WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6

Lara nie lubiła rodzinnych obiadów. Jeśli miał ktoś się pojawić w rodzinnej posiadłości Rhodesów, to zazwyczaj byli to goście jej rodziców, czyli nic ciekawego tak naprawdę, a wręcz świadczyło to o tym, że jedzenie będzie wykwintne, nie to co Lara lubi, a atmosfera sztywna. Blondynka też nie była typem ... rodzinnym, jak spotykała się z kimś, to wcale nie ciągnęło jej do tego, aby przedstawiać wybranka rodzinie.
Ta sytuacja była inna, bo chłopaka wybranego przez blondynkę (albo to on sobie wybrał Larę, trudno było tak naprawdę stwierdzić) państwo Rhodes znali. Przyjaźnili się z państwem Mitchell od lat, więc dzieci znały się też od lat. A wszyscy wielokrotnie spędzali ze sobą czas i tak dalej. Co prawda, nikt nie podejrzewał, że ci się zejdą, oni pewnie też i chyba nie wszyscy byli zadowoleni z tego. Jednak czy było to ważne? Oni zazwyczaj doskonale się czuli w swoim towarzystwie. Co prawda nie zawsze, zdarzało im się spierać i kłócić, ale seks na pogodzenie zawsze im się podobał!
Lara zeszła do jadalni, państwo Mitchell już byli.... Jednak bez swojego syna. Dziewczyna przywitała się z nimi, zapytała gdzie Jake i odeszła do kuchni, aby wyciągnąć telefon i zadzwonić do chłopaka. Można by powiedzieć ukochanego, ale chyba nie w tym momencie. Nie musiał tu przychodzić, ale powiedział, że będzie. No a go nie było! Telefonu też nie odbierał, więc blondynka poniekąd musiała wrócić do gości. Usiadła na swoim miejscu, odkładając telefon na stół, co spotkało się z niezbyt przychylnem wzrokiem ojca Lary, który był tradycjonalistą i nie uznawał telefonów przy posiłkach. No chyba że ktoś dzwonił do niego, to zupełnie inna historia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bywają takie sytuacje, w których człowiek zdecydowanie wolałby przytrzasnąć sobie - nawet kilkakrotnie - palce drzwiami od samochodu, byleby ich uniknąć. Dobrym przykładem mogło być rodzinne spotkanie przy wspólnym obiedzie, jeśli miało się na nazwisko Mitchell. Albo wspólny obiad nie tylko z własnymi rodzicami, ale również z rodzicami swojej dziewczyny. Niezależnie od tego, jakie nazwisko ta nosiła. Jeśli było to akurat Rhodes, sytuacja po prostu stawała się jeszcze gorsza.
Nie, żeby miała ją pogarszać sama Lara. Od takich wniosków, przynajmniej jak na razie, Jake był dość daleki. Prawdopodobnie nie miałby większych problemów z tym, by wyskoczyć gdzieś tylko z nią i spędzić czas w jej towarzystwie. Nawet, jeśli do tego związku podchodził mniej więcej tak samo, jak do wielu poprzednich - a więc niezbyt poważnie - towarzystwo Lary wciąż nie przeszkadzało mu w najmniejszym stopniu. A jednak mimo wszystko należałoby się spodziewać, że nawet jeśli obiecał jej pojawić się na tym nieszczęsnym obiedzie, to prawdopodobnie nie warto było zakładać, że rzeczywiście tak będzie.
Bo owszem, z początku faktycznie nie planował nawet pojawiać się w okolicy domu Rhodesów. Bar, w którym zdążył zająć całkiem wygodne miejsce, zdawał się być dużo bardziej przyjemną opcją i w zasadzie spędzenie w nim reszty popołudnia, następnie wieczora, a później również części nocy, było całkiem kuszące. Tym bardziej, im więcej ponaglających wiadomości pojawiało się na jego telefonie. O kilka kilka tych pierwszych nawet odczytał, tak każda kolejna była przez niego konsekwentnie ignorowana. Tak samo, jak połączenie od Lary, którego również nie miał zamiaru odbierać. W tej chwili prawdopodobnie i tak nie uraczyłby jej żadną przekonującą wymówką, więc... po co miałby to robić?
