WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Kilka kiwnięć głową musiało wystarczyć za dosadną odpowiedź, bowiem w gardle Charlotte niespodziewanie utknęła bliżej nieokreślona gula, której pozbycie się wymagało nieco większego nakładu sił. Nie wiedziała, czy określiłaby to mianem wzruszenia, złości czy jakiejkolwiek innej emocji, ale świadomość posiadania obok siebie kogoś tak zaufanego i tak troszczącego się nie tylko o nią, ale również - lub przede wszystkim - o jeszcze nienarodzoną Zoey była szalenie pokrzepiająca, szczególnie w ostatnich dniach, kiedy wszystko obróciło się przeciwko nim.
- Wolałabym, aby nie działo się nic wartego wspomnienia - przyznała z przekąsem, zerkając na Leslie kątem oka. Czuła, że siostra była w stanie zrozumieć jej stanowisko. Żądne plotek kobiece natury z pewnością współgrały z obyczajowym skandalem podczas pogrzebu, ale ponieważ ten konkretny był związany z ich ojcem oraz rodzinnymi zawiłościami, Lottie preferowała spokojny przebieg, nawet jeżeli miałoby jej tam nie być.
Dużo lepszą opcją wydawało się więc przedyskutowanie kilku ostatnich dni, może nawet tygodni, ale z nieco innej, dużo przyjemniejszej strony. Uwadze starszej Hughes nie umknęła bowiem zmiana nastroju siostry na samo wspomnienie jednego doskonale znanego imienia. Uśmiech przyozdobił zatem również jej usta i choć w geście tym pojawiła się nuta pobłażliwości, to jednak na koniec dnia Charlotte cieszyła się, że Leslie miała u swojego boku kogoś porządnego (nawet jeżeli Marcus nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko).
- W rozmowę o filmach wpletliście drugie dno. Ile wy macie lat? - westchnęła przeciągle, krzywiąc się na samo wyobrażenie opowiedzianej przez siostrę sytuacji. Nie sądziła, że w tym wieku takie zagrywki były konieczne, ale z drugiej strony niedopowiedzenia i rzucane w eter półsłówka były tym, w czym sama zdawała się specjalizować, kiedy w grę wchodziły uczucia z grona tych niekoniecznie odpowiednich. - Jak zapomina się, ale w granicach przyzwoitości? Nic nie rozumiem - jęknęła żałośnie, spoglądając na siedzącą tuż obok blondynkę ze swego rodzaju politowaniem.
Rozbawienie jednak bardzo szybko przeistoczyło się najpierw w szok, potem w zatroskanie.
- Ten psychopata był nad jeziorem, kiedy wy znajdowaliście się w domku? - powtórzyła, choć w rzeczywistości wcale nie potrzebowała potwierdzenia. Mina Leslie była wystarczająco wymowna. - Zadzwoniliście po policję, tak? Zgarnęli go? - dopytała, unosząc brew, ale im dłużej siostra milczała, tym zawziętość Lottie szybciej traciła na intensywności.
- Leslie! - upomniała ją pewnie nieco za głośno jak na przyjęte w salonie kosmetycznym standardy, dlatego bardzo szybko przeprosiła zajmujące się nimi panie krótkim, pełnym skruchy spojrzeniem.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie również wolała by nie działo się nic nadzwyczajnego. Chciała by był to po prostu pogrzeb. Taki, na który się idzie, by pożegnać zmarłego, przyjąć kondolencje i po którym wracało się do szarej rzeczywistości bez myśli, że to ostatnie pożegnanie pociągnęło za sobą jakieś kłótnie, problemy i inne dziwne sytuacje. Jak jednak miało być, tego przewidzieć nie mogły, bo cała sytuacja była cholernie skomplikowana, a Leslie czuła jedynie złość, że ojciec narobił zamieszania, którym nie musiał się już przejmować, a które spadło na ich barki.
Tak było najłatwiej, Poza tym samo wyszło — zaśmiała się, rozbawiona reakcją siostry. Zdawała sobie sprawę, że ta rozmowa nie była przeprowadzona w taki sposób, w jaki powinny szczerze rozmawiać ze sobą dwie dorosłe osoby, ale koniec końców nie narzekała, bo liczył się fakt, że w nawet tak pokręcony sposób zdołali dojść do porozumienia i że po prostu się rozumieli. A to, że ta rozmowa pociągnęła za sobą konsekwencje, to już inna sprawa, bo te były zarówno pozytywne jak i negatywne. — No wiesz, Travis miał jeszcze narzeczoną, więc seksu nie było, ale poprzytulaliśmy się, całowaliśmy... I tyle. Pewnie byłoby coś więcej, ale to przyzwoity facet i nie chciał się zapuszczać dalej, aż nie porozmawia z Asli — dodała i uśmiechnęła się pod nosem. To było urocze, że chociaż na swój sposób zdradził to jednak miał jakieś granice, których nie chciał przekroczyć. Leslie ich nie miała. Latami wyrzucała sobie to, że coś czuła i nie potrafiła o tym powiedzieć, musiała się mierzyć z zazdrością i rozczarowaniem, że nie mogła mieć faceta, którego chciała w swoim życiu, a ten coraz bardziej jej się wymykał, gdy postanowił się zaręczyć.
