WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#28 | music vibes

Nieco spóźniony wyjazd wakacyjny był obojgu im bardzo potrzebny. Po ostatnich przeżyciach związanych z rozpoczęciem budowy, jak i tych mniej przyjemnych, powiązanych ze zdrowiem Lavender, a także rocznicą śmierci taty i przebiegającym procesem, Nate tęsknił za ucieczką gdzieś z dala od problemów. Lava również ostatnio ucierpiała poprzez naruszenie jej prywatności i dobrego imienia, przez co również starał się z nią przejść. Ucieczka na drugi koniec świata miała na celu oczyścić ich umysł i stosownie zregenerować.
Uwielbiał chwile, kiedy nie liczyło się nic więcej. Tylko on, Lava i bezkres Oceanu Indyjskiego. Tu i teraz.
Zaciszna wyspa bez plątających się turystów wprawiała ich w niesamowity klimat. Pomimo możliwości podłączenia się do internetu, starali się z niego nie korzystać, ciesząc się pobytem i swoim towarzystwem. Idylliczne chwile spędzali, wylegując się na leżakach na plaży albo kąpiąc się w przezroczystej, niebieskiej wodzie, co przeplatane było wylegiwaniem się w ogromnym łożu królewskim i korzystaniem z jaccuzzi. Przy tym robili wszystko bez pośpiechu, bez żadnego konkretnego planu, łapiąc chwile na robienie tego, na co tak naprawdę mieli ochotę. Ten niesamowity komfort dawał im domek na wodzie, do którego prowadził oddzielny pomost.
Obudziły go przedzierające się przez białe firany promienie słoneczne. Jasny materiał delikatnie kołysał się na wietrze, zwiastując kolejny, wspaniały dzień. Spojrzał na leżącą obok kobietę. Była taka piękna i jednocześnie bardzo niewinna, kiedy błogo spała, otulona delikatną pościelą. Mógłby w tym momencie przysiąc, że tak właśnie chciałby budzić się każdego dnia. Delikatnie, by jej nie obudzić, wstał i przeniósł się do kuchni, dając jej spokojnie pospać. Poprzedni wieczór należał do niewiarygodnie aktywnych, dlatego należał jej się dobry wypoczynek.
Kiedy usłyszał jej leniwe przeciąganie, z wyczuciem wrócił do niej, dzierżąc w rękach drewnianą tacę, na której znajdowało się ręcznie wykonane przez niego śniadanie, zdrowe, bo w duchu wegańskim. Trzeba było przyznać, że odkąd zaczęli spotykać się regularniej, podszkolił się w kwestii tych nieco bardziej wymagających przepisów.
- Dzień dobry, Słońce - powiedział cicho, stawiając tacę u podnóża łoża, po czym położył się na boku obok Lavy i musnął kciukiem jej podbródek, po czym złożył na jej ustach długi, leniwy pocałunek. - Jak Ci się spało? - zamruczał z uśmiechem, przyglądając się jej twarzy. To niewiarygodne, że potrafiła zawrzeć w oczach uśmiech, który przyozdobił również jej śliczną buzię.
Ostatnio zmieniony 2021-10-18, 18:04 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#26
Ostatnie tygodnie nie należały do najłatwiejszych, a problemy powoli się nawarstwiały. Sytuacja z Laną, siostrą Lavy, robiła się niepokojąca, a ona nie bardzo mogła nawet na ten temat z kimkolwiek porozmawiać, bo Lana wpadła w takie bagno, że lepiej było, gdy jak najmniej osób o tym wszystkim wiedziało. Nathanielowi powiedziała tyle, ile mogła, szczegóły, które na razie zbierała, zachowując dla siebie, by go nie niepotrzebnie nie niepokoić. Sprawa z jej nagimi zdjęciami, które wyciekły do internetu, cały czas odbijała się echem. W pracy do prawda powoli się uspokajało, ale ludzie tak szybko nie zapominali. W jej mediach społecznościowych ciągle pojawiały się wulgarne komentarze na ten temat, a ludzie na ulicy potrafili ją zaczepiać, by wspomnieć, że widzieli jej piersi. Nie było to łatwe, a spotkania z prawnikiem, który walczył z pozwem o zniesławienie, były stresujące, jak cała ta sytuacja.
Wyjazd na urlop wydawał się więc idealnym rozwiązaniem. Obawiała się, że długo będą czekać, zanim uda im się ustalić dogodny termin i oboje będą pewni, że mają na to czas, ale okazało się, że wyjazd był bliżej, niż myślała. Miejsce, które wybrał Nathaniel, było urzekające. Cisza, jaka tam panowała, była niemal hipnotyzująca, a w połączeniu z szumem fal, odprężała jak nic innego. Chociaż na liście atrakcji były również masaże i kąpiele, tak samo spędzanie czasu w takim miejscu, robiło naprawdę wiele. Codziennie rano budziła się z nowymi pokładami energii, czując, jak jej ciało opuszcza stres, a mięśnie rozluźniają się w końcu. Każdy dzień spędzali w wyjątkowy sposób, czy to spacerując po okolicy, pływając oceanie, opalając się na plaży, pijąc drinki z łupin kokosa, czy wylegując się w wielkim i wygodnym łóżku. Oboje byli zwolennikami aktywnego spędzania czasu, jednak to miejsce działało na nich wyjątkowo uspokajająco, do aktywności zachęcając po zmroku, kiedy wszystko zapadało w sen, a oni cieszyli się swoją bliskością. Bliskością, której na co dzień nie mieli, mieszkając osobno, jedynie wynajdując wolne godziny, by choć na chwilę się spotkać albo spędzając razem noc, następnego ranka rozstając się bardzo wcześnie.
Zasypianie w ramionach Nathaniela było czymś niesamowitym, budzenie się obok niego również. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy pojawił się obok łóżka, w rękach trzymając drewnianą tacę. Przeciągnęła się leniwie kolejny raz, spoglądając na niego, uważnie mierząc każdy centymetr jego nagiego torsu i silnych ramion.
– Dzień dobry, najdroższy. – odpowiedziała radośnie, unosząc się na przedramionach, posyłając mu wyczekujący uśmiech. – Och, było nieziemsko. – westchnęła rozanielona, zachrypniętym nieco, jeszcze zaspanym głosem.
– Mogłabym się tak budzić codziennie, wiesz? – mruknęła, po krótkim i czułym pocałunku, którego nie potrafiła sobie odmówić. Jej dłoń od razu powędrowała ku jego twarzy, by poczuć ciepło jego skóry i szorstki, kilkudniowy zarost.
– To powietrze ewidentnie mi służy. – zażartowała, przysuwając się do niego tak blisko, by ich ciał nie dzielił nawet centymetr. – I może coś jeszcze… – dodała rozbawiona, unosząc się na przedramieniu, by móc na niego spojrzeć.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Kiedy problemy się nawarstwiały, czasem najlepszym, co można było zrobić, to schować się przed nimi i zyskać dystans, który pozwoli na nowo stawić czoła wszelkim trudnościom. Pobyt na wyspie, tysiące kilometrów od domu, pozwalał na odetchnięcie od niedogodności i spojrzenie na pewne sprawy w innym świetle, jakby nagle stały się mniej istotne. W tak niebiańskim otoczeniu zupełnie inaczej się funkcjonowało, karmiąc szczęściem i energią, tak niezwykle ważnymi dla prawidłowej regeneracji. A tego potrzebowali oboje.
