WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Po zamieszaniu z Halloween

Dziwnie było wrócić do szkoły po kilku dniach nieobecności. Stella zdążyła przez ten czas zapomnieć o normalnym życiu, pełnym drobiazgowych problemów, którymi ludzie się przejmowali. Stello, nie było cię w poniedziałek na sprawdzianie z węglowodorów, kiedy masz zamiar to odrobić? Nie wiem, może za tydzień, czym jest sprawdzian z chemii w porównaniu do prawdziwych ludzkich problemów, jakiejś wojny albo śmiertelnych chorób? Po przeżyciach sprzed kilku dni irytowało ją dosłownie wszystko. Nauczyciele, którzy w czasie lekcji zadawali jej pytania. Chłopacy w ostatniej ławce, którzy za głośno rozmawiali. Dziewczyny, stojące w kolejce do toalety (czemu zawsze, ale to zawsze było ich tak dużo?). Mogła tak wymieniać w nieskończoność. Żałowała, że w ogóle tutaj przyszła - próbowała namówić mamę na tydzień wolnego, ale uznała, że pójście do szkoły dobrze jej zrobi. Pewnie się martwiła, że Stella w przeciwnym wypadku spędzi za dużo czasu sam-na-sam ze swoimi myślami i po części miała rację. Wydarzenia z Halloween wciąż były w niej żywe, choć uparcie spychała je gdzieś na pobocze. Na szczęście w szkole nikt nie wiedział o jej przejściach (przynajmniej na razie), więc mogła wymyślać mniej tragiczne przyczyny nieobecności i skręconej kostki.
Skręcona kostka. To już w ogóle była tragedia. Zeszłego wieczora spędziła cały wieczór, czytając pseudonaukowe artykuły o swoim urazie. Dowiedziała się, że prawdopodobnie nigdy jej się to dobrze nie zagoi, będzie potrzebowała kilkuletniej rehabilitacji i nie będzie już mogła uprawiać wyczynowo sportu (jaka szkoda, że nigdy tego nie robiła), bo właśnie tak działały tego typu artykuły, ale wyczytała również, że będzie mieć usztywnioną kostkę przez około dwa tygodnia. Dwa. Tygodnie. To był kolejny powód, przez który chciała zaszyć się w domu. Chodzenie o kulach było obciachem, prezentowały się tragicznie, a poza tym miała za słabe ręce i szybko się męczyła. Schowała je więc w swojej szafce i kuśtykała do sal lekcyjnych. Na szczęście nie musiała dzisiaj za dużo się przemieszczać, nie miała zbyt wielu lekcji, a na końcu wf, na który z oczywistych względów miała nie iść.
Stała właśnie przy swojej szafce, próbując upchnąć do niej jeszcze kilka książek, co nie było proste, bo w szafce Stelli panował chaos. Kule, kurtka, strój na wf, buty na wf, stos podręczników i jeszcze większy stos książek do przeczytania, których nie chciało jej się dźwigać do domu, więc znosiła je pojedynczo. Do tego Pudełko Pierwszej Pomocy z jakimiś tabletkami przeciwbólowymi czy podpaską, które dała jej mama, porozrzucane luzem kredki, ołówki i kawałki papieru, puste opakowania po gumie do żucia i czekoladowych batonikach, jakiś błyszczyk i wyschnięty tusz do rzęs. A pewnie znalazłoby się tutaj jeszcze mnóstwo innych rzeczy, o których nawet nie pamiętała. Zdecydowanie powinna tutaj posprzątać, ale czy miała na to czas albo ochotę? Nie.
Scena była dramatyczna. Stojąc na jednej nodze, próbowała położyć na samej górze książkę (Tajemniczy ogród, planowała nadrobić klasykę) i podręcznik od chemii (po co go dźwigać, i tak jej się nie przyda w domu, obejrzy filmik o tych węglowodorach na yt), ale nie mogła tam sięgnąć. Wtedy ktoś ją uderzył z bara (- Uważaj jak chodzisz!), pewnie niechcący, korytarz był pełen uczniów, ale to zachwiało równowagę Stelli, książki spadły jej na podłogę, ona złapała się drzwiczek, żeby się nie przewrócić (i nie skręcić drugiej kostki), przez co pospadało z nich kilka przyczepionych rysunków i zdjęć. I tak leżało to wszystko smutno na podłodze, Stella równie smutno na to patrzyła, a kiedy podniosła wzrok, zobaczyła Laurę. - A ty czego jeszcze chcesz - rzuciła niezadowolona, bo nie lubiła tej dziewczyny, know-it-all, ulubienica wszystkich nauczycieli, nu-dzia-ra. Czasem nie mogła uwierzyć, że w dzieciństwie lubiły się razem bawić - alternatywny świat.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#5
outfit

Chyba nie zauważyła nieobecności Stelli w szkole. Nic jednak dziwnego, ani nie były w tym samym wieku, żeby chociaż na większość tych samych zajęć, ani ze sobą nie gadały ze sobą, żeby miała przejmować się tym, czy młoda Martinez chodzi do szkoły. Laura miała wystarczająco dużo swoich sprawa na głowie. Spraw, które z pewnością niewiele młodszej koleżanki by nie interesowały, bo już dawno zauważyła, że w kwestii nauki, dodatkowych zajęć i angażowania się w życie szkolne, miały zupełnie inne zdanie. Jednak nie tylko to ostatnio zaprzątało nastoletnią głowę Hirschówny. Mieszkanie z ojcem okazało się być upierdliwe i cały czas rozmyślała o powrocie do matki. Jej starszy brat wcale sprawy nie ułatwiał, chociaż relacje mieli naprawdę dobre, tak Laura już zdążyła odzwyczaić się od mieszkania z mężczyznami przez te kilka lat, które spędziła jedynie z mamą. Dodatkowa Cosmo mieszał jej ostatnio w głowie, próbując namówić ją, by umówiła się z Rockym na randkę albo chociaż chodziła z nim na spotkania, na których wspomniany chłopak będzie. Jej głowę i tak zaprzątał bardziej kurs fotografii, na który chodziła od początku wakacji, kurs rysunku, na którym przygotowywała się na studia architektoniczne, więc rozmyślanie o chłopcach schodziło na dalszy plan.
