WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Listopad 2017

Święto dziękczynienia to święto polegające na spędzeniu dnia w gronie najbliższych przy wspólnym posiłku i wyrażenie wdzięczności za wszystko, co się miało. To święto, którego Valeria nie mogła zignorować. Zaproszona na uroczysty, rodzinny obiad, wróciła do winnicy na spotkanie z rodzicami i siostrą. I po raz pierwszy od czasu, kiedy się stąd wyprowadziła, czuła się tu dobrze. W dobrym humorze, całkiem otwarcie opowiadała o ostatnich wydarzeniach z uczelni, śmiała się z żartów opowiadanych przez tatę, a nawet pochwaliła mamę za piękne dekoracje i wyborne jedzenie. A później stało się coś, co całkowicie zepsuło dobrze spędzony dzień.
Niedowierzanie, gniew, rozczarowanie, przeplatały się ze sobą, rujnując cały spokój, opanowanie i pogodny nastrój, w jedną chwilę zamieniając rodzinną atmosferę w ostrą kłótnię, po której z gonitwą myśli i zaszklonymi oczami wsiadła do auta i ruszyła w drogę.
Po jej głowie krążyło wiele pytań bez odpowiedzi, w uszach huczały wykrzyczane słowa, a buzujące w niej emocje nie pozwalały pozbierać myśli.
To do Beatrice było podobne, a jednak znowu dała się nabrać! Tak bardzo chciała uwierzyć, że mama po prostu chciała dla niej dobrze, ale od zawsze ingerowała w jej życie, w mniejszym, lub większym stopniu, z czasem czyniąc je coraz mniej znośnym. To, na jakie zajęcia chodziła, z kim się przyjaźniła czy spotykała, jak powinna wyglądać jej przyszłość, kariera, czy mężczyzna. Wyprowadzka z rodzinnej posiadłości miała uprzytomnić pani Willis, że przez jej wtrącanie się traciła to, co powinno być dla niej najważniejsze - córkę. Tym razem Valeria miała wrażenie, że matka straciła ją na zawsze.
A wszystko przez jeden niewinny wieczór. Rozmowa o urodzinach taty była idealnym pretekstem, by dziewczyna pojawiła się w umówionym miejscu o czasie. Bar przynależący do renomowanej restauracji wydawał się odpowiedni na oczekiwanie na mamę, której spóźnianie się było wręcz nieprawdopodobne. I kiedy ponownie sprawdzała godzinę w telefonie, ni stąd, ni zowąd, pojawił się On. Jego szarmancki uśmiech, pewność siebie i humor znacznie umiliły jej czas, a magnetyczne spojrzenie i uwaga, z jaką przysłuchiwał się jej mężczyzna, sprawiły, że telefon od mamy, iż niestety musiała pilnie ruszyć na spotkanie z kontrahentem, okazał się zbawieniem. Wydawać by się mogło, że tematy do rozmowy, przerywane perlistym śmiechem, nigdy im się nie kończyły, dlatego też oboje uznali, że z chęcią by to powtórzyli. Powtórne spotkanie, a także każde następne, tylko wzmacniało oczarowanie dziewczyny nowo poznanym facetem, aż wreszcie emocje wzięły górę i stało się to, co było nieuniknione. Jedna noc, po której Valeria uwierzyła, że łączyło ich coś wyjątkowego.
A teraz w jej myślach kołatały się dręczące pytania: czy to, co działo się między nią a Travisem było prawdziwe? Co, jeśli to jednak okropne kłamstwo? Czy to wszystko miało jakikolwiek sens? A może było to tylko marną grą, której reżyserowała matka? Jaki w tym cel miał On?
Od czasu felernego święta minęły trzy dni. Trzy długie dni, podczas których dała sobie czas na poukładanie myśli w głowie i ujarzmienie ogromu emocji, które przeżywała. Każdy sms od mężczyzny zbywała krótką odpowiedzią zwrotną, że była strasznie zabiegana i nie miała czasu na spotkanie. Czas pozwolił oswoić ją z druzgocącą wiadomością i utrzymać uczucia w ryzach, do tego stopnia, że postanowiła ostatecznie skonfrontować się z mężczyzną, o którego rozchodziła się cała ta afera.
Stanęła pod znajomymi drzwiami i czuła, że cała pewność siebie, w jaką się uzbroiła, nagle zaczyna z niej opadać, toteż poprawiła układ płaszcza, jakby to czyniło z niego zbroję, której sprawdzała obecność. W pośpiechu, by nie dopadła jej chęć odwrotu, nacisnęła dzwonek, a serce momentalnie przyspieszyło swe obroty. Mimowolnie zadrżała, zupełnie, jakby chłód tego listopadowego dnia przedostał się na korytarz. W obawie, że zaraz może ponownie się rozlecieć, skrzyżowała ramiona na piersi, coraz bardziej przychylając się ku opcji ucieczki. Usłyszawszy nadchodzące ze środka kroki, zacisnęła mocniej szczęki, powstrzymując kolejny dreszcz i opuściła ręce. Bała się, cholernie się bała. Tego, czy będzie w stanie spojrzeć mu w oczy i zachowywać się normalnie. Bała się, że uzna ją za wariatkę lub idiotkę, jeśli za bardzo odkryje się ze wszystkimi uczuciami i się rozsypie. A może już śmiał się z jej naiwności? Ale najbardziej bała się prawdy, po którą przyszła. I mimo wszystko musiała ją poznać.
Kiedy drzwi się przed nią otworzyły i zobaczyła w nich Travisa, na kilka sekund odebrało jej głos. Sceny, które ćwiczyła sobie wiele razy w głowie, nijak miały się do rzeczywistości.
- Hej - rzuciła w końcu nieśmiało, nieco nieobecnym głosem, odwracając wzrok gdzieś w bok. - Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale… mogę wejść? - zaczęła, nie potrafiąc zgrabnie sklecić słów w pełne zdania, ściągając przy tym brwi i instynktownie bawiąc się frędzlem swojego kaszmirowego szalika. Dużo wysiłku włożyła w to, żeby wyglądać dobrze, choć w duchu wcale się tak nie czuła. A jej niepewność skutecznie powstrzymywała ją od złapania z nim jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było dobrze, prawda? Poszli na kilka randek, dogadywali się, a Val śmiała się z jego żartów i to chyba tak naprawdę, nie udając tylko dlatego, że robił ostatnio wywiad w telewizji. Było lepiej niż dobrze. Tak właśnie mu się wydawało, gdy szczerze nie mógł się doczekać kolejnego spotkania z Willis. Chciał z nią rozmawiać o wszystkim i o niczym, chciał być w jej towarzystwie, wsłuchując się w jej opowieść gubić się w jej uśmiechu i śledzić mimikę jej twarzy wyrażającą co dokładnie czuła w danym momencie. Możliwe, że kogoś mu przypominała więc i tak łatwo przyszło mu swobodnie się przy niej zachowywać, a może to po prostu te nietypowe okoliczności wpłynęły na ich korzyść.
