WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nowością dla niej było w tej chwili wiele - nie tylko ukrywanie się ze swoimi uczuciami w pracy, ale i cała ich relacja. Do tej pory nie pakowała się w nic poważnego. Oczywiście miała swoje zauroczenia i miłostki, głównie w wieku nastoletnim, ale nigdy nie myślała o tym tak poważnie, jak teraz o Mitchu. Prędzej o niej można było powiedzieć, że była małym krótkodystansowcem, bo wolała niezobowiązującą przygodę od czasu do czasu, niż coś, w co miałaby zaangażować się emocjonalnie, tak jak robiła to teraz. Co mogła poradzić, zanim się obejrzała była już po uszy w relacji, która wychodziła daleko poza linie łatwej, krótkiej i niezobowiązującej. Nie chciała tego popsuć i nie chciała żeby mieli jakiekolwiek trudności w pracy z powodu swojego wyboru. Wbrew pozorom to wcale nie było takie łatwe, w końcu z zawodu była prokuratorem, a nie aktorką.
Czy chciała spędzić resztę życia ze ślepym? Pytanie powinno w zasadzie brzmieć: Czy chce spędzić resztę życia z Mitchem? Ślepota nie była tutaj jakimkolwiek wyznacznikiem. Oczywiście Raine zdawała sobie sprawę jakie konsekwencje się ponosi, żyjąc z niepełnosprawną osobą, ale w zasadzie czy to aż tak bardzo się liczyło? Dla niej ważniejszym było jaką Mitch jest osobą. Gdyby miała wybierać na przykład pomiędzy niewidomym, głuchym czy niemym, a alkoholikiem, ćpunem, awanturnikiem czy kimś kto nie ma do innych jakiegokolwiek szacunku, to chyba wybór byłby jasny? Wszystko zależało od jej oczekiwań wobec partnera, a Mitch je spełniał. Jasne, że czasami było jej smutno, że mężczyzna nie może odwzajemnić jej spojrzenia, czy czegoś lub kogoś (szczególnie jej samej) zobaczyć, jednak pogodziła się z tym i potrafiła to dzielnie znosić.
Starała się niezwykle mocno, by nie myśleć o tym podczas pracy, a sprawy zawodowe i prywatne oddzielać bardzo grubą kreską. Przede wszystkim dlatego, że mieli niezwykle ważne zadanie i najmniejszy błąd mógłby mieć olbrzymie negatywne skutki.
Patrząc na ten bajzel czuła nadciągającą migrenę.
W milczeniu słuchała Mitcha, patrząc na niego niby od niechcenia - tak naprawdę odrobinę się po prostu zamyśliła. Gdy powtórzył po niej cytat, zmarszczyła lekko czoło.
Perry sprawdźcie jeszcze raz wszystkie ofiary pod względem hobby, kółek zainteresowań i sprawdźcie ich e-maile pod względem przynależności do jakichś podejrzanych grup, cokolwiek niecodziennego. Może mają jednak coś ze sobą wspólnego — powiedziała, zwracając się do śledczego. Położyła sobie dłoń na czole i odgarnęła ciemne kosmyki włosów, mrużąc lekko oczy. W tym momencie wyglądała na o wiele starszą niż w rzeczywistości. Najchętniej wypiłaby mocną kawę, ale może lepiej byłoby się po prostu zdrzemnąć?
Prezerwatywy nie było, więc należało liczyć na próbki z ciała ofiary, o ile dało się cokolwiek pobrać. Oby.
Będę na zewnątrz — rzuciła do obecnych, po czym wyszła na papierosa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Masz Ci los! Jego przygniotła już migrena, lecz ten defekt czysto fizyczny spowodowany był innymi czynnikami niż tymi, które dręczyły Rain. Natłok spraw, pełno niewiadomych i te niemoc to jedno. Bezsenność, przemęczanie się i problemy związane z wypadkiem to drugie - i to one mocno ukochały tego dnia Browna. Zebrani mogli zatem dostrzec, jak wspomniany mężczyzna krzywi się co jakiś czas, pocierając przy tym swoją dłonią czoło. Żywił nadzieję, że może w ten sposób sobie jakoś ulży; czy nawet przebywaniem na świeżym powietrzu. Podświadomie jednakże czuł, że będzie musiał nafaszerować się lekami, inaczej to ustrojstwo zostanie z nim i do dnia następnego.
Poza tym nerwy, one też robiły swoje. Mitch starał się być incognito, aby niczego nie zdradzić. Próbował też grać, jak najlepiej potrafił, bowiem sprawę zamierzano rozwiązać. Czas naglił, pchając w przód wskazówki zegara. Poruszały się one miarowym tempem.
Tik tak.
Napięcie wzrastało wzmagając i naglący bodziec. Bo Duch z nimi igrał, niczym z piekielnym ogniem. Bez strachu, skrupułów, czegokolwiek.
Chociaż dokonał nowego - jeśli to wciąż pozostawał ON.
Pojawił się niepasujący element, burzący cały ówczesny schemat. Motyw działania stracił sens, bowiem nagle okrył się wątpliwościami.
Mieli ciężki orzech do zgryzienia, a wizja kolejnej ofiary zakotwiczyła się w ich umysłach. Ten człowiek, a raczej jego wewnętrzna bestia wciąż działała. Inteligentny socjopata, który potrafił stopić się z tłem. Wejść pośród ludzi, nie budząc przy tym niczyich podejrzeń.
Dlatego te kobiety pozwalały się omamić. Nie dostrzegały przecież wizerunku Diabła w jego zapewne nienagannej aparycji. A jak ją finalnie dostrzegły, to koniec był już na wyciągnięcie ręki. Staczały się do otchłani i już nic nie mogło tego zmienić.
Brown próbował odnaleźć sens przekazanego im cytatu. W myślach dopasowywał owy wers do konkretnego fragmentu biblii.
- Księga Wyjścia - odezwał się nagle, bez większego składu i ładu - Przepis prawny z Księgi Wyjścia służył dawniej jako argument scrypturystyczny, uzasadniający polowania na czarownice. Jego właściwa interpretacja, mimo tego, że składa się praktycznie z trzech słów, nie jest jednak wcale taka łatwa. Mógł on pierwotnie dotyczyć jakiejś specyficznej formy czarów, uprawianej przez kobiety. Od momentu umieszczenia go w Kodeksie Przymierza, nabiera już jednak rangi ogólnonarodowej i staje się elementem walki o czystość jahwizmu. Nie ma pewności, czy sankcja w nim obecna oznacza karę śmierci, rodzaj ekskomuniki, banicję czy jakiś niesprecyzowany rodzaj kary, powalający na doraźne działanie w zależności od sytuacji i skali zagrożenia.
