WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.palladianhotel.com/images/1 ... /div></div>
<br>
<br>
Krok za krokiem, początkowo niepewnie przemierzała salę w kierunku prowizorycznej sceny, która stała się jej celem. Kilka osób miało już za sobą kompromitujące wystąpienie karaoke, ale ona nie garnęła się do tego wcale. Nie dzisiaj. Planowała na ten wieczór skulić się w kącie loży i popijać drinki z przyjaciółmi w nadziei, że nie natknie się na niego. Jej plan niestety nie wypalił, a wypchnięta z loży przez swoich znajomych miała dwa wyjścia: uciec z lokalu lub zaśpiewać. Pierwsza opcja była jej dobrze znana, ale fakt, że przez mikrofon ktoś głośno wypowiedział jej imię sprawił, że nie mogła tak po prostu zniknąć. On wiedział, że tutaj jest - ich spojrzenia już raz się spotkały podczas tego wieczoru, ale dla dobra własnego zignorowali to. Teraz jednak, kiedy kroczyła po schodach nie potrafiła zignorować tego, że stoi on za barem. On, nie mógł zignorować tego, że w świetle reflektora stoi ona, a w tle pierwsze nuty wybranej piosenki… <br><br>

Life is a mystery
Everyone must stand alone
I hear you call my name
And it feels like home…

<br><br>
Nieśmiało brzmiące słowa opuszczały jej usta, kiedy próbowała trafić w melodie. Onieśmielona nie tyle lokalem pełnym ludzi, co nim. Noga nieśmiało zaczęła drgać w odpowiednim tempie, powoli otwierała się na piosenkę, a słowa zaczynały nabierać nowego znaczenia…i chyba na krótką chwilę zapomniała o tym, jak powiedział, że nie chce mieć z nią nic wspólnego.

<br><br>
I hear your voice
It's like an angel sighing
I have no choice
I hear your voice
Feels like flying
I close my eyes
Oh God I think I'm falling
Out of the sky
I close my eyes
Heaven help me!

<br><br>
Każde spotkanie z nim było jak upadek. Wznosiła się na jego widok, spadała w dół po jego słowach odrzucenia, ale pomimo tego wciąż pragnęła, by raz jeszcze wymówił jej imię tak jak kiedyś.
<br><br>
Like a child
You whisper softly to me
You're in control
Just like a child
Now I'm dancing
It's like a dream
No end and no beginning
You're here with me
It's like a dream
Let the choir sing

<br><br>
I choć pewnie to głupio brzmi, to z serca śpiewała, a raczej ze wspomnień, co w sercu i pamięci wyryte zostały, powracając za każdym razem, kiedy w jego oczy spoglądała. Tak jak teraz, nawet jeśli z jego strony odrzucenie jedynie dostrzegała to wciąż pamiętała jego twarz, wtedy kiedy razem w rytm tej piosenki tańczyli, gdzieś w zakamarkach swojego ciasnego mieszkanka.
<br>
Wczuła się tak, że na moment zapomniała o wszystkich tych, co w lokalu im towarzyszyli, dopiero kiedy na koniec rozległy się oklaski zrozumiała, że porwała do zabawy tłum ludzi, nawet jeśli jej wykonanie wokalnie najlepsze nie było. Schodząc ze sceny zignorowała fakt, że przechodzi obok baru, jakby obawiała się, że rozdrażni wściekłego byka. Ree dał jej do zrozumienia, że nie chce mieć z nią nic wspólnego i powinna się trzymać z daleka, ale dzisiaj… nie potrafiła się powstrzymać. Może to kwestia ostatniego spotkania z jego narzeczoną? Chyba nie potrafiła się pogodzić do końca z tym, że układa sobie z nią życie, a zarazem wiedziała, że nie ma prawa w nim mieszać po tym co zrobiła. Została jej jedynie ta piosenka…a
