poruszył się niespokojnie na swoim siedzeniu.
— Chociaż dobrze by było zaraz rozprostować kości. — Stwierdził niechętnie, nie przyznając jej oczywiście racji.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Myślenie Rodericka miało sens, jak najbardziej, ale Lily go nie podzielała. Gdzieś na świecie i tak zawsze działo się zło. Jasne, wolałaby, żeby Seattle było bezpieczne i żeby nic nie groziło jej bliskim, ale jednak była realistką. No i miała w sobie sporo młodzieńczego zapału, toteż mimo całego zła, jakie niosły ze sobą przestępstwa, czuła jednak swoistą ekscytację. Nie przeżyła jeszcze w pracy tyle, co Walker, nie musiała przeżywać straty partnera — to zrozumiałe, że z jej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. Niemniej, jej podejście mogło być nieco irytujące.
Czy sprawdziłaby się w podbramkowej sytuacji? Była przekonana, że tak, chociaż trudno powiedzieć, w jaki sposób by zareagowała. Testy w akademii policyjnej to coś zupełnie innego niż prawdziwe akcje, a Lily niestety działała zazwyczaj dosyć pochopnie. Chyba rzeczywiście lepiej dla nich, że nie znaleźli się w żadnym niebezpieczeństwie.
Do przyjaźni było im daleko. Jeszcze ani razu nie zdarzyło im się rozmawiać na jakieś prywatne tematy, więc w gruncie rzeczy nie wiedzieli o sobie nawzajem nic. Z jednej strony wcale jej to nie interesowało, z drugiej trochę żałowała. Może gdyby przydzielono ją do kogoś młodszego, łatwiej byłoby złapać wspólny język? Ale nie ma tego złego, liczyła, że przy Walkerze i jego doświadczeniu dużo się nauczy. Pewnie nauczyłaby się jeszcze więcej, gdyby nie krępowało jej zadawanie pytań, ale w pracy bardzo nie chciała przyznawać się do tego, że czegoś nie wie — nawet jeśli była to jakaś totalna błahostka.
Dzisiejsza obserwacja zwyczajnie ją nudziła. Miała wrażenie, że cały czas stoją w miejscu, a gapienie się na spacerowiczów nie pomoże im zmienić tego stanu rzeczy. Gdyby zaczęli przechadzać się po parku, chyba rzeczywiście ściągnęliby na siebie uwagę, ale być może przy okazji zauważyliby coś istotnego?
Może spostrzeżemy coś istotnego, zanim ich spłoszymy — odparła, upierając się przy swoim. Najwyraźniej ta sugestia podziałała, bo choć nie przyznał jej racji, to jednak między słowami się z nią zgodził.
To jej wystarczyło.
Odpięła pas i otworzyła drzwi, wpuszczając do środka falę ciepłego powietrza. Skoro ludzi już teraz męczyła pogoda, to co będzie latem?
No to rozprostowuj, bo zanim się rozruszasz, to złodziej zdąży uciec do innego stanu — mruknęła. Nie był to, rzecz jasna, przytyk do jego wieku; jej kości zastały się tak samo i też chętnie by je rozprostowała. Wysiadła z samochodu, nie czekając na jego odpowiedź i niezbyt spiesznym krokiem ruszyła w kierunku wejścia do parku.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Cóż. Jego myślenie nosiła znamiona niesamowicie życzeniowego podejścia. Oczywiste jest, że świat nie działa w ten sposób. Wszędzie dzieją się złe rzeczy i ich obowiązkiem jako funkcjonariuszy policji było chronić, zapobiegać i tak dalej. Istotą ich zawodu było to, że był on potrzebny dlatego, by właśnie zwalczać przestępstwa. Gdyby nie było przestępstw, nie byłaby potrzebna policja. To trochę jak z takim popytem i podażą. Skoro byli potrzebni, to byli. Gdyby potrzebni nie byli, to by ich nie było. Ostatecznie jednak zawód policjanta i ludzi strzegących prawa jest uwarunkowany tym, że ludzie byli źli, popełniali przestępstwa i musiał być zawód, który stanowił dla nich równowagę.
Człowiek może przewidywać swoje zachowania. No, a przynajmniej próbować! Bo jednak w podbramkowych sytuacjach, gdy decyzja musi paść w zaledwie kilka, czy też kilkanaście sekund, to jednak nie da się zachować tak, jak można było próbować zaplanować. Wtedy człowiek działał pod wpływem instynktu, przyzwyczajenia, pewnych mechanizmów, które się wypracowało – lub nie.
Akademia policyjna, testy, ćwiczenia… wszystko to było dobre, potrzebne i przydatne. Ostatecznie jednak nie mogło w 100% przygotować na to, co policjanta czekało na tej służbie i tylko jedno mogło to zapewnić: doświadczenie. A przynajmniej do pewnego stopnia!
