WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Nie wymagajmy od dzieci tego, aby były dorosłe. Od nastolatków w pewnych sytuacjach można było tego oczekiwać. Tak, aby powoli wchodziły w ten świat, uczyły się zachowań, reakcji i tak dalej. Od takich maluchów jak Lydia, nikt nie spodziewał się samych mądrych zachowań. Niekiedy jednak wymagano, aby troszkę pomyślały, albo nauczyły się na własnych błędach. Katherine dawała wolną rękę córce, pozwalała jej na wiele. Można by powiedzieć, że ją rozpieszczała, ale ona sama nie miała takiego wrażenia. Co inni sądzili - to nie była jej sprawa.
-Ma jeszcze trochę czasu, aby podjąć decyzję. Będzie tutaj dorabiać do kieszonkowego, to zadecyduje, czy takie starocie ją kręcą czy nie. Na razie lubi, jak jej coś wyjątkowego przywiozę z moich łowów na targach staroci. Albo jak wujek kupi jej laleczkę Chucky....-westchnęła, bo przecież pamiętała, co Covington kupił młodej Wheterby, gdy Katherine zabrała swojego przyjaciela na zakupy.
-Jestem niemal pewna, że nie mam, ale mogę spróbować poszukać i sprowadzić-zaproponowała duchownemu. Tak, tym też się zajmowała. Lubiła szperać po aukcjach, targach staroci i tak dalej, aby znaleźć coś konkretnego. -Proszę mi przesłać to zdjęcie, to będę się odzywać-zaproponowała, podchodząc do gabloty z porcelaną-Z tego wzoru mam 6 filiżanek z podstawkami, dzbanek i cukiernicę. Kształt wskazuje bardziej na kawę, ale przecież nikt nie sprawdza tego-powiedziała ładną, biało błękitną zastawę. Była delikatna, ale ktoś taki jak Katherine rozpoznawał co jest przeznaczone do kawy, espresso, mokki a co do herbaty. Jednak czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Właściwie tylko w przypadku espresso. Nikt nie zrobi sobie herbaty w naczyniu o pojemności 100ml!

autor

B.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Do kościoła przychodzili różni ludzie. Czasem też zahukane dzieci, siedzące najczęściej pomiędzy rodzicami, niczym między parą przeciwległych ścian, które od czasu do czasu przesuwały się bardziej, boleśnie ściskając młodego człowieka samą swoją obecnością. Gabriel od zawsze współczuł takim przypadkom, gdyż taka postawa była mu aż za dobrze znana. Takie maluchy na ogół miały już "swój" plan na siebie odkąd się urodziły, a niekiedy nawet jeszcze przed poczęciem. Każde odstępstwo od "doskonałego" pomysłu ścieżki życiowej traktowano niemalże równi ze zdradą stanu. Czasami nawet gorzej, dlatego starał się zawsze rozmawiać z rodzicami, którzy choć odrobinę zapalali czerwoną lampkę w jego głowie. Przygotowywał ich na możliwe "rozczarowanie"? Ach, okropnie to brzmi, że szczęśliwość dziecka mogłaby być rozczarowaniem. Co z tego, że może być hutnikiem, zamiast prawnikiem? Co z tego, że może być malarzem, zamiast lekarzem? Dla rodziców powinno się liczyć to, ażeby odnajdywał się w życiu z tym, co kocha, a nie męczyć się ze sobą, swoją pracą i otoczeniem na wieki wieków. Amen?
- Warto zachęcać, ale nie przymuszać. Na pewno podejmie kiedyś dobrą decyzję - uśmiechnął się serdecznie w stronę Katherine. Dobrze, że przewidywała wybór dla małej. On go nie miał, a i tak nie skończył w wojsku. Ba, ksiądz stanowił chyba nawet najgorsze zło, rozważając perspektywę ojca, który notorycznie kierował go bardziej w stronę baraków i mundurów, niźli krzyża i wiary, z którymi miał w zasadzie na bakier. Mniejsza, nie dowie się już, a jeśli gdzieś na tym drugim świecie da się jednak zdobyć informacje o naszych żywotach to... I tak nic już z tym nie zrobi, co najwyżej zza grobu się zemści. Nie będzie to niczym nowym, więc może już od dawna to realizuje?