Chyba nie dałoby się jednoznacznie powiedzieć, co ostatecznie skłoniło go do tego, by niemal godzinę później pojawić się jednak w domu swojej dziewczyny. Możliwe, że po prostu nie myślał już dość trzeźwo, by dojść do wniosku, że w tej chwili był to naprawdę kiepski pomysł.
- Przebita opona - oznajmił od progu, jakby to miało w pełni usprawiedliwić jego spóźnienie. I jakby przed momentem wcale nie zaparkował swojego samochodu na podjeździe, wcześniej ani przez chwilę nie musząc przejmować się koniecznością wymiany rzekomo przebitej opony. - I telefon. Rozładował się.
Naprawdę niespecjalnie przejmował się tym, jak absurdalnie miałaby brzmieć jego wymówka. Zwłaszcza rzucona bez większej skruchy, w przelocie podczas wędrówki spod drzwi wejściowych do kuchni, gdzie Jake miał nadzieję znaleźć jakiś alkohol, który miałby pomóc mu przetrwać to całe spotkanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lara też z chęcią wolałaby spędzić ten wieczór z Jake'm sam na sam, ale niestety, czasem trzeba spełnić rodzinne obowiązki. Lubiła spędzać czas z rodzicami, ich gosposia gotowała naprawdę dobrze, ale to by było tak naprawdę tyle, jeśli chodzi o plusy tej sytuacji. Gdy w domu Rhodesów pojawiali się goście, Lara automatycznie czuła się jak sześciolatka, która musi założyć ładną sukienkę, bo będą goście i należy się nie dość, że zachowywać, ale także pokazać. Jednak skoro już padła taka propozycja ze strony "seniorów", to należało się jednak pojawić, zjeść i zmyć, zanim mężczyźni przejdą do gabinetu zapalić cygaro, a panie naleją sobie kolejny kieliszek likieru czy czegoś tam.
A skoro byli już i Mitchelowie i Lara, to brakowało tylko i wyłącznie Jake'a, który obiecał, że się pojawi! A skoro już wszyscy o tym wiedzieli, to wszyscy czekali na niego, a nikt z nich nie był zachwycony tym, że młody mężczyzna się spóźnia. Przecież to nie przystoi!
-Jake!-powiedziała, wstając od stołu. W oponę może by i uwierzyła, wytłumaczyła to, że zmienił na zapasową i przyjechał, ale doskonale wiedziała, że telefon działał, bo przed chwilą jeszcze był sygnał. Spojrzała przepraszająco na matkę i poszła za swoim hm... chłopakiem. No bo choć ich relacja nie była typowa, tak trzeba było ich nazwać, skoro ich rodzice wiedzieli, że się spotykają i tak dalej.
-Przebita opona, rodząca kobieta, staruszka na pasach? Serio? Stać cię na więcej-nie krzyczała, ale jej ton głosu był ewidentnie wkurzony. Może była ładna i wyglądała jak aniołek (zwłaszcza na zdjęciach z przeszłości, kiedy dawała się jeszcze ubrać w falbanki), ale po pierwsze potrafiła się wkurzyć (i pokazać rogi nie tylko w furii, ale i w innych sytuacjach) a nawet przekląć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie lepiej by zrobił, gdyby wcale nie pojawił się w domu Rhodesów i gdyby dopiero kolejnego dnia stanął przed koniecznością wyjaśnienia swojej nieobecności. Niestety, wypity w zbyt dużej ilości alkohol nie był raczej najlepszym doradcą, a chyba nie powinno być najmniejszych wątpliwości co do tego, że tylko za jego sprawą Jake mógł dojść do wniosku, że zjawienie się na obiedzie delikatnie spóźnionym będzie jakkolwiek dobrym pomysłem. Choć w to akurat zdążył zwątpić dość szybko. Prawdopodobnie jeszcze przed tym, zanim dotarł do kuchni. Przeszło mu nawet przez myśl, by do puli wcześniejszych niezbyt przekonujących wyjaśnień dorzucić coś na temat tego, że zupełnie przypadkiem zapomniał czegoś z samochodu. W takim wypadku mógłby wyjść, odjechać i zapomnieć na dziś o jakimkolwiek obiedzie, na którym i tak nie miał najmniejszej ochoty być.