Ich relacja nie miała w sobie większej głębi. Cóż, relacja dwóch partnerów na służbie nabiera tejże dopiero wtedy, gdy faktycznie będą musieli zareagować na konkretne sytuacje. Gdy coś razem przeżyją, a – szczęśliwie – dane mi było nie stawać w żadnych podbramkowych sytuacjach, które wymagałyby od nich tego, by się wykazać, albo, by musieć sobie zaufać bardziej, niż w zwykłej sytuacji było to konieczne. Tak samo właśnie to zaufanie: czy sobie nawzajem ufali? Mieli do siebie raczej względnie ograniczone zaufanie, ale równocześnie nie mogli sobie nie ufać, bo jednak byli partnerami. Tylko… no właśnie: znowu, to przychodzi z czasem i z razem przeżytymi akcjami.
Zdawał sobie sprawę z jej podstawowej wady: braku doświadczenia. Dlatego rozumiał decyzję o połączeniu ich w parę partnerów. Ostatecznie od kogoś musiała się uczyć i był, logicznie do tego podchodząc, dobrym wyborem. A to, że akurat był wolny? Cóż, w tym przypadku nieszczęście do tego doprowadziło, ale miało to ten swój mały, malutki plus w postaci faktu, że jednak mogła się teraz od niego bezpośrednio uczyć.
Przewrócił oczami, ale faktycznie po chwili zasugerował, że będą musieli wyjść. Langley widocznie podłapała jego słowa i nawet nie dając mu się zreflektować, albo jakkolwiek zareagować, już wychodziła z samochodu. Fala ciepła, która przy tym wszystkim towarzyszyła otwartym drzwiom była wyjątkowo nieprzyjemna. Siedząc w klimatyzowanym samochodzie jednak nie odczuwało się tego ciepła, które było na zewnątrz. Wzdrygnął się i niechętnie odpiął swój pas, by następnie również opuścić samochód. Przeciągnął się skrycie, czując jak gdzieś strzela mu jakiś staw.
— Bez przesady. Nawet dwudziestolatek siedząc tyle w samochodzie by się zastał. Zresztą, teraz większość i tak siedzi więcej przed komputerami. — Wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę, że musiał teraz zabrzmieć staro. Westchnął, idąc obok partnerki, ciągle lustrując okolicę uważnym spojrzeniem.
— Niby wiosna, a gorąco jak w lecie. Dobrze, że mamy klimatyzację w samochodzie, gdyby nie to, to siedzielibyśmy jak w jakiejś puszcze. — Stwierdził oczywisty fakt. Na szczęście mieli tę klimatyzację i siedziało się w samochodzie względnie przyjemnie. — Mógłby przyjść dać się złapać. — Rzucił, z lekkim przekąsem w głowie. Już nawet nie chodziło mu o to, by faktycznie się wykazać złapaniem rzezimieszka. Po prostu cieszyłby się, gdyby nie musieli siedzieć w tym samochodzie w taką pogodę.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Policja rzeczywiście miała za zadanie chronić ludzi, dbać o ich bezpieczeństwo i pomagać w wymierzaniu sprawiedliwości, ale umówmy się — nie zawsze tak było. Koniec końców policjanci byli tylko ludźmi, też ulegali różnym pokusom… Nie wszyscy byli dobrzy. Oczywiście prawdopodobnie nie dotyczyło to ani Rodericka, ani Lily. Albo po prostu żadne z nich nie znalazło się dotychczas w sytuacji, która by to uwidoczniła. Tak czy inaczej, Lily czuła, że jest we właściwym miejscu i że jako policjantka przysłuży się społeczeństwu o wiele bardziej niż jako lekarka, w roli której zawsze widział ją ojciec.
Zasadniczo nie spodziewała się jakiejś bardzo zażyłej przyjaźni. Dzieliło ich parę lat — nawet więcej, ale nie wiedziała, ile dokładnie — i raczej nie nadawali na tych samych falach. No właśnie, raczej. Wszystko pozostawało w sferze domysłów, bo tak naprawdę nigdy nie próbowali dogadać się pozasłużbowo. Niewykluczone, że znaleźliby jakieś wspólne zainteresowania, ale Lily nie spieszyła się przesadnie do tego, żeby się o tym przekonać. Nie będzie się przecież narzucać.
Póki co rzeczywiście po prostu korzystała z jego doświadczenia. Obserwowała i słuchała go uważnie, nawet jeśli czasem sprawiała wrażenie zbuntowanej czy zbyt pewnej siebie. Cieszyła się, że przydzielono jej partnera, który siedział w tym wszystkim od dłuższego czasu i wydawał się być profesjonalistą. Dla niej, jako nowej policjantki, wynikały z tego same plusy. Na pewno większe, niż gdyby pracowała z tym przystojniakiem, którego imienia i nazwiska wprawdzie nie zapamiętała, ale nie zrobił na niej dobrego wrażenia, kiedy podczas jakiegoś krótkiego small talku w komisariacie taksował ją co chwila wzrokiem.
