WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego zupełnie nie interesowało, czy ona chciała czy nie chciała patrzeć na jego zachlany ryj. Zupełnie szczerze mówiąc, to Joseph doskonale wiedział, że powinien się jej nie pokazywać bez wyraźnego dowodu na swoją niewinność, ale go nie miał, był naćpany i rozżalony. Cóż. Tak bywa, nie? Tak czy siak, słysząc słowa kobiety pokręcił głową wyraźnie, bo naprawdę nie chciał jej wyprowadzać z równowagi.
– A ty? Próbujesz się pocieszać jakimiś pizdusiami, oboje wiemy, że żaden z nich nie jest mną! – krzyknął, patrząc jej w oczy i łapiąc kurtkę. Nie przejmował się plamą z wina na śnieżnobiałej koszuli, to kurtką też się nie przejmował. Odetchnął głęboko. – Tak jak żadna kobieta nie jest tobą, Tee, jesteśmy dla siebie stworzeni! – krzyknął rozpaczliwei, a kiedy powiedziała o tym łóżku i seksownej bieliźnie, to jego wyobraźnia zaczęła trochę szaleć, bo był naćpany i umówmy się, naprawdę od dawna seksu nie uprawiał.
– Jeszcze możesz tak ją zakończyć. Tę noc, niekoniecznie tę randkę – uśmiechnął się bardzo chłopięco i spojrzał na Tee z delikatnym uśmiechem. Odetchnął głęboko, gdy zapytałą o nagranie, bo w sumie go nie miał.
– Pracuję nad tym. Ktoś wymazał system, co nie jest do końca zaskakujące. My też tak czasami robiliśmy, ale no dostanę się do niego, choćbym miał je kurwa spod ziemi wytrzasnąć – to zabrzmiało trochę groźnie, ale naprawdę zamierzał dopaść osobę, która je miała i wpierdolić. Tak właśnie. – Był tam twój brat i moi kumple, bo oni akurat nie uważają, że lepiej byłoby gdybym NIE ŻYŁ – powiedział, dźgnąwszy ją lekko w klatkę piersiową palcem, bo przecież ostatnio to włąśnie mu powiedziała, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie próbuję się nikim pocieszyć, próbuję po prostu iść na przód – zasuwała z tymi słowami jak szalona, ale narkotyk coraz mocniej uderzał w jej organizm i nie mogła nad tym zapanować. – Powinieneś mi na to, kurwa, pozwolić skoro tak strasznie mnie kochasz! – pokręciła z niedowierzaniem głową i zaraz przeczesała podkręcone włosy palcami jakby to miało ją uspokoić. Spojrzała na niego z ogromnym żalem w oczach. – Gówno prawda, gdyby tak było to nigdy byś nie zrobił tego co zrobiłeś… – załamał się jej lekko głos, ale zaraz odchrząknęła. Nawet cholernie seksowna sukienka od Connie nie dawała jej wysokiej samooceny gdy myślała o jego pocałunku z kimś innym. Przerabiali ten temat, jasne, ale nadal bolało.
– Ostatnie na co mam ochotę to twój dotyk – skłamała, bo gdy stał przed nią w tej koszuli która oblepiała jego tors to miała na niego okropną ochotę, ale nie mogła tego zrobić. Nie mogła dać mu wygrać choćby miała tu umrzeć z rozpaczy. – Miałeś się odezwać dopiero wtedy, gdy je zdobędziesz – stwierdziła, ruszając w głąb ulicy, w kierunku swojego apartamentowca. Celowo mocniej niż zwykle kręciła biodrami, żeby mógł patrzeć na to, co stracił. Potem jednak się zatrzymała, ale cholernie tego żałowała. – Nawet jeśli tak myślą to Ci nie powiedzą, w końcu macie razem interesy – mówiąc te słowa zrobiła w powietrzu cudzysłów, ale postanowił zrobić najgorszą rzecz i ją dźgnął palcem a ona nie wiele myśląc wymierzyła mu naprawdę konkretny policzek. – Dotyk zostaw swojej kurwie – warknęła, mając ochotę powtórzyć uderzenie ale nie chciała mu aż takiego wstydu robić bo znowu jacyś ludzie patrzyli na nich jak na atrakcję w cyrku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Rozumiem, że próbujesz iść na przód, ale nie rozumiem, czemu nie chcesz iść tam ze mną! – krzyknął, nie przejmując się szczególnie, że Tee w sumie na pewno jest na niego wkurwiona, a jego słowa nie do końca miały sens. Tak czy siak, słysząc jej słowa, pokręcił głową. – Nie, dlatego, że sama nie chcesz iść na przód. Próbujesz, bo myślisz, że to jedyne wyjście, a wcale tak nie jest! – krzyknął jeszcze, patrząc jej prosto w oczy, bo obstawiał, że próbowała ruszyć na przód dla zasady, a nie dlatego, że faktycznie tego chciała.