Nie, Mitch nie był jakimś zagorzałym religijnym fanatykiem. Formalnie nazywał się agnostykiem, jednakże biblię znał bardzo dobrze, wyłącznie ze względów psychologicznych; nader często bowiem wykorzystywano jej fragmenty w zakazanych czynach. Ludzie interpretowali ją na swój sposób, aby stworzyć z niej osobiste narzędzie zbrodni. Cytatami podpisywali swoje dzieła, jak robił to ich Duch. Była to wskazówka, która mogłaby im utorować drogę ku zwycięstwu lub pogrążyć jeszcze bardziej.
- Myślę więc, że niekoniecznie musi tu chodzić o jakieś satanistyczne grupy, tym bardziej pałające się magią - tu zwrócił się bezpośrednio do Pani Prokurator - On je z jakiegoś powodu nazywa czarownicami. Nawet przez jakiś element ich zachowania. Podobny dla wszystkich tych kobiet - jego podsumowanie zamknęło jadaczki policjantom. Chyba nie bardzo wiedzieli, co mogą w tej sytuacji dodać. Brown poprosił jeszcze, aby i jego wyprowadzono na zewnątrz. Żywił też nadzieje, że nie wygląda to zbyt podejrzanie względem relacji jego i Rain.
- Poczęstujesz mnie papierosem? - zagaił całkiem niewinnie, gdy znalazł się na trawniku należącym do denatki.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wychodząc, zatrzymała się na moment w drzwiach, aby jeszcze usłyszeć co ma do powiedzenia Mitch. Pewnie miał rację. Ona nie zagłębiała się szczególnie w religie i Biblie. Chociaż pewnie zacznie, zważywszy na sprawę, którą prowadzili. Być może uratuje to życie następnej wybranki Ducha, kto wie?
Warto było jednak sprawdzić wszystko i jeszcze raz poszukać jakiegokolwiek powiązania pomiędzy ofiarami. Chciała znaleźć cokolwiek, posunąć się do przodu chociaż o milimetr, chociażby po to, żeby nie zwariować.
Zerknęła na Mitcha, a potem na detektywów, stojących z boku. — Co się tak gapicie, notatników zapomnieliście? — mruknęła, może niezbyt grzecznie, ale na kimś się musiała wyżyć. Z drugiej strony, widząc ich miny i zdając sobie sprawę, że zapomnieli języka w gębie, poczuła rozbawienie. Lepiej jednak rzucić agresywną uwagę, niż wybuchnąć im śmiechem w twarze.
Ostatecznie, gdy już wyszła, stanęła na skraju trawnika, tuż przy ulicy i odpaliła papierosa, co wprawdzie zdrowe nie było, ale przynajmniej uspokajało ją i pozwalało zebrać myśli.
Wyjście innych osób nie było specjalnie zaskakujące, więc Mitch mógł czuć się spokojnie. W końcu robota prawie była zakończona, przynajmniej ich robota, bo ekipa zabezpieczająca ślady i sprzątająca będą miały jeszcze trochę do zrobienia.
Przekręciła głowę, by spojrzeć na Browna, który stanął obok niej. Wyciągnęła z paczki papierosa, po czym bez słowa włożyła mu go w dłoń. Tak samo zrobiła z zapalniczką, gdy profiler wsunął papierosa między wargi. Razem jest raźniej się truć.
Nie przepadam za mgłą — przyznała po chwili, patrząc jak gęsta para sunie po drugiej stronie jezdni, jakby chciała ich dosięgnąć, ale jednak się w ostatniej chwili rozmyślała. Wyglądała na złośliwą, ale leniwą. Może coś naprawdę się w niej kryło, jak w tym filmie? Chociaż to podpowiadała tylko spaczona wyobraźnia. Tak naprawdę mgła to mgła, a potwory to ludzie.
Raine nie przepadała również za deszczem, zimnem, ciemnością i kilkoma innymi rzeczami. Kiedyś marzyła, żeby przenieść się w jakieś suche i ciepłe miejsce, pełne słońca. Może przydałyby się jej jakieś krótkie wakacje? Może kiedy rozwiążą sprawę? Może.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On niestety nie mógł dostrzec zdezorientowanych twarzy dwójki detektywów, którzy po jego przemowie nie potrafili zebrać własnych myśli do kupy.
Rzadko kiedy przecież korzystali w ostatnim czasie z usług profilera; poza tym, była to ich pierwsza sprawa większego kalibru w karierze!
Nic więc dziwnego, że nadmiar informacji ich przytłoczył.
Biblia, religia, po co to komu?
Czemu nie mógł się im trafić fanatyk chociażby gier konsolowych?
Jego na pewno by rozszyfrowali. W sensie, te jego cytaciki pozostawione w miejscu popełnionego przestępstwa.
Mitch zatem zdawał się być jedynym, który miał głowę na karku - jeśli mowa o kręgu zainteresowań. Nie był też laikiem i długą drogę przeszedł w obrębie edukacji, by dotrzeć do miejsca, w jakim aktualnie trwał. Posiadał wiedzę z najróżniejszych dziedzin, choć wciąż się douczał, jeśli wymagała tego sytuacja.
Ewoluował z biegiem lat, by nie spocząć na laurach. Dbał o swój rozwój intelektualny, bo to odciągało go w jakimś stopniu od otrzymanego defektu. Ucieczka w tej kwestii była nastawiona na pozytywny bodziec a nie jawny akt tchórzostwa.
Zachowywał się całkiem normalnie; ubiór zaś i tatuaże dziwnie kontrastowały z typem osobowości. Osobowości przedstawianej w pracy, bo przecież prywatnie był kompletnie inną osobą, o czym zdążyła się już przekonać Raine.
Nie oceniało się książki po okładce - on był tego idealnym przykładem, co niestety zamurowało Mullera i Perry'ego.
Mitch odetchnął głębiej, gdy uprzednio poinstruowany znalazł się w towarzystwie panny Evans.
Tu przynajmniej nie czuł woni krwi i śmierci, a jedynie swąd dymu tytoniowego oraz pobliskich kwiatów, które to obudziły się do życia. Dziwna mieszanka, aczkolwiek niezwykle przyjemna. Wyłapywał także uroki wilgoci, tej unoszącej się w powietrzu. Pogoda o tej porze roku nieźle szalała.
Słońce, deszcz, słońce, deszcz - tak w kółko. Mieszańcy Seattle jednakże przywykli już do tych walorów atmosferycznych.
Z serdecznością przyjął ofiarowanego papierosa. Zapalniczkę także. Teraz i on mógł potruć swój organizm nieodpowiednimi substancjami. W ostatnim czasie znacząco zwiększył ilość wypalanych fajek. Stres niestety robił swoje, wpychając co niektórych w sidła śmierdzących uzależnień.