Po zakończonym występie wróciła do stolika, a znajomi najwyraźniej byli pod wrażeniem jej wystąpienia. Jedna osoba szczególnie - ten, którego kojarzyła najmniej - chyba od niedawna udzielał się w oceanarium jako wolontariusz, ale nigdy w to nie wnikała. Teraz przysiadł się bliżej, postawił jej drinka, a w pewnym momencie zaprosił nawet do tańca, a Polcia jak to Polcia, nie chciała być niegrzeczna. Znalazła się na parkiecie z lekko wstawionym kolegą z pracy i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że dwa utwory minęły i kiedy chciała zejść do loży, okazało się, że nie może. Niepozorny uścisk dłoni jakim ją obdarzył, nie wyglądał niepokojąco, ale dla niej był zbyt mocny i co najważniejsze - wbrew jej woli. Zamiast zakończyć taniec on prowokował obroty, po których czuła, że kręci się jej w głowie, a kiedy wsparła się dłonią na jego ramieniu, on swoją wędrował niżej, ku jej pośladkom. Zamiast tańczyć czuła się tak, jakby toczyła wyczerpującą walkę z kimś, kto ma lepkie ręce, a najgorsze w tym wszystkim było to, że w tłumie roztańczonych ludzi nikt nie dostrzegł nawet tego, że kiedy udało się jej w końcu wyrwać z jego objęć, on przyciągnął ją do siebie ze zdwojoną siłą. Żałowała, że nie wzięła butów na obcasie, bo w tej chwili chciała zgnieść mu paluchy na miazgę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#po noclegu Val

Nie było nic dziwnego w tym, że Reece spędzał wieczór w swoim klubie. Bywał tu przeważnie codziennie, aby skontrolować pracę, ruch i dochód. Przeważnie zostawał pół godziny, jednak gdy wśród tłumu zobaczył Pole, postanowił pokręcić się nieco dłużej niż zwykle. Fakt, że pojawiła się w lokalu, nie zwiastował niczego dobrego. Ich ostatnie spotkanie odbyło się w niekomfortowej atmosferze i Ree szczerze liczył na to, że odtąd będą unikali siebie jak ognia.
Obecność kobiety w Lake Land Club mimowolnie obudziła w nim poczucie zirytowania oraz zniesmaczenia. Nie była mile widziana.
Zajął miejsce za barem, aby pomóc kelnerowi w wydawaniu drinków. Drugi pracownik poszedł na piętnastominutową przerwę. Stamtąd Reece miał idealny widok na lożę Poli. Bacznie, choć ukradkowo obserwował Polę oraz jej towarzystwo, próbując domyślić się powodów dla których musieli wybrać akurat ten lokal. Jego mina była tęga, ciało spięte, a oddech przyśpieszony. Nawet barman, wątły chłopak po dwudziestce, zauważył, że jego szef wydawał się nieobecny. Już dwukrotnie pomylił zamówienie i zrobił mohito zamiast kamikaze.
Minął kwadrans. Stanął z boku, odstępując miejsca drugiemu barmanowi. Oparł się o ladę i już bez najmniejszej krzty skrępowania zaczął przyglądać się Poli. Gdy weszła na scenę wyglądała jak tamta dziewczyna, która zbierała się, aby zagadać do niego przy barze, a gdy wypuściła z siebie pierwsze słowa piosenki, jego serce zadrżało. Instynktownie mocniej zacisnął palce na szklance z wodą. Wszystkie emocje malowały się na twarzy kobiety, przez co odniósł wrażenie, że zaczął czytać z niej, niczym z otwartej księgi. Dostrzegł żal i tęsknotę, ale również radość z napływających wspomnień, jakie w tamtym momencie nawiedziły również Ree. Mimowolnie się uśmiechnął, dopuszczając do tego, aby sentyment zawładnął jego umysłem. Przymknął na krótką chwilę powieki i odpłynął myślami do tych wieczorów, które spędzili wspólnie przy tej piosence. Raz tańcząc, raz jedząc kolacje, raz splatając w łóżku ciała. Okazji było mnóstwo.
Ocknął się dopiero, gdy dźwięk melodii ustąpił klubowej gwarze. Po oklaskach wokoło znowu zawrzało od dzikich rozmów. Reece stracił Pole z oczu i już miał wyjść, aby wrócić do domu i oddać się nostalgii, kiedy niespodziewanie kobieta przemknęła tuż obok. Tańczyła z innym mężczyzną, a widok ten ponownie przykuł jego uwagę. Przystanął w tym samym miejscu co wcześniej i w identycznie nerwowy sposób objął palcami szklankę. Energicznie, wręcz zachłannie co rusz upijał wodę. Gdy się skończyła, poprosił barmana o whisky. Zdążył opróżnić dwa drinki, gdy sytuacja pomiędzy Polą a jej partnerem zaczęła się zaogniać.