– ALE JA NIC NIE ZROBIŁEM – w tym momencie to już się centralnie wydarł, a koks który wciągnął sprawił, że zdecydowanie miał w dupie to, że mógł ściągnąć na siebie czyjąkolwiek uwagę. – Kocham ciebie, rozumiesz? Pragnę tylko ciebie, no kurwa! – westchnął mimowolnie, a gdy powiedziała, że ostatnie na co miała ochotę, to jego dotyk, grzecznie jej już nie ruszał. Odetchnął ciężko.
– Nie mogę bez ciebie wytrzymać – powiedział załamany wyraźnie, bo była wszystkim tym o czym myślał, wszystkim, czego pragnął. Gdyby mógł, gdyby mu pozwoliła, to wziąłby ją tutaj, na środku ulicy, ale wszyscy wiemy, że raczej nie mógł. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią, próbując opanować rozszalałe myśli, gdy tak bujała biodrami. DAMNIT. Ona robiła to celowo.
– Mam to w chuju, co myślą. Liczysz się tylko ty – powiedział, podchodząc bliżej, gdy tak wymierzyła mu policzek. Zapiekło, ale on przyparł ją w tym momencie do murowanej ściany jakiegoś budynku i spojrzał głęboko w oczy. Jedną dłoń oparł obok jej głowy, ale nie zamierzał robić jej krzywdy.
– Jesteś jedyną osobą, dla której rezerwuję swój dotyk, Tee – niemal wyszeptał, wpatrując się intensywnie w jej oczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Bo ruszenie na przód oznacza pójście tam bez Ciebie! – naprawdę, czy ktoś podmienił jej super inteligentnego faceta na tego przygłupa za którego coraz bardziej go miała? Ona do niego o jednym, on o drugim i tak wyglądała każda ich rozmowa odkąd się ponownie zjawił w jej życiu na nieszczęście Thei, ale za to ku radości Darwina który na bank dobry hajs zarabiał na ćpaniu które jej sprzedawał. – O boże, jesteś jak jebana, zacięta płyta. RZYGAĆ MI SIĘ CHCĘ JAK TEGO SŁUCHAM! – kultury jej zdecydowanie zaczynało coraz bardziej brakować, ale jak na jedną Theę to naprawdę zbyt wiele. Chyba dlatego zaczęła iść w stronę domu bo wszystkie jego argumenty były inwalidą.