- Ja ją uwielbiałem. Znaczy, jej widok - wyjawił, gdy obłok szarawego dymu uleciał z jego ust - Teraz jedynie ją czuję. Tą wilgotność powietrza, która się wokół nas unosi - on zupełnie inaczej odbierał świat. Bazując na pozostałych zmysłach, określał jego walory nieco bardziej intensywniej.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parking przy sklepie spożywczym
Po spotkaniu z Seanem, jakiś czas potem

Dzisiejszy dzień zapowiadał się wspaniale. Przespała całą noc – co było dla niej niczym dar, kiedy mała Nadia postanowiła zacząć przesypiać smacznie w łóżeczku z dębu, które specjalnie dla niej pomalowała na odcień bieli, na których stworzyła czarne drzewo z rozłożystymi gałęziami wraz z zwierzętami leśnymi. Nawet baldachim zrobiła sama w kolorze zieleni, lecz córka nie chciała za bardzo tam spać, aż dzisiaj postanowiła inaczej. Może się jej spodobał? Czy roczne dziecko może wiedzieć więcej, jak jej niedoświadczonej jeszcze matce się wydaje?
Tego dnia też miała zawieźć małą do dziadków. Już dawno spędzali z nią czas i sama Pani Swanson zadzwoniła do niej tego poranka, żeby ją przywiozła. Tak też zrobiła. Prawdopodobnie potrzebowała na moment od niej odpocząć, choć kochała ją bardzo i pewnie będzie myśleć o niej, kiedy nie będzie miała ją przy sobie. Tak o dziwo działa macierzyństwo, od którego nie łatwo jest się uwolnić. Zabrała się z małą i razem z fotelikiem samochodowym udały się w podróż. Nie przepadała za jazdą samochodem sama z małą. Nie wiedziała czy w którymś momencie nie będzie musiała zjechać, bo ta będzie potrzebować jej pomocy. Zdarzało się jej płakać już w samochodzie. Zaczęła pod koniec podróży, gdzie obie trafiły pod dom jej rodziców.
Samo zdarzenie miało miejsce potem. Nie, kiedy jechała z małą, bo mogło to być niebezpieczne, ale kiedy wracała i zajechała na parking przed sklepem. Jeszcze przed samym wyjściem z samochodu stało się coś niespodziewanego. Dopiero co zdążyła wyłączyć silnik, kiedy poczuła mocne szarpnięcie, gdzie ściskające się na jej klacie pasy bezpieczeństwa (tych jeszcze nie odpięła, choć już po to sięgała) dały o sobie znać.
Jasna cholera. Tak, czasem przeklinała. Z tym, że w większości odbywało się to w jej głowie. Chociaż wiadomo zdarzały się wyjątki od tych reguł. Teraz jednak nie potrafiła nawet powiedzieć tego. Bo ją zamurowało. Serce podeszło do gardła czy jakoś tak. Szybko odpięła pas i postanowiła wyjść z samochodu pod wpływem powstałej adrenaliny. Kiedy to robiła usłyszała pisk opon i jedynie co zobaczyła to tył odjeżdżającego samochodu.
- Hej! Wracaj tu. By Cię! – krzyczała za nim i rozejrzała się próbując odnaleźć kogoś kto widział to zdarzenie. Oparła się o maskę samochodu. Tył od jej auta był skasowany przez kogoś, kogo tożsamości nie miała pojęcia. Co teraz?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#32

Po ponad miesiącu od czasu urlopu Nate’a, wyjazd na Malediwy był już tylko tęsknym, nieco rozmytym wspomnieniem. W toku bieżących spraw łatwo było wrócić do rzeczywistości i ostatecznie stawić czoła problemom, od których musiał na chwilę odpocząć. Całkowicie zregenerowany, wrócił na właściwe tory i z ulgą przypatrywał się, jak wszystko powoli zaczynało się układać. Poszlaki w śledztwie związanym z katastrofą budowlaną, prowadziły do coraz bardziej obiecujących postępów. Miał wrażenie, że to za sprawą Lavender, której znakomite wyniki leczenia pozwoliły wrócić do pracy. Katherine również wracała do siebie po ciężkich chwilach, dzięki czemu coraz rzadziej potrzebowała pomocy przy Lydii. No i oczywiście była jeszcze Lava, która wspierała go bez względu na wszystko. Związek z nią uświadamiał mu, jak dobrze było mieć obok siebie kogoś, kto go rozumiał i wspierał w każdej sytuacji. A ostatnie kilka tygodni wbrew pozorom nie było takie łatwe i angażowanie się w sprawy firmy oraz przyjaciół pochłaniały mu wiele czasu.
Tego dnia skorzystał z wolniejszego dnia w firmie i wyskoczył na zakupy. Planował zrobić dla swojej partnerki kolację i wreszcie wynagrodzić jej chwile, kiedy nie mógł spokojnie spędzić z nią wieczoru. Z dwiema torbami pełnymi zakupów wyszedł ze sklepu, przeszedł przez parking i sprawnym ruchem otworzył bagażnik swojego Audi, by zostawić w nim sprawunki. Kiedy sięgał do klapy bagażnika w celu jej zamknięcia, usłyszał głośny, metaliczny trzask. Intuicyjnie spojrzał w tamtym kierunku i nieopodal niego, w przeciwległej alejce zobaczył wpakowaną w zaparkowane auto srebrną Hondę Accord. Bez namysłu pospiesznie zamknął bagażnik i udał się w tamtą stronę, zanim jednak wysunął się między samochodami na drogę, sprawca zdarzenia ruszył z piskiem opon. Nate zdążył tylko zerknąć na tablice rejestracyjne, po czym jego uwagę zwróciła wybiegająca z krzykiem za autem kobieta, prawdopodobnie ofiara całego zajścia. Ściągnął brwi i podszedł w jej stronę.
- Hej, wszystko w porządku? Nic Pani nie jest? - zapytał z niepokojem, spoglądając na zrozpaczoną dziewczynę. Nawet dwie zarysowane linijki na czole i zbolała mina nie ujmowały jej naturalnej urodzie i młodemu wiekowi. Jak można było nie pomóc kobiecie w potrzebie?
- Jestem świadkiem zdarzenia, pomogę Pani - zapewnił. Poniekąd znał się na tym, kiedyś już zdarzyło mu się widzieć stłuczki nie tylko prywatnie, ale też w pracy, dlatego rozumiał, że każdy świadek był na wagę złota. Nie wszyscy jednak czuli potrzebę okazania bezinteresownej pomocy nieznajomym i ubolewał nad znieczulicą wśród ludzi.
Upewniwszy się, że ciemnowłosej dziewczynie nic się nie stało, zerknął na jej pognieciony tył samochodu. Rozbite oświetlenie i pęknięty zderzak nie wyglądały najlepiej.
- Powinniśmy zadzwonić na policję - stwierdził, rozglądając się po parkingu w poszukiwaniu kamer, niestety żadnych nie zauważył. - Ma Pani ubezpieczone auto? - zapytał. Od tego właściwie zależały dalsze kroki.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatni czas jej życia był dość przewrotny. Jednak nie było to czymś z czym nie mogła sobie jakoś poradzić. Skoro potrafiła stać się matką, potrafiła poradzić sobie także w niejednej pokręconej sytuacji. Każdy miał w życiu jakiś problem. Mniejszy czy większy. Nie była jedyną, która się z czymś zmagała. Tym właśnie było życie. A przynajmniej można to na to zwalić. Jak nie wie się co powiedzieć, wystarczy powiedzieć – życie. Nie można zaplanować wszystkiego. Trzeba jedynie stawiać jakoś temu wszystkiemu czoła i sobie jakoś radzić, na swój własny sposób.
