WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Roześmiała się na jego słowa. – A chciałam – bo przecież myślała tylko o tym, by jej nie rozpoznał, choć było to mało prawdopodobne. Pozwoliła mu unieść swoją dłoń, a później i pocałować swoje usta, bo tego nigdy nie było za wiele.
Lubiła go słuchać. Pewnie dlatego, że zazwyczaj to ona mówiła bez końca. Nieważne więc czy opowiadał o śniadaniu, czy o czymś zupełnie poważnym, co pewnie było zgoła trudniejsze do wykonania. Przytaknęła delikatnym skinięciem głowy, kiedy wspomniał o owym dniu, bo pamiętała doskonale. Nie przerywała mu, jedynie miziała kciukiem skórę jego dłoni, bo wciąż mieli splątane palce. Uniosła kącik ust w lekkim uśmiechu ostatecznie, ale jeszcze przez moment się nie odzywała. Miała nadzieję, że nie słychać jak mocno waliło jej serce, bo miała wrażenie, że odbija się echem pośród tej ciszy.
- Czujesz się bezpiecznie? – uszczególniła to do niego, nawet nie próbując sobie wyobrazić ile mogło to dla niego znaczyć. Znała jego historię tylko pobieżnie, ale pamiętała każdy szczegół, który jej opowiedział ze swojego dzieciństwa. Z jakiegoś powodu stało się to ważne i dla niej. – Nawet jeśli za oknem są może teraz niedźwiedzie? – dodała, bo przecież nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobila. Jej ton głosu jednak wciąż był miarowy i spokojny, a wszystko mówiła poważnie. – Nawet jeśli wyciągnęłam cię w dzicz z dala od ludzi, żeby bez niczyjej wiedzy zrobić z tobą… cokolwiek? – to akurat był żart, mimo że wciąż wcale tak nie brzmiał, bo myślała o czymś zupełnie innym, co było widać. Ta chwila, to że tutaj sobie leżeli i w ciszy po prostu rozmawiali, to, że nad nimi błyszczały gwiazdy, wydawało jej się niesamowicie intymne i nie chciała tego zepsuć, ale nie mogła się skupić i mimo, że nie chciała, że powstrzymywała się całymi siłami, wiedziała, że nie wygra. – Skyler… co my robimy? – podniosła się ociężale, przeniosła jedną nogę przez jego ciało i usiadła na nim - na jego biodrach, przodem do niego. Utkwiła wzrok w jego szyi, delikatnym zaroście, zaś miękkich ustach. – Kim my… – przełknęła ślinę, przygryzając zaraz wargę, a paznokciami skubiąc bezwiednie jego koszulkę. – Czym my jesteśmy? – zapytała w końcu cicho. Nie chciała. Nie miała zamiaru. Nie sądziła, że tego potrzebuje. Nie miała prawa. Nawet nie powinna, skoro przecież nie wiedzą tak ważnych rzeczy o swoich życiach. – Czy my tylko się ze sobą doskonale bawimy, czy jesteśmy czymś… poważnym? – dopiero teraz skrzyżowała z nim swoje spojrzenie. Uśmiechnęła się, by miał pewność, że niczego nie oczekuje. – Obie odpowiedzi będą zadowalające – dodała na sam koniec, bo… chyba będą. Taką miała nadzieję. - Udawanie, że nie było pytania też będzie okej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ponownie skierował swój wzrok na przeszklony sufit, żeby po raz kolejny spojrzeć na niebo usiane gwiazdami. Być może po dzisiejszej nocy będzie mu się już zawsze kojarzyło z Kaylee i z ich pierwszym wspólnym weekendem? Kto wie. Potrzebował krótkiej chwili by zastanowić się nad odpowiedzią na jej pytanie. Czy czuł się bezpiecznie? Dopiero po opuszczeniu domu dziecka zaznał prawdziwego bezpieczeństwa. Nie było już tak, że czuł się w zasadzie cały czas zagrożony, po prostu raz bardziej, raz mniej. System tego typu placówek był strasznie wadliwy, z czym musiał sobie radzić dobre dziewiętnaście lat, aż do momentu, w którym zamieszkał w akademiku, rozpoczynając studia medyczne, chociaż nawet wtedy nie umiał odpuścić sobie codziennego oglądania się przez ramię. Dopiero z miesiąca na miesiąc, roku na rok, powoli odpuszczał sobie kontrolowanie wszystkich i wszystkiego. Jeszcze nie ufał ludziom na tyle, aby całkowicie się rozluźnić, powoli jednak otwierał się coraz bardziej. Pierwsze dni we własnym domu były dla niego nie tylko spełnieniem marzeń, ale i poczuciem, że w końcu jest tylko sam ze sobą i nareszcie może bez obaw położyć się spać. Naturalnie poczucie bezpieczeństwa wśród ludzi rosło z chwili na chwile, kiedy budował swoje zaufanie do otoczenia i przekonywał się, że nie jest już małym chłopcem wśród drapieżników, a dorosłym mężczyznom w świecie, na ogół, cywilizowanych, poukładanych ludzi. Obecnie mógł z czystym sumieniem powiedzieć Kaylee, że tak, czuł się bezpiecznie, turaj, z nią i ogólnie na tym świecie, w tym życiu.
Nawet jeśli za oknem grasuje wielka stopa — przytaknął z lekkim uśmiechem. — Wolę cokolwiek z twoich rąk, niż nic.
Taka była prawda. Gdyby Kaylee nic z nim nie robiła, na pewno byłoby mu przykro.
Gdy kobieta podniosła się i na nim usiadła, przez chwile zastanawiał się czy to już ten czas, aby robić wszystko. Słysząc pytanie zrozumiał jednak, że rozmowa jest poważniejsza, niż mu się wydawało.
Słuchał uważnie, pod koniec odwzajemniając jej spojrzenie. Tym razem nie miał zamiaru żartować sobie z tych pytań, bo sam czuł, że byłoby to przegięcie. Odrobina powagi jeszcze nikogo nie zabiła (chyba).