– Cały Joseph, liczy się tylko to czego ty w danej chwili chcesz. – skwitowała, choć wiedziała że nie do końca o to mu chodziło. Ona też chciała tylko jego, najmocniej na świecie ale pewnych rzeczy nie umiała przeskoczyć. Spojrzała na niego wyraźnie zszokowana gdy ją przyparł do ściany i aż zacięła się na chwilę patrząc mu w oczy. Zapach tak dobrze znanych perfum wymieszany z alkoholem który pił sprawił, że omal nie ugięły się pod nią kolana. – Nienawidzę Cię – wymamrotała, odruchowo łapiąc go za materiał poplamionej koszuli i przyciągnęła go bliżej, na tyle bliżej że gdy uniosła głowę w górę to dzięki wysokim szpilkom nie wiele jej brakowało do jego ust. – Nienawidzę tego, jak bardzo Cię potrzebuję… – mówiła to tak cicho, wręcz niewyraźnie całym ciałem zaczynając przywierać ściślej do niego, jakby nie chcąc żeby dzieliła ich jakakolwiek odległość, a jedną nogę wsunęła pomiędzy jego nogi. Podświadomie chciała go też chyba maksymalnie na siebie nakręcić, ale szło to w złym kierunku bo… jak miała się odsunąć gdy miała go w końcu tak blisko?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nieprawda, możemy iść naprzód razem, jako para! – upierał się przy swoim, bo w tym momencie mógł pleść trzy po trzy, ale zrobiłby wszystko, byle ją zatrzymać przy sobie, byle ją kochać i mieć tuż obok. Cóż, ona tego nie chciała, ale w tym momencie nie miał godności, tylko alkohol i koks w żyłach, więc… Cóż.
– Jestem jak zacięta płyta, bo kurwa do ciebie nie dociera, że tak jest! – krzyknął, bo wiadomo, że coś powtarzane milion razy i to coraz głośniej na sto procent zadziała, right? Zadziała jak złoto w dodatku, bo w jego głowie tak to w tym momencie wyglądało. :lol:
– Nie, liczysz się tylko ty. Wiesz dobrze, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Jeśli tak bardzo chcesz mnie wypierdolić ze swojego życia, to faktycznie powiedz mi to prosto w twarz, bez mrugnięcia okiem. Bez mrugnięcia okiem powiedz mi kurwa, że wszystko skończone i że mnie nie darzysz nawet okruchem uczucia. Oboje wiemy, że okłamałabyś i siebie i mnie… – mówił te słowa cicho, ale bardzo natarczywie, patrząc prosto w oczy kobiety i wiedząc doskonale, że miał rację. Był zdesperowany i kochał ją nad życie. Oddychał głęboko, napawając się zapachem jej perfum i jego spojrzenie przez chwilę przypominało biednego króliczka, gdy tylko stwierdziła, że go nienawidzi.
– Więc z tym nie walcz, ja ciebie też potrzebuję. Proszę… – wyszeptał, muskając nosem jej policzek i spoglądając w jej oczy. Gdy tak wsunęła nogę między jego nogi, odetchnął głęboko. – Błagam Tee, zrobię wszystko – szeptał, delikatnie muskając ustami jej policzki, czoło i nos, ale nie usta – co do tego czekał na jej krok.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przemilczała. Thea miała w ogóle świetną zdolność do przemilczenia rzeczy, które były dla niej niewygodne bądź irytujące – oprócz jego okropnej (w jej mniemaniu) zdrady.
– Więc po prostu się kurwa zamknij! – zasugerowała, wywracając oczami. Darcie ryja nie pomagało, tylko rozjuszało Johnson, która w tamtej chwili jedyne co miała ochotę zrobić to spuścić mu wpierdol tak porządny, że nawet jego porywcze na pewno tego tak brutalnie nie zrobili. Chociaż nie, bardziej miała ochotę pieprzyć to wszystko i… pieprzyć jego. Dosłownie. Ale przecież nie mogła bo to by się kłóciło z jej celem na życie :lol: Oblizała nerwowo usta, które dziś wyjątkowo podkreśliła czerwoną szminką pasującą idealnie do kurewskiej sukienki wybranej przez Constance.