Do tej pory zadziwiało go, że czas spędzany z Lavą, bez czynników zewnętrznych, które mąciłyby ich spokój, należał do tak prostych i przyjemnych, prawie tak, jak na początku ich znajomości. Najważniejsza różnica polegała oczywiście na tym, że ich relacja została określona, ale nie czuł wynikających z tego powodu ograniczeń. Zdaje się, że wystarczająco dbali o to, by w ich związku nie odczuwać żadnych braków.
Królewskie śniadanie, które Nate przygotował, było tylko początkiem tego wspaniałego dnia, gdyż pomysł, jaki zaświtał mu z samego rana, był idealną propozycją na spędzenie kolejnego dnia razem z ukochaną. Uśmiechnął się zawadiacko, widząc przeciągającą się Lavę, jakby specjalnie kusiła go do ponownego zanurzenia się w pościeli.
- Masz na myśli wczorajszą noc, czy sen? - uniósł zaczepnie brew z typowym dla niego rozbawieniem, kiedy zajął miejsce przy niej. Był wręcz przekonany, że za taką recenzją mogły kryć się obie opcje, co tylko potwierdziły wesołe iskierki w jego oczach.
- Wiem. Ludzie, którzy mówią, że nie ma raju na ziemi, jeszcze tu nie dotarli - stwierdził cicho, nadal obserwując jej rysy. Ciepło jej dłoni przyjemnie koiło jego skórę. Odpowiadała mu czułość, z jaką do siebie podchodzili. Pewnie nie potrafiłby się do tego przyznać, że brakowało mu tego w ciągu ostatnich kilku lat.
- Och, ewidentnie stoi za tym coś jeszcze - uśmiechnął się szerzej i delikatnie przesunął dłonią po jej uwydatnionym udzie. Jednocześnie zbliżył się do jej twarzy. Och, czy mógłby się nią znudzić? Szczerze wątpił. - A żeby nieprzerwanie czerpać z tego korzyści, musisz regularnie uzupełniać swoje siły. Na szczęście nad tym czuwam - wymruczał, pocierając nosem o jej nos. I choć teraz miał w myślach zupełnie inny scenariusz to mimowolnie odsunął się, by przesunąć tacę z jedzeniem bliżej dziewczyny. Sam nadal miał ewidentnie problem z panowaniem nad emocjami za każdym razem, kiedy Lava była tak blisko niego i jedyne, co go powstrzymywało przed wzięciem jej w swoje ramiona to resztki rozsądku. Jego słowa musiały przecież pokrywać się z czynami.
- Mam pomysł, jak możemy dziś spędzić dzień. Co powiesz na wynajęcie jachtu? - zapytał, podjadając winogrono. - Może popłynęlibyśmy zwiedzić inną wyspę albo po prostu wypłynąć trochę dalej w ocean? - Zetknięcie się z wolną przestrzenią było fascynującym przeżyciem. A oni tak naprawdę mogli robić wszystko.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Nie była nauczona uciekania od problemów, od zawsze starała się z nimi konfrontować i rozwiązywać je jak najszybciej albo najmniej boleśnie. Były jednak takie sytuacje, gdy chciało się ukryć przed całym, zamieść problemy pod dywan i udawać, że nic się nie wydarzyło. W tych niesparzających jej okolicznościach mogła jedynie się ukryć, bo nie było możliwość wymazania z pamięci ludzi obrazu jej nagiego ciała krążącego na prywatnych zdjęciach w Internecie, nie dało się również udawać, że to się nie zdarzyło.
Wyjazd z Nathanielem był dokładnie tym, czego potrzebowała. Jego obecność była dla niej ogromnym wsparciem, a zrozumienie jej położenia, jakim wykazał się Covington, było wspaniałe. Sama nie wiedziała, jakiej reakcji z jego strony może się spodziewać, spotykali się wszak od niedawna i nie znała jego zdania na każdy temat. Była niemal przekonana, że będzie przy niej, ale jego spokój był nadzwyczajny i ratował ją przed własnymi, męczącymi ją emocjami.
– Jedno i drugie. – przyznała z błogim uśmiechem. Po kilku miesiącach znajomości pragnęła go równie mocno, co na samym początku, kiedy ich relacja działała na innych warunkach. A uczucia, które temu towarzyszyły, sprawiały, że teraz było jeszcze lepiej. Wspaniałe było to, że nie musiała się powstrzymywać przed czułymi gestami, że mogła rozmawiać z nim o wszystkim, że nawet zmęczona mogła znaleźć sobie miejsce w jego objęciach i po prostu przy nim być.
– Zabrałeś mnie do raju. – zaśmiała się cicho, zgadzając z jego słowami. Miejsce wybrali wyjątkowe, była pewna, że na długo zostanie w ich pamięci i nie raz jeszcze wpadną na pomysł, by tu wrócić.
– Ah tak? – mruknęła rozbawiona, przysuwając się do niego i wtulając twarz w jego klatkę piersiową, dłonią gładząc jego brzuch. – Cóż takiego to może być? – westchnęła teatralnie, brwi układając tak, jakby poważnie się zastanawiała nad znalezieniem odpowiedzi na to pytanie. – Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszą mnie tutejsze temperatury… – mruknęła, uśmiechając się szeroko. – Chyba w Seattle będę wyłączać klimatyzację, żebyś częściej chodził bez ubrań. – dodała konspiracyjnym tonem, zadowolona ze swojego niecnego planu, bo było słychać w jej głosie. Uwielbiała go takiego.
– Czuwasz nad wszystkim, niezmiernie mnie to cieszy. Ten raj pochłonął mnie bez reszty i myślenie o takich codziennych sprawach nie jest moim priorytetem. – przyznała szczerze i zmarszczyła nos, gdy przysunął do niej twarz. Ten ciepły gest był uroczy, ale zawsze ją łaskotał. Lava w takim klimacie była tak zaabsorbowana naturą, pięknymi widokami, ale także samym Nathanielem, że takie błahe rzeczy, jakim było teraz według niej jedzenie, po prostu wypadały jej z głowy. Jakby żyła samym słońcem. I rodzącym się w jej sercu uczuciem.
– Jach brzmi świetnie. – kiwnęła głową, unosząc ją, by móc zjeść podane przez mężczyznę winogrono. – Tak. Zróbmy to! – dodała radośnie. – Jak stoimy z czasem? Bardzo późno jest? Od tego chyba zależy, czy uda nam się dopłynąć do innej wyspy i mieć czas na zwiedzanie, czy mamy czas tylko na wycieczkę po oceanie. – uniosła pytająco brew, podekscytowana tym pomysłem. – Będę gotowa w pięć minut! No dobra, może w dziesięć. – rzuciła, wywracając oczami. Sięgnęła po garść winogron i jedno podała Nathanielowi.
– A jak weźmiemy razem prysznic, to na pewno pójdzie szybciej. – uniosła znacząco brew, chociaż prawda była taka, że wspólny prysznic na pewno wydłużyłby czas doprowadzenia się do stanu gotowości do podróży.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Kiedy zdjęcia Lavy opanowały internet, Nate sam zmagał się z emocjami, które ostatnio dawały mu się we znaki. Dlatego też, zamiast skupiać się na sobie i myślach, nad którymi trudno było zapanować, całą swoją uwagę przelał na dziewczynę, odsuwając własne sprawy na bok. Również nie był typem uciekiniera od problemów, które wymagały rozwiązania, wszak z poziomu pracy radził sobie z tym świetnie. Kiedy jednak przychodziło o uczucia, nie do końca potrafił je sobie uporządkować, więc często, chcąc nie chcąc, schodziły na drugi plan. Będąc na wyspie miał wrażenie, że zostawił je tysiące kilometrów za sobą. Ale czy czegoś mu brakowało? Kiedy patrzył na Lavę, czuł, że miał wszystko, czego potrzebował.