Obie odpowiedzi byłyby… Tak samo zadowalające? — spytał w końcu, odrobinę niepewnie. — A obie na raz?
Odpowiadanie pytaniem na pytanie chyba nie było najlepszą opcją, ale sam nie do końca wiedział jak to ugryźć, bo nie miał pojęcia czy faktycznie by ją zadowoliła każda opcja, czy może tylko tak mówiła, a chciała usłyszeć coś zupełnie innego. Jego kumpel kiedyś ostrzegał go przed pokręconą kobiecą logiką, a Kaylee w końcu była kobietą, prawda? Jeżeli chodziło o niego samego, to w zasadzie połączenie tych dwóch opcji byłoby najlepsza odpowiedzią. Dobra zabawa, jednocześnie relacja traktowana poważnie - bo już nie raz przyłapał się na myśleniu, że Butler mogłaby zagościć w jego życiu na stałe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wielka stopa, głupku – zaśmiała się lekko, choć tak naprawdę wcale nie była pewna, że to stworzenie nie istnieje. A oni, jezu, byli w czeluściach lasu, przy jeziorze, bez bezpośredniego dostępu do głównej drogi. – Ale zamknąłeś drzwi? – wolała się jednak upewnić, choć uśmiech wciąż utrzymywała na ustach. Wzruszyła ramionami. – Nie należę do najodważniejszych. W życiu nie przyjechałabym tutaj sama – przyznała, bo taka prawda. Oszalałaby, gdyby usłyszała jakikolwiek szmer, którego nie potrafiłaby odpowiednio nazwać, a nie miałaby obok siebie kogoś, na kogo mogłaby to zrzucić.
Moment ciszy, grymas niepewności na jego twarzy, krótkie pytanie, chwila w której upewniał się, że obie odpowiedzi ją zadowolą wystarczyły. Już wiedziała. Właściwie nie musiał nawet mówić nic. Co ją właściwie pchnęło do tego, by te słowa zakończone pytaniem wypłynęły z jej ust? Czy obie odpowiedzi faktycznie, tak jak obiecała, będą odpowiednie? Najpewniej nie. Dobra mina do złej gry, Kaylee. Racjonalizowała to wszystko cholernie – odpowiedział idealnie. Skoro niepewność to pierwsze co odczuł on, to może… może nie powinna czuć się tak źle sama ze sobą i z tym wszystkim? Może nie była tak fatalna, jak się jej wydawało i być może tylko wyolbrzymiała to wszystko w swojej głowie? Nie była pewna dlaczego, ale miała wrażenie, że odrobinę uspokoił jej sumienie. Przełknęła ślinę, uśmiechając się lekko z lekkim wypuszczeniem powietrza z ust. Nawet nie zauważyła, kiedy jego koszulka podwinęła się w górę, a ona paznokciami teraz smyrała skórę jego podbrzusza. Pochyliła się nieco, przekładając już rozpuszczone włosy na jedną stronę ramion. – Obie odpowiedzi jednocześnie też, strategiku – pokręciła głową, muskając ustami kącik jego ust. Albo dupku, ale to dorzuciła w myślach, bo tego już słyszeć nie musiał, prawda? Tak cholernie uparła się na ten weekend, że nic, absolutnie nic im tego nie zepsuje. No, może prócz wielkiej stopy? Przejechała leniwie nosem przez jego nos, pocałowała jego czubek, ponownie kącik ust, ino drugi, zaś brodę. Nigdzie się nie spieszyła, nigdzie nie musiała uciekać za kilka minut, nie musiała stawić się w domu o konkretnej godzinie. Boże, ten wyjazd to był idealny pomysł, bo mogła się, w końcu, nim delektować. – Co to było na czym skończyliśmy? – pocałowała policzek raz, drugi i trzeci, i usta znowu też. Idealna próba ucieczki od rozmowy, jak zwykle. – Chyba naprawdę miewam problemy z pamięcią – drażniła się tylko. – Na jedzeniu? Jesteś głodny? – no chyba dostanie z pięści, jeśli powie, że tak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy wspomniała o drzwiach, zerknął w stronę salonu, po czym przeniósł poważne spojrzenie na Kaylee. — W zasadzie to nie. Myślisz, że grasuje tu jakiś zboczeniec, seryjny morderca albo zmutowany kazirodztwem potwór, łaknący krwi i tylko czeka na takich spóźnialskich, jak my, którzy przyjeżdżają poza sezonem i nie zamykają drzwi? — spytał, całkiem przekonująco udając obawę. Miał nadzieję, że nie napędzi jej zbyt dużego strachu, psując tym samym nastrój. —’ Może zasłonimy na wszelki wypadek okna?
Tu już nie wytrzymał do końca i kącik ust zdradziecko wskazał na to, że sobie Skyler bezczelnie robił z Kay jaja.
Ich rozmowa była krótka, mało wymagająca, co w zasadzie Bernthala cieszyło. Lubił prostotę, brak komplikacji, brak pytań o każdy szczegół, o każdą sylabę, gest czy minę. Wypytywania o to z kim, kiedy i gdzie, podglądania telefonów, sprawdzania laptopów i przeszukiwania kieszeni. Chciał stworzyć relację opartą na zaufaniu i wzajemnej akceptacji, ale chciał też dobrze Kaylee poznać, bo jak inaczej to ugryźć? Jak widać ona też chciała postawić sprawy jasno. Dobrze, że jej zależało. Skyler od razu poczuł się pewniej.
Miał wrażenie, że trochę bawią się w podchody, jakby nie byli siebie pewnie, a chcąc się upewnić, jednocześnie sprawia im to jakiś dyskomfort. Może to kwestia tego, że znają się stosunkowo niezbyt długo? Może muszą nieco wyluzować i po prostu otworzyć się na siebie nawzajem i na to, co ich czeka? Jak widać Kaylee myślała podobnie, a nawet brała "otwieranie się" wręcz dosłownie, co w zasadzie ani trochę mu nie przeszkadzało.