– Tego chcesz? Okej, świetnie, w takim razie wypierdalaj – wycedziła, ale bez większego przekonania, bo przecież wcale tego nie chciała, nawet jej naćpany umysł nie pozwolił jej na to, by te słowa miały bardziej poważny wydźwięk. Jej naćpany umysł chciał czegoś zupełnie innego…
– Przestań… – powiedziała cicho, czując jego oddech na swoim policzku, ale wbrew własnym słowom ciągnęła go jeszcze bliżej siebie. Przymknęła oczy, pozwalając mu na te pocałunki z sercem które o mało nie wyrwało się jej z piersi. Dlaczego jej to robił? Uniosła nieco wyżej podbródek, otworzyła oczy i spojrzała prosto w jego, a potem – chcąc sobie chyba ulżyć w cierpieniu – objęła go za szyję i pocałowała, ale zdecydowanie w tym pocałunku nie było nawet trochę czułości, a jedynie zachłanność. Wiedziała, że rano będzie okropnie, że wszyscy patrzą, ale… musiała. Wplotła zaraz jedną dłoń w jego włosy nie pozwalając mu na nic innego niż odwzajemnienie tych pocałunków.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie zamierzam się zamykać, bo mi na tobie zależy! – oświadczył dość głośno, jakby co najmniej cała ulica musiała wiedzieć, że on ją kocha, że ona jest jego i bóg wie co jeszcze. Wiedział, że prawdopodobnie prędzej czy później Johnson wkurwi się tak, że po prostu mu wpierdoli, ale jednocześnie nie zamierzał się tym szczególnie przejmować. No co złego mogło się stać?
– Wiesz, że nie masz tego na myśli. Lgniesz do mnie, Tee – powiedział cicho, delikatnie przesuwając wolną dłonią po jej talii i biodrze. Cholera, wyglądała tak cudownie w tej sukience, że gdyby tylko mógł, to by ją z niej zerwał w tym momencie. Oczywiście resztki zdrowego rozsądku podpowiadały mu, że seks na ulicy nie jest szczególnie dobrym rozwiązaniem.
– Mam przestać? – spytał, patrząc na nią zupełnie poważnie, a kiedy uniosła podbródek i pocałowała go, uśmiechnął się lekko, odrobinę zwycięsko spod jej ust. Tak, wiedział w tym momencie, że pocałunek ten jest zachłanny i namiętny, ale liczył na to, że coś dla niej znaczył. Kochał ją i wiedział, że ona też go kochała. Odwzajemniał te pocałunki jak szlaony rozpoczynając wędrówkę po jej kształtnym ciele – silne ramiona mężczyzny zacisnęły się wokół jej wąskiej talii, podczas gdy on napawał się tą bliskością. Po chwili pocałunki te przesunął lekko na szyję, w pewnych miejscach ją delikatnie przygryzając. Dawno nie był tak nakręcony. Potrzebował jej teraz, zaraz, jak najbliżej i nie chodziło tylko o seks, on zwyczajnie ją kochał, tak po prostu i wiedział, że ona jego też.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, była bliska takiego wkurwienia się, ale to, jak potem blisko był całkowicie zniszczyło jej zamiary mordu. Nie mogła go zabić, nie teraz gdy miała go na wyciągnięcie rąk i gdy jego dłoń zaczęła wodzić po jej ciele. Jak mógł być tak okropnym skurwysynem?
– To Twoja wina, wszystko jest Twoją winą – odpowiedziała jednym tchem, przez tą bliskość odrobinę zapominając o oddychaniu. Seks na ulicy nie był dobrym rozwiązaniem, ale nie był też najgorszym, przynajmniej tak podpowiadał jej jakiś głosik w głosie. Nie mogłaby kochać się z nim w pościeli, pozwolić na aż tak wielkie odsłonięcie, bo wtedy całkowicie straciłaby kontrolę, ale tutaj…
– Nie – powiedziała w końcu, ostatnie tęsknie spojrzenie posyłając a potem poddała się temu głupiemu pomysłowi na który wpadła. Wyginała się w jego ramionach, odchylając szyję tak, by dać mu do niej jak największy dostęp i przy jednym z ugryzień nawet wydała z siebie ciche jęknięcie, kolano unosząc nieco wyżej by móc nim lekko ugniatać jego męskość przez spodnie. Całkowicie się w tym zatraciła i jedyne o czym była w stanie myśleć to jego ramiona wokół niej, usta na jej szyi i to, jak bardzo tęskniła – bardziej niż była się w stanie przed nim przyznać, ale nie wińmy jej, chciała być dumna. Chciała, żeby to on pragnął bardziej jej niż ona jego, a wychodziło na to, że byli w tym na równi. Niestety.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On to rozumiał. Właściwie to rozumiał aż za dobrze, bo sam był wkurwiony na siebie, na osoby które mu zniszczyły życie, na tą rudą kurwę, którą mógłby zadusić gołymi rękoma za pocałunek i wreszcie na Tee, że nie rozumiała, że nie był wcale skurwysynem.
