WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://retaildesignblog.net/wp-content ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekKafeteria była dobrym miejscem na pierwsze spotkanie całego zespołu, bo nadawała sytuacji nieco nieformalny, bardziej swobodny charakter, który mógłby być nieosiągalny w miejscu pracy. Sean chciał swoim nowym pracownikom do zrozumienia, że atmosfera w agencji ma być odległa od formalnego, korporacyjnego stylu bycia, ale jednocześnie, iż będzie od nich oczekiwał efektów. Co oczywiste, była to - w jego oczach - banda dzieciaków bez doświadczenia, więc musiał brać to pod uwagę, ale potrafił odróżnić talent i zaangażowanie od lenistwa i braku jakichkolwiek umiejętności. Jeśli młodzi będą chcieli się naprawdę czegoś nauczy, da im tę szansę i przymknie oko na błędy - o ile będą je rozumieć.
ObrazekPoza tym, musieli spotkać się w kafeterii, bo pomieszczenia biurowe jeszcze nie były gotowe. Trochę jakby nie dopełnił wszystkich formalności i miał już firmę i pracowników, ale jeszcze nie było gdzie ich posadzić. Życie to gra, czasem przeocza się pewne jej reguły, co zrobić.
ObrazekRozejrzał się po zalążku swojego - miał nadzieję, że w przyszłości dużego i zgranego - zespołu.
ObrazekLunet Rose Harlow, studentka marketingu, na rozmowę kwalifikacyjną przyszła w sukience i trampkach. Doceniał, że nie uznała jego prośby o strój casualowy za podpuchę jak niektóre z kandydatek. Zdecydował się pójść jej na rękę i pomóc połączyć studia z pracą oferując umowę na pół etatu na stanowisku stażystki, ale liczył na to, że w przyszłości będzie mógł jej zaoferować stałą posadę. Za pięć lat mogła być jednym z fundamentów firmy. Teraz odruchowo spojrzał jak była ubrana dzisiaj, bowiem nie miał czasu jej się przyjrzeć, gdy dzisiaj przyszła.
ObrazekSirius Bosworth, student sztuki łapiący się dorywczych prac. Z marketingiem dotychczas nie miał nic wspólnego, ale wyglądał na człowieka, który nie będzie się lenił w pracy. Po pierwszych wymienionych zdaniach, Sean doszedł do wniosku, że chłopak należy do tych młodych i gniewnych, impulsywnych i emocjonalnych. Ciekaw był jak sobie poradzi na stażu i czy rzeczywiście wsiąknie w reklamę, miał też nadzieję, że jemu - jako przełożonemu - uda się wykorzystać talenty młodego człowieka.
ObrazekSean, chociaż generalnie w ogóle go to nie interesowało, miał wrażenie, że tych dwoje ze sobą sypia. Albo zaczną za jakaś chwilę. Nie wiedział, nie wnikał.
ObrazekTrzecia osoba, tegoroczny absolwent marketingu, Jim Stadlober, zatrudniony jako młodszy specjalista - kumaty, ale nieco przestraszony i wycofany, rzadko się odzywał, trzymał się z boku i sprawiał wrażenie nieobecnego. Krótko ścięty brunet, dzisiaj ubrany w gładką niebieską koszulę i czarne jeansy. Miał niezwykły talent do pozostawania niewidzialnym, nawet gdy siedział z pozostałymi przy stole.
Obrazek-Cieszę się, że jesteście - zaczął poprawiając sportową marynarkę zarzuconą na białą koszulę - i na każdym zatrzymał krótkie spojrzenie. - Przestrzeń biurowa jest w trakcie wykończenia, ale na początku nie będzie to problem, bo wiele rzeczy będziemy w stanie zrobić zdalnie. Nie martwcie się, niedługo dostaniecie biurka, komplet długopisów i zszywacz - żart był średnio udany, trudno. - Chciałbym, żebyście wiedzieli, że mam tendencję do tego, by nie zwracać się do członków zespołu po imieniu. Różne są zboczenia, a myślę, że to do najgorszych nie należy. Gdyby jednak się zdarzyło, że nadany wam, w mojej głowie, pseudonim będzie dla was niekomfortowy, powiedzcie. Do mnie możecie mówić po imieniu, a o mnie, gdy jesteście sami, jak chcecie. Może być też "ten stary dureń" - pewnie kolejny drętwy żart. Odchrząknął mając nadzieję, że może w kolejnych dniach będzie lepiej. - W każdym razie, dobrze byłoby, gdybyście trochę o sobie powiedzieli, żeby wszyscy wiedzieli kto jest kim. Pozwolę sobie kilka słów o mnie zostawić na koniec. Lunet, możesz zacząć?

Pozwoliłem sobie dorzucić manekina-NPCa. Typ jest nieśmiały, małomówny i wycofany, by uzasadnić... cóż, brak jego uczestnictwa w nadchodzących wątkach.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#7
Praca nie była czymś, co było jej potrzebne, by wiązać koniec z końcem, mieć na utrzymanie mieszkania, czy na jedzenie. Nawet na jakieś bajery w postaci nowego kremu, czy sukienki nie potrzebowała pieniędzy. Miała to szczęście, że rodzice zapewniali jej dostatnie życie, czasem nawet przeginając, wydając niebotyczne sumy pieniędzy na zupełnie niepotrzebne rzeczy.
Luna pracy potrzebowała dla własnego zdrowia psychicznego. Musiała wyrwać się z domu, by przestać myśleć o swoich problemach i skupić na czymś ważnym. Studia były swego rodzaju wyzwaniem, ale potrzebowała czegoś więcej. Zwłaszcza gdy po jednej kłótni z rodzicami postanowiła im coś udowodnić.