Niestety, obiecujące plany związane ze strategicznym odwrotem, musiała pokrzyżować Lara, która zareagowała na jego przybycie. Mało tego, nawet pofatygowała się do kuchni, co tym bardziej komplikowało kwestię subtelnego odwrotu.
- Niech będzie. Całkiem przypadkiem potrąciłem tę rodzącą staruszkę i pozbywanie się ciała zajęło trochę czasu. Tak lepiej? - jeżeli liczyła na to, że wzbudzi u niego jakieś większe wyrzuty sumienia albo przynajmniej nakłoni do szczerych przeprosin, to... niestety, to nie miało szans się udać. Choć przynajmniej w porę zreflektował się i wycofał, chcąc wcześniej nachylić się, żeby pocałować swoją dziewczynę na powitanie. Widocznie coś musiało mu podpowiedzieć, że w tej sytuacji mógł liczyć co najwyżej na wymierzony mu policzek. Może nawet faktycznie sobie zasłużył. Prawie na pewno sobie zasłużył.
Choć nadal nie wyglądał na kogoś, kto miałby swojego zachowania w jakikolwiek sposób żałować.
- Powiedz, że przynajmniej zbierają się już do wyjścia - zerknął na krótko w kierunku wyjścia z kuchni, jakby faktycznie spodziewał się, że lada moment usłyszy dobiegające z okolic drzwi odgłosy sugerujące, że całe to spotkanie właśnie dobiegło końca. - Jeżeli nie, to pojadę jeszcze upewnić się, że na pewno dokładnie zakopałem tę potrąconą staruszkę.
Oczywiście, to nie mogło zabrzmieć zbyt poważnie. Ale z drugiej strony... tak, właściwie tych wcześniejszych planów związanych ze strategicznym odwrotem wcale tak do końca nie porzucił. Śmiało więc można byłoby uznać, że wcale nie potrzebowałby wielkiego powodu, by w trybie natychmiastowym ulotnić się z domu Rhodesów i odjechać w jakieś przyjemniejsze miejsce. Na przykład z powrotem do baru, za którym już zdążył całkiem poważnie zatęsknić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie tak, pewnie jak już tyle się spóźnił, to lepiej by było, gdyby wyartykułował zgrabne kłamstwo typu "awaria w pracy", niż przyszedł w takiej sytuacji, w taki sposób. Niby taki mądry i wykształcony chłopak, a takie amatorskie błędy robi. A może to wkładanie kija w mrowisko, pokazywania całego siebie Larze, innym ludziom, a przede wszystkim jego ukochanemu tatusiowi, sprawiało mu radość? To już robota dla kogoś innego, bardziej wykształconego, profesjonalnego specjalisty. Może on by potrafił jakoś to wytłumaczyć. Niestety, za błędy trzeba płacić, więc jak już raz wszedł do domu Rhodesów, to tak szybko się z niego nie zmyje. Powinien być do tego przyzwyczajony, powinien wiedzieć jakie są reguły gry. Pewnie, większość jego panienek mieszkała samych, lub z koleżankami, ale Lara mieszkała w rodzinnej posiadłości, bo tak było dla niej najwygodniej. Wiązało się z tym, że jednak czasem trzeba było się dwa razy zastanowić co się robi.