– To nie jest moja wina, to ich wina i znajdę ich wszystkich i odpłacę za to, co zrobili nam – szeptał rozpaczliwie, patrząc jej prosto w oczy. Zamierzał się zemścić, pourywać jaja, zniszczyć życia. To była wina rodzinnego interesu i o tyle, o ile wcześniej żył w cieniu, załatwiając raczej poboczne sprawy związane z rodzinnym biznesem, tak teraz te czasy się skończyły. Zamierzał się zemścić, a przecież zemsta była zawsze słodka, right? Gdy dostał niejako pozwolenie, to faktycznie całował ją coraz bardziej namiętnie, coraz bardziej mając na nią ochotę, a słysząc jej jęk, odetchnął głęboko. Absolutnie był gotów ją wziąć tu i teraz, czuł pewnie, że miał coraz mnie miejsca w spodniach i odsunął się nieznacznie.
– Mogę cię zabrać do domu? – zapytał cicho, muskając jej szyję, naprawdę pragnął jej koszmarnie, całe jego ciało wręcz do niej lgnęło, płonęło w jej obecności i potrzebował jej jeszcze bliżej. Wiedział, że ona także tego chce, dlatego też chciał ją zabrać do domu, a potem sprawiać jej przyjemność na wszystkie sposoby. Zarzucił sobie na biodro jej nogę, delikatnie wodząc palcami po udzie kobiety. – Proszę – co jak co, ale sztukę perswazji opanował do perfekcji, bo słowa te wyszeptał cicho, muskając usta ukochanej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie… nie rób nic, co mogłoby sprawić, że znowu Cię nie będzie – mimowolnie to powiedziała, patrząc na niego wzrokiem całkowicie skrzywdzonego stworzenia. – Nigdy więcej nie masz prawa nigdzie wyjechać beze mnie… – poruszyła się niespokojnie w jego ramionach, mówiąc to śmiertelnie poważnie. Na trzeźwo by tego nie powiedziała – nie po tym jak się czuła po jego ekscesach, nie po tym, jak bardzo ją upokorzył i zranił, ale teraz, gdy i tak już utkwiła w jego ramionach chyba miała to gdzieś. Chciała tylko jego bliskości, dlatego gdy usłyszała jego pytanie, złapała go za podbródek i spojrzała w oczy, próbując w jego oczach odszukać odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania, a potem jedynie skinęła głową. Nie mogła odpowiedzieć, całkiem zabrakło jej głosu. Złapali jakąś taksówkę, która krążyła w okolicy i przez całą drogę nie powiedziała nic, tylko tkwiła sobie spokojnie w jego ramionach, nieustannie go całując i gdy dojechali do Queen Anne… chyba wiadomo, jak spędzili resztę nocy. :lol:

|ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmarli nie wracają z grobów.
Kobieta, na którą czekał, przekonała go o tym wielokrotnie, choć wyglądała przy nim najwyżej na dorosłą córkę. Eileen Shepherd, lepsza w swym fachu niż niejeden mężczyzna. Właśnie tak opisywał ją patriarchat policji i ten sam patriarchat nie potrafił zatrzymać przy sobie, strzelając sobie w kolano
Był chłodny, jesienny wieczór, a mimo to powietrze przenikała aura Królowej Śniegu czyhającej za szronem szyb podczas mroźnych poranków i skroplonych oddechów przechodniów. Świat zamierał, aby zgodnie z tradycją umrzeć na trzy miesiące, odrodzić ponownie i znowu umrzeć. Pory roku były tym, co ludzie uznawali za symbol reinkarnacji, jednak nikt nie przekona Johna Mitchella, że to metafora człowieczego życia.
