WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://bloximages.newyork1.vip.townnew ... /div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-09-30, 11:22 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek - Szlag by to! Pierdolone gówniarze! - wyrwało się z jej ust w kierunki uciekającej grupki dzieciaków, którzy ją nastraszyli, przez co podskoczyła jak spłoszona sarna i utopiła swój aparat fotograficzny. Przez moment mrugała tylko powiekami, zupełnie zdezorientowana faktem, że właśnie straciła swoje narzędzie do pracy i w przyjemności. Musiała szybko kupić nowy aparat, bo inaczej jak wytłumaczy w redakcji, że nie zrobiła zdjęć do artykułu o miejscowych łowiskach, w którym ktoś podtruwa ryby, bo utopiła aparat w stawie? Wyjdzie na amatorkę, która nie radzi sobie w trudnych warunkach, a nie po to harowała tyle lat na swoją reputację, żeby oddać ją tak szybko jak pstryknięcie palcem. Najpierw musiała wyłowić stary sprzęt, który do połowy był w wodzie, a do połowy w chaszczach. Miała nadzieję, że udało się uratować chociaż część zdjęć, ale na wiele się nie nastawiała. Pochyliła się nad nim, gdzie oczywiście, mając zajebiste szczęście, sama wleciała do wody. Była zmarzluchem, a pogoda zupełnie nie zachęcała do kąpieli, więc natychmiast poczuła zimno i czym prędzej wyskoczyła na brzeg, ociekając wodą i szczękając zębami, a jak na złość znowu się poślizgnęła w stoczyła do stawu, a kaczki rozbiegły się na boki, kwacząc zaskoczone nagłym przerwaniem relaksującej dla nich kąpieli. Jak miała pokazać się teraz w mieście, cała zielona od rzęsy wodnej i mokra? Była kolorowym ptakiem, lubiła barwy i niecodzienność, ale nie chciała wychodzić na wariatkę, która postanowiła wykąpać się w stawie...
Ostatnio zmieniony 2021-10-04, 09:07 przez Cassandra Velazquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy była mała, chadzała nad staw nieopodal domu (o ile domem ów ruderę można było nazwać), karmić kaczki. Być może sam fakt, że karmiła dzikie zwierzęta, poprawiał jej humor, a może po prostu w ten sposób wyciszała swoje myśli, ale cholera, lubiła to. Dopiero po latach, gdy płaska klatka piersiowa się zaokrągliła, a chłopcy przestali mieć ją wyłącznie za wkurwiającą dziewuchę (na rzecz wkurwiającej młodej kobiety), uświadomiła sobie, że karmiąc mieszkańców stawu, niemalże ich zabijała. Albo rzeczywiście przyczyniła się do cichych morderstw, pakując w ich niczego nieświadome żołądki, tony chleba. Choć może akurat nie tony, bo takimi ilościami w domu nigdy nie dysponowali, ale kromka przynajmniej(!) się w jej rękach znalazła.
Przerażona ów faktem, w późniejszym czasie zaopatrzyła się ziarna, o których głośno było w internecie i ręcznie wypisywanych kartkach, przyczepionych przeważnie na latarniach. I z taką właśnie paczką wybrała się dzisiaj przemyśleć swoje życie i postanowić "co dalej" z tym nieszczęsnym antykwariatem, którego prowadzić - cóż - nie potrafiła.
Nim zaś choć jedna z kolorowych kaczek dostała choć ziarenko, jej uwagę przykuł plusk. Bynajmniej nie aparatu, bo ten porównywalny do puszczonego w toń wodną większego kamienia był. To człowiek właśnie wynurzał się z zielonych odmętów, równie zielony co ów breja. Niewiele myśląc, na pomoc ruszyła, bo choć momentami wredne, to z Dash całkiem dobre dziewczę było i nie chciała, by na jej oczach rozegrała się jakaś tragedia, zwłaszcza, że niejednokrotnie do takiej na pewno się przyczyniła, jak wywnioskować można z wcześniejszej opowieści.
- Ej, wynocha stąd, bo powiem wszystko waszym matkom! - rzuciła po drodze najszczerszą groźbą, do rozwrzeszczanej przyczyny ów wydarzenia, w postaci kilku rozbieganych dzieciaków. Te niewiele się przejęły, ale by nie kusić losu, usunęły się w cień.
Podreptała na brzeg stawu i wbiła spojrzenie w nimfę wodną, usilnie pod rzęsą doszukując się schowanego w niej człowieka.
