WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

xxx.
...it's not what they say
it's how they push you right down in the ground
<br>
Tak naprawdę Eileen nie miała większych problemów, by wyszykować się w piętnaście minut, które łaskawie podarował jej Griffith w przypływie dobroci. Podkreślając jego oszczędność w dysponowaniu czasem, chciała bardziej zrobić mu na złość i być może podnieść nieco ciśnienie, niż ugrać coś dla siebie. Aczkolwiek dodatkowe pięć minut wcale by nie zaszkodziło, wręcz mogło okazać się zbawienne, albowiem najdłużej zeszło jej na szukaniu odpowiedniej sukienki. Przynajmniej w przypadku spóźnienia, wina spadnie na niego, bo w końcu to on kazał jej ładnie się ubrać. Na co dzień nie miała za wiele okazji, żeby się stroić, niespecjalnie też szukała sposobności. Ostatecznie udało się wygrzebać z czeluści szafy małą czarną na czarną godzinę, która wybiła właśnie teraz. Reszta to dziecinna igraszka.
Usłyszała dźwięk silnika samochodowego na podjeździe w momencie dopinania bluzy. Była już gotowa, ale wepchnęła jeszcze kilka drobnych i strategicznych rzeczy do torebki. Ostatni raz rzuciła okiem na kobietę w lustrze, po drodze do drzwi frontowych zgarnęła w dłoń szpilki (na chwilę obecną miała na sobie najzwyklejsze trampki - po co cierpieć zawczasu?) i wychodząc z domu, ucałowała drzemiącego Geralta w łebek (od tego zależało powodzenie ich małej misji, a zatem, gdyby tego nie zrobiła, ściągnęłaby na nich pecha).
Nie wiedziała czym konkretnie poruszał się Blake po mieście, jeśli akurat nie pomykał ulicami karawanem, ale nikogo innego nie spodziewała się o tej porze, więc śmiałym krokiem pokonała dzielącą ją odległość od pojazdu. Korzystając z faktu, że szyba była opuszczona od strony kierowcy, nachyliła się i oparła skrzyżowane ręce na wnęce okna.
— Cześć, złotko, szukasz dziewczyny do towarzystwa? — odezwała się nonszalanckim tonem, cytując filmowy klasyk, jaki przyszedł jej na myśl w związku ze swoją nową odsłoną. Prychnęła śmiechem, nie potrafiąc zachować należytej powagi, po czym, nie czekając na odpowiedź, obeszła samochód i wsiadła na miejsce pasażera. Od razu dało się wyczuć intensywniejszy zapach męskich perfum, na co kąciki ust ciemnowłosej uniosły się nieznacznie, gdyż to znaczyło, że jej posłuchał. Mimo że w wiadomościach czyniła tylko przytyk do jego własnych słów, to jednak ten fakt nie umknął jej uwadze.
— Masz jakiś plan działania? — zagaiła po chwili, nie tylko pytając, ale niejako sugerując, że przydałby się, jeśli żadnego nie posiadał, a zamiast tego zamierzał, na przykład, zdać się na przebieg wydarzeń. Uprzednio jeszcze podała mu wszelkie wytyczne dotyczące celu ich wycieczki.
Ostatnio zmieniony 2021-11-23, 12:02 przez Eileen Shepherd, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak naprawdę, to i Blake nie miałby większych problemów, aby pojawić się po czasie dłuższym, niżeli wspomniany w wiadomości tekstowej kwadrans. Od wczesnego południa - kiedy to wpadł na artykuł - do wieczora, w zasadzie krążył między swoim domem, Serenity Funeral Home, a domem rodzinnym, który to postanowił odwiedzić po raz pierwszy od dość długiego czasu. Niestety, mało w tym było bezinteresownej chęci nawiązania kontaktu z matką, czy porozmawiania z ojcem o tym, co działo się zarówno w małżeństwie rodziców, jak i firmie Wayne'a, a bezpośrednio poruszył sedno nurtującej go kwestii. Kto jak kto, ale Jacqueline Griffith m u s i a ł a wiedzieć. Blondynka uchodziła za jedną z najbardziej dokładnych, rzetelnych, ale i przy tym dążących do celu (prawie po trupach; tylko prawie, bo niewiele brakowało) reporterek, które znało Seattle. Jej artykuły, cięte notatki na prowadzonym od wielu lat blogu, czy reportaże (znane, bardziej i mniej lubiane, jak i te nagradzane) były gromko omawiane przez mieszkańców nie tylko Szmaragdowego Miasta, a często całego kraju. Nie bała się konsekwencji, nie baczyła na to, jak wielu wrogów krzywo na nią spojrzy po kolejnym tekście, w czym bez dwóch zdań stanowiła wzór dla syna. Kryzys nastąpił dopiero wtedy, kiedy dopatrzył się u niej ewidentnego braku lojalności względem mężczyzny, którego rzekomo kochała i żyła pod jednym dachem. Czas mijał, a bardziej zdystansowane spojrzenie z boku - po rozmowie z samym zainteresowanym - pozwoliło mu spotkać się z matką i, cóż, poniekąd poprosić ją o pomoc.
Poniekąd, bowiem nie wyjawił dlaczego temat gryzł go aż tak, ani nie podzielił się pomysłem na to, co zamierzał zrobić, bo w zasadzie... sam nie do końca wiedział. A przynajmniej nie do czasu, kiedy zatrzymał się - po mniej kwadransie, jaki zapowiedział - na podjeździe w okolicy domu Dev.
Być może w tej kwestii - przytoczonego cytatu, jak się okazuje, z filmu - okazał się wielkim ignorantem, wszak nie zareagował (w pierwszej chwili) niczym innym, jak tylko pytającym uniesieniem brwi. W jakimś stopniu udało mu się poznać (może nawet też w jakimś polubić, ale do tego się tak łatwo nie przyzna) poczucie humoru ciemnowłosej, więc po tym, jak brew wróciła na swój normalny poziom, postanowił wywrócić oczami i cicho prychnąć.
- Zależy co interesującego zawierają twoje usługi - odparował, w miarę możliwości (choć przy tym dość leniwie) taksując ją spojrzeniem. Podgłośnił piosenkę, która zabrzmiała w jednej z lokalnych radiostacji w niemalże tym samym momencie, w którym Eileen - wraz ze swoim przybyciem - wpuściła do wnętrza wozu trochę więcej chłodu, jaki wdarł się wraz z zimnym powietrzem. Albo to po prostu o n a tak działała.
- Tak się zastanawiałem... - podjął powoli przekierowując na nią wzrok. - Do czego właściwie jesteś mi potrzebna? Dlaczego zależy ci na tym, by... - Tu jednak po chwili głębszego namysłu zdał sobie sprawę z tego, że wie. Nie tylko on stracił bliską sobie osobę, choć kontekst obu relacji, jak i stopień zażyłości, były inne.
Po skontrolowaniu ruchu na drodze przez mężczyznę, silnik samochodu wydał z siebie charakterystyczny, cichy pomruk, aby niedługo później ruszyć w trasę.
