WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Nie wychowała się w Stanach Zjednoczonych, a przynajmniej nie całe dzieciństwo w nim spędziła - pierwsze lata spędziła w ojczystej Tajlandii, te zaś, choć ich szczegóły zatarły się nieco w zawodnej pamięci, wciąż trwały żywo w jej głowie. Tajlandia była pod wieloma względami krajem otwartym jak na azjatyckie standardy, ale w wielu sferach życia daleko jej było do amerykańskiej postępowości, za którą kochała ten kraj. Jako nastolatka odnalazła się w nim doskonale. Z początku nie bez trudności, niemniej sympatia do Stanów Zjednoczonych oraz ich specyfiki przyszła jej z czasem, gdy jako zbuntowana gówniara zachciała demonstrować swoje ja i nie napotkała żadnego oporu ze strony społeczeństwa. Daleko idąca akceptacja dla inności, życiowych wyborów zachwyciła ją tak, że nie chciała mieszkać nigdzie indziej - a już na pewno nie wracać w rodzinne strony, z którymi łączyły ją tylko korzenie i wspomnienia z wczesnego dzieciństwa.
- Daj mu trochę czasu, wszystko jeszcze może się zdarzyć! - zawołała z rozbawieniem za Haną, by usłyszała ją z drugiego pomieszczenia. - Być może pewnego niepozornego dnia usłyszysz, że jakiś szaleniec dokonał masakry w lokalnej pizzerii, krzycząc przy tym, że walczy w imię włoskiej pizzy!
Lepiej, żeby nic takiego się nie wydarzyło, niemniej - wizja wariata biegającego z pistoletem po pizzerii była na swój czarny sposób całkiem zabawna. Annalee, nie chcąc pozbawiać się przyjemnego dla oczu widoku, powiodła wzrokiem za Haną, gdy ta wróciła do salonu. Przemknęła spojrzeniem po jej zgrabnej sylwetce, po czym tą samą drogą powróciła na uroczą twarz ukochanej. Lubiła na nią patrzeć. Ot, po prostu, bez szczególnego powodu chwytać obraz jasnowłosej piękności i zapisywać w głowie, by później, w chwilach samotności przywołać go i poczuć, jak ciepło zakochania na nowo rozlewa się po stęsknionym sercu. Chciała spędzać z nią czas, nieważne jak, byle z nią - oglądanie głupich komedii też było świetnym sposobem na spędzenie z Haną czasu. A sama tematyka? Och, nic nie było w stanie Annalee odstraszyć! Duża tolerancja na różne rodzaje humoru szła w jej przypadku w parze ze specyficznym środowiskiem, w którym się obracała i w którym nie brakowało żartów ogólnie uważanych za niesmaczne czy kontrowersyjne. Świat nocnych klubów nie zachwycał elokwencją.
- Jeśli nie zajmie mnie ekran telewizora, to zajmę się tobą - odrzekła, biorąc od ukochanej kieliszek z krwawym trunkiem i puściła jej przy tym oko. Choć zamierzała niewinnie wyluzować się dziś wieczorem w towarzystwie Hany i głupich żartów płynących z głośników telewizora, drobny akcent odbiegający od tej atmosfery niewinności nikomu nie zaszkodzi, prawda?
-
W swojej krótkiej karierze zawodowej dziewczyna zdążyła już kilkakrotnie otrzeć się o podobne sytuacje - i co najbardziej szokowało - z udziałem osób niewiele starszych niż ona. Prócz włoskiego świra byłaby w stanie naliczyć jeszcze kilku innych współpracowników o zbliżonych poglądach. I choć trudno było z takimi ludźmi wytrzymać w jednym pomieszczeniu, Hana nie miała wyjścia. Najważniejsze, że odczepili się już wreszcie od niej, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Początki swojej pracy w siedzibie tej najpopularniejszej światowej korporacji wspominała ze sporym niesmakiem - bo choć nie zdążyła opowiedzieć o sobie niczego, jakimś dziwnym trafem niektóre fakty z jej życia zdążyły rozejść się tempem błyskawicy wśród innych pracowników. I tak, przez pierwszy tydzień, zawsze w porze lunchu cierpliwie znosiła żarty o chińskim żarciu, a potem jakoś poszło. Po miesiącu czy dwóch sama już śmiała się z niewiedzy swoich biurowych znajomych, gdy po raz kolejny pomylili Koreę Południową z Północną.
Nie zamieniłaby Stanów Zjednoczonych na żadne inne miejsce na Ziemi, ale czasem była pod wrażeniem głupoty, jaka przewijała się w wypowiedziach osób z jej otoczenia. A zatem jest w tym nieco prawdy, że wielu Amerykanów nie grzeszy inteligencją.
