WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
nawiedzony lunapark</div><br>
Jeśli planowaliście odpocząć od zbierania cukierków i psikusów z okazji Halloween, grubo się przeliczyliście. Poszliście do lunaparku na obrzeżach miasta, by bawić się i korzystać ze zniżek na wszystkie atrakcje. Park jest nowy, więc macie w końcu okazję przekonać się jak tam jest! Nowoczesne kolejki, dużo stoisk z jedzeniem i… zero klaunów. Uff, całe szczęście.
Powoli przechadzacie się po lunaparku, by wybrać jakąś atrakcję, na którą wybierzecie jako pierwszą. Tyle ciekawych kolejek! I labirynt luster, domy strachu, elektryczne samochodziki i przejażdżki tandetnym, plastikowym łabędziem po wodzie. Ekscytacja sięga zenitu, gdy okazuje się, że dzięki Halloween są zniżki na wszystkie atrakcje. Ach, nie mogło być lepiej, prawda?

Ważne: w pierwszym poście opiszcie swój ekwipunek i ewentualne postacie NPC, jeśli takowe wam towarzyszą.

Post Mistrza Gry pojawiać się będzie co 3 dni, jednak zastrzega sobie prawo do wcześniejszego interweniowania. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
Kolejny post MG pojawi się 23.10. Bawcie się dobrze! [Event prowadzi Szarli, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną.]

</b></div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-11-01, 17:18 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Darrell uwielbiał Halloween o wiele bardziej, niż wszystkie inne święta w roku, być może nawet razem wzięte, ponieważ ta niezwykła noc zawierała w sobie to, co sprawiało mu dziką przyjemność. Był to naprawdę genialny pretekst nie tylko na urządzenie "upiornej" popijawy u niego lub któregoś z kolegów ze studiów, ale i świetne wytłumaczenie na wszelkiego rodzaju złośliwości - ot, choćby kreatywne straszenie dzieciaków na pobliskim cmentarzu. Dodatkowo, Addams miał to do siebie, że uwielbiał się stroić, a nowe wyzwania wizerunkowe tylko podsycały jego ekscytację - zawsze starał się nie przebierać dwa razy za daną postać postać, może nie siląc się na bycie jedynym w swoim rodzaju, a raczej próbując się samym sobą nie zanudzić. Jednym słowem - bajka, a dodawszy do tego fakt, że student absolutnie nie wstydził się zbierać słodyczy po domach, udając zdecydowanie młodszego, niż był w rzeczywistości, dało się otrzymać kumulację niczym w szczęśliwym losowaniu totolotka. Bo co, jak co, ale Darrell uwielbiał łakocie, a ich nadmiar potrafił kreatywnie wykorzystać, robiąc z nich później syrop specjalnie do wódki, która na ogół po tej całej zabawie w małego chemika wychodziła później z posmakiem landrynek. Pycha!