- Nogi masz całkiem niezłe, ale nawet jak uda nam się zdobyć jego krew... - Pozioma zmarszczka na czole mimowolnie ozdobiła twarz Griffitha, który dopiero po wypowiedzeniu tych słów miał świadomość jak one wybrzmiały. Wtedy też wizja dalszych poczynań - i konieczność uzyskania właśnie tego dowodu - stała się bardziej klarowna. Tu nie były potrzebne odciski palców (starannie zebrane ze szklanki, w której Jack sączył drinka; prawie jak w jakichś kryminalnych zagadkach), a lepka ciecz, jaka miała pomóc im zweryfikować czy sprawdzona próbka przez byłą analityk posiadała zgodność.
- Będziesz miała jak to sprawdzić? - dopytał, posyłając jej krótkie, przelotne spojrzenie. Pamiętał, że zrezygnowała z dawnego fachu (nawet jeżeli miała koleżankę w FBI), a on - niestety - nie miał takich znajomości, aby móc poczynić dalsze kroki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Co tylko chcesz, złotko — odparła bez najmniejszego zawahania i zająknięcia, jak gdyby kwestia ta nadal pozostawała częścią filmu, z którego początkowo zaczerpnęła inspirację, a ona wcale nie wypowiadała jej do Blake'a Griffitha. Z drugiej strony, to właśnie z uwagi na fakt, że to z nim miała do czynienia, po prostu nie mogła utrzymać języka za zębami. — Jeszcze nie wyszłam ze swojej nowej roli — dodała w ramach sprostowania, sięgając do zapięcia butów, które zmieniała w międzyczasie. To zresztą był kolejny czynnik, dla którego zawsze tak ochoczo wyrzucała z siebie wszystkie te iście niestosowne i bezpośrednie zwroty.
— Poważnie? — Bardzo chciała nie wyglądać teraz na dotkniętą tym nietaktownym pytaniem, jednak pobrzmiewająca w tym samym czasie, niepohamowana nuta niedowierzenia w głosie prawdopodobnie nie podziałała na jej korzyść. — Ja ci proponuję pełen serwis usług, a ty się zastanawiasz do czego jestem ci potrzebna? — prychnęła drwiąco. Do tej pory wydawało jej się, że powód, dla którego postanowiła mu towarzyszyć w prywatnym dochodzeniu, był tak oczywisty, że nawet nie potrafiła ująć tego w słowa. A raczej, że nie musiała tego obejmować słowami.
— Masz dzisiaj problem ze skupieniem myśli czy to taki specjalny test, a wnioski wyciągniesz na podstawie tego jak postanowię dokończyć rozpoczęte przez ciebie zdania? — Zmarszczyła brwi w lekkim zniecierpliwieniu. — Cóż, spróbujmy — podjęła, przenosząc wzrok na przednią szybę, przez którą wpatrywała się w drogę. — Chcesz żebym go zbajerowała i najlepiej jakimś cwanym, pierwszorzędnym sposobem zdobyła jego krew. — Zerknęła na niego pytająco, jakby w ten sposób próbowała uniknąć możliwości, w której słowa te przyjęłyby formę propozycji, w dodatku wychodzącej z jej własnej inicjatywy. — Nie prościej byłoby po prostu poprosić go o próbkę? Przynajmniej miałbyś większą pewność na powodzenie — zakpiła, nie zważając na to, iż głośno wątpiła w swoje umiejętności i techniki uwodzenia, tym samym dając mu pretekst do drwin. Chyba czuła się zbyt swobodnie w jego towarzystwie.
— Załatwię to — oznajmiła zdecydowanym tonem, mimo że pole działania w dalszych krokach, jakie miał na myśli, było mocno ograniczone na chwilę obecną. Aczkolwiek dotarcie do prawdy leżało także w jej gestii, więc ze swojej strony dołoży wszelkich starań. Wychodzi na to, że oferta pracy Johna nie mogła pojawić się w bardziej odpowiednim momencie i może powinna raz jeszcze się nad nią pochylić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacisnął wargi, aby grymas, który cisnął się na jego twarz, nie okazał się zbyt czytelnym dla kobiety. I nie chodziło bynajmniej o to, że ta - najwyraźniej - była skłonna zrobić wszystko, na co miałby ochotę (spokojnie, wiedział, że tylko się zgrywa), a o te paskudne określenie, jakim ponownie go uraczyła. Krótkie, ciężkie westchnięcie wypełniło przestrzeń, idealnie zapełniając ciszę w przejściu z jednej piosenki, do drugiej.
- Chcę... - zaczął, gdy zajęła miejsce obok niego, a on zdążył spojrzeniem przesunął po kobiecej sylwetce i stroju, jaki na ten wieczór wybrała. Wbrew pozorom to było ważne, nawet nie dlatego, że Blake miał takie widzimisię, przez które poprosił, by ładnie się ubrała. W jego głowie dalszy scenariusz - mniej więcej, bowiem jeszcze bardzo niepoukładany i chaotyczny - jawił się jako dwa osobne wejścia do klubu, by nikt (nie od razu) nie mógł połączyć ich obecności w tymże miejscu.
- Byś przestała się do mnie tak zwracać - stwierdził, dodając do całego wydźwięku pojedyncze skinienie głową, jak gdyby na poparcie powiedzianych przed momentem słów. I tu zdawał sobie sprawę z tego, że miał do czynienia z Eileen, a ciemnowłosa bywała na tyle złośliwa w swoich zagrywkach, że teraz równie (nie)dobrze mogła tego określenia nadużywać zbyt często.
Tego by nie przeżył.
...albo ona.
I w związku z tą myślą postanowił podzielić się z nią inną; informacją o niewielkim, aczkolwiek dość niebezpiecznym przedmiocie, jaki wrzucił do wewnętrznej kieszeni kurtki, nim opuścił swój dom znajdujący się w jej sąsiedztwie.
- Może ten twój... - urwał, aby zakreślić palcami cudzysłów w powietrzu. - Pełen serwis usług zamieszał mi w głowie na tyle, że ciężko mi się skupić? - mruknął, nawet nie starając się wyprzeć nuty kpiny, jaka ewidentnie wybrzmiewała uraczonym ją zdaniu, lecz nie chciał kontynuować ich dialogu w podobnym tonie. Dziś mieli współpracować, a nie robić wyścigi w bardziej ironicznych i sarkastycznych komentarzach względem siebie.
- Mam scyzoryk. Wystarczy, że go zbajerujesz, a resztą mogę się zająć - postanowił, kierując się do wyznaczonego celu ich trasy. - Nie wiem, czy będzie potrzebny, czy wpadnę na inny sposób, ale wolę uprzedzić, byś nie pomyślała, że zabrałem go ze względu na ciebie. - Bo jej jednak wolałby ani nie pokiereszować, ani nie zabić. Aż tak - jeszcze - mu na nerwy nie podziałała. W zasadzie - co wydało mu się nieco zaskakującym - pomimo fatalnego początku znajomości, jak i wielokrotnym przesuwaniu granic i mnogości zagrywek poniżej pasa (niektórych całkiem dosłownie), w jakimś stopniu uważał, że potrafiliby się dogadać. W kwestii współpracy, i, być może, paru innych także.
- Po tym, czego się o nim dowiedziałem - podjął po dłuższej chwili, ale nie chcąc znów urywać wpół zdania, szybko kontynuował. - Uważaj na siebie i nie pogrywaj z nim za bardzo - ostrzegł, na własnej skórze przekonując się, że Dev miała cięty język i często wypływały z niego równie ostre komentarze. On, tak mu się wydawało, bez większego trudu najczęściej potrafił odebrać je z dystansem i odpowiedzieć w podobnym tonie, lecz Jackson zdawał się być kimś zgoła innym. Z drugiej strony - lata mijały, a opinie ludzi mogły znacząco różnić się od prawdziwego obrazu mężczyzny, wszak i o nim mówiono dużo. Zazwyczaj kompletnych głupot, które miały niewiele wspólnego z rzeczywistością.