- Przynajmniej trafiłby za kraty i dręczyłby innych współwięźniów, zamiast nas - stwierdziła ze śmiechem, przez chwilę napawając się urokliwą wizją swojego kolegi z pracy, który znika za więzienną bramą na długie lata. Rzecz jasna - nikomu nie życzyła źle! Po prostu Hana coraz częściej miała wrażenie, że przyszło jej pracować w miejscu, które bardziej przypomina cyrk niż poważne biuro.
Chciała jednak odsunąć temat jej życia zawodowego, bo nie należał on wcale do tak przyjemnych, aby skupiać się na nim tego pięknego wieczora. Pomijając takie właśnie żenująco-zabawne anegdotki, blondynka wolała nie rozmawiać o pracy. To był czas zarezerwowany wyłącznie dla Hany i Annalee, więc wszystkie przyziemne sprawy musiały ustąpić miejsca atmosferze miłości przemieszanej z wulgarnym żartem płynącym z telewizora. Prawdziwie romantyczne okoliczności! Kolejne słowa z ust ukochanej nie umknęły uwadze Hany, wręcz przeciwnie - przez moment chyba nawet lekko się speszyła, ale zaraz na jej twarzy zagościł uśmiech. Były ze sobą już tak blisko, że Wellington nie miała zamiaru zgrywać niewiniątka. I choć nadal walczyła z własnymi kompleksami, Annalee sprawiała że Hana czuła się wyjątkowa a każde spojrzenie ukochanej kobiety rozbudzało w niej poczucie, że jest atrakcyjna, wbrew temu wszystkiemu co podsuwa jej do głowy zaniżona samoocena.
- Podoba mi się ta propozycja - stwierdziła, by po chwili skosztować wreszcie odrobiny wina ze swojego kieliszka. Czyżby w myśl zasady: pij, będziesz łatwiejsza?
-
- Skoro tak... - zaczęła, sunąc śmiałym wzrokiem po kuszącej sylwetce Hany. Gładka szyja, dekolt, biust, smukła talia i krągłe uda - by identyczną ścieżką powrócić na ciemne oczy blondynki. Po krótkiej pauzie, poświęconej na kontemplację urody ukochanej i posmakowanie wina, kontynuowała. - Możemy darować sobie punkt telewizyjny i od razu przejść do rzeczy.
Nie chciała okazać nadmiernej śmiałości i spłoszyć Hany tak oczywistym postawieniem sprawy, ale wymiana ostatnich zdań sprzyjała skręceniu ku niegrzecznym torom. Annalee nie spodziewała się po Hanie zrywu śmiałości, nie w tej sferze, czuła więc, że powinna wziąć sprawy w swoje ręce - bardziej doświadczone i zdecydowanie śmielsze. Nigdy nie wahała się wykorzystać okazji i pozwalała sobie na czysto erotyczne podteksty, niemniej kobieca natura dawała jej dużą przewagę nad płcią przeciwną, której przedstawiciele potrafili być bardzo nachalni w łóżkowych sprawach. Umiała być subtelna, choć zdecydowana, mogła sugerować - ale bez nakładania zbędnej presji.
Starała się zainteresować telewizorem, ale gdy nieco pieprzny żart przyprawił ich wieczór swoją ostrością, dłuższe przeniesienie wzroku z Hany na wyświetlane sceny zrobiło się niespodziewanie bardzo trudne. Wulgarne, koszarowe żarty wpadały do głowy Annalee jednym uchem, a drugim zdawały się ulatywać gdzieś w niebyt, choć przyjmowała je na tyle świadomie, iż odnotowała zaskakującą informację, że ukochana gustuje w rzeczywiście specyficznym poczuciu humoru. O dziwo dodało jej to więcej uroku w oczach Tajki, nieco mącąc wizerunek grzecznej, zawsze dążącej do perfekcji i wycofanej Hany. Ile jeszcze takich smaczków w sobie kryła?
-
A odmienność? W szarej, korporacyjnej rzeczywistości nie miała kompletnie racji bytu. Nie po to wprowadzono rygorystyczny dress-code oraz niezrozumiały dla pozostałych grup społecznych żargon. A co było najbardziej żenujące? Otóż to, że niemal każde duże przedsiębiorstwo określane mianem korporacji głosiło uniwersalne, niemające zbyt wiele wspólnego z prawdą hasła - między innymi właśnie o otwartości, tolerancji, równym traktowaniu. Dalej mrzonki o młodym, zgranym zespole, możliwości samorozwoju i wzajemnym wsparciu wśród pracowników. Wystarczyło kilka dni spędzonych za biurkiem, aby przekonać się że podobne slogany są kompletnie bez pokrycia, choć zdaniem Hany problem tkwił nie w samej firmie, ale poszczególnych osobach, zwłaszcza piastujących wyższe stanowiska. Może powinna wreszcie pomyśleć o porzuceniu tego toksycznego środowiska i uwolnieniu się wreszcie od pracy, która przynosiła jedynie frustrację?