Szafka Laury znajdowała się dość niedaleko szafki Stelli. Nie zamierzała jednak zwracać na koleżankę uwagi, jak to miały w zwyczaju. Mimo dziecięcych lat spędzonych na wspólnej zabawie oraz dobrych relacji ich rodziców, którzy widywali się do tej pory, przyjaźń Stalli i Laury nie przetrwała. Wchodząc w okres dojrzewania okazało się, że każda z nich miała zupełnie inny pomysł na siebie, ostatecznie oddalając się od siebie, aż w końcu patrząc na siebie spod ukosa, jakby ktoś kazał im się nie lubić. Laura stała na tyle niedaleko swojej koleżanki, że nie było opcji, by nie zwróciła uwagi na to, jak ktoś na nią wpada, w wyniku czego książki posypały się na podłogę, a Stella ledwo utrzymała się na swoich nogach. Zamknęła więc swoją szafkę i pokonała te kilka kroków w stronę nastolatki, by jej pomóc. Mogły się nie lubić, ale Laura nie była z tych mściwych i chamskich osób. Widząc co się stało, po prostu nie było opcji, żeby miała olać poszkodowaną osobę. Zwłaszcza, że Stella miała usztywnioną kostkę.
– Chciałam ci pomóc. – odpowiedziała nieco oschle, kiedy zauważyła niezadowolenie Martinez. – Ale nie muszę, jeśli nie chcesz. Na pewno bez żadnego problemu pozbierasz to wszystko z tą kostką. – dodała ze złośliwym uśmieszkiem i wskazała na jej nogę. Ktoś inny prawdopodobnie już by odszedł, jednak Laura taka nie była. Po prostu ukucnęła, by zebrać leżące na ziemi książki i zdjęcia, a potem wzięła je do rąk, by podać koleżance. Domyślała się jednak, że najpierw powinna zrobić na to wszystko miejsce w swojej szafce.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Najwidoczniej wszystko postanowiło się zmówić przeciwko niej. Zaczynając od matki, która po felernej imprezie halloweenowej oszalała i Stella nie potrafiła wytrzymać z nią nawet pięciu minut w jednym pomieszczeniu bez sprzeczki, przez pogodę, która jak na złość była dzisiaj słoneczna i bezchmurna, a Stelli łatwiej znosiłoby się uziemienie, gdyby ciągle lał deszcz i wiał chłodny wiatr, na Laurze kończąc, bo trzeba mieć naprawdę dużego pecha, żeby pośród kilkuset uczniów liceum trafić akurat na tego, którego się nie lubiło, w dodatku w tak irytującej sytuacji. Poprawiła swój ulubiony wisiorek ze słoniem, który zaczepił się o materiał beżowego swetra, obserwując jak Laura zbiera jej rzeczy. Jedyny jasny punkt dzisiejszego dnia (i każdego innego od Halloween) to fakt, że miała jedynie skręconą kostkę, a nie złamaną - usztywnienie było dość małe, w każdym razie była w stanie nosić większość butów, dlatego dzisiaj nałożyła wygodne pastelowo-różowe adidasy, a do tego jasne jeansy z prostymi nogawkami, a nie zwężanymi, jak miała w zwyczaju - w każdym razie w tym stroju jej uraz nie rzucał się w oczy, a właśnie o to jej chodziło.
- Żebyś wiedziała, że bym sobie poradziła - odparła, patrząc na nią złowrogo, chociaż cichy głos z tyłu głowy podpowiadał jej, że wcale nie. Przeniosła wzrok na nieduży stos książek i kilku innych bzdetów w jej rękach, zastanawiając się w jaki sposób to szybko upchnąć do szafki. - Ale skoro już mnie wyręczyłaś to możesz położyć to na górnej półce - dodała po chwili, kiedy już skończyła kalkulować swoje szanse (wynik był jeden: nie uda jej się tego zrobić samej, nie z tą kostką, trzymając się wciąż drzwiczek). - Skoro już wyrosłaś na taki wieżowiec - westchnęła, nie potrafiąc sobie darować kąśliwej uwagi, chociaż prawda była taka, że chętnie przygarnęłaby od niej jakieś pięć centymetrów, żeby przestać być krasnalem (wciąż mogła znaleźć sobie ubrania na dziale dziecięcym, przecież to wstyd). Niepewnie odsuwając się od drzwiczek szafki, bo nie mogła na nich wisieć do końca dnia (niestety). Poprawiła szkic chłopaka w stroju kosmonauty, który kiedyś miał się zamienić w portret Oscara, bo ledwie się trzymał na ostatnim kawałku taśmy klejącej. - A teraz możesz dać mi spokój - dodała, nie mając ochoty na dalszą pogawędkę, bo nawet nie miały wspólnych tematów do rozmów. Minęły chyba cztery lata odkąd ostatnio się w czymś zgodziły - czy to nie była dyskusja o piosenkach z Vaiany? Wiele się zmieniło od tego czasu, Stella już nie była aż taka chętna chodzić na bajki do kina, ale wciąż znała Błyszczeć na pamięć. Zerknęła na Laurę z mniejszą złością, zastanawiając się czy ona też to jeszcze pamięta.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Lewa brew Laury uniosła się, krzycząc niemal „serio?!”. Z nastoletnich płuc wyrwało się ciche westchnienie, które zakończyła potrząśnięciem głową, bowiem naprawdę nie docierało do niej, jak można tak reagować, kiedy ktoś wyciąga pomocną dłoń. Podobnie zachowywali się jej upierdliwi bracia, ale do ich zachowania była przyzwyczajona. Ze Stellą unikały się od dawna, starając się nie zwracać na siebie uwagi na szkolnych korytarzach. Laura nie była uparta, prawdopodobnie nie miałaby problemu z tym, że ich relacje się rozluźniły, gdyby nie to, że Martinez okazywała to dość otwarcie. Wiedząc, że zostało jej kilka miesięcy w Seattle, postanowiła mieć gdzieś odnawianie czy naprawianie jakichkolwiek relacji.