Travis nie oczekiwał, że podczas tamtego spotkania rzeczywiście pozna kogoś wartego uwagi. Myślał, że pójdzie, przywita się i że spędzą czas w jakże niezręcznej atmosferze by później rozejść się do domu. Nastawił się na porażkę, więc nie myślał za dużo, ani o dziwo nie zamykał się. Na co niby? Był przekonany, że córka pani Willis okaże się strzałem w stopę dla facetów, których poznaje dlatego rekrutów próbowała zebrać jej mama. To wydawało mu się nawet trochę zabawne i jakie było jego zaskoczenie, gdy Valeria okazała się czarującą dziewczyną, niosącą ze sobą ten powiew swobody, jakby mogła zostać jego kumpelą, chociaż nie chciał wcale ograniczyć się do tego etapu. Żadne z nich nie chciało, jak później stało się bardzo oczywiste.
I właśnie wtedy sprawy zaczęły się komplikować. Święto dziękczynienia, które Cavanagh też spędzał z rodziną prawie zdołało go rozproszyć od drobnego szczegółu jak wymijające były wiadomości Valerii. Uznał, że była zajęta, pomagała w sprzątaniu, czy ogólnym zajmowaniu się domem, że może świętowanie się przedłużyło, sam wiedział jak rodzice nie byli skłonni wypuszczać go ze swoich progów. Niestety szybko zorientował się, że coś było na rzeczy, coś co musiał zrobić on, prawda? Nie zauważył czegoś? Pominął ważny punkt, moment, powiedział coś nie tak? Zaczął zastanawiać się i wyobrażać sobie jak to w kobiecej głowie byle błahostka urosła do niewiarygodnych rozmiarów, a on coraz bardziej sfrustrowany stwierdził, że nie miał pojęcia co to było. Nie był też skłonny przeprosić o ile nie było pewności, że zawinił. Wiedział, że był szczery, w swoich intencjach, w swoich słowach, wyjątkowo nie palnął jakiejś nieczułej głupoty, którą mógłby dostrzec w retrospekcji. Tak mu się wydawało i w takim przeświadczeniu przechodził przez kolejne dni. Czyli chodziło o niego. O całokształt, który zapewne nie przypadł kobiecie do gustu, więc teraz niby to uprzejmie próbowała go spławić. Skoro taki był jej wybór, nie miał zamiaru kajać się jak dureń przed kobietą, która go nie chciała.
W tym dniu nie napisał już do niej. Z samego rana pojawił się na siłowni, zwracając uwagę trenera swoim brakiem skupienia i chaotycznymi ruchami. Wkładał w nie zbyt wiele energii, jednocześnie nie stając się wcale skuteczniejszy. Wrócił do domu wcześniej, za namową. Miał wziąć długą kąpiel i obejrzeć jakąś komedię. To nie był zły plan. Wylądował w końcu na kanapie, w dresie i t-shircie gdy na ekranie rozgrywały się losy zbyt skutecznego policjanta, przeniesionego do mieściny w której ponoć nic się nie działo. Hot Fuzz było w opinii Travisa najlepszą częścią trylogii Cornetto, choć tak naprawdę filmy różniły się na tyle by porównywanie ich nie miało większego sensu. Nie był to jednak zaskakujący wybór. Film buddy cop, nawiązujący do innych przedstawicieli tego gatunku, jak i samych filmów akcji. To było zdecydowanie w repertuarze mężczyzny.
Słysząc pukanie do drzwi wcisnął pauzę na pilocie i nieśpiesznie podszedł by je otworzyć, zerkając wcześniej przez wizjer. Nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z wizyty kobiety, witając się z nią jedynie beznamiętnym ‘cześć’, ale gdy spytała czy może wejść, mężczyzna odsunął się w progu wpuszczając ją do środka. –Prosz. – Przesunął po niej spojrzeniem, dostrzegając, że się postarała, że nie był to strój nałożony w pośpiechu. Zamknął za nią drzwi, odwracając się by spojrzeć na nią z niejakim wyczekiwaniem. –Jeśli chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz się więcej spotykać mogłaś to zrobić przez telefon. Nie chcę twojego tłumaczenia i jakiś zapewnień, które mają chronić moje ego. Jestem dorosły, poradzę sobie z odrzuceniem, tylko nie rób z tego dziwnych podchodów. – W jego głosie słychać było nutę rozczarowania. Valera sprawiła, że odniósł wrażenie, że nie jest tego typu osobą, nie biorąc pod uwagę, że może po prostu miała jakieś wątpliwości, naturalne wątpliwości do których miała prawo, czy jakikolwiek inny powód. Typowo dla siebie, doszedł już do wniosków i włożył w nie swoje emocje, przygotowując się na uderzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przychodząc pod drzwi jego mieszkania, nie miała najmniejszego pojęcia, czego oczekiwać. Zastanawiało ją, czy zastanie Travisa w dobrym humorze, lub czy po treningu będzie się spieszył w inne miejsce, czy może po prostu zostanie oderwany od zwykłych domowych obowiązków. Równie dobrze mógł też być teraz z jakąś panną, całkowicie pewien, że nigdy nie zostanie na tym przyłapany, przecież nie oczekiwał przybycia Valerii. Taki widok wyjaśniłby wszystko w jedną sekundę, choć z obawy o swoją reakcję, dziewczyna wolałaby jednak nie stać się tego przypadkowym świadkiem. Widok mężczyzny z inną ostatecznie przekonałby ją, jaką robiła z siebie idiotkę.
Mimo to stała pod drzwiami, próbując zmierzyć się ze wszystkimi swoimi obawami i rozwiać czające się od kilku dni wątpliwości. Zdawała sobie sprawę, że była masochistką, decydując się na spotkanie, ale, cokolwiek by powiedział, musiała się z nim skonfrontować i usłyszeć to w twarz. O wiele bardziej wolała klarowne sytuacje, niż zadręczanie się przez następne lata.
To, co spotkało ją po otwarciu drzwi, mimowolnie zbiło ją z tropu. Obojętność, z jaką potraktował ją Travis, była jej całkowicie nieznana i zupełnie nie przypominała tego wesołego usposobienia, które objawiało się za każdym razem, kiedy się widzieli. Co więc uległo zmianie? To sprawiło, że zawahała się na moment, zanim postanowiła rzeczywiście wejść do środka. Stanęła niepewnie przy części jadalnianej i odwróciła się w stronę mężczyzny. Nie zdążyła odezwać się słowem, kiedy jego głos przerwał ciszę, a to, co usłyszała, mocno ją zaskoczyło. Uniosła wysoko brew i po raz pierwszy spojrzała na niego bez cienia niepokoju, by upewnić się, że mówił serio. Kiedy dostrzegła w jego oczach pewien dystans, w jednej chwili wszystko pojęła. Odpłynął z niej cały strach, który towarzyszył jej w drodze na miejsce, a zamiast tego zrodziła się przedziwna cierpkość. Odezwała się też jej półwłoska krew, która zawrzała w niej, powodując uderzenie gorąca. Trzeba było przyznać, że niewiele osób potrafiło doprowadzić ją do tak krytycznego stanu, który zwykle objawiał się jako reakcja obronna na atak.