Pokiwała głową twierdząco, a wyobraźnia od razu podsunęła jej wspomnienia z tego wyjazdu i obraz Marcusa stojącego przed domem. Żałowała, że tamtego dnia nie miała przy sobie żadnej broni, bo nie zawahałaby się nad niczym, a na pewno nie przed tym, by raz na zawsze pozbyć się go ze swojego życia. Drugi raz pokiwała głową na wzmiankę o policji, ale milczała, bo nie wiedziała co miała powiedzieć, by nie zdenerwować siostry bardziej, niż było to konieczne.
Zniszczył Travisowi samochód. Odciął nam prąd. Zadzwoniliśmy po policję, spisali zeznania i tyle... Wróciliśmy do domu. Cholera, Lottie, ja już nie wiem co mam zrobić, żeby naprawdę się nim zajęli. Mam wrażenie, że nie tkną tej sprawy, aż naprawdę nie znajdą jakiegoś trupa — jęknęła. Wiedziała, że zwyczajna policja była mało skuteczna, ale nie sądziła że do tego stopnia, by olewać sprawy aż nie dojdzie do tragedii. A czuła, że jeśli nie znajdą Marcusa, to tragedia będzie mieć miejsce prędzej czy później. — Od tego wyjazdu regularnie do mnie wypisuje. Zmienia numery. Zgłaszałam to, ale powiedzieli, że to nie pomoże bo każdy z tych numerów jest niezarejestrowany i nieaktywny, więc to jak szukanie igły w stogu siana — dodała. Czuła się bezradna jak nigdy.
Z lepszych wieści... Mieliśmy po tym trochę cichych dni. Myślałam, że może jest zły, albo żałuje tej rozmowy i w ogóle wszystkiego, ale okazało się, że rozstał się z Asli, a milczał bo ma trochę spraw na głowie, o których nie chciał mi mówić. Tak czy siak... Odwiedziliśmy Sharon, bo musiał cos załatwić, a potem byliśmy na randce i wygląda na to, że jesteśmy razem — dodała, lekko się uśmiechając. — Swoją drogą... Zaproponował, żebym się do niego tymczasowo wprowadziła. Nie chcę, żeby Marcus się u nas pojawił i coś wam zrobił. Boję się, że narażam ciebie i Zoey. Zastanawiałam się, czy nie wrócić do siebie, ale może to nie głupie, żeby zatrzymać się u Travisa? Co myślisz? — podsumowała, spoglądając na siostrę pytająco.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Kilka kiwnięć głową musiało wystarczyć za odpowiedź. Znalezienie złotego środka w tej konkretnej sytuacji nie było najłatwiejszym zadaniem. Charlotte doskonale wiedziała, jak gorzki smak pozostawiało po sobie uczucie bycia zdradzoną, dlatego niewątpliwie doceniała próby wykazania się resztkami przyzwoitości przez Travisa. Z drugiej jednak strony chodziło o Leslie, która zasługiwała na odrobinę szczęścia i to u boku kogoś, komu naprawdę na niej zależało. Zawiłość ich relacji sprawiała, że nic nie było oczywiste, ale ostatnie tygodnie zdawały się być szansą na to, by wyjść na prostą i nareszcie spróbować.
Nieco mniej entuzjazmu budziła kwestia Marcusa i jego coraz bardziej niepokojącego zachowania. Charlotte zmarkotniała, uważnie słuchając opowieści z życia siostry i czując narastającą irytację, że dowiadywała się o tym wszystkim tak późno.
- A ten policjant? Bob czy jak mu tam było? Nie może pomóc? - zasugerowała, szybko żałując tak pochopnie podjętej decyzji. Domyślała się, że ze względu na łączącą ich przeszłość oraz zagrywkę, po jaką sięgnęła Leslie kilka miesięcy temu, proszenie go o jakąkolwiek formę pomocy mogłoby okazać się czymś kłopotliwym. - Nieważne. - Nieznaczne machnięcie dłonią miało być sygnałem, że zrozumiała swój błąd i że siostra nie musiała jej niczego wyjaśniać.
- Ostatnio odezwał się do mnie znajomy z pracy. Może on mógłby pomóc? Do wydziału zabójstw ta sprawa się co prawda nie nadaje, ale... - mruknęła, zerkając na Leslie kątem oka. Nigdy nie była zbyt skłonna ku temu, by wplątywać w typowo rodzinne sprawy osoby postronne, ale w obliczu bezradności swojej i policji była gotowa złamać dotychczasową zasadę i poprosić Dustina o interwencję, jakiś pomysł czy chociażby trzymanie ręki na pulsie. - Musimy coś zrobić, Les. Ten facet jest nieobliczalny - podsumowała krótko na wypadek, gdyby siostra chciała zaprotestować. Miała do tego prawo, a Charlotte nie zamierzała nalegać, ale rozmowa z agentem Weaverem wydawała się czynnością co najmniej oczywistą.
Lottie omal nie parsknęła śmiechem, gdy zrozumiała, jak ogromną sinusoidą była obecnie prowadzona rozmowa. Zamiast tego uniosła jedynie brew.
- Jesteście razem - powtórzyła, uśmiechając się pod nosem. - I mówisz mi o tym dopiero teraz? - westchnęła w udawanym rozczarowaniu dla faktu, że młodsza Hughes zwlekała z tego typu wieściami. Roziskrzone spojrzenie Charlotte dosadnie pokazywało jednak, że naprawdę się cieszyła. - Jejku, ale macie tempo - roześmiawszy się, szturchnęła Leslie w ramię, co nie spotkało się z aprobatą zajmującej się nią kosmetyczki. Lottie posłała jej pełne skruchy spojrzenie, zaraz potem powracając nim do twarzy siostry.