- W takim razie cieszę się, że mogę się do tego przysłużyć. Jeszcze nie raz - rzucił niczym obietnicę, posyłając jej szelmowskie spojrzenie. Niewidzialna siła, z jaką kobieta go przyciągała, nie opuszczała go ani na chwilę podczas tego wyjazdu, aż korciło go, by w ogóle nie ruszać się z miejsca.
- Tym razem dosłownie - poruszył sugestywnie brwią. Nie opuszczał go dobry humor. Nie mógł więc odpuścić sobie kolejnej aluzji, która nasunęła mu się na myśl. Bo według Julii Michaels all the good boys go to heaven, but bad boys bring heaven to you.
- Hmmm… pomyślmy - poddał się jej grze, także w zastanowieniu marszcząc czoło. - Ja… ja… i ja… Wystarczy Ci? - wyliczył na palcach, po czym z rozbawieniem wtulił nos w jej włosy, następnie zaśmiał się z jej słów. - Wystarczyłoby ładnie poprosić, przecież znasz się na tym, jak nikt inny - przyznał, a kąciki jego ust rozszerzyły się w zawadiackim uśmiechu. Już na ich pierwszym spotkaniu zdążył się przekonać, że Lava potrafiła mieć dar przekonywania.
- Od tego jestem - przytaknął beztrosko, jakby to nie było nic wielkiego. Tak naprawdę niezwykle starał się, by Lava przeżyła ten czas w spokoju i odetchnęła od tego, co zostało za nimi. Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo tego potrzebowała, poza tym, oprócz załatwienia prawnika, przynajmniej w ten sposób mógł roztoczyć nad nią opiekę, zadbać o jej bezpieczeństwo. Dokonywanie wszystkich tych drobnych gestów, zajmowanie czasu odkrywaniem nowych rzeczy i pamięć o przyziemnych sprawach typu jedzenie, było jego priorytetem. To właśnie obiecał sobie, kiedy zaproponował jej ten wyjazd. I owszem, mógł sobie żartować, wykazując się nadzwyczajną pewnością siebie, ale znał granice i w tak poważnych kwestiach nie szukał uznania.
- Spokojnie, ze wszystkim zdążymy. A teraz jedz śniadanie. Bez niego nigdzie nie wyjdziesz - pogroził surowo palcem i choć brzmiało to poważnie, to w jego oczach kryły się iskierki rozbawienia. Naprawdę cieszyło go, że pobyt na Malediwach tak jej się podobał i słodki był ten jej zapał na pomysł wynajęcia jachtu, ale z drugiej strony musiał ją dobrze pilnować, żeby z tego zapominalstwa nie wyniknęło nic przykrego.
- Na pewno jeszcze nie raz pojawi się taka możliwość. A kto wie, może po drodze znajdzie się… ciekawsze miejsce? - zagaił tajemniczo. I wcale jej nie odmawiał, żeby nawet nie przeszło jej to przez myśl! Otóż, dawał jej całkiem nowe możliwości, które warto było przemyśleć.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– A przyznam, że się nie spodziewałam, gdy mi to obiecywałeś. – zażartowała cicho. Julia Michaels miała rację, a Lava miała to szczęście, że Nathaniel zdecydowanie sprawiał, że miała z nim niebo na ziemi. I, mimo że na swojej podróżniczej liście odhaczyła już wiele malowniczych miejsc, to, do którego wybrali się razem, by naprawdę wyjątkowe.
– Ty, ty i… ty… – zaczęła z rozbawieniem, dłonią przesuwając od jego policzka, bo klatkę piersiową, muskając delikatnie jego brzuch, a na końcu zahaczając palcem o materiał jego bokserek. – Wystarczy w zupełności. – dokończyła z figlarnym uśmiechem. Fizyczny pociąg rozpoczął ich znajomość, a do tej pory Lava nie potrafiła od niego oderwać wzorku. I rąk. Jednak to umysł i charakter Nathaniela sprawiał, że chciała z nim spędzać niemal każdą chwilę.
– Może masz rację. Na przyszłość to sobie zapamiętam. – przytaknęła. W ich przypadku nie trzeba było się długo prosić, by któreś pozbyło się zbędnych elementów garderoby, ale w jej głowie w tej chwili panował zupełnie inny obraz. Nathaniel zrzucający z siebie ubrania powoli, krzątający się po mieszkaniu, przygotowujący im kolację, to była miła wizja.
Uniosła się niego na przedramionach i w odpowiedzi na jego słowa, skradła mu tylko czuły, chociaż zdecydowanie zbyt krótki pocałunek. Doceniała jego starania, spokój ducha i racjonalne podejście do sytuacji. Był troskliwy, a ona czuła się przy nim bezpiecznie. W tej chwili było to coś, czego bardzo potrzebowała. Zresztą od dłuższego czasu, od kiedy między nimi sprawy się wyjaśniły, a wszystko zaczynało się układać, czuła, jakby wygrała ten związek na loterii i czuła się cholernie szczęśliwa.
– Dobrze, tato. – mruknęła, teatralnie wywracając oczami, próbując tym samym ukryć swoje rozbawienie. Uroczy był, gdy tak jej wygrażał tym palcem. Nie zamierzając jednak dyskutować z tą poważną i surową wersją Nathaniela, w którą i tak nie mogła uwierzyć, sięgnęła więc po kolejny kawałek z talerza, który dla niej przygotował.
– Być może. – westchnęła, marszcząc nos z niezadowolenia. – Ciekawsze miejsce, hmm? – oczy od razu jej rozbłysły, a na twarzy pojawił się uśmiech. – Brzmi… kusząco. W takim razie jestem w stanie przełożyć prysznicowe plany na inny termin, by przekonać się, co takiego możesz mieć na myśli. – dodała poważnym tonem, jakby właśnie negocjowała ważny kontrakt, a nie pójście wspólnie pod prysznic. A dobra z niej była negocjatorka, dobrze o tym wiedział.
– Jedz. Bez śniadania nigdzie nie wyjdziesz. No i nie będziesz miał sił, a chyba będą ci potrzebne. – rzuciła po chwili, trochę przedrzeźniając jego ton głosu, a na końcu uśmiechając się znacząco. – Poza tym… w Seattle takich pysznych owoców nie ma, korzystajmy. – zauważyła, teraz już wracając nieco do rzeczywistości. Wiadomo, że takie świeże i miejscowe smakowały zupełnie inaczej.
Złapała jeszcze kawałek tosta, cmoknęła Nathaniela w policzek i zniknęła w łazience, by przygotować się do planowanej przez nich wyprawy. Nie trwało to długo, bo w tym upale nie zamierzała się malować, a i założyć musiała na siebie niewiele. Po kilku minut wyszła gotowa, zerkając na niego wyczekująco.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Widzisz, jeszcze nie raz Cię zaskoczę - powiedział niesamowicie pewny siebie. Lubił sprawiać niespodzianki, zwłaszcza takie, które miały na celu wywołanie czyjegoś uśmiechu. W ciągu całej ich znajomości można było już zauważyć, że często zachowywał się nieprzewidywalnie i podejmował ryzyko na różnych polach działania.