Jej Mercedes też nie planował tej stłuczki. Stał sobie spokojnie, już nawet zgaszony, aż ktoś inny postanowił go ruszyć. Powinna się cieszyć, że to nie z jej winy, a jednak nie było się z czego cieszyć. Znalazła się w złym miejscu i o nieodpowiednim czasie, lecz nic nie mogła już z tym zrobić. A może właśnie tutaj miała być? Kto wie, co przyniesie jej ta sytuacji. A raczej kto się teraz pojawi. Gonitwa za sprawcą tego wszystkiego była niemożliwa. Nie miała za wiele opcji. Tylko jak tą całą sytuację zaakceptować? No, nie da się! Tamta osoba powinna mieć jaja (o ile facet), a nie okazywać się tchórzem i dać nogę. Przecież nie tak, że to jakieś straszne przestępstwo. Tutaj jedynie problem pieniężny mógł być problemem… co powinna zrobić? Była w kropce, nawet wtedy, kiedy wydzierała się za sprawcą, żeby ten zawrócić.
- Cholerny tchórz – mruknęła pod nosem, załamując ręce, by dopiero po chwili zwrócić uwagę na mężczyznę, który stał przy niej i… martwił się o nią? Widział wszystko – może była jakaś nadzieja w tym wszystkim? Kolejne spojrzenie na niego wywołało jednak dziwne uczucie, którego na tamten moment nie potrafiła przypisać. Skupiła się zatem na tym, co przynajmniej wiedziała.
- Sama nie wiem jak to się stało. To działo się tak szybko. Zaparkowałam, zgasiłam auto i nagle ktoś postanowił we mnie uderzyć i zwiać. Co już widziałeś… - westchnęła, ale i też nabrała małej nadziei. – Widział Pan wszystko, czy można z tym jednak coś zrobić? Nie miałam nawet kiedy zobaczyć, kto siedział za kierownicą, nie mówiąc o tablicy – cmoknęła, taka była w kropce, że nawet tego nie widziała oszołomiona tym uderzeniem. I… bolącym ramieniem?
Ostatnio zdarła kolana, teraz ramię – ona chyba ma ostatnio jakiegoś zabawnego pecha, który z nią igra.
- Byłabym wdzięczna za Pana pomoc – wydukała już miękkim tonem głosu, bo ten ostrzejszy ton był przeznaczony dla tego uciekiniera, a nie dla pomocnego mężczyzny, który… wydawał się jakiś znajomy. Szczególnie jego głos… a może zapach? O ile używał tego samego co… no właśnie. Chociaż to marny element zgadywanki, kiedy połowa facetów w promieniu mili, może mieć taki sam zapach.
Policja… to było takie nierealne, a jednak stawało się coraz bardziej prawdziwe.
- Ubezpieczenie? A tak, jest – przez chwilę była rozkojarzona. Wypadkiem, a może i też tym, że wydawał się znajomy, a jednak nie potrafiła powiedzieć skąd go znała. – Będę naprawdę wdzięczna za pomoc i poświęcony czas, jeśli tylko to pomoże – wydukała.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

To prawda, nawet najbardziej zorganizowana i zapobiegawcza osoba nie była w stanie zaplanować całego swojego życia od A do Z. Zawsze, kiedy przez chwilę wydawało się, że wspaniale nam szło, musiało wydarzyć się coś, co całkowicie psuło ten pogląd. Na niektóre sprawy nie miało się wpływu i, jakkolwiek by się z tego powodu czuło przybitym lub cierpiało, prędzej czy później nie miało się wyjścia, jak tylko zaakceptować aktualny stan rzeczy.
I choć problem z samochodem, wynikający zwłaszcza nie z winy dziewczyny, wydawał się nie dość poważny i dosyć łatwy do rozwiązania, w końcu auto to rzecz nabyta, to oczywiście jednak lepiej, żeby takie sytuacje wcale nie miały miejsca. Kobiety znacznie bardziej przeżywały tego typu sprawy, nic więc dziwnego, że Maddie była jednocześnie oszołomiona, zła na sprawcę i zrezygnowana. Na szczęście Nate mógł jej pomóc.
- Widzę, że auto stoi przepisowo na miejscu parkingowym i na szczęście siła uderzenia nie była tak mocna, żeby stworzyć efekt domina - stwierdził, na moment trochę się wychylając za korpus samochodu, by się upewnić we własnych przekonaniach. Sprawa byłaby utrudniona, gdyby uderzenie przesunęło auto dziewczyny i walnęło w pojazd na przeciwległym pasie parkingowym. Dobrze, że udało jej się w porę zaciągnąć ręczny. - Spokojnie, proszę się nie martwić. Udało mi się zapamiętać numer rejestracyjny i choć na parkingu raczej nie ma kamer, to powinno to wystarczyć - przyznał. Zwykle nie miał problemu z zapamiętywaniem takich rzeczy, co okazywało się niezwykle pomocne w jego pracy. Ścisły, analityczny umysł nie raz wybawiał go z opresji, zwłaszcza, kiedy musiał reagować na wydarzenia pod presją czasu.
- Jasne, nie ma sprawy - wzruszył ramieniem. Nie był to dla niego żaden problem, a wręcz tym bardziej czuł się zobowiązany do pomocy, bo nikt inny nie raczył się zatrzymać czy podejść do dziewczyny. - Na pewno nic Panią nie boli, nie uderzyła się Pani gdzieś? - dopytał, z troską spoglądając na ciemnowłosą, by w razie czego dalej przekazać informacje. Kto wie, może w szoku nie zdawała sobie sprawy z nadszarpnięcia własnego zdrowia? W tym momencie to ono powinno być najważniejsze. Tak, jak wcześniej zostało wspomniane, Nate wychodził z założenia, że auto to rzecz nabyta a problemów zdrowotnych nie należało bagatelizować.
- Świetnie, w takim razie to sprawca powinien ponieść wszystkie koszty naprawy. A z racji tego, że uciekł z miejsca zdarzenia, zapewniam Panią, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby finansowo ucierpiał jak najbardziej, a Pani wyszła z tego z jak najlepszymi korzyściami - zadeklarował z przekonywującym uśmiechem, starając się tym udowodnić, że sytuacja wcale nie wyglądała na tak opłakaną i dało się wyciągnąć z niej pozytywne strony. Wymagało to odrobiny zachodu, ale z pomocą dobrego mechanika był w stanie sprawić, by kobieta na tym zyskała.
