WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Tomas był o dziwo pierwszą osobą, której Laura zaproponowała wspólne mieszkanie, niemniej jednak drugi pokój nadal był wolny i musiała kogoś znaleźć, by opłaty okazały się rozsądne. Na upartego wcisnęliby tam jeszcze trzeciego współlokatora, ale musieliby znaleźć kogoś zaufanego.
– Nie przesadzam. Prowadzenie samochodu po alkoholu jest niemądre. Niezależnie od tego ile wypiłeś. Jest środek nocy, to też wpływa na twoje skupienie. – pouczyła go tonem, którego jeszcze Tomas nie znał, ale niebawem miał poznał jeszcze lepiej. Dla Laury to była poważna sprawa, a do zasad i bezpieczeństwa podchodziła szalenie poważnie.
– A dlaczego nie? – zdziwiła się? – Przecież to bezpieczna dzielnica. Nic się twojej… BMce tu nie stanie. – zauważyła. Powell mieszkała na całkiem wypasionym osiedlu, pewnie wokół był monitoring, więc nie musiał się o nic martwić. W dodatku, jeśli zostawiłby tam swoje auto, to z pewnością znalazłby się egzemplarze warte kradzieży. – Okej. Jak uważasz. – wzruszyła ramionami, gdy postanowił się odwrócić i pójść w swoją stronę. Jej się nigdzie nie śpieszyło, zwłaszcza gdy chodziło jej bezpieczeństwo. Była też pewna, że znajdzie w tłumie kogoś, z kim wsiądzie do tego ubera i wcale nie będzie czekać godziny, aż znajdzie się jakiś kierowca.
Zaczęła się rozglądać w tłumie, szukając swoich koleżanek, by zgadać się z nimi na wspólny powrót do domu, rozważając jeszcze ewentualną pomoc Alicii w ogarnięciu jej domu po imprezie, kiedy jej wzrok znów natrafił na sylwetkę Callaghana, tym razem jednak spadającą ze schodów. Skrzywiła się na samą myśl o tym upadku, który go czekał, po czym dała sobie chwilę na zastanowienie się, czy w ogóle powinna do niego podchodzić, skoro przed chwilą ją olał.
Zaśmiało się tylko kilka osób, większość była już przy drodze albo wsiadała do samochodów. Nikogo nie obchodziło to, kto się przewrócił i jedynie Laura stanęła nad swoim kolegą, przyglądając mu się uważnie.
– Ciekawe, jak to teraz wytłumaczysz. – rzuciła nieco złośliwie, uśmiechając się pod nosem. – Krzywe schody, plączące się nogi, czy może ten alkohol, którego podobno za wiele nie wypiłeś? – wyliczyła, trochę sobie z niego drwiąc. Musiała przyznać, że trochę ją to bawiło.
– Skręciłeś sobie coś, że tak leżysz? – spytała całkiem poważnie, pochylając się nad Tomasem i przyglądając się grymasowi jego twarzy.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć ton Hirsch zwrócił jego uwagę, to jednak nie był wystarczający by przekonać go do innego zachowania. Nie pierwszy raz jechałby po wypiciu i skoro do tej pory nic się nie stało to zbudowało się w nim przeświadczenie, że następnym razem też nie będzie. Żył też w przekonaniu, że wiedział gdy jest i nie jest zdolny do jazdy, tylko dlatego, że kilka razy rzeczywiście zdarzyło mu się nie wsiąść za kierownicę, a kilka razy po prostu nie zabrał ze sobą samochodu wiedząc, że będzie pił (prosimy o brawa). Jego wewnętrzny argument był nie do ruszenia. –Nie byłbym taki pewny. – Ruchem głowy wskazał na to jak niektóre samochody odjeżdżały z podjazdu. Czyli nieco martwiącym zygzakiem. Głównie nie ufał innym i ich umiejętnościom jazdy. Samą dzielnicą się tak nie przejmował. No i oczywiście, był też ten jeden drobny fakt, że zostawiając samochód teraz, i tak musiałby później po niego wracać. Wszystkie znaki wskazywały na to, że powinien jechać.