Na wzmiance o horrorowej lalce, Gabriel zrobił zdziwioną minę, bo choć nie chciał wnikać Wheterby w wyborach zabawek dla ledwo znanej dziewczynki, tak niekoniecznie wydawało mu się, że Chucky stanowił dobry wybór. Ba, sam, będąc prawie trzydziestoletnim mężczyzną bałby się coś takiego trzymać w pokoju, ale mała nie wydaje się jakoś mocno straumatyzowana...
- Jasne, prześlę - odchrząknął, naciskając odpowiednie miejsce na ekranie telefonu, aż ponownie nie wrócił spojrzeniem do młodej kobiety. - Messenger? Whatsapp? - wymienił po kolei, mając nadzieję, że kobieta nie wpadnie na pomysł przesłania zdjęcia przez coś innego, gdyż mimo całkiem niezłego orientowania się Gabriela w mediach społecznościowych, tak nie miał ich wszystkich. Właściwie nie sposób było mieć wszystkie, toteż posługiwał się tylko tymi dwoma, choć czasem powracał do niego pomysł założenia sobie jeszcze Instagrama. - A, jeszcze da się MMSem. Tak dawno nie używałem, że zapomniałem o tej opcji... - wtrącił, idąc za Wheterby wprost do wnętrza antykwariatu, przystając dopiero przy jednej z szafek z poszukiwaną ceramiką. Tyle tylko, że faktycznie szafki były ubogie w czerwone wzornictwo.
- Ładny zestaw, bardzo podobny do tego mojego, ale widać, że od kawy. No i niebieski, a ja mam w domu praktycznie wszystko w czerwieni - westchnął, przyglądając się gablocie, jednakże jej zawartość nie była tym, czego szukał. Była podobna, ale nie na tyle, aby go usatysfakcjonować. - Wie pani, rozmawia pani z Brytyjczykiem, toteż na czym, jak na czym, ale wstydem bym się okrył, gdybym nie znał się na herbacie - zażartował, uogólniając swoje pochodzenie do Wielkiej Brytanii, gdyż... Cóż, większość Amerykanów trochę się mieszała, kiedy wspominałem o Szkocji. Nie umieli podać, gdzie to jest. Ba, Baskerville był nawet odrobinę w szoku, że Kath nie wyłapała jego odmiennego akcentu, którego poniekąd się trochę wstydził. Nie przestawił się językowo na tyle, aby dało się go pomylić z miejscowym. Chociaż... to duże miasto w USA. Ba, samo USA. Tu połowa to imigranci, a jeśli nie, to stanowią potomków imigrantów.

autor

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Kath nie była wierząca, ale może dlatego, że właśnie w taki sposób została wychowana. Wiedziała, że dla niektórych msza, czy udział w jakimkolwiek nabożeństwie, niezależnie od konkretnej nazwy, może przynosić spełnienie, ulgę czy szczęście, ale dla niej to było po prostu obce. Nie negowała tego, tylko nie potrafiła się utożsamić. Może spłonie za to w piekle, może nie. Jednak Gabriel nie powinien się martwić, że spotka go chociaż krzywe spojrzenie ze strony Wheterby. Była wyrozumiała, nie lubiła się wtrącać w życie innych. Wiedziała, że nie wie o życiu zbyt wiele, że są rzeczy, których nie zna, nie rozumie. Miała otwarty umysł. Pewnie, gdyby nie była teraz w pracy, a Baskerville nie powtarzał tego (albo nie sprawiał takiego wrażenia, nie jestem pewna, czy wspomniał o tym na glos) że jest zabiegany a wizyta w poszukiwaniu idealnej filiżanki jest jedną z wielu pozycji na jego długiej liście rzeczy do zrobienia danego dnia, to by może z nim porozmawiała. Chyba była w takiej sytuacji, że wsparcie duchowe i przychylność boga byłaby jej potrzebna, pomocna i tak dalej. W końcu wiara potrafi czynić cuda, prawda?
Cóż, nie ma się co bać o zdrowie psychiczne matki czy córki, chodziło po prostu o starą lalkę, którą przyjaciel Katherine kupił dla dziewczynki. Nie była jak z horroru jako takiego, po prostu była stara, nie najładniejsza. Takie rzeczy należy również doceniać, a nie po prostu wrzucać do kosza, prawda? Wheterby lubiła ładne rzeczy, stąd wolałaby jakąś porcelanową laleczkę z lokami, czy współczesną lalkę z supermarketu dla córki, ale nie mogła wyrzucić prezentu od wujka.
-Może być whatsapp. Numer jest na wizytówce. Mam sporo znajomych również zajmującymi się starociami, więc może się uda-miała nadzieję, że Brytyjczyk nie obrazi się za nazwanie jego ukochanej zastawy starociami, lecz antykiem tego nie można było nazwać. Z resztą, ona doceniała wszystkie takie przedmioty, wiec na pewno nie miała nic złego na myśli.
-No tak, rozumiem. Zerknę jeszcze na zaplecze, czy coś czerwonego znajdę w tym momencie.-zaproponowała. Szczerze mówiąc, nie kojarzyła nic takiego, ale miała tyle rzeczy, oglądała tyle przedmiotów, że czasem nie pamiętała już, co tylko widziała, a co schowała przy porządkach w kącik zaplecza.-Jasne, rozumiem. To zmienia postać rzeczy-uśmiechnęła się, mając nadzieję, że kaznodzieja nie wziął jej za typowego sprzedawcę, który za wszelką cenę chce wcisnąć swój asortyment klientowi, nawet jeśli to nie jest to, czego poszukuje. To nie było tak. Po prostu uważała, że kawa, czy herbata smakuje tak samo z każdego kubka, a ona osobiście patrzyła tylko na wygląd wizualny, jakość i wielkość. A nie na kształt, który mógł wskazywać na to, do jakiego napoju naczynie zostało stworzone.-A czarno białe?-zapytała pokazując filiżankę do herbaty w biało czarne pionowe pasy, która powinna pasować do czerwonego wnętrza, które miało się gryźć z niebieskim kompletem, które wcześniej proponowała.