Czemu się na to zdecydował? Można byłoby usprawiedliwić to faktem, iż nie lubił tchórzostwa, bo to wiele świadczyło o człowieku. Nie to jednak sprawiło, że postanowił się zaangażować w sprawę bardziej niż powinien. Patrząc na ciemnowłosą, wyczuwał, że biło od niej coś tak naturalnego i niewinnego, obok czego nie potrafił przejść obojętnie. To przeczucie nakazywało mu postąpić właściwie. Po prostu należała jej się sprawiedliwość.
- Okej, w takim razie zadzwonię na policję i po lawetę, a Pani w międzyczasie niech na spokojnie przygotuje odpowiednie dokumenty. I proszę się się nie przejmować, wszystko będzie dobrze - jeszcze raz pogodnie się do niej uśmiechnął, po czym wyciągnął swój telefon i wykonał obiecany telefon. Policji przekazał pełne informacje, po których do pół godziny ktoś miał się zjawić. Następnie zadzwonił do znajomego mechanika, któremu również pokrótce wyjaśnił sytuację i otrzymał klarowną odpowiedź, że zajmie się tym i podjedzie lawetą.
- Dobra, mamy chwilę czasu, zanim ktoś się tu zjawi, może pójdę po kawę albo herbatę? Chyba, że chciałaby Pani zrobić jakieś szybkie zakupy, to poczekam tutaj - zaoferował. Policja mogła nie spieszyć się z przybyciem, skoro nikt nie ucierpiał, co było z ich strony całkiem przewidywalne. Nie pozostało im nic innego, jak cierpliwie poczekać i spędzić tu jeszcze trochę czasu.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Plany jakiekolwiek mają to do siebie, że UWAGA – lubią się zmieniać. Prawda znana nie od dziś, ale i tak zaskakująca, jak śnieg dla kierowców. Czasem jednak zaplanowanie czegoś do przodu nie jest przesadą, a wiele ułatwia. Co nie znaczy, że trzymanie się czegoś twardo do końca już może być dobre. Bo kiedy przyjdzie zmiana czegoś, to co dalej? Lepiej nastawić się na to, że w życiu wszystko jest możliwe i jednak warto żyć tym co aktualne, jak wybiegać za bardzo w przód. Życiem powinno się cieszyć, a nie oczekiwać czegoś, co może nawet nie mieć miejsca. Choć trzeba też czegoś od tego życia chcieć. Czym są jednak nasze cele do spełnienia czy marzenia – bo o te warto walczyć. Wszystko z rozsądkiem oczywiście.
Moment zderzenia się innego samochodu z jej - nie był specjalnie przyjemny do przeżywania, ale przynajmniej nie skończyła gorzej. Chociaż mogła jakoś odczuć to szarpnięcie i organizm jej jeszcze może o tym przypomnieć. Być może lepiej, że czuła wkurzenie tą całą sytuacją bardziej, jak byłaby zestresowana. To działałoby na nią pewnie gorzej. Nieco była oszołomiona, ale i tak to ciągle lepsze jak stres i niepokój, który początkowo mógł się czasem pojawić, ale jakoś szybko minął. Jego obecność bardziej sprawiała jakąś niewiadomą, choć zdecydowanie powinna bardziej myśleć, jak dopaść tego drania (kobietę czy tez mężczyznę, nieważne, drania) i szukać chociaż wyjaśnień – dlaczego tak się stało i czy kogoś to jednak nie obeszło. Chociaż przeprosiny nie naprawią jej auta. Niestety.
Przez jego słowa zaczęła się zastanawiać, czy on już czasem nie jest tym policjantem… chociaż istniała jeszcze inna opcja.
- W odróżnieniu ode mnie, Pan wie bardziej co robić w takich sytuacjach. Ja nie za wiele byłabym w stanie teraz powiedzieć odnośnie tego jak mogłoby się to zakończyć w innym położeniu auta, czy prędkości, nie mówiąc jeszcze o zapamiętaniu numeru rejestracyjnego – zauważyła otwarcie, nie wiedząc czy nie powinna podziwiać jego spostrzegawczości i martwić się swoim własnym oszołomieniem. Była wzrokowcem. Numer tablicy zapamiętałaby raz, dwa, a jednak miała z tym wtedy problem.
Dobrze, że chciał jej pomóc. Gdyby go tutaj nie było teraz, nie wiedziałaby co dalej… pewnie próbowałaby właśnie odreagować jakoś tą swoją złość. A kopanie w samochód to kiepski pomysł, czy darcie się w niebogłosy! Tak to jakoś raźniej, kiedy miało się kogoś tak ogarniętego, jak sam pomocny mężczyzna, który wydawał się jej jakoś dziwnie znajomy przecież. Gdzie ona go widziała? Tez jej to teraz zaczęło zaprzątać głowę.
A czy ją boli? Hm.
- Ja… nie wiem. Może ramię trochę od szarpnięcia, ale raczej nic poza tym – oczywiście dobrze sama wiedziała, że zdrowie jest najważniejsze, ale czasami to nie wystarcza, by to wiedzieć, gdzie i tak coś może spowodować, że to zostanie zepchnięte na dalszy plan w imię czegoś wydającego się ważniejszym… każdy ma inne priorytety.
- To… dziękuję. Za wszystko – nie wiedziała co innego mogłaby powiedzieć na tą chęć pomocy z jego strony i te wszystkie słowa otuchy i zapewnienia, że będzie dobrze. Nie zawsze można trafić na kogoś takiego. Miała wiele szczęścia w tym nieszczęściu. Sama mogła postarać się uśmiechnąć, ale sam uśmiech pewnie wyszedł marnie w porównaniu do jego. – Już za nimi patrzę – dodała jeszcze odnośnie dokumentów, dając mu czas na załatwienie wszystkiego telefonicznie. Wróciła się do samochodu i odnalazła pewnie wszystko co tak potrzeba.
– Proszę mówić mi Maddie – przedstawiła się, by przejść na Ty jednak. I zawsze to dobry sposób do usłyszenia jego imienia i dotarcia do tego, czy chociaż po imieniu go skojarzy, skąd go może znać. – Myślę, że nic nie potrzebuję oprócz wody. Na zakupy nie mam za bardzo głowy – wyjaśniła. Może jej nie bolała (przynajmniej nie jeszcze), ale jednak robienie zakupów nie należało do czegoś co chciałaby teraz robić. I jak usłyszała jego imię, o ile się przedstawił, to mogłoby ją trafić nagle skąd go jednak zna. Może jednak lepiej udać się na te zakupy? Nawet jeśli miałaby błądzić po półkach po omacku i wkładać do koszyka nie ważne co, byle coś włożyć.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Planowanie z pewnym wyprzedzeniem w zawodzie Nathaniela było całkowicie normalne. Tam nie powinno być miejsca na pomyłki, choć plany obejmowały również pewne przesunięcia czasowe w razie nagłych przypadków związanych z opóźnieniem dostawy czy zmianami pogody. Wszystko skrupulatnie obliczone, wspaniale prezentowało się na kartce. Niestety, to była tylko kartka, którą szybko można było wrzucić do kosza, gdy brało się pod uwagę bardzo nieprzewidywalne wydarzenia. Jak katastrofa budowlana, która miała miejsce rok temu.