Na tę chwilę jednak mogła od tego odpocząć. Coraz to śmielsze spojrzenia rzucane jej przez Ann powodowały, że Hana nie potrafiła skupić się na niczym innym jak na swojej ukochanej. Czy miała jednak w sobie na tyle śmiałości, aby chociaż w małym stopniu odpowiedzieć na te subtelne zaczepki? Nie chciała po raz kolejny dać złapać się w sidła własnych kompleksów - które często powodowały że Hana zachowywała się jak przestraszona dziewczynka. Była przecież w pełni dojrzałą kobietą - zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Czas odłożyć wątpliwości na najwyższą półkę.
- Myślę, że powinnyśmy się z tym jeszcze wstrzymać - zaczęła nagle, celowo przybierając ten dość niepewny ton głosu. Och, chyba powoli nabierała śmiałości, skoro zdecydowała się zażartować w tak podły sposób... - wkrótce powinien przyjechać dostawca pizzy. Szkoda gdyby dzwonek do drzwi przerwał nam, gdy będziemy bardzo zajęte - wyjaśniła po chwili milczenia, posyłając ukochanej cwany uśmieszek.
-
Historie o ofertach pracy, w których powtarzają się utarte hasła o młodym, dynamicznym zespole, dobrej atmosferze i rozwojowości, okrążały jako żart chyba cały świat, więc nic dziwnego, że dotarły również do Annalee. Nie miała ona żadnego doświadczenia z pracą w korporacji, ale była zdania, że jeśli ktoś musi wspominać o dobrej atmosferze uparcie w każdej ofercie zatrudnienia - niewiele to zapewne ma związku z rzeczywistością. Miała okazję dopytać się o to, kiedy poznała Hanę, ale koniec końców nawet nie musiała. Jej ciągłe niezadowolenie z pracy, zmęczenie i niechęć były wystarczająco wymowne, żeby wyrobić sobie zdanie na temat prawdziwego oblicza korporacyjnego światka.
Zmrużyła oczy, ściągając brwi, a lekko prowokacyjny uśmiech wymalował się na jej ustach w odpowiedzi na cwaniacki grymas, który zagościł na uroczej twarzyczce Hany. Choć musiała przyznać - ukochana miała słuszność w tej odpowiedzi! Pizza miała pojawić się lada chwila, a dobre wino już czerwieniło się w kieliszkach i to nie był dobry moment, żeby zająć się zupełnie inną konsumpcją tego wieczoru. Miały dla siebie mnóstwo czasu, a dobre jedzenie było świetnym wstępem, by z doskonałymi humorami oddać się później bliskości, o której żadna z nich głośno nie powiedziała, gdy planowały ten wspólny wieczór - ale niewątpliwie obie o niej pomyślały!
- Myślę, że pan dostawca nie miałby nic przeciwko, gdyby nam przeszkodził... choć ja bardzo! - zaśmiała się, wyobrażając sobie, jak któraś z nich wyskakuje po pizzę, mając na sobie niekompletne ubranie i policzki zarumienione od cielesnych żądzy. Faceci lubią takie widoki... ale przerywać tak nagle, żeby zjeść kawałek pizzy, zanim wystygnie? O nie, to wcale nie była dobra perspektywa. - Dobrze... w takim razie zostawiam cię na słodki deser po pizzy i winku!
Cieszyły ją chwile, w których Hana gubiła swoją nieśmiałość i odważnie uczestniczyła w niegrzecznych żartach. Miała wtedy poczucie, że ukochana czuje się przy niej swobodnie i jest po prostu szczęśliwa - a na tym najbardziej jej zależało.
-
Nie dało się ukryć, że Hana czasem martwiła się o ukochaną - choć wiedziała dobrze, że Annie jest bardzo silną kobietą a klub, w którym tańczyła to nie byle pierwsza z brzegu mordownia. Wręcz przeciwnie, pierwsza wizyta Hany w Little Darlings utwierdziła ją w przekonaniu, że to miejsce trzymające poziom mimo cieszącego się złą sławą profilu działalności. Mimo wszystko, wciąż z tyłu głowy utrzymywała się ta gorzka myśl, że gdy ona kładła się do łóżka po ciężkim dniu, jej ukochana odsłaniała swoje wdzięki przed grupami podpitych mężczyzn. A wśród nich mógł przecież znajdować się ktoś o nieczystych intencjach czy po prostu...świr?