Aż do momentu gdy się wywrócił. Słysząc śmiech, podniósł jedynie swoje ramie z ziemi i wystawił w ich stronę środkowego palca. Zaraz po tym je opuścił przyglądając się poszarpanym dłoniom. Przetarł je ze żwiru i piasku o spodnie, tłumiąc lekki grymas. –Brak uwagi. – Stwierdził i na ‘’dowód’’ wyciągnął z kieszeni paczkę miętówek. Zaraz je z powrotem schował, żeby nie wyglądało jakby się chciał nimi teraz dzielić. –Ale na pewno nie picie, jak chciałabyś mi wmówić. – Zaznaczył. Co jak co, ale nie miał zamiaru przyznawać jej w tej kwestii racji. Zrzuciłby nawet na te idealnie wyglądające schody, których nikt nie mógłby posądzić o przewinienie, byle tylko to co Laura przewidziała nie miało pokrycia w rzeczywistości. Chociaż wiele można by przytoczyć przypadków.
-Nah. – Przynajmniej tak mu się wydawało na tą chwilę. –To tylko obicia. – Drobne krople krwi pozostawione na spodniach mówiły coś innego. –Zastanawiam się czy tu się nie kimnąć i pojechać z rana. – Byle tylko postawić na swoim. Gdyby się tego podjął zasługiwałby na punkty dedykacji. –Wszystko w porządku. Wychodziłem z gorszymi urazami z boiska. – Podciągnął się do siadu bez większego wysiłku, acz zrobił to zdecydowanie za szybko, bo głowa zrobiła mu się na chwilę lżejsza. Nic jednak nie powiedział, mając nadzieję, że Laura nie zauważyła, aż w końcu, tym razem już spokojniej podniósł się na równe nogi. Prawie równe nogi. Lewa obiła się zdecydowanie mocniej i musiał od razu zdjąć z niej trochę ciężaru ciała. –Jest świetnie. – Podkreślił z krzywym uśmiechem, i lekko kulejąc przesunął się bliżej barierki, o którą mógł się oprzeć ramieniem. Brakowało mu tych ochraniaczy, które by miał na boisku. Spojrzał na dziewczynę, jakby uważniej i uniósł lekko brew. –Czy ty się przejęłaś właśnie moim stanem? – Powiedział jakby od razu okazała mu nielegalną ilość zainteresowania, a to stawiało go w pozycji uprzywilejowanej. To on zapewne szturchnąłby kolegę nogą w bok, pytając czy jeszcze żyje.
A propos kolegów, ze schodów właśnie schodził Eddie, który trzasnął mu po ramieniu dłonią. –Jak tam ptaszyny? – Zagadnął, ale nie czekał na odpowiedź, idąc dalej. –Jutro się widzimy, nie? – Odwrócił się, przodem do nich, zwracając się do Toma.
-No jasne. Nie wracasz z Sandrą?
Chłopak wzruszył ramionami. –Nie widziałem jej. Pewnie już się z kimś zwinęła. – Zasalutował luźno do obojga. –I upierz portki, stary! – Rzucił jeszcze na odchodne, nim wcisnął dłonie do kieszeni, kierując się w dół podjazdu.
Wzmianka o spodniach mimowolnie skierowała tam wzrok Tomasa, by odkryć, że na kolanach zaczynały się malować bordowe ślady. Zmarszczył brwi, myśląc, że to już była przesada i z tego względu miał zamiar to zignorować. I tak obrażeniami miał zamiar zając się w domu, a nie tutaj. –Swoją drogą, nie widziałaś gdzieś farbowanej niskiej blondynki? – Spod jasnych pasm, widać było, że Sandra w rzeczywistości była brunetką. Farbować włosy uwielbiała i eksperymentowała z różnymi kolorami toteż było to coś na co przez lata znajomości Tomas potrafił zwrócił uwagę. –Z taką… za dużą na nią czerwoną bejsbolówką? Chyba pomagała Powell. – Na imprezie pojawiło się sporo dziewcząt, włącznie z blondynką, która uwieszała się na ramieniu Finna, toteż ciężko było stwierdzić, czy taką osobę się widziało. Dodając do tego, że w pewnym momencie Sandra zostawiła kurtkę, pozostając w spodniczce i ładnie krojonym podkoszulku trudno było by zapewne odróżnić ją od innych.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Postanowiła nie ciągnąć dyskusji na temat prowadzenia pod wpływem. Ich znajomym daleko było do przykładnych obywateli i rozsądnych osób, które na uwadze miały bezpieczeństwo swoje, a także innych uczestników ruchu drogowego. Gdyby tylko miała dłuższą chwilę, a Tomas nie odszedłby do niej, z pewnością przytoczyłaby kilka statystyk dotyczących wypadków na drodze powodowanych przez osoby, które piły alkohol oraz wymieniła ile z nich była z winy młodych, jeszcze nie tak dobrze doświadczonych kierowców. Na szczęście, w sumie i jej, i Tomasa, statystyki musiała sobie zostawić na później. Nie mając jeszcze jego numeru, nie mogła ich też podesłać następnego dnia. Callaghan tego nie wiedział, ale naprawdę mu się upiekło!