To nie był przytyk do twojego wieku — sprostowała, przeciągając się leniwie i zamykając drzwi od strony pasażera. — Nawet nie wiem, ile masz lat.
Nie wyglądał staro i szczerze mówiąc, myślała, że dzieli ich zaledwie kilka lat. Niewiele, ale wystarczająco, by prowadzili zupełnie inne życia prywatne. Langley zdecydowanie nie myślała jeszcze o małżeństwie i zakładaniu rodziny, ba, na razie nie było jej nawet stać na własne mieszkanie i wynajmowała tylko pokój. Przypuszczała, że życie Rodericka wyglądało jednak inaczej; może naprowadziła ją na to obrączka na jego palcu (jeśli nosił), a może po prostu tak sugerowało jej przeczucie.
Ale fakt, narzekanie na siedzące przed komputerami dzieciaki przywodzi mi na myśl mojego ojca — westchnęła, rozglądając się po okolicy, gdy weszli do parku. — Raczej żaden geniusz zła nie chce dać się złapać, bez względu na pogodę, ale biorąc pod uwagę, że nasz delikwent jest na tyle głupi, by atakować w środku dnia i przy świadkach, to może twoje życzenie się spełni.
Zerknęła na grupkę dzieciaków, która chyba urządzała piknik, a później przeniosła wzrok na Walkera.
Pamiętasz swój pierwszy sukces w pracy? — zagadnęła, przyglądając mu się z wyraźnym zaciekawieniem.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Roderick czuł, że był tam gdzie być powinien. Dobra, jego dziecięce marzenie było inne, ale ostatecznie nie było aż tak mocno oddalone. W końcu marzył o tym, by zostać profilerem, by rozwiązywać sprawy morderstw rozczytując podejście tych zwyrodnialców. No, dość specyficzne marzenie jak na dziecko, ale tak miał! Ludzie mają różne widzimisię w tym wieku. Czy był dobry, czy był zły? Pewnie nie ma na takie pytanie jednoznacznej odpowiedzi, bo czy ktokolwiek może być w stu procentach dobry? Zawsze myśleć o innych, przekładać ich dobro ponad swoje? A może ta definicja ‘dobra” była dla kogoś całkowicie inna? Cóż. Pewnie według niektórych ta dobroć okazywana mogła być w inny sposób. Musiało to być całkowicie subiektywne, bo definicji dobra jest prawdopodobnie tyle samo, co ludzi.
Partnerzy z czasem się do siebie zbliżali, poznawali się co raz lepiej, wiedzieli czego się po sobie spodziewać. Sam Roderick z Kevinem znał się bardzo dobrze, byli przyjaciółmi, którzy poznali się właśnie na służbie. Potrafili szybko dostrzec, kiedy coś było nie tak, mogli sobie zaufać i czytali z siebie nawzajem niemalże jak z otwarte księgi. Nie planował mieć takiej samej relacji z Langley, bo ciągle ubolewał nad stratą Kevina. Cały czas nie mógł się przyzwyczaić do tego, że nigdy z nim już nie wyruszy na patrol.
W jego oczach Elizabeth była niedoświadczona i butna. Czasem nie potrafił rozczytać tego, czy faktycznie go słucha, czy jednak wpuszcza jednym uchem, a drugim wypuszcza cokolwiek padnie z jego ust. Dlatego czasem go irytowała, ostatecznie jednak nie było tak źle, jak początkowo się obawiał. Zdawał sobie sprawę też z tego, że jak był młodszy i zaczynał, to pewnie miał podobne zachowania do niej. Z perspektywy czasu mógł patrzeć na to inaczej, ale… jaki miałoby to sens?
Zlustrował ją spojrzeniem, sprawdzając czy mówi prawdę, ale w sumie nawet nie patrzyła w jego kierunku, więc ciężko było mu ocenić cokolwiek. Tak, był starszy, oczywiście, ale sam uważał, że ciągle był w sile wieku i był nadal młody. Dobra, nie miał dwudziestu sześciu lat. Był już porządnie po trzydziestce i w sumie było mu bliżej do czterdziestki, ale nadal czuł się świetnie. Dbał o siebie, ćwiczył, utrzymywał swoje ciało w dobrej kondycji i był mówiąc krótko: zdrowy. Dobre geny chyba.
— I tak to zostawmy. — Odparł, decydując się na to, by swojego wieku jej nie zdradzić. Nawet nie miał ku temu konkretnego powodu. Po prostu… bez namysłu tak rzucił.
Wzruszył ramionami po jej słowach. — Trudno, ale taka jest prawda. Teraz dzieciaki za dużo siedzą na tych komputerach, telefonach. Nawet teraz jak się rozejrzysz to ile tu jest młodzieży? — Zauważył. Bo faktycznie, nie było wiele młodszych osób. No, prócz tej grupki dzieciaków!