Sposób, w jaki odpowiadała na jego słowne zaczepki, podejmując grę niedopowiedzeń, trenowało jego względne opanowanie. Owszem, podczas swojej niedawnej rekonwalescencji wyrobił w sobie nadludzkie pokłady cierpliwości, ale i tak obecność Lavy znacząco utrudniała utrzymanie powściągliwości. Czasami się zastanawiał, czy specjalnie się z nim droczyła, by sprawdzić jego granice wytrzymałości. W każdym razie takie figlarne droczenie się, bez względu na to, czy miałoby do czegoś prowadzić, czy też nie, sprawiało mu niezwykłą przyjemność.
Kolejny czuły pocałunek był idealną nagrodą za wkład, jaki miał w cały ten wyjazd. Wszystkie drobne gesty, jakimi obdarzała go kobieta, utwierdzały go w przekonaniu, że spełniał jej oczekiwania bez żadnych podpowiedzi. Skąd wiedział, jak się zachować? Kryło się za tym trochę doświadczenia, trochę przeczucia, ale przede wszystkim umiejętność słuchania i obserwacji. Odkrywanie nawyków Lavy, tego, co lubiła, było ciekawym zadaniem. Wiedział już o niej trochę, ale o dziwo, chęć zdobywania wiedzy o niej i jej uszczęśliwiania, była znacznie głębsza, niż mógł przypuszczać i bynajmniej mu się to nie nudziło.
- Grzeczna dziewczynka - mimowolnie się zaśmiał. Przynajmniej tym razem okazała posłuszeństwo, choć pewnie tylko pozwalała mu wierzyć, że miał na to jakikolwiek wpływ. Z drugiej strony podobało mu się, kiedy wstępowała w nią niepokorna duszyczka. Nie zamierzał jej ujarzmiać, bo i czemu, skoro to było częścią jej osobowości? Taka nutka zaborczości dodawała charakteru ich związkowi.
- Gwarantuję, że się nie zawiedziesz - zapewnił równie poważnym tonem, a w jego oczach zatańczyły zawadiackie iskierki. Ciekawość zawsze wygrywała. A miał jej do zaoferowania kilka naprawdę interesujących atrakcji.
Wydął teatralnie wargę, jakby nie był zbyt zadowolony z powodu tego, iż jemu samemu się nie upiekło, ale zdecydowanie zrozumiał, jakie intencje kryły się za wypowiedzią Lavy. - Racja - przyznał w końcu z uśmiechem, po czym posłusznie zabrał się za tosta. Pozostałą część śniadania spakował do przenośnej lodówki (tak na wszelki wypadek). A kiedy dziewczyna wyszła z toalety, on również był już ubrany w lnianą koszulę i spodenki, gotów do podróży.
- Wyglądasz jak zwykle niesamowicie. Mam nadzieję, że nie porwie Cię żaden pirat - powiedział, podchodząc do niej i obdarowując szybkim buziakiem, po czym złapał ją za rękę i powędrowali w stronę przystani.
Tam czekał już na nich wynajęty jacht. Z nieukrywaną ekscytacją stanął przy sterach i według instrukcji przekazanych przez gościa z obsługi, ustalił kierunek na gps i odpalił silnik. Usłyszany pomruk i wprawiona w ruch woda wywołała w nim dreszczyk emocji, jak zawsze, kiedy robił coś niecodziennego.
- Gotowa na podróż? - zapytał, spoglądając na nią przez przeciwsłoneczne okulary, po czym z wolna ruszył na szerokie wody. Przyjemna bryza smagała policzki, co pozwalało znosić gorące promienie słoneczne. Przez czas podróży oboje mogli zachwycać się spokojem i wolnością, jaką dawało się odczuć w obliczu bezkresu oceanu.
Po dotarciu do portu, Nate pomógł Lavie wyjść na brzeg i wolnym krokiem udali się w kierunku urokliwego miasteczka. Zapach ryb opanował ich nozdrza, zanim opuścili pokład i towarzyszył im przez dłuższą chwilę. Gwar miejscowych i przejeżdżające co i rusz skutery dawały znać, że znajdowali się w kulturze indyjskiej. Zupełnie odmienne miejsce od spokojnej wyspy, na której mieli zakwaterowanie, ale równie intrygujące i inspirujące. Podczas spaceru między uliczkami co chwila przystawali, by spróbować tutejszych przysmaków albo porobić pamiątkowe zdjęcia. Nie obyło się również bez wizyty w buddyjskiej świątyni, która była iście duchowym przeżyciem i w muzeum masek, których kolory i kształt wyglądały bardzo osobliwie.
- Wierzę, że te maski spełniają swoje zadanie. Każdy złodziej po wejściu do domu, widząc spozierające na niego groźnie wyłupiaste oczy ucieknie, gdzie pieprz rośnie - wyszeptał Lavie do ucha z pełną powagą, kiedy przechodzili między eksponatami, starając się ukryć rozbawienie. Posiadając taki okaz w mieszkaniu, pewnie nie tylko złodzieje szybko by się ulotnili.
Po wyjściu z budynku, przyciągnął dziewczynę do siebie i objął ją ramionami, zupełnie nie przejmując się publicznością. - Jak do tej pory podoba Ci się nasza mała wyprawa? - zapytał z uśmiechem, ciekaw jej zdania. Było już popołudnie, a miał zaplanowane jeszcze kilka drobnych podpunktów, zanim wrócą do swojego domku.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Dziękuję. Ty też wyglądasz niczego sobie. – odparła z szerokim uśmiechem. Już samo jego spojrzenie sprawiało, że czuła się piękna, a każde słowo tylko ją w tym utwierdzało. – Nie obawiam się żadnego porwania, gdy jesteś obok mnie. – dodała, odwzajemniając krótki pocałunek. Poprawiła jeszcze kołnierzyk jego lnianej koszulki, nim złapała jego dłoń i dała się poprowadzić w stronę przystani. Wyglądali tak, jakby dopasowali do siebie jasne lniane stroje. Jej długa sukienka powiewała na wietrze, kontrastując z ciemną skórą.
Podekscytowana stanęła tuż obok Nathaniela, przyglądając się uważnie każdemu jego ruchowi. Ufała mu w każdej kwestii, to też nawet nie pytała, czy ma jakieś uprawnienia do sterowania jachtem. Znając jego, na pewno miał jakiś patent i robił to nie pierwszy raz.
– Gotowa, panie kapitanie! – rzuciła wesoło, wykonując charakterystyczny wojskowy gest, zaraz potem zajmując miejsce na wielkiej kanapie, wystawiając się na słońce. W trakcie nie zapomniała też o tym, by założyć Nathanielowi czapkę na głowę, obawiając się, że czas spędzony na oceanie pod niebem bez chmur mógłby się dla niego źle skończyć. A gdzieś w międzyczasie zaaplikowała na jego skórę drugą warstwę kremu z filtrem. O siebie też zadbała, nie chcąc nabawić się zawrotów głowy, czy poparzenia słonecznego.
Portowe miasteczko było niesamowite, a gwar w nim panujący był o dziwo miłą odskocznią domku nad wodą, w którym spędzali ten urlop. Oboje byli wprawionymi turystami, którym niestraszne były boczne uliczki i poznawanie zakątków, które niekoniecznie można było znaleźć w przewodnikach turystycznych. Niemniej jednak na liście mieli kilka punktów, które tak jak każda osoba, która przebywała do tego miejsca, również chcieli zobaczyć. Zafascynowana spacerowała po buddyjskiej świątyni i nie była w stanie oderwać wzroku od masek, którym poświęcone było całe muzeum. Jej odwagę rozpraszał jedynie Nathaniel, z którym albo wymieniała się spostrzeżeniami na temat kultury i architektury tego miejsca, albo skutecznie odciągał jej myśli niespodziewanymi pocałunkami, czy żartami.