– Aha. – mruknęła tylko w odpowiedzi, przytakując głową. Jakoś nie wierzyła. Nie, żeby się wcześniej zataczał i ledwo stał na nogach, ale ten mały wypadek był świetną okazją, by wytknąć mu to i spróbować przesunąć rację na swoją stronę. – I co, to są jakieś magiczne miętówki, dzięki którym procenty znikają z organizmu? – rzuciła, przyglądając się to paczce cukierków, to chłopakowi leżącemu na ziemi. Tomas był jednym z tych chłopaków, przy których Laura odnajdywała w sobie pokłady złośliwości, przez lata pielęgnowanej przez braci, od kilku miesięcy nieco zakurzonej, przez to, że kontakt z nimi się nieco rozluźnił.
– Okej. – westchnęła, rozglądając się wokół i zastanawiając się, czy została tu teraz sama z Tomasem, który wygadywał jakieś głupoty. Może uderzył się w głowę, a nie w kolano?
– Tu? W sensie gdzie? Na ziemi? – uniosła pytająco brew i palcem wskazała na to miejsce pomiędzy nimi. Czy naprawdę przyszło mu na myśl, że przespanie się na środku trawnika jest rozsądną opcją, czy to może ona wypiła też na tyle dużo, że nie do końca nadążała za jego pomysłami, i tak naprawdę chodziło mu o zostanie u Powell na noc?
– W to nie wątpię. – aż parsknęła śmiechem. Miała dwóch braci i dobrze wiedziała, że chłopcy ciągle sobie coś robili. Przetarte kolano i spadnięcie z kilku schodków było niczym przy spadaniu z drzewa, wywracaniu się na rozpędzonym rowerze, czy łamaniu nogi albo ręki na boisku. Znała to z doświadczenia i pamiętała, że niektóre urazy jej bracia przyjmowali niemal z dumą, potem chwaląc się swoimi wyczynami, przy innych natomiast stawali się bardzo marudni.
Gdy Tomas wstał, aż wstrzymała oddech na chwilę, przyglądając mu się niepewnie. A gdy się zachwiał, zrobiła krok w jego stronę, jakby go chciała asekurować. Może i nie był dla niej zbyt miły, ale nie chciała, żeby się przewrócił i zrobił jeszcze większą krzywdę. – Co? Nie. – od razu pokręciła głową, by potwierdzić swoją odpowiedź. – Wolałam się przygotować… gdybyś miał się nie utrzymać na własnych nogach i… przewrócić na mnie. – wyjaśniła, mając nadzieję, że jej odpowiedź jest logiczna i wystarczy Tomasowi oraz że nie okaże się jakimś objawem troski! – Poza tym głupio by tak było stracić współlokatora, zanim się wprowadzi, nie? – dodała, trochę pół żartem. Na szczęście w tej próbie wybrnięcia ze swojego przejęcia się stanem Tomasa, przeszkodził jej Eddie. Nie miała pojęcia, o jakiej Sandrze rozmawiają, także nie wtrącała się, jednak wspomnienie o opraniu portek sprawiło, że i Laura przeniosła wzrok na kolana Callaghana. Zmarszczyła tylko czoło, nie zamierzając tego komentować.
– Widziałam tu sporo niskich i farbowanych blondynek. Ostatnio to chyba modny kolor. – przyznała z nieco złośliwym uśmiechem. Nie było powodu, by ta złośliwość pojawiła się na jej twarzy, ale Tomas zdążył ją swoim zachowaniem zirytować i zaczynała się zastanawiać, co ona tu jeszcze właściwie robi. – I żadna bejsbolówka nie wpadła mi w oko. – no cóż, nie przyglądała się innym dziewczynom, gdy miała wokół swoją grupę.