- Posłuchaj, nie musisz się o nas martwić. Kwestia twojego domu wciąż jest otwarta, więc... może to wcale nie jest taki głupi pomysł? Przyda się wam trochę czasu razem - zawyrokowała, swoją wypowiedź kwitując krótkim przygryzieniem dolnej wargi.
Zastanawiała się, czy to był odpowiedni moment do podzielenia się również nowościami z własnego życia - szczególnie, że te dość mocno pokrywały się z tymi, jakimi uraczyła ją Leslie.
- Właściwie też chciałam z tobą o tym porozmawiać - zaczęła, wciskając się w oparcie fotela. - Nie myśl, że cię wyganiam. Możesz u mnie zostać tak długo, jak będziesz tego potrzebować i wrócić, jeżeli Travis okaże się uciążliwym lokatorem - wyjaśniła w nieskrywanym rozbawieniu - ale po śmierci ojca Blake zaproponował, żebyśmy zamieszkali razem i... zgodziłam się.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bob? Nie... Widziałaś sama jak go potraktowałam i jak potem na mnie patrzył. Nie będę hipokrytką, egoistką i kretynką, która biegnie teraz po pomoc, po tym jak go z premedytacją szantażowałam — zaprotestowała. To nie wchodziło w grę. Resztki honoru nakazywały jej nie wciągać w to dawnego kochanka i faceta, który był sympatyczny i naprawdę miły, a którego potraktowała jak skończonego, nic nie wartego frajera, jakim można pomiatać.
Myślisz, że mógłby coś zdziałać? — spojrzała na siostrę z zainteresowaniem. Bob przeszedł jej przez myśl, ale po tym, w jaki sposób go potraktowała, nie miała odwagi iść i się przed nim płaszczyć, nawet jeżeli miała świadomość tego, że nie odmówiłby jej pomocy i zrobiłby wiele, żeby jakoś zmotywować policję do zajęcia się jej sprawą, zanim dojdzie do nieszczęścia. A to snuło się za nią za cień. Za jej bliskimi również, bo jak sama Lottie zauważyła, Marcus był nieobliczalny.
Mhmm... Raczkujemy w tym wszystkim od nowa — przytaknęła z rozbawieniem, ale zaraz spojrzała na Lottie, gdy ta szturchnęła ją w ramię. — Nie było kiedy! Ale jak chcesz, to zaproszę go i przeprowadzimy oficjalne spotkanie, bo z ojcem to już nie przejdzie, żeby udzielał zgód i sprzeciwów — rzuciła pół żartem, pół serio. Wolała sobie żartować ze śmierci ojca, niż się niepotrzebnie nie denerwować. Nie żartowała jednak z organizacją spotkania. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz spędzili trochę czasu w komplecie, nie licząc nieszczęśliwych wydarzeń jak jej wizyta w szpitalu, czy wyciąganie Travisa i Blake'a z aresztu.
Tak, chyba tak... Tylko trochę się boję, że to może za szybko, nawet jeśli ma drugie, ważne dno. Wiesz, dopiero rozstał się z Asli, jej rzeczy walają się jeszcze po domu... — mruknęła. Nie chciała, żeby takie ekspresowe przeprowadzki, nawet jeśli tymczasowe, wprowadziły napiętą atmosferę i zepsuły coś, co dopiero zaczynało się jakkolwiek kształtować.
Wiedziałam, masz już dość.
Ta myśl pojawiła się w jej głowie niekontrolowanie, gdy Lottie zaczęła nawiązywać do kwestii przeprowadzki, ale Leslie szybko pojęła, że dobrze się stało, że nie pozwoliła jej paść na głos i zachowywała resztki samokontroli, które nakazywały milczeć, aż nie usłyszy wszystkiego. A to co usłyszała przywołało na jej usta szeroki uśmiech i sprawiło, że w kobiecych oczach pojawiły się radosne iskierki.
A to podobno ja mówię o ważnych sprawach za późno — roześmiała się. Najwyraźniej obie miały ten talent do trzymania w sobie niektórych informacji dłużej, niż w rzeczywistości było to konieczne. — Czyli... W genach mamy nawet wyczucie czasu, skoro zaczynamy sobie wić miłosne gniazdka w tym samym czasie — stwierdziła z powagą, ale zaraz się uśmiechnęła. — Cieszę się Lottie i naprawdę mam nadzieję, że będzie między wami tylko lepiej — dodała i uścisnęła dłoń siostry w ciepłym geście. Chciała, by tej dwójce się udało. Lubiła Blake'a, a dla siostry chciała szczęścia i wszystkiego co najlepsze. — Zresztą może to i dobrze. Przynajmniej nie będę się martwić, czy po mojej wyprowadzce, ten świr do ciebie nie zajrzy, a u Blake'a będziesz bezpieczniejsza — podsumowała. Lepszego scenariusza nie mogła sobie wymarzyć. Ona będzie u Travisa, gdzie nie będzie zmuszona obawiać się każdego dziwnego dźwięku, a Lottie będzie blisko ojca swojego dziecka, który Leslie była pewna, że nie da skrzywdzić ani jej, ani dziecka, jeśli jakimś cudem Marcus kręcił się po sąsiedztwie.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte bardzo szybko zrozumiała, że zasugerowanie osoby Boba jako pomocy w kolejnej w ich życiu patowej sytuacji było błędem, którego nie powinna była popełniać. Domyślała się, że i bez tego Leslie czuła się źle w związku z tym, jak przebiegła nie tylko ich relacja w ogóle, ale przede wszystkim ostatnio przeprowadzona rozmowa, kiedy próba wyciągnięcia z aresztu Blake’a i Travisa zmusiła młodszą Hughes do wykorzystania pewnych niewygodnych faktów z życia mężczyzny. Leslie nie była typem szantażysty, dlatego Lottie porzuciła temat, jej słowa kwitując jedynie krótkim ruchem głowy.