Ważne, żeby pacjent był zadowolony — odparł, uśmiechając się pod nosem, w odpowiedzi na pieszczoty. W zasadzie powiedzenie powinno brzmieć “żeby pacjent był zdrowy”, ale podmienił sprytnie jedno słowo. W końcu Kaylee wyglądała już na zdrową, więc teraz powinna być zadowolona, a on tego dopilnuje.
Objął kobietę w pasie i kilkoma dosyć sprawnymi ruchami zamienił ich miejscami. Uśmiechnął się, podziwiając przez chwilę jej urodę. Ciemne włosy ułożyły się na białej poduszcze w taki sposób, że dodawało to Kay uroku. Splótł palce jednej dłoni, z jej palcami i ułożył ich splecione dłonie po obu stronach jej głowy.
Chyba jednak masz rację — odparł, po czym pocałował ją w usta. — Właśnie na tym skończyliśmy — dodał, pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Był głodny, ale jedzenie mogło poczekać. Narazie miał coś ważniejszego do załatwienia. Było gorąco, namiętnie, ale oszczędnie. Trochę tak, jakby każde z nich wiedziało, że mają wystarczająco dużo czasu, by pójść na całość. Krótkie, ale urocze zbliżenie na pewno tylko narobi im ochoty na więcej. Przynajmniej zaspokoili ten pierwszy “głód”.
Następnie przyszła pora na zaspokojenie innego, bardziej zwyczajnego, chociaż też cielesnego, głodu.
Co jemy? — spytał, po tym jak wyszli spod wspólnego, krótkiego prysznica.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Głupek. – Przestań – zaśmiała się na jego słowa, choć zupełnie do śmiechu jej nie było. Nie oglądała horrorów, nie lubiła huków, bo kojarzyły jej się z grzmotami, których nienawidziła, starała się nie biegać wieczorami, a samotnie nigdy nie mogłaby mieszkać na odludziu, gdzie stać by się mogło właściwie cokolwiek. – Przestań – powtórzyła raz jeszcze, tym razem dźgając go paluchami w brzuch. – Myślę, że nie. A jeśli tak, to będzie to twoja wina i słono zapłacisz – wytknęła, by co do tego nie było żadnych wątpliwości.
Usłyszała już chyba to, co usłyszeć chciała, a może i nawet więcej? Największym problemem Butler było to, że obiecała sobie już na samym początku tej relacji - wtedy, kiedy zaprosił ją na randkę do siebie na grilla, zero jakiegokolwiek zaangażowania. A przynajmniej do momentu, kiedy wszystkie karty nie będą wyłożone na stół. Obiecała to sobie, a teraz siedząc na nim, dotykając jego ciepłej skóry, pytając o coś, o co obiecała sobie, że nigdy go nie zapyta, pieszcząc ustami jego szyję i smakując jego ust, wiedziała, że tę obietnicę złamała. Łapała się na tym, że myślała o tym człowieku nagminnie, że w stronę jego domu skręcać chciały koła jej samochodu, że chciała wiedzieć jak minął mu dzień i pragnęła, by znowu wziął ją w swoje ramiona. Niczego sobie nie obiecywali, dawali wszystkiemu rozwijać się samoistnie, a mimo wszystko wtedy, kiedy bardzo nie chciała, a czuła przyspieszone bicie serca na widok jego uśmiechu, zdawała sobie sprawę, że zawaliła. Cholernie. I chwilami była na siebie za to wściekła. Zaśmiała się lekko, kiedy tak szybko zamienił ich miejscami. Mając dwa nieba na które mogła spoglądać, chciała teraz jedynie by nad żadnym z nich nie pojawiły się ciemne chmury.
Wspólny prysznic później i myśl, że zaśnie przy jego boku było czymś nowym, ale cholernie przyjemnym i spokojnym. Wyczekanym. Wchodząc do dziennej części najpierw przezornie i ze wzruszeniem ramion (żeby się z niej nie śmiał) sprawdziła, czy te drzwi faktycznie są zamknięte, a później zgarniając swoją lampkę wina, stanęła przy części kuchennej. – Nie wiem, coś szybkiego. Kanapki a`la Kaylee? Nigdy nie jadłeś smaczniejszych – zajrzała do lodówki i siatek, które przywieźli, a zaś przerzuciła wilgotne włosy na jedną stronę ramion. To że jest już po północy dostrzegła dopiero teraz, zerkając przelotnie na zegarek. Czemu ten czas tak gnał? – Musimy się wyspać. Zamierzam zabrać cię jutro wieczorem na najlepszą randkę w twoim życiu – rzuciła jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się i ogarniając to co mieli, by stworzyć popisowe sandwicze. Nie licząc tej pierwszej u niego, to chyba na żadnej jeszcze nie byli, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widział jak sprawdza drzwi i przypomniał sobie jej słowa odnośnie jego winy i zapłaty, którą rzekomo poniesie, jak wielka stopa wprosi się na imprezę. Uśmiechnął się lekko pod nosem, oczywiście najpierw się odwracając od Kaylee, żeby tego nie widziała. Dobrze, że jednak sprawdziła te drzwi, bo Skyler nie miał ochoty na trójkąty, nie chciał się Kaylee dzielić z innymi, nawet kobietami. W każdym związku potrzebna jest odrobina zazdrości, oczywiście tej zdrowej. Czy on właśnie pomyślał o nich, jako o związku? Wychodzi na to, że tak. Znowu się uśmiechnął, tym razem tylko i wyłącznie do swoich myśli. Stał przed kominkiem, w ręczniku na biodrach i lampką wina w dłoni. Kay chyba będzie musiała się przyzwyczaić, że mężczyzna lubi sobie czasami chodzić na golasa po domu. U siebie musi uważać na sąsiadów, a tu? Tutaj nie musi się niczym przejmować. Pewnie w końcu założy coś na siebie, ale jakoś mu się z tym nie spieszyło. W środku było już wystarczająco ciepło, a przed kominkiem tym bardziej nie mógł na nic narzekać. Napił się wina i cmoknął cicho, wpatrując się w tańczące płomienie. Piękny widok, w rodzaju nieba i gwiazd, ale o zupełnie innej energii. Żywioł ognia zawsze go fascynował.
