WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#X

Sophie nie musiała czuć się winna wobec Reece. Ich relacja opierała się na wręcz podobnej relacji, która łączyła CEO i asystentkę. W obu przypadkach chodziło o pracę i aby zachować profesjonalizm, oboje powinni wyzbyć się uczuć. Problem w tym, że łatwiej było kontrolować umysł, niż serce.
Gdy wspomniała, że był jedynym w swoim rodzaju mimowolnie zwolnił tempa. Wpierw zdumiony przyglądnął się twarzy kobiety, po czym niezwłocznie ruszył naprzód. Już od bardzo dawna nie słyszał takiego stwierdzenia kierowanego bezpośrednio do jego osoby. Czasami Pola mówiła mu tak przed snem. Wtedy męskie ego Ree rosło w siłę.
Rozmowa pomiędzy nimi niknęła wraz z każdym kolejnym krokiem. Sophia była coraz bardziej nieprzytomna, dlatego w pewnym momencie objął ją ramieniem, aby przypadkiem nie potknęła się o jakąś nierówność. Przypuścił, że nawet nie zdawała sobie sprawy, że dziesięć minut później zajęła miejsce w samochodzie, zapięta pasem i nakryta marynarką Reece. Nie zdążył dowiedzieć się gdzie mieszkała. Jakakolwiek próba poznania adresu kończyła się mruknięciami i westchnięciami Sophie, dlatego postanowił pojechać do swojego apartamentu w Ballard.
Droga zajęła im dwa kwadranse. Ulice były puste, jednak samo wypakowanie pijanej kobiety z auta, a przy tym nie uszkodzenie jej w żaden sposób, graniczyło z cudem. Gdy w końcu mu się udało, pośpieszył w stronę windy, a następnie mieszkania. Tam położył Sophie w jednej z trzech sypialni, po czym sam udał się do salonu. Nie zamierzał jej rozbierać, uznając, że byłoby to nietaktowne. Przypuścił, ze rankiem i tak będzie czuła się zażenowana.
Promienie słońca przedarły się przez grube zasłony dopiero w okolicy południa. Tego dnia Reece spał wyjątkowo długo. Przekręcił się raz na lewą, a raz na prawą stronę, po czym przykrył powieki przedramieniem. Jego oddech był spokojny, a umysł wciąż znajdował się gdzieś na granicy letargu. Potrzebował kilku minut, aby całkowicie wymknąć się z objęć senności, lecz kiedy ostatecznie miał znowu zasnąć, nagle coś huknęło. Wyskoczył z łóżka i instynktownie sięgnął do szafki, w której trzymał broń. Jednak w porę się opamiętał i odetchnąwszy głęboko, skierował się do salonowo-kuchennej części apartamentu.
- Wstałaś? - Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Reece złapał się za biodra. Miał bose stopy, dresowe spodnie i goły tors. Spojrzał na podłogę, gdzie leżało potłuczone szkło, a następnie na Sophie - winowajczynie hałasu i zamieszania. - Chciałaś się wymknąć bez pożegnania? - zapytał. Podszedł do robota sprzątającego, którego włączył i nakierował na zabrudzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/z klubu
Kolorowe, nieco wątłej jakości obrazy, z wolna ukazywały jej film, którego była główną bohaterką. W pięknej, długiej sukni, tańczyła i dobrze się bawiła na imprezie i było jej całkiem dobrze, dopóki nie zaczepił ją jakiś wstrętny, natarczywy facet. Ale wtedy zjawił się On. Na środku sali, w reprezentacyjnej zbroi, siedział dostojnie na czarnym koniu. I wyciągnął do niej rękę. A ona, w kompletnym zaskoczeniu przedziwności zaistniałej sytuacji, mimo wszystko nie potrafiła oderwać od Niego wzroku. Podeszła do niego, a Jego silne ramię pomogło jej zająć miejsce u Jego boku. A potem, kompletnie nie przejmując się patrzącymi na nich z podziwem ludzi, wyruszyli w drogę.
Bezwiednie przekręciła się na bok i poczuła na twarzy promienie słońca. Ociężale zmieniła pozycję i tym razem jej uwagę przykuła dziwna miękkość okrycia, pod którym leżała. Otworzyła oczy i zrozumiała, co było nie tak. Zamrugała nieco bardziej nerwowo i rozejrzała się po pomieszczeniu, które na pewno nie należało do jej mieszkania. Ani do żadnego znajomego mieszkania. Automatycznie jej wzrok powędrował na drugą stronę łóżka, która wyglądała na nienaruszoną i zmarszczyła brwi. Co się do cholery stało? Do jej świadomości zaczęły docierać sceny z wczorajszego wieczoru. Klub, tańce, zabawa, alkohol. Wszystko się zgadzało, jak we śnie. Ale widok Reece na koniu? Kompletny wytwór wyobraźni... prawda? Wyobraźnia musiała płatać jej figle.
Chociaż… mogła przysiąc, że się z nim widziała, że po nią przyszedł. Czy możliwym było, że jednak jej się to przywidziało? Mimowolnie zbyt często powracał w jej myślach i ten wieczór miał sprawić, że na chwilę się od tego oderwie. Równie dobrze mogła też wylądować w mieszkaniu jakiegoś napalonego faceta, który się do niej przystawiał. Jeszcze się jej nie zdarzyło, żeby tak się spiła, by nie pamiętać, że trafiła do czyjegoś łóżka. I usnęła, zanim do czegokolwiek doszło. Nie, to zdecydowanie nie było w jej stylu. Co nie zmieniało faktu, że znajdowała się w obcym mieszkaniu. Nie wróżyło to niczego dobrego. Najlepszym rozwiązaniem sytuacji był odwrót. Ciche, spokojne opuszczenie tego gustownie wyglądającego lokum.
Pomimo bólu głowy, który przeszył ją tuż po podniesieniu się do pozycji siedzącej, złapała w dłonie leżącą przy łóżku torebkę i szpilki i ostrożnie, na palcach, wymknęła się z sypialni. Zgodnie z przeczuciem, skierowała się w stronę salonu, by stamtąd znaleźć wyjście. Po drodze zatrzymało ją jednak wiszące w przejściu lustro, obok którego nie potrafiła przejść obojętnie. W odbiciu widniała znajoma postać, a jednocześnie nieznajoma. Peruka nadal zajmowała miejsce jej prawdziwych włosów, a że osobowość, w którą wczoraj się wcielała, przestała jej odpowiadać, dlatego postanowiła ją zdjąć. Uwolniona od sztuczności już miała ruszyć do wyjścia, gdy z przypisanym sobie wdziękiem trąciła ręką stojący na stoliku po lustrem wazon. Ten z hukiem upadł na ziemię i roztrzaskał się w drobny mak. Odskoczyła trochę, żeby odłamki szkła nie poraniły jej i tak zbolałych już stóp i przeklnęła w myślach. Jej umysł podpowiadał jej, by wiała stamtąd jak najprędzej, zanim ktokolwiek się tu zjawił, ale... nie potrafiła się ruszyć. Nie minęło kilka sekund panicznych zawirowań, aż za plecami usłyszała znajomy głos i po raz kolejny płochliwie podskoczyła. I to było na tyle, jeśli chodziło o ciche wymknięcie.