Ree z początku nie widział w zachowaniu mężczyzny nic podejrzanego. Czuł palącą zazdrość, jednak sporadyczne łapanki wyglądały dosyć niewinnie. Mimo wszystko dobrze znał mowę ciała Poli i gdy przyuważył pierwszy opór z jej strony, odruchowo podniósł się z miejsca. Wtedy jeszcze miał hamulce, jednak puściły one w momencie, w którym mężczyzna usiłował pochwycić w garść jej pośladek. Wówczas coś w nim pękło. Przepchał się przez roztańczony tłum i dotarłszy do Poli, oderwał od niej nachalnego adoratora. Następnie zamachnął się i uderzył go pięścią w prawy policzek.
- Daje ci szanse. Idziesz ze mną czy zostajesz? - Ree wypowiedział słowa pod wpływem emocji. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jakie konsekwencje przyniesie jego decyzja. Po prostu odwrócił się, po czym udał się w stronę oszklonej loży vip, która znajdowała się na piętrze. Z tamtego miejsca był widok na cały klub.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieprzyjemny ucisk w gardle sprawiał, że nie potrafiła wyrzucić z siebie złości, która narastała w niej z każdą kolejną sekundą. Mężczyzna, którego jeszcze przed kilkunastoma minutami uznawała za nieszkodliwego współpracownika z oceanarium, stał się pijanym i natrętnym typem z baru, o zadziwiającej sile uścisku. Jego dłoń zaciskająca się na jej drobnym nadgarstku sprawiała ból, co było nieco zaskakujące, kiedy on był jedynie niepozornym chłoptasiem o drobnej budowie ciała. Teraz jednak analiza chuderlawego chłopaka nie miała sensu, kiedy uporczywie walczyła o to, by się zwinnie wyswobodzić, wrócić do stolika, albo najlepiej do własnego domu. Była zapędzona w kozi róg, a przynajmniej tak się czuła będąc na środku sali pełnej ludzi. Zrobiło się jej duszno, serce przyspieszyło i chyba… chyba zaczęła w głębi siebie panikować. Czuła jak męska dłoń schodzi niżej i już prawie dosięga jej pośladka, a obrzydzenie które teraz czuła względem niego poszybowało w górę. Pięło się tak wysoko, że tylko sekundy dzieliły ją od zwrócenia ostatniego drinka na niego w geście samoobrony i pewnie zrobiłaby to, ale…
...nie musiała?
Wyglądała na zdezorientowaną w chwili, kiedy nagle nie musiała już stawiać oporu. Kilka sekund zajęło jej odnalezienie się w nowej sytuacji. Rozejrzała się skołowana wokół i dostrzegła pięść Reece szybujacą ku chłopakowi. Dłońmi zakryła swoje usta, by odruchowo nie zaprzeczyć temu co robił. W końcu postępował słusznie, prawda? Potrzebowała pomocy, więc nie powinnam protestować, kiedy ktoś stawał w jej obronie. Muzyka dudniła, a mimo to miała wrażenie, że znalazła się pod taflą wody. Słyszała szalenie przyspieszone bicie swego serca, lecz nawet pomimo chwilowego ogłuszenia wyraźnie dotarły do niej słowa byłego narzeczonego. Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, chociażby podziękować, on odwrócił się i zniknął na piętrze. Cios Reece najwyraźniej sprawił, że młody współpracownik ocknął się na moment z alkoholowego amoku i umknął nawet nie żegnając się z resztą, a ona?
Krótką chwilę stała na środku sali nie wiedząc co powinna zrobić. Koniec końców wróciła do swojego stolika, dopiła drinka na raz i oświadczyła, że dla niej to koniec imprezy. Sprawiała wrażenie kogoś, kto zamierza opuścić lokal, lecz kiedy odchodziła nie skręciła w stronę drzwi wejściowych, a porwana impulsem i świadomością, że wypada chociaż podziękować za interwencję, wspięła się schodami ku loży, w której zaszył się Ree.