Rozumiała.
- Myślę, że tak. To dobry gliniarz, nawet jeżeli psychiczny eks nie leży w zakresie jego obowiązków i kompetencji - skwitowała, posyłając siostrze krótki, łagodny uśmiech. Nie miała pojęcia, czy ten kiepskiej jakości żart był w stanie podnieść Leslie na duchu, ale starsza Hughes chciała wierzyć, że owszem - był.
Nie bagatelizowała przy tym problemu z Marcusem. Mężczyzna bardzo skutecznie spędzał sen z powiek nie tylko swojej byłej partnerki, ale również bliskich jej osób. Świadomość czyhającego na każdym kroku niebezpieczeństwa była męcząca, dlatego Charlotte naprawdę zależało na jak najszybszym rozwiązaniu tej sprawy i definitywnym pozbyciu się Marcusa z ich życia.
- Akurat posłuchalibyście zgód i sprzeciwów - parsknęła śmiechem, kręcąc głową w szczerym powątpiewaniu. Biorąc pod uwagę to, jak szybko sprawy się rozwijały, Lottie naprawdę nie sądziła, by czyjakolwiek aprobata lub jej brak były w stanie przeszkodzić tej dwójce w kontynuowaniu ich relacji na poziomie, na jakim znajdowała się obecnie.
- To chyba mnie zaprosisz do was, skoro macie razem zamieszkać? Nie żebym się wpraszała, ale faktycznie dawno nie rozmawiałam z Travisem. Ostatni raz... chyba wtedy, kiedy wylądował w celi obok Blake’a - przyznała markotnie, bo nigdy nie lubiła takiego zaniedbywania znajomości, nawet jeżeli ta łącząca ją ze wspomnianym mężczyzną zawsze była bliższa określeniu znajomi niż przyjaciele.
Połowicznie rozumiała obawy Leslie. Tak szybkie tempo działania i decyzje podejmowane prawdopodobnie pod wpływem emocji oraz chwili nigdy nie wróżyły niczego dobrego, ale przecież w ich przypadku sytuacja była o tyle prostsza, że nie znali się od wczoraj.
- Gdyby coś było nie tak, to pamiętaj, że masz dokąd wrócić - zapewniła miękko, na krótko chwytając dłoń siostry w geście niemego wsparcia. Nawet jeżeli w domu Lottie miało być pusto, to Leslie mogła się tam zaszyć, aby odpocząć i zebrać myśli z dała od świata oraz problemów.
Po cichu zaś sama liczyła na to, że nie będzie musiała tam wrócić; że to, co robili z Blake’m, nie mogło mieć negatywnych skutków i że byli na naprawdę dobrej drodze do stworzenia czegoś stabilnego.
- Nie nazwałabym tego miłosnym gniazdkiem... - burknęła w rozbawieniu, choć rozbiegane spojrzenie sugerowało coś nieco odmiennego.
Wyznania i deklaracje, które padły niedługo po opuszczeniu szpitala w dniu śmierci Roberta, wciąż wprawiały jej serce w tak samo intensywny rytm, dlatego ukrycie pewnych emocji przychodziło blondynce z ogromnym trudem.
- Gdybyście z Travisem postanowili zamieszkać u ciebie, byłybyśmy sąsiadkami. Widzę już te wszystkie grille i inne imprezy w ogrodzie - rzuciła zawadiacko, zaraz potem chichocząc w najlepsze.
Nie uważała, by ktokolwiek z nich po tak wielu przejściach pasował do tego sielskiego obrazka, ale z drugiej strony nie miałaby nic przeciwko temu, by w ich życiu w końcu zapanował spokój pozwalający na cieszenie się chwilą i rzeczami pozornie tak małymi jak spotkanie w gronie najbliższych.
Czasami naprawdę jej tego brakowało.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Okej, jak chcesz, możesz z nim pogadać. Gdyby chciał pomóc, to daj mu mój numer i się z nim spotkam, wszystko wyjaśnię i zobaczymy, co da się zrobić — zgodziła się. Nie traciła nic, ale mogła zyskać wiele. Przede wszystkim wolność od psychopatycznego eks, którego bała się jak mało kogo. Miała po dziurki w nosie oglądania się za siebie na każdym kroku i martwienia o najbliższe je osoby. Chciała raz a dobrze zamknąć tę sprawę i wrócić do normalnego życia, gdzie głowę zaprzątałyby jej dużo mniej problematyczne kwestie, a co najważniejsze takie, za których sprawą nie czułaby się jak więzień śledzony na każdym kroku i czekający na wyrok śmierci.