– Dobra… co z tymi kolanami? Wrócisz tak do domu, czy może chcesz zajrzeć do apteczki u Alicii? – ten pomysł narodził się dosłownie w chwilę, a zaraz po jego wypowiedzeniu, zaczęła go żałować. To była kolejna rzecz, którą Tomas mógł uznać za troskę i ją wyśmiać.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Nie, ale powinni zrobić takie, po których głupie komentarze od ludzi po prostu nie wychodzą. – Odparł w odpowiedzi, rzucając Laurze złośliwe spojrzenie, o krok zapewne od wywalenia na nią języka. Niestety w tym układzie mogłoby się to zbyt szybko skończyć z piaskiem w ustach.
-Następnym razem, jak powiem, że to jednak magiczne miętówki to też weźmiesz mnie za słowo? – Spojrzał na dziewczynę, jakby to ona była ta głupiutka i niepoważna, by nie rozpoznać sarkastycznego tonu, którego wcale w ten sposób nie zaintonował wyraźnie. Uznał z góry, że taki pomysł nie zostanie wzięty na poważnie i w pewnym sensie zmierziło go gdy Hirsch próbowała zasugerować mu, że to on był tym nierozsądnym. Może nie zawsze jego pomysły były genialne, ale nie był na tyle głupi, by wylegiwać się przed czyimś domem przez całą noc, zwłaszcza, że po wejściu po schodach mógłby się wepchnąć na kanapę. Powell na pewno zaoferowała by swoją gościnność. Dla niego jednego. To lepsze niż gdyby miała się obudzić do całego domu imprezowiczów.
-Potrafię o siebie zadbać. – Zapewnił, acz można to było w tej sytuacji poddać w wątpliwość. –Ale te mięśnie faktycznie trochę ważą. – Wskazał na samego siebie. Jakże subtelny sposób, aby przypomnieć, że jest wysportowany i dzięki temu też doskonale zbudowany. Nie mógł pozwolić sobie na mniej do kompletu tak przystojnej twarzy. Uniósł kącik ust na żart, ale nie miał okazji na niego w żaden sposób odpowiedzieć. Może to i lepiej. Raczej nie miał w swoim repertuarze niczego błyskotliwego.
-Chyba modne. Chłopakom się podoba. – Wzruszył ramionami, jakby komentarz nie miał wcale niczego znaczyć, ale oboje wiedzieli do czego Tomas pił. Pierwotnie nie miał takiego zamiaru, chętnie nie wracałby do kwestii Finna i jego adoratorki, ale gdy tylko wyczuł ten ton u Laury, nie mógł pozostawić tego bez echa. –Może urwała się wcześniej. – Mruknął, właściwie bardziej do samego siebie, niż do swojej przyszłej współlokatorki. Nic w tej kwestii nie mógł więcej zrobić, z resztą nie widział sensu. Sandra potrafiła o siebie zadbać i wiedziała, że wystarczy, aby puściła im smsa, a ktoś na pewno by jej pomógł. Sprawa zamknięta.
Zmarszczył brwi patrząc na dziewczynę jakby dziwnie. –Nie. Wezwę ubera. Tylko bez pouczeń. Wystarczy mi tej twojej troski na jeden dzień. – Mruknął i wyciągnął komórkę z kieszeni. Szybko przekonując się, że musieliby za długo czekać, więc Callaghan wymienił podwózkę na taksówkę, która była znacznie bliżej nich.