Niepewnie wkroczyła do środka, nie bardzo wiedząc czego powinna się spodziewać. Jego zaproszenie wprawiało ją w dezorientację, skoro podczas wcześniejszych spotkań dał jej wyraźnie do zrozumienia, że nie chce mieć z nią nic wspólnego. Pomimo tego nie mogła oprzeć się pokusie wyjść bez podziękowania. Zerknęła na niego, onieśmielona przez dłuższy moment nie potrafiła zebrać słów. — Przyszłam tylko powiedzieć… — urwała, próbując złapać głębszy oddech — że doceniam co dla mnie zrobiłeś — lecz nie odważyła się, by zrobić krok dalej. Czaiła się przy drzwiach chyba z zamiarem opuszczenia lokalu, jednocześnie czując, że dopiero teraz dociera do niej cały ten strach wynikający z tamtej sytuacji. Nie chciała być sama, właściwie bała się opuszczać to miejsce w samotności, jakby on mógł tam jeszcze się na nią czaić. Z drugiej strony Ree był ostatnią osobą, którą poprosiłaby w tej sytuacji o pomoc, ponieważ na jego dobrą rękę sobie nie zasłużyła.
— Iiii przepraszam za kłopot — kolejny podpunkt do listy spraw, za które winna mu była przeprosiny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Reece nie obawiał się konsekwencji. Lokal należał do niego, a nawet jeżeli znajdowaliby się w innym miejscu, to przypuszczał, ze postąpiłby w taki sam sposób. Jeżeli chodziło o Polę, to wciąż nie do końca potrafił zapanować nad swoimi ruchami. Momentami działał nazbyt intuicyjnie i brawurowo, dlatego w pełni ocknął się dopiero, kiedy znalazł się w loży. Sam. Ręka, którą uderzył mężczyznę, trzęsła się od namiaru emocji. Nerwowo nalał sobie whisky i wypił na raz całką szklankę. Potem złapał się za poły marynarki i przespacerował wokół stolika. Zatrzymał się dopiero, gdy usłyszał naciśnięcie klamki.
Tamta chwila wydawała się nieskończona. Z zapałem wpatrywał się w drzwi, w których pojawiła się Pola Hudson. Serce Reece zadrżało, choć jego mina wciąż pozostała surowa. Po raz pierwszy od dawna miał ochotę spokojnie z nią porozmawiać. Nie wypominać przeszłości, nie traktować jej jak wroga, ale po prostu zamienić kilka neutralnych zdań. Wpierw zacisnął usta, bo wszystkie te słowa wydawały mu się zbyt ciężkie do powiedzenia na głos. Potem westchnął i wskazał ręką na obszerną rogówkę.
Usiądziesz? — zapytał, po czym dolał sobie alkoholu do szklanki. Na trzeźwo nie był w stanie udźwignąć towarzystwa kobiety. Przez chwile zastanawiał się, co by się wydarzyło, gdyby nie był na miejscu. Reece selektywnie dobrał ochroniarzy, jednak nakazał im reagować jedynie w ostateczności. Z perspektywy kogoś, kto nie znał Poli cała sytuacja wyglądała po prostu jak flirt. Tym bardziej w tłumie i przy głośnej muzyce. — Potrafisz tylko przepraszać, co? — spróbował zażartować, choć wyszło mu to raczej średnio. — Chyba nie chcę dłużej żywić do ciebie nienawiści. Minęło tyle czasu, ze powinienem już pogodzić się z tym, co się wydarzyło — wyznał nagle i niespodziewanie. Ponownie opróżnił szklankę, którą następnie odłożył na stolik.
Nawet sam Reece zauważył, że ostatnie tygodnie nie należały do fortunnych. Wynajął Sophie, aby utrzeć nosa Poli, a pomimo tego przy każdej konfrontacji zastanawiał się czy postępował dobrze. Starał się traktować ją oschle, przypominał o tym jaka była podła i nieuczciwa, choć w głębi duszy katował się tym, że bywał nieuprzejmy. Miał trzydzieści dwa lata, a momentami odnosił wrażenie, że zachowywał się jak niedojrzały bachor, jak ktoś kto nie potrafił pogodzić się z porażką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Usiądziesz?