autor

B.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na wzmiankę o wizytówkach, Gabriel w zasadzie mimowolnie zerknął w stronę lady, za którą mała córeczka Katherine dalej pieczołowicie machała kredkami (nawiasem będąc już chyba u finiszu swojej artystycznej ekspresji, gdyż kartka coraz bardziej zapełniała się kolorami) - co prawda, musiał przez ułamek sekundy przewertować wzrokiem otoczenie, zanim je znalazł, ale finalnie, po tym czasie, dostrzegł na wysokim meblu wspomniane, designerskie kawałki kartonu z nazwą antykwariatu oraz innymi, ważnymi danymi. Wezmę jedną, jak będę wychodził, skwitował w myślach, jednocześnie kiwając wtedy swoją głową przy nieco rozbawionym uśmiechu, z uwagi na oddanie Wheterby całej sprawie. Przecież równie dobrze kobieta mogła uznać, iż nie posiadała tego, czego szukał i zwyczajnie zbyć, a tak, biedna właścicielka, przemieszczała się od gabloty do gabloty, zaglądając nawet na zaplecze, aby tylko spróbować go czymś zadowolić. Ileż to zachodu potrafi sprawić komuś jeden, stary serwis, prawda? Ewentualnie moja wybredność, bo to też jakaś opcja.
- Przykro mi, to dalej nie to, chociaż te tutaj mają naprawdę ładne zdobienia - zagaił na widok czarno-białej zastawy, która dalej nie była nijak czerwona, nawet mimo uprzejmości Kath.

Miał wielką nadzieję, że odrzucając wszystkie oferty, nie uraził jej w żaden sposób, ale prawda była taka, że Baskerville wiedział, po co przychodził i był zdecydowany na tę jedyną opcję. Albowiem, jak stereotypowy mieszkaniec Wielkiej Brytanii, był z lekka zafiksowany na punkcie herbat, mając swoje utarte schematy, od jakich nie chciał odżegnywać oraz nie zdecydowałby się na losowe zamienniki. Może i nie stanowił sobą jakiejś przerysowanej postaci z bajek, która musiała pić wspomniany napar o takiej i takiej godzinie, bez nawet minutowego spóźnienia, aczkolwiek do samego rytuału, mimo luźnego podejścia, przywiązywał jakąś tam wagę.
Szczególnie wtedy, kiedy niejako koronował swój dzień filiżanką aromatycznej herbaty przed telewizorem, koniecznie z ulubionym sitcomem.
O, albo wtedy, kiedy z namaszczeniem przyjmował gości, bo choć w teorii mieszkał sam, tak właściwie bardzo często miał towarzystwo - złożone głównie z parafian, którzy czasami potrafili nawet nadużywać jego gościnności, ale Gabriel nie zamierzał się na to skarżyć. Lubił opowieści starych mechaników, leciwych ekspedientek, czy też strapionych zamężnych, choć gdzieś z tyłu głowy zawsze miał fakt istnienia plotek, które po różnych spotkaniach krążyły między diecezjami i głównie dlatego wolał nie zapraszać do siebie każdego. Szczególnie młodych kobiet, żeby nie dawać nikomu pożywki do pomówień, choć nie zdarzyło mu się wygonić nikogo z własnego progu. Jak już, to wolę, jak przychodzą z dziećmi. Kiedyś nie podobał mi się fakt, że wyglądałem inaczej od reszty, ale teraz? To jak zbawienie przed plotkami o potomkach na boku. Okropieństwo... Komu by w ogóle to przyszło do głowy?

- Przepraszam za problem, ale powinienem już iść. Nie lubię, jak wierni na mnie czekają. W każdym razie, naprawdę doceniam starania. Niełatwy ze mnie klient dzisiaj, ale mam nadzieję, że do siebie nie zniechęciłem. Wyślę zdjęcia i poczekam do końca tygodnia na ewentualny odzew, ale jeśli nic się nie da zrobić to... Niech się Pani niczym nie przejmuje - westchnął, gdy godzina na jednym z ościennych, dekoracyjnych zegarów skutecznie sprowadziła go na ziemię, toteż po tej wypowiedzi wrócił do lady, chwytając w dłoń jedną z setki wizytówek Art Book Press Book Str-Gallery. - Jeszcze, tak w ramach pożegnania, czuję się w obowiązku zaprosić Panią i małą na katechezę, ale to również bez ciśnienia. Prowadzę zajęcia dla dzieci w każdą niedzielę, w południe, a córka może przyjść nawet z lalką - nadmienił nieco żartobliwie, nie chcąc wprawiać właścicielkę antykwariatu w jakieś wielkie zakłopotanie, gdyż jego słowa stanowiły luźne zaproszenie, które, jako wysłannik Boga, winien sformułować. Poza tym, przez ten krótki czas zdążył poczuć sympatię zarówno do Kath, jak i małej Lydii, przy czym tej drugiej pozwoliłby przyjść do siebie nawet z najbardziej szkaradną "Barbie", jaka byłaby w jej posiadaniu. Choć pewnie zabawka śniłaby się mu potem po nocach mdłym koszmarem.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia.