Niemniej, trzeba było przyznać, że czasami nawet wyśniona idylla mogła znużyć - w końcu rok w rok robiło się mniej więcej to samo i, wraz z upływem lat, nie cieszyło już tak samo. Z tego względu więc w to konkretne Halloween, grupowo (oraz, o dziwo, całkiem zgodnie), postanowiono wyłamać się nieco z rutyny zwykłego picia i uprzykrzania życia reszty mieszkańców w okolicy na rzecz pójścia do lunaparku. Bo właściwie grzechem byłoby w ich sytuacji nie skorzystać z atrakcji z upiornym akcentem, która dopiero co pojawiła się w mieście. Nie dość, że same wejściówki cenowo prezentowały się bardzo atrakcyjne same w sobie, to jeszcze wszelkiego rodzaju przebrania były dodatkową bonifikatą. Łącznie Darrell, dzięki swojemu kostiumowi czarnego charakteru z kultowej serii Krzyk, dostał się za bramki za jakieś marne grosze. Podobnie zresztą co jego dwaj koledzy, również nieodstający w przebraniach od samego Addamsa. Co prawda, na początku mieli się spotkać w większym gronie (wedle ustaleń przynajmniej ośmiu osób), ale jak to przy grupowych wyjściach bywało - ostatecznie wyłamywała się statystycznie przynajmniej połowa. Tutaj właściwie nawet więcej, gdyż nagle część towarzystwa położyło przeziębienie, natomiast reszta miała inne plany - choćby kontr-zaproszenia na inne imprezy gdzieś daleko, za miastem, lub niekorzystne zmiany w pracy, toteż... Tak, z pełnego składu została trójka, jednakże brunet niekoniecznie się tym przejmował. Zabawa i tak zapowiadała się nieźle, choć może, co najwyżej, zostawał z nimi kłopot miejsc, gdyż zazwyczaj wszelkie atrakcje, przykładowo takie kolejki, były dobierane parami. Ale to przecież nie było tak, że zależało mu na zaliczeniu wszystkich punktów na kolorowej mapie obiektu z jednej z broszurek, bo takiej aspiracji nie miał w ogóle w planach. Ba, nawet w pewnym momencie puścił kolegów na jedną z kolejek górskich samych, bo miał już serdecznie dosyć wszelakich rollercoasterów - albo, w gwoli ścisłości, jego żołądek miał dość, gdyż jeszcze przed wejściem do lunaparku cała trójka urządziła sobie niezły "beforek", który odezwał się niepokojącym burczeniem po kilku jazdach.
Po upiciu więc odrobiny uspokajającej wody z asekuracyjnej butelki spostrzegł, że koledzy woleli jeszcze raz się przejechać, niż iść do domu strachów, o jaki piszczał już od samego wejścia, toteż postanowił wyruszyć tam w pojedynkę. Stanąwszy w kolejce (z jakiegoś powodu niezbyt długiej), wysłał jedynie na wspólnej konwersacji wiadomość, gdzie mogliby go później znaleźć. Tak o, żeby się nie pogubili i jednak wrócili do akademika w całości.
- Te pizdy nie idą tutaj tylko dlatego, że się boją... - westchnął marudnie sam do siebie, rozglądając się najpierw po torze pobliskiego rollercoastera, a następnie po ludziach w kolejce. Zdjął przy tym swoją maskę, aby w spokoju wrzucić ją do swojej szmacianej torby. Zaczynało się już robić pod nią trochę za ciepło. Chyba żadnych znajomych twarzy...

_________________

Darrell wszedł na teren obiektu z dwoma kolegami ze studiów, ale z czasem się rozdzielili i do domu strachów idzie sam. Ma przy sobie czarną, jednolitą, szmacianą torbę typu shopperka (na zamek), gdzie trzyma maskę, niepełną już, małą butelkę wody z wsypanymi tam elektrolitami, portfel z dokumentami, dotykowy telefon, klucze do pokoju z akademika, połowę "wagonu" gum do żucia, niepełną paczkę czerwonych marlboro oraz mały otwieracz do piwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