- Jakieś hasło, dzięki któremu będę mógł interweniować? - Tak w razie czego; gdyby był na tyle blisko, aby usłyszeć, a równocześnie nie było czymś kompletnie urwanym z kosmosu i wydało się podejrzanym. Obdarzył Eileen dłuższym, pytającym spojrzeniem, w którym mogła wyczytać: serio, nie żartuję. Warto było się przygotować i na taką ewentualność.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Tak? — podjęła, wpatrując się w niego intensywnie, jakby wcale nie spodziewała się, czego może chcieć. Ona sama musiała pozbyć się oporów, jednocześnie ignorując świadomość, jak nienaturalnie i komicznie brzmiało to określenie w jej ustach, niezależnie od tego, jaką rolę sobie nadała i do kogo je kierowała. Ostatecznie, gdy już zdołał określić swoje życzenie, przygryzła wargę. — Jesteś pewny? — odchrząknęła znacząco, chcąc pozbyć się resztek rozbawienia, jakie zapewne wybrzmiały w głosie.
— Wiem, że to bardzo zajmujące, ale teraz mamy sprawę do załatwienia. Może jak już będzie po wszystkim. — Uśmiechnęła się do niego, celowo odwracając sytuację na swoją korzyść. Prawdę mówiąc, podejrzewała, że niezależnie od kontekstu słów, bardzo możliwe, że naprawdę będą potrzebowali pewnej odskoczni, zapewne już osobno, jeśli sprawa przebiegnie choć w połowie tak krytycznie, jak jawiące się w jej głowie obawy, albo jak zapowiadał ją Blake.
— Chcesz go zaatakować przy wszystkich? — zapytała po odegnaniu początkowego zaskoczenia i sceptycyzmu dotyczących informacji o planowanym użyciu scyzoryka. — Nie lepiej udać się w jakieś ustronne miejsce? — zaproponowała z lekką nutą niepewności, bo wcale nie była zadowolona perspektywą przebywania sam na sam z tak nieprzewidywalnym typem. Ona tylko głośno myślała, próbując tym samym zminimalizować wystąpienie szkód. Nie chcieli przecież, żeby zrobiła się z tego kolejna zacięta jatka z udziałem osób trzecich.
— Dlaczego myślałeś, że uznam, że wziąłeś go ze względu na mnie? — Zdawała sobie sprawę, że przez większość czasu działała mu na nerwy, gdyż takie właśnie były jej zamiary, ale wątpiła, że jeśli do tej pory nie sięgnął po tak drastyczne środki, to raczej już tego nie zrobi. — Przecież nie wiedziałeś, że będę oferować ci jakiekolwiek usługi. — Kącik jej ust uniósł się w zuchwałym wyrazie.
— Wiem — mruknęła, nieco urażona sugestią, że w jego oczach jest tak szalona, iż nie wzięła pod uwagę tego, z jak niebezpieczną osobą mogą mieć do czynienia. Wystarczyło jej, że najprawdopodobniej jest to facet odpowiedzialny za śmierć trzech osób. Przełknęła cicho ślinę. — Pogrywanie zarezerwowałam dla ciebie. — Przewróciła oczami, po czym odsłoniła lusterko, w którym dla pewności, raz jeszcze skontrolowała swój wygląd i stan makijażu, czego nie zdążyła już zrobić w domu.
— Eee... — zająknęła się, wklepując palcem pomadkę na ustach i wytężając umysł w poszukiwaniu jakiegoś dobrego hasła. To musiało być coś charakterystycznego, ale nie na tyle, aby zabrzmiało nienaturalnie i podejrzanie. Już miała powiedzieć, że złotko, ale na jej szczęście z pomocą przyszła kolejna piosenka.
I'm gonna take you home
Until the morning comes
I swear it's nothing personal
— Może po prostu: to nic osobistego? — Spojrzała na niego pytająco. Nie był to zwrot, który padał jakoś wyjątkowo często w rozmowie, ale niewątpliwie dało się go wpleść między słowa, gdyby zaszła taka potrzeba.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy był pewny, że nie chce być nazywany przez nią per złotko?
Czy był p e w i e n, że nie chce być tak nazywany przez kogokolwiek?
Całkowicie, więc bez zbędnej (no cóż, jeszcze nie teraz) zwłoki pokiwał potakująco głową na znak, że owszem, by w przebiegu dalszej rozmowy móc skupić się na tym, co rzeczywiście miało sens i znaczenie - czyli na trasie. Kolejnym aspektem wartym - a nawet koniecznym - do poruszenia, był plan działania, którego w dalszym ciągu nie mieli, aczkolwiek ten miał się pojawić jeszcze podczas przemierzanej drogi.
- Nie planuję go zaatakować bez powodu - powiedział po chwili namysłu - ale przypadkowe draśnięcie... - Krótkie wzruszenie ramionami i przelotne spojrzenie, które skrzyżował z ciemnowłosą, jasno pytało (czysto retorycznie): dlaczego nie? Mieli być w tłocznym klubie, a facet - jeżeli byłby solidnie wstawiony - mógłby nawet nie odczuć, że coś mu się wbiło na przykład w dłoń, czy ewentualnie tchawice. To się okaże.
Pozostawało mieć nadzieję, że ów klub nie będzie posiadał przesadnie upierdliwych bramkarzy, którzy przed wpuszczeniem ludzi do środka, postanowią dokładnie ich przeszukać. Tego typu zachowania - niestety - kojarzyły mu się z czasami odsiadki, więc mimowolnie po plecach mężczyzny przemknął nieprzyjemny dreszcz.
- Mam świadomość tego, że... - Nie mógł powiedzieć, że nadal mu nie ufa w takim samym stopniu jak przed wystawą, jednak, więc po poskrobaniu się po kilkudniowym zaroście i krótkiej chwili namysłu, wpadł na coś innego, bardziej pasującego.
- Twoje zaufanie względem mojej osoby wciąż jest... ograniczone. - I wzajemnie, chciałoby się dodać, aczkolwiek nie zrobił tego, a dokończył wątek pojedynczym skinieniem głową. I to nie tak, że chciał z tego zrobić jej jakiś wyrzut, ba, już to rozumiał nawet bardziej, niż kiedyś, kiedy zdawało mu się, że szukała problemów na siłę, bez żadnego głębszego dna, ani kontekstu wykraczającego poza odbyty wyrok.
- Masz ze sobą coś, o czym lepiej, bym wiedział? - zapytał; tak w razie czego, gdyby przypadkiem chciała pogrywać z nim za pomocą paralizatora. On o scyzoryku się przyznał, a Dev miała ze sobą torebkę, więc i większe prawdopodobieństwo, że w jej wnętrzu mogło się kryć coś niebezpiecznego. I z jednej strony to dobrze, bowiem nawet jeśli jego reakcja na hasło z założenia miała być szybka, to dobrze, by i - w razie czego - potrafiła obronić się sama. Nie, by planował ją tam zostawić na pastwę lodu i pozbyć się dwóch problemów za jednym razem...
