WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak Jeremy podejrzewał, że charakter rasy był tutaj nieoceniony. Chociaż niektóre psy trochę odchodziły od niej i jak u ludzi zdarzały się wyjątki. Jednakże Akita Ozzy’ego była naprawdę ładna i przede wszystkim przyjacielska, przynajmniej dla niego prawda? A co go będą inni ludzie obchodzić. Powinien zdecydowanie zakupić sobie do kieszeni jakieś smaczki dla zwierzaków, które głaskał. Mógł o tym pomyśleć zdecydowanie wcześniej.
-Nie zazdroszczę. Dla psa musi być to katorga. No o ile ma z kim wychodzić na spacery poza tobą. -poprawił swoją torbę na ramieniu -Niestety ja sam nie decyduje się na zwierzaka, chociaż bardzo bym chciał. Niestety tak jak ty, za dużo pracy, rozjazdy, zdjęcia. Biedny pies czy kot musiałby być samotny, a tego nie chciałbym sprawić swojemu przyjacielowi.
Po tych słowach wsadził dłonie w kieszenie płaszcza spoglądając na chłopaka, który zadał zaraz i kolejne pytanie. Snyder roześmiał się lekko i oblizał swoje lekko nabłyszczone usta.
-Przychodzę w różne miejsca w mieście, jak mam sposobność. Pozwala mi to zebrać myśli do nowych piosenek. Zdecydowanie lepiej niż jakbym miał robić to w swoim domu czy też przy przyjaciołach. -odparł szczerze
Chyba mało kto by się mógł spodziewać gwiazdy bez jakiegoś dryblasa obok, idącego jakby był zwykłym szarym człowiekiem po mieście, parku czy też sklepach. Jednak mówi się, że najciemniej zawsze jest pod latarnią i coś w tym przysłowiu musiało być. Chciał zapytać się chłopaka czym on się zajmuje, ale wtedy zadzwonił jego telefon. Przeprosił natomiast go i odebrał.
-Wybacz Ozzy, ale muszę uciekać. Naprawdę miło było cię poznać oraz Kaylo- nachylił się by pogłaskać psa po główce - Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy. -po tych słowach odszedł w przeciwnym kierunku do swojego samochodu

z/t

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 06.
W związku ze zmianą pogody i astronomicznym początkiem wiosny, mieszkańcy Seattle licznie opuszczali swe domostwa i korzystali z pogody na świeżym powietrzu. Wciąż zmuszeni byli do cieplejszego odzienia, jednak zażegnali stan klęski żywiołowej i bezpiecznie mogli spacerować po mieście, bez obaw, że wichura urwie im głowę. Lanaghan również pragnął zaczerpnąć nieco świeżego powietrza i przespacerować się ze swym czworonogiem, dlatego zdecydował się oddalić nieco od swej dzielnicy i ruszył przed siebie. W ciągu dnia większość czasu spędzał w jednostce lub w służbowym aucie, dlatego bez kręcenia nosem wybrał taką formę spędzania czasu wolnego.
Przeszli kilka przecznic i w końcu dotarli do parku, gdzie mógł poluzować smycz i zwolnić tempo bez oglądania się przez ramie. W centrum ludzie zwykle się spieszyli i nie było szans na spokojny spacer, dlatego pospiesznie kierował się między zielone alejki by pozwolić psu nacieszyć się otoczeniem. Zatrzymali się po raz kolejny, kiedy Murrey zapragnął powąchać kolejne drzewo i wtedy mężczyzna dostrzegł wzrokiem idącą z naprzeciwka Rosenfield. Nie widziała go, wpatrując się w ekran telefonu dlatego przeszło mu przez myśl by odwrócić się i ruszyć w drugą stronę ale zanim podjął jakiekolwiek kroki, dziewczyna podniosła wzrok i dostrzegła go. Było mu głupio i chyba wolał trzymać się od niej z daleka, by nie doprowadzać do tego by sytuacja się powtórzyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 14