Gdy drzwi wejściowe The Traiding Musician otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem, podniósł wzrok znad końcówki papierosa. Trójka przyjaciół — pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy na widok ciepło żegnającej się zakochanej pary z kobietą o jasnych gdzieniegdzie dzięki poświacie neonu zza witryny sklepowej włosach. Już miała zamknąć drzwi za podśpiewującym duetem, kiedy John zdążył podnieść wolną dłoń, wsparty o stare, poczciwe Porsche przy krawężniku po drugiej stronie ulicy.
Udało się, zwrócił jej uwagę.
Drzwi sklepowe zamachnęły się do środka za Shepherd równie szybko, co ponownie otworzyły. Ciepła kurtka Eileen nie przypominała scrubsów czy flizelinowych fartuchów, w których zwykł ją widywać podczas pracy. Teraz wyglądała, jak... zwyczajna kobieta. W pewnym sensie dyrektor Mitchell poczuł się oszukany przez własną nadzieję wobec wyobraźni (choć sprofilował Shepherd już dawno i dobrze wiedział, że ekstrawagancja nie jest elementem życia córki właściciela lokalu).
O ile nie robisz tam sekcji wiekowych instrumentów z pomocą imadła i skalpela, o tyle nie widzę innej sposobności, dlaczego tyle kazałaś na siebie czekać. Młodszy nie będę — oznajmił rozkwaszony na powitanie, gdy przeszła przez linię przerywaną i bezpretensjonalnie wypuścił dym nosem, jakby wcale nie przyjechał tu spontanicznie. Wiatr zatańczył wśród rozpalonych lamp ulicznych, wkradając się za kołnierze nielicznych przechodniów. — W porządku — uniósł obronnie dłoń. — Innej niż to, że dbasz o rodzinny biznes, kiedy jesteś na urlopie zdrowotnym. — Uniósł pytająco brwi, choć oboje dobrze wiedzieli, jak John cenił sobie siłę sugestii i pytań retorycznych. — Dobrze cię widzieć, doktor Shepherd. Trochę minęło od naszej ostatniej debaty nad trupem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

xxix.
(przed wątkiem z Blejkiem)

Zrezygnowanie z pełnoetatowej pracy w policji, wypełniającej większość jej dnia, poskutkowało nie tylko tym, że wreszcie mogła nadrobić braki związane ze snem, ale także faktem, iż coraz częściej bywała w sklepie muzycznym. Nie robiła nic ambitnego, z pewnością nie miała sposobności, żeby wykorzystywać umiejętności analityka krwi przy ścieraniu kurzy, wykładaniu towaru na miejsce czy podliczanie dziennego utargu. Jeszcze do niedawna odczuwałaby z tego powodu niedosyt, dlatego do tej pory pojawiała się tu sporadycznie, ewentualnie tylko wtedy, kiedy była potrzebna. Aczkolwiek teraz, nie mając innych zobowiązań, otworzyła się na biznes od innej strony. Poza tym, dzięki temu mogła mieć oko na ojca i w razie ewentualnych kłopotów, które jakiś czas temu odkryła z Travisem, mieć sprawę pod kontrolą.
Opuszczając budynek, żegnała ostatnich klientów, który poczynili większe zakupy, więc uznała, że chociażby dlatego mogła być dla nich nieco bardziej przyjazna. Może akurat wrócą kiedyś po więcej. Sklep potrzebował stałych bywalców, gotowych przepuścić pieniądze na płyty czy instrument. Właśnie wtedy dostrzegła na horyzoncie Mitchella.
— Myślałam, że na mnie zawsze warto czekać — podchwyciła jego słowa bez większego oporu, uśmiechając się przy tym zuchwale. — Czy kiedykolwiek cię zawiodłam? — Uniosła brwi, tym razem z nieco bardziej pytającą nutą w głosie, i założyła ręce na wysokości klatki piersiowej, jak gdyby sygnalizowała w ten sposób, że w razie podania jej niezawodności w wątpliwość, była gotowa na stosowne odparcie i kontratak. W myślach szykowała już linię obrony.