- W porządku - odpowiedział notując w głowie hasło, a kącik ust mężczyzny mimowolnie uniósł się w krótkim uśmiechu. Niedługo później lokalizacja doprowadziła ich do - podejrzanie ukrytego - klubu, bynajmniej nie jedynego z tych, gdzie neony biły po oczach z oddali, a głośna muzyka dudniła w centrum miasta, tym samym zachęcając do wkroczenia do środka.
- Jesteś pewna, że to nie tajemne spotkanie sekty? -
mruknął, kiedy zatrzymał się na skrawku wydzielonego terenu, gdzieś pomiędzy zupełnie niczym. Las, drzewa, w tle płynący strumyk i to wszystko dobrych parę mil od głównej drogi.
Idealne miejsce na morderstwo.
- Musimy mieć się na oku. Jakkolwiek to brzmi -
podsumował - jeśli uda nam się zdobyć, poza krwią, informacje, to będzie jeszcze lepiej - dokończył zdanie, a potem parsknął śmiechem. - Kurwa, Shepherd, to brzmi, jak gdybyśmy my byli z tej sekty. - Wyciągnął w kierunku kobiety paczkę z papierosami, kiedy już opuścili pojazd. Do przekroczenia mieli trasę zajmującą - od parkingu do klubu - jakieś 3-4 minuty, więc w sam raz, by jeszcze nakarmić płuca trującymi substancjami.
- Chcesz iść pierwsza, czy ja mam czynić honory? - dopytał, nim znaleźli się w dudniącym od basów wnętrzu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Mam nadzieję, że wiesz, co robisz. — Oparła na nim dłuższe spojrzenie, w którym zawarte było nie tyle ostrzeżenie, co próba nakłonienia do zachowania rozwagi i trzymania emocji na dystans. W takich sytuacjach te potrafiły uderzyć znienacka i przyćmić trzeźwość umysłu. Na swój własny sposób przekazywała mu komunikat o tym, żeby też uważał na siebie. To, że nie stanowił głównej przynęty, nie znaczyło, że jest pozbawiony ryzyka.
— To samo mogłabym powiedzieć o tobie — odbiła piłeczkę. Każde z nich miało własne powody, dla których wciąż podchodzą do kwestii zaufania w stosunku do drugiej osoby z ostrożnością, i dla każdego z nich były one równie ważne. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, że podoba jej się taki stan rzeczy, jednak wbrew pozorom, nie wzięła sobie za punkt honoru, by przekonywać go do siebie i szczerości swoich intencji. Ale w porządku, Blake. To w końcu nic osobistego.
— Mam wsuwki we włosach — odpowiedziała bez namysłu, nadal posiłkując się różnymi sposobami na rozładowanie napięcia budującego się w niej stopniowo, po czym westchnęła zrezygnowana, kiedy zdała sobie z tego sprawę. — Mam też nóż. Zawsze go noszę przy sobie. Myślisz, że powinnam go zostawić? — Zerknęła na niego niepewnie. Jej odwieczny pesymizm tym razem nie miał nic wspólnego z tym, w jakim kierunku posuwały się jej myśli. Tacy ludzie, jak ten, z powodu którego w ogóle się tu znaleźli, są nieobliczalni i to najprawdziwszy fakt. Tak samo jak to, że gdyby torebka trafiła jakimś cudem w jego ręce, cóż, powiedzmy, że nie byłby zachwycony odkryciem jej zawartości.
— Jeśli tak, to właśnie spełnia się moje nastoletnie marzenie — mruknęła pod nosem bez większego entuzjazmu, mimo że - jeśli to faktycznie prawda - przynależenie do sekty powinno wzbudzić w niej orgiastyczne uczucie. Ona tymczasem czuła, że im bliżej celu, tym bardziej ściskał jej się żołądek. — Denerwujesz się? — zapytała nagle, chcąc odnaleźć sprzymierzeńca w ogarniającym ją niepokoju. Z pewnością zrobiłoby jej się raźniej, gdyby przyznał, że podziela ten stan, aczkolwiek miała podejrzenia, iż tego nie zrobi. Później przyjdzie jej na myśl, że być może śmiech, jaki wydobył się z jego ust, był też przejawem pewnego rodzaju podenerwowania.
— Postaram się wycisnąć z niego jak najwięcej — powiedziała, mając nadzieję, że uspokoiła go tą deklaracją, przynajmniej w pewnym stopniu. Wysiadła z samochodu, odpięła bluzę i zsunąwszy ją z ramion, odsłoniła nagie plecy, na których poczuła delikatny podmuch chłodnego październikowego wiatru, przyprawiający ją o lekki dreszcz. Rzuciła na siedzenie pasażera zbędną część odzieży. — Tak jest wystarczająco ładnie? — Podniosła spojrzenie na stojącego nieopodal mężczyznę, zakładając na ramię łańcuszek torebki, a na jej twarzy zagościł nieco zjadliwy uśmieszek.
— Pójdę pierwsza — oznajmiła, bo choć nie była co do tego w pełni przekonana, to tymi słowami chciała dodać sobie więcej otuchy i pewności siebie, które lekko podupadły na myśl o ewentualnym zwrocie akcji. — Tylko pamiętaj — spojrzała na niego — nie spuszczaj ze mnie oka. — Uśmiechnęła się zadziornie, przeniosła wzrok na bramki przed wejściem z powracającą jak na zawołanie rezerwą, i wygładzając materiał sukienki opinającej zgrabne ciało, ruszyła przed siebie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli ktoś określił jakąkolwiek granicę wieku, do którego można było się wyszumieć, by następnie myśleć o ustatkowaniu, to Jackson zdecydowanie ją przekraczał. Ba! nie była to pierwsza granica, której nie pozwalał się stłamsić, poddać czy jakkolwiek ją respektować. Dotyczyło to zarówno miejsc, jak i ludzi, a szczególnie kobiet, które w oczach mężczyzny były zawsze i wszędzie chętne na wszystko, co on mógł im zaoferować… Jak przystało na głupiego - miał zawsze szczęście (a jak go nie miał, to sobie je kupował, bo czego jak czego, ale kasy mu nie brakowało) i nie musiał daleko szukać chętnych do zabawy. Biedne dziewczyny ulegały jego chłopięcemu urokowi, myśląc, że złapały Pana Boga za nogi, bo gość obiecywał im złote góry, nie żałował drogich drinków, a często od razu dawał prezent - błyskotkę, którą poprzedniej nocy zdejmował z ciała - często nieprzytomnej - innej. Mając wpływowego wuja, nie musiał przejmować się, że za coś beknie, więc z roku na rok stawał się coraz śmielszy i bardziej bezczelny w swoich poczynaniach, kompletnie nie przejmując się konsekwencjami swoich czynów.