– Chciałabym to zobaczyć. – parsknęła śmiechem, od razu zakrywając swoje usta. Byli w końcu w muzeum, musiała chociaż trochę się zachowywać. – Przywiozłeś jakąś maskę z którejś ze swoich wypraw? Może chciałbyś taką mieć u siebie? – uniosła pytająco brew, trochę w żartach podpuszczając go na zakup takie osobliwej pamiątki. Oboje jednak dobrze wiedzieli, że wydawanie kasy na takie rzeczy nie do końca miało sens, bo przez turystyczną działalność tego miejsca, traciły one swoją wartość.
– Jest wspaniale. Chociaż zaczynają mnie boleć stopy. – odparła, otulając Nathaniela ręką i unosząc głowę, by na niego spojrzeć. – A tobie się podoba? – miała wrażenie, że te pytania były zbędne, bo oboje byli tym wszystkim zachwyceni. – Może… to czas na jakieś miejscowe przysmaki? – zasugerowała. Nie wiedziała nic o jego planach, ale miała ochotę na chwilę usiąść, napić się czegoś, a może nawet coś przekąsić!

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

music vibes
Malediwy były miejscem, w którym można było wypocząć od zgiełku miasta, codziennej rutyny i problemów. Pobyt na malowniczej wyspie uspokajał umysł i pozwalał na odprężenie. Będąc w tej części świata, warto było jednak zdecydować się na choćby jednodniowy wypad poza swój wypoczynek i doświadczyć tutejszej kultury. Stąd też wybór padł na Sri Lankę. Mimo iż odhaczyli zaledwie ułamek tego, co miała do zaoferowania wyspa, to Nate nie czuł z tego powodu zawodu, wręcz przeciwnie - świetnie się bawił. I mógłby z całą pewnością stwierdzić, że stało się tak za sprawą Lavy.
W towarzystwie ukochanej wszystko wydawało się silniejszym i ciekawszym doświadczeniem. Wyjazd, tym razem jako para, nabierał zupełnie innych barw, a możliwość spędzenia ze sobą kilku dni pod rząd uczyła nawyków drugiej osoby, doceniania i obdarowywania niewielkimi, ale jednocześnie bardzo znaczącymi gestami. Nawet poznawanie nowych rzeczy razem sprawiało mu niezwykłą przyjemność. Każda drobnostka formowała naturalność i bezpieczeństwo w ich związku, wzmacniając jego siłę. I trzeba była przyznać, że mężczyzna od dawna nie czuł się z tym tak dobrze.
- Nie potrzebuję maski, żeby rozprawić się ze złodziejem - uśmiechnął się szeroko, mając na myśli zupełnie inne techniki, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Kiedy sytuacja tego wymagała, potrafił być groźny. I całkowicie przygotowany na wszelkie ewentualności. - Ale zastanawiałem się, czy nie wybrać czegoś dla Lav i Kath w formie pamiątki z wakacji. Podejrzewam jednak, że mogłoby to zakończyć naszą długoletnią przyjaźń - przyznał rozbawiony. Złowrogo wyglądające, wyłupiaste oczy, kołtuny we włosach i niezliczona ilość kolorów zdecydowanie nie wpisałyby się w wystrój wnętrz żadnej z przyjaciółek. Poza tym do przewidzenia było, jakie wzbudziłby oburzenie. I choć wydawało się to bardzo kuszące, to lepiej by dla niego było, gdyby spasował.
- Dobrze więc, że nie zabrałem Cię w góry - zaśmiał się cicho na jej słabą odporność podczas wycieczki. Sri Lanka dawała zróżnicowane atrakcje, w tym wyprawy w głąb lasów wyspy, ale ostatecznie nie byli tu po to, by gonić w poszukiwaniu przygód. - Myślę, że to świetny pomysł. I nawet wiem, gdzie się wybierzemy - stwierdził z uśmiechem, po czym skradł jej buziaka, wziął za rękę i poprowadził ją wąskimi uliczkami na wybrzeże. Tam też udało im się znaleźć klimatyczną knajpkę, gdzie usiedli na świeżym powietrzu, z widokiem na port. Po złożeniu zamówienia objął wzrokiem całą okolicę.
- Podoba mi się tu. Mimo turystów jest tu zupełnie inaczej, niż w Seattle. Wąskie uliczki, kolorowe budynki, mnóstwo zieleni, gwar tutejszych, unoszące się aromaty przypraw i ryb, czy szum oceanu. Ludzie tu są bardziej… ludźmi. Czuć tę wspólnotę, prawda? - zagaił. W rodzinnym mieście wyglądało to zupełnie inaczej. Czasem nawet nie znało się własnych sąsiadów, a co dopiero przychodzić z pomocą nieznajomemu. Każdy działał na własną korzyść. - Gdybyś miała wybór mieszkać gdziekolwiek na świecie, to gdzie by to było? - zapytał z zaintrygowaniem, spoglądając na kobietę. Ciekaw był jej zdania, bo często różniło się ono od ludzi, którymi otaczał się na co dzień.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– W to nie wątpię. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, ale gdyby jednak… chyba lepiej, by maska pomogła, niż twoje pięści, nie sądzisz? – zauważyła z uśmiechem. Mogła się domyślać, do czego zdolny był Nathaniel, ale wiedząc, jak dużo potrafił trenować i że na zwykłym podnoszeniu ciężarów na siłowni nie kończył, mogła być pewna, że złodziejem byłby sobie w stanie poradzić. Co nie zmieniało faktu, że wolała, by nie musiał tego robić.
– Myślę, że nie pasują one do żadnego wystroju mieszkania, zwłaszcza kobiecego. – przyznała z rozbawieniem. Nie wiedziała jak mieszkają przyjaciółki Nathaniela, ale z jego opowieści mogła wywnioskować, że ceniły sobie ładne rzeczy, a więc maski od razu odpadały. – Jeśli chcesz coś dla nich kupić, to może pomyśl o plecionych bransoletkach? – zasugerowała. Nie była pewna, czy tego typu pamiątki były faktycznie komuś potrzebne, ale były z pewnością milsze dla oka i być może nawet użyteczne. Była prawie pewna, że w letnich stylizacjach dziewczyny będą mogły wykorzystać takie prezenty.
– Na wyprawę w góry wybrałabym bardziej odpowiednie buty. – zażartowała. Na rajską wyspę Lava zapakowała raczej wygodne ubrania, jednak rzemykowe sandałki na dłuższą wyprawę wcale nie były odpowiednim obuwiem. Była w stanie w nich chodzić już przez kilka godzin, ale podłoże bywało różne, co okazało się męczące. Gdyby tylko zabrała na łódź jakieś trampki albo adidasy, byłaby gotowa przemierzać nowe miejsce jeszcze długimi godzinami. A gdyby pomyślała o zabraniu bardziej sportowych butów, nawet takich do wspinaczki, mogłaby pójść i do lasu! Z Nathanielem poszłaby naprawdę wszędzie.
– Już wiesz? Naprawdę zaplanowałeś tę wycieczkę. – uśmiechnęła się szeroko, odwzajemniając krótki pocałunek. Dla Lavy był to jeden z niewielu wyjazdów, w którym planowanie niemal zniknęło. Nie miała nawet planów na kolację, a co dopiero na całodniową wycieczkę. Cieszyła się więc, że Nathaniel się tak zaangażował. Ruszyła za nim, przez kolejne chwile podziwiając to miejsce. Knajpa okazała się strzałem w dziesiątkę i ku jej zadowoleniu okazało się, że miała nawet roślinne opcje.