Odwrócił się przodem do wnęki kuchennej, w której była Kaylee, a tyłem do kominka. — Szybko i smacznie? W dodatku z twoim imieniem w nazwie? Tu mnie masz — przyznał, unosząc nieznacznie kieliszek z winem, jakby wznosił za nią toast, po czym znowu się napił i krótko odchrząknął. Ruszył powoli w kierunku kanapy, po czym usiadł sobie na niej wygodnie, zwracając twarz w kierunku kuchni, aby mimo wszystko dalej mieć kontakt z Kaylee.
Ah tak? A ja myślałem, że nasza najlepsza randka już trwa i skończy się dopiero jak wrócimy do miasta. Dużo masz jeszcze niespodzianek w zanadrzu? — zapytał lekkim tonem. Podobało mu się, że Kay faktycznie ma jakieś plany na ich pobyt. Następnym razem będzie musiał się zrewanżować.
Zerknął na zegarek i zmarszczył lekko brwi. Też nie poczuł, że czas tak szybko płynie. Poza tym jedzenie w środku nocy podobno jest niezdrowe, a przecież był lekarzem i chyba powinien pilnować ich samopoczucia, również fizycznego. Co jednak zrobił? Absolutnie nic. Już nie raz zdarzało mu się jeść w nocy i niestety ani razu się tym nie przejął. Był głodny, to jadł. Takie to proste. Teraz jeszcze w grę wchodziła jakaś specjalność Butler, której za żadne skarby świata nie mógł przegapić. Zjedzą, dopiją wino i pójdą spać, a obudzą się, jak się obudzą. Skoro randka jest dopiero wieczorem, to na pewno zdążą się do tego czasu wsypać. W zasadzie nie był jeszcze specjalnie senny, chociaż miał dziwne wrażenie, że zmieni się to, jak tylko zapełni brzuch. Zerknął na Kay kątem oka, zastanawiając czy jej się przypadkiem nie chce już spać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najwyraźniej nie było problemem, że miała na sobie jego koszulkę – ona czuła się w niej fantastycznie, a wychodzi na to, że i jemu w samym ręczniku było wygodnie. Przyglądała się jego plecom przez chwilę, krojąc kolejne składniki, bo oh gaaasz, mogłaby się nie odrywać od tego ciała ani na moment. Miała ochotę wziąć aparat, uwiecznić ten, mogłoby się wydawać, zwykły moment, ale właściwie to nie chciała na to tracić teraz czasu. Nie miała pojęcia też co mówi i jakie kanapki ma na myśli, ale próbowała sobie poradzić z tym, co mieli, co ostatecznie wyszło całkiem okej zarówno wizualnie, jak i smakowo (tutaj jedynie mogła mieć nadzieję). Podeszła w końcu, uśmiechając się na jego słowa i podała księciu talerzyk, a sama usiadła przy nim odkładając lampkę wina na bok. – Tylko kilka. Może niektóre ci się spodobają – tak naprawdę wymyśliła tę randkę dopiero przed chwilą, ale naprawdę chciała zrobić wszystko by mu się podobało; by był szczęśliwy, by uśmiech nie schodził mu z twarzy i by wiedział, że komuś zależy. Żeby nie myślał, że zawsze ucieka, i że nie potrafi panować nad emocjami, jak ostatnio u niego. – Jeszcze…nie jedna taka randka przed nami? Ugryzła się jednak w język, bo właściwie nie była tego pewna. Będzie jeszcze taka? Wzruszyła więc ramionami, urywając nieładnie temat i zerkając na śpiącą przy kominku Kawę.

Z tego jak cholernie jest zmęczona zdała sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy wtuliła się w niego, gdy ułożyli się do snu. Nie zajęło jej długo, by zasnąć; po jakimś czasie spała z policzkiem przylegającym do jego nagich pleców, z ręką przerzuconą przez jego ciało. Boże, robiło się zimno, jak on był w stanie spać bez koszulki? Ze snu wyrwał ją lekki zryw ciała Skylera. Nerwowo pokręcił głową, a z jego ust wydobyły się mało zrozumiałe słowa. – SkySky? – przetarła oczy, uchylając później jedno z nich, bo co to, pobudka? Zerknęła zmrużonymi oczami na telefon, ale nie było mowy – może i był już ranek, ale zasnęli cholernie późno. Chciała wschód? Chyba żartowała. Przymknęła oczy i przejechała zimną dłonią przez jego ciepłe plecy. – Hej, Skyler – dopiero kiedy zaczął używać mocniejszych słów i szarpać ciałem agresywniej, podniosła się na łokciu, bo mimo, że był to widok iście komiczny, to nie chciała, by się męczył. – Skyler, obudź się, to tylko sen – strasznie chyba realny. Uniosła się w końcu wyżej, by nachylić się nad nim. Nie była pewna, jak budzi się dorosłego człowieka, któremu śnią się koszmary. Powinna go uszczypnąć? Chciała złapać jego twarz w swoje dłonie, bo widziała, jak zaczynają drgać mu wargi i chyba właśnie to było najgorszym, co mogła zrobić, bowiem najpewniej uznał to za atak i biedny, jedynie się obronił. Mocne szarpnięcie jego ciała, zbyt szybkie odchylenie ręki i łokcia, który idealnie wpasował się w jej lewe oko. JacieżkurwapjerdoleAŁA. – Aaaaaaa uuuuuuaaaa, SKYLER! – krzyknęła, kiedy okropny prąd bólu rozlał się po jej czaszce. Uniosła dłoń do oka, z którego automatycznie popłynęły łzy. Oko? Policzek? Brew? Nie była pewna, bo ból promieniował na całą czaszkę. – OBUDŹ – walnęła go pięścią w ramię. – SIĘ – a nawet i jeszcze raz. – DUPKU – warknęła raz jeszcze, tym razem już kolanem kopiąc go w udo. Absolutnie nie