Kolejna impreza, a więc świetna okazja by się zabawić, nie mogła przejść mu koło nosa. Lubił takie duszne, zatłoczone miejsca, gdzie skąpo ubrane panienki ocierały się o siebie w zmysłowym tańcu, byle tylko przykuć męską uwagę. Działało, bo siedząc przy barze obserwował właśnie tak wyginające się małolaty, które na pewno nie miały tylu lat, ile wskazywały ich fake’owe ID. Bynajmniej mu to nie przeszkadzało, a wręcz nakręcało, by zabawić się w łowcę i upolować najlepiej obydwie… ale wtedy zobaczył ją. Eileen ubrana w szpilki i seksowną małą czarną, wyglądała jak gwiazda filmowa - o czym prawdopodobnie nie pomyślał tylko Jack, ale też kilku innych facetów, którzy wręcz oblepili ją swoim wygłodniałym spojrzeniem. Jackson uśmiechnął się chytrze, duszkiem dopijając pozostałość drinka. Siksy mogły poczekać, pierw chciał zająć się tym zjawiskiem, które mogło być tej nocy tylko jego. Odpiął dwa górne guziki koszuli, by odsłonić kawałek wydepilowanego torsu, którego mięśnie rzeźbił od pewnego czasu (bo to dawało mu przewagę nad tymi wszystkimi dużo młodszymi od niego przygarbionymi chuderlakami z zapadniętymi klatami), zmrużył powieki, by jego spojrzenie stało się bardziej zalotne i podbił do Eileen, niemal od razu obejmując ją ramieniem.
- Już myślałem, złotko, że się nie zjawisz. Ten wieczór bez ciebie był zupełnie bez wyrazu. Mogę zaprosić cię do mojej loży? - zapytał przybliżając usta do ucha kobiety, prawdopodobnie dając Shepherd pierwszą i ostatnią możliwość wyboru, nim to on zacznie dyktować swoje warunki. Z zadowoleniem zaciągnął się jej zapachem i pstryknął w stronę baru, żeby wywołać stamtąd kogoś, kto mógłby ich obsłużyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

(No czeeeeeść! :wee: :oww: )

Nie wiedział co robi (albo co zrobić miał zamiar), aczkolwiek pomimo tego - i wbrew całemu chaosowi myśli i przewijających się przez głowę pomysłów - skinął w potakujący sposób z miną, która jednoznacznie twierdziła, że właśnie tak było, a on był pewien utworzonego przed paroma minutami scenariusza. Blake Griffith był całkiem niezłym aktorem, albo tak lubił o sobie myśleć, więc dodał do tego nonszalanckie wzruszenie ramionami, jakby chciał niemo zasugerować, że: raz się żyje.
Oby tylko nie było tak w sposób bardzo, wręcz śmiertelnie, prawdziwy.
- Lepiej zostaw, tylko schowaj tak, by ktoś inny nie mógł go łatwo dostrzec, ale byś ty pamiętała gdzie go szukać - zaznaczył, spojrzeniem łowiąc jej torebkę i próbując dostrzec wyścielone materiałem wnętrze. Coś połyskującego mogłoby rzucić się w oczy przy okazji próby sięgnięcia po telefon, albo portfel, aby zapłacić za zamówiony drink. I właśnie to - myśl o drinku i ewentualnych konsekwencjach nie tyle, co wypicia go, ale jeszcze wcześniej: niedopilnowania, co działo się w jego okolicy - sprawiło, że czoło Griffitha ozdobiła przeciągła zmarszczka będąca oznaką konsternacji. Pojedyncze elementy mozaiki zaczęły układać się w coś powoli nabierającego kształtu, aczkolwiek i tak brakowało w niej zdecydowanie zbyt wielu fragmentów, aby mógł jednoznacznie opisać co znajduje się na obrazie.
- Jeśli nic nie zamówisz, możesz wyglądać podejrzanie - rzucił, jeszcze nim wyszli z samochodu - ale jak coś zamówisz, to miej na to oko - stwierdził, posyłając jej dłuższe, wymowne - miał nadzieję, że załapała aluzję - spojrzenie. Ona mogła zwracać uwagę na to, co działo się obok niej, w końcu to on miał wodzić wzrokiem (nie w tym sensie, ale jednak) za Eileen Shepherd.
- Dziwne miałaś marzenia jako nastolatka -
mruknął z rozbawieniem, ale prędko skinął głową i zaśmiał się. - Wcale mnie to nie dziwi - dodał, odchodząc nieco w bok i tylko kątem oka rejestrując jej ruch w pobliżu samochodu. Początkowo powstrzymał się przed stosownym wobec jej wyglądu komentarzem, zamiast niego - raz jeszcze w ciągu tych paru minut - wzruszając ramionami.
- Nie zapominaj, że widziałem cię nago, Shepherd, teraz trudniej ci będzie zrobić na mnie wrażenie - oświadczył z powagą, między jednym, a kolejnym zaciągnięciem się papierosowym dymem. Nie denerwował się, więc i tu udzielił jej krótkiej, a równocześnie szczerej odpowiedzi, po której powoli oddalili się od zaparkowanego pojazdu.
-...ale nie wyglądasz najgorzej, więc doceniam, że mnie posłuchałaś - powiedział, kiedy minęła go, a on zarejestrował pozostałe detale jej stroju, na które wcześniej nie zwracał uwagi.
Ku jego zaskoczeniu (wcale nie), miał więcej problemów z dostaniem się do wnętrza lokalu, więc prędko stwierdził, iż pomysł z tym, że to kobieta wejdzie pierwsza, nie był najlepszy. Krótka wymiana zdań z jednym z bramkarzy klubu nie okazała się pomyślną, jak i jego tłumaczenie odnośnie tego, skąd miał namiary i zaproszenie - a przecież powiedział prawdę, że znajoma przekazała mu, bo widziała relację na czyimś story. Zadziałała dopiero magia zielonych banknotów, którymi w zasadzie niespecjalnie się przejmował.
- Kurwa, poważnie? - burknął pod nosem, kiedy tuż po przekroczeniu progu i dotarciu w okolice baru, bez większego problemu zauważył przyklejonego do Dev Jacksona. - Eee, piwo może być. Bezalkoholowe - odpowiedział, gdy barmanka zapytała co mu podać. Niewiele osób - to wyczytał akurat z jej zaskoczonego wzroku - zamawiało tu takie trunki, ale na nic innego tej nocy nie mógł sobie pozwolić. Zresztą, ochoty też nie miał.
Bokiem oparł się o kontuar, skąd miał całkiem niezłe miejsce - oddalone o parę kroków - od stojącej w pobliżu pary.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wchodząc do klubu, miała z tyłu głowy wskazówki Blake'a. W większości pokrywały się z tym, na co sama zwróciła uwagę podczas układania jakiegoś roboczego planu działania. Mimo to czuła potrzebę odświeżenia sobie wszystkiego jak w ostatnich minutach przed klasówką, gdy przemierzała wnętrze tak, aby rozglądając się, nie wyglądać jakby szukała kogoś konkretnego. Przy okazji zrozumiała dlaczego tak bardzo nie przepada za charakterystyczną w takich miejscach atmosferą i już po pierwszych minutach zatęskniła za domowym zaciszem. Co więcej, zatęskniła za ograniczoną przestrzenią samochodu Griffitha, która - choć niekrępująca ruchów! - nadal pozostawała mniejsza w stosunku do powierzchni klubu, nawet ciasno wypełnionego ludźmi.
Okazało się jednak, że to Jack znalazł ją, czym poniekąd ułatwił jej zadanie. Dopadając ją szybciej niż zakładała, odsunął na bok wszelkie obawy związane z niepowodzeniem prób ściągnięcia na siebie jego uwagi. Mimo niebywałego szczęścia w tej kwestii, z przykrością stwierdziła, że gdyby z jej ust wychodził pospolity bełkot, jemu nie zrobiłoby to pewnie większej różnicy.