// zt x2

autor

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

#22

Katherine zbierała się z małym remontem i wielkim przemeblowaniem w swoim sklepie już od dłuższego czasu. Wnętrze tego lokalu nie było wymuskane, wielkie porządki też się temu miejscu przydały.
Kobieta wraz ze swoimi dwoma pracownikami uwijała się ostatnio jak w ukropie, aby zamknięcie nie trwało zbyt długo. Dlatego też siedziała tam znacznie więcej czasu niż poprzednio, kiedy niemal zostawiła go na pastwę losu, gdy zajmowała się innymi sprawami w swoim życiu. Teraz się to miało zmienić. Z resztą... Musiała też przygotować cały ten biznes na jej nieobecność związaną z jej ciążą, w którą w końcu udało się jej zajść. Ale o tym jeszcze nikt nie wiedział, a kobieta dopiero snuła plany w głowie.
Akurat w antykwariacie, w sobotę wieczór, siedziała sama, czekając na Nathaniela. Miała z mężem poskładać nowe meble, poprzenosić ciężkie rzeczy i tak dalej. Tylko plany się posypały - siostra Jamesa (bo on chyba miał siostrę, jak kojarze z karty...a jeśli nie, to mowa o jakiejś innej osobie) się pochorowała i nie mogła zająć się Lydią w tym czasie, więc Katherine na grupowym czacie swoich znajomych zadała pytanie, czy może ktoś miałby czas zająć się ich córką, okazało się że Nathaniel może zaoferować swoje mięśnie, jeśli to im pasuje. Wheterby się zgodzili, więc teraz trzeba było zabrać się do roboty.
Kath siedziała na podłodze przeglądając różne tytuły, które zalegały jej na półkach. Musiała przyznać, że znacznie bardziej interesowały ją inne przedmioty, które sprzedawała, ale komiksy, książki i albumy również nieźle się sprzedawały, więc szukała ciekawych wydań.
-Otwarte!-zawołała, gdy usłyszała pukanie do drzwi. To musiał być Covinton. Normalnie miałaby zamknięte drzwi, nawet nie ze względów bezpieczeństwa, ale żeby jakiś potencjalny klient nie wszedł zainteresowany.
-Chodź, chodź-powiedziała widząc przyjaciela i poderwała się z podłogi, co na razie nie było żadnym problemem. Lecz już niedługo...

autor

B.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#38

Odkąd Katherine wprowadziła Jamesa do ich paczki, Nate przyjął go jak swojego brata. Dlatego też kiedy odezwał się w sprawie małego wypadu do baru, Covington w ogóle się nie wahał. I nawet nie spodziewał się, że podczas niewinnego drinka przyjaciel poinformuje go o tak fantastycznej sprawie. Wieść o ciąży Kath przyniosła Nate’owi niesamowitą ulgę i szczęście. Zawsze życzył im dobrze i, kiedy przeżywała kryzys, starał się wspierać ją, jak tylko potrafił. Dlatego gdy tylko jej marzenie wreszcie się ziściło, nie mógł nie skakać ze szczęścia razem z nimi. Oczywiście, w duchu, bo przyjaciółka jeszcze nie wspomniała o tym słowem.
Nadarzającą się ku temu okazją była decyzja o pomocy Katherine w ogarnięciu antykwariatu. Mimo intensywnego stycznia w pracy, wygospodarował dla niej czas, w końcu dla przyjaciół potrafił zrobić wiele.
Stanął u drzwi i łagodnie zapukał. Na dźwięk jej okrzyku delikatnie pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Panowała tu zupełnie inna atmosfera, niż w świetle dziennym, kiedy bywał tu najczęściej. I wyglądało tu trochę inaczej, niż ostatnim razem.
- A co to za zmiany, hm? - zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu, po czym podszedł do Kath i powitał ją buziakiem w policzek. Następnie przyjrzał się jej uważniej. - I co to za nowy imidż, pani Wheterby? Czyżbyś wpadła do wehikułu czasu? - Uniósł jedną brew z uznaniem, a w jego kącikach ust zaigrał zawadiacki uśmiech. Wyglądała jak nastolatka sprzed tych ponad dziesięciu lat. Od tamtego czasu wyglądem niemal w ogóle się nie zmieniła. Inną kwestią było podejście do życia. Jako małżonka i… matka. Już niedługo nie tylko Lydii.
- No, dobra. Potrzebowałaś mnie do pomocy. Co prawda, zapomniałem wziąć swojej peleryny, ale oto jestem - powiedział żartobliwie. Poniekąd czuł się jak bohater z jego ulubionego komiksu, stający twarzą w twarz z nowym wyzwaniem. Odpowiadało mu bycie bohaterem. Dla pięknych kobiet i przyjaciół. I jak bohater, nie żądał niczego w zamian. Noo, w przeważającej części czasu.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

James już od tylu lat był w paczce, więc musiał być już traktowany jako oryginalny członek tego gangu. Też dlatego, że tak dobrze się z miejsca z wszystkimi dogadywał. No może nie od samego początku, bo i Lavender i Nate na samym początku byli podejrzliwi, czy ich koleżanka będzie dobrze traktowana i tak dalej. Nieważne, dawne dzieje. Teraz już byli niemal jak rodzina.
Jej marzenie na razie było tajemnicą i to dobrze skrywaną. A może wcale nie tak dobrze jak się jej wydawało? Chciała poczekać jeszcze kilka tygodni, zanim podzieli się tą wieścią ze wszystkimi, rodziną, bliskimi. A jeszcze później z całą resztą. Tak dla pewności, bezpieczeństwa.
-Hej.-roześmiała się, rozglądając się po wnętrzu swojego sklepiku. -Nowy rok, nowa ja?-zaśmiała się, szczególnie na słowa o jej ubraniu. No co! Ubrała się tak, aby było jej wygodnie, gdy będzie się babrać w kurzu i innych takich, faktycznie zazwyczaj ubierała się inaczej, nawet do pracy.
-Mam nadzieję, że śrubokręt wziąłeś, skoro już o pelerynie zapomniałeś-zaśmiała się, podnosząc się z podłogi. Musiała teraz pobawić się w szefową, porozkazywać i popokazywać palcem co chce, jak i gdzie. -Zakasujesz już rękawy? Nie mamy całego dnia...-zaśmiała się. Spokojnie, nie zamierzała go aż tak wykorzystywać. No już bez przesady.