- Mogłaś powiedzieć na początku, zostawiłabym to tobie. – odpowiedziała siląc się na złośliwy uśmiech. Mieszkanie z ojcem i Laurencem chyba nieco wpłynęło na jej pewność siebie, bo tocząc z nimi co chwilę jakieś dziwne walki, teraz była w stanie chociaż trochę zachowywać się jak koleżanka.
- Gdzie? Chyba powinnaś tu zrobić mały porządek. – skrzywiła się, podchodząc do szafki i widząc panujący z niej chaos. Uwagę o swoim wzroście zignorowała, nigdy nie miała na tym punkcie kompleksów, także nie dało się tym trafić w jej czuły punkt. Mamrocząc pod nosem, że nie rozumie jak można mieć taki nieład w szafce, przesunęła kilka rzeczy, żeby upchnąć to co podniosła.
- Oczywiście, panienko Martinez, jak śmiałabym zajmować jeszcze panienki czas. – westchnęła teatralnie i odsunęła się o krok, by Stella mogła znów złapać się tej szafki, której wcześniej kurczowo się trzymała. Nawet jeśli opatrunek nie był widoczny, to ktoś kto zwracał uwagę na szczegóły, mógł zauważyć jej zmienioną postawę. – A tak serio, wystarczyłoby powiedzieć głupie dziękuję. To takie trudne? – rzuciła poirytowana. Obojętnie, czy się lubiły czy nie, kultura tego wymagała! A Laurze wydawało się, że Stellę dobrze wychowali, w końcu znała jej rodziców. Przyjaźnili się, a przez to one spędzały czas przy bajkach Disneya, kiedy oni pili wino w salonie. Pewnie pamiętała Błyszczeć i inne ważne piosenki, które śpiewały podczas wspólnych seansów.
Ostatnio zmieniony 2020-11-25, 16:28 przez Laura May Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella miała ochotę zmyć jej z twarzy ten szyderczy uśmiech. Laura zawsze budziła w niej wszystkie pokłady złośliwości, chociaż dzisiaj nie było to szczególnie trudne. Przechodziła przez trudny okres. Ostatnie dni nie były dla niej proste, nie tylko przez wydarzenia na imprezie halloweenowej, które wciąż siedziały jej w głowie, ale też przez atmosferę panującą w domu. Od kilku dni była uziemiona, ale tak porządnie, jak jeszcze nigdy. Nie mogła nigdzie wychodzić poza szkołą (gdzie była odwożona pod same drzwi i dokładnie z tamtego miejsca odbierana), nawet nie mogła w domu korzystać z telefonu. Była odcięta od świata, całymi dniami czytała książki albo rysowała, chociaż żadna z tych dwóch czynności nie wychodziła jej najlepiej. Ostatnio wszystko było źle, tak po prostu.
I akurat teraz musiała się przypałętać Laura razem ze swoimi nogami do nieba i tą specyficzną atmosferą, dającą do zrozumienia, że ogarnia. Szkołę, życie, przyszłość – jednym słowem wszystko, co Stelli wymykało się z rąk.
- Uważaj, bo mi wszystko pognieciesz! - Oburzyła się, kiedy Laura zaczęła wciskać książki na górną półkę. Nie przypominała sobie, żeby trzymała tam coś naprawdę cennego, ale chociażby książce z biblioteki mogły się zagiąć rogi, a bibliotekarka już i tak krzywo się na nią patrzyła. Nigdy nie potrafiła zachować ciszy, wędrując pomiędzy tymi okazałymi regałami.
- O co ci chodzi, co? - Rzuciła rozzłoszczona, chociaż powinna się domyślić, że właściwie to ona przed chwilą zaczęła tę kąśliwą wymianę zdań, więc teraz musiała się liczyć z równie nieprzyjemnymi odpowiedziami. - Naprawdę nie mam na to siły, po prostu idź sobie gdzieś do laboratorium znaleźć lek na raka, czy tam na salę gimnastyczną, żeby poćwiczyć szpagaty na olimpiadę, mało mnie to obchodzi, bylebyś była przynajmniej pomieszczenie dalej ode mnie - odparła, dociskając kurtkę, bo zaczęła wyłazić poza szafkę, a z tą przeklętą kostką nie była w stanie dojść do szatni, ale jej kolejne słowa po prostu ją zmierziły. Ile razy miała powtarzać, żeby zostawiła ją w spokoju?
- Głucha jesteś czy co? Nie dziękuję, poradziłabym sobie, ty mi tylko zgniotłaś wszystkie rysunki na półce - tylko tak przypuszczała. - Stoisz mi nad głową i się wymądrzasz, chyba tylko to umiesz, nie dziwię się, że się wyprowadziłaś do ojca, pewnie matka miała cię dość - wyrzuciła z siebie szybko, hardo jej się przyglądając, gotowa do dalszej walki na słowa (na pięści może też). Usta jej zadrżały, kiedy uświadomiła sobie, że mogła przekroczyć pewną granicę, ale duma nie pozwalała jej się z tego wycofać. Przynajmniej nie tak od razu, nie potrafiła przyznać się do błędu, a już na pewno nie jej, Pani Bezbłędnej.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Jeszcze kilka lat temu, mniej więcej na początku zbaczania ze ścieżki przyjaźni, Laura bardzo intensywnie zastanawiała się nad tym, co spowodowało to pogorszenie relacji. To nie była jedna rzecz, które definitywnie przekreśliłaby ich dziecięcą przyjaźń, nie pamiętała żadnego konkretnego zdarzenia. To były drobne sytuacje, kiedy każda zaczęła głośniej wyrażać swoje zdanie, zderzając się z opinią koleżanki. To były te momenty, kiedy przestały miewać wspólne tematy, jakby porzucają to, co dotychczas je łączyło. Laura nigdy tego nie chciała, jednak nie widząc zaangażowania ze strony Stelli, musiała sobie odpuścić. Zaczęło jej bardziej zależeć bardziej na nauce, niż relacjach, na książkach i ocenach, niż na ludziach. Lubiła ten moment w swoim życiu, kiedy bracia wyprowadzili się do ojca, a ona w końcu miała spokój. Powoli przez to zamykając się w sobie, ale też odnajdując (chyba) prawdziwą siebie.