Nie była przyzwyczajona do utrzymującego się dobrego humoru, ale kiedy podjęła istotne decyzje w swoim życiu zmieniające wszystko, zaczęło być lepiej. Jakoś lżej. Nie czuła już na sercu tego wielkiego głazu, który towarzyszył jej w ciągu ostatnich dwóch lat. Prawnik tylko upewnił ją w tym, o czym myślała – jej mąż siedział, nie spełniał swoich małżeńskich obowiązków. Ich pożycie umarło śmiercią naturalną i nie było możliwości, żeby je odbudować, przede wszystkim z jego winy, bo przestał wyrażać zgody na widzenia, więc rozwód był tylko kwestią czasu. Nie przejmowała się jego groźbami, skupiała się na pracy, na swoim psie i na swoim samopoczuciu. Dziś miała dyżur w nocy, dlatego zdecydowała się wyprowadzić Dwójkę na spacer tuż przed, a później odwieźć ją do Melody. Teoretycznie suczka mogła zostać na noc w domu, ale Eloise nie chciała zostawiać jej samej, tym bardziej, że tam miała swojego brata. Szły sobie alejką. W jednej dłoni, Rosenfield ściskała smycz, a w drugiej telefon. Właśnie pisała smsa do Jonathana, kiedy podniosła głowę, by spojrzeć na psa, ale w zasięgu jej wzroku znalazł się Mark. To nie tak, że miała jakieś dziwne podejrzenia, ale poczuła się nieswojo. Była zawstydzona, nie tylko dlatego, że zdecydowała się wtedy pogłębić ich pocałunek, ale również dlatego, że ostatecznie nie odpisała mu na tamtego smsa. Nie wiedziała wtedy czy chce jakichkolwiek wyjaśnień. Teraz też nie wiedziała, ale nie chciała, żeby ich znajomość zakończyła się w ten sposób. Pomimo jej złości, nadal był jej przyjacielem. Czuła to. Intuicja podpowiadała jej, że Mark nie jest podwójnym szpiegiem, który, na polecenie Marcela, robił wszystko, żeby przedstawić ją w sądzie w złym świetle. Dlatego podeszła do niego. Starała się nawet uśmiechnąć, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. – Cześć – powiedziała. – Też mam psa – zawołała podekscytowana, zapominając o wszystkich niesnaskach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po ostatnich zagraniach jej małżonka i wszelakich groźbach, które wystosował w jej kierunku, Lanaghan przestał dbać o więzienne losy Marcela i zaprzestał starań, które pomogłyby w wyciągnięciu go zza krat. Domniemanie niewinności przestało mieć znaczenie i mało kto wierzył w słowa mężczyzny. Policjant, który dokonuje morderstwa nie był kimś, kogo chciałby dłużej chronić. Hańbiło to każdego, kto czuwał nad miastem nosząc srebrna odznakę i powoływał się na prawo. Poza tym, skoro ona sama pragnęła ruszyć do przodu i zapomnieć o mężu, to tym bardziej nie miał powodów by dłużej mu pomagać. Zależało mu na blondynce, była jego przyjaciółką i nie zmieniło się to nawet po tym felernym pocałunku, na który zdecydował się w najmniej odpowiednim momencie. Chociaż nie był pewien czy powinien obarczać się winą i czuć się z tym źle, skoro dziewczyna odwzajemniła całusa. To skomplikowane. Nie było odwrotu, musiał stawić jej czoła i udowodnić, że ostatnie zdarzenia niczego nie zmieniały. Wciąż się przyjaźnili i wciąż pragnął ją wspierać - niezależnie od działań Marcela.
Cześć — odpowiedział i uśmiechnął się, po czym przeniósł swój wzrok na psiaka, który wyrywał się na smyczy by móc obwąchać jego oraz Murrey'a — No właśnie widzę — rzucił i kucnął, pozwalając psu na to by stanął na łapkach i polizał jego dłoń. Uwielbiał zwierzęta i nie byłby sobą, gdyby pozwolił jakiemuś przejść obojętnie. Oczywiście nie ganiał za wiewiórkami w parku ale niekiedy zatrzymywał się by przywitać się z czworonogami. Towarzystwo pupila służyło jej - była promienna i przede wszystkim zaangażowana w jego opiekę. Pozwalało jej to choć na moment zapomnieć o rozwodzie i kłopotach z (jeszcze)mężem.
