WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Na razie zaczął związek, nad którym nie zastanawiał się w kategoriach ślubu czy dzieci. Posiadanie dziewczyny po kilku latach bycia wolnym strzelcem było dla niego nowością i pozwalało na nowo odkrywać zalety i wady dłuższej relacji z jedną kobietą. Dlatego na ten moment samo związanie się z kimś na bliżej nieokreślony czas było poważnym krokiem ku dojrzałości. Podświadomie zaczęły mu się nasuwać myśli, że może to naprawdę się w nim kryło, tylko, przez dawne rany, nie pozwalał samemu sobie się z tym oswoić i wmawiał sobie zupełną odwrotność? Czas miał mu to pokazać.
- Dzieci… potrafią komplikować sprawy - przyznał ze śmiechem, choć naprawdę się z tym zgadzał. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo trafnego stwierdzenia użył. Zarówno wpadka, jak i problemy z zajściem w ciążę, potrafiły znacznie utrudnić życie i to właściwie dość przerażające, jak niewiele zależało od nas samych, gdyż wpływ na daną sytuację miało bardzo wiele różnych czynników.
- A z tym się zgodzę. Choć nie jestem pewien, jak by to się przekładało na ich związek - odparł w udawanym zamyśleniu, jakby rzeczywiście właśnie rozpatrywał każdą wątpliwość. Obrońcą w sądzie raczej nie powinien być partner, bo to sugerowałoby stronniczość. Poza tym, prędzej czy później, sprawy w sądzie mogłyby przełożyć się na życie prywatne. I w ten oto sposób Nate odkrył, jak ciężko było znaleźć złoty środek.
- A ja, jako najlepszy wujek pod słońcem? - zapytał i aż mu zadrżała warga, tak się przejął jej groźbą! - No dobra, tym razem wygrałaś - przytaknął ze smutkiem. Jeszcze raz spojrzał tęsknym wzrokiem na lalkę i z nostalgią odłożył ją na miejsce. - Ale nie mogę tak po prostu wrócić z pustymi rękami - stwierdził, ściągając przy tym brwi i spojrzał na Kath z oczekiwaniem na sposób, dzięki któremu mogłaby zaradzić problemowi.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Na pewno stabilny związek pokazywał dorosłość, czy dojrzałość. W pewnym wieku po prostu wypada kogoś mieć, czy wręcz człowiek zaczyna czuć potrzebę posiadania kogoś bliskiego. Niezależnie od tego, jak bardzo zostało się zdradzonym czy zranionym w przeszłości, człowiek potrzebuje bliskości, ciepła drugiej osoby i przygodny seks nie jest w stanie tego zastąpić. Czasem chodziło o poznanie odpowiedniej osoby, a to się może zdarzyć w każdym wieku. Katherine kibicowała swoim bliskim, aby kogoś poznali, aby ona z mężem miała z kim chodzić na podwójne randki, a ich dzieci mogli się wspólnie bawić. Jak byłoby super, gdyby ich dzieci także się lubiły i były przyjaciółmi!
-Pewnie, ale uwierz mi na słowo, że potrafią to wynagrodzić w inny sposób-uśmiechnęła się. Wheterby była zdecydowanie fanką posiadania dzieci. Doceniała to, ale też się doskonale w tym sprawdzała. Może nie każdemu była taka rola pisana? A może chodziło o coś innego? Może ludzie po prostu znali się nieznanego, w obawie przed utratą stabilizacji, tego co się znało? A ci po drugiej stronie po prostu lubili sobie komplikować życie?
-Na pewno nie za dobrze.-powiedziała. Przecież ten potencjalny pan Specter za niewinność by się nie pojawiał na tej sali sądowej, a Lavender niespecjalnie wydawała się być osobą, którą wierzy w badboyów i tak dalej. Mogła jednak mieć chęć nawrócenia zbłąkanej owieczki, ale chyba nie trwałoby to zbyt długo, gdyby nie przynosiło odpowiednich efektów. Prawniczka może miała cierpliwość, ale tutaj pewnie szybko by się poddała, stwierdzając, że z pustego, to salomon nie naleje.
-Obawiam się, że byś mnie zdetronizował-zaśmiała się, jeszcze nawiązując do tego, dlaczego też nie chce aby Lydia otrzymała tą lalkę. Może to było głupie, ale Katherine starała się wychowywać córkę w pewien sposób i choć nie było to aż chore, czy bardzo zaawansowane. Nie chodziło o to, że nie pozwalała się bawić autkiem, czy kolejką, ale jednak takie okropne, brzydkie i stare lalki wolałaby jej oszczędzić. Może przesadzała, jest taka opcja.-Poszukaj skarbonki dla niej. Jak wrzucisz jej monetę to powinna być zadowolona-zaproponowała. To na pewno coś, co mogło się dziecku spodobać. I było to tanie, bo jednak moneta zabawniej brzdąkała w skarbonce niż jakikolwiek banknot, który nie wydawał żadnych dźwięków.