- Tak, na pewno, bo wciskam to specjalnie tak, żeby coś ci popsuć. – wymamrotała, przedrzeźniając oburzoną Stellę i wywróciła oczami. Młoda Hirsch była ostatnią osobą, która zagięłaby rogi jakiejś książki, zwłaszcza, gdyby nie należała do niej.
- O co mi chodzi? – zaskoczona powtórzyła pytanie i cofnęła się o krok, by móc na nią spojrzeć, niekoniecznie spuszczając wzrok i górując nad nią. Na jej czole pojawiła się zmarszczka. Serio, właśnie przez Stellę miały na stałe zagościć na jej czole?! Nie mogła na to pozwolić.
- O co tobie chodzi? Naprawdę nie potrafisz przyjąć drobnej pomocy? Mam ci to wszystko zrzucić na ziemię, żebyś mogła się wykazać swoją samodzielnością? – dodała z oburzeniem, bo zaczynała ją denerwować tymi humorkami. Nic takiego jej nie zrobiła, zebrała jej książki, jak przystało na porządną, dobrze wychowaną osobę.
- Bardzo cię proszę. Naprawdę nie muszę tu obok ciebie stać. Trzeba było uważać na swoje rzeczy i nie rozwalać jej po korytarzu, to wcale bym do ciebie nie podchodziła. – oznajmiła. Jakże bezsensowne zdanie wyleciało teraz z jej ust. Ale taka była prawda, gdyby nie to, że jej książki znalazły się na ziemi, nie podeszłaby do niej, tylko ominęła bez słowa, nie zaszczycając nawet swoim spojrzeniem.
Otworzyła szerzej oczy, kiedy Stella wyjechała z tekstem o mamie Laury. Przygryzła policzek od środka, starając się nie reagować na głupią zaczepkę, doskonale wiedząc, że tylko ją prowokuje. Nie taki był powód przeprowadzki Laury do ojca, obie doskonale o tym wiedziały, zwłaszcza, że Claribel pewnie powiedziała o tym Martinez.
- Nie zmuszaj mnie, żeby odwdzięczyła ci się podobnym tekstem, tylko dotyczącym twojego ojca. – odpowiedziała, zbierając w sobie wszystkie siły, by jej głos wydawał się spokojny i opanowany, tak jak jej twarz, z której próbowała się wyzbyć wszystkich emocji. Znały się, aż za dobrze, przez to mogły wykorzystać przeciwko sobie różne brudy, jednak Laurze takie słowa nie przechodziły przez gardło. Nie chciała jej sprawić przykrości, nawet jeśli ona sprawiał przykrość jej.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella miała ochotę głośno krzyknąć i tym samym wyrzucić z siebie całą złość i frustrację. Otworzyć szeroko usta, żeby negatywne emocje ulotniły się z niej jak klątwa złej czarownicy. Najlepiej w postaci zielonego dymku, który stopniowo by bladł i znikał gdzieś nad nimi, a w sercu Stelli znowu zapanowałoby światło i radość. W ogóle w bajkach wszystko wydawało się prostsze, nawet walka z największym wrogiem zdawała się mniej bolesna niż słowna przepychanka z Laurą na szkolnym korytarzu. - Tak, proszę bardzo, zrzuć mi wszystko z powrotem na podłogę - spojrzała na nią wyzywająco: no dalej, zrób to. Przynajmniej ich konfrontacja zrobiłaby się ciekawsza, bo Laura nie potrafiła nadążyć za Stellą. Najwidoczniej nie chowała w sobie tyle samo złości, a Stella miała ochotę się wyżyć, pokłócić się z kimś tak na poziomie.
- Przecież specjalnie ich nie rozrzuciłam, trochę przesadzasz - odwróciła kota ogonem, spoglądając kątem oka na grupę uczniów z jej klasy, którzy akurat przechodzili obok. Wysoka ciemnowłosa dziewczyna, Jess, wskazała jej na coś palcem, a Stella kiwnęła jej głową w odpowiedzi pamiętam, przyjdę. Czy też dokuśtykam; ostatnio nie była w stanie inaczej się przemieszczać. A potem znowu spochmurniała, wracając do tej niewielkiej bańki, w której znalazły się razem z Laurą.
A jednak potrafiła się odgryźć. Chociaż od rozwodu jej rodziców minęło już sześć długich lat, wciąż nie zdążyła sobie tego do końca ułożyć w głowie. Matka tu, ojciec tam - to wcale nie było proste, nawet jeżeli było się prawie dorosłym człowiekiem. Na jej twarzy pojawiła się cała feeria emocji, przez krótką chwilę się nie odzywała, aż wreszcie zacisnęła usta w wąską linię, a dłonie w pięści - czy chciała ją teraz uderzyć? Pociągnąć za włosy? Popchnąć na szafkę? Pewnie byłaby do tego zdolna w akcie ostatecznej desperacji, ale to jednak nie był ten moment. W końcu odwróciła wzrok niczym przegrane zwierzę. Mniejsze, słabsze? Przejechała dłonią po twarzy, zbierając myśli. Czy sytuacja w krypcie jej nie nauczyła, że nie warto szukać wrogów, gdzie ich nie ma? - To nie ma sensu - westchnęła, ponownie skupiając się na Laurze. Niespodziewanie wyciągnęła w jej stronę dłoń. - Skończmy to - słowo przepraszam ciężko przechodziło jej przez gardło, dlatego miała nadzieję, że Laura nie potrzebuje jakiegoś łzawego rzucania się na szyję, żeby zaakceptować jej propozycję. - W sensie, wiesz, te kłótnie i w ogóle - jej słowa może nie brzmiały zachęcająco, ale naprawdę były szczytem jej możliwości. Uniosła pytająco brew: no to jak?