Nie była zazdrosna - a przynajmniej tak jej się wydawało. Po prostu, czasem ogarniał ją dziwny niepokój. Na całe szczęście, dziś nie musiała dzielić się z nikim i mogła nacieszyć się obecnością ukochanej przy swoim boku. Wyczekiwała tego wieczoru od dłuższego czasu, więc nic nie mogło zakłócić jego przebiegu i tak - niewątpliwie pod tą czupryną jasnych włosów myśli zdążyły ukierunkować się w tę bardziej niegrzeczną stronę. Wizja dalszego rozwoju tego spotkania mogła objawić się rumieńcami, a Hana nie po raz pierwszy w życiu była wręcz zaskoczona możliwościami swojej własnej wyobraźni.
- Och, on z pewnością nie. Ale to nie plan filmu porno, a to co znajduje się pod moją sukienką jest zarezerwowane wyłącznie dla ciebie - przyznała dość swobodnie, co było kolejnym zaskoczeniem. Nie sądziła, że podszyte nutą erotyzmu żarty będą przychodziły jej z taką łatwością. Cholera, co ta Annalee z nią najlepszego zrobiła! Ewidentnie straciła przy ukochanej swoją wypełnioną zasadami głowę, ale to było niesamowicie satysfakcjonujące uczucie. Bez tego strachu, czy pilnowania każdego wypowiadanego słowa - na taki deser warto poczekać - dodała, wciąż uśmiechając się w ten prowokacyjny sposób. Co za pewność siebie, młoda damo! Wygląda na to, że dostawcę pizzy ominą przyjemne widoki. I dobrze - widownia była im tu zupełnie niepotrzebna.
-
Uśmiech smagnięty aurą lubieżności poruszył usta Tajki, gdy usłyszała tę odpowiedź, a lekkim ruchem brwi zdradziła zaskoczenie - pozytywne! - śmiałością ukochanej. Wspólny wieczór szybko zaczął zmierzać w kierunku, którego można spodziewać się po młodych i świeżo zakochanych, więc rosnące w pokoju erotyczne napięcie nie zaskoczyło Annalee, ale po Hanie spodziewała się grzeczniejszego zachowania.
- Postaram się grzecznie poczekać na deserek... ale nie obiecuję, że wystarczy mi cierpliwości! - odpowiedziała, bez wahania podejmując ten żartobliwy ton i zarazem ciesząc się, że Hana zagubiła gdzieś swoją nieśmiałość - najlepiej, żeby już nie wracała! Wspaniale było ją widzieć śmielszą, pewniejszą siebie, pewną swoich atutów i śmiało o nich wspominającą. To była zmiana, na którą Annalee od dawna miała nadzieję i nie z powodu egoistycznego kaprysu zmieniania ukochanej pod swój gust - uwielbiała Hanę taką, jaką ją poznała, jej nieśmiałość natomiast uważała za szalenie urocze zachowanie, tylko... nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że nieśmiałość tłamsi Hanę i utrudnia jej funkcjonowanie w społeczeństwie, a to nie było dla niej zdrowe. Chciała tylko, by śliczna blondynka odnalazła w sobie większą swobodę i zdaje się, że we wspólnych poszukiwaniach Hana zaczęła zerkać w odpowiednim kierunku.
-
Cóż, sama Hana wydawała się być mocno zaskoczona swoim niezbyt grzecznym zachowaniem, zupełnie jakby sama nie zdawała sobie do końca sprawy z własnych możliwości. A może to była prawdziwa ona? Ta Hana Wellington, która dotąd ukrywała się za murem własnych niedoskonałości i lęków? Dzisiejszy wieczór odkrywał coraz to więcej niespodzianek. Annalee zdążyła już poznać nietypowe poczucie humoru ukochanej i to już mogło wywołać szok - tymczasem sprawy poszły o krok dalej.
- Za cierpliwość będzie odpowiednia nagroda - stwierdziła tajemniczo, po czym upiła niewielki łyk wina ze swojego kieliszka. Hana nie mogła pochwalić się zbyt mocną głową, dlatego wolała rozsądnie dawkować alkohol.
W końcu jednak oczekiwanie na dostawcę dobiegło końca - co obwieścił dźwięk dzwonka do drzwi wejściowych, który rozległ się w mieszkaniu blondynki. Poderwała się więc ochoczo do góry, aby jak najszybciej odebrać zamówienie od dostawcy. Całe szczęście, że się nie spóźnił! Lepiej nie wystawiać cierpliwości Annalee na tak poważną próbę, podobnie zresztą jak i Hany, bo nie można pozbyć się wrażenia że obie wyczekiwały w napięciu tego kluczowego momentu. Niedługo potem karton z gorącą pizzą spoczął na stole, a Hana wróciła na swoje miejsce.