autor

B.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Potrzeba posiadania kogoś bliskiego w jego przypadku była zupełnie podświadoma, ale kiedy zdecydował się na pierwszy poważny krok w stronę Lavy, czuł, że właśnie tego potrzebował. Kogoś, w kim miałby oparcie i kim mógłby się troszczyć. Było to jeszcze dalekie od zawierania małżeństwa i posiadania dzieci, w zasadzie nigdy jeszcze na ten temat nie rozmawiali, jakby oboje wychodzili z założenia, że mieli czas na tak trudne decyzje i po prostu cieszyli się swoim towarzystwem. Ale coraz bardziej oswajał się z myślą poznania swojej dziewczyny z przyjaciółkami i zależało mu na tym, by się ze sobą dogadały.
- Taak, to niezwykłe, jaką masz więź z Lydią - przyznał, wspominając chwile spędzane w towarzystwie Wheterby’ch. Nie każde dziecko miało szansę na stworzenie tak ciepłej i pełnej zrozumienia relacji, co niekiedy było skutkiem gonienia za karierą i brakiem czasu poświęconego swojej pociesze. Zdecydowanie nie chciałby czegoś takiego dla swojego potomka. Cieszył się więc, że miał mamę, która potrafiła nad wszystkim zapanować. A później ojciec dzielnie przejął pieczę utrzymania młodego Covingtona w ryzach.
- Może więc trzymajmy się po prostu naszego planu. Ambitny, przystojny młodzieniec, ze stabilną pozycją i czarującym usposobieniem. Taki skradnie serce Lavender na długo - uznał z uśmiechem, tym razem wcale się nie nabijając ze swojego opisu. Taki książę zwyczajnie należał się ich przyjaciółce i miał nadzieję, że bez względu na to, czy będą mieli w to jakiś wkład, czy też sama przypadkiem pozna kogoś takiego, to ostatecznie znajdzie szczęście.
- Nie ma lepszej mamy od Ciebie, Kath - przyznał szczerze, bo Wheterby znacznie wyróżniała się od innych znajomych mu rodzicielek i biła ich na głowę. W tej sytuacji nawet nie śmiałby konkurować z ojcem Lydii. Wystarczyło mu uznanie, że był najlepszym wujkiem, a wujek nie był w stanie zastąpić dziecku rodziców. - O, i to jest myśl. Ruszam więc na poszukiwania. A Ty spokojnie zajmij się swoimi perełkami i daj mi znać, jeśli będziesz mnie potrzebować - uśmiechnął się do kobiety i, zanim ruszył do kolejnego straganu, rzucił jeszcze: - I zaufaj mi, wiem, co robię. Obie z Lydią będziecie zadowolone - mrugnął do niej zawadiacko okiem i rzeczywiście skupił się na poszukiwaniu czegoś odpowiedniego dla małej dziewczynki.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Ważne, że Nate kogokolwiek znalazł. Druga osoba, niezależnie od tego, czy dziewczyna, narzeczona czy żona, była ważna, aby wspierać, aby przytulić, czy też, aby mieć z kim się cieszyć i świętować razem. Pewnie, Covington miał przyjaciół, ale to nie to samo. Zwłaszcza, że oni mieli też swoje sprawy, swoje sytuacje, potrzeby, problemy i tak dalej. Choć Nathaniel nie miał już 20 lat, to był mężczyzną, nie musiał się z niczym spieszyć, a jego kobieta... Cóż, nie znała jej, nie umiała powiedzieć zbyt wiele na jej temat, ale na pewno była odpowiednią osobą. Lub chociaż trochę pasującą osobą - albo się dopasują, albo będzie następna. Może bardziej pasująca, odpowiedniejsza?
Katherine uśmiechnęła się tylko na słowa, że jest dobrą matką. Starała się, dzięki temu, ile zarabiał jej mąż, mogła się poświęcić dziecku i robiła to z przyjemnością. Pewnie, fajnie było mieć teraz coś własnego, jakiś biznes, jak w jej przypadku, ale jako matka czuła się spełniona. Dlatego też chciała mieć następne dziecko i jeszcze kolejne zapewne, tylko to było problematyczne i bolesne. Zdecydowanie teraz był lepszy moment na to, niż kiedy spodziewali się pierwszej córki.
-Tak, brzmi to dobrze. Musimy się rozejrzeć za takim gościem. Lavender na to zasługuje-zgodziła się. Cóż, teraz mieli sojusz. Katherine pogada z mężem, może ten kogoś będzie miał w pracy czy wśród znajomych, a Nate sam się rozejrzy, czy jest ktoś, kogo można by zeswatać z ich przyjaciółką.-Mówimy jej o tym, czy działamy w podziemiu?-zapytała jeszcze, nagle się odwracając i celując palcem w jego klatkę piersiową. Brunetka nie miała pojęcia, co byłoby lepszym rozwiązaniem, ale robienie tego w tajemnicy może być dla nich większą zabawą.
-Nawet nie wiesz, jak obawiam się takich słów z Twojej strony...-cóż, kwestia lalki sprzed kilku minut na pewno wiele o tym wskazywała. Wiedziała, że Covington i Lydia na pewno znajdą wspólny język, tak samo jak mężczyzna z Katherine, a i między córką i matką nie było problemu. Tylko czy wszystkie trzy osoby naraz mogą być zadowolone? W każdym razie, Kath poszła na łowy i po chwili już dzwoniła do Nate'a, Miała całą torbę różności a teraz jeszcze pojawił się karton do którego sprzedawczyni właśnie pakowała kilka szklanych przedmiotów. To zdecydowanie był dobry pomysł, aby tu przyjechać.