- Brawo. Jestem pod wrażeniem - przytaknęła, mrużąc oczy. Prawie znów dała się nabrać. Musiał mieć spore umiejętności, że tak długo odgrywał swoją rolę w tym kretyńskim teatrzyku jej matki. - Nawet potrafisz sprawić, że to ja wychodzę na tą złą, chociaż to ty jesteś wszystkiemu winny - mimowolnie się skrzywiła, a w jej głosie słychać było nutę goryczy przeplatanej z rozbawieniem. Ostatecznie stała się częścią ponurego żartu, w związku z którym nie zamierzała płakać. On na pewno w duchu również się z niej śmiał, więc czemu miałaby dać mu tę satysfakcję? - Uważasz, że skoro stajesz się znany to nagle możesz wszystko? Nie uczono cię, że nie pogrywa się z innymi ludźmi? Z resztą, rób sobie co chcesz, tylko mnie w to więcej nie wciągaj - powiedziała, starając się zachować opanowanie, lecz głos zdradzał emocje, które właśnie w niej buzowały. Westchnęła i schowała dłonie w kieszenie płaszcza. W tym momencie żałowała, że tu przyszła. Może Travis miał rację i naprawdę lepiej było załatwić to przez telefon? Przyjmując swoją wersję za prawdę, stwierdziła, że nie pozostało nic do wyjaśnienia. Zmniejszyła między nimi dystans i stanęła przed nim na wyciągnięcie ręki. - Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś moim kosztem, ale niestety to koniec. Wiem już wszystko. Możesz już przestać grać. - Spojrzała na niego wymownie, próbując odczytać cokolwiek z jego twarzy. Jeszcze kilka dni temu nie dostrzegała w mężczyźnie żadnych złych intencji i uśmiechała się na każde wspomnienie o chwilach spędzonych razem, a teraz? Wydawało jej się, że wszystko to jedno wielkie kłamstwo, a ona sama nie mogła uwierzyć, że padła ofiarą takiego podstępu. Czemu więc z każdą sekundą opanowywał ją spokój? Niewielka odległość od Travisa sprawiała, że umysł płatał jej figle.
- Zastanawia mnie, co moja matka obiecała Ci w zamian? - zapytała ciszej, wpatrując się w jego oczy w poszukiwaniu odpowiedzi, aż można było się w nich zatracić. Gdy tylko ta myśl przemknęła jej przez głowę, zamknęła na chwilę powieki i z westchnieniem cofnęła się o krok. - Albo nie. Nie odpowiadaj. Nie chcę nic wiedzieć. To koniec. A ja powinnam już pójść - oświadczyła, poprawiając opadający na jej policzek kosmyk włosów za ucho, po czym ruszyła z miejsca z zamiarem wyminięcia mężczyzny, co nakazywały jej resztki godności.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czuł się tak jakby nagle stali się sobie obcy, choć prawda była taka, że nie mieli się jeszcze czasu dobrze poznać. Oczywiście, że podczas swoich randek ukazywali tylko te najlepsze strony, a powodów do poważnych sprzeczek nie było. Nawet małe nieporozumienia można było zbyć śmiechem. Jednocześnie jednak Travisa nie zdziwiło, że kobieta się przeciw niemu zwróciła bez solidnych podstaw. To był ten haczyk.
-Aha. Ja jestem winny. – Prychnął sarkastycznie, gdy na twarzy pojawił mu się krzywy uśmiech, nierozbawionego rozbawienia. Próbowała mu jeszcze wmówić jakieś pogrywanie, kiedy to ona nie odzywała się do niego przez kilka dni? Niedoczekanie.Oczywiście, że to facet bawił się twoim kosztem, jakbyś wcale nie weszła w to świadomie. Najwyraźniej to była kompletna iluzja. – Odparł w podsumowaniu na jej słowa. –I wiesz co? Dobrze, że sobie to wyjaśniliśmy. No przecież jak jest chociaż gram sławy w to zamieszany, to muszę być fałszywy. No niepodważalna logika! – Ciągnął sarkastycznie, podnosząc ton głosu, a mimika twarzy stawała się coraz bardziej spięta, agresywna. Nigdy nie dążył do sławy. Odtrącała go. Problem w tym, że chciał jeździć w Nascar, był zdeterminowany wzbijać się coraz wyżej w rankingach, a to przychodziło z pewną dozą uwagi. Cavanagh nie uważał, aby była tak szczególna. Większość trafiała tylko na kanały sportowe, lub YouTube. Trzeba było obracać się w odpowiednich kręgach by o nim wiedzieć. Niestety, budował właśnie przekonanie, że Valeria widziała go przez pryzmat fałszywości mediów i tego jak każdy przecież powinien chcieć im się przypodobać. W pewnym sensie musiał zachowywać się w pewien określony sposób, by sponsorzy się nie wycofali, ale Travis uważał, że znajdywał balans. W głównej mierze starając się pokazywać zaledwie minimum ‘’publice’’. Oskarżając go o nieszczerość ze względu na pracę Willis pociągnęła za jego wrażliwą strunę.
-Nic dziwnego, że matka chciała ci podsunąć faceta. Z poprzednich też zrobiłaś czarne charaktery? Poszłaś na kilka randek, znudziłaś się i stwierdziłaś, że wyzwiesz ich od oszustów? Kto tu się niby czyim kosztem bawił, co? – Z każdym pytaniem, stał trochę bliżej, spoglądając prosto w jej oczy, by ostatnie wypowiedzieć już ciszej; nie było potrzeby krzyczeć. Nie wiedział nawet czy chciał. Pozwolił sobie kobietę polubić, zaczynał się przywiązywać i jeszcze kilka dni temu chodził cały w skowronkach na myśl o wspólnym wyjeździe. Teraz czuł się jak kompletny idiota. Idiota najwyraźniej popełniający cyklicznie te same błędy. Powinien był zauważyć, że te randki trochę za dobrze im szły. Kiedy spotykało się tak świetną dziewczynę, musiała w końcu pojawić się jakaś kłoda.
-Co? – Zmarszczył brwi, a na twarzy przemknęła mu doza dezorientacji, zmieszana z oburzeniem. –Czekaj, co? – Powtórzył, patrząc na nią z niedowierzaniem. –Ty myślisz, że ja coś za to dostaję? – Obrócił się w jej stronę. –Z resztą za co? Że przyszedłem się spotkać, bo zaprosiła mnie twoja mama? – Myślał, że mówiąc to podkreśli jak było niedorzeczne, ale wszystko wskazywało na to, że Valeria doszła właśnie do takiego wniosku. –Co ty… co niby się między nami działo? – Wzburzone emocje przeszkadzały w zdrowo-rozsądkowym myśleniu, ale rzucane w niego zarzuty w końcu nabierały sensu. Tak łatwo przyszło je złożyć, gdy nie przyznał się, że to nie był jego pomysł. Nie czuł na żadnym etapie potrzeby wspominać o pani Willis i swoim wuju, zwłaszcza, gdy bardzo szybko z Valerią chwycili wspólny język. –Powiedz mi, skoro tak wszystko już wiesz. – Chciał mieć to przed sobą wyłożone czarno na białym, chociaż już czuł jak uwierało mu jak błędne pojęcie zbudowała o nim kobieta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda, znali się zbyt krótko, by mogli poznać swoje słabości i przekonać się, co naprawdę kryło się pod tym zawadiackim spojrzeniem. Na tym etapie znajomości nie mieli jeszcze okazji wystarczająco otworzyć się na siebie, a tym bardziej dostrzec własnych niedoskonałości. Nie znając pełnej wersji wydarzeń, w tej chwili Valeria potrafiła patrzeć na Travisa jedynie przez pryzmat intrygi, jaką uknuła jej mama. Wiara w tę historię pozwalała jej przypuszczać, że właśnie przekonywała się o prawdziwej odsłonie mężczyzny.