-Jakoś Ci nie wierzę, ciekawe dlaczego-odpowiedziała, zakładając ręce na piersi, w obrażonym tonie. Cóż, nie spodziewała się nie wiadomo czego, znali się dobrze i od lat. Nie robiła z niego anioła, ani nawet dobrego mężczyzny, który jest tym bad boyem tylko dla niej, w sypialni. Wiedziała, czego się po nim spodziewać, więc z jednej strony, czemu oczekiwała w tym momencie? A jednak nie była zachwycona tym, co zrobił Jake. A może nie chodziło o fakt, ale styl, w jakim to zrobił? Pewnie to drugie, miało więcej sensu. Serio, jakby nie mógł wytłumaczyć nieobecności smsem. Pewnie nikt by w to nie uwierzył tak czy siak, tak samo jak w to, co teraz powiedział, ale posmak w ustach byłby inny.
-Nie licz na to, nie przyjechałeś aż tak późno.-uśmiechnęła się. To było naiwne stwierdzenie, jeszcze Mitchell będzie mógł się najeść dobrymi daniami, które oczekiwały na komplet gości.
-Idź do stołu i się zachowuj.-rzuciła przez usta. Czy ona była taka ąę, że odpowiednie zachowanie przy stole było dla niej niesamowicie ważne? Nie, ale im bardziej Jake nabroi, tym większa i mniej przyjemniejsza będzie pogadanka z rodzicami następnego dnia, aby ich jedyna córeczka znalazła sobie lepszego faceta, bo stać ją na więcej, zasługuje na więcej i tak dalej. A ona wbrew wszystkiemu dobrze się bawiła z tym policjantem, który chyba za bardzo wierzył w swój zawód, że po pijaku jeździł samochodem...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Psychoterapeuta, który mógłby zajmować się przypadkiem Mitchella, pewnie rzeczywiście miałby całkiem spore pole do popisu. Nie byłby to być może przypadek szczególnie skomplikowany i złożony, ale z pewnością dość interesujący jako klasyczny i niemal podręcznikowy przykład młodzieńczego buntu, który najwyraźniej wcale nie zamierzał samoistnie wygasnąć, nawet mimo zbliżającej się wielkimi krokami trzydziestki. Bo nawet jeśli Jake naprawdę nie byłby w stanie powiedzieć jednoznacznie, co dokładnie skłoniło go do tego, by przyjechać do domu rodziców Lary, chyba faktycznie nie powinno ulegać wątpliwości, że miało to silny związek z chęcią zrobienia na przekór własnym rodzicom. Jak zresztą wiele razy wcześniej, gdy tylko podobna okazja się nadarzała.
I tak, z pewnością byłoby znacznie łatwiej, gdyby Lara mieszkała sama. Ewentualnie z jakąś koleżanką, może nawet kilkoma. Byłoby to znacznie wygodniejsze zarówno dla Jake'a, który nie musiałby spóźniać się tak efektownie i który nie widziałby najmniejszej potrzeby, by przed spotkaniem z dziewczyną, wstąpić jeszcze do baru. Przy okazji więc skorzystałaby na tym również Lara, która przynajmniej nie musiałaby z tego powodu wściekać się na niego.
Choć pewnie dość szybko znalazłby się jakiś inny powód.
Nie mógłby nie skrzywić się wymownie, kiedy oznajmiła mu, że nie spóźnił się aż tak bardzo, by Mitchellowie mieli już zbierać się do wyjścia. Automatycznie też rozejrzał się po kuchennych blatach, chcąc zlokalizować alkohol w dowolnej postaci, który miałby pomóc mu przetrwać przynajmniej kilka najbliższych chwil. Na przykład dokładnie tyle, ile potrzeba było na dotarcie do wyjścia, bo wciąż chyba jednak nie zakładał dłuższego pobytu u Rhodesów.
Przynajmniej nie do chwili, gdy Lara wspomniała o tym, że powinien pójść do stołu i zachowywać się. Które z tych dwóch zdawało się być mniej prawdopodobne...?