Pomysł podsunął jej Sirius, który podczas jednej z ich rozmów wspomniał, że bierze udział w rekrutacji i że szukają całego zespołu. Cieszyła się, że udało się jej zdobyć tę pracę, jeszcze bardziej odpowiadał jej staż na część etatu, dzięki któremu mogła spokojnie studiować. Był to układ niemal idealny. Niemal, bo niepokoiła ją jedynie praca z chłopakiem, z którym się spotykała. Nie, żeby miała z tym jakiś problem, po prostu miała nadzieję, że nie wpłynie to jakoś na ich relację. Zmieniałoby to u nich dość wiele, zaczynając, chociażby od tego, że widywaliby się niemal codziennie, a niekoniecznie na codziennych spotkaniach ta relacja polegała.
Zajęła miejsce tuż obok Siriusa, uśmiechając się do niego nieznacznie. Firma nie była wielką korporacją, w której należało związek zgłosić, a oni ustalili, że poczekają z taką informacją, dopóki nie będą pewni, czy to wszystko, aby na pewno ma sens. Ich praca w firmie oraz… samo afiszowanie się i przylepianie łatek ich związkowi również? Sama do końca nie wiedziała. Tak czy siak, nie zamierzała obnosić się z tym bardzo otwarcie, uznając, że w pracy należy zachować się profesjonalnie.
Przyglądała się Seanowi, który zaczął od krótkiego wprowadzenia. Powoli kiwała głową, chcąc tym pokazać, że faktycznie go słucha. Próbowała się też uśmiechnąć albo chociaż cicho zaśmiać, gdy szef rzucił żartami i miała nadzieję, że nie wyszło to sztucznie.
– Czy mniej więcej dziesięć lat różnicy robi z ciebie starca? – wtrąciła, unosząc pytająco brew. Wiedziała, że to żart, jednak sama miała o dziesięć lat starszego brata, do niedawna spotykała się też z dziesięć lat starszym facetem, więc kompletnie nie widziała przepaści wiekowej między nimi i z pewnością nie widziała w Seanie starca. Czy durnia, żeby nie było.
– Dobrze… Nazywam się Lunet Harlow, możecie mówić do mnie Luna. Studiuję marketing, chociaż rozwijam swoje umiejętności w zakresie brandingu i komunikacji. Przepalanie reklam na fejsie, czy planowanie postów na insta to zdecydowanie nie moja bajka, chociaż i tym jestem w stanie się zająć. Lubię planować i obmyśla strategie. Uważam, że czasami wystarczy dobra historia i transparentność marki, by sama się obroniła… Yhm, o tym miałam mówić, czy coś więcej o sobie? – pod koniec nieco zwątpiła, czy to miało wystąpienie dotyczące jej pracy, czy może takie luźne zapoznanie, jako samej osoby, dlatego pytające spojrzenie przeniosła na Seana.
Ostatnio zmieniony 2021-11-19, 18:34 przez Lunet Rose Harlow, łącznie zmieniany 1 raz.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#7

Sirius zamierzał wyprowadzić się z akademika i wynająć mieszkanie - chociażby małe. Niestety dotychczasowa praca na stacji benzynowej nie pozwalała mu wystarczająco odłożyć. Zarabiał marne pieniądze, niejednokrotnie nadwyrężając mięśnie i kręgosłup. Staż w marketingu stanowiła dla niego nowość. Wiązała się z siedzeniem za biurkiem, a nie staniem za ladą, przed dystrybutorem albo pomiędzy półkami z towarem. Zachęciło go nie tylko wynagrodzenie, ale również atrakcyjne zmiany, dlatego cieszył się, kiedy został zaproszony na rozmowę.
Nie powinniśmy zwracać się stary dureń do kogoś, kto nam płaci – wtrącił, spoglądając raz na Lunet, a raz na Jima - może zaczniemy od czegoś przyjemniejszego? Na początek dziad - powiedział żartobliwie, przy czym przekornie się uśmiechnął. Zrozumiał, że Sean chciał rozluźnić atmosferę, dlatego prędko podłapał tę słowną grę. problem w tym, że Jim wyglądał na zażenowanego. Wydął usta i odwrócił głowę, aby nie spoglądać dłużej na Siriusa. Tym drobnym gestem wywołał w nim irytacje. Był on osobą, która bardzo łatwo ulegała emocjom, lecz tym razem udało mu się zdusić gniew. Uśmiechnął się jeszcze jeden raz, choć sztucznie, i do końca wysłuchał wypowiedzi dziewczyny.
Z Lunet Harlow spotykał się od kilku tygodni. Dogadywali się, ale bywały dni, kiedy oboje zgodnie milczeli. Ich związek nie był do końca zdefiniowany, dlatego oboje ostrożnie obnosili się z tą znajomością. Z jednej strony Siriusowi zależało na tym, aby mieli dobre relacje, a z drugiej zachowywał się tak, jak było mu wygodnie. Czasem nie oddzwonił, nie odpisał. To samo robiła Lunet, dlatego wstępnie postanowili zachować dyskrecje.
Nazywam się Sirius Bosworth. Studiuję historię sztuki i ceramikę. Niewiele jest rzeczy, które lubię, za to dużo tych, które nie znoszę. Nadal szukam swojej drogi, czegoś, co będzie mnie inspirowało i napędzało do dalszego działania. Nie jestem pewny, czym chciałbym się zajmować w przyszłości, dlatego na razie mogę tylko obiecać, że będę się starał – zwrócił się bezpośrednio do Seana, chcąc dać mu do zrozumienia, że naprawdę zależało mu na tym stażu.
Wypowiedź Siriusa była całkowicie w jego stylu. Zajmował się sztuką. Tworzył działa, cieszące oko niejednego widza; dzieła, które wzbudzały podziw i zachwyt. Mimo olbrzymiej wyobraźni nie potrafił w magiczny sposób posługiwać się słowem. Autobiografia była dla niego problemem, dlatego postanowił być po prostu szczery.
Sirius kompletnie nie nadawał się do pracy w marketingu. Prawdopodobnie zauważyli to już wszyscy, którzy zajmowali miejsce przy stole. Studiował kierunek niezwiązany z tą dziedziną i w dodatku nie posiadał żadnego doświadczenia w tej branży. Ale chciał spróbować.