- Tak, muszę przyznać, że to doskonała iluzja, bo gdybym wiedziała, co się dzieje to w życiu nie zgodziłabym się na całą tę szopkę. Najwyraźniej jesteś zbyt dobry w tym, co robisz - przyznała cierpko, a swoje wyjątkowe niezadowolenie z tego powodu podkreśliła skrzywieniem, malującym się na jej twarzy. Ludzie robili wiele różnych dziwnych rzeczy z równie wielu bezsensownych pobudek. Nie potrafiła tylko pojąć, czemu właśnie to ją wykorzystano do całkiem nieznanych celów. I choć ciężko było jej stwierdzić, do czego dążył mężczyzna, to przypadkowe poznanie prawdy pozwalało jej choć minimalnie mu to udaremnić. Najgorsze było to, że wiedząc, do czego była zdolna jej matka, Valeria sama nie wywęszyła spisku. Cavanagh doskonale odegrał swoją rolę i rzeczywiście stworzył iluzję, której do tej pory nie miała potrzeby poddawać w wątpliwość. Jednocześnie zastanawiało ją, jak długo jeszcze mógł się wszystkiemu wypierać, dopóki nie padły następne słowa, które dowiodły o słuszności jej przekonań. Nawet nie poczuła się urażona rzuconymi pod jej adresem oszczerstwami, na które wydęła wargę. - Chyba żartujesz. Nie wmówisz mi, że to ja miałam w tym udział - pokręciła potępiająco głową, nie potrafiąc oprzeć się wrażeniu, że nadal chciał odwrócić kota ogonem. Kiedy zbliżyli się do siebie, nie miała już pewności, czy to, co mówił oraz sposób, w jaki się wypowiadał, odzwierciedlało jego prawdziwe uczucia, czy może nadal ją mamił. Powoli zaczynała odczuwać zdezorientowanie. Z jednej strony chciałaby wierzyć, że to, co się wydarzyło w ciągu tych ostatnich tygodni było początkiem czegoś szczerego i fascynującego, bo wydawało jej się, że poznała kogoś wartościowego. Z drugiej strony jednak myśl o tym, że każda spędzona chwila z nim to kłamstwo opierające się na knuciu z jej matką, powodowała ból i podważała każde wypowiedziane przez niego słowo czy gest.
Zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia, gdy zatrzymał ją niedowierzający głos Travisa. Odwróciła się twarzą do niego i przechyliła głowę na bok.
- Nie tak to właśnie wyglądało? Umówiłam się z mamą, która to arcyważne spotkanie w ostatniej chwili postanowiła przełożyć. Jak się okazuje, tak naprawdę w ogóle nie miała zamiaru dotrzeć na miejsce, bo w zamian pojawiłeś się Ty - ściągnęła brwi. Wielce oryginalne zagranie, które jakimś cudem udało się jej przeoczyć. Valeria musiała wypaść jednocześnie na idiotkę i zdesperowaną, pozwalając się tak wkręcić. - Nie mam pojęcia, co mógłbyś dostać za spotykanie się ze mną, ale znając moją matkę, mogła zaoferować wiele. A sądząc po tym, że się zgodziłeś, zawarłeś z nią układ. Oboje potraktowaliście mnie, jakbym była… na sprzedaż - zacisnęła mocno zęby, aż kości wyraźnie zarysowały się na jej twarzy, powstrzymując drżenie. Jeśli Beatrice mocno czegoś chciała, potrafiła dopiąć swego. Miała w posiadaniu sporą ilość ziemi, na której uprawiała winogrono z przeznaczeniem pod dobrze prosperującą winiarnię i musiała znaleźć odpowiednią osobę, która przejmie ten interes. Dobro najstarszej latorośli najpewniej wolała połączyć z pożytecznym. Fakt, że traktowała swoją córkę jak nagrodę albo raczej transakcję, sprawiał przykrość Val, ale jeszcze bardziej czuła rozczarowanie na przypuszczenie, że Travis brał w tym czynny udział. Chociaż jej postawa pozostawała w chłodnym tonie, wcale nie było łatwo jej podejmować ten temat. Ingerowało to w rejony, o których mężczyzna nie miał pojęcia i nie była pewna, czy powinna mu ufać. A jednak Cavanagh naciskał na prawdę, którą aktualnie wyznawała. - Oboje wykorzystaliście mnie do własnych celów. A ja byłam na tyle głupia, żeby na to pozwolić - wyznała, znów zaciskając nerwowo szczęki i odwracając wzrok w innym kierunku, by mężczyzna nie dostrzegł, że wraz z wypowiedzeniem tych słów zaszkliły się jej oczy, czego nie potrafiła powstrzymać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacisnął usta i pokiwał głową, jakby wszystko już było jasne. Chciał za wszelką cenę ukryć jak ugodziło w niego, że dał się omamić tylko po to by na koniec kobieta wytknęła mu, że był taki jak ona – fałszywy. Przyznała się w końcu, przyznała się do tego, że był to jeden wielki teatrzyk, a może raczej zaledwie prolog. Potrafił sobie z tym poradzić, ale nie zmieniało to faktu, że chciał, aby im wyszło, żeby przynajmniej mieli okazję doświadczyć pierwszego aktu. To właśnie w relacjach było najlepsze, doświadczenie ich nawet jeśli potrafiły mieć gorzkie zakończenia. Dawały nadzieję na czas kiedy trwały i w większości przypadków oboje mieli okazje się tym cieszyć, bo było prawdziwe. Musiał się chyba liczyć z tym, że w końcu coś takiego musiało mu się przytrafić. –Nie muszę niczego wmawiać, sama to powiedziałaś. Sama przecież tak dobrze wiedziałaś w czym odgrywałaś swoją rolę. – Wytknął jej, coraz bardziej przekonując się do własnych racji.
-O czym ty w ogóle mówisz? – Zmarszczył głęboko brwi, starając się rozszyfrować o jakie też transakcje i obietnice mogło chodzić. Dlaczego to niby Val miałaby być kartą przetargową, skoro odniósł wrażenie, że w jakiś sposób to ona chciała go w coś… właściwie nie rozumiał po co to wszystko i co kobieta miałaby na tym zyskać. Popularność? Zdradzić kilka jego sekretów by uzyskać wywiad? Niski upadek i mierne zagranie. Po co się w to bawić skoro miała później tak dramatyzować? –Nie zawierałem żadnych układów z twoją matką. – Przyznał szczerze, nadal z nutą dezorientacji w swoim głosie, bo nie miał pojęcia jak od prostej propozycji spotkania kobieta nagle trafiła do wykorzystywania i zapłaty za to. W pierwszej chwili uznał, że może Valeria uznała ich wspólną noc za błąd i teraz obarczała go winą, ale okazywało się, że to wcale nie był pełny obraz sytuacji.