- O, hej, Reece - wydała z siebie zaskoczony, nieco chrapliwy dźwięk, który niewiele przypominał jej własny głos. Odchrząknęła mocno i założyła kosmyk opadających na policzek włosów za ucho, uwidaczniając w ten sposób rumieniec. Naprawdę, nie powinien widzieć jej w takim stanie. I jeszcze psuć przedmioty w jego domu. I w ogóle spać w jego domu! Jednocześnie fakt, że znalazła się właśnie u niego to szczęście w nieszczęściu, bo zawsze mogła trafić o wiele gorzej. Mimo wszystko nieco jej ulżyło. - Nie chciałam Cię budzić - wyjaśniła już bardziej zbliżonym głosem do jej, przestępując z nogi na nogę i zerkając na niego niepewnie. Nieco zaspany, bez koszulki, wyglądał zdecydowanie zbyt dobrze. - Mam nadzieję, że nie byłeś z nim szczególnie związany - przyznała ze skwaszoną miną, wskazując na bałagan, do którego się przyczyniła. - Odkupię Ci go - dodała po chwili, jakby to miało odkupić jej winy. Borze zielony, czemu to wszystko musiało się przytrafić właśnie jej?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skrzyżował ramiona, wyglądając tak surowo, jakby właśnie przyłapał Sophie na gorącym uczynku. Tymczasem po prostu bacznie ją obserwował i instynktownie porównywał do tej pijanej kobiety, która usnęła w jego samochodzie. Pomimo że obie wyglądały identycznie, to przed i po wpływem wydawały mu się być zupełnie inne. Wczorajsza Sophia gubiła się w słowach i czynach; dzisiejsza przywróciła Ree rzeczywistość.
Uśmiechnął się półgębkiem. Jeszcze przez kilkanaście sekund przeciągnął tę chwilę milczenia, jaka wzniosła atmosferę konsternacji i zażenowania, po czym głęboko westchnął. Spojrzał na kobietę, potłuczony wazon i potem znowu na Sophię, która widocznie miotała się pod wpływem jego wzroku. Przynajmniej mógł być pewny, że nieczęsto zostawała na noc u mężczyzn. Inaczej prawdopodobnie zachowywałaby się bardziej swobodnie, aniżeli pierzchliwie.
- Poruszasz się niczym słoń w składzie porcelany - odezwał się w końcu, przy czym wyżej zadarł podbródek. Apartament Reece był naprawdę przestronny. Przestrzeń została dobrze zagospodarowana, a przede wszystkim udekorowana małą ilością przedmiotów. Preferował minimalizm, praktyczność i chłodne barwy, dlatego zewsząd dominowała biel.
- To był mój ulubiony - powiedział nagle, jednocześnie zaogniając tą niezręczną aurę. - Kupiłem na wystawie, kiedy studiowałem w Seulu. Został ręcznie ozdobiony. Nie ma takiego drugiego na świecie - wyjaśnił pobieżnie, a następnie podszedł bliżej i niedbale ruszył stopą większy kawałek szkła. Celowo napomknął o historii wazonu, aby wzbudzić w Sophie poczucie winy. Tym sposobem zamierzał uzyskać coś w zamian; coś do czego powinna poczuć się zobowiązana:
- Zadośćuczynienie - wywiązał myśl - jesteś mi teraz coś winna - udał zastanowienie, przy czym zminimalizował odległość dzielącą go od Sophie. Niczym drapieżnik zaczął wolno stąpać wokół niej, co jakiś czas łapiąc się za brodę. Jego obnażona klatka piersiowa idealnie prezentowała się w promieniach słońca, które przenikały do pomieszczenia przez ogromne okna. Reece wyglądał dobrze nawet, kiedy był zaspany i ubrany w znoszone spodnie. - Może zrobisz śniadanie? - Zatrzymał się przed oczami kobiety i uśmiechnął się tak naturalnie, jak miał w zwyczaju to robić, kiedy znajdował się w jej towarzystwie. - Chociaż nie wiem, czy na kacu też będziesz taką dobrą kucharką - zażartował. W żadnym wypadku nie zamierzał naśmiewać się z Sophie. Każdy miał prawo do chwili zapomnienia i upojenia alkoholowego, jednak fakt, że znalazła się tutaj po tym jak wyniósł ją z klubu, był po prostu komiczny. Nie opierała się, gdy wziął ją na ręce, ani kiedy przyciągnął do swojego boku czy wpakował do Mercedesa. Półżywa bez najmniejszego oporu podążała za nim, godząc się na wszystko co moralne i niemoralne? Mimowolnie zastanowił się, czy będąc pod wpływem zachowałaby się podobnie w towarzystwie innego mężczyzny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawyk zostawania u mężczyzn po wspólnej nocy nie był jej znany, bo, korzystając z jednorazowej przygody, nie planowała robienia komukolwiek nadziei na przyszłość. Miała zobowiązania, których musiała dotrzymać, bez względu na swoje prywatne życie, więc rozpłynięcie się jak mgła wraz z pierwszymi promieniami słońca było o wiele wygodniejsze, niż poznawanie faceta, z którym spędzało się kilka przyjemnych chwil. Tym razem jednak okoliczności okazały się zupełnie inne i musiała jakoś z tego wybrnąć.
- Ha, nie spodziewałeś się tego po tak filigranowym ciele - odparła z nonszalancją, choć nie mogła pozbyć się z własnego głosu nuty nerwowości. Fakt był taki, że sama po sobie nie spodziewała się, że mogła być aż tak niezdarna, więc zwyczajnie robiła dobrą minę do złej gry. Przynajmniej to zwykle wychodziło jej całkiem nieźle. Wyglądało na to, że pozory potrafiły mylić.
Trzeba było przyznać, że wzbudzenie w Valerii poczucia winy udało mu się znakomicie. Wyrażenie nadziei na brak sentymentów związanych z tym, co stłukła, miało być słabym żartem, dzięki któremu mogłaby wyjść choć minimalnie z twarzą z zaistniałej sytuacji. Usłyszawszy jednak historię pochodzenia wazonu, zrobiło się jej jeszcze bardziej głupio, toteż przygryzła wargę i jeszcze raz rzuciła okiem na pozostałości pamiątki. - Przepraszam - wyszeptała ze szczerą skruchą i odwróciła wzrok gdzieś w bok. Przestała już liczyć na tak szybkie przebaczenie i zaczynała poważnie zastanawiać się nad konsekwencjami.
Kiedy wspomniał o zadośćuczynieniu, podniosła wzrok w zaintrygowaniu. Co też mógł od niej chcieć? Nagła zmiana odległości między nimi i jego naga klatka piersiowa skutecznie utrudniały jej domysły, dlatego też ściagnęła brwi i ponownie odwróciła wzrok, udając, że wcale jej to nie wzruszyło. - Śniadanie? - zapytała nieco skonfundowana, a jej oczy mimowolnie zetknęły się z jego jasnymi tęczówkami. Teraz zrozumiała, jak bardzo do tej pory się z niej naigrywał. Przygryzła wargę, próbując bezskutecznie ukryć wstępujące na jej twarz rozbawienie i pokręciła głową. - W takim razie powinieneś jednak rozważyć, czy przypadkiem Cię nie otruję - spojrzała na niego z niewinnym uśmiechem i podparła dłoń o swoje biodro. I to brzmiało bardzo logicznie, choć w przypadku Val zupełnie nieprawdopodobnie. Kucharzenie w każdych warunkach sprawiało jej zbyt dużą przyjemność, by mogła coś w potrawie zepsuć. A jego uwaga brzmiała jak wyzwanie, którego nie mogła zbagatelizować, o czym Reece pewnie doskonale wiedział. - Jeszcze się zdziwisz, jak bardzo się mylisz - zapewniła pewnym siebie głosem, zbliżając się do niego o krok. - Ale najpierw pozwól, że… skorzystam z łazienki. I nie, nie zamierzam wymknąć się przez okno - mimowolnie się zaśmiała i poprawiła włosy za ucho, uprzedzając jego ewentualny tok myślenia. Już wystarczająco zrobiła z siebie wariatkę, by na tym poprzestać. Jeśli miała zamiar gotować, musiała się ciut doprowadzić do ładu. - I poproszę o szklankę wody - dodała, zanim zniknęła za drzwiami wskazanej przez mężczyznę łazienki.