autor

B.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Krótko po poznaniu Jamesa Nate dostrzegł, że był równym gościem, z którym można było pogadać o wszystkim, pośmiać się i napić whisky jak ze starym, dobrym kumplem. Po tylu latach uważał do tego, że był świetnym mężem i ojcem. A niedługo już podwójnym! Oboje mieli ogromne szczęście, że mieli siebie nawzajem. I zasługiwali na spełnienie marzenia, jakim było długo oczekiwane, drugie dziecko.
- Yhym. Nowy rok jest najlepszą wymówką do zmian w życiu. Choć niektóre potrafią być diametralne - przyznał beztrosko, z pełnym uśmiechem, na koniec spoglądając na chwilę na Kath. Ona z pewnością takich właśnie doznawała. - Niektóre dzieją się same. Niektórym trzeba trochę pomóc - zaczął filozofować, po czym pokręcił głową w rozbawieniu, że zaraz sam się zagubi we własnych aluzjach, które dotyczyły również położenia Kath. - Sam jestem tego idealnym przykładem - dobił do brzegu, mając na myśli wygraną w sądzie. Po absurdalnych oskarżeniach pod kątem jego ojca nie zostało już śladu. I z wdzięcznością przypisaną Lav mógł zrzucić ten cholerny kamień z siebie. Miał powody do dumy.
Delikatnie uniósł do góry skrzyneczkę, którą zawsze woził w aucie, na znak, że był przygotowany na wszelkie ewentualności. - Jasne. Prowadź, pani - teatralnie wskazał jej drogę, by czyniła swe honory, po czym zdjął z siebie kurtkę, by nie krępowała niepotrzebnie jego ruchów. No i heloł, byli jednak w pomieszczeniu o przyjemnej temperaturze pokojowej. Chociaż… on sam w sobie był kaloryferem, nie potrzebował wiele nawet, jeśli zaczynało się robić dosyć rześko.
- Rozumiem, że nowy styl to nowe, lepsze samopoczucie? - dopytał, otwierając swoją magiczną skrzyneczkę i dobierając odpowiednie narzędzie do pracy.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Kath wiedziała, że aprobata ze strony przyjaciół była bardzo ważna - im nie przedstawiało się byle kogo i przede wszystkim nie każdego nowo poznanego chłopaka. To musiał być ktoś ważny, było to wydarzenie na miarę przedstawienia swoich rodziców. Na całe szczęście nikt nie powtórzył wątpliwości brunetki, która na początku, w college'u wcale nie przepadała za Wheterby',m i ten musiał się nieźle nagimnastykować, aby w ogóle zaprosić ją na randkę. Na całe szczęście, że to jednak zrobił. Kath nie wyobrażała sobie bycia z kimkolwiek innym. To James był ojcem jej wspaniałej córki i wkrótce drugiego dziecka. O którym Nathaniel miał na razie nie wiedzieć tak swoją drogą!
-Chcesz mi o czymś powiedzieć?-spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, zupełnie nie łapiąc, co to za diametralne zmiany, o których wspomniał. I Choć faktycznie, nowy rok był idealnym momentem na zmiany, tak w przypadku Katherine tak po prostu się złożyło, a nowa kartka w kalendarzu nie miała tu nic do gadania.
-Oo, to opowiadaj co tam u Ciebie się dzieje w tym nowym roku. Jak tam Lava po poznaniu nas wszystkich na sylwestra?-zapytała. Cóż, to był skok na głęboką wodę, ale dobrze, że kobieta w końcu została niejako oficjalnie włączona do ich paczki. Choć szczerze mówiąc, to Katherine miałaby sobie trochę do zarzucenia w temacie jej zachowania wtedy, choć koniec końców nie wyszło wcale tak źle?
-Tak, myślę że tak można powiedziec-stwierdziła kiwając głową. Bo szczerze mówiąc te poranne nudności czy inne dolegliwości początku ciąży nie były wcale tak uporczywe tym razem. -Myślę żeby pozbyć się tej gablotki i mam w zamian szafkę do skręcenia na zapleczu. Co sądzisz?-zapytała, wskazując na miejsce i odpowiedni mebel. Mając otwarte półki miała znacznie większe możliwości, mogła tam trzymać wiele, a za drzwiczkami było to utrudnione