– To prawda. – przytaknęła. – Czas tu płynie zupełnie inaczej, ludzie wydają się szczęśliwsi. – podzieliła się swoimi odczuciami. Podobało jej się to, że rytm dnia wyznaczała pora dnia, a nie godziny wyznaczone z góry. Wszystko wydawało się tak naturalnie funkcjonować.
– To zależy… czy miałabym tam mieszkać do końca życia, czy miałby to być kolejny przystanek. – zaczęła z uśmiechem. – Jest jeszcze tyle miejsc, które chcę zobaczyć, że nie wyobrażam sobie wybrać jednego, wiedząc, że coś mogłam przegapić i omija mnie poznanie jakiegoś wspaniałego miejsca. Tak przyziemnie… czasami myślę o Kanadzie. Z drugiej strony… cudownie byłoby mieszkać gdzieś na wybrzeżu. A może Włochy? – podzieliła się z ukochanym swoimi rozważaniami na ten temat, naprawdę nie potrafiąc wybrać jednego miejsca. Wybranie jakiegoś punktu byłoby łatwe, ale Lava myślała w szerszej perspektywie, biorąc pod uwagę całe życie, pracę, Nathaniela, a także przyszłość.
– A ty? Jest jakieś miejsce, o którym marzysz? – musiała zadać mu to samo pytanie.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Czemu? Przecież jako mężczyzna o supermocach muszę się czasem wykazać - zasugerował z rozbawionym uśmiechem. Ciekaw był, czy znajdzie w jego wypowiedzi aluzję do ich pierwszego spotkania. Bohaterstwo i supermoce były wtedy intrygującym tematem ich rozmowy, co skończyło się tym, do czego i tak tego wieczoru oboje zmierzali.
- Nie mów tego tak głośno, bo jeszcze urazisz tubylców lub zniechęcisz potencjalnych kupców - zwrócił jej uwagę teatralnym szeptem, ale w jego oczach igrały zawadiackie iskierki. W rzeczywistości nie mógł się z nią nie zgodzić, prezent w postaci maski był stanowczo nietrafiony. - Przemyślę sprawę, czy w ogóle zasłużyły sobie na jakikolwiek prezent z podróży - tym razem wybuchnął śmiechem, nie potrafiąc się powstrzymać. Ach, lubił sobie z nich czasem żartować. Tak naprawdę jeszcze niczym poważnym nie zawiniły sobie na jego gniew, a z racji ich ostatnich przeżyć powinien się postarać.
- Czyli następnym razem mógłbym porwać Cię na górską wyprawę? - zagadnął z szelmowskim uśmiechem. Było coś niezwykłego w przemierzaniu szlaków. Człowiek wtedy nie tylko się wyciszał, ale też czasem przełamywał swoje słabości, a widoki wynagradzały cały trud. Nie z każdą kobietą, z którą się widywał, mógłby zdobywać górskie szczyty. Ale też praktycznie żadna nie była taka, jak Lava.
- Niektórych rzeczy lepiej nie zostawiać przypadkowi - stwierdził z przekonaniem. W całym tym lenistwie na wczasach warto było choć trochę zaplanować główne punkty, zwłaszcza, kiedy wybierali się do nowego miejsca i ograniczał ich czas dnia. Fajnie było się powłóczyć między uliczkami, ale z drugiej strony nie odwiedzenie pewnych punktów albo poszukiwania i wypytywanie przechodniów, gdzie można znaleźć to czy tamto, mogło być męczące, popsuć cały urok wycieczki lub pozostawić niesmak. Samo znalezienie miejsca, które sprostałoby wymaganiom kulinarnym Lavy, nie było takie łatwe. Dobrze więc, że w swoim kurorcie na recepcji Nate mógł ukradkiem wypytać o cenne wskazówki.
- Tak, zdecydowanie - przytaknął, z zachwytem podziwiając widoki. Po chwili na stoliku pojawiły się napoje. Mężczyzna z uwagą przysłuchiwał się słowom dziewczyny i przysunął do siebie filiżankę.
- Mieszkając w jednym miejscu nie musisz ograniczać swoich podróży - zauważył, bo decydując się na jeden konkretny punkt, nie było potrzeby rezygnowania z całej reszty, która jeszcze czekała na zobaczenie. Swoim pytaniem miał nadzieję, że choć na moment odpłynie wyobraźnią gdzieś, gdzie nie panowały żadne ograniczenia spowodowane pracą czy korzeniami. - Seattle nigdy nie było twoim docelowym miejscem? - zapytał swobodnie, starając się przekonać samego siebie tym, że nie brał odpowiedzi zbyt poważnie, po czym upił łyk lokalnej herbaty. Dla Nate’a za chęcią podróżowania kryło się wiele czynników, ale decydował się na nie między innymi dlatego, że wiedział, iż ostatecznie musiał wrócić do swojego rodzinnego miasta, próbując w ten sposób zyskać namiastkę wolności. Co prawda, rodzina już go nie trzymała w jednym miejscu, ale miał zupełnie inne zobowiązania, których nie mógł się pozbyć. Lava natomiast była osobą, której ujarzmienie mogłoby nie wpłynąć na nią pozytywnie, co po raz kolejny przypomniała swoją wypowiedzią. I tu znów przywołał na myśl określenie, z którym kojarzył kobietę, odkąd właściwie się poznali - piękny ptak, który nie zasługiwał na klatkę. I zdał sobie sprawę, że nie chciałby niczego jej utrudniać. W końcu właśnie odmienne zdanie ją definiowało.
- No, cóż. Chciałbym mieć jedno stałe miejsce, do którego mógłbym wracać, cokolwiek by się nie działo. Przystań spokoju, w której można poukładać myśli i na chwilę się od wszystkiego wyłączyć. Prawie jak tu - uśmiechnął się łagodnie, myślami odbiegając do rysującego się w głowie obrazu. Nie mówił tu o mieszkaniu, w którym mógłby mieszkać na co dzień, a raczej o schronieniu, by na moment uciec od problemów, schować się przed światem i po prostu być. Dla niego nie stanowiło problemu znalezienie się na drugim krańcu świata i zobaczenie miejsc, które chciał jeszcze odkryć. Wolałby raczej znaleźć konkretne miejsce, nawet niedaleko miasta, dzięki któremu mógłby na spokojnie zebrać myśli i wiedzieć, że niewiele osób byłoby w stanie mu przeszkodzić w małej eskapadzie. Nie był oczywiście typem uciekiniera od problemów, ale czasem warto było się zresetować, żeby wrócić do życia w pełni sił.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Masz rację. A bardzo cię lubię w superbohaterskiej odsłonie. – przyznała z uśmiechem. Oczywiście za nic nie chciała, by jakkolwiek narażał się na niebezpieczeństwo, ale nie w tym kierunku toczyła się ta wymiana zdań. Doskonale pamiętała ich pierwsze spotkanie, chociaż w jej organizmie krążyło wtedy całkiem sporo alkoholu. Wtedy pierwszy raz pokazał swoje bohaterskie moce, ratując ją przed upierdliwym i nachalnym facetem z klubu.