Może zeszłej nocy pod wpływem alkoholu wyszła z niej naiwność, która pozwoliła na taką swobodę przy Tremblay’u. Co tak właściwie kierowało jej zmąconym przez procenty umysłem? Zdążyła poznać Reece’a na tyle, że kiedy tylko się pojawił, poczuła się przy nim bezpieczniej, niż przy kimkolwiek innym. Owszem, mogło to być tylko iluzją, ale miała dziwne przeczucie, że mogła mu ufać. Czy jednak na pewno mogła? Nie wiedziała, ale… chyba chciała w to wierzyć. A fakt, że nie zostawił jej na pastwę losu i nie wykorzystał sytuacji, że była nieprzytomna, mógł o czymś świadczyć, prawda?
Gdy wytarła twarz ręcznikiem i spojrzała na siebie w lustrze, nadal nie dowierzała, gdzie się znajdowała i czemu w ogóle doszło do tego, że wylądowała w mieszkaniu mężczyzny. Mogła być jedynie wdzięczna, że po tym głupim telefonie przyjechał i zajął się nią, kiedy sama nie była w stanie dotrzeć w bezpieczne miejsce. I chyba będzie musiała okazywać swoją wdzięczność już do końca… ich znajomości. No, cóż, za swoją głupotę się płaci.
Poprawiła jeszcze włosy znalezionym w torebce grzebykiem i przyjęła na twarz uśmiech, mający na celu dodanie sobie otuchy, po czym skierowała swoje kroki do kuchni. Oparty o blat Reece znów nieco zbił ją z tropu, ale tym razem nie zamierzała tego po sobie poznać i posłała mu przyjazny uśmiech, który rozszerzył się nieco bardziej, gdy zobaczyła obok niego czekającą na nią szklankę wody.
- Wróciłam - zawiadomiła rozbawiona, choć nie dało się zauważyć bosej dziewczyny w czerwonej sukience z odważnym dekoltem. Następnie sięgnęła po szklankę i upiła spory łyk, opierając się ręką o blat. - Dziękuję - westchnęła, chwilowo gasząc swoje pragnienie i dotknęła chłodnym szkłem swoją szyję. Tak, właśnie tego potrzebowała. - Masz ochotę na coś konkretnego? - zapytała, biorąc pod uwagę specjalne życzenia mężczyzny i jednocześnie zastanawiając się, co mogło kryć się w tych wszystkich szafkach i właściwie jak był zaopatrzony. - Masz może jakiś fartuch? - uniosła wysoko brew. W końcu nie chciała się ubrudzić, co stanie po imprezowym było bardzo możliwe. A jakoś musiała później wrócić do siebie. - I nie myśl sobie, że zostawisz mnie z tym wszystkim samą. To Twoja kuchnia, więc musisz pomóc mi się w niej odnaleźć - stwierdziła, na słowo “twoja” dotykając palcem ramienia mężczyzny i upiła kolejny łyk wody, by zaraz potem odłożyć szklankę na blat i odwrócić się w stronę lodówki, która niezmiernie ją w tej chwili interesowała. Bo cóż takiego w lodówce mógł mieć mężczyzna, który prawdopodobnie nie korzystał zbyt często ze swojego aneksu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jakby nie patrzeć, to wciąż jestem twoim pracodawcą. Myślę, że otrucie mnie nie byłoby dla ciebie opłacalne - zauważył, a jego wyraz twarzy świadczył o zadowoleniu. Pomimo tej zawiłej i raczej dla obojga nieprzewidzianej sytuacji, to nadal łączyły ich formalne relacje. W tamtym momencie Reece nie zamierzał rezygnować z oferty Sophie. Problem w tym, że coraz częściej znikała granica pomiędzy fałszem a prawdziwymi emocjami. Nieświadomie się angażował, choć z uporem wmawiał sobie, że wcale tak nie było.
- Wolałbym nie odczuć zawodu - odpowiedział, przy czym również postawił krok naprzód. Sophie w tej odsłonie wyglądała na bardziej dostępną, aniżeli podczas ich zorganizowanych spotkań. Oczywiście wtedy perfekcyjnie wdrażała się w rolę narzeczonej, lecz z uwagi na obecność gapiów, Reece co rusz przypominał sobie o wiążącej umowie, o Poli Hudson i o bzdurnej farsie, jaką sam zapoczątkował. Tymczasem stali samotnie, zamknięci w jego apartamencie, a otaczająca ich aura graniczyła wznosiła konsternacje. Starał się zachowywać naturalnie, choć intuicyjnie spoglądał na rozczochrane włosy Sophie, rozmazaną szminkę w kąciku jej pełnych ust oraz pogniecione ubranie.
- Jesteśmy na szczycie wieżowca. Nie obawiam się, że uciekniesz przez okno. Nie mam tylu ręczników, abyś mogła po nich zejść na dół - zaśmiał się, jednocześnie kręcąc głową.
Kiedy kobieta zniknęła w łazience, zaczął panoszyć się po pomieszczeniu. Zebrał z podłogi poduchy, które omyłkowo wczorajszego wieczoru Sophie zrzuciła, wyciągnął z szafy świeżą ścierkę kuchenną oraz włączył czajnik. Kawa stanowiła nieodłączny element dzisiejszego ranka. Następnie przygotował szklankę wody i poszedł po dwie bluzy. Jedną przygotował dla swojego gościa, drugą ubrał, aby zasłonić nagi tors.
- Na początek się ubierz - powiedział, kiedy kobieta znowu znalazła się w zasięgu jego wzroku. Pochwycił bluzę, którą wcześniej odłożył na bok i zbliżył się. Stojąc na przeciwko zaczął się wahać. Przez krótką chwilę w milczeniu przyglądał się brunetce, analizując, czy po raz kolejny powinien wchodzić w jej strefę komfortu. Potem przypomniał sobie, że wczorajszej nocy wyniósł ją z klubu na rękach i niemal siłą wpakował do Mercedesa. Mimowolnie się uśmiechnął, po czym kontynuował. Gwałtownie przełożył bluzę przez głowę Sophie, uważając, aby nie wytrącić z jej dłoni szklanki z wodą. - Tylko tyle mogę ci zaoferować. Nie mam damskich ubrań. - Reece Tremblay nie wpuszczał kobiet do swojego apartamentu. Zresztą rzadko przyjmował jakichkolwiek gości, woląc raczej spotykać się w miejscach publicznych, aniżeli w prywatnych czterech ścianach. - I za co mi dziękujesz? - zapytał przekornie, celowo prowadząc do rozwinięcia myśli Sophie. W żadnym wypadku nie uważał, że zrobił coś wyjątkowego. Był ponad trzydziestoletnim mężczyzną, który kierował się zdrowym rozsądkiem. Szanował ludzi z jakimi miał styczność, a przede wszystkim zawsze starał się dobrze obnosić z kobietami. Nie bawił się nimi, nie zwodził i nie zostawiał w krytycznych sytuacjach. A wczorajsza z pewnością do takich należała.
- Może być jajecznica. - Wzruszył ramionami. Następnie podążył śladem Sophie i stanął za kuchenną wyspą. Rzeczywiście rzadko korzystał z kuchni. Jadał przeważnie na mieście, choć zawsze dbał o to, aby w lodówce znajdowało się niezbędne minimum pożywienia. Dwa dni temu zaopatrzył się w jajka, masło, kilka plasterków wędliny, kostkę sera i parę innych produktów. - Nie mam. Możesz się ubrudzić. Mam pralkę - mówiąc to, spojrzał na bluzę, którą przed chwilą pomógł ubrać Sophie. Była szara i prosta. Pachniała lawendowym płynem do płukania. Używał jej wyłącznie podczas treningów, bo na co dzień chodził w innych outfitach.