Ostatnio zmieniony 2021-11-15, 15:51 przez Sirius Bosworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Będąc na studiach wydawało mi się, że trzydzieści kilka lat na karku to niewyobrażalnie dużo, czterdziestka jest odległa o lata świetlne, a pięćdziesiątka to w ogóle inna galaktyka. Być może pokolenia XXI wieku mają bardziej życiowe podejście do temat.
ObrazekSean uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Rzeczywiście, on sam, gdy był w ich wieku, ludzi po trzydziestce uważał już za pędzących w kierunku tabliczki z napisem "stary pierdziel". Teraz wiedział, że pewnego dnia otworzy drzwi mieszkania, a w odwiedziny przyjdzie nowa znajoma - pięćdziesiątka. Cieszył się, że przynajmniej Lunet jest świadoma tego, że dziesięć lat to żadna różnica. Oszczędzi sobie zaskoczenia podobnego do tego, które on przeżył, gdy po raz pierwszy kupował ergonomiczną poduszkę, by w pracy nie bolał go kark.
Obrazek-Cześć, jestem Jim Winston, niedawno wyróżnieniem ukończyłem studia na kierunku marketing, specjalizacja online marketing - zaczął trzeci z pracowników. Z jednej strony brzmiał na nieśmiałego, z drugiej mówił jakby chciał ukazać swoją przewagę doświadczenia. - Odbyłem półroczny staż w Amazon, ale jednak korporacje nie są dla mnie, więc spróbowałem poszukać czegoś mniejszego.
ObrazekNo, wiele mniejszego nie dało się znaleźć, pomyślał Sean, ale zachował to dla siebie. Podziękował wszystkim za te kilka słów o sobie domyślając się, że mogło to być dla nich niezręczne, on sam też nie lubił tego typu scenek, bo kojarzyły mu się z jakimś klubem AA. Odchrząknął i dołączył do przedstawienia, które sam wywołał.
Obrazek-Sean Anderson, do niedawna dyrektor marketingu w nowojorskiej centrali Firefly, w tej branży zaczynałem bez kierunkowego wykształcenia i doświadczenia, więc nic nie jest niemożliwe - tutaj spojrzał na Siriusa. - Do Seattle przeprowadziłem się niedawno - nie miał zamiaru tłumaczyć po co i dlaczego. - Uwielbiam czytać space opery, oglądać filmy science fiction i słuchać starego rocka - odchrząknął. - Dobra, tyle o mnie, koniec gadania, początek działania.
ObrazekChociaż jego firma ledwo rozpoczynała pierwszy krok, dysponował już pierwszym zleceniem. Wyciągnął stare kontakty i znajomości, popytał gdzie i trzeba i mógł dzisiaj przyjść do swoich pracowników z jakimś zadaniem. Nie była to ogólnoświatowa kampania, ale przynajmniej stanowiła niezłą rozgrzewkę.
Obrazek-Za trzy miesiące do Seattle zjedzie mobilna wystawa poświęcona starożytnemu Egiptowi. Oprócz eksponatów będą mieli ścieżkę edukacyjną i atrakcje dla młodszych fanów historii, a my musimy całość nagłośnić. Jeśli chodzi o szczegóły przekazu to klient zdaje się na nas, ale chciałby trafić głównie do rodziców z dziećmi. Potrzeba nam planu, hasła, harmonogramu, a nawet szkiców graficznych dla późniejszych kreacji. Spróbujcie wspólnie wymyślić jakiś koncept, jeden lub dwa, zobaczymy co z tego wyjdzie. Aha, napoje w kafeterii macie w firmowym pakiecie, więc nie krępujcie się.

PS. Jakby co to PBF, a nie prawdziwa agencja, więc co wymyślicie to niewątpliwie zeżre. Manekin jest do Waszej dyspozycji, więc możecie nakreślić zarówno jego, jak i ewentualne jego nastawienie do Was i Wasze do NPCa. Zobaczymy dokąd nas to potem zabierze fabularnie.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius nie miał bardziej życiowego podejścia do tematu wieku. Uważał podobnie, sądząc, że jak skończy trzydzieści lat, to jego życie nagle się odmieni. Będzie starszy, mądrzejszy i przede wszystkim przekroczy ten niewidzialny pułap dorosłości. W rzeczywistości później jego osąd ulegnie przekształceniu i w podobnym przeświadczeniu zacznie oczekiwać czterdziestki, potem pięćdziesiątki.
Sirius wygodniej rozsiadł się na krześle i skrzyżował ramiona. Zaczął bacznie przyglądać się Jimowi, który mówił o swoim doświadczeniu. W porównaniu z nim, Sirius nadawał się jedynie do sprzątania biura. Chwilę później spojrzał na Lunet i w duchu ucieszył się, że w razie potrzeby będzie miał się od kogo uczyć. Z Jimem nie wiązał żadnej nadziei, ponieważ z góry założył, że się nie dogadają.
Gdy Sean rzucił mu to wymowne, aczkolwiek na dziwny sposób wspierające spojrzenie, intuicyjnie się wyprostował. Przychodząc na spotkanie liczył na to, że nie będzie zmuszony do rozpoczęcia kolejnego kierunku. Wówczas musiałby zrezygnować, bo opłata czesnego urosłaby do niebotycznej kwoty.
- Jeżeli to ma trafić do rodziców z dziećmi, to czy w pierwszej kolejności nie powinniśmy stworzyć reklamy, która przyciągnie wzrok najmłodszych? Jeżeli coś będzie dla nich atrakcyjne, to sami przyciągną ze sobą rodziców. Takie wystawy przeważnie kierowane są dzieciaków z podstawówki, ewentualnie ostatniej grupy przedszkolnej - zauważył, choć nie był pewny czy zrobił to słusznie. - Może powinniśmy skupić się na jakiejś reklamie w szkołach i w ich okolicach? - zapytał.