zdaje się, że jeśli chodziło o celebrację jakiegokolwiek święta, cal miał najzwyczajniejszego w świecie pecha. nie narzekał nigdy na brak tego mistycznego, rodzinnego ciepła przy bożonarodzeniowym drzewku, a przy okazji poszukiwań kolorowych jajek na okalających tereny różnych ośrodków, które gościły go w swoich skromnych progach, nie potrafił przywołać na twarz wyrazu innego od głębokiego znudzenia i podskórnej irytacji. ale czy to, że nie narzekał na głos, oznaczało jednocześnie, że nie miał powodów do pretensji, tak czysto teoretycznie cały ten świąteczny problem poruszając?
halloween zawsze było gdzieś obok, czyste i pełne swojej specyficznej energii, którą idiotyczne dzieła popkultury naszpikowały po brzegi swoim przerysowanym spojrzeniem na rzeczywistość. cal uwielbiał groteskę; nie, on żył groteską, w imię której tkał z drobnych kłamstewek kolejne wcielenia swoich wybajdurzonych alter ego. groteska i ironia - dwie najsilniejsze karty w talii, asy w rękawie, ale też jednocześnie krwiożercze erynie i bezwzględne kusicielki, którym tak często nie potrafił się oprzeć.
tak często, czyli teraz na przykład. niedługo po otrzymaniu makabrycznej przesyłki, decydując się na odwiedzenie miejsca, które bardziej wrażliwym zbyt mocno skojarzyło się z pokręconą przygodą zeszłorocznych dziadów. jak wielki był jego zawód, kiedy po przybyciu do tego tak hucznie reklamowanego lunaparku spostrzegł, że na miejscu nie kręci się żaden klaun!
bez żartów, był już gotowy odwrócić się na pięcie i wrócić do mieszkania, żeby poświęcić się w całości oględzinom tej pozbawionej palców dłoni, która jakimś cudem znalazła się na progu jego kawalerki, ale jednak… jednak coś, co wisiało w powietrzu nakazało mu poczekać cierpliwie. podrapawszy się krótko na karku, sięgnął zaraz do kieszeni, żeby wydobyć z niej papierosa. może jeśli tym razem spali szluga zanim zacznie się prawdziwy cyrk, nikt nie wyjdzie z sytuacji z poparzeniami?
zabawne było, że z góry zakładał, że coś faktycznie się wydarzy. na razie, korzystając ze względnego spokoju, którego skrawek z trudem odnalazł sobie pomiędzy licznymi grupami ludzi, usiadł wygodnie na jednej z ławeczek, ulokowanych pewnie w nieregularnych odstępach gdzieś między tymi miernej jakości atrakcjami. miernej jakości, bo to wszystko jakieś takie zbyt nowoczesne się wydawało. gdzie skrzypiące zawiasy, gdzie miejsce na zacinające się wagoniki kolejek? z przekąsem obserwował to wszystko, nie mogąc zdecydować się czy większym kuszeniem losu będzie wybranie się do labiryntu luster czy do domu strachów.

ekwipunek: zapalniczka, scyzoryk, telefon, klucze do mieszkania, portfel z jakimiś marnymi drobnymi, paczka papierosów - to wszystko rozłożone po kieszeniach kurtki i spodni

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W horrorach - a horrory na liście ABSOLUTNIE UKOCHANYCH RZECZY ONYX ROSENKRANZ zajmowały wysoką pozycję, gdzieś pomiędzy paczulowym olejkiem eterycznym, a kanapkami z awokado i suszonymi algami morskimi (które chrzęściły w zębach, śmierdziały dnem oceanu i były drogie jak cholera, ale do tego absolutnie, w opinii Rosenkranz, wyjebane w kosmos) - każda najgorsza możliwa rzeź zaczynała się właśnie tak. Od grupki nastolatków - niejednokroć protagonistów połączonych z sobą na śmierć i życie dziełem absolutnego przypadku, nie zaś jakimikolwiek więzami istniejących wcześniej relacji i zależności - rzuconej w sam środek szampańskiej rzekomo zabawy, a tak naprawdę: na pożarcie złu. I gdy czujność widza zasnęła snem głębokim, zwiedziona pozorami radosnej muzyki, neonowych błysków bombardujących wzrok ze wszech stron oraz radosnymi okrzykami skuszonej zniżkami gawiedzi, zaczynał się prawdziwy koszmar - zazwyczaj za sprawą szaleńca z maczetą skrytego wśród jarmarcznych bud, albo serii nieszczęśliwych zdarzeń, niby losowych, a tak naprawdę będących efektem jakiejś, kurwa, klątwy, przywleczonej przez kogoś z Amazońskiej Dżungli albo wnętrza Piramid w Teotihuacán. Ręce, nogi, mózg na ścianie - i głowy kolejnych głównych bohaterów toczące się u stóp lunaparkowych atrakcji.
Onyx mieli przy tym bolesną świadomość, że gdyby podobna masakra miała rozpętać się dziś, naprawdę - tak bez krygowania się, zupełnie szczerze - mieliby najpewniej przewalone. I to bynajmniej nie dlatego, że reżyser miał, dla przykładu, problem z mniejszościami (przecież wiadomo, że od circa 2017 w każdym slasherze musi wystąpić przynajmniej jedna osoba z mniejszości rasowej, jeden Prawdziwy Amerykanin, jedna blondwłosa idiotka, jedno Dziwadło - to, w narracji Onyx, o nich - i jeden gej).
To wszystko przez kostium.