- Mam lepszy pomysł - zrezygnował z bliższego zapoznania się z butelką bursztynowego trunku, która napoczęta stała na jednym z blatów. Zamiast tego podszedł do Lary, dłonie opierając na jej biodrach. - Możemy odpuścić sobie ten cały obiad i może nawet nikt nie zorientuje się, że nas nie ma.
Nie było to raczej zbyt prawdopodobne, w zasadzie już teraz można było spodziewać się, że ktoś lada moment zainteresuje się tą przeciągającą się rozmową w kuchni, ale... wciąż takie rozwiązanie wydawało się dużo lepsze niż udanie się do stołu. Zwłaszcza, gdy wiązała się z tym konieczność spędzenia przy tym stole czasu, który niewątpliwie ciągnąłby się niemiłosiernie.
- Nie powiesz chyba, że faktycznie chcesz tam z nimi siedzieć - a przynajmniej liczył na to, że tego nie powie. Zwłaszcza, że prawdopodobnie nikt przy zdrowych zmysłach nie miałby większej ochoty na wspólny obiad w tak wspaniałym gronie. A skoro ten i tak już został w pewien sposób zakłócony... czemu by nie wykorzystać tego faktu i po prostu nie ulotnić się gdzieś we dwoje?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jake był ciekawą postacią... Nie jeden psychiatra chciałby doczekać takiej nobilitacji i móc analizować jego myśli, rozum i tak dalej. Czy to znaczyło, że był tak skrzywiony przez życie? Nie, nie był żadnym psychopatą, po prostu był ciekawy i cóż.... trudny do przeczytania. Lara, choć znała go nie od dziś, nigdy nie wiedziała, co ten on wykombinuje. To po części było wielkim plusem, bo jednak blondynka doceniała jego spontaniczność i zaskakiwanie jej. Oczywiście, nie wszystkie niespodzianki były pozytywne. Ta, którą policjant zaserwował jej tego wieczora, nie była akurat pozytywna, czy akceptowalna. Serio, nie wymagała od niego bóg wie czego!
-Już się boję-mruknęła pod nosem, ale nie dało się tego nie usłyszeć. Jak się Lara raz zacietrzewi, to wcale nie było tak łatwo zmienić jej nastrój. Więc jakiekolwiek plany na wieczorne amory.. Cóż, mało prawdopodobne.-Jake, nie. Powiedziałeś, że przyjdziesz na ten obiad, to zaciśnij poślady i zjedz. Potem możemy pojechać do Ciebie.... A przynajmniej ja, bo dla Ciebie brakowałoby skali na alkomacie-odpowiedziała. Cóż, nie była żadną cnotką, ani bardzo prawą kobietą, która bała się złamać jakiekolwiek prawo, ale serio, jazda na podwójnym gazie to było coś nieakceptowalnego w dobie Uberów, Boltów, Voltów i innych aplikacji, gdzie łatwiej było jeździć cudzym samochodem niż własnym.
-Nie powiem, że to jest dla mnie najlepszy plan na wieczór, ale ewidentnie to nie jest dla mnie taka kara jak dla Ciebie. -odpowiedziała. Okej, chętniej poszłaby do baru, wzięła piwo i krążki cebulowe, ale nie dostawała wysypki na samą myśl. Zwłaszcza, że miałby być przy niej obok Jake, z którym mogła by wymieniać się głupimi spojrzeniami, trącać nóżką pod stołem... Na pewno było to do zniesienia. A jakby szybko, przed deserem chcieli się zerwać, to jeszcze by się zachwycali jak gołąbeczki gruchają ze sobą. Chyba tylko w parach miedzy sobą wyrażają niezadowolenie z tego związku, a nie w ogólnej grupie. Bo jednak niegrzecznie przyznać przyjaciołom, że ich syn nie jest dobrą partią dla ich jedynej córeczki.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”