autor

B.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

I dlatego też podczas wyjazdu około-noworocznego cała paczka przyjaciół miała okazję poznać Lavę. Nate do tej pory nikogo w ten sposób nie przedstawiał swojej drugiej rodzinie i w ten sposób pokazał, jak bardzo zależało mu na tym, by wszyscy się dogadali.
- Czyżbyś przespała wiadomość roku? - zapytał z niedowierzaniem, nawet troszeczkę przy tym udając oburzenie. - W zeszłym tygodniu wygrałem sprawę w sądzie. Prawdziwi sprawcy katastrofy budowlanej dostali takie manto, że się w życiu z tego nie pozbierają - streścił z pełnym zadowoleniem. Przyniosło mu to zajebistą ulgę, nic więc dziwnego, że po tym fakcie świętował cały tydzień i jakby na chwilę zniknął z przyjacielskiego radaru. - Teraz z czystym sumieniem mogę potwierdzić, że Lavender to najlepszy prawnik w mieście. Była takim badassem na sali rozpraw, że żałuj, iż ci to umknęło. Trzeba było to nagrać - pokręcił głową, niesamowicie dumny z przyjaciółki, która naprawdę odwaliła kawał cholernie dobrej roboty. A nagranie było idealne dla potomnych!
- Dobrze. Cieszy się, że w końcu poznała was wszystkich. - Tu już trochę emocje opadły, kiedy przypomniał sobie ich wspólny wyjazd. Widział, w jaki sposób wypowiadała się później o przyjaciołach, chociaż wydawało mu się, że wyczuwał wtedy pewną niewyjaśnioną ostrożność, co w tym momencie na ułamek sekundy wywołało w nim zastanowienie. No i fakt, że tuż po nim na szybko się przeprowadziła. Do obcego faceta. - Po wyjeździe okazało się, że musiała uciekać z własnego mieszkania, więc przeprowadziła się do znajomego. Wiesz, chory jest i potrzebuje pomocy między innymi w opiece nad psem - powiedział i nieco ściągnął brwi. Brzmiało to dziwnie, ale do tej pory widział w tym sens. Bo to miało sens. Prawda?
- Jasne, zawsze to więcej miejsca na kolejne niezwykle niezbędne eksponaty - zerknął na nią kątem oka z trochę łobuzerskim uśmieszkiem. Posłusznie jednak zabrał się do roboty. - Gdzie mam ją przenieść? - zapytał, przymierzając się do uniesienia jej.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Trochę to trwało, nie da się ukryć, lecz w końcu, gdy już cała ekipa mogła poznać Lavę, to okazała się, że była naprawdę fajną babką, z dystansem, która nie dość, że pasuje i uszczęśliwia Nathaniela, to jeszcze pasowała do ich całej grupki, więc nie ma się co bać, że nie będzie chciała się z nimi integrować. Byli niemal rodziną, często spotykali się grupowo, jak były okazje, takie jak urodziny i tak dalej, ale także jak okazji konkretnej nie było, w ogrodzie jednego z nich, smażąc burgery i tak dalej.
Katherine spojrzała na Nathaniela, bo ten początek roku wiele się działo najwyraźniej. Niestety, nie wszystko było pozytywne.... Kath co prawda zaszła w ciążę, ale Lavender zrzuciła na nią (no i na Nathaniela) bombę, że chce zajść w ciążę, mimo że to może ją zabić. No i ta informacja o wygranym procesie firmy Covingtona. A że o pierwszej sprawie mężczyzna miał nie wiedzieć, to i tak było jedynie 50% szans, że trafi w to, o co mu chodzi. -A to! Oczywiście że wiem. Cudowna wiadomość-zapewniła go. Kath zawsze czuła, że są niewinni, ale jej przeczycie to było za mało, aby starczało biznesmenowi. -Mogłeś nas zaprosić. Jak nie na rozprawę, bo to byłą pewnie okropna nuda, ale na jakąś lampkę wina w geście triumfu!-wypomniała mu. Takie rzeczy trzeba było opić!
-Ty to jesteś głupi jednak. Dlaczego jej nie zaproponowałeś, żeby się do Ciebie wprowadziła?-zapytała. Ta przeprowadzka do kolegi wydawała się jakaś dziwna. Coś Kath nie pasowało w tym wszystkim, nie składało się w rozsądną całość. -Przecież jesteście ze sobą już długo, a to idealna okazja, do sprawdzenia, czy pasujecie do siebie-westchnęła. Faceci to jednak są jak dzieci we mgle. Brunetka naprawdę chciała wierzyć, że nie ma nic podejrzanego w ruchu Lavy. Polubiła ją i nie chciała by się rozeszli.
-Wyczułam tą ironię, ale wybaczę Ci, bo się nie znasz-zaakcentowała ostatnie dwa słowa, zabijając go wzrokiem, lecz tylko w żartach. Swoją drogą, niech Covington policzy ile ma rzeczy w mieszkaniu, które otrzymał od Wheterby'ch, ile lubi i jak często z nich korzysta. Katherine zaopatrywała swoich przyjaciół w różne rzeczy już od lat. Jak tylko znalazła coś, co by mogło się im podobać, to nawet nie wystawiała tego na sprzedaż. -Nie wiem, czy zmieści się na zapleczu.... Jeśli nie, to trzeba by to chyba rozkręcić.... Pomóc Ci jakoś?-zapytała niewinnie, choć ona mogła jedynie coś przytrzymać, lub podać śrubkę. Nie żeby ją ciąża powstrzymywała. Ona w żadnym stanie nie pasowała do innych działań.