Cofnął się o kilka kroków, by usiąść na krześle jakby pod naporem zagmatwania tej sytuacji. Czuł z resztą, że powinien teraz lepiej dobierać słowa jeśli chciał dostać od kobiety drugą szansę, mimo iż w gruncie rzeczy nie zawinił. –Myślałem, że… – Potarł swoje zatoki, na chwilę zamykając oczy. –Wracając do wcześniej. – Wskazał dłonią w bok, jakby cofał film. –Uznałem, że straciłaś zainteresowanie jak zaczęłaś mnie zbywać, a kiedy się tu pojawiłaś z oskarżeniami to… – Pokręcił głową, krzywiąc się. Można było zapewne powiedzieć, że żadne z nich się nie popisało, lub dokładnie to zrobiło. Nie miał zamiaru za to przepraszać, ale stało się oczywiste, że coś im po drodze umknęło. Kluczowe informacje. –Val, skąd pomysł, że miałbym coś od twojej mamy dostawać? Ona ci tak powiedziała? Że spotykałem się z tobą dla jakiejś nagrody? – Podniósł się z miejsca, podchodząc do niej. –Bo daje słowo, że ja o tym nic nie wiedziałem. Jasne, powiedziała, że chce mi przedstawić swoją córkę, ale uznałem, że to takie typowe matkowe zagranie. Moja też kilka razy mnie próbowała swatać. – Połowicznie wzruszył ramieniem. –Jakoś się wielce nad tym nie zastanawiałem kiedy się skupiałem na tobie. – A było na czym się skupiać. –I nie odgrywałem żadnej roli i… jeśli dobrze rozumiem… ty też tego nie robiłaś? – Mimo wszystko spojrzał na nią z lekkim wahaniem. Wydawało mu się, że rozumiał co się działo, ale tym razem chciał mieć pewność nim skoczy do kolejnych wniosków.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To zdumiewające, jak działania jednej osoby potrafiły wywrzeć wpływ na bieg wydarzeń. Jak jedno wyznanie potrafiło całkowicie zmienić o kimś zdanie i doprowadzić do tak ogromnego nieporozumienia. Problem polegał na tym, że kiedy ktoś nieustannie cię zawodził, z czasem przestawało się ufać również innym i zamykało się na pozostałe możliwości. Tak też instynktownie zachowała się Valeria. Skoro jej własna matka knuła przed nią intrygi dla własnych korzyści, to czemu Beatrice miała nie utorować sobie do tego prostej drogi poprzez Travisa? Łatwiej było mieć u boku sprzymierzeńca, niż liczyć na szczęście losu. Na los zdawała się już wielokrotnie, dlatego panny Willis wcale nie dziwiło, że tym razem zastosowała nieco bardziej zaawansowaną taktykę. - Ja odgrywałam swoją rolę? Nie, nie, nie. Coś ci się pomyliło - prychnęła lekceważąco, uparcie obstawiając przy swoim.
Sytuacja stawała się coraz bardziej komiczna, a właściwie tragikomiczna i naprawdę przestawała widzieć jakikolwiek sens tej wymiany zdań, która wyglądała bardziej na odbijanie piłeczki i wzajemne obrzucanie się winą, niż szczerym wyznaniem prawdy. A po nią właśnie przyszła. W tym momencie nie miała sobie nic do zarzucenia i na próżno oczekiwała na przyznanie się do winy, więc czuła z tego powodu coraz większą irytację. Jednocześnie jednak starała się panować nad buzującymi w niej emocjami, by nie dowieść przypadkiem, że była jakąś wariatką. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że było na to już trochę za późno i pomógł jej w tym nie kto inny, jak własna rodzicielka.
Gotowa do odwrotu, słysząc następne słowa mężczyzny, ściągnęła brwi w niezrozumieniu i przyjrzała mu się badawczo. Zaprzeczenie, jakoby nigdy nie wszedł w układ z jej matką, wydawało się całkiem szczere, dlatego mimowolnie zaczęła tracić pewność swojej pozycji. Coś jednak nadal powstrzymywało ją przed uwierzeniem tym słowom, bo kto wie, czy to nadal nie była jakaś gra. Nagle poczuła mętlik w głowie, co przez ostatnie dni zdarzało jej się nad wyraz często. Jednocześnie chciała mu uwierzyć i bała się, że sama zrobi sobie tym krzywdę. Bo w gruncie rzeczy najbardziej bolał fakt, że pozwoliłaby sobie zaufać komuś, kto na to zaufanie kompletnie nie zasługiwał. - Ale nie zaprzeczysz, że ją znasz - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie. W jakiś sposób musiało dojść do tego spotkania, skoro Beatrice o wszystkim wiedziała i po pewnych aluzjach, przyparta do muru, w końcu się wygadała.
Niepewnie przestąpiła z nogi na nogę, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Z uwagą i pewnym dystansem spoglądała na mężczyznę, starając się wziąć pod uwagę jego historię i próbować zrozumieć, co się stało. - Ja… przestałam być pewna, czy to ty w ogóle byłeś mną zainteresowany - wyznała cicho, uchylając wzrok przed jego spojrzeniem. Dopiero teraz zaczęła uświadamiać sobie, jak jej lakoniczne odpowiedzi mogły zostać odebrane. Potrzebowała czasu na przemyślenia i w złości praktycznie wcale nie wzięła pod uwagę, jak to mogło wyglądać z drugiej strony. Kiedy po raz kolejny podszedł do niej, zacisnęła szczęki. Tym razem przeczucie dawało jej znać, że to, co mówił, było prawdą. A jeśli to było prawdą, to... Pokręciła głową, jakby próbowała strząsnąć z siebie opanowującą ją gorycz. - To nie jest typowa matka. Nawet nie zachowuje się jak na matkę przystało. Robi wszystko, żebym przestała się opierać jej wielkim planom. Zawsze byłam jej pionkiem w grze i teraz też tak jest - starała się mówić spokojnie, choć przez jej głos przedzierała się nuta pogardy pomieszana z żalem. Najwyraźniej pionkiem stał się także Travis. Emocje dawały o sobie znać również poprzez zaszklone oczy, czemu nie potrafiła zapobiec, dlatego też spuściła wzrok, by oszczędzić mężczyźnie tego widoku. Zaprzeczyła głową na jego pytanie, oddychając głęboko. W myślach próbowała ułożyć wszystko w całość, co teraz stało się o wiele łatwiejsze do wykonania. Kwestią sporną pozostawało pytanie, dlaczego Beatrice jej to robiła? Nie chciała jednak teraz tego wiedzieć. Właściwie, wolała chyba nigdy nie poznać, co się za tym kryło. - Naprawdę o niczym nie wiedziałeś? - z jej ust wymknęło się ciche pytanie. To właśnie potrzebowała teraz usłyszeć. Zapewnienia, że oprócz niewinnej rozmowy z jej mamą, nie było nic więcej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam fakt, że kobieta się zatrzymała i była skłonna spojrzeć jeszcze raz na sytuację w której się znaleźli było dobrym znakiem. Nawet jeśli mieliby nie być w stanie sobie ponownie zaufać nie musieli rozstawać się w dalekim od prawdy przeświadczeniu, że ich spotkania nie były prawdziwie przynajmniej w jakiejś mierze. Włożyli w nie swój czas i zaangażowanie, a przede wszystkim zaangażowali w to siebie samych, nawet gdy były to dopiero początki ich znajomości. Nie do końca jednak do Travisa docierało jaki dokładnie wkład miała w tym mama Valerii. A przynajmniej nie podejrzewał jej o wielce nikczemne zagrania, zapewne przez pryzmat swojej własnej mamy, nawet gdy i z nią miał momenty gdy ich zdania się mocno różniły. –Nie zaprzeczę, bo znam. Znaczy… – Prychnął lekko. –’znam’ to mocno powiedziane, zostaliśmy sobie przedstawieni, wymieniliśmy kilka słów, ale mnie zaczepił dziennikarz, więc twoja mama rozmawiała głównie z moim wujem. – Wyjaśnił, zakładając, że mężczyzna z łatwością mógł powiedzieć o nim więcej i wychwalić go ponad to co Travis kiedykolwiek by o sobie powiedział w takiej sytuacji.