Przewijając w pamięci ich ostatnie spotkania nie spodziewała się, że z jego ust padnie taka propozycja. Zaskoczenie, które pojawiło się na jej twarzy, było trudne do ukrycia. Właściwie nawet nie próbowała tego zakamuflować, w rezultacie krótką chwilę stała tak wpatrując się w niego wymownie: mówisz poważnie? - lecz żadne słowo jej ust nie opuściło. Obleciał ją strach, że kiedy przystanie na jego propozycję, on wyśmieje ją za naiwność, którą w sercu nosiła. Niby go znała, spędzili razem dobrych kilka lat podczas których stał się miłością jej życia, ale podczas ostatnich spotkań robił wszystko, by udowodnić jej, że nie jest już tamtym mężczyzną. Nic dziwnego, że teraz była nieco zmieszana. Pomimo obaw zrobiła krok w stronę kanapy; niewielki, ale to już jakiś postęp.
— Mam za co… zresztą co innego mi pozostało? — nie była pewna, czy z ich relacji uchowało się jeszcze coś, co mogło pomóc nawiązać nić porozumienia. Czy mieli jeszcze jakieś tematy do rozmów? Czy może nastanie wielka cisza, a nieustanne przeprosiny to jedyny sposób na to, by odwlec ją w czasie? — Wiem tylko, że złamałam serce dobremu człowiekowi, a przeprosiny choć szczere i tak tego nie zmienią… ale tylko to mi pozostało — nic więcej nie mogła zaoferować. Zmieniacza czasu nie posiadała, a nawet gdyby cofnęła się o te kilka lat, to czy to zmieniłoby cokolwiek?
Nie miała pojęcia. Cholera, nie miała pojęcia co właściwie tutaj robi lecz jego kolejne słowa, dość niespodziewane, nieco rozjaśniły sprawę. Nie wycofała się, a zamiast tego zrobiła krok w stronę kanapy, by przysiąść na skraju zwracając się w jego stronę.
— Ree, posłuchaj mnie przez chwilę, dobrze? — zaczęła nagle, bez żadnego ostrzeżenia. Może nie ona dyktowała tutaj warunki, ale musiała to z siebie wyrzucić. Nie była pewna, co pchnęło ją do tego bardziej - spotkanie z Sophie, czy może jego ostatnie słowa - ale nawet jeśli miało ją to zaboleć, liczyło się jego szczęście. — Nawet nie mam odwagi marzyć o tym, byś mi wybaczył...nie mówiąc już o tym, by między nami było chociaż… nie wiem, neutralnie? Ale — przerwała, bo w jej myślach to wszystko brzmiało nieco lepiej, miało więcej ładu i składu — naprawdę chcę, byś był szczęśliwy. Minęło tak wiele czasu, a ty… wkrótce… będziesz miał — przez ułamek sekundy zwątpiła w siebie i myślała, że słowo to nie przejdzie jej przez gardło — żonę. — Wiedziała o tym, ponieważ sam wspomniał o narzeczonej, a tak się złożyło, że miała szansę wpaść na nią w kwiaciarni podczas poszukiwań ślubnych bukietów. — Nie powinieneś składać przysięgi, jednocześnie tkwiąc jedną nogą w żalu z przeszłości — powoli docierała do sedna, dlatego w końcu zebrała się na odwagę, by spojrzeć mu w oczy. — Jeśli nie możesz zrobić tego dla mnie, zrób to dla siebie — odpuść Ree.
Prośba ta nie była powierzchowna, wybrzmiewała prosto z serca Apolloni, ponieważ nie miała pojęcia, że cała ta sytuacja to podstęp mężczyzny, narzeczona jest wynajęta, a kwiaty wybierane były na zupełnie inną okazję. Nawet w najdziwniejszych snach jej wyobraźnia nie wpadłaby na to, że Ree zdolny był do takich podstępów...bo w zasadzie, po co miałby to robić?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Reece miał już serdecznie dosyć trwania pomiędzy nienawiścią a tęsknotą za Polą. Chyba w końcu zrozumiał, że przez ten cały czas był na tyle labilny, że ranił samego siebie. Starał się być przede wszystkim dumny i godnie znosić odejście narzeczonej; starał się robić karierę w policji oraz próbował sił w innych związkach. To jednak okazywało się złudne, bo rozstawał się z potencjalnymi partnerkami, przez wspomnienia dotyczące Poli. Nie zapomniał nawet przez chwilę o jej dotyku, uśmiechu i oczach; o wspólnych, bezsennych nocach i zmęczonych porankach.