— Urlop zdrowotny? — prychnęła drwiąco pod nosem, kręcąc głową. — Chyba powinnam bardziej doceniać twoją humorystyczną stronę. — Tak ładnie to określił. Trochę tak, jakby termin ten dawał szansę, że kiedyś, najlepiej w najbliższej przyszłości, miałaby wrócić do fachu, a teraz po prostu przechodziła przez chwilowy kryzys osobowościowy albo okres niemocy. — To nie jest żaden urlop zdrowotny, John. Zwolniłam się. Nazywajmy rzeczy po imieniu — mruknęła, mimo że słowo to nadal brzmiało w jej ustach nienaturalnie, pozostawiając po sobie gorzki posmak.
— Owszem — przyznała słabo, po czym odwróciła się do niego plecami, zamykając sklep. — Teraz jednak postanowiłam ograniczyć występowanie trupów w moim życiu — dodała zdawkowo, bo choć naprawdę czuła taką potrzebę i była zdania, że potrafiła zdystansować się od niedawno podjętej decyzji w sprawie pracy na tyle, aby nie robić sobie wyrzutów oraz wyrzucać sobie pochopności w zachowaniu, to jednak nawiązywanie do tematu za każdym razem poruszało w niej pewną strunę. To w końcu była ogromna część jej życia, przez kilka dobrych lat, a nawet nie wyobrażała sobie robić niczego innego.
Ostatnio zmieniony 2021-11-23, 12:01 przez Eileen Shepherd, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

John uniósł brwi w nietęgim wyrazie, jawnie nie kupując tłumaczenia Eileen. Wyglądała lepiej. Wypoczęta, mniej zestresowana, ale gdy zerknął przez szybę do ciemnego już sklepu muzycznego, nie chciał uwierzyć, że nie nudziła się w otoczeniu zakurzonych płyt i kolekcji z przeceny. Pasowały do niej, owszem, ale ciekawiej prezentowała się na tle sterylnych pomieszczeń z jasnymi kaflami i zielonym linoleum na podłodze. Cywilne wydanie Shepherd było mu bardziej niż obce i interesowało go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Mimo wszystko - przepadał za jej ciętym humorem. Sporo dzięki temu nadrabiała.
- Postanowiłaś czy życie postanowiło za ciebie? - Chciał pociągnąć ją za język, zmusić do myślenia i naświetlić, co nie współgrało w równaniu, które lekarka skrupulatnie zbudowała ostatnimi czasy. - Oboje dobrze wiemy, że zuchwałości nie brak nam obojgu. Podobnie z dociekliwością i sklejaniem kolejnych faktów w jedno. Taka już jest nasza natura - ciągnął monolog i po wypaleniu papierosa, przygniótł go butem tuż przy rynience odpływowej. - No, ale możemy sobie tak słodzić, wychwalać i spijać z dzióbków, lecz po co tracić czas, skoro najpewniej nic to nie da? - Wypuścił dym nosem, dając kobiecie jeszcze chwilę na przetrawienie pytania retorycznego. - Spróbuję nieco inaczej. - Odsunął się od samochodu i obszedł je dookoła. - Nie musisz się zgodzić od razu. W zasadzie, nie musisz się zgodzić wcale, ale byłbym skończonym debilem, gdybym nie spróbował. - Otworzył drzwi po stronie pasażera. - Przy okazji, podrzucę cię do domu. To jak?
W innych okolicznościach może i miałoby to lepszy wydźwięk. Może nawet przesadnie koleżeński, lecz dyrektor FBI w poważaniu miał wchodzenie w cztery litery osób, które mógłby przymusić do pracy, gdyby tego chciał. W pewnej setnej jako psycholog z wykształcenia wiedział jednak lepiej, że zachęta działała pozytywnie stymulująco na adresata, aniżeli groźba posadzenia na dołku rządowym, jeżeli nie dojdzie do współpracy. Inna strona medalu opowiadała się także za tym, że John szanował decyzję Shepherd. Odejście z Policji Seattle uważał na najmądrzejszą rzecz, jaką ta kobieta do tej pory uczyniła; ułatwiła mu starania, a potrzebował najlepszych. Dociekliwych i ambitnych. Niezłamanych duchem, których delikatna reperacja i podwójna stawka zachęcą do dwunastogodzinnej pracy zmianowej.