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Laura była o włos od podejścia znów do szafki Stelli, podniesienia ręki i wyrzucenia z niej książek, które przed chwilą tam wcisnęła. Wyzywająca mina byłej przyjaciółki działała na nią niczym płachta na byka. Zrobiła krok w jej stronę i bardzo powoli zaczęła wyciągając rękę do góry, patrząc w tym czasie na Stellę i starając się zachować zimną krew. Ostatnio rzeczą, jaką chciała zrobić, to rozrzucić znów wszystkie jej rzeczy, ale cholera, sama ją prowokowała.
– Być może. – zabrała rękę i wzruszyła ramionami. To przecież nie tak, że słowa przez nią wypowiadane miały związek z prawdą, miały po prostu za zadanie dopieczenie Stelli. Po co dalej z nią rozmawiała, po co rzucała kolejnymi kąśliwymi komentarzami, skoro wcale nie chciała rozmawiać? Laura miała masę innych obowiązków, którymi mogła się w tym czasie zająć, tymczasem stała naprzeciwko buzującej złością Stelli i pozwalała jej zachowywać się… no tak jak przeważnie zachowywała się Stella.
Zauważyła ostatnio, że mieszkanie z ojcem i Laurencem niezbyt pozytywnie wpływało na jej charakter i zachowanie. Do tej pory cicha i spokojna, zbierała w sobie energię, by odpowiadać na zaczepki, które najzwyczajniej w świecie w ostatnim czasie zaczynały ją irytować. Mieszkanie z mamą nie wywoływało u niej tylu emocji. A może to nie było to, tylko buzujące w jej nastoletnim ciele hormony? Miała przecież prawo mówić, to co myśli, prawda?
Musiała przyznać, że wachlarz emocji przebiegający przez twarz Stelli był w jakiś sposób satysfakcjonujący. Dawno nie widziała jej w takim stanie, bo przeważnie Stella chodziła pewna siebie, a Laurze posyłała niemal mordercze spojrzenia, jakby ta byłą odpowiedzialna za całe zło na świecie. Nigdy tego nie rozumiała, bo nawet jeśli się nie lubiły i ze sobą nie rozumiały, to mogły się po prostu olewać, a nie być dla siebie niemiłe. Według Laury te wszystkie negatywne emocje były niepotrzebne.
– Słucham? – spytała zaskoczona nagłą zmianą nastroju koleżanki. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się o czym Stella mówi, dopiero wyciągnięta w jej stronę dłoń okazała się rozjaśnić sytuację. Potrzebowała jednak chwili, by skupić na niej spojrzenie i doszukać się szczerości w tym geście, oczywiście podejrzewając ją o to, że może zaraz odwrócić kota ogonem i rzucić kąśliwym komentarzem. Dopiero, kiedy Martinez wytłumaczyła co dokładnie ma na myśli, a jej głos znacznie złagodniał, Hirsch wyciągnęła do niej rękę i ścisnęła jej dłoń.
– Dobry pomysł, jestem za. – odpowiedziała w końcu, przytaknęła, a na jej twarzy pojawił się delikatnyuśmiech.
– Czy w takim razie teraz jesteś gotowa przyjąć moją pomoc? – uniosła pytająco brew, kiedy zadzwonił dzwonek i przypomniał o zaczynających się zajęciach, na które Stella musiała dokuśtykać, nie?

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Tak naprawdę nie potrafiła powiedzieć, kiedy to się zaczęło. Na grillu cztery lata temu, kiedy pokłóciły się o chłopaka ze szkoły? Czy miesiąc później, kiedy Stella zrobiła jej jakiegoś nieprzyjemnego psikusa (chyba wybrudziła jej wtedy ubrań farbą, kiedy zostawiła je w przebieralni na basenie)? Tych pojedynczych zdarzeń było tak wiele, nawarstwiały się jak kula śnieżna, aż wreszcie przestały ze sobą rozmawiać. Tylko kiedy był ten początek, ten pierwszy impuls do tego, że zaczęły się nie dogadywać? Bo Stella zaczęła odnosić wrażenie, że ten impuls był czymś banalnym, na co teraz prawdopodobnie nie zwróciłaby większej uwagi. Czy to oznacza, że trochę dojrzała? Chyba nikt, kto ją zna, nie użyłby w stosunku do niej tego słowa, co i rusz udowadniała, że nie po drodze jej z odpowiedzialnością... A jednak poczuła się zmęczona tą sytuacją. Tymi ciągłymi docinkami, tym, że jej widok zawsze psuł jej humor. Trochę to głupie, tak uzależniać swoje samopoczucie od osoby, z którą ma się tak mało wspólnego. A może jednak miały ze sobą coś wspólnego? Przekręciła lekko głowę w bok niczym ciekawski ptak, przyglądając się Laurze badawczo, jak nie przyglądała się jej już od lat. Czy to samo chodzi jej po głowie? Czy nie wyśmieje jej propozycji, nie odtrąci wyciągniętej dłoni? Tej zniewagi Stella nie mogłaby już wybaczyć, więc ten pokojowy gest mógł być jednocześnie gwoździem do trumny.
Na szczęście zadziałał. Twarz Stelli rozjaśniła się lekkim uśmiechem, a z serca spadł jej dość duży kamień – nie miała pojęcia, że aż tak jej to ciążyło. Wzmocniła uścisk, chcąc dać Laurze do zrozumienia, że tym razem to nie jest żaden żart, że ona naprawdę chce to skończyć. - I to ja musiałam na niego wpaść - wywróciła oczami, nie mogąc sobie darować tej jednej, ostatniej!, kąśliwej uwagi. Wtedy ponad ich głowami rozniósł się dźwięk dzwonka, co Stellę trochę rozeźliło, bo nie powinno się przerywać tak podniosłych chwil.