— Niespodzianka — mruknęła pod nosem. W ramach rekompensaty przywołała na twarz najbardziej zalotny uśmiech, na jaki było ją stać. Oczywiście zaraz po tym, jak pozbyła się ciarek zażenowania wywołanego tym paskudnym określeniem. Jeśli w jej wydaniu zabrzmiało ono chociaż w połowie tak karykaturalnie, jak w przypadku nowego znajomego, to naprawdę współczuła Griffithowi.
— To zależy, co masz do zaoferowania. — Brew ciemnowłosej powędrowała ku górze z autentycznym zaciekawieniem, a czując na sobie dłonie Jacka, powstrzymała się przed wzdrygnięciem. Utrzymanie jego zainteresowania było ważne, jednocześnie jak najdłużej starała się odwlec w czasie konieczność oddalenia się od głównego pomieszczenia, gdzie pozostawała w zasięgu Blake'a. To właśnie w jego poszukiwaniu przeczesała pośpiesznie wzrokiem klub, albowiem nie była pewna, czy w ogóle udało mu się wejść do środka. Na szczęście dostrzegła majaczącą w pobliżu jego sylwetkę.
— Sporo tu osób — zagaiła po chwili, na wypadek gdyby jej zachowanie nie umknęło Jacksonowi, tym samym dostarczając mu podejrzeń. Potrzebowała czegoś na rozluźnienie, dlatego w następnej kolejności spojrzała w kierunku baru. — Takie imprezy pewnie często wymykają się spod kontroli — dodała nonszalanckim tonem, ostatecznie zatrzymując wzrok na mężczyźnie. On, jako stały bywalec i organizator, musiał coś wiedzieć na ten temat. Wątpiła, żeby i tym razem poszło gładko, i że ten był aż tak głupi, żeby zacząć sypać obciążającymi go faktami, ale może przy zastosowaniu odpowiednich metod w końcu puści parę z ust.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tylko pobieżnie przeskanował otoczenie, które po jego śmiałym obłapieniu kobiety jedynie westchnęło i zwiędło pod ciężarem rozczarowania. Nie zarejestrował żadnego fagasa, z którym mogłaby w lokalu pojawić się lala, do której miał zamiar się dobrać, więc jego szelmowski uśmiech tylko się poszerzył. Lubił, gdy wszystko przychodziło mu łatwo i bez wysiłku, a jedyną, zgoła inną, zdecydowanie przyjemną aktywność inicjował on - w ciasnej kabinie toalety, w samochodzie, u niej lub w przydrożnym tanim motelu z pokojami na godziny.
Nie pozwolił Eileen się ociągać. Mocniej zacisnął dłoń na jej ramieniu, by pokazać, że ma iść tam, gdzie on chce i trasą, którą on ją prowadzi. Oczywiście były to tylko subtelne znaki, przykryte zamglonym oczarowaniem spojrzeniem, które wciąż skoncentrowane było na przybyłej… a raczej jej małej czarnej.
- Mrrrm, niespodzianka - powtórzył z pomrukiem, wzrokiem mierząc rozmiar jej piersi. Push-up? Nie był na ten moment do końca przekonany, ale przecież dopiero się poznawali, więc jeszcze będzie miał okazję to sprawdzić. Własnoręcznie. - Podoba mi się taka niespodzianka - dodał, pozwalając sobie na ocenę także tyłu swojej zdobyczy, którą - jak przystało na dżentelmena - puścił do loży przodem, by mogła zająć wygodną pozycję. Wcale by się nie obraził, gdyby siadając, rozchyliła nogi niczym Sharon Stone w Nagim instynkcie, ba! wręcz tego oczekiwał skupiając spojrzenie gdzieś na wysokości ud Shepherd.
- Powinnaś raczej zapytać czego nie mogę ci dać - stwierdził z niewiarygodną pewnością siebie, po czym roześmiał się, zajmując miejsce koło Eileen. Tuż po tym, na stoliku wylądował wypchany portfel, z którego celowo wysunięte były co najmniej dwie złote karty płatnicze, raz po raz odbijające światło wielkiej dyskotekowej kuli obracającej się pod sufitem. Żeby było bardziej swojsko, rzucił też niedbale paczkę mentolowych fajek, która niekoniecznie zawierała to, co głosiła okładka. - Palisz? Wydajesz się lekko spięta - stwierdził, niekoniecznie przejmując się tym faktem. Miał odpowiednie sposoby, by pozbawić kobietę tej blokady. Nachylił się w jej stronę, by zdradzić jej sekret. - Najlepsze zioło w mieście, spróbuj. - Przysunął bliżej papierosy, samemu częstując się jednym z nich. W międzyczasie zamówił drinka.
- Co, maleńka, nie lubisz tłoku. Od razu chciałabyś zostać ze mną sam na sam? - zapytał, pamiętając jej wcześniejszą uwagę, którą odczytał w dość jednoznaczny sposób. Sięgnął palcami włosów przy skroni Eileen, by pierw powoli przesunąć po nich opuszkami, a następnie nieco mocniej za nie szarpnąć. Momentalnie się roześmiał, uznając to za świetną zabawę. - Ja mam wszystko pod kontrolą, dziecinko. Zdaj się na mnie. - Puścił oczko w stronę Shepherd i zaciągnął się skrętem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiała jakoś przełknąć obecną sytuację i nie dać po sobie poznać, jakie odczucia naprawdę budził w niej Jack. Z pewnością były one dalekie od zachwytów, wręcz w innych okolicznościach wudłubałaby mu oczy. Własnoręcznie (coś ich łączyło!). Miała nawet podstawy, aby sądzić, że nikt nie miałby jej tego za złe i z dziecinną łatwością byłoby usprawiedliwić ten czyn. Dlatego zacisnęła tylko szczękę, próbując odsunąć od siebie podobne myśli i zapanować nad świerzbiącą ją dłonią, kiedy odchodząc w kierunku loży nadal czuła na sobie jego wzrok. Jednocześnie liczyła, że w razie potrzeby, nie odchodzą za daleko. W każdym razie mógł być problem z usłyszeniem ustalonego wcześniej hasła.
— A może ich być więcej. — Oparła na nim intensywne spojrzenie, a kąciki jej ust poszybowały ku górze w zagadkowym wyrazie. O, tak, akurat to mogła zagwarantować mu z pełną premedytacją i gotowością do działania, które nie ulegało zmianom niezależnie od tego, w jakim kierunku podążały jego myśli.
— Wolę nie skupiać się na ograniczeniach — rzuciła bez większego namysłu. — Po co od razu psuć sobie tak miło rozpoczęty wieczór — zreflektowała się i przechyliła delikatnie głowę w bok. Już wyobrażała sobie wszystkie te rzeczy, które mogłaby mu z nim zrobić. Takim sposobem robiło jej się trochę lżej na duszy, ogólnie z samą z sobą, w obliczu rozgrywających się wydarzeń oraz możliwych konsekwencji. — Szczerze mówiąc — zaczęła, z krótkim zawahaniem patrząc na wyciągniętą przez niego paczkę papierosów — chętnie bym się czegoś napiła — dodała sugestywnie, chcąc wybrnąć, po czym rozejrzała się za Griffithem kelnerem.