Eleganckie opakowanie działało raz lepiej, raz gorzej. Jeżeli było coś, czego nauczył się ze współpracy z Eileen Shepherd, to jej zabójcza dociekliwość oraz chęć rozebrania nawet najładniejszego trupa na czynniki pierwsze, wyłącznie po to, aby dotrzeć do prawdy. Nie istniały w tym żadne złe znamiona. Wyłącznie dobro ogółu i wartość potencjalnego, przyszłego pracownika.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Poczuła lekkie ukłucie w reakcji na zadane jej pytanie. Nie wiedząc czemu, nie przygotowała się na prześwietlenie z jego strony. Do tej pory unikała głębszych rozważań, w trosce o własny dobrostan, który bez wątpienia zostałby niebezpiecznie zachwiany, gdyby tylko spróbowała. W większości przypadków bardzo dobrze jej szło, aczkolwiek on był zdecydowanie zbyt doświadczony i inteligentny na podobne zagrywki.
— Co za różnica? — mruknęła w odpowiedzi, lekko poirytowanym tonem, sugerującym nic innego, jak to, że poruszona przez niego kwestia wcale nie była jej na rękę. Wręcz wprowadzała ją w bardzo niekomfortowy stan, działający tylko na jej niekorzyść w starciu z nim. — Ale widzę, że naprawdę trudno ci się z tym pogodzić. Może nawet bardziej niż mnie — zadrwiła, ignorując jego sugestię co do tego, aby przestać sobie słodzić. Zamiast tego dalej w to brnęła, jak gdyby wreszcie znalazła sobie odpowiednią osobę do uczynienia jej swoim workiem treningowym.
— Zgoda — powiedziała po chwilowym namyśle. Nie potrafiła ukryć zaciekawienia jego wizytą pod sklepem ojca oraz całej fatygi z tym związanej. W zasadzie czas poświęcony podjęciu decyzji bynajmniej nie poświęciła na stosowne ku temu zastanowienie, a raczej na ogranie patentu na to jak nie wyglądać na zbyt zainteresowaną. — Ale pójdziemy piechotą — dodała pośpiesznie, na wypadek gdyby przyszło jej się rozmyślić, po czym, nie czekając na stanowisko Johna w tej kwestii, ruszyła przed siebie chodnikiem.
Oczywiście Eileen snuła pewne podejrzenia dotyczące podchodów, jakie robił mężczyzna, jednak ze względu na wciąż świeże rany spowodowane odejściem z policji i tym, co złożyło się na tak niespodziewany krok, nie chciała się z tym zanadto obnosić. Poza tym, naprawdę wątpiła, aby powrót do pracy, w jakimkolwiek wymiarze, podziałał na nią dobrze, nawet jeśli nie widziała siebie w innym wydaniu jeszcze przez długi czas.
— Wiesz, John — zaczęła — lubię cię. Naprawdę. — To było rzadkie zjawisko u Shepherd! — Bardzo doceniłabym, gdyby to spotkanie miało podłoże prywatne. Chyba nawet wolałabym, żeby tak było, bo wtedy zapytałabym cię, czy do dopełnienia wizerunku dyrektora FBI kupiłeś prywatną łódź. Oboje jednak wiemy, że tak nie jest, dlatego w zaistniałych okolicznościach o wiele bardziej docenię, jeśli oszczędzisz mi większego rozczarowania i od razu przejdziesz do sedna sprawy — zwieńczyła wypowiedź przelotnym uśmiechem. W oczekiwaniu na ten moment sięgnęła do kieszeni po papierosy, wydostała jednego z nich, ale zanim umieściła go między wargi, wyciągnęła paczkę ku Mitchellowi.

koniec, przerwana

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wedgwood”