- Teraz tak - odparła, wskazując Laurze jedną książkę, której potrzebowała na zajęcia z angielskiego. Włożyła ją sobie do plecaka i z jej wsparciem dokuśtykała pod salę. Wszyscy uczniowie już weszli do środka, ale Stella przecież nie mogła tak po prostu zostawić ją bez żadnego słowa, nie teraz, to dla nich ważna chwila! Nauczycielka musiała poczekać, zajęcia z angielskiego nie były wysoko w hierarchii wartości Stelli. Już otworzyła usta, żeby powiedzieć spotkajmy się po szkole, ale przecież miała szlaban i nie mogła. Zdzwonimy się też nie wchodziło w grę, skoro matka wyrywała jej telefon z dłoni zaraz po powrocie do domu. Dlatego przez krótką chwilę otwierała usta jak niema ryba, trochę się załamując swoim smutnym losem, niszczącym tę piękną chwilę. - Może wpadniesz do mnie w weekend? - Ten pomysł Claribel powinna zaakceptować. - Wiesz, musimy sporo nadrobić... - dodała, zerkając w stronę klasy, bo aż czuła na swoich plecach wzrok nauczycielki. - Zgadamy się jeszcze - rzuciła więc, uśmiechnęła się trochę szerzej niż wcześniej i zniknęła za drzwiami. A reszta dnia upłynęła jej jakoś tak milej i spokojniej.

ztx2 <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

DWA

Trzeciego dnia po przybyciu do domu wujków (braci mamy) nadszedł czas załatwić sprawy obowiązku szkolnego. Utah chcąc nie chcąc (ale po prawdzie to chcąc, a jak!) musiała załatwić to sama – mama miała swoje pierwsze wyzwania w nowej pracy a wujek Mitch i wujek Robert zostali z roczniakiem i nic nie stało na przeszkodzie, by zrobić coś, co wyglądało z pozoru na bezproblemowe: pojechać do liceum, dotrzeć do sekretariatu lub pokoju nauczycielskiego, znaleźć pedagoga gotowego na domowe nauczanie. Nic nie stało na przeszkodzie – poza jednym „drobnym” szczegółem.
Byłby on w wizjach Utah dość poważny, gdyby nie ogromna nadzieja związana ze spotkaniem osoby, która – poznana przez instagram – wskoczyła w ten początkowy dla Utah etap pobytu w Seattle jak dobra wróżka w trudną bajkę. Stella Martinez – rówieśniczka o epokowych kolorach włosów i najwyraźniej cudownym usposobieniu dawała, owszem, nadzieję. Że jakoś pójdzie. Że w zupełnie nowym, a z natury pełnym krytyki i zdolnym do naprawdę sporego okrucieństwa środowisku licealnym pojawienie się Utah nie będzie tak do końca totalną tragedią.
Szła więc w kierunku budynku szkoły krokiem żwawym, trochę sztywnym, z piąstkami w kieszeniach kurtki, ale z ciepełkiem w szybko bijącym sercu. Dotarłszy do drzwi głównych jeszcze w czasie lekcji skrobnęła esemesa, dostała zwrotkę i teraz, zgodnie z instrukcją, czekała tuż za drzwiami wejściowymi, w holu, uznając za właściwe, że na ten teren nie wkroczy sama, lecz już pod zbawiennym przewodnictwem koleżanki.
Inna rzecz, że przecież Stella nie dostała jak dotąd jednoznacznej informacji na temat, który tak obciążał Utah w pozornie bezproblemowym społecznie zadaniu. Czemu?
Ha, no – jakoś tak esemesem nie dało się tego dobrze wyjaśnić, z kolei rozmowa telefoniczna jeszcze nie wchodziła w grę. Wszystko się okaże tutaj – w tumulcie długiej przerwy, która właśnie wybuchła w szkole erupcją dzwonka, a potem rosnącej fali głosów. Utah wciągnąwszy nogi na obszerny przeznaczony do przysiadania parapet siadła po turecku, z niedużym plecaczkiem na podołku, sprawdzając po raz dziś chyba szósty, czy znajduje się w nim zalaminowana kartka z orzeczeniem, następnie odebrała sms od Stelli i uśmiechnięta lekko oparła się o ścianę, przymykając oczy.
Trzy minuty.
Wsłuchiwała się w gwar i myślała, czy się uda załatwić to domowe nauczanie, czy też los –przydzielając ją administracyjnie do tej właśnie szkoły – rzuci jej wyzwanie konieczności uczęszczania na zajęcia w trybie normalnym, osobiście. Czy Utah chciałaby chodzić o szkoły, jak wszyscy? Zawierać normalne znajomości? Na przerwach nachylać się nad ekranami telefonów, chichotać z memów, zerkać na chłopaków, zapisać się na kółko aktorskie i muzyczne, umawiać się na imprezy?
Ooo, bardzo. Bardziej niż wszyscy tutaj razem wzięci, a to dlatego, że w odróżnieniu od nich – nie mogła. Chyba. Czy planowane spotkania grup wsparcia pod wodzą wujka Mitcha mogłyby pomóc? No jej tak! Ale przecież w jej sytuacji cała sprawa zależy od otoczenia! A nie można wysłać całej szkoły na grupę wsparcia…
Pochłonięta tymi luźnymi myślami, z przymkniętymi oczyma nie zauważyła od razu zbliżającej się do niej dziwnobarwnej czupryny. Otworzyła oczy szeroko w momencie, gdy na pewno Stella z kolei namierzyła już ją samą…

Obrazek

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

stylówka

Esta es mi hermana. Ella tiene diez años. A mi hermana le gustan los gatos.
Długopis leniwie sunął po zeszycie, niechętnie kreśląc koślawe litery. Spędziła pół życia na nauce języka hiszpańskiego, a i tak nie potrafiła powiedzieć wiele więcej ponad przedstawienie swojej rodziny czy płytkie określenie własnych zainteresowań. Nazwisko, które przyszło jej dzielić ze swoim ojcem, w żaden sposób nie łączyło jej z latynoską kulturą. Zresztą już jej wygląd mówił, że oszukany z niej Martinez - tylko temperament zdawała się mieć ognisty, tylko to mogło ewentualnie ją połączyć z innymi Sanchezami.