Opuścił brwi w pewnego rodzaju zatroskaniu. –Val… – Powiedział, bez intencji dokończenia myśli na głos, gdy kręcił lekko głową. Wydawało się absurdalne, że mogłaby go o to posądzić z tym jak wiele uwagi jej poświęcał, więc tym bardziej zasmucające było, że mimo tego co miała przed sobą mogłaby uwierzyć, że zależało mu tylko na jakiejś zewnętrznej nagrodzie. Przykre uczucie. –Wiesz… – Skrzywił się słysząc o wielkich planach. –Pewnie chce dla ciebie najlepiej. Tylko, uh… wygląda jakby zabierała się do tego opacznie. – Nie sprawiało to, że zachowanie Beatrice nagle stawało się usprawiedliwione, ale w pewnej definicji nadal było to ‘matkowanie’ tylko w innej skali i w bardziej inwazyjny sposób. –Dobra wiadomość jest taka, że nie musisz być jej pionkiem nawet jeśli nadal będzie próbowała cię kontrolować. – Koniec końców to Valeria podejmowała swoje wybory bez względu na to jak bardzo pani Willis by się nie wtrącała. Nie mogła przeżyć życia za córkę, nawet jeśli podtykała jej pod nos elementy tego potencjalnego życia. –Chociaż to nadal trochę przybijające, że byłaby zdolna do takich manipulacji. – Valeria nie oskarżyłaby go o kolaborację z jej mamą gdyby nie był to bardzo realny scenariusz. Położył, z lekkim wahaniem dłoń na jej ramieniu. Nie musiała na niego patrzeć, wystarczyło, żeby wiedziała, że nie jest teraz sama, że ma jego wsparcie. Nie mógł co prawda rozwiązać wszystkich jej problemów związanych z rodzicielką, chciałby znać taki kosmiczny gadżet, ale na pewno mógł jej wysłuchać, jeśli chciałaby powiedzieć więcej, jeśli to mogłoby jej pomóc.
-No jasne, że nie. Val, no coś ty. Jakby mi ktoś zaproponował taki układ to w pierwszej kolejności bym im o tym powiedział, żebyśmy oboje skorzystali. – I żeby podkreślić jak absurdalna była to sytuacja, a jednak skoro taka okazja się pojawiała to dlaczego by nie skorzystać? Mocno wątpił, że tak wielki sekret nie wyszedłby prędzej czy później na jaw, a im później tym gorsze by były konsekwencje. Tego też by nie chciał. - I to żadna przyjemność bawić się czyimś kosztem, zwłaszcza w taki sposób. – Grający z emocjami. –Czuje się odrobinę… – Uniósł dłoń, by pokazać między palcami jak niewiele. –urażony, że uznałaś, że jestem do tego zdolny, ale… – Uniósł kącik ust. –to było tylko kilka randek, więc jestem skłonny przymknąć na to oko. – Puścił do niej oczko, dołączając drugi kącik ust do swojego niewielkiego żartobliwego uśmiechu. –A ty…? – Spojrzał w jej oczy, z pół poważnym, a niby w połowie obawiającym się odpowiedzi wyrazem. –Jesteś w stanie wybaczyć mi to czego nie zrobiłem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Musiałeś ją nieźle oczarować, skoro stwierdziła, że idealnie nadawałbyś się na jej zięcia - odparła z rozwagą, a w jej głosie można było usłyszeć nutę uznania. Wcale się nie dziwiła, że Travis wpasował się w jej typ idealnego mężczyzny dla swojej najstarszej córeczki. Wygląd, obracanie się wśród wyższej sfery, pieniądze były dla Beatrice ważne, ale powodów można było znaleźć znacznie więcej. Te kilka tygodni sprawiło, że Valeria zauważała w kierowcy rajdowym cechy, które w jakiś tajemny sposób ją ujmowały. I to właśnie sprawiało, że stawał się dla niej kimś wyjątkowym.
- Zdziwię się, jeśli kiedyś zrobi coś właściwie - nie potrafiła powstrzymać drwiącego prychnięcia. Z perspektywy czasu wiedziała, że mama lubiła wywierać wpływ na innych i dostawać to, co chciała. Dla Valerii nie potrafiła być matką, jaką dziewczyna chciałaby mieć. - Wiem, od kilku lat z tym walczę, choć najwyraźniej ostatnio straciłam czujność. - Gdyby nie postawiła na swoim w kwestii studiów i postąpiłaby zgodnie z planami Beatrice, to prawdopodobnie miałaby już męża i tworzyłaby modelową rodzinę. I o ile stworzenie rodziny nie byłoby takim tragicznym scenariuszem to pozbawianie siebie pielęgnowania własnych pasji i potulne przystosowanie się do otoczenia byłoby zwykłą udręką. - Witaj w moim świecie - wzruszyła ramieniem w zrezygnowaniu. Nie chciała się nad sobą użalać czy rozmawiać w tym momencie o tym, co czuła względem pani Willis. Posiadanie takiej matki nie było powodem do dumy. Poza tym musiała po raz kolejny sama wszystko poukładać sobie w głowie. Niemniej jednak poczuła wsparcie Travisa i była za to wdzięczna. Jednocześnie zaczynała żałować, że sprawa przybrała tak paskudny obrót i odbiła się na nim. Nie musiał być świadkiem tego, z czym się zmagała, a nieświadomie go w to wciągnęła.
- Dla niektórych to świetna rozrywka - odparła ponuro. Zabawa czyimiś uczuciami musiała dawać przyjemność komuś, kto nigdy nie zaznał czystego szczęścia lub często życie dawało mu w kość. Łatwiej było wtedy drwić z innych i udawać, że w ten sposób posiadało się jakąś kontrolę. Odgrywanie roli przychodziło łatwiej, gdy nie pokazywało się własnych cech, słabości i myśli. Skąd mogła wiedzieć, czy właśnie to nie przydarzyło się jej? Teraz już zaczynała wierzyć, że Travis nie byłby w stanie zrobić czegoś tak wstrętnego. Szczerość w jego oczach mówiła więcej, niż słowa. Mimowolnie parsknęła cicho śmiechem, widząc to drobne urażenie, które okazał za pomocą palców i spojrzała na niego z malującym się w kącikach ust uśmiechem. Zaczynała się zastanawiać, jak mogła stwierdzić, że był częścią gry? Wyglądał zbyt niewinnie na kogoś, kto kierowałby się tak niecnym planem. Westchnęła ciężko i pokręciła głową. - Nie ma czego wybaczać. To ja cię przepraszam za wszystko. Nie powinnam tak bardzo wierzyć słowom mamy, które… porządnie namieszały mi w głowie - przyznała, nadal temu nie dowierzając. - Ona jest zdolna do takich intryg. Wierzę, że ty nie mógłbyś tego zrobić - dodała pewnym siebie głosem, całkowicie przyznając się do winy i odwzajemniła jego spojrzenie. Mimo iż twierdził, że był jej w stanie wybaczyć to i tak należały mu się przeprosiny. I pewnie długo jeszcze będzie żałowała wszystkich wypowiedzianych chwilę temu słów, wypowiedzianych pod wpływem negatywnych emocji. - Nie chciałam cię obarczać swoimi problemami i naprawdę mi przykro, że do tego doszło. - Zmarszczyła brwi. Nawet, jeśli nie miała na to wpływu, czuła się z tym źle i chciała, by miał tego świadomość.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-To pewnie bardziej zasługa wuja. – Stwierdził, zaledwie z cieniem grymasu. To nie tak, że był wielce skromny. Nie czuł po prostu potrzeby sprzedawać swojego ‘brand’ komuś kto nie był częścią żadnej kampanii reklamowej czy nie reprezentował jakiegoś sportowego magazynu. Miał zwyczaj takie przypadkowe rozmowy ograniczać do minimum, zwłaszcza, gdy nie czuł się szczególnie ‘jak ryba w wodzie’ podczas takich wydarzeń. Z resztą, gdyby sam siebie tak wychwalał to nie byłoby odebrane tak dobrze, jak gdy wychwalał go ktoś inny, wychodząc poza zaledwie ramy jego zawodowych osiągnięć.