— Najciemniej pod latarnia. — Powiedział. — Kto się spodziewa, że zostanie napadnięty w biały dzień? W nocy, albo po ciemku to naturalnie przychodzi nam się rozglądać, sprawdzać czy nie dzieje się nic podejrzanego. A w dzień? Ludzie nawet się nie rozglądają na przejściach dla pieszych. — Stwierdził. Nie potrafił zrozumieć tego ostatniego zachowania co prawda, ale było dość wyraźnym sygnałem, ze społeczeństwo nie szło w dobrym kierunku.
— Pierwszy sukces? — Uniósł zdziwiony brew i zlustrował ją spojrzeniem. To mu dała zagadkę (i mi też!). Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią, próbując w pamięci zlokalizować coś, co mógłby nazwać pierwszym sukcesem. Pierwsze aresztowanie? Zatrzymanie? Chyba nie.
Początkowo chciał zostać profilerem, więc... — Złapałem złodzieja. Miał taki specyficzny sposób wybierania swoich następnych ofiar i to rozgryzłem i przygotowaliśmy zasadzkę, w którą wpadł. — Powiedział. Ostatecznie... może nie o takim profilerze myślał, gdy za dzieciaka marzył o tym kim chciał zostać, bo raczej chciał rozwiązywać sprawy morderstw, ale to jednak jakoś zahaczało o ten temat!
Nie odpowiedział tym samym pytaniem. Cóż, zakładał, że pierwszy sukces to dopiero przed nią, bo mimo wszystko dopiero zaczęła pracę w terenie.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Ściganie morderców i innych niebezpiecznych psychopatów było czymś, co interesowało również Lily. Wydział zabójstw był chyba jednak kiepskim wyborem na start. Na szczęście wydziały można zmieniać — i chociaż Langley nie miała sprecyzowanego planu na swoją karierę, to jednak chciała czerpać z niej możliwie jak najwięcej. Gdyby za jakiś czas przeniesiono ją do innego wydziału, pewnie nie miałaby nic przeciwko… Chyba że przyzwyczai się do współpracy z Roderickiem, ale do tego chyba jeszcze długa droga!
Zdecydowanie umiała być butna. Wydawało jej się, że pozjadała wszystkie rozumy, bo przecież była lepsza od większości rówieśników w akademii i zbierała pochwały. Niemniej, prawdziwy trening miała dopiero teraz. Niby zdawała sobie z tego sprawę, ale jednak czasem jej trudny charakter brał górę. Nic dziwnego, że Walkera to denerwowało — na razie nie mógł być jeszcze pewien, czy dziewczyna nie straci zimnej krwi podczas jakiejś akcji i nie wpakuje ich w poważne kłopoty. Cóż… Istniało takie ryzyko, zdecydowanie.
Przewróciła oczami. Wcale nie zależało jej na tym, żeby wiedzieć, ile miał lat — nie miało to właściwie żadnego znaczenia. Ale i tak lekko zirytował ją swoim podejściem. Na szczęście nie na długo.
No nie wiem. Jeśli już młodzież się spotyka, to raczej w galeriach. Albo w domach, żeby policja nie przyłapała ich na piciu zimnego piwa w ten ciepły dzień — spojrzała na niego znacząco. Wiadomo. Sama nie tak dawno była nastolatką, nie?
No ale nie zamierzała przekonywać go do swoich racji. Różnica pokoleń, czy coś.
Wzruszyła ramionami.
Ja jestem czujna zawsze — odparła krótko. — W sumie mam tak odkąd pamiętam. To chyba zasługa wychowywania się u boku dwóch starszych braci.
Spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc, w jaki sposób powinna interpretować jego zaskoczenie. Nie chciała być wścibska, traktowała tę rozmowę jako swoisty bezpieczny small talk. Może przesadziła?
No wiesz… Pierwszy złapany złoczyńca, rozwiązana zagadka i takie tam — wyjaśniła, a w jej głosie wybrzmiała niepewność. — Nie musisz odpowiadać.
Zerknęła w alejkę po ich prawej stronie, w kierunku której zmierzała jakaś kobieta z psem. Mogłaby być łatwym celem dla złodzieja, na którego tu czyhali, ale Lily nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ten typ lubił mieć publiczność. Nie zastanawiała się nad tym zbyt długo, bo Walker postanowił odpowiedzieć na jej pytanie. No tak, po prostu musiał się zastanowić. Niepotrzebnie wyskoczyła z tym speszeniem.
Brzmi nieźle. Ja liczę na pierwszy sukces dzisiaj — uśmiechnęła się wesoło, jakby wcale nie rozmawiali właśnie o łapaniu niebezpiecznych zbirów.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