autor

B.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Lava została ciepło przyjęta przez paczkę, co bardzo ulżyło Nate’owi. Nie przypuszczał jednak, że mogła nie do końca czuć się komfortowo w towarzystwie, gdzie każdy znał się praktycznie od podszewki. Takimi obawami nie podzieliła się z ukochanymi, na ten moment więc sam żył w niewiedzy. A, biorąc pod uwagę wynikłe wydarzenia w najbliższej przyszłości, to w sumie żył w znacznie większej niewiedzy, niż na to wychodziło.
- Taak, wreszcie! Czuję się znacznie lżejszy - przyznał, a z jego twarzy nie schodził zadowolony uśmiech. To był sukces, który media odpowiednio nagłośniły, dzięki czemu zyskał większe szanse na powrót do stałej współpracy z kontrahentami. No i oczywiście oczyścił dobre imię taty! To naprawdę był dobry powód do dumy. - Ja triumfowałem cały tydzień - zaśmiał się, mając na myśli oczywiście świętowanie z procentami. - A ty jesteś pewna, że możesz sobie pozwolić na lampkę wina? - zapytał, ściągając przy tym brwi. Z tego, co pamiętał, już w sylwestra miała pewne opory i uważała na siebie. Wtedy jeszcze nikt o niczym nie wiedział. Jak zdążył się dowiedzieć od Jamesa, oboje już coś przypuszczali.
- Dlaczego wszyscy mi to wypominają? - pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy naprawdę było to takie dziwne? - Niecały rok. Do tego czasu mój najdłuższy związek miał pięć lat, a i tak nie uniknąłem rozstania. Z doświadczenia wiem, że zobowiązania potrafią wystraszyć. Zwłaszcza, jeśli ma się plany na życie, w których nie jestem uwzględniany - wyrzucił z siebie, na koniec przewracając oczami. Kath na wyjeździe zdążyła odkryć, że Lava była otwarta na życie, a jej pasja to podróże. Nijak miało się to do Nate’a, który dzielił z nią pasje, z tą różnicą, że gdziekolwiek by nie był, nie wyobrażał sobie zostawić Seattle za sobą. Westchnął. Wspólne mieszkanie mogło prowadzić do ograniczeń. Z obu stron.
- Och, no przecież. Bo my faceci to totalne bezguścia. Ciekawe jednak, dlaczego wybieramy najpiękniejsze kobiety na ziemi, hm? - zapytał, próbując w tonie głosu zachować urazę, ale na koniec uniósł cwaniacko brew, zupełnie nie robiąc sobie nic z tych minek Kath. Kilka rzeczy, o dziwo, potrafiło się wpasować do stylu mieszkania Nate’a. Przyjaciółka miała gust. Co innego niektórzy klienci, skoro nic nie potrafiło wpaść im w oko, gdy zaglądali do sklepu. - Spokojnie. Daj mi się wykazać - zaśmiał się, choć doskonale wiedział, że ciemnowłosa nie nadawała się do takiej pracy. Pod kilkoma względami. Uniósł mebel, a sprawdziwszy, jak wyglądała sytuacja na zapleczu, zaproponował: - A nie lepiej ją wystawić na jakimś portalu za grosze? Może komuś by się jeszcze przydała. - To nie był głupi pomysł! Albo chociaż możnaby ją oddać komuś charytatywnie.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Nie było niczym złym, że pierwsze spotkanie było trochę niezręczne. Oni znali się tyle lat, że nic dziwnego, że mieli swoje żarciki, powiedzonka, mogli nawiązywać do jakiś tematów, o których Lava nie znała. Może Lavie to bardzo przeszkadzało, może nie - jednak pewne było, że z każdym kolejnym spotkaniem będzie coraz lepiej. Katherine my się tym absolutnie nie przejmowała. Wciąż pamiętała jak to było, gdy James był nowy między nimi, jak musiała mu na bieżąco mówić, do czego żart się odnosi, lub po spotkaniu opowiadać, jednak nie trwało to wcale tak długo, bo szybko cała grupa zaczęła tworzyć nowe wspomnienia.
To była idealna wiadomość, Kath się tym bardzo cieszyła. Chciała, aby jej przyjaciołom powodziło się w każdym możliwym aspekcie, nie tylko prywatnym, ale również zawodowym. To była wspaniała wiadomość, również dlatego że dla Covingtona firma była pamiątką po ojcu.
-A dlaczego nie?-zapytała zbita z tropu. Pewnie, w ciąży nie powinna pić wina jako takiego, ale było już tyle bezalkoholowych alkoholi, jak wina 0% i tak dalej, że spokojnie by miała się czego napić. Poza tym, chodziło o toast, on nie musiał być wzięty aż tak dosłownie! No i mężczyzna nie powinien jeszcze niczego wiedzieć!
-No ale nie macie 15 lat, gdzie po roku jeszcze do łóżka nie poszliście. Poza tym, to byłoby na początek tymczasowe, tak? Nie mów mi, że każdego dnia dajecie sobie grzecznie buzi i każde idzie do swojego łóżka-prychnęła. Niektórzy po roku to już po ślubie są, po urodzeniu się pierwszego dziecka... Czas nie upływał tak samo, jak jeszcze kilka lat temu. Choć patrząc na to, że po roku ledwo poznali swoich przyjaciół, to faktycznie, potrzeba jeszcze z 10 lat, by wpaść na pomysł wspólnego zamieszkania.
-A jaką masz pewność, że to nie one sobie was wybierają?-przekrzywiła głowę i spojrzała na niego z lekkim politowaniem. Choć ona sama była słabym tego przykładem, bo James nie chciał jej dać spokoju, póki się z nim nie umówi. I mogłoby to się wydawać jako nękanie, czy coś innego, za co dziś zlinczowano by mężczyznę, ale Kath naprawdę nie odbierała tego ani teraz, ani wtedy. Zwłaszcza, że jak go poznała, to wiedziała, że jest naprawdę wspaniałym mężczyzną, kochała go już do dziś.
-Mówisz, że nie ma szans tam?-zapytała, marszcząc brwi. -Cóż, to jest wyjście. W każdym razie, rozłóżmy ją na razie. Zobaczymy, może faktycznie komuś się bardziej przyda-powiedziała. Na razie nie potrafiła podjąć decyzji, kobiety czasem tak mają. Skoro kumpel nie chciał pomocy, to usiadła na swoim biurku, które robiło za miejsce pracy, kasę. Była u siebie, mogła robić co tylko chce.