— To takie dziwne? — odparła przekornie. Aczkolwiek żeby oddać mu sprawiedliwość, początkowo była pod całkiem niezłym wrażeniem tego, z jaką konsekwencją opacznie odbierał jej słowa. Zamiast tego zastąpiła zaskoczenie aluzją, jakoby to nikt inny, a tylko on i jego zajebistość były odpowiedzialne za niecierpliwość narastającą w niej. Lepiej, by nie wyprowadzała go z błędu, a wręcz utwierdziła go w nim, mimo że w dalszym ciągu, gdzieś pomiędzy jednym spojrzeniem a drugim, nachodziła ją niewyobrażalna ochota, żeby mu przywalić za zuchwałość i zetrzeć ten odrażający grymas. — Skoro nalegasz — mruknęła, nachyliła się w jego stronę, ażeby po zlustrowaniu wzrokiem jego twarzy, bezceremonialnym gestem odebrać mu skręta, którym następnie zaciągnęła się. Miała nadzieję, że nie pożałuje tego, jednak w przeciwieństwie do tego, pytanie go o coś bez ustanku, mogło wydać się podejrzane.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Upił łyk bezalkoholowego napoju, z trudem hamując nad grymasem niezadowolenia wobec tego, że nawet piwo pozbawione procentów było - w jego odczuciu - chrzczone wodą. Nie zamierzał jednak zwracać na to nikomu uwagi, bowiem ta jego miała być skoncentrowana na oddalającej się kobiecie, która zmierzała w kierunku znajdujących się nieopodal loży. Starał się nie robić tego zbyt natarczywie, ani w sposób pozbawiony taktu (czyli odwrotnie wobec zachowania Jacksona, wszak ten zdawał się czuć niezwykle swobodnie), przez co wymusił uniesienie się kącika ust, gdy po jego lewej stronie pojawiły się dwie młode kobiety. Krótkie, rzucone w ich kierunku: Co słychać?, miało być kolejną osłoną przed ewentualnym spaleniem swojej roli przyjętej na poczet powodzenia misji. Problem jednak okazało się to, iż jej sens zdecydowanie malał z każdym krokiem, jaki stawiała Eileen, a on zostawał w tym samym miejscu.
- Uhm - mruknął potakująco, kiedy rudowłosa wspomniała coś o tym, że tego wieczora jest wyjątkowo spokojnie, a ostatnio tyyyyyle się działo. Zmrużone spojrzenie spoczęło na jej profilu, tym samym chcąc niemo zasugerować, aby kontynuowała, choć dosłownie w tej samem sekundzie stojąca obok niej blondynka syknęła i przecząco pokręciła głową, rzucając w eter konkretne imię i coś podobnie niepokojącego. Nieudaną próbą był wpleciony w całość kaszel, jaki miał za zadanie stłumić szepnięte (a przynajmniej z takim zamysłem wypowiedziane): Zatkaj się, Jackson cię zabije, jeśli ktoś się dowie.
- Jackson chyba jest zajęty kimś innym, więc na pewno nie usłyszy i o niczym się nie musi dowiedzieć - stwierdził, tym razem starając się posłać do tej bardziej opornej zachęcający uśmiech i nieznoszące sprzeciwu spojrzenie...
...które spotkało się z gorzkim zawodem, gdy wysoka blondynka fuknęła serią niecenzuralnych słów na widok Eileen i siedzącego z nią (a może bardziej: przyklejonego do niej) Jacka. Dopiła swojego shota, w mig chwytając również za tego należącego do koleżanki i zaciskając długie paznokcie na strukturze torebki, ruszyła w stronę wyjścia.
Zaskoczyła go, bez wątpienia, ponieważ myślał, że rzuci się z tymi szponami na Dev, a jednak nie.
Szkoda; to dopiero byłoby widowiskowe.
- Och - jęknęła nieznajoma, początkowo chcąc zeskoczyć z hokera, ale szpilka utknęła gdzieś w okolicach cienkiego, metalowego podnóżka, przez co broda dziewczyny wbiła się boleśnie w bark Griffitha.
- Kurwa - zareagował odruchowo i zacisnął szczękę, choć w ramach przyzwoitości (chyba jakąś miał) spojrzał po sobie (bo przecież nie na nią), czy nie oberwał żadnym kolorowym drinkiem, jaki mógłby zostawić paskudną plamę na koszuli.
- Niee, Sally nie jest żadną... tą, no... ona... Ona jest tylko... - Oparła dłoń na męskim ramieniu i najwyraźniej zapominając o tym, że miała odnaleźć przyjaciółkę, ruchem głowy przywołała barmankę. - No co jest, gdzie ten drink? Jeeezu, widzisz przecież, że czekam. CZEKAM. - Popukała się po nadgarstku, zapewne próbując zasugerować, że gdyby miała na nim tarczę zegara, to biedne dziewczę stojące za barem byłoby skazane na rozmowę ze swoim przełożonym.
- Zakochana jest, a ten fiut wyrywa jakieś... kurwy -
przypomniała sobie określenie użyte wcześniej przez Blake'a, przy okazji będąc zadowoloną z tego, że mogła się w czymś z nim zgodzić. Nie zabłysnęła jednak za bardzo, bo kontekst był zgoła inny.
- Co działo się na ostatniej imprezie? Też próbował kogoś... - Nie dokończył; Karen zaczęła szybko kręcić głową na boki, przez co jej długi kucyk niemalże nie zanurzył się w stojącym na barze kuflu. Trudno; i tak nie miał zamiaru dopijać piwa.
- Och, nie! Wtedy był z Sally, ale... o, dzięki, skarbie. - Szeroki uśmiech rozciągnął wymalowane krwistą czerwienią wargi, kiedy dostała swoje Malibu. - Poszedł się przewietrzyć i, no wiesz, wy to nie macie tego problemu, co my... - I tak średnio wiedział o co jej chodzi, albo co oznaczał gromki śmiech rudowłosej, bowiem w tle zarejestrował Eileen zaciągającą się czymś, co na pierwszy, ani nawet drugi rzut oka nie przypominało papierosa.
Może po prostu był za daleko, aby dokładnie stwierdzić czym to coś było. I w c a l e nie było tym, o czym pomyślał.
Było. Kurwa, Shepherd.
- No? - rzucił ponaglająco, by wreszcie zaczęła zmierzać do sedna. Naprawdę nie lubił tego typu miejsc, dodatkowo upewniając się w tym, że i za ludźmi nie przepada...
- Musiał się, no wiesz, znaleźć ustronne miejsce. I wtedy, kiedy już rozpinał... - Wzrok koleżanki prześliznął po twarzy Blake'a, po koszuli, aż wreszcie zatrzymał się na wysokości klamry paska.
- Znalazł przez TOTALNY PRZYPADEK zemdla...zemdl... nieprzytomną dziewczynę. I się nią zaopiekował - wypowiedziała wreszcie, jeszcze przez kilka sekund marszcząc czoło, aby przypomnieć sobie czy powinna wspomnieć o jakimś ważnym detalu.
- Jak się nią... zajął? - zapytał, unosząc dłonią podbródek dziewczyny, by teraz ona PRZYPADKIEM nie postanowiła mu zemdleć, ani odlecieć w inny sposób. Udzielona przez nią odpowiedź - na dosłownie piętnaście sekund przed tym, nim do klubu wpadła Sally w makijażu drastycznie innym od tego, w jakim opuściła lokal - była równocześnie satysfakcjonującą, jak i budzącą cholernie nieprzyjemne wrażenie.