-
- Pobudzasz moją ciekawość - odrzekła, a nutka lubieżności zaigrała na jej pełnych wargach, gdy niby bezwiednie, a w rzeczywistości bardzo zmyślnie zwilżyła wargi czubkiem języka, nie odrywając przy tym wzroku od ślicznej twarzy blondynki. Zawstydzenie ukochanej nie było jej planem, ot, chciała tylko poigrać z nią nieco w kolejnych słówkach o pikantnym zabarwieniu, nic zdrożnego... prawie nic! - Oby pizza przyszła na czas, bo każda minuta jest na wagę złota, gdy już dostanę swój wymarzony... deserek.
Och, a co miało być tym kluczowym momentem, na który obie czekały w napięciu? Pizza, na myśl o której żołądek gotów był odśpiewać burkliwie pieśń głodu i zniecierpliwienia? Czy jednak ten tajemniczy deser, co w postaci kosmatych myśli zaczynał krążyć po głowie tancerki? A może ten kluczowy moment zaczął się, gdy Hana otworzyła drzwi, a Annalee z roztrzepotanym od emocji sercem przekroczyła próg jej mieszkania... bo w końcu na taki wieczór, noc czekały od dawna w niecierpliwości. Pragnęły spędzać ze sobą każdą chwilę, cieszyć się rozkwitającą miłością razem, ale skomplikowane życie nie zawsze im na to pozwalało. Tajka usychała z tęsknoty za ukochaną, pragnęła wyrywać dorosłości każdą sekundę, w której czarno-biały film życia nabierał przepięknych kolorów, te zaś znajdowała obecnie tylko w towarzystwie Hany. Myślała o niej, tęskniła, marzyła, śniła. Choć teraz ich żarty zahaczyły o niegrzeczny ton, tak naprawdę Annalee bez rozczarowania była gotowa przyjąć każdy pomysł na scenariusz wspólnego wieczora. Nieważne, czy spędzą upojne chwile w pościeli, czy obejrzą szalony serial, opychając się pizzą i popijając winem, a później grzecznie pójdą spać - lub nawet zasną na kanapie przed telewizorem. Oby tylko robić to wspólnie!
W końcu dzwonek zadźwięczał, a Hana wybyła z pokoju, by po chwili wrócić, niosąc wraz z kartonowym pudełkiem przyjemny zapach świeżej pizzy, której widok uświadomił Annalee, jak piekielnie zdążyła zgłodnieć.
- Teraz mamy wszystko, czego trzeba do szczęścia! Pizza, winko i głupia komedia, czy można spędzić wieczór lepiej w towarzystwie ukochanej osoby? - zagadnęła, sięgając po pierwszy kawałek ciepłej potrawy.
-
Pojawiła się miłość, troska, poczucie że nie jest już całkiem sama na tym ponurym świecie. Każda wspólna chwila, nawet ta najkrótsza przynosiła mnóstwo radości i podnosiła na duchu. Ktoś troszczył się o nią, a Hana mogła odwdzięczyć się tym samym. I była szczęśliwa, tak zwyczajnie. Nie spodziewała się, że to uczucie, tak pożądane w życiu każdego człowieka uda się odnaleźć tak łatwo. Szczególnie po wielu latach niepowodzeń.
- To dobrze. Kto wie, ile jeszcze asów trzymam w rękawie - stwierdziła z rozbawieniem. O dziwo, czuła się coraz lepiej podczas takiej niezupełnie grzecznej, nieco figlarnej gierki słownej. Zdaje się, że towarzyszące Hanie na co dzień zawstydzenie umknęło gdzieś daleko - i oby prędko nie zawitało z powrotem. Zadziwiała sama siebie i chyba nietrudno zgadnąć, czyja to zasługa. Koncepcja ów deseru niezmiernie poruszyła wyobraźnię blondynki, co raczej nie powinno nikogo dziwić. Uwielbiała bliskość Annalee, jej czuły dotyk, pocałunki.
Właściwie to tym kluczowym momentem mógł być cały dzisiejszy wieczór - sam fakt, że udało im się wyrwać codzienności nieco więcej czasu, który mogły poświęcić tylko sobie, to już było dla Hany naprawdę wiele. A jak potoczą się te wspólne chwile? Mało istotne, najważniejsze że będą tu razem tak długo, jak tylko możliwe. Zanim znów obowiązki dorosłego życia zmuszą je do kolejnej rozłąki.
- Tak, zdecydowanie! - potwierdziła z szerokim uśmiechem, również sięgając po pierwszy kawałek pizzy. Ona także zdążyła zgłodnieć w trakcie oczekiwania na dostawcę, choć trzeba przyznać że rozmowa jaka nawiązała się pomiędzy nimi, skutecznie odciągała myśli Hany od rewolucji panującej w jej żołądku - myślę, że znalazłoby się jeszcze wiele różnych, ciekawych pomysłów. Ale najważniejsze dla mnie jest to, że jesteśmy razem - dodała, pomiędzy kolejnymi kęsami wegetariańskiego placka.