Do wydziału zabójstw raczej też od ręki nie przyjmowali. Trzeba było zebrać jakieś doświadczenie w pracy policyjnej, by zacząć się zajmować tymi poważniejszymi sprawami. Niestety, sytuacje są różne i często jest tak, że widoki, które przy okazji morderstw można zobaczyć są… makabryczne. Dobra, takie wydarzenia niekoniecznie często mają miejsce, ale zdarzają się naprawdę najróżniejsze sytuacje. Trzeba pamiętać też o tym, że każdy ma inną granicę i niektórych takie widoki i nieszczęścia dotykają bardziej, niż innych. Dlatego dobrze zacząć w innym wydziale, po to, by móc stopniowo przyzwyczajać się do tej presji, niebezpieczeństwa, widoków… i wszystkiego innego, z czym wiąże się praca w policji.
Nie zakładał w zasadzie nic. Ani źle, ani dobrze. Po prostu nie wiedział, czego miałby się spodziewać, gdyby doszło do sytuacji, w której musiałaby podjąć szybko decyzję. Nie wiedział, czy zachowałaby zimną krew, czy nie. Nie był w stanie przewidzieć jak się zachowa w patowej sytuacji i trochę się tego obawiał.
To nie było też tak, że jej nie ufał. Po prostu miał ograniczone zaufanie. Na coś więcej musiała sobie zapracować.
Nie zastanawiał się teraz też nad tym, jaki efekt miały jego słowa. Nie musieli wiedzieć o sobie wszystkiego… zresztą, nawet nie myślał tutaj o jakimś trzymaniu w sekrecie swojego wieku. Jakoś tak mu się po prostu powiedziało i tyle. No a skoro już powiedział, to nie będzie zmieniać zdania.
Wzruszył ramionami. — Ograniczenia wiekowe są po coś. — Odparował krótko. — Zresztą, alkohol działa odwadniająco, woda byłaby lepszym wyborem. — Stwierdził. — No, ale żeby nie było. Rozumiem, nie mam zamiaru nikogo zamykać za wypicie browara w ciągu dnia… Tylko powinni to robić odpowiedzialnie, no i jednak to nie jest dla dzieci. — Sam nie wiedział, jak by się teraz dokładnie zachował w sytuacji, gdyby spotkałby nieletnich pijących alkohol. Ostatecznie jednak też był kiedyś nastolatkiem i jemu też zdarzało się wypić piwko w plenerze. Uważał, że nie było w tym nic złego, ale równocześnie prawo to prawo. Taki dylemacik.
Popatrzył na nią. Dwójka starszych braci. Czyli tak wyglądała jej rodzina, może dlatego miała w sobie taką butę, bo musiała rywalizować z rodzeństwem. Lustrował ją chwilę spojrzeniem, próbując ją rozszyfrować. Cóż, to zdecydowanie miało wpływ na osobowość. Wiedział to jako taki niedorosły profiler. — Lepiej być zbyt czujnym, niż za mało. — Podsumował ostatecznie.
Pokręcił głową po jej następnych słowach. Musiał się po prostu zastanowić i gdy to zrobił, to uraczył ją swoją odpowiedzią.