było to konieczne - budził się pewnie razem z ostatnim zrywem ciała i jej krzykiem, ale nie mogła sobie odmówić tych uderzeń, jak dla niej silnych, jak dla niego pewnie mało odczuwalnych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podobało mu się, że włożyła na siebie jego koszulkę. Chyba we wszystkim wyglądałaby ładnie, a takie zestawienie podkreślało jakiś stopień zażyłości między nimi. W końcu nikomu innemu, szczególnie innej kobiecie, nie pozwoliłby ubrać się w jego rzeczy. No, chyba że okoliczności byłyby niecodzienne, jak jakiś wypadek na przykład. W każdym razie chodziło o to, że odbierał to jako swego rodzaju przyznanie się do tego, że Kaylee czuje się dobrze, swobodnie i szczęśliwie w jego pobliżu i jego ciuchach. Mógłby zrobić to samo, ale Kaylee jego męska koszula pasowała, kobieta wyglądała w niej sexy, a on w jej damskiej i za małej wyglądałby po prostu śmiesznie. — Ufam ci i wierzę na słowo — odparł z lekkim uśmiechem. Zaczynał być nawet podekscytowany i coraz bardziej ciekawy jutrzejszego dnia. Dawno się tak nie czuł, chyba od czasów liceum i jego pierwszych randek. Rzucił się na kanapki, jakby nie jadł od kilku dni, a to, że jadł z apetytem potwierdzało smakowitość wykwintnej potrawy. Zerknął na nią pytająco, gdy zaczęła mówić, ale z jakiegoś powodu nie dokończyła, co przyjął z lekkim zdziwieniem, ale też nie ciągnął jej za język. Miał tylko nadzieję, że ta niedokończona wypowiedź nie będzie go za bardzo martwiła.

Wyglądało na to, że jednak o coś się martwił, inaczej nie miałby tego koszmaru. Śniło mu się, że jest w lokacji, w której rozbił się samolot z serialu Lost. Był w podobnej sytuacji, wraz z innymi rozbitkami. Fale znosiły ciała zabitych, a on kogoś szukał i im dłużej szukał, tym bardziej był zdenerwowany. Obok miejsca, w którym się znajdował był również prowizoryczny cmentarz, podobny do tego z serialu. Z ziemi wystawała kobieca dłoń, którą od razu rozpoznał. Krzyknął coś, ukląkł przy dłoni i zaczął kopać gołymi dłońmi ziemię, chcąc wydobyć z niej ciał. Wiedział, że zna tę osobę, ale nie mógł sobie przypomnieć kto to dokładnie jest. Czy to jego matka? Ta, której nigdy nie poznał i nie widział na oczy? Nie, to chyba nie ona. Im dłużej kopał, tym bardziej był przekonany, że to ktoś ważniejszy. Ktoś, kogo nie powinno tu być. Czy to jego siostra? Kobieta, którą spotkał niedawno i doszło między nimi do przepychanki, po której stracił nadzieję na dalsze obserwowanie jej życia prywatnego. Też coś mu nie pasowało. Skrzywił się, kiedy jego palce natrafiły na ciało. Przypomniał sobie kto to, a do jego oczu napłynęły łzy. Ktoś złapał go za ramię i nim potrząsnął. Wystraszył się, przyłapany w tak intymnym momencie i odepchnął nieznajomego, jeszcze zanim się do niego odwrócił.
Wtedy się obudził.
W pierwszym momencie był bardzo zdezorientowany i nie wiedział do końca gdzie się znajduje, w dodatku ktoś krzyczał i go bił. Zamrugał nieprzytomnie, próbując jak najszybciej zorientować się w sytuacji.
Kaylee? Co się dzieje? Ktoś tu jest? Ktoś cię zaatakował? — pytał szybko i coraz głośniej. Wyskoczył z łóżka, rozejrzał się, po czym złapał pierwsze, co miał pod ręką. Trudno powiedzieć czy obroni się i ją wieszakiem z walizki, ale będzie z całego serca próbował. — Ktokolwiek tu jest, wiedz że policja już jedzie! — krzyknął, idąc powoli w stronę salonu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chcesz, żeby ktoś się zaśmiał – opowiedz mu o swoich planach. Miało być idealnie. Cały weekend miał być i d e a l n y. Mieli się tylko śmiać, całować, kochać, rozmawiać. Może czasami wyjść na dwór z Kawą. Tymczasem mieli za sobą pierwszą, bardzo krótką noc, bo przecież gdyby nie to, to najpewniej spaliłby do południa, zważywszy na godzinę o której w ogóle się położyli. Czekała na tę noc; by się nigdzie się nie spieszyć, by czuć jego ciepło i po prostu być. Pierwsza noc i bum. Co się właściwie stało? Dopiero co czuła cholernie zimno, chciała tylko wtulić się mocniej w jego plecy, a może i nawet narzucić na siebie bluzę. Dopiero co uśmiechała się pod nosem, słysząc jego niemrawe słowa, będąc ciekawą co tak mocno przeżywa. A teraz? Nagle zrobiło się bardzo gorąco, Skyler obudził się zupełnie zdezorientowany, Kawa wściekle ujadała przy łóżku, a ją bolało, tak cholernie bolało. Choć może jej się jedynie wydawało, bo chyba jeszcze nigdy nikt jej nie uderzył. Oko łzawiło, deformując percepcję wzrokową, której i tak ostrość była zniwelowana przez panujący półmrok, bo może i mieli ranek, ale boczne okna na pewno zasunęli. Miała wrażenie, że pulsuje jej pół twarzy, a ten cymbał właśnie próbował ją obronić przed samym sobą. – Jezu, Skyler!! – warknęła, popychając go w ramię, ale chyba na nic się to zdało, bo ten jak w jakimś cholernym amoku skierował swoje kroki do salonu, a przy jego nogach, oczywiście, szczekająca Kawa. Pięknie. Duet