-
- Wypróbujemy z czasem wszystkie opcje! Ale dziś taki leniwy wieczór z pizzą i komediami to jest scenariusz, za który kilka dni temu byłam gotowa się pokroić. Marzyłam o takim wieczorze... spokojnym, w domu i sam na sam. Koniecznie z tobą - odrzekła, uśmiechając się od ucha do ucha i znów sięgając po lampkę wina. Wegetariańska pizza w połączeniu z tym trunkiem smakowała dość nietypowo, ale to też dziś jej się podobało. Wszystko jej się podobało - zakochana Annalee cieszyła się z każdego drobiazgu! Bo jak tu się nie cieszyć, kiedy wreszcie zdołały tak zaplanować sobie czas, by spędzić ze sobą cały wieczór? Ze względu na specyfikę wykonywanych przez nie zawodów dziewczyny bez przerwy się mijały, więc wieczory takie jak ten były małym, radosnym świętem w szarości codziennych dni.
Nie zamierzała jednak porzucić gorącego tonu, w którym wcześniej ciągnęły żarty. To była zbyt kusząca zabawa, żeby tak po prostu rzucić ją na rzecz wsuwania pizzy!
- Ale wspominałaś coś o asach w rękawie... mam się szykować na niezapomniane wrażenia? - spytała, ponownie obrzucając blondynkę spojrzeniem, w którym zatańczyły niegrzeczne ogniki. Nie potrafiła długo cieszyć się miłością czystą, bez odrobiny pieprznego żartu, gorących obrazów w wyobraźni... oczywiście, że chciała wykorzystać dzisiejsze spotkanie na pogłębienie ich relacji cielesną bliskością i choć nie zamierzała absolutnie naciskać, wydawało jej się, że jest na dobrej drodze do celu.
-
Unikała osądów na temat innych ludzi - jeśli jej znajomym podobne zachowania sprawiały satysfakcję, w porządku. Każdy ma prawo do postępowania zgodnie z własnym sumieniem. Hana natomiast wiedziała doskonale, że czułaby się bardzo źle ze świadomością, iż zboczyła na niewłaściwą ścieżkę. Odkąd tylko pamiętała, jej życie opierało się na solidnych wartościach. Nie chciała więc działać wbrew swoim zasadom tylko po to, aby przeżyć kilka szalonych chwil zapomnienia. Być może wiele w ten sposób straciła, jednak przynajmniej nie miała wyrzutów sumienia. Nie potrzebowała zupełnie być w ciągłym centrum uwagi. Jedyne, co by się przydało to z pewnością nieco więcej pewności siebie, jednak tą zdobywała stopniowo, nie na siłę. Nieopisaną rolę odgrywało wsparcie Annalee - ukochana motywowała ją do podejmowania zmian, nie budując żadnej presji. Hana czuła, że Tajka pokochała ją za to jaka jest a nie jaka mogłaby być.
- Oj, ja też. Bardzo. Dobrze jest móc choć na chwilę zatrzymać się w tym codziennym pędzie - stwierdziła, wtórując ukochanej delikatnym uśmiechem. Nie chciała po raz kolejny poruszać tematu pracy, bo nie warto w ten sposób niszczyć tej wyjątkowej atmosfery, jaka wytworzyła się wokół nich. Hana pragnęła spędzić czas z dala od codziennych rozterek, u boku ukochanej dziewczyny.
Zresztą, jak mogłaby w takiej chwili przejmować się swoją nudną, biurową pracą podczas gdy ich uroczą pogawędkę ubarwiały w wyjątkowy sposób tak niegrzeczne i wcale niedwuznaczne żarciki?
- Może. Deser jest wciąż bardzo aktualny - odpowiedziała tajemniczo, chichocząc pod nosem. Mimo wszystko, Hana nie potrafiła być całkowicie bezpośrednia, ale to tym lepiej. Zawsze uważała, że w niektórych sytuacjach nie powinno się od razu wykładać wszystkich kart na stół. Lepiej pozostawić nieco miejsca na element zaskoczenia.