Murrey chyba będzie miał towarzysza do zabaw — rzucił i podniósł się, głaskając tym samym swojego młodego Goldena — Co słychać? — zapytał w końcu, skupiając swój wzrok na dziewczynie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dopóki mogła nazywać siebie żoną, nie chciała robić niczego, co mogłoby postawić ją w złym świetle. Owszem, spotykała się z Milo, podobało jej się to, że ktoś o nią zabiegał, ale gdzieś z tyłu głowy nadal miała myśl, że jest mężatką. Nawet, jeśli jej mąż był mordercą, to nie chciała, żeby mógł mieć w ręku broń przeciwko niej, a wszelkie pocałunki na pewno taką bronią były. Nie chciała obawiać się Marka, ale mimo wszystko czuła jakąś dziwną nieprzyjemną zadrę, która podpowiadała jej, że mężczyźni przyjaźnili się przez długie lata. Czy taka przyjaźń mogła skończyć się z dnia na dzień? Z jej powodu? Wiedziała, że nie. Wiedziała, że nie jest osobą, na którą powinno się stawiać, bo nie czuła się dobrym człowiekiem. Nie czuła się kimś, kto z łatwością mógłby zyskiwać czyjąś miłość, kim, kto w ogóle na nią zasługiwał. Nie znaczyło to również, że żałowała pocałunku. Przez jedną chwilę czuła się cudownie, chciana i kochana, nawet, jeśli to uczucie było złudne, to chciała go jeszcze więcej. Nie chciała, żeby to wszystko tak się skończyło. Nie potrafiła o tym zapomnieć tak z dnia na dzień i udawać, że są tylko przyjaciółmi. – Nazywa się Dwójka – powiedziała, zapominając, że przecież przemianowała swojego psa tak, jak jej się podobało. Chyba tak już miało zostać, skoro Brave tak nazwał suczkę. – No pewnie, jeśli chcesz, to możemy się przejść – zaproponowała. Nie chciała stać w miejscu, a na końcu alejki była niewielka budka z lodami i kawą. Miała ogromną ochotę na mrożoną kawę. – Świetnie. Mark… przepraszam, że tak wtedy uciekłam, po prostu… rozwiodę się, dobrze? A wtedy, jeśli będziesz chciał, zaproszę cię na randkę – powiedziała w końcu, to, czego się bała powiedzieć. Nie wiedziała przecież czy dla Marka to był błąd, czy żałował, czy przeciwnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przerwana więź między dwójką mężczyzn w żadnym wypadku nie była jej sprawką. Działania jej małżonka mówiły same za siebie, a przecież Lanaghan, jako prawy stróż prawa nie chciał utrzymywać kontaktów z kimś, kto powołując się przez kilka dobrych lat na policyjną odznakę zamordował człowieka i nie poczuwał się do odpowiedzialności. Ba, Marcel nie wyglądał nawet na kogoś, kto żałuje w jakimkolwiek stopniu swojego występku. Miał swój honor i nie zamierzał plamić go poprzez pomaganie przestępcy.
Nie stawiał na nikogo, to nie była żadna konkurencja w której musiał wybrać stronę po której się opowie. Początkowo pomagał i blondynce i jej mężowi, jednak kiedy ten odrzucał jego rady i układy, które proponował wraz z prawnikami, Mark zdecydował się zadbać o bezpieczeństwo Eloise, która wciąż radziła sobie w pojedynkę. Kiedy doszły do tego groźby, które Marcel mierzył w jej stronę, policjant bez wahania postanowił ją chronić i wspierać.
Kto numeruje psy jak bydło? — roześmiał się, słysząc imię jej czworonoga. Przyznać musiał, że słyszał gorsze imiona, dlatego nie oceniał - ważne, że pies trafił na kochającą go właścicielkę, która zapewni mu ciepły dom i warunki do życia. Mimo wcześniejszych obaw, zgodził się na wspólny spacer i oboje ruszyli w kierunku z którego przed momentem przyszedł.