Fakt, nie posłuchalibyśmy. Prędzej udawalibyśmy, że słuchamy, a i tak zrobilibyśmy swoje — stwierdziła wesoło, ale to było bardzo w ich stylu. Mówić jedno, robić drugie. Komplikować, tworzyć sytuacje, które niekoniecznie musiały mieć szczęśliwy koniec, a przede wszystkim szaleć, jakby wcale nie byli dorosłymi ludźmi, którzy powinni zacząć spoglądać na świat nieco inaczej. I to Leslie uwielbiała w tej znajomości i w Travisie. Przy nim mogła być sobą. Tą mądrzejszą, ale też tą głupiutką wersją samej siebie, co działało w dwie strony. — Jasne, że cię zaproszę. Myślę, że Travis zdaje sobie sprawę z tego, że oferując mi połowę łóżka, skazał się na liczne odwiedziny moich sióstr — dodała. Nie wyobrażała sobie, że miałaby nie zaprosić Lottie na herbatę i jakieś dobre ciacho. Ponadto była święcie przekonana, że kto jak kto, ale Travis nie będzie miał nic przeciwko temu, bo był równie towarzyski co ona i przede wszystkim lubił Charlotte.
Wiem, dziękuję — skwitowała i się uśmiechnęła. Dziękowała tak naprawdę za wszystko. Za to, że miała taką siostrę, za to, że mogła na nią liczyć, za każdą chwilę spędzoną razem i to nieopisane wsparcie, które od niej otrzymywała i które próbowała również oferować na tyle, na ile tylko była w stanie.
Nie, jasne... Tylko jest ci za ciepło i dlatego się rumienisz, a oczy ci błyszczą jak jakieś kryształki na samą myśl o nim — odparła i pokazała siostrze język. Lottie mogła jej wmawiać, że nie było to żadne miłosne gniazdko, ale Leslie, jak to ona, miała swoje zdanie w tym temacie i tylko czekała na dzień, kiedy usłyszy, że Charlotte i Blake pokusili się o konkretne nazwanie tego, co między nimi wisiało.
Hej, nie rozpędzaj się tak. Na razie będę u niego pomieszkiwać, a kwestia zamieszkania razem to chyba jest jednak dość odległa — odparła z rozbawieniem, nie chcąc snuć tak daleko idących planów, jak sąsiedztwo takich dwóch duetów. Nie, żeby nie chciała, bo brzmiało to, jak bardzo ciekawa i kusząca perspektywa, ale... Travis musiał uporządkować swoje życie po rozstaniu z Asli, co przebiegało dość burzliwie, a ponadto oboje musieli zapanować nad tym, jak wiele problemów życie zrzucało im na głowy. Niemniej, liczyła na to, że kiedy cały ten chaos, który wokół nich panował, prędzej czy później dobiegnie końca i będą mogli zaznać odrobiny normalności i spokoju, by w stu procentach skupić się na sobie i swojej relacji.
Swoją drogą, jak u niego nocowałam, wpadła tam z rana Asli... Chyba nie muszę mówić, jaką miała minę i jak zareagowała, widząc mnie w jego łóżku? Cholera... Nie chcę żyć z nią jak pies z kotem, ale z drugiej strony wydaje mi się, że tu już nie da się nic zrobić i... Pojęcia nie mam, jak wytrzymać w pracy — pożaliła się jeszcze trochę, bo to nie dawało jej spokoju. Po powrocie znad jeziora nie potrafiła spojrzeć Asli w oczy, a po ostatnim poranku miało to być jeszcze cięższe...

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte nie była pewna, czy Dustin miał jakąkolwiek siłą sprawczą. Rozmawiały przecież o eks chłopaku, który miał zadatki na psychopatę, ale nawet to nie działało na ich korzyść, zważywszy na fakt, że udokumentowane zaburzenia psychiczne stanowiły solidną linię obrony w każdym sądzie. Agent FBI trudzący się sprawami w wydziale zabójstw nie wydawał się osobą kompetentną w tej konkretnej sytuacji, ale starsza Hughes pragnęła wierzyć, że w grę mogły wejść koneksje i znajomości, dzięki którym pozbycie się Marcusa z życia młodszej siostry mogło być nie tylko możliwe, ale w stu procentach zrealizowane.
- Dam znać. Może jeżeli nie on, to chociaż jakiś jego kolega - podsumowała, całość wieńcząc wzruszeniem ramion. Nie mogła niczego obiecać, a ponieważ składanie zapewnień bez jakiegokolwiek pokrycia nie leżało w jej naturze, wolała powstrzymać euforię i inne pozytywne emocje, nawet jeżeli te mimowolnie się pojawiały. Nadzieja na to, że w końcu wszystko mogłoby się względnie ustabilizować, bywała silniejsza niż zdrowy rozsądek. I choć Charlotte była doskonale świadoma tego, jak niebezpieczne mogło być tego typu podejście, to jednak nad pewnymi kwestiami zwyczajnie nie potrafiła odzyskać władzy.
Nie inaczej było w przypadku reakcji związanych z pewnymi uczuciami oraz myślami. Te niezwykle ochoczo i zdecydowanie poza kobiecą kontrolą wędrowały w jednym, bardzo konkretnym kierunku.