- Eeem, cześć - powiedział na przywitanie, kiedy obie dziewczyny powędrowały - jak to dziewczyny, więc razem - do toalety, a on podszedł do loży. - Sorry, że przeszkadzam, ale... Sally wpadła w furię i grozi, że jeśli nie przestaniesz zadawać się z kurwami - i tu przeniósł wzrok na Eileen - to zrobi coś głupiego i przestaniesz być takim kutasem dla wszystkich - skwitował, a dłonią sięgnął po zapalniczkę. - Pożyczę na chwilę. Zapomniałem swojej - poinformował, wcale nie pytając o pozwolenie. - Jeśli chcesz sprawdzić czy Sally nic nie odpierdala, to mogę przypilnować twojej... - Nie dokończył, zamiast tego taksując z góry do dołu sąsiadkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Minuty w towarzystwie Shepherd płynęły Jacksonowi niezwykle przyjemnie. U boku miał piękną, chętną kobietę, która nie wydawała się taka mdła i przewidywalna jak te pozostałe kręcące przed nim tyłeczkami panienki, które, niczym wkładki higieniczne, nadawały się tylko na jeden raz. Był przekonany, że już kupił Eileen, dzięki czemu poczuł w jej towarzystwie jeszcze większą swobodę, którą wykorzystał, umieszczając dłoń na kolanie Shepherd. W miarę przybliżania się do niej, ręka również podjeżdżała wyżej, ale najwyraźniej sam Jack nie chciał tak od razu dobierać się do jej bielizny. Sądził, że ma czas, a nawet jemu przyda się jakaś odmiana i rozkoszna gra wstępna, w której był nawet gotów wyjątkowo(!!!) oddać tej szczególnej kobiecie prowadzenie. Powinna czuć się wyróżniona!
- Nic nie jest w stanie popsuć nam tego wieczoru, złotko - zapewnił zniżając głos, by zabrzmiał bardziej zmysłowo.
Chwile, kiedy musiał odsuwać się od Eileen, były dla Jacka prawdziwą katuszą, ale chcąc jej dogodzić, musiał sięgnąć po drinki, które - chwilę po jej słowach - pojawiły się na stoliku.
- To mój specjalny, autorski drink, stworzony tylko dla ciebie. Nie jest dostępny w ofercie lokalu. Zobaczysz, jaki będziesz mieć po nim odlot - powiedział, podając trunek swojej towarzyszce. Przez ułamek sekundy zawahał się, czy od razu nie dodać do niego jeszcze czegoś, ale widząc te spojrzenia Shepherd i to jak łatwo mu z nią poszło, uznał, że nie ma co marnować proszku, bo zawsze może przydać się na kolejną imprezę.
Chciał już pociągnąć temat, poznać najskrytsze fantazje kobiety, które wiązałyby się z jego osobą, ale wtedy ktoś im przeszkodził. Jack nie od razu zainteresował się Griffithem, bo miał o wiele ciekawsze widoki przed sobą, ale gdy ten trajkotał i najwyraźniej gęba nie zamierzała mu się zamknąć, Jackson spojrzał na niego wrogo.
- Chuj mnie obchodzi jakaś… kto? Sara? Nie znam - rzucił na odczepnego, byle tylko spławić mężczyznę, bo ewidentnie mu przeszkadzał. Nawet nie za bardzo przejął się określeniem, które padło w jego stronę. Udawał, że go nie słyszał, bo po co miał sobie psuć wieczór utarczkami z jakimiś narwańcami, którzy zazdrościli mu wszystkiego. Na ten moment nie poznał Blake’a. Możliwe, że wciąż żył w przekonaniu, że ten nadal gnije za kratkami.
Jednego Jackson nie lubił: jak ktoś dobierał się do jego rzeczy. Dlatego też, widząc, jak Griffith pożycza sobie jego zapalniczkę, zerwał się z miejsca, by zrównać z nim spojrzenie.
- Spierdalaj, zjebie. Idź zobacz, czy nie ma cię tam, skąd żeś się urwał - warknął, pokazując Blake’owi gdzie jest wyjście. Zerknął na Eileen. - Panią mi denerwujesz. Nie martw się, złotko. Już po problemie - zwrócił się do Shepherd z dumą, jak to obronił ją przed natrętem i ponownie opadł tuż koło niej, od razu kontynuując przerwane pieszczoty.
- Nie zawracaj na niego uwagi, dziś jesteś tylko moja - szepnął jej na uszko, mając też zamiar (o ile się nie uchyliła) cmoknąć jej szyję.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Specjalny, autorski drink, przygotowany tylko dla niej, nie brzmiał szczególnie zachęcająco, zwłaszcza w jego wydaniu. Brzmiał raczej jak coś, co gwarantowało, że po wypiciu go obudzi się w jakimś ciemnym zaułku, więc przejmując szklankę na razie ograniczyła się wyłącznie do przeciągłego uśmiechu. Pomimo prób ściągnięcia z siebie napięcia, nie mogła nic poradzić na to, że w tak bliskim starciu z nim nachodziły ją mroczne scenariusze, a jego dotyk powodował u niej nieprzyjemne ciarki. Na szczęście przed pociągnięciem łyka uratował ją sam Griffith.
Pojawienie się mężczyzny w loży zaskoczyło ją trochę, ponieważ nie była pewna, z czym konkretnie się wiązało, i jak to spotkanie wpłynie na Jacksona. Nadal nie mieli konkretnego planu i wszystko działo się zupełnie spontanicznie, a w tej sytuacji niekoniecznie oznaczało to coś dobrego. Chłopak jednak zdawał się nie poznawać Blake'a, choć kilka zdań wystarczyło, żeby go rozjuszyć. Może więc uda się go sprowokować jeszcze bardziej, a większej pewności co do zastosowania w praktyce tego zamiaru nabrała dzięki skrętowi, którym wcześniej się zaciągnęła. Jak bardzo niemądre będzie to posunięcie okaże się już później.
— Poczekaj — powiedziała, uchylając się nieznacznie, ale wcale nie po to, aby ułatwić mu dostęp do szyi czy innych części ciała, które przyszłyby mu jeszcze na myśl. — Jeśli to coś poważnego i miałaby się zrobić rozróba, to może lepiej się tym zająć? Nie mam nic przeciwko. Ja chętnie oddam się w czyjeś ręce na tę krótką chwilę — rzuciła zalotnie w stronę Blake'a, po czym sięgnęła po jego dłoń, ujmując ją tak, jakby ten już się zgodził i w związku z tym chciała przysunąć go bliżej siebie. Liczyła, że wyłapie aluzję, co zresztą zawarła w spojrzeniu, z jakim uporczywie się w niego wpatrywała.
— Albo jeszcze lepiej. Może kolega do nas dołączy i zrobimy sobie trójkąt — zaśmiała się nonszalancko, w głębi przeklinając się za każde takie słowo, które wychodziło z jej ust, gdyż wcale dobrze się nie bawiła, jak mogłoby się wydawać. Aczkolwiek może udałoby się w ten sposób przyśpieszyć nieco akcję. — Co ty na to, złotko? — Tym razem skierowała wzrok na siedzącego obok Jacka, a jej druga dłoń powędrowała na jego udo, na wypadek gdyby potrzebował dodatkowej zachęty.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”