Nie minęło nawet pięć minut, a byli już na tylnych siedzeniach srebrnego sedana. Tomas oparł głowę o podgłówek z ciężkim westchnieniem. Ból wydawał się być lżejszy, jednocześnie promieniując z każdym zgięciem nogi. Jedynym wyborem było pozwolić komuś innemu usiąść za kółkiem, aby dostać się do domu, ale nie szczególnie uśmiechało mu się robić kolejne rundy by odebrać swoje auto. Wyrzuci na to kolejną kasę i oczywiście nie postrzegał siebie jako tego winnego.-Po kim sprzątasz pokoje? – Zagadnął, tak jakby znikąd, ale mimowolnie w swoich myślach wrócił do kwestii mieszkania. –Inni współlokatorzy czy rodzeństwo? – Jego kolega stawiał na rodzeństwo, a Tom nie potrafił podać żadnego specyficznego powodu dla którego mogliby to być niespokrewnieni lokatorzy. To nie on mieszkał w końcu naprzeciwko. –Jak nie wzięli ze sobą czegoś fajnego, to jakieś fanty możesz zostawić. – Wzruszył lekko ramionami. Możliwe, że ostatnio zdarzyło mu się obejrzeć kilka odcinków Gwiazd Lombardu… Zabytkowe monety może go nie interesowały, ale nie pogardziłby porządną skórzaną kurtką, w jego rozmiarze.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Odpowiedzią na głupie teksty Tomasa okazała się tylko złośliwa mina oraz próba przedrzeźnienia go, kiedy tak na nią spoglądał, jak na jakąś głupiutką łanię. Na to sobie nie mogła pozwolić! Wydęła więc niezadowolone usta i uniosła znacząco minę, jakby w tej chwili zgadzała się na to, że następnym razem uwierzy w tekst o magicznych miętówkach, gdy padnie on z jego ust.
Geez, dlaczego ja w ogóle z tobą jeszcze gadam. – skrzywiła się, słysząc ten tekst o mięśniach i teatralnie wywróciła oczami. Znała niemal na pamięć podobne teksty, powtarzane albo przez jej braci, albo kolegów ze szkoły. Gdyby na jej miejscu stała Sandra, na pewno już kucałaby obok Tomasa, chcąc namacalnie potwierdzić jego słowa dotyczące mięśni. W głowie Laury pojawiał się nawet dziewczęcy śmiech, którym to koleżanki dość często obdarowywały chłopców, którzy pletli głupoty, ale podobali się im na tyle, by niekoniecznie ich słuchały. Musiała przyznać (oczywiście jedynie przed samą sobą), że Callaghan wyglądał jak ktoś, kogo raczej słuchało się po to, by przy okazji móc na niego popatrzeć.
– Od kiedy to coś, co się podoba chłopakom, jednocześnie miałoby być modne? – uniosła pytająco brew. Była nieco złośliwa, zwłaszcza że jej znajomość mody była prawdopodobnie gdzieś na poziomie znajomości mody u Callaghana, niemniej jednak nie potrafiła się powstrzymać przed tymi docinkami. – Chłopakom podoba się sztuczna opalenizna i wystające stringi, a żadna z tych rzeczy modna nie jest. – dodała na potwierdzenie własnych słów. Owszem, przykłady były dość oczywiste i naprawdę liczyła na to, że Tomas nie stanie w obronie swoich koleżanek, które wolą natural beauty.
– Jak sobie życzysz. – wzruszyła lekko ramionami, w duchu świętując swój mały triumf. A nie mówiłam?! Miałam rację. Trzeba było mnie posłuchać. Te, a także inne teksty cisnęły się jej w tym momencie na usta, ale musiała się zadowolić jedynie układającym się złośliwie na jej twarzy uśmiechem.
Bez zbędnych dyskusji na temat wspólnego powrotu, usiadła obok Tomasa na tylnym siedzeniu taksówki. Szczerze mówiąc, aż do momentu wsiada do auta, miała wrażenie, że na złość pojedzie bez niej. Odetchnęła jednak z ulgą, kiedy kierowca odjechał, a ona nie musiała się martwić o swój własny powrót do domu. A także o poranione kolana Tomasa.
– Po braciach i ojcu. – odpowiedziała krótko, ale szczerze na jego pytanie.