Nie wiedział, jak zachowują się obecne dzieciaki, jednak w okresie jego dorastania wszystkie edukacyjne atrakcje sugerowała szkoła. Matka była zbyt zajęta pracą, aby zwracać uwagę na plakaty, dlatego Sirius sam prosił ją o uczestnictwo w różnych akcjach - wystawach, festynach i koncertach. Wtedy jeszcze internet nie słynął w tak ogromnym stopniu z reklam i należało wynajdować sobie zajęcia tradycyjnymi metodami.
Nie nadawał się do planowania, dlatego wolał aktywnie uczestniczyć w burzy mózgów i podsuwać to, co mu akurat przyszło na myśl.
- Chcesz coś do picia? - zwrócił się w kierunku Lunet po raz pierwszy od początku spotkania sugerując, że coś ich łączyło. - A wy? - skierował pytanie do pozostałych. Sam wypił kawę przed wyjściem na spotkanie, dlatego nie zamierzał skorzystać z oferty Seana. Mimo tego pod wpływem impulsu chciał zadbać o dobre samopoczucie swojej dziewczyny.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lunet powoli podążała spojrzeniem po męskich twarzach. Najpierw przyglądała się Seanowi, który ich wprowadzał, później zerkała na Siriusa, gdy ten opowiadał im o sobie, gdy przyszła kolej Jima, próbowała powstrzymać unoszącą się ku górze brew. Tak coś czuła, że trafi im się prawdziwy znawca tematu. Nie jej jednak było oceniać jego kompetencje, pozwoliła sobie jedynie na krótką chwilę analizy jego charakteru, mając wrażenie, że Jim przy pierwszej lepszej okazji pokaże swoje prawdziwe ja.
Pokiwała głową, gdy Sean znów doszedł do słowa, opowiadając im o swoich początkach, doświadczeniu oraz o osobie. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na fana science fiction, ale jak widać, pozory mogły mylić. Dyrektor nowojorskiej centrali kojarzył się jej z fanem koszykówki oraz wypadami na squasha z kumplami. Przez rodziców poznała wielu dyrektorów, naprawdę przeróżnych firm i raczej żaden nie miał tak nieformalnego podejścia, co po prostu ją nieco zaskoczyło. Ale na plus, zdecydowanie! Już czuła, że taki styl zarządzania może się okazać dobrym wyborem, jeśli w grę wchodził marketing, tak bardzo współcześnie rządzący się własnymi prawami i w dużej mierze przesiąknięty młodymi ludźmi.
– Świetnie. – rzuciła cicho, trochę nawet do siebie, gdy Sean wspomniał o pierwszym większym zleceniu. Lubiła pracę w grupie, burze mózgów, dyskusje o pomysłach, z takiej pracy często powstawały o wiele ciekawsze pomysły.
Uśmiechnęła się, gdy Sirius odezwał się pierwszy, dzieląc się swoim pomysłem. W tym momencie obserwowała Jima, który chyba zaskoczony był nieco faktem, że nie udało mu się pierwszemu dojść do słowa.
– Mam kilka pytań. Czy dostaniemy od nich materiały merytoryczne, na których możemy pracować? Czy ścieżka edukacyjna jest do samodzielnego zwiedzania, czy będzie do niej edukator? Myślę, że Sirius jak najbardziej ma rację, musimy stworzyć jakieś trzy źródła komunikacji, by dotrzeć do różnych grup. Dzieci z pewnością ściągną nam całe rodziny. Można też przygotować ofertę dla grup zorganizowanych, żeby to nauczyciele zabierali dzieciaki na wycieczki. – odezwała się, gdy tylko Sirius skończył mówić i wtrąciła się jeszcze przed tym, jak Jim doszedł do głosu. – Mamy do dyspozycji naprawdę dużo nośników, Internet zrobi nam robotę, ale można się zastanowić nad jakąś kampanią outdoorową. – dodała. Znała się na tym, lubiła to, więc i chętnie mówiła, co jej wpadło do głowy. Rozmowa była teraz naprawdę ogólna i wiele jeszcze brakowało, by przybrała jakiś kształt i konkretną drogę, ale ważne było to, by teraz wspólnie omówić całość.
– Och, w zasadzie to bardzo chętnie. Weźmiesz dla mnie kawę? – uniosła spojrzenie, gdy Sirius zadał jej pytanie i uśmiechnęła się do niego. Znał ją już chyba na tyle dobrze, że wiedział, że do kawy chętnie przyjęłaby też owsiane mleko.
– Jim, pewnie masz doświadczenie w kampaniach na dużą skalę… w Amazonie jednak reklama jest globalna. Co o tym myślisz? – zagadnęła chłopaka.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Dużą czarną, dziękuję - Anderson w pracy rzadko rozstawał się z kubkiem pełnym kofeinowego napoju.
ObrazekSean uważnie przysłuchiwał się dyskusji, ale na razie sam się wiele nie odzywał. Starał się wyrobić sobie pierwszą opinię o jego nowym zespole - i to nie tylko o pomysłach, ale relacjach pomiędzy nimi, bowiem to czy grupa potrafiła ze sobą współpracować często bywało ważniejsze niż jej sumaryczny poziom umiejętności.
Obrazek-Tak, rodziny z dziećmi to jest dobry kierunek - wtrącił po wypowiedziach Siriusa i Lunet. - Trzeba tu uderzyć z dwóch stron, czyli to, o czym mówiliście, ale nie możemy zapominać, że bilety ostatecznie będą kupować rodzice, więc w przekazie nie możemy o nich zapomnieć.
ObrazekNauczyciele i szkoły były dobrym kierunkiem, więc Sean uśmiechem i ruchem dłoni spróbował zasugerować Lunet, by rozwinęła swoją myśl. Był ciekaw, jakich metod by użyła, żeby do nich dotrzeć, bo same plakaty nie wystarczyły, a jak na razie brakowało mu czegoś tak oczywistego jak wysyłka informacji dla prasy, może nawet dopuszczenia dziennikarzy na ekspozycję przed samym jej otwarciem.