Niektórych rzeczy nie dało się przewidzieć i nie miało się na nie żadnego wpływu, choć niekiedy chciałoby się znaleźć wehikuł czasu lub znaleźć sobie tajemne moce przenoszenia się do pewnych momentów z przeszłości. Przez ostatni rok Nate musiał przestawić swoje życie i podjąć się nowej, niełatwej roli. Nowe obowiązki czasem sprawiały, że osobiste cele i marzenia musiały ustąpić miejsca zawodowym.
- I nikt nie wymaga od Pani posiadania takich informacji. Choć zapamiętanie rejestracji w tym przypadku wydaje się kluczowe. Na szczęście mamy to opanowane - uśmiechnął się. Właściwie zdziwiłby się, gdyby kobieta zwróciła uwagę na takie szczegóły i przewidywała, co mogłoby się zdarzyć z uwagi na niektóre okoliczności, zwłaszcza te motoryzacyjne. To nadal była domena mężczyzn, za to płęć piękna odnajdywała się na innych polach. - Przewidywanie pewnych sytuacji to w pewnym sensie moja praca - wyjaśnił. Prościej mówiąc, przy projektowaniu potężnych budowli niezwykle istotne było dobranie odpowiednich parametrów tak, by na długo nadawały się do użytku. Przy złych proporcjach łatwo było o uchybienia.
Rzucił badawcze spojrzenie na jej ramię.
- Nie zdążyła się Pani odpiąć? - dopytał, bo to właśnie wskazywałoby na ewentualny ból ramienia. A jeśli pasy bezpieczeństwa miała zapięte to sądząc po wgnieceniach z tyłu auta, musiały zamortyzować uderzenie i zatrzymać kobietę w bezpiecznej odległości od wystającej kierownicy. - Wezwać też pogotowie? - zasugerował, ściągając nieco brwi. Jeżeli czuła taką potrzebę to można byłoby ją przebadać. Szok wiele potrafił robić nie tylko z ciałem, ale i umysłem.
- Nie ma problemu - na kolejne jej podziękowanie skinął głową i delikatnie musnął jej ramię w geście wsparcia, zanim odszedł kilka kroków dalej wykonać telefony. Mimo całej sytuacji odczuwał spokój i opanowanie. Chyba lubił to poczucie kontroli nad sytuacją, a może po prostu lubił bezinteresownie pomagać? Nigdy nie był gościem wywyższającym się nad normalnymi ludźmi spoza jego kręgów, a nawet czasem wydawało mu się, że lepiej czuł się wśród nich, niż na balach charytatywnych i innych wydarzeniach dla ludzi z wyższych sfer. W każdym razie, mówił prawdę - nie miał żadnego problemu z okazaniem pomocy. Nie zapominajmy też, że była atrakcyjną kobietą. Taką w jego typie.
- Ach, tak, ja jestem Nate - odpowiedział, podając jej rękę. - I choć okoliczności nie są zbyt sprzyjające to miło mi - stwierdził, nie mogąc powstrzymać się przed nieco rozbawionym uśmiechem. Możliwości poznania nowych osób było wiele, to jednak trafili na bardzo nietypową. Poznania, bo jemu nie zapaliła się jeszcze żadna lampka. - Okej, już się robi. - Skierował się w stronę wejścia do sklepu, gdzie z boku stał automat. Po chwili wrócił z kubkiem kawy i butelką wody, którą wręczył Maddie, po czym oparł się na samochodzie tuż obok. - Jeśli mogę zapytać… jakie plany przerwało Ci to zdarzenie? - zagadnął, upijając łyk swojej kawy i zerkając na dziewczynę z zaintrygowaniem. Skoro mieli tu chwilę razem poczekać, to nie zaszkodzi zająć się rozmową.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciała by liczyło się dla niej tu i teraz. Nie kiedyś, nie jutro, a właśnie ta aktualna chwila z której może cieszyć się jak dziecko (którym już niestety nie była). A jak wychodziło, to już swoja drogą. Będąc matką musiała nauczyć się patrzyć także w przyszłość. Wszystko przez to, że aktualnie nie żyła jedynie swoim życiem, a także tej małej rocznej istoty. Ostatni rok jak widać zmienił u nich wszystko. Może byli w innej sytuacji, ale zmiany jakie nastąpiły w ich życiu na przestrzeni roku były podobnym schematem- zmian w ich życiu. A jednak brawo dla niego bardziej, że był uważniejszy od niej. Chociaż ona mogła być po prostu teraz w małym szoku, wywołanym tą całą zaskakującą i niezbyt przyjemną sytuacją. Całe szczęście nie było przy niej Nadii. To dopiero skomplikowałoby wszystko.
- Co nie zmienia faktu, że byłabym w kropce, gdyby nie ta wiedza, jaką posiada całe szczęście Pan – zaznaczyła, bo jak się okazuje był on jedynym wybawieniem z tej sytuacji teraz. Przewidywać też powinna potrafić, jeśli się ma małe dziecko, a jednak okazuje się, że teraz nie za wiele mogła zrobić. W innych polach jednak, dałaby sobie radę. Tylko z tym jej nie wyszło. Za bardzo dała się ponieść emocjom i jednak trochę nią wstrząsnęło w tych pasach.
To nie jej wina, a tego tchórzliwego kierowcy!
Czy nie zdążyła się odpiąć?
Jak już o tym mówił…
- Właśnie nie bardzo zdążyłam, chociaż nie wiem czy to dobrze, czy też i nie – rzuciła z westchnięciem. Pociągnęło jej ramię przy zderzeniu, ale gdyby pasów już nie miała, to może ucierpiałaby bardziej? Mogła uderzyć głową o coś, brzuchem… cokolwiek. Pasy to chyba tylko w ciąży nie pomagają zawsze, a tak, to jednak lepiej je mieć w takich wypadkach, jak nie mieć, nawet stojąc w miejscu samochodem. – To jednak nic poważnego, by wzywać pogotowie – dodała, kręcąc głową, że to naprawdę niepotrzebne na ten moment. – Jeśli coś będzie się ze mną niepokojącego dziać, to z pewnością dam znać – dodała, by nie było, że nie zależy jej na swoim stanie zdrowia. Przynajmniej tak może go uspokoi. Chociaż teraz było coś co jeszcze ją intrygowało… skąd ona go zna?
Nate. Jego imię zabrzmiało dziwnie znajomo. Bo nie tak, że wtedy przedstawiał się jakoś inaczej. Nate, Nate… i ten zapach i głos. Omg! To z pewnością nie było ich pierwsze spotkanie. Zabrała lekko drżącą dłoń, chowając ja od razu za siebie. Już w tym momencie myślała, że najlepiej byłoby się ulotnić. Była dobra okazja. Poszedł do sklepu, zostawiając ją tutaj samą. A jednak nie mogła zwiać. Ta sytuacja tego nie ułatwiała. Odebrała od niego wodę, próbując uspokoić swoje myśli. Jego pytanie usłyszała trochę jak przez mgłę, ale coś tam zaczaiła. – Nic specjalnego – wydukała i otworzyła tą wodę, która miałaby jej jakoś pomóc w tej sytuacji. Od razu upiła z niej kilka dużych łyków.