Dzwonek na przerwę okazał się wybawieniem. - Adios! - Rzuciła nieco dramatycznie z teatralną nutą, szybko opuszczając klasę. Zarzuciła plecak na jedno ramię, zmierzając w stronę wejścia. Trochę się denerwowała spotkaniem z nową koleżanką. Z tego co wyczytała pomiędzy wierszami, dziewczyna mogła być niewidoma. Indywidualny tok nauczania? Problem z przyjściem na imprezę? Żarty o ślepych zwierzętach i psach przewodnikach? Musimy się spotkać, musisz mnie zobaczyć - wszystko na to wskazywało, dlatego Stella nastawiła się na spotkanie z niepełnosprawną osobą, co samo w sobie było stresujące, ponieważ nigdy nie miała z takimi ludźmi do czynienia. Niemniej skoro już powiedziała a, to musiała również powiedzieć b. Wszystkim znajomym opowiedziała o swoim dzisiejszym zadaniu (oraz o własnych przypuszczeniach), musiała im zdać relację.
Wreszcie dotarła w umówione miejsce. Ostatni raz zerknęła na zdjęcie Utah, dość szybko zauważając ją w tłumie uczniów. - Cześć, to ja, Stella! - Zaanonsowała swoje przybycie, zawieszając spojrzenie na jej oczach prawdopodobnie o kilka sekund za długo. - Jesteś sama? Chyba ktoś jeszcze miał być...? - Turet, pies przewodnik? Rozejrzała się dookoła, ale żadnego nie zauważyła. Poprawiła ramię plecaka, uśmiechając się do dziewczyny przyjaźnie. - No nieważne, możemy iść! Do sekretariatu, tak? - Szybko zadała kolejne pytanie, nawet nie dając jej przestrzeni na odpowiedź. Dopiero teraz zamilkła, spoglądając na nią wyczekująco, choć tak naprawdę nigdzie się nie spieszyła. Chętnie się spóźni na zajęcia z matematyki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, to ona: Stella. Utah uśmiechnęła się szeroko i wstała z parapetu, po drodze zgarniając plecaczek. Fajnie było tak się zapomnieć na chwilę – ale na chwilę. Co prawda na grupach wsparcia powtarzano, że bez samoakceptacji nie da rady, że żeby żyć normalnie trzeba właśnie przestać wiecznie myśleć o tym, o się schrzani, gdzie się walnie gafę, kogo się obrazi – ale to naprawdę nie było proste. Utah oglądała vlogi tourettowców, tych z większym stażem – nie bez zazdrości, i wmawiała sobie, że też tak będzie potrafić. Teraz jednak nie chodziło o dalekosiężne plany, a o tę chwilę. To spotkanie.
Czy Stella, która już po smsach wydawała się superancka, a teraz stojąc tak przed nią dodatkowo emanowała aurą przyjacielskiej otwartości… zrozumie? Czy ten jej uśmiech będzie tak gasł, gasł, przejdzie przez fazę kultury osobistej, w której – w tym wieku – potrafi się już nie pokazać po sobie niesmaku czy dyskomfortu – aż dojdzie do znanej Utah fazy mniej lub bardziej wprost wyrażanej woli zerwania kontaktu? Przecież nie ma chyba większego obciachu…
– Cześć! – Utah zeskoczyła na równe nogi i dmuchnęła we włosy, które przykryły jej przy tym jedno oko. Na razie… jest okej, nie? Nawet dowcip z „towarzyszem w osobie Tureta” chyba się udał, a przy okazji znaczyło to, że Stella nie wyguglala sobie nieznanego słowa; może to i dobrze? – Jestem sama, ale ten ktoś, kto jeszcze m… – powstrzymała klaśnięcie i jakiś tik słowny, który chciał wyleźć, przerwało to wypowiedź w dziwnym momencie, ale… jeszcze nie czas, jeszcze odrobinkę, proszę… – ten ktoś jest tu ze mną, tak – patrzyła na Stellę z szelmowskim błyskiem, och, nie nie chciała jej dręczyć tajemnicami, które brzmiały tak, jakby wierzyła w jakiegoś niewidzialnego przyjaciela z dzieciństwa. Kochana dziewczyna przeszła nad tym do porządku dziennego – to też fajnie. Należy jej się chyba bonus. – Tak, chodźmy – zgodziła się Utah, lekko poważniejąc. – Nie martw się, wszystko ci wyjaśnię, albo katapulta. Acapulco. fffFUck. O? Mhm?, albo „turet” zrobi to, zanim ja to zrobię? – spojrzała na Stellę, wciąż uśmiechnięta, czując – ku ogromnej swej radości – że nie wiadomo dlaczego, ale akurat od niej chyba żadne poważne odrzucenie zbyt łatwo jej nie spotka. I to nawet nie była kwestia fikuśnego koloru włosów, ani dołeczków w policzkach (przez które – nawet gdy się nie chce – wygląda się na Dobrego Człowieka), tylko jakby… całości Stelli. Coś się w Utah uspokajało. Ten pierwszy stres. I to było piękne. I dawało ulgę. A ulga usypia straże.
– Z tym się też wiąże powód, dla którego potrzebuję tego domowego nauczania, słuchaj – skręciły w korytarz, którym – podobnie jak każdą inną wolną przestrzenią w tej chwili –sunęły fale młodzieży. Nieustanne trącanie w ramię, nieustanne dotknięcia, były nieodwołalne. – Tak, do sekretariatu. Chyba! Nie jestempewna– twoją k-kk-k – Utah zatkała się na moment, zaciskając oczy i nagle unosząc w górę dłoń, jakby chciała uciszyć ten tumult na korytarzu, przez sekundę jakby się wahała, po czym wystrzeliła – ..k-kurwą, ssSUką. Sssukulent. Kurwa. Przepraszam? – opuściła dłoń i chciała spojrzeć na Stellę – ale odwróciła się do ściany. Ramionami wstrząsnął delikatny wzdryg, jakby początek płaczu – lub śmiechu?