marzeń. Może to i lepiej, że nie wiedział, że to on? Przymknęła oczy, wzięła oddech jeden, drugi i trzeci, przejechawszy dłonią przez włosy. Wygrzebała się w końcu z tej rozwalonej pościeli i przeszła bezpośrednio do łazienki i dopiero, kiedy już stała przed lustrem, uniosła wzrok. Leciutko rozcięty łuk brwiowy, maleńka strużka krwi, którą przetarła w pierwszej chwili suchą dłonią. Mimo to, chyba nie przesadzała, chyba naprawdę uderzenie było mocne, bo kolory już nabierały na sile. Mieli lód? Okręciła w końcu wodę, by zmoczyć dłoń i spróbować dotknąć brwi. Syknęła w pierwszej chwili, a w drugiej zobaczyła, jak drzwi się uchylają i pojawia się w nich Bernthal. Odwróciła się przodem do niego, tyłem do lustra i oparła tyłkiem o zlew. Przecież wiedziała, że nikogo nie znalazł. Było bezpiecznie. – Wyglądam jak kretynka – rzuciła tylko, bo co więcej teraz mogła? Wyglądała żałośnie. Ból przechodził, myśli wracały na swoje miejsce i już mówiły, że jak przyłoży się do makijażu, to będzie okej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, sprawa wygląda jednak trochę inaczej, niż początkowo myślał. Jak się zorientował? Tak, że w salonie nie znalazł nikogo, ani śladów walki, ani otwartych drzwi, okien, czy innych znaków, świadczących o obecności w środku osoby trzeciej. Kolejnym alarmującym faktem było to, że Kaylee nie pobiegła za nim, chcąc pokazać mu intruza, kibicować i zagrzewać do walki, tylko została w sypialni (a nawet weszła do łazienki, czego jeszcze nie wiedział).
Przystanął przy drzwiach wejściowych i zmarszczył lekko brwi, zerkając na Kawę, która przestała na moment poszczekiwć i biegać wokół jego nóg. Ona też zdawała się nie dostrzegać żadnego niebezpieczeństwa, a jej pobudzenie wywołane było jedynie zamieszaniem, które powodował on, jej właściciel. Obejrzał się, by spojrzeć w stronę sypialni. Kaylee tam nie było, tak jak nie było jej w kuchni, ani z nim w salonie. Siłą rzeczy musiała więc być w łazience. Skoro nikt jej nie zaatakował, to co się stało? Dalej nie dochodziło do niej, że sam był sprawcą. W końcu nic nie pamiętał, więc czemu niby miałby tak pomyśleć?
Powoli jednak zaczęły przychodzić do niego wyrywki snu. A może?
Ruszył powoli w kierunku pomieszczenia, w którym znajdowała się Butler. Stanął w progu i odchrząknął krótko, czując się dziwnie niezręcznie.
Wyglądasz przepięknie, jak zawsze — powiedział po chwili oceniania lima, jakie ktoś (on) jej nabił. Nie dość, że zapowiadało się na pandę, to jeszcze krwawiła. Pośpiesznie otworzył szafkę z lustrem. Na szczęście w środku znajdowała się mała apteczka. Nasączył wacik wodą utlenioną, po czym zbliżył się do pacjentki.
Obiecuję, że nie będzie bolało, a po wszystkim dostaniesz lizaka — mruknął z lekkim, odrobinę sugestywnym uśmiechem. Chciał na koniec zapytać co się stało, ale miał dziwne wrażenie, że odpowiedź wcale mu się nie spodoba. Może lepiej zostawić to tak jak jest? Jak będzie chciała, to sama poruszy ten temat i wszystko się wyjaśni. A jak nie… To oszczędzi mu wstydu i kompromitacji.
W międzyczasie zastanawiał się czy jest tu lód albo jakaś mrożonka w zamrażarce. Przydałaby się, żeby opuchlizna nie była za duża. Miał nadzieję, że Kay nie będzie za bardzo cierpiała i uda mu się jakoś jej tę sytuację wynagrodzić.
Miał być wymarzony, idealny weekend we dwoje (troje), a okazuje się, że wcale nie ma być tak idealnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czuła się przy nim bezpiecznie. Czuła, że jest przy dobrym człowieku, a z jakiegoś powodu, z tego, który stawał się dla niej coraz bardziej jasny i zauważalny, czuła, że jest na właściwym miejscu. Przecież to nie był Skyler. To był koszmar, którego nie mógł kontrolować. Do tego momentu wszystko było idealnie, a ona pewnie nawet powtórzyłaby ten strzał w oko, gdyby wiedziała, że weekend z nim równa się limem na twarzy.
Przygryzła policzek od środka, kiedy do niej podchodził. Zerkając na jego mimikę, widziała, że nie wie jak się zachować. Widziała zdezorientowanie i niezręczność wypisane w tej przystojnej twarzy. Już wiedział? Obudził się? Przecież nikogo nie znalazł, czy już doszło do niego, że to on? Nie była pewna.
- Nieprawda – szepnęła, kiedy podszedł. – Nie musisz tak mówić, tylko dlatego, że…ty to zrobiłeś. Wskazała jedynie dłonią na twarz, ponownie zwracając się w stronę lustra, bo oboje widzieli przecież jak to wygląda. Nie było to duże, na szczęście, ale kolory powoli się uwydatniały. Przycupnęła na skraju wanny, kiedy Skyler, jak na prawdziwego lekarza przystało, od razu instynktownie odnalazł małą apteczkę i zdecydował się ogarnąć syf, którego ktoś narobił. Nienawidziła krwi, nienawidziła bólu i miała bardzo małą na niego odporność, więc już widząc jak zbliża wacik do jej brwi, zacisnęła mocniej zęby i oczy. Mimo wszystko, uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową.