Uniósł brwi, prawie tak jakby miał powiedzieć ‘jeszcze cię może zaskoczyć’ w odniesieniu, oczywiście, do mamy Valerii, ale jednocześnie była w tym sceptyczna podszywka, jego własnych przekonań co do tego, że ludzie pokroju Beatrice mieli tendencję na okrągło popełniać te same błędy, jednocześnie jako takich ich wcale nie postrzegając. –Bez przesady. Nie możesz cały czas funkcjonować na maks czujności. To wykańczające. – Wiedział coś o tym. Wielogodzinne wyścigi wymagały od niego masy mentalnego skupienia, odsuwając w ogóle na bok pokłady fizycznego wysiłku wkładanego w samo operowanie samochodem. Musiał być czujny, słuchać swojej intuicji, jak i głosu w słuchawkach obserwującego sytuację z zewnątrz, orientować się w tym gdzie są jego przeciwnicy, w jakim odcinku są trasy i czy może sobie pozwolić na poszczególne manewry. To było wycieńczające i jedyne co chciał po tym robić to spać i oglądać lekkie filmy nie wymagającego od niego wysilania umysłu. Jak więc żyć gdy na każdym poważniejszym kroku trzeba kwestionować czy, aby na pewno ludzie dookoła mają szczere intencje czy są w kolaboracji z kimś kto ma własne plany? Im dłużej ta myśl w jego głowie się przyswajała tym bardziej rozumiał dlaczego kobieta uznała go za jednego z tych podstawionych pionków. Żeby tylko ludzie, nie zdziwiłby się, że nawet okazje pojawiające się w życiu Valerii, ta musiała kwestionować, by mieć pewność, że były jej, a nie zostały kupione. –Mm, wesoło tu. – Skomentował sarkastycznie, ale z cichą nutą żartobliwości. Nie było na pewno kobiecie do śmiechu, ale co pozostawało?
Zobaczyć ten uśmiech na jej twarzy było ulgą. Dochodzili nie tylko do porozumienia, ale zaczynali znowu patrzeć na siebie jak poprzednio. Inaczej, bo nie dało już cofnąć się tego co powiedzieli, ale jednak była w tym pewna sympatia. Machnął ręką, na jej przeprosiny, chcąc dać do zrozumienia, że wcale nie miał jej tego za złe. –No, a jednak swoje powiedziałem. – Zauważył, nieszczególnie z tego dumny. –Zdarza się. – Wzruszył połowicznie ramionami, po chwili dodając. –Noo… właściwie to zdarzyło mi się pierwszy raz, ale… – Zaśmiał się lekko. –Nieporozumienia się zdarzają. – Częściej niż by tego chciał. – A to nie wyglądało dobrze. – Ani z jego, ani z jej perspektywy. Zawiesił spojrzenie na jej oczach, szukając w nich potwierdzenia, że kobieta nie będzie się za to za bardzo winić, ale wiedział podświadomie, że to jeszcze za szybko. Nie mógł po prostu odsunąć tych odczuć, nie mógł odsunąć tego gorzkiego posmaku, który został nawet i w jego ustach.
Wziął krótki wdech i wydech. -Może się napijemy, co? – Zaproponował, unosząc brew i dopiero po chwili odstępując od kobiety. –Piwo? Coś mocniejszego? Będzie łatwiej to przetrawić i… – Zatrzymał się, mrużąc na chwilę oczy w skupieniu. –zawsze jakiś dobry pomysł wpadnie. – Uśmiechnął się sam do siebie, dobrze wiedząc, że za ‘dobry’ kryło się ‘głupi’. –Bo chyba… zakładam, że to nie będzie pożegnalne picie…? – Dla upewniania spojrzał na nią z lekka pytająco. Wiedział gdzie on stoi, ale po niesnaskach z własną rodzicielką, nie mógł być pewny stosunku do kontynuacji znajomości przez Valerię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Częściowo pewnie tak, ale z taką prezencją niewątpliwie jesteś w stanie obronić się sam - przyznała szczerze, bo dokładnie wiedziała, co mówiła. Choć z trudem przyjmowała to do swojej świadomości, to musiała mieć coś ze swojej matki, skoro mężczyzna przykuł uwagę również i jej. I najwyraźniej nie musiał się szczególnie wysilać, by dobrze się zaprezentować, a dopowiedzenie kilku słów przez jego wuja tylko utwierdziło Beatrice w przekonaniu o trafności pomysłu.
Na jego słowa westchnęła ciężko, po czym pokiwała zgodnie głową. Wiedziała, że miał rację. Nie dało się do końca przewidzieć, co każda okoliczność za sobą niosła i czy na pewno jej mama w to nie ingerowała. Poza tym to mogłoby doprowadzić Valerię do paranoi, a nie miała najmniejszego zamiaru stać się wariatką. O wiele gorszą, niż na jaką już i tak wychodziła. - Mam po prostu dość tego wszystkiego - stwierdziła cicho, a w jej głos wkradło się zmęczenie. Najgorsze było to, że czuła się całkowicie bezsilna w tej bezsensownej walce. Cokolwiek nie robiła i jakkolwiek nie reagowała, nadal prędzej czy później wszystko wracało do normy. Cóż jej po wyprowadzce do miasta, skoro nawet tam dosięgały ją macki rodzicielki? Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego rozwiązania sytuacji. Do tej pory zwykle ona płaciła za swoje niepowodzenia, ale tym razem wciągnięty w to został również Travis, przez co miarka się przebrała. Musiała coś z tym zrobić, by przez te głupie intrygi nie cierpiały także inne, niewinne osoby. Musiała podjąć jakieś kroki, ale… w tym momencie już nie chciała się tym martwić. Ostatnie dni pełne wrażeń i skrajnych emocji dały jej w kość, więc znowu potrzebowała chwili czasu na zastanowienie się, co dalej. Teraz marzyła już tylko o tym, żeby na chwilę przestać o tym myśleć. - Jeszcze jak - zgodziła się z odrobiną ironii, co nie wymagało dalszej kontynuacji. Poniekąd to ona stworzyła tę ponurą atmosferę, w której oboje nie chcieli się już znajdować.