Śmiechu – gdy Utah odwróciła się do niej z powrotem, z delikatnym, pytającym i przede wszystkim przepraszającym uśmiechem, unosząc brwi, z cichą nadzieją, że to, co zaszło, można na upartego potraktować jako efekt przypomnienia sobie czegoś...? Prawda? – Przepraszam. Dobra. To… Na czym to ja – aha: do sekretariatu. Muszę ci wszystko wytłumaczyć, bo jak mnie złapie w sekretariacie – starała się tłumaczyć coś, co wymagało zgoła innych wyjaśnień, ale jakoś przy okazji zagadać te wyjaśnienia, no bo jeszcze nie: jeszcze chwilka… – to będę cię prosić żebyś
Obróciła gwałtownie głowę ku Stelli i cyknęła jak na konia czy psa, dwa razy. I z rozpędu klasnęła.
– …dokończyła za mnie. Okej?
Booooże… A jeśli Stella po prostu prychnie, sprzeda jej „to spojrzenie” i popuka się w głowę (wtedy Utah na pewno też się popuka, ten tik pojawił się jako jeden z pierwszych; były dni, gdy musiała zakrywać włosami siniak na skroni)? To takie ważne! I takie… głupie! Takie głupie… a wśród smsów od Stelli było wszak też przypomnienie o imprezie urodzinowej!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eileen oraz Sean przenoszą się z: [Ballard High School] Stadion

ObrazekUwolniony spod, bądź co bądź przyjemnego, ciężaru Eileen Sean oparł się o ścianę szkolnej toalety i zapalił podanego mu papierosa. Przez moment nic nie mówił pozwalając opaść poziomowi adrenaliny i wypełniając - przed chwilą rozpaczliwie potrzebujące tlenu - płuca papierosowym dymem.
Obrazek-Chodźmy pozwiedzać.
ObrazekPropozycja, rzuconą pod wpływem chwilowej zachcianki i alkoholu krążącego w jego organizmie, nie była najmądrzejszą z rzeczy, jakie mogli teraz zrobić, ale niewiele z rzeczy, które robili tej nocy można było zakwalifikować jako opierające się na zdrowym rozsądku. Gdyby Anderson miał czas i przede wszystkim chęci się zastanowienia się nad tym, co kierowało nim podczas podejmowania ostatnich decyzji to, oprócz trunków wysokoprocentowych, prawdopodobnie doszedłby do wniosku, że zwyczajnie w ten sposób odreagowuje stres i przeżycia związane z przeprowadzką do nowego miasta i niedawnym rozwodem oraz zostawieniem za plecami całego swojego dotychczasowego życia.
ObrazekAle nie miał. Ani czasu, ani tym bardziej chęci.
ObrazekWstał i wszedł do jednej z kabin, gdzie zgasił papierosa w muszli klozetowej. Dziarskim, choć nieco niepewnym ze względu na wątpliwy stan trzeźwości umysłu oraz niedawne biegi przełajowe, krokiem ruszył w kierunku drzwi prowadzących na szkolne korytarze, gdzie miał zamiar poszwendać się bez szczególnego celu i przeczekać poruszenie wśród strażników pilnujących terenu szkoły.
Obrazek-Aha, oczywiście, że do takich rzeczy zawsze jest się gotowym - dodał naciskając klamkę i odwracając się do Eileen z zawadiackim uśmiechem godnym Harrisona Forda w roli Hana Solo. - Tylko, że oczekiwanie zwiększa apetyt.
ObrazekI wyszedł na korytarz.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Pozwiedzać? — powtórzyła po nim ze zmarszczonymi brwiami, nie potrafiąc ukryć zaskoczenia, jakie wzbudziła w niej ta propozycja. Sądziła, że cały alkohol wyparował z niego po przebiegnięciu dużego dystansu, ale wygląda na to, że nie całkiem i w konsekwencji zaczął gadać od rzeczy. — Co ty chcesz tu zwiedzać? — zdziwiła się. Osobiście nic godnego zwiedzania nie przychodziło jej do głowy i nie dlatego, że kiedyś bywała tu dzień w dzień, więc znała to miejsce jako tako. Po prostu uważała, że liceum to liceum, niezależnie od miasta nie różni się za bardzo od innych.
Zanim wyraziła sprzeciw, Sean już zbierał się do wyjścia. Może to i lepiej, bo podejrzewała, że nawet gdyby zaprotestowała, ten zapewne nie znalazłby żadnych powodów, dla których miałby odmówić sobie przyjemności z włóczenia się po szkole w pojedynkę. Co prawda ona nie miałaby nic przeciwko pozostaniu sama w toalecie, bo dopaliłaby w spokoju i bezstresowo papierosa, ale lepiej było się nie rozdzielać. Dlatego też westchnęła ostentacyjnie, wstała z podłogi i zaciągając się ostatni raz, zgasiła niedopałek w jednej z kabin.
— O nie — tym razem zaprotestowała głośno, bez oporów, a dla podkreślenia, jak bardzo nie zgadza się z jego stwierdzeniem energicznie pokręciła głową. — Jak jestem głodna, to nie lubię zwlekać. Po prostu biorę to, na co mam ochotę. Czekanie jest dla frajerów — skwitowała, trochę prostacko i kolokwialnie, ale to głównie ze względu na pozostałości alkoholu w organizmie. Wyszła za nim i podążyła wzdłuż korytarza. Oczywiście Eileen, jak każdy, doceniała dobrą grę wstępną i często nie mogła się bez niej obejść, jednak pewne sytuacje miały swoje wyjątki. Poza tym nie dało się ukryć, że jej słowa celowo przybrały podwójny kontekst. — Kiedy ostatnio byłeś tak głodny, że po prostu nie mogłeś czekać? — zapytała z wyzywającym uśmiechem na ustach.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard High School”