- Hm, może jakoś pani pomogę? - zaproponowała nieśmiało, oferując swe usługi w wyławianiu sprzętów i ludzi ze stawowych toni. - Mogę na przykład złapać się drzewa i rękę podać, to łatwiej będzie wyjść i nie wpaść tam jeszcze raz - dodała po chwili, na poczekaniu układając krótki plan działania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cassie od dziecka lubiła miejsca, gdzie był spokój i szum wody oraz wiatru, kwakanie kaczek. Czuła się wtedy wolna, mogła być sobą i pozwolić sobie na odrobinę luzu, zamiast siedzieć spięta, wyprostowana, słuchająca kazań ojca, które zdawały się nie mieć końca. Cokolwiek zrobiła wbrew zasadom, ojciec wyszukiwał odpowiedni werset i rozdział w Piśmie Świętym, czytał jej i sprowadzał na ziemię, że jeśli nie będzie postępować godnie i sprawiedliwie, czeka ją piekielna otchłań. Można sobie wyobrazić przerażoną ośmiolatkę, skuloną na krześle, snującą w głowie straszne obrazy związane z diabłem. Gdzieś w głębi duszy i umysłu nadal tkwiły myśli o piekle, ale odsunęła je głęboko i próbowała utopić w odmętach pamięci. Skaza jednak pozostała i miała tam tkwić przez wiele, wiele lat. Przypomniała sobie o nich właśnie w tym momencie, kiedy rzucała klątwy na bandę dzieciaków, przez które straciła aparat. Życzyła im wszystkiego najgorszego, wpadnięcia pod samochód, utopienie się w jeziorze czy morzu, cokolwiek, w zamian za stracony sprzęt. I dumę, bo w zasadzie chyba ona ucierpiała przy tym najbardziej. Oczy jej płonęły z wściekłości i złości, a na domiar złego usłyszała damski głos. Świetnie! Jeszcze tego jej brakowało, żeby jakaś inna dziewczyna czy kobieta widziała ją uklejoną i mokrą. Najważniejsze było jednak to, że wyłowiła aparat z wody, a przymocowany do niego pasek, zawiesiła sobie na szyi, próbując wygramolić się ze stawu, ale stopy się jej ślizgały, powodując efekt odwrotny od zamierzonego. Z początku nie miała zamiaru dać sobie pomóc, nauczona być niezależną od ponad sześciu lat, ale koniec końców uległa jej propozycji.
- Obawiam się, że chyba nie będzie innej możliwości. Nie dam rady wygramolić się sama, bo buty mi się ślizgają - odparła na wpół z uśmiechem, na wpół ze złością, że musi mimo wszystko, skorzystać z pomocy. Po krótkiej chwili już była na ziemi, lekko dygocząc z zimna.
- Cassandra, ale wolę Cassie, w żadnym wypadku nie Pani... nie mam ani wyglądu, ani nazwiska, ani kasy na tytułowanie - próbowała jakoś obrać to w żart. - Znasz może tych gówniarzy? Normalnie bym się tym nie przejęła, ale przez nich straciłam sprzęt warty kilkaset dolarów, rodzice powinni za to beknąć.. - zapytała swojej wybawicielki. Mieszkała w Seattle od sześciu lat, ale nie znała przecież całego miasta, liczyła więc, że może jej bohaterka bez peleryny wie cokolwiek na ich temat.
Położyła aparat na suchym terenie i zaczęła rozbierać go na części, z których wszystkie ociekały wodą. Zagryzła usta, bo miała ochotę wybuchnąć płaczem.
- Chyba nie da się z tym nic już zrobić, chociaż może jakby wysuszyć się kartę pamięci... - powiedziała bardziej do siebie niż do niej, ale spojrzała na nią, jakby pytając o radę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Dash miała sięgnąć pamięcią czasów, w których matka czytała jej do snu, prawdopodobnie nie znalazłaby nic poza mętnym obrazem Kate produkującej się podczas recytowania etykiety do szamponu, tyłu paczki dania instant albo bardziej ambitnie - broszury reklamowej, jednej z tych, które wysypywały się ze skrzynki pocztowej, a miały na tyle przykuwający wzrok obrazek, że jakimś cudem nie trafiały prosto do śmietnika, a przeżywały jeszcze dzień czy dwa na cienkim stosie ułożonym na szafce w przedpokoju.
Widziała wahanie w oczach dziewczyny i wcale nie miała jej tego za złe. Wręcz przeciwnie, rozumiała to. Nic bardziej przez całe życie nie denerwowało jej bardziej niż żal w cudzych oczach. Pełne politowania spojrzenia na dzieci Middleton, poubierane w za duże rzeczy zebrane z darów dla ubogich albo uprzejme uśmiechy, podszyte złośliwą chęcią podbudowania własnego ego.
Zaczekała chwilę, pozwoliwszy młodej kobiecie podjąć decyzję, choć ta w zasadzie była z góry skazana na porażkę w bezlitosnym starciu z obślizgłym brzegiem.
- Czasem najwięksi zostają pokonani przez błahe rzeczy - wysunęła w jej kierunku niepewnie swój szalik, bo stanie tutaj przemoczonym na wskroś przy takiej pogodzie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, a choć tyle była w stanie zaoferować.
- Dash - przedstawiła się, bo była po prostu Dash. Żadna Shadia i zdecydowanie żadna pani. - Nie znam, ale myślę, że nie mogą mieszkać daleko skoro przychodzą tutaj w grupie - stwierdziła tonem, który z pewnością przybrałby detektyw o niskich standardach. - Mogłybyśmy popytać w okolicy. Na pewno ktoś kojarzy tak dużą grupkę, ale... Może najpierw byś się przebrała? Nie chciałabym żebyś dodatkowo nabawiła się przeziębienia płuc - dodała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Tym samym, którym za kilka lat być może będzie zwracać się do własnej córki, a tymczasem miała okazję wypróbować go na nowej znajomej-nieznajomej. - Nie znam się na takim sprzęcie, aleee... Może chciałabyś zajrzeć do mojego antykwariatu? Może znalazłybyśmy coś vintage co nadawałoby się jako tymczasowy zamiennik?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sand Point”