Obrazek-Otrzymamy wszystkie materiały, które już powstały - odpowiedział na wcześniejsze pytanie Harlow. - Ścieżka edukacyjna ma być interaktywna, a na jej poszczególnych etapach mają być umieszczone kody QR, bo podobno nawet muzea starają się dogonić XXI wiek. Możemy natomiast zaproponować własne rozwiązania, również te dotyczące typowo wizerunkowych czy marketingowych atrakcji poza ścieżką. Mam tu kilka absolutnie podstawowych pomysłów, ale jestem ciekaw waszych.
ObrazekZasadniczo temat nie był trudny, więc tym bardziej chciał mieć przy nim jak najmniejszy udział, reagując tylko w sytuacjach zwiastujących promocyjną katastrofę. Liczył na to, że zespół, działając w jak największym stopniu bez jego udziału, dotrze się, zgra i nauczy własnych mocnych i słabych stron. Poza tym, było to dobre ćwiczenie dla tych, którzy nie mieli z tą branżą nic wspólnego. Anderson spojrzał na Jima - było to też dobre ćwiczenie dla tych, którzy pewną wiedzę już posiadali i mogli się nią dzielić z resztą pracowników. Był ciekaw jak do tematu podejdzie "pan z Amazona".
Obrazek-Nie możemy zapomnieć o kampaniach online'owych - Jim rzucił krótkie spojrzenie Lunet, ale przez większą część odpowiedzi spoglądał na Seana. - Social Media oraz display targetowany na młodych rodziców to podstawa, na pewno przyniesie nam więcej korzyści niż plakat.
Obrazek-Młodzi rodzice nie będą zainteresowani - skontrował Sean, którego uwagi nie uszło, że chłopak nie odpowiadał osobie zadającej mu pytanie. Przeniósł wzrok na dziewczynę, a potem na Siriusa. - Lunet, dlaczego młodzi rodzice nie są do końca naszą grupą docelową, wiesz? Sirius, masz jakiś pomysł na kreację dla naszych materiałów typu plakaty? Na szybko, trzy rzeczowniki, wokół których zbudowałbyś stronę wizualną.

//PS. Trochę na szybko wykorzystując okazję, że żona kładzie córkę spać. Przepraszam, że czekałyście.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius zebrał wszystkie zamówienia i na moment oddalił się od stolika. Wrócił dopiero po upływie dziesięciu minut z zestawem czterech kaw. Podał każdemu kubek, a następnie ponownie zajął swoje miejsce i starał się nadążyć nad rozmową. Nie rozumiał systemu reklam i wielu innych, marketingowych kwestii. Po powrocie do domu zamierzał przewertować Internet i wypełnić luki, aby w przyszłości ograniczyć niewiedzę do minimum. Zależało mu na pracy w biurze Seana.
Upił łyk gorącego napoju, jednocześnie obserwując Lunet. Bardzo profesjonalnie podeszła do zadania. On nawet nie zdawał sobie sprawy z połowy rzeczy, o które powinien zapytać. Potem śledził nowego szefa oraz Jima, który podobno miał największe doświadczenie spośród ich trójki. Mimo tego Sirius odniósł wrażenie, że bardziej wszystkiemu się przysłuchiwał, aniżeli angażował w rozmowę. Mimowolnie pokręcił głową i dopiero Sean wyrwał go z zamyślenia. Nieco zdezorientowany przeniósł wzrok na mężczyznę i potrzebował kilku sekund, aby ponownie się skupić. To było jak odpowiadanie na lekcji w szkole średniej. W zamian nie dostawało się niczego, jednak niepowodzenie skutkowało oceną niedostateczną.
Sfinks, piramida, dziecko? – powiedział, choć sam nie był przekonany do prawidłowości tych haseł. Nawet wyraz jego twarzy przedstawiał niepewność, dlatego prędko spoglądnął w stronę Lunet, jakby oczekując że mu coś doradzi. Jeżeli Sean zapytałby o temperaturę wypalania gliny, rodzaje gliny, albo od czego zależy jej kolor, to odpowiedziałby natychmiast. Były to tematy w których obracał się na co dzień. Tymczasem w świat marketingu dopiero próbował się wdrożyć.
Ale – wtrącił, choć jeszcze na chwilę zamknął usta. Potem cmoknął i kontynuował,. jakby nagle dostał olśnienia. – Mówimy o wszystkich propozycjach. Poruszyliśmy kwestie plakatów, kodów QR oraz kampanie online, jednak nie powiedziałeś Sean nic o funduszu. Na pewno mamy jakieś finansowe limity – Sirius podsumował wszystko, co dotychczas usłyszał, a następnie skierował pytanie do pracodawcy. Obecnie prowadzili burzę mózgów, lecz wydawało mu się, że powinni to robić w miarę rozsądku. – Jeżeli istnieje konkretny fundusz, to jedne pomysły wykluczają drugie – zauważył. Upił łyk kawy. – Wydaje mi się, że plakaty są bardziej czasochłonne, ale tańsze, niż kampania online. Żyjemy w zinternetowanym świecie, ale bądźmy szczerzy, ile ludzi klika w linki reklamowe, albo otwiera e-maile ze spamem? – zwrócił się bezpośrednio do Jima. – Ja osobiście tego nie robię, bo boję się wirusów. Nie masz pewności co kryje się za ładnym logiem. – Wzruszył ramionami.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lunet przysłuchiwała się całej rozmowie, przeskakując spojrzeniem po twarz trzech mężczyzn, w dłoniach przekręcając kubek z kawą, którą chwilę temu podał jej Sirius. Posłała mu wdzięczny uśmiech, jednak powstrzymała się przed każdym innym nieco czulszym gestem, nie chcąc skupiać na nich uwagi Seana.