-
- Postaram się jakoś inaczej poukładać godziny w klubie... gdybyśmy chociaż jeden wieczór w tygodniu mogły spędzić razem! Albo popołudnie, wieczór i noc, od twojego wyjścia z pracy do następnego ranka! - westchnęła, z zabawnym rozmarzeniem. Dla innych par wspólne wieczory były normą, one zaś musiały się porządnie nagimnastykować dla takich chwil, niemniej Tajka liczyła, że będzie w stanie wygospodarować choć ten jeden wolny wieczór, który w zasadzie powinien jej przysługiwać... jeszcze do niedawna nie chciała spędzać nocy i wieczorów sama w domu, więc przyzwyczaiła pracodawców, że w klubie jest praktycznie zawsze. Nie tańczyła co noc, ale lubiła spędzać wieczory przy barze, ot, czuła się w Little Darlings bardzo swobodnie. Lepiej niż w pustym, cichym domu, w którym czekał na nią jedynie kot. Sytuacja jednak zmieniła się na tyle, że miała chyba prawo zawalczyć o więcej swobody zawodowej?
Odmienność doświadczeń Hany fascynowała Annalee i przyciągała się na zasadzie przeciwieństw. Jej ukochana była urocza w swej nieśmiałości, zaś sztywny kręgosłup moralny był cechą, której jej zdecydowanie zazdrościła - bo choć Tajka nie została nigdy złodziejką, morderczynią, gwałcicielką czy nie wykonała żadnych innych działań o wątpliwej legalności, miała w swojej przeszłości wiele epizodów, które najchętniej by wymazała. Kilka lat temu mogły wydawać się ekscytującym sięgnięciem po zakazany owoc, dziś natomiast - płoniła się z zażenowania na samo ich wspomnienie. Czy Hana straciła coś, będąc od zawsze grzeczną dziewczynką i nie łapiąc własnych zasad? Być może tak, ale dziś nie nękały ją za to niepokoje moralne, wspomnienia wzbudzające pragnienie częściowej amnezji i nie musiała się obawiać, czy ktoś nie skreśli jej przez błędy gówniarskich lat. Tak wiele rzeczy dziś by chciała zrobić inaczej! Z rozbawieniem wspominała drobne błędy młodości, takie jak wagary czy ucieczki z domu, by wyrwać się na wymarzony koncert - ale romans z ulubionym muzykiem był cieniem, który kładł się na przeszłość Tajki. Wynikła z niego całkiem udana przyjaźń, ale dziś Annalee nie mogła pozbyć się wrażenia, że tamta relacja była wysoce niemoralna.
- Podoba mi się ta nutka tajemniczości, wiesz? Sprawia, że mam ochotę sięgnąć po kuszący deserek tu i teraz... ale to byłoby chyba niegrzeczne! - odrzekła, pozwalając, by prowokacyjny z lekka, trącony lubieżnością uśmiech nadal błąkał się po jej pełnych wargach. Nie chciała w żaden sposób zniechęcić czy wystraszyć Hany, pilnowała więc, by ta żartobliwa gra nie otarła się o niesmaczny żart czy zbytnią bezpośredniość. Nie mogła mieć pojęcia, czy i jakie doświadczenia seksualne ma Hana, zważywszy jednak na jej nieśmiałość - podejrzewała, że może nie być ich wiele, więc zdecydowanie nie powinna atakować jej sprośnymi żarcikami czy pikantnymi wizjami, cóż to z nią zrobi, kiedy wreszcie wylądują w łóżku. Choć sama zaliczała się do grzesznych dziewczynek, którym majtki spadły o raz czy dwa za dużo, umiała zachować się taktownie, gdy wymagała tego sytuacja. Była też w stanie zupełnie wycofać się z seksualnej otoczki, jaką zaczęły budować, gdyby ukochana stwierdziła, że nie chce przekroczyć granicy - choć fizycznie niewątpliwie Annalee byłaby niepocieszona, dla niej w tej chwili, na tym etapie związku najważniejsze było po prostu być z Haną. Karmić się jej obecnością, nieważne, w jakiej formie. Seks mógł poczekać. Najważniejsza przecież była ona!
-
- Byłoby świetnie! - podchwyciła tę myśl niemal automatycznie, zastanawiając się przy tym, jak Hana mogłaby zorganizować swoje godziny pracy, aby zyskać więcej wolnego czasu. Może home office byłoby tutaj dobrym rozwiązaniem? Podobnie jak ukochana, dziewczyna dotąd nie zawracała sobie głowy podobnymi sprawami. Spędzała wiele czasu w biurze, często z własnej nieprzymuszonej woli godząc się na kolejne nadgodziny, aby tylko uniknąć zamknięcia się w czterech ścianach pustego mieszkania lub przynosiła pracę do domu. I choć czuła się sfrustrowana wciąż powtarzającym się natłokiem obowiązków, zwykle unikała narzekania bo w pewnym sensie sama wiedziała, na co się pisze - może i mnie uda się nieco zwolnić. Wtedy na pewno będzie nam dużo łatwiej - stwierdziła po dłuższym namyśle. Hana nie musiała już spędzać późnych wieczorów za biurkiem, ba, nawet nie miała na to najmniejszej ochoty! Randka z ukochaną kobietą czy sporządzanie skomplikowanych (i przy okazji okropnie nudnych) raportów? Wybór jest dziecinnie prosty.