- Myślałam, że mamy sprawić, żebym to ja poczuła się lepiej – pociągnęła ten temat, tę jego sugestywną propozycję, by choć na moment nie myśleć o wodzie utlenionej stykającej się z jej skórą. – Każdej swojej pacjentce dajesz lizaka? – dość długo czekała cierpliwie, zastanawiając się czy SkySky w jakikolwiek sposób to skomentuje i… może to i dobrze, że nic nie mówił? Może po prostu powinni o tym zapomnieć już teraz, po siedmiu minutach od zdarzenia? Po co którekolwiek z nich obarczać jakiś beznadziejnym poczuciem winy?
- Mówiłeś przez sen – odezwała się dopiero po chwili. – Mocno się denerwowałeś. Co ci się śniło? – chyba to było w tym wszystkim najważniejsze. Co tak mocno wyłączyło go z rzeczywistości?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Docierały do niego sugestie, które świadczyły, że uderzył Kay przez sen. Czy mogła czuć się więc przy nim bezpiecznie? Czy aby na pewno? Jasne, że nie był damski bokserem, ani w zasadzie jakimkolwiek, ale takie niekontrolowane wyskoki podczas snu dalej mogły kończyć się niezbyt ciekawie. A gdyby uderzył ją tak mocno, że zmarłaby? Musiałby odpowiedzieć, w najlepszym przypadku, za nieumyślne spowodowanie śmierci, a za to również jest surowa kara, pomijając naturalnie wyrzuty sumienia, bo te same w sobie są straszną karą. Próbował sobie przypomnieć czy kiedykolwiek wcześniej miał podobną sytuacje. Niestety nie był pewien, a nie miał nikogo, kto mógłby to zweryfikować, bo na co dzień sypiał sam, przynajmniej od czasu studiów. Nie mógł więc zapewnić Kaylee, że to jednorazowy wybryk, który na pewno się nie powtórzy. Ta myśl wyjątkowo go przygnębiła. Nawet nie umiał wymyślić kolejnego żartu, który odwróciłby jej uwagę od krwi i bólu i tej niecodziennej sytuacji.
Jeżeli ma poniżej dziesięciu lat, to tak, każdej — mruknął, oczyszczając niewielką ranę i osuszając ją. Nie była na tyle głęboka, aby dalej krwawić, na całe szczęście.
Zerknął na Kay uważniej, gdy wspomniała o jego mówieniu przez sen.
Tak? Co mówiłem? — spytał, sprzątając po sobie. Apteczkę odłożył na miejsce, a zużyte waciki wyrzucił do kosza, stojącego pod umywalką.
Nie pamiętam zbyt wiele. Chyba była jakaś katastrofa czy wypadek. Szukałem kogoś, o kogo się bałem… — mruknął , starając się przypomnieć sobie jak najwięcej. Co było później? Bił się z kimś?
Westchnął ciężko, zatrzymując się i stając przed kobietą. — Przepraszam — powiedział, kładąc dłonie na jej biodrach. Na pewno nie tak wyobrażała sobie ich pierwszy wspólny poranek podczas tego weekendu. On z resztą też nie. — Poszukam czegoś na opuchliznę w zamrażarce.
Złapał jej dłoń, po czym ruszył do kuchni, mając nadzieję, że pójdzie z nim i nie będzie się gniewać. Może przy okazji zrobi jej kawę i śniadanie? W zasadzie był gotowy robić dla niej wszystko do końca weekendu, a może i jeszcze dłużej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciałaby wiedzieć o czym myślał, kiedy w takim skupieniu zajmował się tym, co nawyprawiał. Miała nadzieję, że się nie obwinia, bo ona tego nie robiła absolutnie. Wręcz przeciwnie, może to ona spowodowała? Może nie powinna przerywać tego snu? To nie był on. Nie i już. Błądziła wzrokiem po jego twarzy; po uważnym wzroku, srogo napiętymi wargami. Zawsze taki był, gdy zajmował się pacjentami?
- Nic konkretnego. Głównie mało ładne słowa – spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszło jej tylko odrobinę, bo fakt, to była raczej niecodzienna sytuacja. Chyba jeszcze nigdy nie oberwała w twarz. Chyba takie coś się raczej pamięta, prawda? – Zawsze trzymasz ten rezon stoika, więc był to dość hmm… niecodzienny widok – nie, nie, nie. Najwyraźniej sarkazm nie trzymał się i jej. Może to przez ból głowy, a może po prostu było jeszcze za wcześnie. Z chęcią wróciłaby do łóżka, by zdrzemnąć się jeszcze odrobinę, ale na to jednak jeszcze będą mieć czas. Słuchała jego słów, podążając za nim wzrokiem, aż nie stanął naprzeciw niej i nie przeprosił. Zaprzeczyła głową, kiwając nią na boki i już miała wchodzić w dyskusję, ale ścisnął jej dłoń i zaprowadził do kuchni. No tak, opuchlizna. Zupełnie zapomniała.
- Może to ja nie powinnam cię budzić, przepraszam. Chyba tylko cię wystraszyłam – odezwała się, kiedy podparła się na dłoniach i usiadła na tym małym blacie, który oddzielał kuchnię od salonu. Przyglądała mu się chwilę, kiedy krzątał się po kuchni w poszukiwaniu czegoś.
- Wiesz, że to nie twoja wina, prawda? To nie byłeś ty, to był koszmar – wolała się upewnić, że wie zarówno to, jak i to, że Kaylee nie ma mu niczego za złe. – To było nie intencjonalne, nieświadome. Za to, to… – wskazała na niego głową, mając nadzieję, że rozumie, że chodzi jej o całokształt; o to z jakim spokojem przemywał jej łuk brwiowy, jak czule naklejał mały plasterek i jaki zagubiony był teraz. – To jest świadome. To jesteś ty – uśmiechnęła się ostatecznie. – Nie zamartwiaj się tym, dobrze?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kaylee miała rację. Nie tylko dlatego, że była kobietą, a kobiety zawsze mają rację, ale dlatego że faktycznie było tak, jak mówiła. To nie była wina Skylera, więc czemu, mimo wszystko, czuł się winny? Rozum podpowiadał mu przecież, że przecież zrobił to nieświadomie, niechcący, w momencie, w którym nie był przytomny i nie miał pojęcia, że uderzy kogoś naprawdę, tym bardziej że zrobi to Kaylee. Westchnął ciężko, ale kiwnął głową.