– A myślisz, że oni nie są tego świadomi? W końcu ma odstraszać zło, musi być… no straszne. – zażartowała, wzdychając teatralnie. Tylko prawdziwe miłośniczki podróży albo egzotycznych kultur zdecydowałyby się na zawieszenie takiej pamiątki u siebie w domu. Ona sama, choć miłośniczką była, nie bardzo chciała mieć taką maskę w domu. Również się zaśmiała, bo jego humor był zaraźliwy. W tym momencie nie zastanawiała się nawet nad tym, co takiego dziewczyny musiałyby zrobić, by zasłużyć na pamiątkę albo wręcz przeciwnie, co mogło sprawić, że znajdą się w niełasce.
– Oczywiście. Tylko to nie może być niespodzianka, żebym się mogła przygotować. – odpowiedziała całkiem poważnie. Lubiła niespodzianki, ale do niektórych tematów należało podejść rozsądnie. Mieli okazję wspinać się po zamarzniętym wodospadzie, co świadczyło o tym, że oboje w swoich szafach mieli rzeczy odpowiednie na takie szaleństwa.
– Zwłaszcza gdy czas jest ograniczony. – dodała. Zgadzała się z nim jak w wielu innych sprawach. Owszem, wybrali takie wakacje, by odpocząć, ale chyba oboje nie potrafili siedzieć do końca bezczynnie, ze świadomością, że czeka na nich tyle atrakcji i piękne miejsca, które koniecznie trzeba zobaczyć. Sięgnęła po wysoką szklankę z lemoniadą, unosząc ją do ust.
– Ale z niektóre miejsca mogą być ograniczające. Na przykład biorąc pod uwagę ich skomunikowanie. O wiele łatwiej podróżuje się, mając bazę wypadową w wielkim mieście, z którego samoloty latają niemal w każde miejsce na ziemi. A co, jeśli moim wymarzonym miejscem byłby mały domek na jakimś odludziu? – uniosła znaczące brew, uśmiechając się na samą tę myśl. Czasami myślała o tym, że wspaniale mieszkałoby się w jakimś wyjątkowym punkcie, w którym byłby spokój, cisza, a w promieniu kilkunastu mil zero miejskiej tkanki.
– Nie. Już na studiach czułam, że nie jestem w stanie usiedzieć w jednym miejscu, a potem zniknęłam na kilka lat. W sumie… gdyby nie to, że szukałam jakiegoś pomysłu na kolejny przystanek i wróciłam na chwilę do rodzinnego domu, to pewnie nadal byłabym gdzieś indziej. Ale wszystko ułożyło się inaczej, fajna oferta pracy, całkiem niezłe mieszkanie i… jakoś tak wyszło, że zostałam na dłużej. – wyjaśniła. Nigdy nie patrzyła na Seattle jako na swoje miejsce docelowe. Ono było bazą wypadową, rodzinnym domem, do którego mogła wracać, ale chyba nie wyobrażała sobie mieszkania w tym mieście do końca życia. To był jeden z powodów, dla którego nadal wynajmowała mieszkanie, a nie je kupiła. Nie chciała, by cokolwiek ją ograniczało.
– To też brzmi dobrze. Ten temat wcale nie jest taki łatwy. Owszem, możesz powiedzieć, że marzysz o mieszkaniu na Dominikanie albo w Nowym Jorku, ale… czy na pewno? Ja chyba nie potrafiłabym się zdecydować. – dodała po chwili namysłu, odstawiając szklankę na stolik i wzruszając delikatnie ramionami. Jednak pomysł na posiadanie swojego wyjątkowego miejsca, swego rodzaju schronienia, był naprawdę niezły. Mieć stały punkt, do którego się wraca, gdy tylko jest okazja, to była w jakiś sposób uspokajająca myśl. Tylko by było faktycznie oazą i miejsce ucieczek, nie mogło być jednocześnie miejscem, w którym można było chcieć być codziennie.
– Ta rozmowa właśnie przypomniała mi o tym, że muszę przedłużyć umowę wynajmu mieszkania, co oznacza albo poszukiwania współlokatora, albo mniejszego lokum. – zmarszczyła nos, przypominając sobie o tym problemie szarej rzeczywistości. Dobrze się jej żyło samej, od kiedy jej współlokatorka się wyprowadziła. Jednak jej mieszkanie było za duże na jedną osobę, a opłaty zdecydowanie za wysokie.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Taki problem, to nie problem. Myślę, że to kwestia znalezienie odpowiedniego miejsca. Taki domek można znaleźć nawet w zasięgu do dwóch godzin drogi od miasta, wystarczy tylko dobrze poszukać - stwierdził, wzruszając przy tym ramionami. Ograniczenie, które wskazała Lava, było błahostką w porównaniu z tymi, które on odczuwał w rzeczywistości. Z jego perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej i nie sądził, by w najbliższym czasie miało to ulec zmianie. Nie wiedział tylko, czy było to w tym momencie istotne, skoro z rozmowy wynikało, że kobieta nie zamierzała na razie, a może kiedykolwiek, osiadać w jednym miejscu.
- Gdybyś nie została na dłużej to nie mielibyśmy szansy się poznać - zauważył, a jego kąciki ust uniosły się delikatnie ku górze. Tak, to był pewien plus. - Gdyby nie zaistniałe okoliczności, to co byłoby Twoim kolejnym etapem podróży? - zapytał, podpierając łokcie o blat i, splótłszy przed sobą dłonie, spojrzał na nią z ciekawością. Interesowało go, jak widziała siebie z zupełnie innej perspektywy - bez stałej pracy i domu, z dala od przyjaciół pozostawionych za sobą. Musiało to być ekscytujące uczucie, a może nawet przynoszące pewną adrenalinę? Możliwość poznawania nowych miejsc, jak już dawno wspólnie przyznali, wywoływała wiele emocji, więc przeczuwał, że musiało jej tego brakować. Jednocześnie zastanawiało go, czy miała już może jakiś plan na siebie, gdyby przypadkiem coś w tym momencie posypałoby się lub zwyczajnie przestało jej odpowiadać. Choć nie przyznałby tego przed samym sobą, to najbardziej nie mógł oprzeć się przed trapiącymi myślami, czy w swoich ewentualnych planach brała pod uwagę jego.
- Swoją drogą, gdziekolwiek by się nie było, chyba dobrze jest mieć pewność, że ma się dokąd wracać - przyznał pod wpływem szerszej perspektywy, którą brali pod uwagę podczas rozmowy. Nawet znajdując się tysiące kilometrów od domu, jakiś punkt na ziemi można było nazwać domem i świadomość tego potrafiła sprawić, że na sercu robiło się jakoś cieplej. To nie było głuche hasło świadczące o zabudowaniach, do których się wracało. Domem można było nazwać miejsce, w którym czekała na nas rodzina. A kiedy jej brakowało, to można było liczyć także na przyjaciół. Ostatecznie była to też ta jedna, ukochana osoba, za którą cholernie się tęskniło i nic nie było w stanie wynagrodzić jej braku obok siebie. Łatwiej było odciąć się od rodzinnego miasta, jeśli nie potrzebowało się do szczęścia żadnej z tych rzeczy.
- To znaczy, że na razie nie zamierzasz opuszczać Seattle? - Uniósł wyżej jedną brew, skupiając na niej swoje spojrzenie. Dedukcja takiego twierdzenia przyszła mu całkiem szybko, choć starał się nie pokazywać, jak bardzo zależało mu na potwierdzeniu swoich domysłów. Teoretycznie nie miała żadnego powodu, by wyjechać, ale też zdawał sobie sprawę, że nigdy nie mógł mieć pewności, czy nie zrobi tego w najbliższym czasie. Właściwie podejrzewał, że nie była to kwestia czy, tylko kiedy.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Oczywiście. Dla chcącego nic trudnego, prawda? – odparła z uśmiechem. Wszystko zależało od perspektywy. Jej nie zależało na tym, by być blisko miejsca pracy, bo niego nie starała się nie przywiązywać, Nathaniel natomiast musiał być (i zapewne chciał) być blisko swojej firmy.