autor

B.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Najlepsze w tym wszystkim było to, że Nate tak naprawdę w ogóle się nie starał, żeby kogokolwiek znaleźć. Przyprowadzając Lavę po raz pierwszy do swojego mieszkania żadne z nich nie spodziewało się, do czego doprowadzi ich znajomość. Jak z biegiem czasu przeistoczy się w coś bardziej wartościowego i uznają, że chcieliby przekonać się, do czego ich to prowadziło. Już zapomniał, jak dobrze było mieć przy sobie kogoś, na kim można było polegać, i to zupełnie na innym poziomie niż w przypadku przyjaciół. Na szczęście, Lava ponownie uświadamiała mu o pewnych sprawach i potrzebach, które do tej pory spychał w najgłębsze zakamarki podświadomości.
- Jak nikt inny. A losowi czasem trzeba odrobinę pomóc - przytaknął z pełnym przekonaniem, po czym szeroko się uśmiechnął. Sprawa przybrała ciekawy obrót, bo na początku trochę sobie z tego wszystkiego żartowali, ale w gruncie rzeczy oboje byli zgodni, że Lavender potrzebowała kogoś takiego, jakiego mieli Nate czy Kath. I zupełnie nie miał nic przeciwko wcieleniu planu w życie. - Może na razie pozostawmy nasze działania w tajemnicy. Przynajmniej pozbawimy ją możliwości jawnego bojkotowania. Poza tym, im mniej będzie wiedzieć, tym bardziej prawdopodobne, że bez specjalnej spiny popłynie z falą - uniósł znacząco brew z szelmowskim uśmieszkiem. Układ wywiązany między nimi, za plecami Lavender okazywał się bardzo ciekawy do wykonania. Wystarczyło znaleźć kandydata, by zaaranżować spotkanie, a wszystko mogło wyjść całkiem naturalnie. Może, gdyby zawarcie nowej znajomości okazało się całkiem swobodne to ostatecznie przyjaciółka nie byłaby na nich taka zła? Wolał jednak uważać, że ten manewr spowodowałby u niej tylko wdzięczność.
Zaśmiał się tylko na jej rzekome obawy, które przecież wcale nie mogły mieć przełożenia na rzeczywistość! Z zainteresowaniem przyglądał się przedmiotom wystawionym przez tutejszych sprzedawców, aż w końcu znalazł słodkiego, ceramicznego słonika, który okazał się być skarbonką. Zgodnie z aprobatą matki, tym razem nie wahał się z kupnem prezentu dla córeczki Wheterby’ch. Pośpiesznie wrócił do Katherine i zaniósł wszystkie zakupy do samochodu. Kiedy przeszli już wszystko, całkiem zadowoleni z łupów ruszyli w drogę powrotną do domu w towarzystwie licznych śmiechów i hitów z ich młodzieńczych lat.
// zt x2

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”