Mimo wszystko żałuję, że tak wyszło — powiedział zgodnie z prawdą, przekładając z ręki do ręki torebkę z kostkami lodu. Lód miał chyba być do drinków, ale najwyżej obejdą się bez niego. — Proszę — dodał, podając jej torebkę, zanim cały lód się rozpuści pod wpływem jego ciepłych dłoni.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, odwracając nieco głowę, aby tego nie widziała. Spodobało mu się, że doceniła jego opiekuńczość, jednocześnie speszył się, bo w zasadzie nie robił w końcu nic nadzwyczajnego. Gdzieś w ciele miał po prostu zakodowane dawanie pomocy, a w szczególności osobom, na którym mu zależało.
Jesteś głodna? Zrobię coś na ciepło — zmienił temat, po czym zaczął zaglądać do wszystkich szafek i szuflad, chcąc zorientować się jaki sprzęt mają dostępny. No i ta kuchenka. Czy elektryczna?
W końcu wyjął patelnię, drewnianą łopatkę i łyżkę, deskę do krojenia, po czym wypełnił elektryczny czajnik wodą i włączył go. Wiedział, że produktów spożywczych mają pod dostatkiem i pewnie większość z nich wróci z nimi do domów, ale musiał się upewnić, że będą mieli wybór. Zastanawiał się poważnie nad jajecznica z pomidorami, ale z drugiej strony chrupiący boczek i jajka sadzone też brzmiały kusząco.
Na co masz ochotę?— spytał, zerkając na nią kątem oka. — Jeżeli będzie bardzo boleć albo poczujesz się słabo, zacznie ci się kręcić w głowie lub zabraknie tchu, to od razu daj mi znać — dodał, unosząc lekko brwi. Wiedział, że z takimi uderzeniami, w okolicę oczu i głowy, nie ma żartów. Tym bardziej jeśli silny kawał faceta bije drobną kobietę. Na tę myśl znowu się w nim zagotowało, więc otworzył lodówkę i wpatrzył się w jedzenie, które się w niej znajdowało.
Może zabierze ją później na spacer? A może lepiej zostać w domu? Posłuchają muzyki, może się napiją, o ile Kaylee będzie na siłach i posiedzą z kocami przed kominkiem, niczym para emerytów na stare lata.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wiem – szepnęła, kiwając lekko głową, a na usta wdziewając skromny uśmiech. Widziała, że czuł się z tym nieswojo i szczerze powiedziawszy, ona chwilami też, ale plis, jeden koszmar nie zniszczy im weekendu, który wciąż i nadal był jednym z najlepszych, jakie przyszło jej przeżywać. – Nie myślmy już o tym – wzięła od niego tę lodowatą torebkę lodu i z lekkim grymasem przyłożyła do zranionej części twarzy. – Jeszcze tylko jedna noc, może się nie pozabijamy. Damy radę – sama się uśmiechnęła, bo żart wydawał jej się fantastyczny. – Możemy później urządzić sobie drzemkę? Będziesz mógł dospać... No już, rozchmurz się – szturchnęła go stopą w nogę, kiedy odchodził, by zrobić przegląd szafek i lodówki. Nieprzyjemne zimno skutecznie oddalało wizję snu, choć jeśli później ponownie dołożą do kominka, to chyba powinno zrobić się lepiej. Przyglądała mu się chwilę, kiedy próbował zorientować się co i jak w kuchni. Chyba już zapomniała, jakie to ciepłe uczucie, kiedy ktoś próbuje o ciebie dbać. Poranek to zdecydowanie była ulubione pora jej dnia, a możliwość spędzenia go ze Skylerem, który o śniadaniu rozmyślał tak, jakby co najmniej musiał wybrać, którą rakietę posłać w kosmos, powodowała, że już w tym momencie nie chciała, by nastało jutro.
- Chcę to, co najbardziej lubisz ty. Zrób swoje ulubione śniadanie – była zachwycona tym pomysłem, bo będzie mogła przy okazji poznać jego nawyki, to co lubi lub nie. – Tylko nie sardynki – zmarszczyła zabawnie czoło, przypominając sobie, że taka nazwa padła w bibliotece, kiedy rozmawiali o śniadaniu, którego niej było, ale które być może mogłoby się odbyć. – Dobrze, Panie Doktorze – przewróciła na koniec oczami, odkładając już woreczek z lodem na bok, bo więcej tego już skraplało jej się po dłoniach i policzku, niżeli faktycznie chłodziło obolałe miejsce. Miała wrażenie, że na dobre zakręcił się przy kuchennym blacie, więc dała mu chwilę swobody; zsunęła się z kredensu i na moment zniknęła w łazience. Sama potrzebowała sekundy dla siebie, spojrzenia na swoją twarz. Nie było tak źle. Przemyła twarz zimną wodą, a przy okazji uskuteczniła poranną toaletę i dopiero wtedy wróciła do kuchni, bosymi stopami podchodząc bruneta od tyłu, by musnąć ustami jego ramię. Teraz miał pewność, że nie była zła? – Spójrz – odezwała się nagle, kiedy Skyler wciąż odprawiał czary na patelni. Podeszła do okna. – Pierwszy śnieg – dodała z uśmiechem, zauważając coraz to szybciej tańczące ze sobą płatki śniegu, a skoro już świt zamieniał się w ranek, dało się zauważyć więcej bieli na zewnątrz. Pierwszy raz od czterech lat, była świadkiem pierwszego śniegu z innym mężczyzną, niżeli jej syn. Powinna zadzwnić.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”