Naprawdę przepraszasz? — zapytał trochę zbyt cynicznie, przy czym spojrzał na kobietę surowym wzrokiem. Chciał zachowywać się inaczej, jednak momentami uczucia brały nad nim górę. Był racjonalnym człowiekiem, lecz w towarzystwie Poli często dostawał małpiego rozumu. — Gdybyś miała teraz wybór, to w dniu naszego ślubu postąpiłabyś tak samo? — To pytanie nurtowało go odkąd ponownie się spotkali. Wielokrotnie zastanawiał się, czy kobieta żałowała. Nie rozmawiali w normalny sposób, bez poczucia żalu i gniewu, odkąd opuściła ołtarz. Potrzebował czasu, aby dojrzeć do tego i oswoić się ze statutem niedoszłego męża. Wszystko wskazywało na to, że ta chwila w końcu nadeszła, a on nie zamierzał obrzucać Poli negatywnymi komentarzami. Tym razem nie obarczał jej nienawiścią, smutkiem i rozczarowaniem.
Słucham — powiedział stanowczo, jednocześnie ponownie dolewając sobie whisky. Alkohol uśmierzał jego rozszalałe myśli oraz koił rozeźlenie. Co takiego chciała mu przekazać? Wyglądała na równie rozemocjonowaną i niepewną tego spotkania, co on. Przejęcie nie opuszczało jej twarzy, a mimo tego pomyślał o tym, że była po prostu piękna. Ree odkąd poznał Polę zawsze ją idealizował. Nie dostrzegał wad, które inni wytykali i próbowali mu wmówić. Dla niego stanowiła wzór kobiecego piękna i subtelności. Po prostu trwał w miłości.
Skrzyżował ramiona. Z uwagą wysłuchał wszystkiego, co mówiła jego towarzyszka. Kiedy skończyła, zupełnie nieadekwatnie do ich sytuacji, zaczął się śmiać. Zupełnie zapomniał o tym, że kilka dni temu Valeria opowiedziała mu o spotkaniu w kwiaciarni. Wówczas między nią a Polą wywiązała się rozmowa, która niespecjalnie spodobała się Reece. Mimo tego nie zareagował w żaden sposób. Aż do teraz.
To nie tak. — Pokręcił głową. Następna szklana whisky całkowicie rozwiązała mu język. Miał dosyć nie tylko swoich sprzecznych uczuć, ale również kłamstw, w których sieć sam się zaplątał. Żałował, że od początku nie był szczery. — Valeria nie zostanie moją żoną. Nie jesteśmy parą — dodał z rozbrajającą szczerością. Wtedy odłożył szklankę i podszedł do weneckiego szkła, aby przyglądnąć się temu, co miało miejsce piętro niżej. Goście lokalu bawili się w najlepsze. Trwonili pieniądze przy barze, tańczyli lub pili alkohol w wynajętych lożach. Dzisiejsza noc była gorąca oraz pełna atrakcji.
Reece ponownie odwrócił się do Poli i spojrzawszy jej głęboko w oczy, kontynuował:
Wynająłem ją, aby wzbudzić twoją zazdrość. Byłem wściekły, ze ponownie pojawiłaś się w moim życiu. — nie dbał o to, czy kobieta go wyśmieje czy uzna za wariata. Trwając w tym oszustwie Reece nie czuł się sobą. Nigdy nie był skory do kłamstw, zawsze zachowywał się zgodnie z przyjętymi normami i chronił własnej moralności. Tymczasem zaplanował intrygę, niczym łotr z kiepskiej, hollywoodzkiej komedii.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W pamięci wyryty miała sposób, w jaki dotykał jej niby przelotnie na powitanie o poranku oraz ten, kiedy przyciągał ją ku sobie na dłużej. Każde spojrzenie, oddech zostawiony na szyi, pocałunek. Wyparcie tego z pamięci byłoby zbrodnią przeciwko miłości, którą kiedyś go obdarzyła. Sposób w jaki go porzuciła mógł sprawić, że wielu sądziło iż wcale go nie kochała, ale to nieprawda. Był miłością jej życia i nawet jeśli nie był pierwszym, do którego jej serce szybciej zabiło, z całą pewnością był tym wyjątkowym, z którym wiązała swoją przyszłość…do czasu.