— Pali ci się, żeby się wykazać, hm? — Zauważył. Również wzrokiem sprawdzając kobietę z psem wchodzącą do bocznej alejki, ale nie zwrócił uwagi na nic podejrzanego w okolicy. — Dobrze, tylko nie przesadzaj z tym entuzjazmem. Pamiętaj, że łapiemy bandytę, a nie motyle. Nie wiesz co takiemu człowiekowi strzeli do głowy, jakbyśmy go złapali na gorącym uczynku. — Przypomniał jej.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Ma to sens. Na razie Lily była przekonana, że żadne widoki nie są jej straszne. Nigdy jednak nie doświadczyła czegoś takiego — książki i filmy to przecież nie to samo — i niewykluczone, że jakieś makabryczne widoki to byłoby dla niej za dużo. Lubiła udowadniać sobie, że jest silna i chciała, żeby taką właśnie ją widziano. Nie ulega więc wątpliwości, że to dobrze, iż nie została od razu rzucona na głęboką wodę. Na razie i tak była podekscytowana nowymi możliwościami i tym, co oferuje jej praca. Chociaż, no właśnie, chyba za bardzo koncentrowała się na tym, co praca jej oferuje, a za mało na tym, czego od niej wymaga.
Szczerze mówiąc, ona sama nie wiedziała, czego się po sobie spodziewać w jakiejś kryzysowej sytuacji.
Może i piją odpowiedzialnie — wzruszyła ramionami. Tego tak naprawdę nie wiedzieli. Ba, w ogóle ci pijący nastolatkowie byli po prostu hipotezą, niczym więcej.
Tak czy inaczej, będąc na służbie, musieli postępować zgodnie z prawem. Poza służbą oczywiście też, ale gdy nie byli w pracy, mogli przymykać oko na pewne rzeczy. Takie przynajmniej miała podejście Lily, chociaż wśród policjantów na pewno nie brakowało osób, dla których nie miało to większego znaczenia i po służbie też byli glinami.
Pokiwała głową. Nie ma sensu popadać w paranoję, ale rzeczywiście lepiej być nawet nad wyraz czujnym niż pozwolić sobie tę czujność uśpić. Miało to spore znaczenie w ich pracy, ale było również przydatne w życiu codziennym.
Posłała mu niepewne spojrzenie. Nie chciała, żeby miał ją za zniecierpliwione dziecko, którym przecież wcale nie była. Ale tak, nie dało się ukryć, że spieszyła się do tego, żeby jakoś się wykazać. Po pierwsze: pewnie wpłynęłoby to na jej reputację w pracy, po drugie: spełniłaby swoje dziecięce marzenia i po trzecie: coś by sobie udowodniła. Same plusy! Po prostu chciała działać, nie znosiła bezczynności.
Spokojnie, wiem, co robię. To znaczy… Umiem zachować zimną krew — zapewniła, zupełnie jakby zachowywanie zimnej krwi przy łapaniu złoczyńcy było tym samym, co na przykład zachowywanie zimnej krwi przy jakimś egzaminie. Inny kaliber, ale najwyraźniej nie brakowało jej wiary w siebie; może nawet miała jej odrobinę za dużo.
Przystanęła na ścieżce, rozglądając się. Wokół było całkiem sporo ludzi, ale wszyscy byli pochłonięci własnymi sprawami i raczej nikt nie klasyfikował się w tym momencie do zatrzymania. Wyostrzyła wzrok, przyglądając się samotnie stojącemu w cieniu drzew mężczyźnie. Był zbyt daleko, żeby mogła dostrzec znaki szczególne pasujące do rysopisu, jakim dysponowali, ale wyraźnie obserwował otoczenie. Cofnęła się, chcąc zejść mu z pola widzenia, po czym ruchem głowy wskazała Walkerowi kierunek, w który chciała, żeby spojrzał.