Lottie westchnęła, z trudem powstrzymując się przed parsknięciem śmiechem.
- Ciężko coś przed tobą ukryć, wiesz? Powinnaś zmienić zawód. Nadałabyś się do policji - skwitowała w rozbawieniu, jedną z dłoni sięgając do policzka - zupełnie tak, jak gdyby chciała sprawdzić, czy zdobiący jej buzię rumieniec naprawdę był tak intensywny. - Naprawdę doceniam to, że mnie... nas wspierasz - dodała z adekwatną dla poruszonego tematu powagą. Początkowe obawy związane z tym, jak cała rodzina mogłaby zareagować na zawiłość łączącej jej z Blake'm relacji, bezpowrotnie zniknęły. Choć ojciec do końca swojego życia pozostawał negatywnie nastawiony, a matka po dziś dzień nie wyzbyła się swojego sceptycyzmu, to myśl o Leslie oraz Perrie stojących za nią murem była wystarczająco pokrzepiająca, by humor blondynki uległ poprawie.
- Hej, nie zdziwię się, jeżeli to pomieszkiwanie będzie czymś na stałe - odparła zgodnie z prawdą i własnymi przypuszczeniami, nawet jeżeli na takowe faktycznie było jeszcze odrobinę za wcześnie. - Kiedy planujesz się przenieść? Może i z tym zgramy się w czasie - zagaiła, bynajmniej nie z powodu jakiejś wyimaginowanej chęci pozbycia się siostry z domu. Uważała, że mogły sobie nawzajem pomóc, nawet jeżeli obecnie jej własne ruchy były dość mocno ograniczone.
- Kiepska sprawa - mruknęła w nieskrywanej konsternacji. Poruszona przez Leslie sytuacja nawet w wyobraźni Lottie jawiła się jako moment szalenie niezręczny, a dzielenie miejsca w pracy wydawało się szczytem masochizmu. - Z jednej strony jesteście dorosłe. Prywatne konflikty nie powinny wpływać na wykonywanie obowiązków, ale z drugiej... może porozmawiaj z Blake'm? Lubi cię, jest przyjacielem Travisa, a na dodatek szefem. Nie twierdzę, że zwolni Asli, bo to byłoby nie fair, ale może jakoś załagodzi to wszystko? - zaproponowała raczej niechętnie, wiedząc, że Griffith w roli mediatora mógł się zwyczajnie nie sprawdzić, ale żaden inny pomysł nie przychodził jej do głowy.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwała głową w ramach zgody. Skoro Lottie miała w zanadrzu kogoś, kto mógł pomóc w mniejszym bądź większym stopniu, to nie zamierzała jej od tego pomysłu odciągać. W tej chwili Leslie zależało jedynie na tym, by uwolnić się od demonów przeszłości i snującego się za nią, złowrogiego cienia Marcusa. Potrzebowała normalności, spokoju i poczucia bezpieczeństwa, a tego nie mogła zaznać, kiedy policja nie potrafiła z nią współpracować i wolała się zajmować innymi sprawami.
Znam cię od dwudziestu ośmiu lat. To zobowiązuje — roześmiała się, kręcąc głową. Mogły przed sobą udawać, ale prawdą było to, że jedna jak i druga potrafiła rozgryźć, co im w głowach siedziało. Może nie zawsze, ale wystarczająco często, by pewnych kwestii nie były w stanie ukryć. Leslie wiedziała, że jej siostrze zależało na Griffithcie, Lottie zdawała sobie zaś sprawę z tego, co wisiało w powietrzu między Leslie i Travisem, kiedy sama Leslie nie chciała o tym mówić. Cóż... Były siostrami i chyba tak właśnie miało to wyglądać. — Pasujecie do siebie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale naprawdę liczę na to, że to co między wami wisi, jakoś się rozwinie i będzie miało swoje szczęśliwe zakończenie — stwierdziła. Dla Lottie chciała wszystkiego co najlepsze. Blake'a lubiła i nie mogła mu niczego zarzucić, a że trochę romantyczki w sobie miała, to naprawdę im kibicowała. Szczególnie teraz, kiedy dopełnić ten obrazek miała mała Zoey.
Tak myślisz? — zerknęła na siostrę z zaciekawieniem. Leslie nie patrzyła na to pod tym kątem. Dla niej to naprawdę miało być tymczasowe, ale słowa Lottie zabrzmiały tak stanowczo, że straciła pewność. Bo może faktycznie tak to działało i tymczasowe pomieszkiwanie we dwoje kończyło się czymś stałym? Nie żeby miała coś przeciwko, bo jednak znała się z Travisem od lat i przeżyli tak wiele, że walka o skarpetki rozrzucone po kątach czy nadmiar kosmetyków na półce w łazience nie wiązałyby się z jakąś wielką kłótnią i końcem świata, ale z drugiej strony... Chyba chciała, żeby to wszystko szło jakąś normalną kolejnością zważywszy na to, że razem (drugi raz) byli od zaledwie kilku dni. — Nie jestem pewna, ale chyba na dniach — odparła. — Muszę się spakować i coś miu mówi, że tobie też przydałaby się jakaś pomoc — dodała, uśmiechając się lekko, bo rzecz jasna, na jej wsparcie Lottie zdecydowanie mogła liczyć. Z coraz większym brzuchem nie powinna była się przemęczać, a co jak co, ale Leslie wiedziała, że pakowanie się potrafiło dać nieźle w kość.