Przestań, nie ma o czym mówić. Naprawdę — machnął ręką, nie chcąc by czuła się z ego powodu źle. To on przekroczył granicę i nie powinien decydować się na ten pocałunek, to było niestosowne. — Ty zaprosisz mnie? — parsknął śmiechem i wskazał na siebie palcem wskazującym. Nie tego spodziewał się po blondynce i nie do końca wiedział jak to odebrać. Czy poczuła coś gdy ją pocałował? — Dobra, powiedzmy, że będę chciał — urwał i zwilżył językiem usta, zastanawiając się przez krótką chwilę — I co? Wyskoczymy razem do kina albo na kolację czy stawiasz raczej na przyjacielskie piwo przy barze? — dopytał o szczegóły, nie wiedząc czego w zasadzie mógł się spodziewać. Sam nie powinien jednak po raz kolejny łamać swoich zasad i myśleć o randkach z kobietami, to nie był właściwy czas. Musiał skupić się na pracy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na początku nie chciała tak myśleć. Że Marcel był pozbawionych skrupułów mordercą. Nawet, jeśli był przestępcą, to wtedy był człowiekiem, którego kochała i nie chciała w to wszystko wierzyć. Nie chciała się od niego odwracać, teraz to zrobiła. Dlatego rozumiała, dlaczego Mark to zrobił. Kamień spadłby jej z serca, gdyby wiedziała, że to nie z jej powodu, bo nie chciała czuć się winna zepsucia czegoś, co tak na dobrą sprawę nie miało prawa istnieć, jeśli jeden z nich siedział w więzieniu. Małżeństwo również. – Mój… przyjaciel – odpowiedziała, bo nie miała pojęcia, jakim mianem określić Brave’a. Kiedyś byli parą, a teraz od jakiegoś czasu ich drogi na nowo się splatały, a Eloise nie umiała teraz nazwać tej znajomości. To imię miało chyba sprawić, że Brave nie przywiąże się zbyt mocno do zwierzęcia, co i tak, zdaniem Elie, mu się nie udało. Rosenfield teoretycznie nazwała psa inaczej, ale przyzwyczaiła się już do tego imienia, a sprawiało ono, że Dwójka miała jakąś przynależność. Nie tylko do niej, ale również do swojego rodzeństwa. – Pewnie, a dlaczego nie? Mamy XXI wiek – powiedziała. Akurat w tym aspekcie nie czuła się skrępowana. Bardziej dlatego, że nie wiedziała, co Mark tak naprawdę myśli. To on pierwszy ją pocałował, ale przecież to mógł być tylko przypływ chwili, jakieś chwilowe zauroczenie. – Znasz definicję randki? – zapytała. Nie miała na myśli niczego przyjacielskiego, ale zaczęła się bać. Nie chciała głębiej wchodzić w ten temat w obawie przed odrzuceniem. W końcu nie powiedział, że rzeczywiście chce pójść z nią na randkę, tylko kluczył wokół tematu. Nie znała jego prawdziwych intencji i chyba nie chciała się w to bawić w takim momencie. Lanaghan powinien się domyślić, że, biorąc pod uwagę, co działo się teraz w jej życiu, zaproszenie go na randkę było dla niej ogromnym aktem odwagi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zamierzał dyktować jej jak powinna postąpić - w grę wchodziły dalsze losy jej małżeństwa i wszelkie decyzje z nim związane należały tylko i wyłącznie do niej. Jako przyjaciel służył wsparciem i dobra radą, jednak nie chciał przekraczać kolejnej granicy. Wiedział, że łączyło ich coś szczerego i zanim Marcel usłyszał wyrok, blondynka była u jego boku szczęśliwa i spełniona i wciąż pragnęła wierzyć w dobro mężczyzny - bez względu na fakty. Ważne by czuła się dobrze z własnymi wyborami i niczego nie żałowała.
Tak, tak — urwał, przytakując jej i tym samym pragnął sprostować swoją wcześniejszą odpowiedź dotyczącej randki — Nie jestem żadnym szowinistą i popieram równo uprawnienie ale chodziło mi o zupełnie inną kwestię — uśmiechnęła się pod nosem, próbując ubrać to we właściwe słowa — Chodzi mi o Ciebie, o Ellie. O moją przyjaciółkę, która przechodzi teraz przez naprawdę gówniany okres w życiu. Dałem ciała i przekroczyłem granicę, a ona obiecuje zaprosić mnie na randkę — roześmiał się, nie wierząc do końca w to, że dziewczyna faktycznie pragnęła spotkać się z nim na zupełnie innej stopie. Nie teraz i pewnie nie przez najbliższe pół roku ale może kiedy rozwód się dopełni, będą mieli szanse sprawdzić w jakiej roli czuja się najlepiej? Wciąż zamierzał być przy niej i być przyjacielem na którego zasługiwała, nie musiała martwić się o to, że zniknie.