– Świetnie. Kody QR to całkiem fajne rozwiązanie, jednak trzeba pamiętać, że mimo XXI-wieku, to nadal jest wielu ludzi, którzy nie lubią albo nie chcą z tego korzystać. – od razu przypomniały się jej jedne zajęcia, na których sprawdzali statystki korzystania z tego rozwiązania. Kody były okej, dopóki Wi-Fi było za darmo (bo przecież wielu przyjezdnych chciało z tego korzystać, a często internet w innym kraju był drogi, by wykupić go na chwilę) albo nie wymagały ściągania specjalnej aplikacji (bo kto by chciał zaśmiecać sobie tym swój telefon?). Być może w ciągu ostatnich miesięcy temat się rozwinął i dlatego muzeum stawiało na to rozwiązanie, ale sama Lunet nie przepadała za skanowaniem tych kodów.
– Wydało mi się, że one są oczywiste. – odpowiedziała Jimowi, widząc jego znaczące spojrzenie. Miała wrażenie, że wydawało mu się, że jest mądrzejszy od nich i może od razu zachowywać się tak, jakby wiedział lepiej. – Nikt nie mówił o plakatach, Jim. Kampanię outdoorową można poprowadzić inaczej. Moglibyśmy też wejść do przestrzeni miejskiej. To jednak rodzi pytanie, które jeszcze nie padło. Jak długo będzie otwarta ta wystawa? – mówiąc to, cały czas patrzyła na Jima, który nie wyglądał na zadowolonego z jej aktywności w tej dziedzinie. W głowie Luny już rodził pomysł na coś naprawdę ciekawego, ale chciała dać jeszcze innym dojść do słowa. No dobra, może nie Jimowi, ale Siriusowi i Seanowi na pewno.
– Nie wiem, szczerze mówiąc. Dlaczego? To przez ceny biletów? Wydawało mi się, że młodzi rodzice mogą być tym całkiem zainteresowani, wychowani na podobnych technologiach, mogliby sami chcieć zobaczyć taką wystawę. – odpowiedziała całkiem szczerze, przenosząc spojrzenie na swojego szefa. Sama nie była częstym bywalcem muzeów, do tego nie miała pojęcia o dzieciach, więc mogło to zawężać jej wiedzę.
Pokiwała głową, zgadzając się z Siriusem. Zadawał kluczowe pytania.
– Facebookiem dotrzemy do zainteresowanych kulturą. Może jakieś portale internetowe zachęcą zwiedzających, ale spamowanie zdecydowanie nie ma sensu. Myślę, że lepiej sprzedałby się pomysł omówiony w sieci jako coś polecanego, a nie zwykła reklama, w którą trzeba kliknąć. – dodała od siebie, unosząc kubek z kawą, by Jim się w końcu mógł wypowiedzieć.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Na razie zbieramy pomysły, a potem będziemy je kleić z budżetem. Uwagi dotyczące budżetu są słuszne, ale na razie popuszczamy wodze fantazji. Potem będziemy ściągać cugle.
ObrazekUwaga Siriusa była, w gruncie rzeczy, bardzo trafna, bowiem ostatecznie wszystko rozbijało się o budżet, a ten - według każdego marketera na świecie - zawsze był niewystarczający. Doświadczenie Seana podpowiadało mu jednak, by - jeśli pracuje z młodym zespołem - nie narzucać im od razu ram, bo mogliby się w pomysłach ograniczyć ze względu na koszty właśnie, a czasami pomysły, które wydawałyby się drogie, można było zrealizować niskim kosztem - lub potraktować jako wyjściowe dla tańszej alternatywy.
Obrazek-Lunet, ja mówię, że oni chcą dogonić XXI wiek, dajmy im na razie w niego wejść - Sean uśmiechnął się nieco złośliwie pod adresem organizatorów tej konkretnej wystawy. - Przy następnej okazji powiemy im, żeby odpowiednio wcześniej zorganizowali sobie aplikację z rozszerzoną rzeczywistością.
ObrazekMiała rację - kody QR były w porządku, w niektórych sytuacjach nawet okazywały się skuteczne, ale skanowanie ich kilka lub kilkanaście razy w ciągu jednej wizyty na wystawie nie mogło być niczyim marzeniem. Z drugiej strony, jeśli zawartość ukryta pod pierwszym z nich będzie ciekawa, może okazać się to niespodziewanym sukcesem. Sean zanotował w głowie, by dobrze zweryfikować i ewentualnie poprawić lub stworzyć na nowo treści i - przede wszystkim - ich formę prezentowane po przejściu przez QR.
Obrazek-Nie o ceny biletów chodzi - odpowiedział na pytanie Lunet. - Być może jest to kwestia rozumienia targetu. Młodzi rodzice to tacy z dziećmi do trzeciego, czwartego roku życia, a one są w większości jeszcze za małe na wystawę poświęconą starożytnemu Egiptowi. Podejrzewam, że utożsamiacie młodych rodziców z rodzicami dzieci przedszkolnych... w takim wypadku byłoby to ok. Nie jestem zwolennikiem takiego uproszczenia jednak, bowiem jest gigantyczna różnica między trzylatkiem a pięciolatkiem.
ObrazekZadając pytanie Sean nie pomyślał - jego błąd - że czasem pewne grupy docelowe były różnie definiowane przez różne agencje w tym samym mieście, a co dopiero na drugim końcu Stanów. Tak bardzo przywykł do swojego dotychczasowego środowiska pracy, że zupełnie nie pomyślał o tym, że taka prosta rzecz jak "młodzi rodzice" może być inaczej rozumiana przez każdego z obecnych w kafeterii. Następnym razem będzie musiał być bardziej precyzyjny.
Obrazek-Maile są w marketingu jedną z najlepszych reklam jeśli chodzi o stosunek ceny do zysków - odpowiedział Siriusowi. - Oczywiście, te wysyłane na prawie losowe adresy są praktycznie nieskuteczne, ale jeśli podepniesz się pod newsletter lokalnego portalu wysyłającego listę wydarzeń w nadchodzącym tygodniu, będziesz miał bardzo wysoką klikalność. Cała sztuka polega na tym, żeby odbiorca ufam nadawcy. - rozejrzał się po zebranych - No. To teraz opowiem wam dokładniej o szczegółach i zobaczymy co uda się zbudować na podstawie waszych dotychczasowych pomysłów...