- Mieszkasz tutaj? – zapytała machinalnie, łapiąc się na tym jednak, że niepotrzebnie zadała takie pytanie. – W sensie, mam nadzieje, że to zdarzenie nie utrudni Ci dzisiaj jakoś życia – dodała. Nie bardziej jak jej. Ale to już dopowiedziała w swojej głowie.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Rozpisany kalendarz spotkań i deadline’ów świadczył o wblendowaniu się w rzeczywistość oraz o dojrzałości i odpowiedzialności. To zupełnie nie przypominało życia Nathaniela sprzed ponad roku, a teraz? Stanowiło jego dzień powszedni. Jeśli zatrzymałby się na chwilę w tym wyścigu szczurów, musiałby przyznać, że tęsknił za podejmowaniem mniej rozsądnych decyzji i ulotnymi, pięknymi chwilami, które liczyły się tylko i wyłącznie w danym momencie. Nie próbował jednak rozmyślać nad tym i akurat tego dnia miał wystarczająco otwarty umysł i czujność, która przywiodła go do Nadii.
- A więc dobrze, że znalazłem się tu w odpowiednim czasie - przytaknął z uśmiechem. Można było dziękować za to losowi. Aczkolwiek nie czuł się jak wybawiciel, po prostu zrobił to, co wydawało mu się słuszne, bez egoistycznych pobudek i nie oczekiwał wyrazów głębokiej wdzięczności. Choć to miłe, że zwróciła na to uwagę, co znaczyło, że nie była jedną z tych roszczeniowych ludzi, którym się wszystko należało. Poza tym były sprawy, których nie dało się przewidzieć. Bo kto spodziewałby się stłuczki na parkingu, w dodatku przy zaparkowanym aucie? No i uciekiniera, który nie miał jaj, żeby stawić czoła wyrządzonym szkodom?
- To dobrze. Wykonały swoje zadanie. Zapięcie pasów powoduje mniej urazów niż kompletne ich niezapinanie, dlatego warto to robić - stwierdził, stanowczo popierając tę możliwość zabezpieczenia się w trakcie jazdy. Lepiej mieć złamane żebra przez szarpnięcie, niż uraz głowy wywołany mocnym uderzeniem w część samochodu. Ciąża oczywiście była tu już zupełnie inną kwestią. - Okej. Choć mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby - przyznał, bo nie życzył jej źle. I tak miała już powód do zmartwienia. Co prawda, nie był lekarzem, ale na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić szczęście w nieszczęściu, że nie stało się jej nic poważnego.
Poznanie jej imienia nie było dla niego oczywiste. W ciągu ostatnich kilku lat zdążył poznać wiele kobiet o równie barwnych imionach, wyglądach czy charakterach. I choć część z nich naprawdę potrafiła skupić na sobie jego uwagę, były to zbyt ulotne znajomości, żeby zapadły mu na długo w pamięć. Miewał wtedy dość mroczny okres spowodowany jego byłą narzeczoną, która kompletnie pomieszała mu w głowie i zmieniła jego światopogląd na związki. Co nie znaczy, że zaczął traktować kobiety przedmiotowo i wykorzystywać okazje, nie, nie. W każdym przypadkowym spotkaniu z płcią piękną cenił iskrę, która pozwalała rozpalić to, czego oboje wtedy szukali. Sęk w tym, że zwykle wypalała się zaraz potem.
- Na Belltown. Wpadłem tu po drodze na zakupy, więc nie ma problemu - wzruszył ramieniem. Akurat tego dnia nie miał ustawionych spotkań, na które miałby się jakoś szczególnie spieszyć. Tylko jedno wieczorem było najważniejsze, ale do tego czasu wszystko będzie już szło zgodnie z planem. - Niedawno moja przyjaciółka miała stłuczkę, trochę poważniejszą dla auta. Jej na szczęście nic się nie stało, ale strasznie to przeżyła. Z tego, co widzę, jesteś o wiele odważniejsza - przyznał z nutą uznania w głosie. Może było to marne pochlebstwo, ale naprawdę względne opanowanie w kryzysowej sytuacji potrafiło robić wrażenie. Co więcej, Nate’owi zawsze imponowała siła kobiet.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sama miała taki swój osobisty kalendarz w którym ogarniała nieco swoje życie, bo bez niego można byłoby się pogubić. Szczególnie będąc matką rocznego dziecka, gdzie nieprzespane noce to standard, a jednocześnie czasem jednak ciężko się jest skupić całkowicie na wszystkim. Nie tak, że sama tego chciała. Posiadanie Nadii to dla niej jednak dar, nic innego. Ten czas zmian być może nie całkowicie był taki zły, bo miał też swoje plusy. Nawet jeśli nie jest już tak, jak jeszcze sprzed tych parunastu miesięcy.
- Nawet nie wiesz jak dobrze - stwierdziła. Jak i ona do końca tego nie wiedziała - z kim przyszło jej się na nowo spotkać. Być może stał obok niej ojciec Nadii.
Cholera.
Jednak wracając do jego pomocy (nie w zrobieniu dziecka) w sztłuczce, to jednak nie każdy byłby tak dobry i jej w taki sposób pomógł. To się ceni, nawet jeśli on uważa, że to nic takiego. Teraz jakby każdego goni czas i taka pomoc wydaje się jego stratą. Każdy ma swoje własne sprawy, nie zaprzątając sobie głowy innych problemami. On jednak ten czas dla niej znalazł.
Czas jej jazdy bez pasów już dawno minął. Chwilę jeździła bez, kiedy spodziewała się dziecka. Teraz jednak to faktycznie co innego.
Nie mogło być z nią źle, bo nawet jakoś funkcjonowała. Oprócz małych bóli, zapewne spiętych mięśni, to nie miała żadnych zawrotów czy niepokojących objawów.
A odnośnie jej imienia...
Ona nawet nie wiedziała czy mu się wtedy przedstawiła. Mogło być różnie, kiedy się było po alkoholu, tak? A jakoś nie zakodowała, czy mówiła je, czy też i nie. Być może zapamiętanie o dziwo jego imienia i skojarzenie go teraz było wystarczające na jej kobiecy rozumek.
Sama nie spotykała się z taką rzeszą mężczyzn by zresztą mylić imiona, czy je od razu zapominać.
Wspomnienie o stłuczce jego znajomej nie ulżyło jej, chociaż dobrze wiedzieć, że nie tylko ona ma takiego pecha.