– Fanty? – powtórzyła cicho? Była nieco zaskoczona samym tym temat, miała wrażenie, że po ich sprzeczce na trawniku przed domem Powell, Tomas postanowi zapomnieć o jej propozycji i prawdopodobnie już więcej się nie odezwać, unosząc się męską dumą. – Zobaczę, co się da zrobić. Moi bracia pewnie będą chcieli, żeby im coś oddać przechować, ale rzeczy ojca mam głęboko gdzieś. – dodała, wzruszając lekko ramionami. Bracia Hirsch z pewnością już dawno zapomnieli, co tak naprawdę zostawili u ojca, ale nie chciała wyrzucać nic, co by należało do nich, a co mogłoby mieć jakąś wartość albo co chcieliby odzyskać. Rzeczy ojca natomiast mogły się pogubić. – Poza tym… nie mam pojęcia, co fajnego mogliby zostawić moi bracia. Jakieś gry pewnie, trochę ubrań. – dodała, naprawdę się nad tym zastanawiając. Nigdy nie trzymali w pokojach porządku, więc ciężko było stwierdzić, co tak naprawdę posiadają.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak ta jego gust Laura się w to ‘co modne’ za bardzo się wczytywała, gdy jego komentarz nawet nie miał tylu warstw. Nie rozumiał nawet skąd pochodziła ta jej defensywa, więc i uznał, że nie będzie nic więcej mówić, żeby znowu to nie zostało opacznie odczytane. Z resztą, on dokładnie wiedział co lubił na dziewczynie i sztuczna opalenizna do tego nie należała, tylko po co było się do tego przyznawać? Jeszcze by się okazało, że jego gusta są lepiej zdefiniowane niż ‘ładna dziewczyna’.
Starał sobie przypomnieć jakich gabarytów był ojciec Laury, ale wątpił, aby rzeczywiście faceta kojarzył. Równie dobrze Tomas mógł wpaść na jednego z jej braci i wtedy już w ogóle można było machnąć ręką na rozpoznawanie. Koniec końców, nie miało to znaczenia. Co zostanie to przejrzy, a później nikomu się nie przyzna, że miał to z drugiej ręki, gdy akurat coś ciekawego mu wpadnie w dłonie. Nie można było powiedzieć, że będzie jakieś wielkie ilości bagaży zabierać ze sobą na przeprowadzkę. Może poza ciuchami i adidasami. Miał ich całkiem sporo i zawsze był łasy na więcej.
-Jak coś zostanie to się rozejrzę. – Mruknął luźno, by przypadkiem nie wyjść na desperata. –Ty się tym za bardzo nie przejmuj. – Dodał jeszcze, będąc zdania, że to jemu przyjdzie oceniać czy coś było ‘fajne’ czy nie. Odnosił wrażenie, że dziewczyna z łatwością mogłaby kilka rzeczy pominąć, a które jemu wydały by się znacznie ciekawsze. Kwestię fantów pozostawili jednak na tym, spekulacjach i wzruszeniach ramion, zwłaszcza gdy sama przeprowadzka nie miała jeszcze określonego terminu.
Za to przynajmniej ktoś z ich dwoje pomyślał o tym by dokładnie określić jakie były warunki zajmowania pokoju w apartamentowcu. Była to oczywiście Hirsch. Dziewczyna nakreśliła Tomasowi ile wynosić będą opłaty, czego może oczekiwać od swojego pokoju, czyli łączonej z nim łazienki i metrażu oraz w co wyposażona była przestrzeń ogólna czyli kuchnia i salon. Istniało spore prawdopodobieństwo, że większość z tego Tomowi z głowy wypadnie wraz z tym jak obudzi się następnego poranka, ale najważniejszą informacją było dla niego to, że będzie go na to stać. W myślach dał sobie to zapewnienie i powiedział, żeby Laura wysłała mu jeszcze w smsie ile musi przynieść gotówki na wstęp.
Sprzeczki sprzeczkami, ale Callaghan nie przepuściłby takiej okazji tylko dlatego, że się z kimś trochę posprzeczał. To nie było nic nowego między nim, a Laurą i w jego oczach nie przeszkadzało szczególnie we wspólnym zamieszkaniu, gdy każdy będzie zajmować własny pokój, w dodatku z własną łazienką. Urozmaici to trochę dzień jak będą mogli w kuchni wymienić się kilkoma złośliwościami. Nie zabrakło ich także na pożegnanie, gdy zamiast wracać do swojego mieszkania, Tomas bez wcześniejszego uprzedzenia zapukał do drzwi swojego kumpla, gdy Laura otwierała właśnie swoje mieszkanie. Była to krótka okazja, by Maks mógł ją zobaczyć, ale nie miał nawet okazji się przywitać, bo Tom już przepychał się w progu pytając o wodę utlenioną.
Dzień mógł być lepszy, ale i nie codziennie oferty zamieszkania na Belltown wpadają człowiekowi w ręce. 6 na 10. Następnym razem musi się wybrać na pełnometrażową imprezę.

/zt x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”