Taaa... Nie wiedziałam, czy cała złość i żal były wymierzone bardziej w Travisa, we mnie, czy w naszą dwójkę, ale Asli żyje w przekonaniu, że zdradził ją, kiedy byliśmy nad jeziorem. Zapewniliśmy ją, że do niczego nie doszło, ale... To chyba na nic — westchnęła ciężko. Okej, lubiła Asli, chociaż od dawna była o nią cholernie zazdrosna. Nie znaczyło to jednak, że chciała ją krzywdzić w taki sposób. Samo wyszło. I jedyna pozytywna rzecz, jakiej Leslie była w stanie się w tym wszystkim doszukać, to była ta, że lepiej iż rozstali się przed ślubem, niż gdyby całe te zawirowania miały mieć miejsce po nim. Wtedy byłoby jeszcze gorzej. — Właśnie się nad tym zastanawiam. W sensie.. Chcę z nim porozmawiać, czy da radę jakoś przerobić grafik, żebyśmy na siebie nie wpadały, ewentualnie czy dadzą sobie radę, jeśli poszukam pracy gdzie indziej. Wiesz, Virginia już nie pracuje, znowu przejęłam jej obowiązki i nie chciałabym ich zostawić na lodzie — przyznała. Myśl o tym, by zmienić miejsce pracy towarzyszyła jej od kilkunastu długich dni. Nawet przeglądała już ogłoszenia o pracę, ale chwilowo z marnym skutkiem, jednak była gotowa przejechać się po wszystkich okolicznych zakładach i kostnicach.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Zawtórowanie siostrze w donośnym śmiechu nie było trudne, choć Charlotte bardzo szybko zmusiła się do tego, by odzyskać potrzebny rezon. Miała wrażenie, że tego typu spontaniczne reakcje nie pasowały do okoliczności, z którymi musiały się obecnie mierzyć jako rodzina.
Jednocześnie jednak czuła, że były to swego rodzaju podwójne standardy, którymi niekoniecznie musiała się przejmować, bo sam wyjazd do SPA i spędzenie kilku godzin w błogim relaksie nijak współgrało ze zbliżającym się pogrzebem. Robert Hughes nie był ojcem roku, ale zwyczajna przyzwoitość sugerowała zachowanie nawet drobnych pozorów.
Z drugiej jednak strony - czy naprawdę? On nigdy nie wykazywał skłonności do tego typu skrupułów, dążąc do celu po trupach i myśląc przede wszystkim o własnej wygodzie. To, jak widział go świat zewnętrzny, było ważniejsze niż to, co myślały o nim dzieci i żona. Teraz, kiedy już go nie było, perspektywa stała się dużo szersza, a odejście ojca nie było doznaniem ani szokującym, ani budzącym wiele emocji.
- Czasami zastanawiam się, czy my i rodzice naprawdę dzielimy tę samą krew - wyznała niespodziewanie, zerkając na Leslie kątem oka. Być może brzmiało to nieco pompatycznie, na swój sposób absurdalnie, ale różnice w charakterach i sposobach bycia, ale przede wszystkim zasadach, jakimi kierowali się w codzienności, pokazywały niezwykle ogromną rozbieżność, a przepaści między jednym i drugim pokoleniem nic nie było w stanie wypełnić.
- Dzięki. - Subtelny uśmiech raz jeszcze uniósł kobiece wargi. I choć lakoniczna odpowiedź mogła sugerować chęć zakończenia tematu, to myśli Charlotte raz jeszcze powróciły do wydarzeń sprzed kilku dni, kiedy dom Blake'a ponownie stał się miejscem odważnych wyznań i rozwiania wątpliwości związanych z tym, kim dla siebie byli.
Wciąż nie wiedziała, jak mogłaby go określać wśród znajomych czy nawet rodziny, ale na koniec dnia wystarczało to, że po prostu b y ł - obok, wtedy, kiedy wszystko było dobrze, ale również w chwilach, gdy świat obracał się przeciw niej.
- Jeżeli wszystko będzie w porządku, to wątpię, że będziecie chcieli, żeby dzieliło was pół miasta - skwitowała, wzruszając ramionami. Pewnych rzeczy nie można było przewidzieć, ale inne działały w sposób bardzo schematyczny. Chęć zaznania wygody była wpisana w ludzką naturę i Charlotte nie widziała w tym niczego złego - szczególnie, gdy jej powodem były uczucia i to te pozytywne. - Właściwie to tak. Na strychu jest kilka kartonów z dokumentami z poprzedniej pracy. Obiecałam Dustinowi, że dostanie kilka notesów. Możesz je znieść - wyjaśniła w nieskrywanym rozbawieniu, uznając to za całkiem udany żart, nawet jeżeli jego wypowiedzenie miałoby się skończyć szturchnięciem czy typowo siostrzanym fochem.