Kiedy usłyszał następne słowa kobiety, natychmiast stanął za nią. W tej pozycji, dotykając jej plecy swoją klatką piersiową, otworzył lodówkę.
- Bierz co chcesz - poinformował, choć prawdopodobnie przez ich głowę przebiegł obraz daleki od wyboru produktów na śniadanie. Nawet sam Reece poczuł, że zrobiło mu się cieplej. Wtedy odsunął się od kobiety. Oparł się o blat i skrzyżował ramiona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda, otrucie go pod wieloma względami było zupełnie nieopłacalne. Dlatego też przygryzła na moment wargę i zawahała się, zanim odparła zaczepnie: - Skoro tak mi ufasz to muszę być dobra w tym, czym się zajmuję. - Jej usta rozszerzyły się w nieco zuchwałym uśmieszku, bo przejście do takich wniosków mile połechtało jej ego. Praca wymagała od niej zachowania profesjonalizmu, by wiarygodnie odegrać swoją rolę. A z racji tego, że nie miała konkretnych uwag co do postaci narzeczonej mężczyzny to była zdana na swoje zdolności, więc nie analizowała szczególnie każdego swojego ruchu, starając się zachowywać naturalnie. Bycie własną wersją siebie, z pierścionkiem na ręku, z czasem zaczęło przychodzić jej zbyt łatwo.
Kiedy Reece ponownie zmniejszył między nimi odległość, nie cofnęła się, tym razem bez żadnego zakłopotania stając z nim twarzą w twarz i podchwytując jego wzrok. - Bez obaw, ze mną to się nie zdarza - stwierdziła z czającym się w jej kącikach ust rozbawieniem, jeszcze raz rzucając mu pewne siebie spojrzenie. Ten dzień zdecydowanie różnił się od tych, które spędzali w miejscach publicznych. Napotkawszy swojego zleceniodawcę w zupełnie prywatnych okolicznościach, sama Valeria czuła się inaczej. Bardziej sobą, niż kiedykolwiek w towarzystwie któregokolwiek z klientów. Mężczyzna nawet nie spodziewał się, co kryło się w tych niebieskich tęczówkach, w które niekiedy spoglądał.
- Kto wie, może mam przy sobie szpiegowski zestaw specjalnie na takie akcje? Kobieca torebka potrafi wiele pomieścić - uniosła wysoko brew, starając się brzmieć poważnie, ale nie udało jej się zapanować nad parsknięciem śmiechem, kiedy mijała mężczyznę i udała się do łazienki.
Nadal nie do końca dowierzała całemu temu wydarzeniu, ale nie miała innego wyjścia, jak dostosować się do sytuacji. To przynajmniej umiała robić. Gdy pojawiła się obok Reece’a, ze ściągniętymi brwiami przypatrywała się, co robił. Ubrać się? Dopiero, kiedy zwrócił na to uwagę, poczuła chłód, jaki panował w mieszkaniu, choć jakoś szczególnie jej to nie przeszkadzało. Tym bardziej nie miała problemu z ponownym wkroczeniem Ree w jej strefę komfortu. Po głowie jednak przemknęła jej zupełnie inna interpretacja wypowiedzianych przez niego słów. Wszak niewiele kobiet wolałoby usłyszeć to z ust mężczyzny. Na odwrót było zdecydowanie prościej.
- No, dobrze, dobrze - wymamrotała z rozbawieniem, pozwalając mu na wciągnięcie bluzy przez głowę, jednocześnie będąc wdzięczną w duchu, że nie potrafił czytać w jej myślach. Do tego nie mogła uciszyć irracjonalnego przypuszczenia, czy nie była to forma zapobiegnięcia jego ciągłej dekoncentracji. Wsunęła dłonie w rękawy trochę za dużej bluzy i mocnym ruchem wyciągnęła włosy, jakby chciała strząsnąć z siebie własne, idiotyczne domniemania, po czym przyjrzała się sobie. Trochę przydługa sięgała do krawędzi jej sukienki, przez co wyglądała tak, jakby w sumie miała tylko to na sobie. - Zdziwiłabym się, gdybyś miał. Pojawiające się tu panie muszą też w czymś wrócić - uniosła znacząco brew z figlarnym uśmieszkiem, tym razem nie zastanawiając się zbytnio nad własnymi słowami, udając, że wcale nie przejmowała się odpowiedzią. W gruncie rzeczy miał prawo do spotykania się z innymi kobietami, w końcu każdy miał swoje potrzeby. A ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że naprawdę nie powinna wchodzić na ten temat. - Bo raczej nie posądzałabym Cię o przebieranie się w damskie ciuchy - dodała pospiesznie i uśmiechnęła się żartobliwie. To nie powinno urazić jego ego, w końcu to był komplement! Trochę zawoalowany w droczenie się, ale jednak. - Za wodę. I bluzę. I łóżko. Swoją drogą, bardzo wygodne - zauważyła, kiwając przy tym głową. Miała natomiast przeczucie, że samo dziękuję czy nawet śniadanie nie wystarczyło, by wynagrodzić mu wczorajsze doświadczenia.
- Nie jesteś zbyt wymagający. Ale okej, niech będzie jajecznica - przytaknęła zgodnie, w myślach zastanawiając się, jak z podstawowych składników, które pewnie znajdowały się w lodówce i pozostałych szafkach, zrobić coś, mniej standardowego od zwykłej jajecznicy. Na jego odpowiedź zachichotała, bo mogła się tego po nim spodziewać. - Praktyczne podejście. Ale na wszelki wypadek powinieneś się w taki zaopatrzyć. Przygotowując się do ważnego spotkania chyba nie chciałbyś pobrudzić koszuli sosem? - podniosła wysoko brodę i przyjrzała mu się badawczo. Znów nie mogła się powstrzymać przed próbą poznania nawyków mężczyzny. Nie bez powodu tak dobrze radziła sobie w kwestiach zawodowych, aczkolwiek tym razem miała na celu całkiem prywatne rozeznanie. To pytanie wcale nie musiało sugerować spotkania z kobietą, bo równie dobrze mogła to być jakakolwiek impreza w gronie znajomych czy nawet rodziny.
Niespodziewane napięcie pojawiło się, gdy tylko poczuła jego bliskość i oddech otulił jej szyję, na chwilę pozbawiając własnego. Jego słowa, wypowiedziane tuż nad jej uchem, mimowolnie ją zelektryzowały. Niestety, daleko odbiegały od rzeczywistości, co mężczyzna udowodnił szybkim wycofaniem się. - Jasne - westchnęła, zachowując neutralny ton i przytrzymała drzwi lodówki, starając się skoncentrować na potrzebnych składnikach. Po raz kolejny musiała dobrze postarać się, żeby ukryć swoje emocje i w ogromnym skupieniu zajęła się przygotowywaniem posiłku. Odnajdywanie różnych rzeczy nie szło jej tak źle, jak się obawiała. Krzątanie się po kuchni ją i przykładanie się do czynności ją odstresowywało, toteż po chwili zaczęła instynktownie nucić pod nosem. Kilkanaście minut później wszystko było gotowe i rozłożone na blacie wyspy kuchennej. Z uśmiechem na ustach, jakby poprzednia akcja nie miała miejsca, Valeria zwróciła się do Reece’a: - To co prawda nic nadzwyczajnego, ale zgodnie z Twoim życzeniem, więc... smacznego!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sophie była ładną i przede wszystkim zgrabną kobietą, która nawet w za dużej bluzie i rozmazanym makijażu wyglądała bardzo dobrze. Ree czasami porównywał ją z Polą. Hudson dotychczas stanowiła dla niego ideał piękna. Niemniej jednak im więcej czasu spędzał z przyjaciółką do wynajęcia, to jego opinia zaczynała ulegać zmianie. Coraz częściej przyłapywał się na tym, że szufladkował cechy wyglądu Sophie jako te, które sobie upodobał.