Onyx Rosenkranz przebrali się bowiem za syrop klonowy, kostium - inspirowany swoim pochodzeniem, z którego, im dłużej mieszkali w Seattle, bardziej byli dumni - budując przez ostatnie cztery dni, i pół. Zbudowany na przytroczonym do ramion stelażu, otoczony folią aluminiową, ozdobiony ręcznie wykonanym logo z wielkim klonowym liściem imponował, i ściągał na siebie spojrzenia przechodniów, ale miał też jedną, podstawową wadę:
Nie dało się w nim, jasna cholera, normalnie iść.
(Co gorsza, gdyby przyszło im zaś uciekać...)

Telepiąc się samotnie - ale spoko, bo Onyx przepadali za samotnością! - przez lunaparkowy zgiełk, Rosenkranz zastanawiali się gorączkowo, która z atrakcji w ogóle była dziś dla nich, skoro kostium zajmował tyle miejsca, i można było w nim głównie stać. Zafrapowani swoją myślową kalkulacją, minęli Cala, póki co kompletnie go nie dostrzegłszy, i ruszyli w stronę rollercoastera rozkrzyczanego głosami aktualnych pasażerów. Wiedzieli, że nie mają co liczyć na przejażdżkę - no, przynajmniej dopóki się nie poddadzą, i nie wyłuskają z przebrania - ale mogli przynajmniej popatrzeć.

Ich uwagę zwróciła jednak zaraz kwestia, której absolutnie nie mogli zignorować!
- Pizda to okropnie mizoginiczne określenie, wiesz? - przyatakowali stojącego w kolejce chłopaka, nie zdążywszy pomyśleć, że mogą się tym samym władować w jakieś tarapaty, lub, przynajmniej, niekoniecznie przyjemną wymianę zdań (och, oby nie) - No bo... Co jest niby złego w piździe? Albo w takim... kutasie, dla przykładu? Nie mówię, że masz nie obrażać... kogokolwiek tam sobie obrażasz, jeśli masz potrzebę... Ale może by tak z użyciem czegoś mniej seksistowskiego, co!?

ekwipunek: paczka jogurtowych drażetek dla szynszyli (ale Onyx wie i nie pytajcie skąd, że nadają się one i dla ludzi), gaz pieprzowy,, telefon komórkowy - 44% baterii, krople do oczu, stożkowy kryształ malachitu, ze trzydzieści dolców w portmonetce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
nawiedzony lunapark</div><br>
Nic nie zwiastuje na tragiczną sytuacją jak poluzowanie się najważniejszej śrubeczki w rollecoasterze czy pojawienie się dziesięciu klaunów na osobę. Spędzacie wieczór spokojnie, bawiąc się, aż do czasu wasze ścieżki spotykają się na wejściu do domu strachów. Kolejka idzie sprawnie, więc Calypso masz niewiele czasu do namysłu! Właściciel domu strachów zachęca ludzi do wejścia, choć niewiele osób zerka w tą stronę, a jeśli już – to z pogardą. Pf, kogo obchodzi taka atrakcja?! W końcu mężczyzna poddaje się.
- Dziś promocja, wejście za połowę ceny! – krzyczy, z nadzieją, że to przekona ludzi.
Nastolatkowie przed Darrellem kręcą nosami, zerkając na niego i na Onyx ze zniesmaczeniem. Nie podobał im się przebieg rozmowy, ale WYJĄTKOWO postanawiają darować sobie mordobicie. Macie chyba szczęście. W końcu wchodzicie powoli do Domu Strachów, lecz czekacie wciąż z ruszeniem, gdyż można było poruszać się jedynie w grupach co najmniej trzyosobowych.
- No chodź, nie bój się! Grupka czeka, wpuszczę cię za friko, tylko proszę, zanim mi się rozmyślą klienci – właściciel zwrócił się do Calypso, uśmiechając się przy tym jakże zdesperowany. Wejdziesz?