- Dziwisz się? Narzeczony wyjeżdża na weekend ze swoją eks i przyjaciółką jednocześnie, a niedługo po powrocie zrywa zaręczyny i wiąże się z tą samą przyjaciółką? Ja chyba też bym nie uwierzyła, że nad jeziorem do niczego nie doszło - westchnęła przeciągle, z perspektywy czasu żałując, że w jakimś stopniu to również ona przyczyniła się do całego zamieszania. Gdyby nie wymieniane z Leslie wiadomości i wyrażenie zadowolenia z racji tego, że ona i Travis spędzali ze sobą tyle czasu, być może wszystko potoczyłoby się inaczej. - Na pewno znajdziecie jakieś rozwiązanie - podsumowała i tym razem to ona chwyciła dłoń siostry, chcąc w ten sposób pokazać, że stała za nią murem.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie w trakcie tej rozmowy, przestała myśleć o tym, jakie okoliczności dopadły jej rodzinę. Przez chwilę mogła cieszyć się normalnością, tak jakby nic złego się nie działo i zamierzała to wykorzystać w stu procentach. Miała przy tym nadzieję, że starsza siostra również się temu podda, bo chyba żadna z nich nie widziała sensu w tym, by dostosować swój nastrój na siłę do sytuacji, tylko dlatego, że tak wypadało. Udawany smutek nie był czymś, do czego chciała się posuwać. Żałoba to jedno, ale każdy przeżywał ją na swój sposób. Jedni naprawdę rozpaczali, inni czuli, że coś się zmieniło, ale nie pozwalali na to, by wpłynęło to na każdą chwilę w ich życiu. Ona zdecydowanie należała do tej drugiej grupy osób. Szczególnie w tym przypadku, kiedy chodziło o człowieka, którego zdążyła znienawidzić i któremu nie miała okazji wybaczyć, zanim postanowił zejść z tego świata.
Szczerze, to wolę się nad tym nie zastanawiać, bo mam wrażenie, że gdybyśmy zaczęły w to wnikać, to mogłoby wyjść na jaw jeszcze więcej rodzinnych sekretów, których raczej nie chcemy poznawać — stwierdziła. Wcale nie byłaby zaskoczona, gdyby okazało się, że jednak Robert nie koniecznie był ojcem ich wszystkich, że może matce również daleko było do wiernej małżonki, a któraś z nich a może i każda miała w sobie geny różnych kochanków. Wolała żyć w przeświadczeniu, że Robert był ich ojcem i nie chciała tego zmieniać, nawet jeśli po tych wszystkich zawirowaniach ciężko było jej nazywać go tatą.
Dobra, dobra. Przyznaj, że nie martwisz się tym, ile będzie dzielić mnie i Travisa, tylko rozmarzyłaś się z tą wizją rodzinno sąsiedzkich grillów — zaśmiała się, aczkolwiek taka perspektywa brzmiała niezwykle kusząco i chyba koniec końców nie miałaby nic przeciwko temu, żeby wrócić do siebie, ale w towarzystwie mężczyzny, przy którym z całą pewnością łatwiej byłoby jej wyrzucić z pamięci ostatnie, nieprzyjemne wydarzenia, których doświadczyła w tych czterech ścianach domu. Gdyby miała tam wrócić sama... Cóż, nie ukrywała, że byłoby jej ciężko. Nie była pewna, czy zdołałaby znieść te wszystkie wspomnienia i poczuć spokój ducha w pustym, wypełnionym ciszą domu.
Przepraszam, ale że co? — roześmiała się w udawanym oburzeniu i gdyby nie to, że nie chciała przeszkadzać kosmetyczce, która była bliska zakończenia pierwszego zabiegu, to naprawdę szturchnęłaby siostrę w żartobliwym geście. — Masz szczęście, że nie możesz dźwigać. Dużo tych kartonów? — dodała rozbawiona. Skoro i tak istniała szansa na to, że spotka się z tym całym Dustinem, to nie widziała problemu w tym, żeby zabrać te papiery i mu przekazać, by Lottie nie musiała się specjalnie fatygować.
Nie dziwię się, ale cholera, przecież go zna. Co jak co, ale ostatnie co można o nim powiedzieć, to że jest jednym z tych frajerów — odparła i wywróciła oczami. Jej zdaniem, skoro Asli z taką łatwością dopuszczała do siebie teorię, że Travis i Leslie przespali się ze sobą nad jeziorem, to nie miała do niego tak wielkiego zaufania, jak powinno się mieć względem kogoś, z kim chciało się wziąć ślub i spędzić resztę życia. Bo niby po co angażować się tak bardzo, jeśli miało się wątpliwości względem zachowania drugiej osoby? Nie rozumiała tego i wątpiła w to, by kiedykolwiek mogła zrozumieć. — Myślę, że tu potrzeba tylko czasu i samo się wszystko wyprostuje — uśmiechnęła się, ściskając delikatnie dłoń Lottie. — Dziękuję, za wszystko, kochana — dodała, bo była siostrze niesamowicie wdzięczna za wszystko. Za pomoc, wsparcie, zrozumienie, wiarę w to, że będzie dobrze oraz rady, które jej udzielała, nawet jeśli te doprowadziły do drobnego zamieszania, które w porównaniu z innymi problemami i tak nie były niczym wielkim. To krótkie podziękowanie było zaś chwilowym zakończeniem rozmowy, gdyż przyszła pora na kolejne zabiegi, które nie dawały im już tak wielu możliwości na poruszanie mniej i bardziej poważnych tematów, jakie musiały poczekać do pory obiadowej, bo Leslie nie mogła odmówić i sobie i siostrze wizyty w jednej z pobliskich knajp, gdzie mogły się najeść, bez konieczności spędzania czasu nad garami po powrocie do domu.

zt.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”