- Nie miewam gości - powiedział śmiało, przy czym wzruszył ramionami. Przygodny seks był czymś, co praktykowała większość mężczyzn. Reece jednak bardziej wolał zabawę w związek, aniżeli do niczego nie prowadzące zapasy w łóżku. Odkąd rozstał się z narzeczoną, starał się zbudować coś z dwiema innymi kobietami. Niestety przez wzgląd na jego doświadczenia, prace oraz wciąż żywe uczucia do Poli, wszystko kończyło się rozczarowaniem. Relacja z Sophie była inna. Nie musiał niczego obiecywać, dlatego czuł się wolny duchem. - A co z tobą, Sophie? - zapytał nagle, wchodząc na prywatny, grząski temat. - Znasz moją historię. Podzielisz się swoją? Masz narzeczonego, albo męża, który akceptuje to, czym się zajmujesz?
O ile wcześniej w ogóle to go nie interesowało, to obecnie był ciekaw. Osobiście raczej nie zgodziłby się na to, aby jego kobieta udawała partnerkę kogoś innego. Było to dla niego dosyć uwłaczające, ponieważ posiadał zaborczy temperament. Potrzebował kobiety na własność; po to aby ulokować w niej swoje uczucia oraz robić to wszystko do czego dopuszczali się ludzie w normalnie funkcjonujących związkach. Randek, flirtu, seksu oraz poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Uważał, że zawód Sophie, gdyby stał u jej boku, byłby kością niezgody.
- Rzadko gotuje - powiedział kolejną ciekawostkę o sobie. Ree znał wiele przepisów. Jego ojciec był kucharzem. Często pomagał mu w przygotowywaniu posiłków, więc tajniki gotowania nie były mu obce. Mimo tego przygotowywanie jednoporcjowych dań pochłaniało zbyt wiele czasu. Zamiast tego wolał zjeść na mieście, dlatego kuchnia wyglądała na nienaruszoną.
Kolejne minuty obserwował w milczeniu, jak Sophie z gracja poruszała się pomiędzy lodówką, kuchenką, zlewem a wyspą kuchenną. W pewnym momencie po prostu oparł łokcie o blat i zaczął przysłuchiwać się melodii, która uciekała spomiędzy jej uśmiechniętych warg. Pomyślał, że właśnie takiej energii brakowało w tym pustym apartamencie. Reece starał się nie przywiązywać uwagi do ludzi, ale pomimo tego czasami doskwierała mu samotność. Po raz pierwszy od bardzo dawna cieszył się, że tego poranka w jego czterech ścianach panował chaos. Talerze obijały się o siebie, jakiś widelec z brzdękiem uderzył w kafelki, krople oleju zabrudziły płytę indukcyjną, w zlewie leżały skorupki od jajek, a pośród tego bałaganu poruszała się jego domniemana narzeczona. Pokręcił głowę.
- Smacznego. - Zabrał gotowe dania i zapewne jakieś przystawki, po czym przeszedł do części salonowej. Tam usadowił się na kanapie, talerze położył na niskim, szklanym stoliku i zaczął jeść. Przez wczorajszą, nocną eskapadę opuścił kolacje, więc dosyć pośpiesznie skończył swoją porcje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na jego słowa na moment się zawahała, jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie skinęła tylko głową. Czemu nie wywołało to w niej zdziwienia? Bo fakt, iż nie przyprowadzał tu kobiet mógł świadczyć albo o tym, jak bardzo cenił sobie prywatność i wolał spędzać niezobowiązujące noce w obcym mieszkaniu, albo… zupełnie się tym nie interesował, bo myślami nadal wracał do swojej byłej. Valeria miała świadomość, że cokolwiek za tym stało, to i tak nie powinno ją to jakkolwiek absorbować. A jednak nie było to takie proste, jak zwykle. Spędzali ze sobą zbyt dużo czasu, by potrafiła przyglądać się wszystkiemu obojętnie. Zaintrygowanie brało niekiedy górę.
Sophie. Tak właśnie się przedstawiła na początku znajomości z Reece’em. Alias, mający na celu ochronę jej danych osobowych, którego używanie do tej pory w ogóle jej nie przeszkadzało. Używała tego imienia zawsze, kiedy wiedziała, że na prywatną znajomość z klientem czy gościem poznanym w klubie, nigdy nie będzie szans. W tym momencie po raz pierwszy od dawna, zaczęło wpływać na jej komfort. Nie miała jednak czasu na analizę tego stanu, gdyż jej umysł wypełniło postawione przez pana domu pytanie, na które uśmiechnęła się w rozbawieniu. - Sądzisz, że którykolwiek mężczyzna pozwoliłby swojej kobiecie spotykać się z innymi mężczyznami, a tym bardziej udawać jej czyjąś inną kobietę? - odpowiedziała, unosząc wyżej brew, choć było to czysto retoryczne pytanie. Trzymanie za ręce, ukradkowe pocałunki, obejmowanie zgrabnej talii… Świadomość takich gestów prędzej czy później musiała wpływać na ego płci męskiej. A co, jeśli zazdrość wpłynęłaby na efekt jej działań i pozbawiła szansy na zarobek? - Znam ryzyko i wiem, że bycie w związku znacznie utrudniłoby moją pracę. Ludzie na mnie polegają, więc nie mogę dopuścić do osobistych napięć w czasie swoich służbowych zadań - przyznała neutralnym tonem. Na tym etapie swojej pracy nie mogła pozwolić sobie na dekoncentrację, choć ostatnio coraz częściej myślała o rozszerzeniu swojej działalności. Stałe umowy umożliwiły jej zaoszczędzenie pewnej sumy, a wujek Travisa okazywał się przydatną pomocą w znalezieniu inwestorów. Wszystko wskazywało na to, że nadszedł czas na zrobienie postępów. - Ale za to moja mama byłaby wniebowzięta, gdybym miała narzeczonego lub męża. Najlepiej takiego, który spełniłby szereg jej warunków - przewróciła oczami, śmiejąc się przy tym pod nosem. Częściowo to właśnie jej rodzicielka stała za obecnym stanem cywilnym córki. Gdyby nie ingerowała w jej życie prywatne to kto wie, gdzie teraz znajdowałaby się Val? Może rzeczywiście ułożyłaby sobie życie z kimś, kto kochałby ją nade wszystko, akceptował ją i jej ciut popapraną sytuację rodzinną.
W zamyśleniu podążyła za mężczyzną do salonu i usadowiła się wygodnie na fotelu. Swoją porcję jadła powoli, ukradkiem zerkając na Ree.
- Ciekawa jestem, co by zrobiła, gdyby się dowiedziała, że aktualnie jestem czyjąś narzeczoną - mimowolnie uniosła kąciki ust, zastanawiając się nad jej miną. Och, cóż by to był za wspaniały widok. - Co zabawniejsze, właśnie jestem w trakcie przygotowywania ponownego ślubu moich rodziców, więc trochę czuję się, jakbym rzeczywiście była przyszłą panną młodą - przyznała, wzruszając przy tym ramieniem, udając, że wcale jej to nie ruszało. Jednocześnie mogła wczuć się w klimat czegoś, co nigdy nie miałoby miejsca. W tej samej chwili o czymś sobie przypomniała i automatycznie jej beztroski nastrój zmienił się w pełną ostrożność.