- No cóż, w emocjach mówi się wiele rzeczy, których często nie ma się naprawdę na myśli - wytłumaczyła zarówno jego, jak i siebie, z cieniem uśmiechu na ustach. To, co sobie zarzucili pod wpływem zdenerwowania, nijak miało się do prawdy i oboje doskonale o tym wiedzieli. Co prawda, odkryli to po czasie, ale ważne, że zrozumieli swoje błędy. Głównie wynikające z jej oskarżeń, więc tym bardziej nie powinna go o nic obwiniać. - Jednak wolałabym ich nie doświadczać - stwierdziła nieco żartobliwie, marszcząc przy tym uroczo nos, z pełnym przekonaniem, że było to pobożne życzenie, bo zwyczajnie nie dało się uniknąć nieporozumień. Szkoda tylko, że doszło do tego właśnie w taki sposób. - Na szczęście jakoś to przetrwaliśmy. I popatrz, nadal stoimy tu w jednym kawałku, więc to chyba dobry znak - rzuciła w rozbawieniu. Choć jeszcze nie czuła się w szczególnie dobrym nastroju do żartów to z każdą chwilą całe napięcie odpływało gdzieś w dal. Jego spojrzenie z pewnością jej w tym pomagało. Mimo tego, co się między nimi właśnie stało, w jego oczach nadal kryło się to, co ją od początku urzekało. Jednocześnie zdumiewało ją, jak łatwo przychodziło mu jej wybaczyć. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby teraz kulturalnie kazał jej zabrać ze sobą bagaż swoich doświadczeń i wyprosił ją z mieszkania. Stało się jednak coś zupełnie odmiennego.
Na jego propozycję na chwilę zaniemówiła i przyjrzała mu się uważnie z pewną konsternacją. Nie takiego zakończenia spodziewała się po dzisiejszej rozmowie. Do tej pory brała pod uwagę każdy scenariusz, kończący się zamknięciem za sobą drzwi frontowych, by już nigdy ponownie w nich nie stanąć. W wyniku takiego obrotu sprawy, wyszła również z założenia, że po wszystkim Travis nie będzie chciał dłużej utrzymywać ich znajomości. Zaproszenie do picia było wersją przerastającą jej najśmielsze oczekiwania. - Właściwie przydałoby się coś mocniejszego - rzekła po chwili namysłu, a jej twarz ostatecznie przyozdobił pogodny uśmiech. Choć było to nieco szalone, biorąc pod uwagę porę dnia, ale niektóre sprawy wymagały opicia nawet w południe. - Tylko, jeśli ty tego chcesz - przyznała ze spokojem i przygryzła delikatnie wargę. Nie do niej należała ta decyzja, ale skoro wyszedł z zapytaniem to wiedział, na co się decydował.
Kiedy poszedł więc po coś do picia, zdjęła płaszcz i odwiesiła go na wieszak, by za chwilę usiąść na wygodnej kanapie. - Przerwałam ci oglądanie filmu - zauważyła, przyglądając się postaciom na ekranie. Znowu poczuła się trochę niezręcznie, ale alkohol mógł w tym pomóc.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwał ze zrozumieniem głową na jej słowa. Znajdującej się na jej miejsce też miał by dość. Tej kontroli i manipulacji. Udało mu się dotrzeć do uprzywilejowanej pozycji, w której miał ludzi wspierających go dokładnie w tym miejscu w którym był. Mama może i potrafiła coś mu napomknąć o ustatkowaniu się, ale poza niewinnymi próbami, o których wspomniał, nie było to tak głęboko zakorzenione. W takich chwilach był wdzięczny za to jak potoczyły się losy jego i mamy. Gdyby nie brat nowego męża Sharon to Travis z własnej kieszeni nigdy nie miałby szansy opłacić swoich rajdowych marzeń.
-Niestety. – Przyznał jej rację, z lekkim skrzywieniem, ale też odwzajemnieniem uśmiechu. Ugryzł się w język by nie dopowiedzieć, że w emocjach mówiło się też rzeczy, które się w sobie nosiło, ale specjalnie ukrywało. Chciał jednak wierzyć, że tak nie było w ich przypadku. Oboje mieli błędne informacje i domysły, więc doszli do błędnych wniosków. Wypowiadanych więc słów nie powinni szczególnie brać pod uwagę. –Byłoby miło. – Uśmiechnął się nieco bardziej, spoglądając na nią. Jak mógłby nadal się na nią złościć? Łatwo przychodziło wybaczanie jej, chociaż nie potrafił stwierdzić do końca dlaczego. Miał wrażenie, że choć tu prawie nie było czego wybaczać w przyszłości też nie miałby z tym problemu. W tej nieokreślonej przyszłości. Miał oczywiście zamiar wypomnieć jej ten incydent w późniejszym czasie już w żartach. Tak łatwo nie mógłby odpuścić wszystkiego. –Za taki go potraktujmy.
-Zgodzę się. – Przyznał, z nutą rozbawienia, chyba na same dotarcie do świadomości jak szczere były chęci napicia się czegoś mocniejszego, nawet gdy w sercu pozostawał wierny browarowi. Skołowanie jeszcze kręciło się w głowie, chociaż uciekało już w sporej mierze z ciała. Trochę rozluźnienia nie mogło im zaszkodzić. Chwycił butelkę żytniej whiskey, i dwie kanciaste szklanki stojące tuż obok z regału przy oknie. Obie postawił na ławie z palet, na jednolitym blacie, pewne niedociągnięcia zdradzały, że była to własnoręczna robota, jego robota. I tak był dumny, że przykręcił te kilka śrubek i pomalował drewno po wyszlifowaniu. Jeden z pierwszych mebli jakie wniósł do tego mieszkania. –Chcę żebyś została. – Odparł, podając jej zalaną już szklankę, akurat gdy wracała na swoje miejsce. –Jest też kwestia wyjazdu… wynajęty pokój z widokiem na morze… festiwal… – Przypomniał, powoli wymieniając, jakie to już mieli zobowiązania, choć oczywiście przede wszystkim chodziło o wspólne spędzenie czasu, a nie to co już było opłacone. Główną atrakcją miała okazać się muzyka wykonywana na całej gamie różnych instrumentów od tradycyjnych akustycznych gitar po stylofony. Będą utwory instrumentalne, będą i te z towarzyszącymi im wokalistami, a to wszystko Cavanagh streścił jako ‘kameralny festiwal muzyczny’, gdy przekonywał Valerię do swojego pomysłu.
Zerknął na telewizor, jakby już zapomniał, że cokolwiek wcześniej oglądał. Machnął ręką. –Znam już fabułę na pamięć. – Przyznał i usiadł obok niej, chwytając za swój trunek. –Widziałaś wcześniej? Hot Fuzz. Dwóch brytyjskich gliniarzy dogląda miasteczka w którym niby nic się nie dzieje i coś w końcu zaczyna. Tak, żeby nie zdradzać za wiele. – W końcu jeśli kobieta nie oglądała filmu niegrzecznie byłoby jej odebrać to doświadczenie. –Mogę też zmienić, jeśli w ogóle masz ochotę na film. – Przyznał, bo tak jak lubił to co sobie na ten dzień wybrał, tak nie był do tego zbytnio przywiązany by nie zmienić swoich planów. –W tym wszystkim chyba nie miałem okazji cię spytać o twój ulubiony… – Opuścił lekko brwi, zastanawiając się, czy poruszyli tą kwestię. Pamiętał, że luźno wspominali coś o produkcjach filmowych. Travis puścił komentarz o Mission: Impossible, a nawet zauważył, że podobała mu się postać Simona Pegg’a i jak to generalnie aktora lubił, ale dobrze kojarzył, że nie padła kwestia kategorii ‘ulubiony’. To ważna sprawa.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”