Roderick Walker

autor

-

Awatar użytkownika
35
184

Policjant

Seattle PD

columbia city

Post

Lily Langley

To jest właśnie to, co w sumie od początku tutaj jest tak rozpisywane. Na wszystko ostatecznie przygotuje… praktyka. Nie ma drogi na skróty. To tylko praktyka zapewnia doświadczenie. By wyciągnąć wnioski ze swoich błędów, czy też tych dobrych decyzji, trzeba mieć okazje, by je popełnić. Nic nie bierze się znikąd. Teoria, układanie sobie scenariuszy w głowie, ćwiczenia… to jedno, a właściwa sytuacja to drugie. Ile jest ludzi, którzy potrafią wiele rzeczy zrobić podczas ćwiczeń, a podczas właściwych wydarzeń nie potrafią zareagować, zapominają o tym, co potrafią? Jest spore grono ludzi, którzy potrafią wiele, ale tylko podczas ćwiczeń, a później? Później nie radzą sobie z presją. Umiejętności to nie wszystko, ostatecznie trzeba potrafić je też wykorzystać. To chyba też jakaś umiejętność!
— Odważne stwierdzenie. — Zauważył. — Wolałbym jednak nie opierać się na takim życzeniowym myśleniu i zaufaniu. — Dorzucił. Ostatecznie jednak zaufanie w takiej sytuacji kierował się zasadą ograniczonego zaufania wobec ludzi, którzy… nie byli dorośli. Nie mieli też doświadczenia z alkoholem i swoim zachowaniem po jego spożyciu. Do tego jeszcze trzeba było dodać to, że wątpliwą odpowiedzialnością było picie alkoholu w wieku, który był niezgodny z prawem. A skądś się to prawo wzięło jednak.
— To nie są ćwiczenia Langley. — Odparł, lustrując ją uważnym spojrzeniem. — Zresztą, nie wiemy, czy w ogóle spotkamy winnego. — Wzruszył ramionami i pokręcił głową. Nie miał zamiaru mówić, że nie ufał w to, że była w stanie zachować tę zimną krew. Miał wrażenie, że podekscytowanie mogłoby wziąć nad nią górę i skutkowałoby to tym, że wcale ta zimna głowa by się tutaj nie wykazała. Wiedział jak sam zachowywał się podczas swoich pierwszych akcji i nawet jeżeli nie popełnił jakichś znaczących błędów, to wiedział, że nie zachował się też idealnie. Zresztą, książkowe zachowanie w pewnych sytuacjach też nie było najlepszym rozwiązaniem.
Zatrzymał się obok niej. Rozejrzał się, patrząc w innym kierunku niż ten, który sprawdzała młodsza policjantka. Kiedy wycofała się, automatycznie również zrobił krok do tyłu razem z nią. Obrzucił ją pytającym spojrzeniem. W takiej sytuacji musiał nie mógł się nagle zacząć wychylać, czy po prostu rozglądać, tak jakby coś się stało. Zauważyła coś? Musiał więc bazować na tym, co ona widziała, a nie doszukiwać się tego na własną rękę. Kiwnął twierdząco głową w odpowiedzi. Rozejrzał się jednak najpierw tutaj, jakby zastanawiając się jak wykorzystać swoje otoczenie do skontrolowania obszaru, który wskazała mu Lily. Zrobił krok, by następnie się powoli zacząć wychylać, taksując park metr po metrze, aż dostrzegł osobę, o którą musiało chodzić partnerce. Cofnął się, by przypadkiem nie zostać w jego polu widzenia.
— Ciężko powiedzieć, za daleko, żebyśmy mogli potwierdzić, że to on. — Zauważył, mówiąc cicho. — Możemy go obserwować, albo ruszyć w jego kierunku i sprawdzić jak zareaguje, gdy zauważy, że idziemy. Musielibyśmy się tylko rozdzielić, by uciąć mu drogę ucieczki. Z tego co wiemy, to pracuje sam, więc nie powinniśmy mieć problemu z zakleszczeniem go. — Powiedział i rozejrzał się ponownie, sprawdzając czy przypadkiem ktoś nie idzie w tamtym kierunku. Nie mogli też po prostu kogoś puścić bez obserwacji, by przypadkiem nie zostali zaatakowani. Ostatecznie temu też powinni chcieć zapobiec. — To za mało, żebyśmy mogli podjąć stanowcze kroki. — Dodał, bo ostatecznie… tak też było.