- Wiesz, ostatnio podczas jednej z wizyt w kwiaciarni spotkałam… Polę - oświadczyła, spoglądając na niego niepewnie w obawie, jak Reece zareaguje na tę wiadomość. - Podczas krótkiej rozmowy wynikło, że przygotowuję się do ślubu. Okoliczności prowadziły do naturalnych wniosków, że chodziło o nasz ślub - podkreśliła, choć wypowiedziane na głos słowa brzmiały tak… obco. Prawdziwa narzeczona od razu po zaręczynach podejmowała kroki w kierunku swojego wymarzonego dnia, więc to naturalny tok myślenia, a jednak wszystko, co razem z Ree robili, było zwykłą ściemą. Ściemą, w którą niezwykle łatwo było brnąć dalej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Może istnieje gdzieś na świecie właśnie taki wariat - mimowolnie się zaśmiał. Ludzie byli naprawdę różni i w tamtym momencie trudno było zaprzeczyć, że istniała osoba, która zaakceptowałaby tę dziwaczną pracę Sophie. Z drugiej strony istniały również niezobowiązujące relacje. One także były jakąś pokrewną formą związku, choć bardzo niezależnego. W XXI wieku rozwinęło się wiele subkultur i nowych zwyczajów. Reece był raczej staroświecki, w dodatku zaborczy, ale szanował i z przymrużeniem oka podchodził do indywidualizm innych.
- Czyli mówisz, że jesteś w stanie zrezygnować z miłości dla tej pracy? - Nieco się zdziwił. - Odniosłem wrażenie, że jesteś skłonna spełniać wyłącznie zachcianki obcych ludzi. A co z własnymi? Chcesz do końca życia tylko udawać szczęśliwy związek? - Nie zmierzał obrzucić Sophie gradem pytań, jednak w rzeczywistości wyszło trochę inaczej. Mówił zanadto impulsywnie, co było nie pasowało do opanowanej i srogiej natury Ree. Przyłapawszy się na tym, zacisnął żuchwę i westchnął. - Większość kobiet nie interesuje się robieniem kariery. Jesteś bardzo ambitna - spróbował się zreflektować.
Reece skupiał się wyłącznie na pracy, ale miało to podłoże związane z Polą. Chciał wybić z głowy nękające go myśli, dlatego zdarzało się, że do późna przesiadywał w biurze, albo nadzorował klub. Z drugiej strony był typem służbisty i lubił, kiedy wszystko dopinało się na ostatni guzik. Pomimo tego, będąc w związku starał się nie zaniedbywać ani pracy, ani swojej partnerki. Jedyny problem stanowiło ryzyko obrażeń, odniesionych podczas skoordynowanych akcji.
- Czyli to jedna z tych matek, która najchętniej przeprowadziłaby kasting na twojego męża - stwierdził, jednocześnie potakując w zamyśleniu. Rozsiadł się wygodnie na kanapie. Wpierw złapał kawałek pieczywa, który przekroił, a następnie wysmarował położył na wierzch jajecznicę. W ten oto sposób zaczął jeść. - Pewnie poddałaby mnie licznym testom fizycznym i psychologicznym - zażartował między jednym kęsem, a drugim. Nie miał dzieci i nie mógł do końca wyobrazić sobie, co czują rodzice, oddając swoje latorośle w łapska innych ludzi, jednocześnie pozwalając im się usamodzielnić. Niemniej jednak Sophie była dorosłą kobietą, która była już w kilku związkach. Wybór odpowiedniego partnera powinien należeć wyłącznie do niej. Przełknął. - Nie wspominałaś o tym wcześniej - powiedział swobodnie, po czym złapał za szklankę soku. Zakołysał nią i zaczął pić, jednak zachłysnął się, słysząc kolejną wypowiedź kobiety. Tego się nie spodziewał.
Brzmienie imienia byłej narzeczonej wywoływało w Reece niepożądane reakcje. Wciąż był na to uczulony i nie potrafił zignorować żadnych informacji - pomimo tego, że naprawdę się starał. Tym razem Sophie bardzo go zaskoczyła, dlatego zareagował impulsywnie. Odłożył szklankę i nerwowo przetarł kąciki ust, z których wyciekł napój.
- Co takiego? - zapytał, choć było to pytanie z natury tych, na które się nie odpowiada, dlatego kontynuował - nie ustaliliśmy żadnej historii, dotyczącej naszego ślubu - przypomniał. To nie tak, że się zdenerwował. Po prostu był człowiekiem, preferującym porządek. Nie przepadał za niespodziewanymi obrotami sytuacji, dlatego w pierwszej kolejności poczuł dezorientacje. Przygryzł policzek i z uporem spojrzał na kobietę. Zastanawiał się, jak prawidłowo odnieść się do tego wyznania.
- Jak zareagowała? - W tamtym momencie właśnie to interesowało go najbardziej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Owszem, pewnie jest. Ale wiązałoby się to z luźną relacją, bo skoro ja mogę się umawiać z innymi mężczyznami, to czemu nie on z innymi kobietami? - przewróciła w rozbawieniu oczami. Problem polegał na tym, że ona nie sypiała ze swoimi klientami, więc z jej strony wyglądało to zupełnie inaczej. W tym wypadku najlepszym układem, jaki się do tej pory sprawdzał, była niezobowiązująca relacja z mężczyzną, który tak jak ona, nie szukał czegoś poważnego i jednocześnie dobrze się z nią dogadywał. Od niedawna jednak coś się w niej zmieniło i zupełnie nie czuła potrzeby dalej tego ciągnąć.
Na jego słowa ściągnęła brwi, bo takich pytań zupełnie się nie spodziewała. Ale jako Valeria nie była kobietą, która kryła się z własnym zdaniem.
- Każda praca w mniejszym czy większym stopniu wymaga poświęceń. Sam coś o tym wiesz, prawda? - przyznała z wolna, na koniec wymownie zaznaczając swoje pytanie. Praca w policji, chcąc nie chcąc, wymagała pewnych wyrzeczeń i stania w gotowości w razie jakiejś akcji. - Mam nadzieję, że moje poświęcenie jest tymczasowe. Dopóki nie rozwinę firmy tak, bym mogła zająć się wyłącznie sprawami administracyjnymi, wszystko spoczywa na moich barkach - wyznała spokojnym tonem, jakby mówiła o czymś błahym, a nie, że właśnie zdradziła, z kim tak naprawdę Reece miał do czynienia. Nigdy nie była zwykłą pracownicą w firmie, co mylnie mógł przyjąć mężczyzna. Przebywanie z nim w jego prywatnym otoczeniu, bez otoczki, którą razem budowali pod publikę, sprawiły, że poczuła pewną powinność, by się przed nim otworzyć. Ostatnie dni utwierdziły ją w przekonaniu, że był przyzwoitym mężczyzną i zasługiwał na prawdę. - I dokładnie wiem, czego chcę od życia- dodała stanowczo z zawadiackim uśmiechem.
Instynktownie zaśmiała się na usłyszane stwierdzenie.