Już w przedsionku do strrrrrasznej ścieżki jest ciemno, ale też głucho. Od czasu do czasu roznosi się jedynie tandetny śmiech, lecz jest to raczej dźwięk z nagrania, bo w głębi nikt nie krzyczy. Czyżby wiało nudą?

Decydujecie się ruszyć wszyscy razem?


Kolejny post MG pojawi się będzie 26.10 jednak zastrzega sobie prawo do wcześniejszego interweniowania. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
[Event prowadzi Szarli, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną.]

</b></div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Addams miał to do siebie, że czasami lubił marudzić coś pod nosem - niezależnie, czy chodziło o rozważenie na głos koncepcji śniadań, czy też właśnie skomentowania niektórych zachowań. Przyłapany na głośnym myśleniu, przeważnie tłumaczył się tym, iż "momentami musiał odbyć rozmowę z kimś inteligentnym", naturalnie dając tym małego, zabawnego prztyczka w nos temu znajomemu, który jakkolwiek śmiał go upominać. Reguła ta jednak nie dotyczyła nieznajomych oraz niezbyt lubianych przez Darrella person, gdyż tak, jak przy przyjaciołach hamował się jeszcze mniej lub bardziej ze swoją zgryźliwością, tak w obcym towarzystwie wyzbywał się niemal wszystkich krępacji. Z tego też względu, słysząc za sobą wymyślną kontrę na jego wcześniejsze narzekanie na swoich znajomych, skierował wzrok na źródło dźwięku. I choć najpierw jego spojrzenie wyrażało czyste zniesmaczenie, tak szybko zamieniło się na wyraźne zmieszanie. Oczywiście wszystko spowodował strój nieznanej osoby.
- Czekaj, czekaj - zaczął chaotycznie, aby przyłożyć palec do ust w geście sztucznego zamyślenia, bo Darrell, jak to on, zawsze musiał w swoich ekspresjach pakować trochę teatru. - Próbuję sobie przypomnieć, gdzie pytałem o opinię gadającą butelkę syropu klonowego - dokończył zaczepnie, wysyłając Onyx może nie tyle, co ostrzegawcze spojrzenie, ale... pełne politowania? Niech się nie wtrąca.