Jeśli nikt nie ma nic do dodania - to zt/x3
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekZatopiony w ekranie telefonu komórkowego, nie zwracając uwagi na otoczenie - wyjąwszy człowieka stojącego przed nim w kolejce - Sean starał się zdecydować czy poprawnie pojmuje brief nadesłany mu przez nowego klienta. Zakładając, że tenże prawidłowo przelewał swoje myśli na papier (klawiaturę, w tym wypadku), a Anderson nie zatracił umiejętności czytania ze zrozumieniem, najwyraźniej mieli przygotować kampanię, której maskotką miał być ananas.
ObrazekKlientem była pieprzona sieć pizzerii.
ObrazekLubił odważne skojarzenia w reklamach, ale to chyba było dla niego zbyt wiele - i nie chodziło tu nawet o to, iż uważał, że ktokolwiek wymyślił hawajską powinien smażyć się w najgorętszym z piekielnych kotłów, a o wszystkie możliwe reakcje obecnych i potencjalnych klientów pizzerii na taką kampanię. Owszem, była szansa na to, że pomysł się przyjmie i wywoła pozytywne emocje, ale raczej spodziewałby się, nie radosnego śmiechu, acz wyśmiania.
ObrazekPokręcił głową chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. Ananas!
Obrazek-Cześć, Alice - przywitał się z dziewczyną stojącą za ladą i oczekującą na jego zamówienie. - Szarlotkę i...
Obrazek-...czarną, mocną i dużą kawę - dokończyła za niego z uśmiechem. - Ta druga część zawsze pozostaje niezmienna.
Obrazek-Wszyscy mamy swoje nałogi, a ten do najgorszych chyba nie należy. I co, podjęłaś decyzję?
Obrazek-Nadal nie zmieniłam zdania. Zostaję tu, - podała mu zamówione ciasto i kawę przyjmując od niego gotówkę - ale dziękuję za propozycję.
Obrazek-Jeszcze cię podkupię, Alice. Zobaczysz.
ObrazekZakończywszy ten codzienny rytuał, Sean w jedną rękę chwycił talerzyk z deserem, w drugą zaś kubek z kawą i ruszył w poszukiwaniu wolnego stolika, przy którym mógłby dalej pogrążać się w myślach o pizzy i ananasach. Owoce te jednak niekoniecznie musiały być głównym motywem największego zaskoczenia tego styczniowego dnia, bowiem jego oczy, a chwilę później mózg, zarejestrowały obecność Ripley Durant, dyrektor kreatywnej Tune, agencji reklamowej z biurem po sąsiedzku dla Light Side. Poznali się kilka lat temu w czasie jakiejś konferencji krajowej i później kilka razy jeszcze na siebie wpadli przy okazji podobnych wydarzeń na terenie całego kraju - ostatni raz w lutym zeszłego roku, w San Diego. Zakładając Light Side Sean zlustrował konkurencję dość dokładnie i już wtedy rozpoznał na stronie internetowej znane mu nazwisko, jednak w czasie ostatnich tygodni - mimo sąsiedztwa - ani razu nie wpadł na nią na korytarzach biurowca.
ObrazekCóż, szkoda byłoby nie wykorzystać okazji.
Obrazek-Ripley - podszedł do zajmowanego przez nią stolika jednocześnie wypowiadając jej imię, by zwrócić na siebie uwagę. - Wierz mi lub nie, ale nadal żałuję, że nie spotkaliśmy się w kwietniu na Collision w Toronto. Konferencje bez krytyki wystawy posterowej u twego boku są jak tort bez wisienki - uśmiechnął się łobuzersko. Rzeczywiście, ostatnio postanowili zrecenzować kilka posterów. Dość powiedzieć, że ich autorzy nie zgodzili się z opiniami duetu Ripley-Sean.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Durant ostatnio świata poza pracą nie widziała. Zresztą tak jak zawsze i nie zamierzało się to zmieniać w przeciągu najbliższych kilku lat. Ojcowie to pewnie za głowę się łapią wiedząc, że ich córka po nieudanym małżeństwie nie zamierza kolejny raz wchodzić w takie gówna. Nie ma szans. Życie mężatki nie było dla niej i wolała poświęcić swoją uwagę pracy niż czemukolwiek innemu a już tym bardziej nie ludziom. Olewała wszystkich, którzy nie byli jej blisko. A jeśli już się umawiała niezobowiązująco z kimś to najczęściej do randek nie dochodziło, bo Ripley... nie stawiała się na miejscu zdarzenia, a potem kompletnie do tej osoby się nie odzywała. Typowa Durant.
Dzisiejszy dzień miała skrupulatnie zaplanowany, a gdy jeden z jej klientów przełożył spotkanie postanowiła zawitać do kawiarni, w której bywała zdecydowanie za często. Zresztą nie jej wina, że kawa była dobra, a już nie mówiąc o pysznościach, które za każdym razem wciskała jej Alice. Dzisiaj również było tak samo. Z dużym latte i talerzykiem ciasta marchewkowego przysiadła przy stoliku, który był w rogu pomieszczenia tak by nikt jej jednak nie przeszkadzał. Bo nie potrafiła się zrelaksować i musiała otworzyć swojego małego, poręcznego laptopa z zamiarem odpisania na kilka e-maili.