Jeszcze kilka lat temu Hana poniekąd zazdrościła swoim licealnym koleżankom tych licznych zrywów wolności i wielu niebezpiecznych przygód. Podczas gdy dziewczyna spędzała wieczór z głową w książkach, jej znajomi bawili się w najlepsze. Z drugiej strony, wiedziała dobrze że takie życie nie byłoby dla niej odpowiednie. Już jako nastolatka mogła pochwalić się sztywnym kręgosłupem moralnym, wiodła życie w pełni zgodne z zasadami. Zależało jej na wykształceniu, zdobywaniu tych doświadczeń, które okażą się przydatne w dorosłym życiu. Dziś nie miała się czego wstydzić - no, może poza swoim brakiem doświadczenia w kwestiach sercowych. Ale czy było jej to tak bardzo potrzebne? Wszystkiego mogła nauczyć się stopniowo, powoli, polegając na tym co czuła i dając prowadzić się po niewydeptanych jeszcze ścieżkach.
- Podobno im dłużej się na coś czeka, tym lepiej to smakuje - ach, kolejne zdanie-zagadka. Prowokowała, jednocześnie chcąc dać sobie nieco więcej czasu. Jej głowa stopniowo zaczynała wypełniać się kolejnymi wątpliwościami: bo czy z tak znikomymi doświadczeniami będzie wystarczająco dobra? Stop, chwila! A czy seks nie ma być wypadkową miłości, pożądania, pasji? To przecież nie był konkurs talentów. Hana pragnęła przekroczyć tę granicę, sięgając po coś co będzie dla nich czymś nowym w ich związku. Nie było to jednak priorytetem - nic wielkiego by się nie stało, gdyby zdecydowały się z tym jeszcze poczekać. Choć trzeba przyznać, że wszystkie wypowiedziane wcześniej słowa, te niewinne lecz przepełnione erotyzmem żarty rozbudziły apetyt Hany i wzmogły jej ciekawość.
-
- Może mogłabyś część pracy wykonywać poza biurem? Cieszyłabym się tobą nawet gdybym mogła tylko patrzeć, jak pracujesz. Twoja skupiona nad ważnymi dokumentami twarz to musi być pociągający widok... - rzuciła, nie mając w zasadzie pojęcia, czy jej propozycja ma prawo bytu. Wiedziała, że Hana wykonuje przede wszystkim pracę biurową, ta zaś wydawała się dość prosta do zorganizowania w domowym zaciszu, choć na jeden dzień w tygodniu, niemniej Annalee nie miała żadnych doświadczeń z etatem w korporacji, więc rzucała propozycje na ślepo - ale może okażą się sensowne? Wiele by dała za więcej chwil z ukochaną, nawet gdyby miała tylko siedzieć z boku, zajmować się swoimi sprawami i nie przeszkadzać. Liczyłaby się przede wszystkim obecność ukochanej dziewczyny w pobliżu, możliwość nacieszenia nią oczu na żywo, wspólnego posiłku... ot, codzienne życie razem!
- To zabrzmiało niepokojąco! Czyżby mój przepięknie kuszący deser zamierzał dziś uciec przed skonsumowaniem? - zapytała, nie tracąc z twarzy uśmiechu podszytego tą drobną nutką lubieżności. W oczach nadal migotała zaś zaczepna iskierka, która zapłonęła, gdy te erotyczne, naszpikowane wręcz dwuznacznościami żarty pojawiły się podczas ich wspólnego wieczoru. Oczywiście, że liczyła na coś więcej niż wspólna kolacja, nieco wina i komedie, ale nie zamierzała Hany do niczego zmuszać czy popędzać... czy pośpiech w sprawach łóżkowych nie był raczej domeną mężczyzn? Tak wydawało jej się z doświadczeń, jakie miała z płcią przeciwną, w kobietach odnajdując znacznie więcej subtelności i cierpliwości - i może pewne cechy przypisane do płci pokrywały się z rzeczywistością, bo teraz Annalee też była gotowa odpuścić i poczekać na odpowiedniejszy w oczach ukochanej moment, mimo że jak na swoje imprezowe dość standardy czekała już bardzo długo. Ciało spowijała gorąca mgiełka, która zapowiadała, że lada chwila może rozgorzeć w nim pożar namiętności, wyobraźnia galopowała naprzód, do wspólnych intymnych chwil. Po długiej przerwie od seksu ciało Tajki pragnęło w końcu zapłonąć, wyciszyć nagromadzone żądze w miłosnym akcie...
Lecz na nią mogła czekać. Na nią jedyną.