autor

-

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Wiele osób rzeczywiście nie radzi sobie ze stresem w stykowych sytuacjach. Niektóre zdarzenia po prostu ich przerastają i odcinają zdolność chłodnego, racjonalnego myślenia. Lily wierzyła w swoje trzymanie nerwów na wodzy, trenowała to przecież przez całe dzieciństwo przy swoich braciach… Praca w policji to jednak zupełnie inna sprawa, ale miała nadzieję, że niebawem będzie miała okazję przekonać się, czy rzeczywiście poradzi sobie z tymi trudami. Była dobrej myśli, ale cóż, rzeczywistość może wszystko zweryfikować. Nawet za chwilę, kiedy postanowią złapać tego złodzieja! Bo Langley rzeczywiście bez wątpienia paliła się już do akcji.
Nie mogła oprzeć się przed przewróceniem oczami, kiedy powiedział o życzeniowym myśleniu. Owszem, młodzież bywała zepsuta, ale przecież nie wszyscy, a źli ludzie zdarzali się w każdym pokoleniu i w każdej grupie wiekowej. Poza tym nielegalne picie alkoholu jeszcze nikogo nie czyni złym człowiekiem — takie podejście miała przynajmniej Lily, ale wiedziała, że nie każdy je podzielał.
Na jego kolejne słowa tylko westchnęła, bo czuła się pouczana i bardzo jej się to nie podobało. Dobra, miała się przy nim uczyć i uważała, że to bardzo w porządku, ale miała wrażenie, że uważał ją za kompletnie nieobeznaną w temacie. Jakąś tam wiedzę miała i przez to chyba właśnie miała do siebie zbyt wysoki poziom zaufania. Uważał, że podekscytowanie by ją zgubiło? Najprawdopodobniej miał rację, ale na pewno zaprzeczyłaby tej teorii. Jeśli nie popełnia się właśnie znaczących, poważnych błędów, to pół biedy, ale już na przykład postrzelenie czy zastrzelenie człowieka, bo wydawało się, że na przykład miał broń, to już duży błąd, który może kosztować popełniającego nawet karierę.
Samotnie stojący w parku mężczyzna nasuwał nieprzyjemne myśli i budził czujność, ale sam w sobie jeszcze nie był zagrożeniem. W obliczu powodów, dla których się tu znaleźli, Lily uznała go jednak za podejrzanego i zamierzała mu się przyjrzeć. Ich mundury mogły go wprawdzie spłoszyć, ale wtedy jasno będzie wiadomo, że miał coś na sumieniu. Niemniej wiedziała, że musi zaczekać na decyzję Walkera, choć czuła już pobudzenie związane ze wspomnianą wyżej ekscytacją. Przestąpiła niecierpliwie z nogi na nogę.
W takim razie uważasz, że lepiej zaczekać na jego ruch czy sprawdzić, jak na nas zareaguje? — zapytała, nie spuszczając wzroku z domniemanego przestępcy. — Możemy się nie doczekać, bo może wcale nie wytypuje dzisiaj ofiary. A jak zacznie uciekać na nasz widok, to sam się wsypie.
Jej myślenie nie było oczywiście takie bezbłędne, jak jej się wydawało. Mogli mieć do czynienia z człowiekiem o mocnych nerwach, który po prostu wytrzyma tę próbę. Tak naprawdę wiedzieli o nim niewiele i musieli działać na wyczucie, co oczywiście miało szansę się nie powieść. Pośpiech nie był tu dobrym doradcą, ale Lily taka właśnie była: szybka, impulsywna, niecierpliwa.

Roderick Walker

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wedgwood”