- Zdziwiłbyś się, jak bardzo trafiłeś w punkt. Do niedawna dosyć często podstawiała mi facetów, a nawet porywała się na niezwykle twórcze intrygi - przyznała, kręcąc głową z niedowierzaniem i dłubiąc swoją porcję jajecznicy na talerzu. Po raz pierwszy wyjawiła przed nim rąbek informacji, jak bardzo dysfunkcyjną rodzinę miała. Tak naprawdę nie było się czym chwalić i było to dosyć gorzkie uczucie, ale przynajmniej mogli się razem z tego pośmiać. Przyjrzała mu się badawczo. Przystojny, dobrze zbudowany, rzeczowy, na wysokim stanowisku i dobrze zarabiający - byłby doskonałym kandydatem wybranym dla niej przez panią Willis. Wpisywał się idealnie w jej kanon. Na szczęście, tym razem nie był to żaden matczyny podstęp. Beatrice byłaby w szoku, gdyby go poznała. - Nie każdy jest w stanie to przebrnąć - rzuciła rozbawiona. - Ale myślę, że miałbyś szansę wkupić się w jej łaski - dodała żartobliwie, choć kryła się w tym prawda. I mimo że jej mama pod tym względem wydawała się być niezrównoważoną psychicznie, to Valeria od dawna przestała jej ulegać i walczyła z każdą formą narzucenia sobie wyborów rodzicielki. - Do tej pory nie było takiej potrzeby - stwierdziła. Informacja na temat ślubu rodziców wiązała się stricte z tym, o czym wspomniała w następnej chwili, a to już istotnie dotyczyło Reece’a.
- Wiem, ale byłam w kwiaciarni po próbki bukietów kwiatów, więc tak czy inaczej zauważyłaby albo usłyszałaby od kwiaciarki, że to zamówienie dotyczyło ślubu. To logiczne, do jakich wniosków można dojść - wytłumaczyła się na spokojnie. Ona po prostu nie chciała wyprowadzić Poli z błędu. - I właśnie dlatego, że nie ustaliliśmy nic w tej sprawie, musiałam improwizować- stwierdziła, co poniekąd było ich wspólną winą. Na szczęście jednak w porę zaradziła sytuacji. - Ciężko było odczytać cokolwiek z jej twarzy, wydaje mi się, że ze spokojem przyjęła to do wiadomości, ale nie wiem, czy mogło się za tym coś kryć - przyznała, sama nie będąc pewna tego, co wtedy zaszło. - To dobrze, czy źle? - zapytała, nie potrafiąc się powstrzymać. Z jakiej odpowiedzi Reece byłby zadowolony najbardziej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Coś jak przyjaciele z benefitami? - dopytał, próbując się upewnić. Reece był dojrzałym mężczyzną i doskonale zdawał sobie sprawę czego oczekiwał od swojej partnerki. Wyrósł z przygodnego seksu i spotykania się jednocześnie z kilkoma kobietami. Dobił takiego wieku, że potrzebował bardziej stabilizacji, aniżeli pobocznego zaspokajania seksualnych potrzeb.
- Trafna uwaga - odpowiedział przekornie, jednocześnie przytakując. Zadziwiające, że chociaż znali się dopiero kilka tygodni, to momentami czytali z siebie jak z otwartych ksiąg. Oboje byli dobrzy w odczytywaniu zachowań, intencji i potrzeb innych ludzi, chociaż być może nie do końca radzili sobie z własnymi. Na pewno nie Ree, który wciąż balansował gdzieś pomiędzy nowym rozdziałem a Polą Hudson. Na samą myśl czuł rozczarowanie. Nazbyt skupiał się na przeszłości, chociaż przyszłość stała przed nim otworem i właśnie podsunęła mu pod nos bardzo wartościową kobietę.
- Jestem dobry w zgadywanki. - Dołożył sobie jajecznicy, ale zanim skosztował dokładki, upił łyk soku. Tego ranka po raz pierwszy od bardzo dawna jadł z kimś śniadanie. Już zdążył zapomnieć, jak miło czasem zacząć dzień od zwykłej rozmowy, kawałka chleba z masłem i dźwięku telewizora w tle. Przez prace często opuszczał posiłki i momentami żył na samej kawie. Nie potrafił sam zadbać o swoje prawidłowe żywienie i nie miał zawsze czasu, aby wstąpić do piekarni i coś przegryźć.
- Tego typu sceny zazwyczaj występują w komediach romantycznych. Przynajmniej mogłaś poczuć się jak hollywoodzka aktorka. Może niedługo zaproszą cię na czerwony dywan - zażartował. Ree domyślił się, że ten temat dla Sophie był dosyć żenujący, dlatego postanowił nie pytać o szczegóły jej relacji z matką. W każdej rodzinie występowały jakieś niesnaski. Jemu również zdarzało się kłócić z ojcem, chociaż przeważnie to pan Tremblay miał racje. Zarzucał synowi pracoholizm i wypominał, że w tym wieku powinien mieć już stałą partnerkę. Obawiał się, że zawód miłosny Reece odbije się na jego przyszłym związku i poniekąd miał racje. Jednak Ree nigdy tego nie przyznał, starając się zwodzić ojca na inny tor. Tego typu zmartwienia były zupełnie niepotrzebne.
- Może powinienem spróbować? - podłapał kolejny żart Sophie. - Nagroda wydaję mi się atrakcyjna. - Uważnie zmierzył wzrokiem kobietę, która nawet z rozczochranymi włosami i w jego za dużej bluzie wyglądała bardzo dobrze. Włożył sobie kawałek pieczywa do ust, a następnie zagryzł jajecznicą. Słysząc kolejną wypowiedz Sophie, nerwowo przełknął. Jedzenie niefortunnie podrażniło jego przełyk, dlatego odkaszlnął i pośpiesznie ponownie napił się soku. Pił tak zawzięcie, że opróżnił szklankę.
- Rozumiem - przytaknął spokojnie, choć twarz Reece pozostała surowa. Sam nie wiedział, jak się poczuł. Z jednej strony informacja o ich domniemanym ślubie wypłynęła niespodziewanie, a z drugiej korzystając z takiej okazji, podświadomie miał nadzieję, że Pola wykaże się większym zainteresowaniem. Jednak czego mógł oczekiwać? Minęło wiele miesięcy. W dodatku to ona porzuciła go na ślubnym kobiercu i przestała się odzywać, jakby był nic nieznaczącą kupą łajna.
Zacisnął palce na szklance. Wzrok miał niewyraźny. Spoglądał w martwy punkt salonu.
- Nie wiem, Sophie - odpowiedział w końcu, po czym wstał z kanapy i zebrał swoje naczynia. Nagle stracił apetyt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Coś na tej zasadzie. Różnica jest taka, że nie sypiam ze swoimi klientami, a nie interesuje mnie przebieranie między innymi facetami - wzruszyła ramieniem. Co prawda, jej życie towarzyskie kręciło się w głównej mierze wśród mężczyzn. Pomijając fakt, że to oni najczęściej zgłaszali się po jej usługi, to przyjaźniła się z kilkoma dzięki wpływowi matki lub całkiem przypadkowo, a ostatecznie i tak każdy powstały kiedyś związek kończył się tym samym. Próby rozwinięcia własnej firmy i w międzyczasie dorabianie na boku, by utrzymać siebie i odłożyć pieniądze na rozwój, zabierały jej wiele czasu, którego wolała nie przeznaczać na angażowanie się. A gdzie w tym były przyjaciółki? Przyjaźń z kobietami nie należała do takich łatwych i to był całkiem osobny temat.
- Niestety, tym razem to życie napisało ten mierny scenariusz. Można powiedzieć, że czerpię z niego inspirację - mimowolnie się zaśmiała. W gruncie rzeczy jedna z górnolotnych akcji Beatrice doprowadziła do tego, co właśnie robiła Valeria. Wtedy po raz pierwszy zrozumiała, że wcielając się w konkretną rolę, można na czymś zarobić i przy okazji pomóc innej osobie w osiągnięciu celu. Udawanie kogoś, kim się nie było, oprócz naturalnych benefitów, którymi głównie się kierowała, dawało też wiele innych możliwości, których w realnym życiu mogła w ogóle nie doświadczyć.