Czas wiele zmieniał, a w ich związku również odegrał swoją rolę. Zmiany często są trudne, ale też potrzebne i chyba z perspektywy czasu powinni je zaakceptować, odnaleźć w nich plusy i zaprzestać tę udrękę, która miesza w ich życiu od lat.
— Naprawdę Ree, naprawdę — wyszeptała ignorując jego cyniczny ton. Miał prawo traktować ją w ten sposób, chociaż oczywiste jest to, że wolałaby aby ich relacje były nieco cieplejsze. Na wszystko jednak trzeba zapracować, a ona dopiero rozpoczęła ten trudny proces.
— Prawda jest taka, że cholernie długi czas żałowałam tamtej ucieczki. Tego, że zabrakło mi odwagi, by powiedzieć tak. Wyobrażałam sobie to, co zaprzepaściłam…nas, rodzinę. Mogliśmy już nią być i zamiast siedzieć tutaj wieczorową porą, teraz pewnie układalibyśmy dzieci do snu, ale… rzecz w tym, że nie powiedziałam nic, uciekłam… stało się i nic tego nie zmieni. Nie ma znaczenia to jak postąpiłabym teraz, ponieważ czasu nie cofnę — a zresztą nawet nie wiedziałaby jak się zachowa. Wtedy była taka pewna, kiedy przygotowywała się do ślubu, a później wyszło jak wyszło. Nie ufała sobie, więc co miałaby mu niby odpowiedzieć. — Żałuję tamtej decyzji i tego jak bardzo cię zraniłam, ale nie żałuję tego wszystkiego co spotkało mnie później. Doświadczyłam wielu wspaniałych rzeczy i chcę wierzyć, że każda decyzja - nawet jeśli wtedy była błędna - jest po coś, bo jeśli przestanę w to wierzyć, nie wiem czy cokolwiek będzie dla mnie miało większy sens — nie chciała dłużej żyć w sposób, gdzie jedyną opcją jest obwinianie się o zaprzepaszczenie wielkiej miłości. Wciąż była młoda i wciąż miała szansę na wielkie uczucie, rodzinę i szczęście. Zasługiwała na to, on również. Chciała zmierzyć się z przeszłością i dawnymi uczuciami, dlatego to niespodziewane spotkanie starała się traktować poważnie; niestety jego śmiech zbił ją z tropu. Przybrała zdezorientowany wyraz twarzy i zbladła, próbując rozszyfrować jego reakcję, ale musiała czekać na jakieś wyjaśnienie z jego strony. — Nie tak, przecież… — sam mówił, że to jego narzeczona, a z kolei ona w kwiaciarni wybierała ślubne wiązanki. Wszystkie elementy pasowały do siebie, więc co przeoczyła? — Mówiłeś co innego, wtedy w galerii — zmieszana dodała, czując jak wzrasta w niej poirytowanie. Zaczynała czuć się jak kretynka, a nawet nie doszli do sedna sprawy. Liczyła na jakieś wyjaśnienie, ale nawet jej wyobraźnia nie była w stanie podsunąć tak absurdalnego rozwiązania, które kilka sekund później padło z jego ust.
Jej wargi rozwarte delikatnie świadczyły o tym, że chyba doznała szoku. Zamrugała kilkakrotnie, a ciche parsknięcie wymsknęło się nagle z jej ust. — Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała, choć znała odpowiedź. To była zemsta, chęć odegrania się, złośliwość o którą nigdy go nie podejrzewała. — Zraniłam cię, ale nie planowałam tego…popełniłam błąd, a ty…z premedytacją…dlaczego? — cofnęła się o krok; czuła, że nie powinna była tutaj przychodzić. Czuła narastającą złość, a zarazem coś innego, dziwnego. Ulgę? Nie powinna, a jednak odczuła ulgę, że nie ma narzeczonej i to…to było złe.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”