– To prawda. – przytaknęła. Poznanie Nathaniela było zdecydowaniem najpozytywniejszym elementem jej życia w ciągu kilku, a nawet kilkunastu ostatnich miesięcy, bo mniej więcej znali się już od roku. – Europa. Wydaje mi się, że już kiedyś opowiadałam ci o moim wielkim planie długiej wycieczki po niej. – odparła, marszcząc nieco czoło. W tym momencie szukała w odmętach swojej pamięci momentu, kiedy dzieliła się z Nathanielem swoim pomysłem na tę podróż. Wiele razy rozmawiali o wyjazdach, był to temat, który należał do tych ciekawszych i angażujących, dlatego wydawało się jej, że i o Europie wspominała. Nie miała jednak nic przeciwko przypomnieniu tego planu, w końcu pamięć ludzka bywała zawodna.
Nigdy nie lubiła nudy, siedzenia w jednym miejscu, przywiązywania się do danego mieszkania, czy pracy. Uwielbiała to uczucie, gdy trafiała w nowe miejsce, ekscytację towarzyszącą poznawaniu ludzi, czy zaangażowanie, które towarzyszyło jej przy podejmowaniu kolejnych prac, w których często wiele się uczyła. Od zawsze wydawało się jej nudne siedzenie po osiem, czy nawet dziesięć godzin w jednej pracy, z tą przerażającą ją myślą, że utknęła w niej na zawsze. Lubiła mieć pewność, że może zmienić mieszkanie, gdy w obecnym coś jej nie będzie pasować albo wyjechać z danego miasta, gdy zacznie ją przytłaczać albo po prostu się jej nie spodoba. To była wolność, którą sobie ceniła. Pewnego rodzaju ucieczka przed niedogodnościami, którą ukrywała pod pragnieniem poznawania nowego. Nigdy nie musiała mówić nie podoba mi się tu, nie lubię kogoś, ta praca mi nie odpowiada, więc to zmieniam, mogła za to powiedzieć tyle jeszcze przede mną do odkrycia, nie mogę tu dłużej zostać. I czasami było to prawdą, a czasami to sama chęć odbycia kolejnej podróży po prostu wygrywała.
– Zawsze mogę wrócić do domu rodziców. – wzruszyła lekko ramionami. Wiedziała, że była u nich mile widziała o każdej porze dnia i nocy. Prawdopodobnie po latach spędzonych na mieszkaniu bez rodziców, byłoby jej trudno przetrwać z nimi kilka tygodni, ale wcześnie nie planowała zostawać w Seattle na dłużej niż miesiąc. Do ostatniego razu, kiedy to jej pobyt w mieście trwał już ponad rok. – Kupienie mieszkania, by stało puste i czekało, aż zapragnę do niego wrócić, chyba nie ma sensu. No i nawet mnie na taką przyjemność nie stać. – dodała z rozbawieniem. Seattle było cholernie drogie, a ona wolała wydać swoje oszczędności na kolejną podróż.
– Dokładnie. – przyznała z uśmiechem, próbując ukryć rozbawienie jego reakcją. Poniekąd był powodem, dla którego nie planowała jeszcze wyjechać. Nie wiedział tego, ale gdyby nie pojechał za nią po bankiecie i nie wyznał tego, co czuje, prawdopodobnie po kilku dniach nie byłoby jej już w mieście. – Znasz kogoś, kto się zajmuje wynajmami? – rzuciła, sięgając po swoją szklankę. – Ostatnio moje mieszkanie jest ciągle puste, wolałabym zamienić je na jakąś kawalerkę, skoro i tak większość czasu spędzam w pracy albo z tobą. – dodała z uśmiechem. Ostatnio zdarzało się jej u niego nocować przez kilka dni z rzędu, więc nie widziała powodu, by utrzymywać wielkie mieszkanie, skoro i tak średnio z niego korzystała.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Ach, tak. Każdy kraj w Europie jest tak zróżnicowany pod kątem kultury i historii, że nie sposób doświadczyć tego wszystkiego w kilka dni - przyznał, kręcąc przy tym głową z uznaniem dla ogromu unikalnych miejsc, wartych odkrycia. Może już rozmawiali na ten temat, ale zawsze wydawał mu się fascynujący i, pomijając budownictwo, mógłby rozmawiać godzinami o podróżach. - A wiesz, na jednej z wysp Islandii znajduje się samotny domek myśliwski. Białe zabudowanie na tle klifów i zielonych pastwisk robi wrażenie. Dla zwykłych turystów nie jest dostępne do zwiedzania, ale rozbudza wyobraźnię - wyjawił ciekawostkę, częściowo nawiązując do rozmowy o samotni. Pobyt w tamtym miejscu, z uwzględnieniem typowych dla tych wysp warunków pogodowych, musiał mieć klimat. Był to idealny sposób na odpoczynek od miasta, zgiełku, czy całej technologii, bo na wyspie nie było prądu.
Lava lubiła odczuwać przestrzeń i nie ograniczać się do konkretnych miejsc czy pracy. Czuła się wolna i to dodawało jej skrzydeł, co Nate niezwykle podziwiał. Ze swojej strony natomiast mężczyzna nie miał nic przeciwko zajęciu stałego stanowiska, ponieważ znakomicie odnajdywał się w swoim zawodzie, łącząc pasję z pożytecznym. Podróże, odkrywanie nowych miejsc i zainteresowań czy aktywne spędzanie czasu było przyjemnym dodatkiem do tego, co już miał. Teraz również zaczynał dostrzegać, że najlepszym było dzielenie tego z drugą osobą. Jak już zdążył się przekonać, Lava to idealne towarzystwo na wszystkie wyprawy.
- Miejsce, do którego można wrócić, to nie tylko dom jako budynek. To też osoby bliskie twojemu sercu - zauważył spokojnym tonem. Posiadanie rodziców było darem. I chociaż może nie zawsze się z nimi dogadywało, bez względu na okoliczności, dla swoich dzieci zawsze mieli otwarty dom i można było na nich liczyć w każdej sytuacji. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. - Nie wiążąc z nim żadnych sentymentów o wiele łatwiej jest podjąć decyzję o jego opuszczeniu - przytaknął ze zrozumieniem. Lava miała bardzo praktyczne podejście, które wiązało się z kwestią wychowania i stosunku do pieniędzy. Niektóre sprawy postrzegała zupełnie inaczej, niż on i to też dawało mu spojrzenie na szerszą perspektywę. Jednocześnie jej wypowiedź przypomniała mu o miejscu, które utrzymywał pomimo braku praktyczności. Jakkolwiek wpływało to na stan jego portfela, z nim nie potrafił się rozstać.
- Tak się składa, że znam właściciela biura nieruchomości, który mógłby pomóc w wynajmie mieszkania. James, mąż Kath zajmuje się takimi sprawami, więc mogę dać Ci do niego namiary i szepnąć o Tobie dobre słówko - zaproponował z uśmiechem. Przyjaciel był konkretnym facetem, który doskonale znał się na rzeczy, więc nie było opcji, by dziewczynie nie wpadło coś w oko. A gdyby tylko miała taką potrzebę, Nate mógłby jej pomóc w podjęciu decyzji.

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”