autor

B.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Patrząc na to w ten sposób, rzeczywiście nie było czego się obawiać. I pewnie wszystko mogłoby się ułożyć, gdyby… Nate i Lava o tym wszystkim porozmawiali. A trzeba zauważyć, że pomijanie poważniejszych tematów w trakcie rozmowy, niby niezauważalne, bo do tej pory jakoś szczególnie oboje na to nie zwracali uwagi, jednak wpływało na relację i mogło prowadzić do sytuacji, które nie wydawały się zbyt przyjemne.
- No wiesz, różnie to przecież bywa - przyznał powoli, zagadkowo, ukradkiem spoglądając na kobietę i zastanawiając się, jak długo jeszcze zamierzała ukrywać przed nim tak cudowny fakt! On się podzielił swoim szczęściem, więc czemu Kath czuła ku temu takie opory?
- Przypominam, że zaczęliśmy właśnie od łóżka i luźnych weekendów, dopiero o wiele później uznając, że chcemy mieć siebie na wyłączność. Nie wiem, czy jesteśmy gotowi na większe zobowiązania - stwierdził, ściągając przy tym brwi. Sam ostatnio niewielu rzeczy był pewien. I nie rozumiał też, czemu wszyscy tak bardzo na to naciskali. Nawet Sirius w tej kwestii zachowywał powagę i wypowiadał się bardzo podobnie do Katherine. Słowa takie jak stateczność i stabilizacja brzmiały złowrogo i starał się je zdecydowanie omijać, ku wielkiemu niepocieszeniu najbliższych.
- Proszę Cię, kobiety zostały stworzone do prokreacji i są złaknione mężczyzny, który im to umożliwi. Czasem tak bardzo, że biorą cokolwiek im wpadnie w ręce, a raczej… między nogi - obdarzył ją kpiącym spojrzeniem, by na koniec jego usta rozszerzyły się w łotrzykowatym uśmieszku. Oj, grabił sobie, ale nie potrafił sobie tego odmówić, jakkolwiek mizoginistycznie to zabrzmiało. W końcu musiał jakoś dowieść swojej racji. ale też pobudził swoją czujność w razie, gdyby miał zaraz zostać zaatakowany przez Kath butem czy coś.
- Dobra, robi się. - Zajrzał do swojej magicznej skrzynki, z której wyciągnął wkrętarkę i sprawdził jej działanie. - Troszkę pohałasuję - uprzedził ją, po czym dumnie przeszedł do gablotki, by po chwili wziąć odpowiednią końcówkę i delikatnie powykręcać poszczególne śrubki. - Jak tam tak właściwie? - zagaił mimochodem, skupiony na pracy.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Rozmowy były ważne w każdym związku, czy to nowym, czy takim starym i doświadczonym jak Kath i James. Oni też mieli pewne problemy z rozmową, z przyznaniem się do pewnych rzeczy na głos. Kto wie, jakby pogadaliby, to może już dawno byliby rodzicami po raz drugi, a co najmniej bliżej tego niż w tym momencie. Trochę nie na miejscu było pouczanie przyjaciela w tym temacie, bo on sam pewnie wszystko wiedział, tylko tego nie realizował.
-Czasem trzeba pomóc szczęściu, Nate. Uważam, że to dobra okazja, czasem trzeba podjąć poważną decyzję korzystając z nadarzającej się okazji.-powiedziała, bo naprawdę uważała, że nie ma się co bawić, należało spróbować. A wspólne mieszkanie to dalej nie są oświadczyny. To po prostu kolejny krok w dorosłym związku. -To nie jest nic wielkiego... Zdecydowanie ułatwi wam to spędzanie wspólnie czasu, poznacie się lepiej. A każde z was będzie mogło dalej spędzać czas tak jak chce, wychodzić itp-cóż, Kath uwielbiała spać w jednym łóżku ze swoim ukochanym, nawet tylko się tuląc do niego. Nawet jeśli trzeba wstać o nieludzko wczesnej godzinie.
Kiedy Kath planowała powiedzieć o ciąży? Za jakiś czas, za kilka tygodni, bo pierwsze tygodni ciąży bywa najbardziej niebezpieczne, wiele może się stać. A Wheterby zdecydowanie nie chciałaby musieć mówić każdemu, że poroniła i że dalej nie jest jej dane bycie matką po raz drugi. Z resztą, mieli jeszcze jedną sprawę, którą musieli obgadać, a mianowicie Lavender i jej chęć śmierci.
-Masz młotek w tej swojej skrzyneczce i nie zawaham się go użyć-Może Kath po tych wszystkich latach znajomości powinna wiedzieć, że to żarty, ale to i tak było stwierdzenie poniżej pasa. -Sugerujesz, że jesteście tym czymkolwiek, czy co?-cóż, musiała się doczepić do tego stwierdzenia. Skoro już sobie śmieszkują, to niech się oboje pośmieją z tego.
-Nie ma problemu-cóż, była do tego przygotowana, nie powinno to być dla niej żadnym problemem. Chciała, aby jej sklepik z powrotem wyglądał idealnie, tak jak sobie wyobrażała w myślach. -W porządku. Byłam ostatnio z Lavender i Lydią w spa...-popatrzyła na niego spod zmrużonych powiek, czemu jej nic nie powiedział na temat Lavender, że ta chce za wszelką cenę zajść w ciążę. Choć Covington mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, że to Wheterby powinni się zająć małą sierotką...

autor

B.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sunset Hill”