Uniosła wzrok znad laptopa i uśmiechnęła się lekko widząc, że jej imię wypowiadał nie kto inny jak Sean Anderson, którego poznała jakiś czas temu podczas jednej z konferencji. Już wtedy podejrzewała, że ten człowiek jeszcze gdzieś się przewinie. Trzeba było przyznać, że przyjemnie się z nim rozmawiało i jego towarzystwo nie było tak denerwujące jak niektórych ludzi z różnych konferencji. Część facetów uważała takie wyjazdy za dobry czas by zdradzić partnerkę i poderwać kogoś z tego samego grona. Żałośni ludzie, naprawdę -Sean. Niestety zatrzymały mnie pewne sprawy zawodowe i teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie pojechałam. Przynajmniej przy Twoim boku te konferencje nie są tak nudne. Jak życie? - skinęła głową mówiąc tym samym by zajął miejsce przy jej stoliku. Co będzie tak stał nad nią i dyskutował. Praca jeszcze chwilę poczeka. Przynajmniej znalazła godnego rozmówcę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Deadline'y bywają bezlitosne - w jego głosie słychać było absolutne zrozumienie sytuacji. Znając branżę marketingową od podszewki, nie dopytywał, a założył, że właśnie dowiezienie jakiegoś projektu mogło być tymi "sprawami zawodowymi", o których wspomniała Ripley. - Wiele nie straciłaś, to za duża konferencja, by dało się na niej nawiązać jakieś sensowne kontakty.
ObrazekZachęcony postawą i pytaniem kobiety, usiadł naprzeciwko niej, na blacie stawiając kawę i, oblepioną lukrem, szarlotkę. Kalorii nie liczył, podobnie jak litrów kawy i ilości wypalonych papierosów - za dużo działo się ostatnio w jego życiu, by miał czas i ochotę przejmować się takimi drobiazgami jak zdrowe odżywianie. Wyciągnął z kieszeni telefon, wyciszył dzwonek i położył ekranem do dołu. Należał do tej grupy ludzi, którzy przy rozmowie nie lubią rozpraszać się elektroniką.
ObrazekWszystkie te czynności dały mu chwilę czasu, którą mógł wykorzystać do przemyślenia swojej odpowiedzi. Dotychczas spotykali się tylko na krajowych konferencjach jako przedstawiciele tej samej branży - ona jako dyrektor agencji reklamowej z Seattle, on jako dyrektor marketingu korporacji z Nowego Jorku, lecz sytuacja uległa diametralnej zmianie. Sean pojawił się w jej mieście, wynajął pomieszczenia w tym samym biurowcu, w którym mieściła się, zarządzana przez Ripley, firma i - w dużym skrócie - próbował ukroić dla siebie kawałek tortu, który dotychczas jadła ona. Mówiąc wprost: stali się bezpośrednimi konkurentami.
Obrazek-Rzuciłem papiery w Firefly - postanowił zacząć bez ogródek. Owijanie w bawełnę w rozmowie z Ripley mogło mijać się z celem, a prędzej czy później i tak będą rywalizować o klienta wahającego się między ich agencjami. - Zaraz po tym jak się rozwiodłem - dodał. - Potem wyjechałem z Nowego Jorku, przeprowadziłem się tutaj i założyłem własną agencję, Light Side.
ObrazekDał jej chwilę na przeanalizowanie znaczenia jego słów. Jeśli, pochłonięta pracą, nie zorientowała się, że pod nosem wyrasta jej, na razie niegroźna, konkurencja - w co wątpił - właśnie oznajmił jej to oznajmił. Ludzie różnie reagują: od śmiechu, po złość.
Obrazek-Można zatem rzec: moje życie ostatnio jest dość przebojowe i mocno angażujące. A jak u ciebie? Doszły mnie słuchy, że udało ci się zdobyć dużego klienta... - pstryknął palcami próbując przypomnieć sobie nazwę - tego... no...
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oboje wiedzieli jak bardzo deadline może być bezlitosny i nim się obejrzysz okazuje się, że zostało Ci naprawdę niewiele czasu a nie wszystko jest dopracowane tak by zadowolić samą Ripley. Nie lubiła takich momentów. Frustrowały ją. -Zdecydowanie nie przepadam za tymi wielkimi konferencjami. Za dużo ludzi jak na mój gust - nie przepadała za ludźmi i to był po prostu fakt. Dlatego sama na te wielkie konferencje nie jeździła. Już chyba tak zdziczała, że kontakt z większą ilością osób był poza jej poziom tolerancji.
Tak bardzo nie interesowała się losem innych agencji reklamowych, że nawet nie miała pojęcia iż Sean stał się właścicielem jednej z nich i postanowił operować w Seattle. Chociaż... możliwe, że o tym słyszała od swoich ludzi, ale po prostu wtedy musiała być okropnie zajęta, że nie zarejestrowała tego faktu. Powiedzmy sobie szczerze, że zaczynanie jako mała niszowa firma nie grozi komuś takiemu jak Tune Agency, więc nie miała się na chwilę obecną co martwić o konkurencję.
Słuchała go z wielką uwagą i gdy usłyszała nazwę agencji dopiero dotarło do niej, że ją o tym przecież informowano. -No proszę to od czego zacząć? Od złożenia gratulacji i życzenia powodzenia firmie czy jednak współczuć jeśli chodzi o rozwód? - nie była dobrą osobą jeśli chodzi o współczucie. Jak to plotki głosiły... Ripley Durant nie posiadała uczuć.
-PharmaPlus? Owszem - uśmiechnęła się wręcz z dumą wymalowaną na twarzy. Firma farmaceutyczna miała do wyboru kilka agencji, ale ostatecznie zdecydowali się na jej firmę co będzie chyba głównym projektem na chwilę obecną. -Ma się ten urok i czar - puściła mu oczko i upiła łyk swojej kawy. Miała gadane i znała się na swoim fachu, więc nic dziwnego że po tygodniach rozmów i przedstawiania pomysłów na reklamę wreszcie wybrali Tune Agency. -Powiedz. Czemu Seattle? Chcesz mi robić na złość? Kraść klientów? - spytała wprost. Z nią nie wolno było omijać tematu. Może wcale nie będą musieli sobie nikogo podkradać? Dogadywali się naprawdę dobrze, więc nie ma potrzeby psucia tej relacji.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Union Square”