Na jego następne słowa przyjrzała mu się najpierw z nieco zawadiackim uśmiechem, jakby intensywnie się nad tym zastanawiała. - Zawsze możesz pójść ze mną na wesele, żeby się przekonać - zaproponowała z uśmiechem, całkiem poważnie. - Przydałaby mi się jedna przyjazna twarz pośród całej tej maskarady. Wyświadczyłbyś mi ogromną przysługę, ratując mnie przed wieloma niewygodnymi pytaniami. Jak widzisz, potrafię się odwdzięczać - stwierdziła, unosząc sugestywnie brew, wskazując pyszne śniadanie, które właśnie jedli. Gdyby tylko miała większy zasób składników, mogłaby wykonać coś o wiele bardziej efektownego. Za tymi niewygodnymi pytaniami kryło się znacznie więcej, niż chciałaby przyznać. Owszem, chciałaby zobaczyć minę swojej mamy na widok Reece’a, ale zdecydowanie nie to byłoby wisienką na torcie. Dlatego też jej luźno brzmiąca propozycja mimowolnie przyprawiła ją o niepokój. Teoretycznie nie powinna bać się odmowy, choć instynktownie zależało jej na twierdzącej odpowiedzi.
Informacja o spotkaniu z Polą wyraźnie nie wpłynęła zbyt pozytywnie na jej towarzysza, co po raz kolejny uprzytomniło Val, że za tym wszystkim musiało kryć się coś więcej. Coś, czego nie dostrzegała albo wolała nie dostrzegać. A potem po raz kolejny usłyszała imię. Sophie.
Będąc u mężczyzny w mieszkaniu, była w stu procentach sobą, choć jej imię stanowczo na to nie wskazywało. Było niczym peruka, która pozbawiała ją własnego ja, dlatego też zdjęła ją w trakcie nieudanej ucieczki z apartamentu. Imię pozostało, dlatego dopóki nie ujawni prawdy swojemu udawanemu narzeczonemu, pozostanie nieszczera nie tylko wobec niego, ale również wobec samej siebie. Czuła, że ten moment nadszedł właśnie teraz.
Spuściła nogi na podłogę i odłożyła talerz na stolik, po czym pochyliła się i oparła łokcie o swoje kolana. Nie miała pojęcia, jak mężczyzna zareaguje. Kiedy myślała, że dobrze go zna mimo tych kilku tygodni spędzonych razem, zawsze ją zaskakiwał. Tak miało być również tego dnia. - Słuchaj, jest jeszcze coś, co muszę Ci powiedzieć - zaczęła nieco skrępowana i poprawiła opadający na policzek kosmyk włosów. - Tak naprawdę nie mam na imię Sophie. Jestem Valeria. Zataiłam moje prawdziwe imię ze względów bezpieczeństwa - wytłumaczyła poważnie, nie będąc pewną, czy dobrze postępowała, odkrywając się przed nim. W dodatku wypowiadając swoje usprawiedliwienie na głos wiedziała, jak słabo to brzmiało. Ale jeśli zgodzi się być jej osobą towarzyszącą na weselu to tym bardziej powinien o tym wiedzieć, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Reece przytaknął na znak, że bardzo uważnie słuchał Sophie. Postanowił jednak nie zabierać zdania w tej kwestii. Z jednej strony rozumiał pracoholiczce zapędy kobiety, bo sam miewał podobne, a z drugiej, to było smutne, że oboje odkładali na boczny tor prywatne życie.
- Grunt, że jesteś samodzielna. Nawet jeżeli nie zadowoliłaś matki odpowiednim kandydatem na zięcia, to powinna być dumna, że jesteś inteligentną i zaradną kobietą - powiedział szczerze. Na moment przerwał jedzenie jajecznicy i spojrzał Sophie głęboko w oczy. Uśmiechnął się przy tym, wyrażając jednocześnie podziw i aprobatę. Nigdy nie zapytał jej o wiek, ale biorąc pod uwagę wizualne względy sądził, że była młodsza. Pomimo tego odniosła spory sukces. Prowadziła niezależną firmę i na pewno miała z tego dobre pieniądze - osobiście wpłacał jej spore kwoty, więc coś o tym wiedział.
Z początku potraktował słowa Sophie, jako żart. Nawet zaśmiał się butnie, mylnie uważajac, że kontynuowali tę zabawną pogawędkę o matce kobiety. Dopiero po chwili zauważył, że zachował się nietaktownie. Przełknął i spróbował się zreflektować.
- Kiedy jest to wesele? - zapytał w pierwszej kolejności. Jego odpowiedź zależała nie tylko od prywatnych preferencji, ale również grafiku w pracy. Nie zawsze był w stanie załatwić sobie kilka dni wolnego. Bywały momenty, że potrzebowano go przy gorętszych akcjach. - Myślę, że dam radę - odpowiedział po niespełna minucie. Potrzebował chwili do namysłu.
Ponownie nieświadomie wkroczył na grząski grunt. Nie powien mieszać się w osobiste sprawy Sophie, a ta właśnie taka była. Granica pomiędzy pracodawcą a koleżanką do wynajęcia była coraz cieńsza, a zarazem coraz bardziej niebezpieczna. Już teraz w obecnej sytuacji zdążył żapomnieć, że nadal pozostawali dla siebie obcy. Przekonał się o tym jeszcze tego samego poranka.
Mruknął coś niewyraźnego, po czym odezwał się o wiele głośniej i pewniej:
- Słucham. - Po informacji, dotyczącej Poli nie spodziewał się już niczego gorszego. Akurat ładował talerz i kubek do zmywaki, kiedy na moment go sparaliżowało. Zatrzymał się w połowie, trzymajac w ręku drzwiczki urządzenia oraz brudne naczynia i intuicyjnie spojrzał na Sophie. Nagle poczuł się zażenowany, niemal zawiedziony. Gwałtownie odłożył wszystko na blat i oparł się o niego tyłem.
- Nie rozumiem - rzekł znienacka, po czym skrzyżował ramiona. Był wystarczajaco rozeżlony przez wcześniejszą wymianę zdań, ale mimo tego starał się zachowac emocje dla siebie. Nie do końca wiedział, jak powinien zareagować, stąd wynikł jego chłód. Reece zamykał się w sobie, ilekroć próbował poskromić niezrozumiałe dla siebie uczucia. Obecnie jednak nie był w stanie się powstrzymać. Miał wrażenie, że Sophie... Valeria zakpiła z niego. - Na pierwszym spotkaniu kazałaś opowiedzieć mi o sobie, a w zamian nie dostałem nawet twojego prawdziwego imienia? Czy ty siebie słyszysz?
Reece w pracy również musiał zmieniać tożsamość, jednak robił to w wyniku zorganizowanych akcji na szajkę przestępców. W ich przypadku było inaczej. Podpisał umowę i ujawnił siebie w całej okazałości. Od początku aż do teraz starał się być szczery i oczekiwał tego samego od Valerii. Między innymi dlatego miała zachowywac się naturalnie, bez zbędnego udawania osobowości czy podkreślania pożądanych przez niego cech charakteru. Nie tego potrzebował.
- Zjedliśmy śnaidanie. Lepiej będzie jak wrócisz do domu, Valerio. - Miał wrażenie, że to imię kompletnie do niej nie pasowało. Nawet brzmiało obco, kiedy wypowiedział je po raz pierwszy.
Rozstali się w milczeniu. Kobieta opuściła mieszkanie Ree w pośpiechu, zapominając, że miała na sobie jego bluzę.

zt.x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”