- Może gdyby to była jakaś ciężarówka czy tir, inaczej by się to skończyło. Do tego już zaparkowałam, gdzie zawsze lepiej, że nie byłam w trasie - wydukała sobie na głos, bo czy serio była odważniejsza? - Ale racja, to nic przyjemnego. Chociaż wkurzona jestem na maxa i jednak nieco poruszona, to na żale nie ma tu już miejsca - odsapneła i spojrzała na niego przyglądając mu się bardziej nieświadomie.
- Czy jest możliwe, że już gdzieś się kiedyś spotkaliśmy? - zapytała po chwili. Chciała wiedzieć czy naprawdę jej nic nie kojarzy. Tylko czy powinien?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Nie zamierzała zostawać w pracy dłużej niż powinna, jednak życie lubi pisać własne scenariusze, na które człowiek nie zawsze ma wpływ. Dlatego kiedy drzwi kawiarni zamknęły się za nią z charakterystycznym dźwiękiem dzwoneczka zawieszonego nad białą framugą, na dworze panował już moro, rozświetlany jasną łuną miejskich latarni. Powietrze w udawało się wyjątkowo mroźne, jego chłód przenikał przez wiele warstw materiału wywołując gęsią skórkę.
Melusine naciągnęła czapkę na uszy, zapinając zamek kurki pod samą szyję, chociaż nie sądziła, że jakikolwiek z tych zabiegów uchroni ją przed zimnem, które czerwonymi plamami odznaczało się na dziewczęcych policzkach zaledwie po kilku krokach, które wykonała. Ulica wydawała się wyjątkowo pusta, biorąc pod uwagę, że nie było wcale tak późno; prawdopodobnie ludzie skryli się w ciepłych domkach.
Ona również chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i wypić ciepłą herbatę, dodatkowo musiała powtórzyć materiał na jutrzejszą wejściówkę z anatomii. Obecnie to właśnie nauka zaprzątała większość myśli dziewczyny, chociaż od czasu do czasu znalazło się tam również miejsce dla innych rzeczy, czy nawet osób - jak chociażby Siriusa. Szybko jednak takowych się pozbywała, wiedząc, że niepotrzebnie mącą jej spokój.
Podobnie, jak te tajemnicze kroki, które towarzyszyły brunetce od dobrych kilku minut, wywołując nieprzyjemne skręt w żołądku. Dyskretnie wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni kurtki buteleczkę z gazem pieprzowym, a później wszystko potoczyło się w zastraszającym tempie.
- Nie wiesz, że teraz kobiety nie są takie bezbronne?! - rzuciła w kierunku tajemniczego prześladowcy, oczywiście wcześniej upewniając się, że naprawdę ją śledzi - kilka razy zmieniała kierunek w którym szła - po czym go zaatakowała, pryskając gazem prosto w oczy.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Fakt, w innych okolicznościach mogłoby nie skończyć się to najlepiej - potwierdził, bo słusznie zauważyła, że mogło być znacznie gorzej. - Dlatego zupełnie nie masz się czym przejmować, auto to rzecz nabyta - zapewnił jeszcze raz, wzruszając przy tym beztrosko ramionami, z pewną nadzieją, że jego podejście może nieco pomoże jej oswoić się z sytuacją i spojrzeć na to z innej strony. Rozumiał jednak, że jak to u kobiety, buzowały emocje i na pewno jeszcze będzie je odczuwać przez jakiś czas, zwłaszcza podczas spotkania z policją. Powinien więc wprowadzić ją w sytuację. Wiedza zawsze potrafiła ukoić nerwy.
- Dobra, posłuchaj uważnie, bo mam pewien plan - zaczął, przekręcając się w jej stronę tak, by mogła skoncentrować się na jego wypowiedzi. - Po dokonaniu wstępnych oględzin przez policję, którzy nie znają się na mechanice, znajomy mechanik zabierze auto lawetą do siebie. Jeśli się zgodzisz, kiedy policja będzie szukać sprawcy, Preston ciut pomoże w wyglądzie samochodu, by przysłany tam rzeczoznawca odpowiednio wycenił szkody - wyznał poważnie. - Zapewniam, że facet zna się na rzeczy i potrafi sprawić, że będzie to wyglądało gorzej, a rzeczywista kwota naprawy będzie mniejsza, niż wskaże na to ubezpieczenie. Wyjdziesz na tym korzystniej, niż jakbyś miała robić to na własną rękę, a wszystko będzie domknięte prawnie, dopilnuję tego - powiedział z głęboką wiarą w swoje słowa. Być świadkiem kolizji, zorganizować lawetę i dobrego mechanika i zapomnieć o sprawie? Będzie musiał to sprawdzić, chociażby z czystej ciekawości, jak potoczyły się dalsze losy auta. - Oczywiście zrobię to w ramach pomocy, nie kieruję się przy tym żadnym zyskiem. Nie mam zamiaru cię na nic naciągać, żeby nie było niedomówień - uśmiechnął się w lekkim rozbawieniu na swoje słowa, bo z jego perspektywy brzmiało to absurdalnie. Każdy, kto go znał, wiedział, że w takich sytuacjach był niezwykle etyczny. A tak, jak uważał do tej pory, Maddie traktowała go jak zupełnie obcego człowieka i miałaby prawo odmówić takiej pomocy.
Jej pytanie zbiło Nate’a z tropu. Przygryzł wargę i przyjrzał się jej znacznie uważniej, niż wcześniej. Ciemne włosy związane w kitkę, łagodne rysy twarzy i okrągłe brązowe oczy upewniały go w przekonaniu, że ten typ kobiety zawsze budził w nim głębsze, choć zwykle chwilowe uczucia. I możliwe, że kiedyś rzeczywiście gdzieś się spotkali, co jednak na ten moment mógł jedynie przypuszczać. Przez pewien okres widywał się z wieloma kobietami, niekiedy w stanie minimalnej trzeźwości. - Nie jestem pewien. A powinienem? - zapytał w zamyśleniu. Rozmowę nieoczekiwanie przerwał im przyjazd służb mundurowych.
I, jak przewidywał, wszystko potoczyło się zgodnie z jego planem. Policja spisała oświadczenia i przyjęła zgłoszenie, po czym odjechała z zamiarem odnalezienia sprawcy. Gdy auto zostało odebrane przez mechanika, Nate zaproponował dziewczynie podwiezienie pod wskazane przez nią miejsce, a potem wręczył jej swoją firmową wizytówkę.
- W razie jakichkolwiek pytań pozostaję do dyspozycji. Jeśli będziesz czegokolwiek potrzebować - po prostu zadzwoń. - Gdy wychodziła na chodnik, obdarzył ją po raz ostatni przyjaznym uśmiechem, po czym wrócił do mieszkania. Miał nadzieję, że Preston naprawdę się spisze i zasłuży sobie na porządne piwo od niego. A Maddie, bez względu na to, czy była znajomą-nieznajomą postacią z mglistych snów, to będzie zadowolona z zaoferowanych usług.
// ztx2

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Queen Anne”