Chłopak bowiem czuł się tak, jakby każdy tego typu tekst go uczulał. Albo przynajmniej mdlił, gdyż właśnie w takich sytuacjach przypominało mu się licealne kółko podobnych do Rosenkranz pojebów zapaleńców-aktywistów, którzy musieli wtrącać się ze swoimi poprawnościami wszędzie, gdzie się dało. Bo tak, w licku była taka jedna - przypierdalała się non stop do tego, jakim to bestialstwem było niewyrzucenie butelki do odpowiedniego pojemnika. Och, a potem jeszcze namiętnie pierdoliła coś o katastrofie klimatycznej, w której wszyscy zginiemy, i że żarty z pewnej części od rowerów wcale nie są śmieszne, choć wszystko było moją autoironią. No wariatka, westchnął w myślach, nie mogąc absolutnie nic zrobić z tym, że przy takich tematach automatycznie przyklejał na buzię swojego rozmówcy twarz irytującej koleżanki z klasy, z którą (na szczęście) nie miał już żadnego kontaktu od jakichś dwóch lat. Ale zawsze znajdą się jej podobni, co nie? Jeny, jeszcze te typy z kolejki zaczęli się na nas gapić...
- Ale dobra, nie czepiam się, dzięki za sugestię. Zapiszę ją sobie w notatniku, w telefonie, jak tylko znajdę kategorię "Mam to w dupie" - rzucił jeszcze uszczypliwie do Onyx, pociągając za zamek błyskawiczny swojej shopperki, aby następnie skierować się ku drzwiom wejściowym do urokliwego domu strachów. Bo hej, kolejka szła całkiem-całkiem!
I jakkolwiek Darrell początkowo żywił jakieś przyjemne uczucia co do faktu, że nie musiał zbyt długo czekać, tak potem jego dumne kąciki ust opadły w okrutnym rozczarowaniu, kiedy odkrył powód tego, dlaczego kolejka nie ślimaczyła się w nieskończoność. Mianowicie do zwiedzania domku wpuszczano czwórkami. W wyjątkowych przypadkach trójkami, toteż nie mógł sobie podarować ciężkiego westchnięcia, gdy uświadomił sobie, że poprzez rozdzielenie się ze znajomymi, był niejako skazany na obcych. A jeszcze gorszym wariantem okazał się fakt, iż znienawidzona matematyka, jak zwykle, potrafiła mnie nieźle wyruchać pokazać, jak bardzo nienawidziła całego jego jestestwa i dokładnie wyliczyła wpadkową sił tak, że Onyx idealnie znaleźli się w jego "składzie". A po tej krótkiej wymianie zdań już stwierdził, że ten scenariusz absolutnie mu się nie podobał.

Tyle tylko, że Darrell był nie tylko złośliwy, ale i cholernie uparty - nie był przyzwyczajony do ustępowania, a fakt, że przyszedł na miejsce jako pierwszy, tym bardziej nastawiał go bardziej na to, ażeby wystraszyć niewygodną osobę swoimi niezbyt dyskretnymi spojrzeniami, jakie miały uświadomić Rozenkratz, iż jeśli rzeczywiście zdecydowaliby się na zwiedzanie w jego towarzystwie, mogli zapamiętać to wszystko na całe swoje życie. Bo co ja mogę? Szybko się denerwuję, więc niech uważa, bo jeszcze jedne, "serdeczne" prucia się do mnie, a pokażę, jak się bawią ludzie z Miasta Czarownic. I, oj kurwa, gwarantuję, że wtedy Miss Canadian Wet Dream wyjdzie z płaczem z tego domku.
- I tak nie ma kompletu. Nie mogę dogonić poprzedniej grupy? Co za różnica, czy będzie czwórka, czy piątka - westchnął do właściciela, jakoś mimowolnie rzucając okiem na stojącego nieopodal Calypso, który... Cóż, też niekoniecznie przypadł mu do gustu. Ale to już może kwestia nastawienia po tym dziwadle. Zauważyłem go już chwilkę temu - się czai i czai na te atrakcje, ale żadnej nie wybiera. A przynajmniej ja odnoszę wrażenie, że jest jakiś niezdecydowany...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spóźnialscy dostają jeszcze trochę czasu! Post MG pojawi się jutro w godzinach wieczornych <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jako, że w grupie eventowej Lunapark został tylko jeden aktywny gracz, postanowiłam że nie będę kontynuowała tej konkretnej przygody i jednak zabawa tego końca doczekała :lol:

Darrell bardzo przepraszam za niedogodności i zapraszam do dołączenia do przygody Schody-na sam szczyt i jeszcze dalej <3

autor

Zablokowany

Wróć do „Urban Legends”