Okej, trochę zardzewiałem i nie pamiętam kiedy byłem na prawdziwej randce ale chyba nie jest ze mną tak źle. Wolałem się upewnić — odparł i kiedy dotarli w końcu do budki, zatrzymał i złapał krócej smycz, by Murrey nie zaczepiał każdego, stojącego w kolejce człowieka — Masz na coś ochotę? — zapytał, rozglądając się za menu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1
Minęło już ponad kilka miesięcy, a Axel powoli odnajdował się w nowej rzeczywistości jaką było Seattle. Znał te miasto bardzo dobrze – w końcu się tu urodził i wychował. Ale gdy ostatnie 15 lat swojego życia spędzasz w Islandii… gdzie panuje kompletnie odmienny klimat. można mieć nieco z tym kłopot. Żeby nie być z tym sam adoptował od razu po przeprowadzce nowonarodzonego szczeniaczka ze schroniska. Mała złota kuleczka rasy Golden Retriever od razu podbiła jego nieco lodowate serduszko. Andersson nie miał szczęścia do miłości… chociaż też wcale jej nie pragnął, zdecydowanie preferował spędzanie czasu w pracy, na siłowni, z szczeniakiem na spacerze, bądź też ze znajomymi. Niewątpliwie taką osobą była Constance którą poznał parę tygodni na spacerze, która również jak on – jest posiadaczką psa tej samej rasy. Początkowe iskry, negatywne nastawianie spowodowały, że ostatecznie się dzisiaj dogadują i umawiają na wspólne spacery z psem, bądź indywidualnie na kawę lub herbatę…
Axel nie przepadał za takimi porankami, było ciepło i słonecznie, a blask słońca musiał przebijać się przez żaluzje mężczyzny, tak mocno, że spowodowały wcześniejszą pobudkę niż to zawsze. Mężczyzna miał już taką swoją codzienną rutynę –zawsze po pobudce bierze prysznic, a następnie wychodzi ze swoim psem na długi spacer. Na szczęście miał dzisiaj wolne, więc Droopy mógł liczyć na dłuższy spacer… wraz ze swoim kumplem Churchill’em. Psiaki w odwrotności od ich właścicieli, od razu złapali wspólny „vibe”, i zawsze się cieszą gdy się widzą. Na miejscu zjawił się punktualnie, i postanowił poczekać na swoją znajomą na spokojnie.
- Punktualni jak zawsze – uśmiechnął się, nieco luzując smycz swojemu psiakowi. Znajdowali się w takim miejscu, że nikt by nie robił problemu, gdyby pozwoli swoim dzieciom na bieganie bez smyczy. Chociaż zawsze znajdą się ludzie, którzy przyczepią się do czegoś, bo tak lubią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Constance ostatnimi czasy kompletnie nie mogła się skupić – w gruncie rzeczy, kiedy powoli myślała, że wychodzi na prostą, na horyzoncie pojawił się znów Enzo, były mąż, ojciec Vittorii, który postanowił powrócić do życia ich córki. Ciężarna nastolatka oczywiście była cholernie sceptycznie do tego pomysłu nastawiona, a Constance nie mogła jej za to winić. Ba! Nawet nie zamierzała, bo najzwyczajniej w świecie po kilkumiesięcznej nieobecności w jej życiu Enzo zamierzał tak po prostu sobie wrócić? Też by raczej tego nie chciała na miejscu córki. Mimo to, za punkt honoru obrała sobie pomoc Enzo w powróceniu do łask Vi. Odbijało się to z kolei na jej związku z Nickiem, który spontanicznie się oświadczył nie dalej niż kilka dni temu. Przez to opuściła kilka spacerów z Churchillem, poza tym miała młyn w pracy i dzisiaj dopiero, ciesząc się wolnym dniem mogła się zająć psiakiem.
Początki znajomości z Axelem nie były najłatwiejsze, ale chyba w obecnym momencie mogła stwierdzić, że były nienajgorsze. Nadal od czasu do czasu sobie dogryzali, ale nie była to już niechęć, jaką czuła do niego wcześniej. Wywróciła nieco teatralnie oczyma, słysząc słowa Axela i trąciła go lekko biodrem.
– Jak będziesz miał ciężarną, nastoletnią córkę, to porozmawiamy o punktualności – rzuciła, wywracając oczyma, bo faktycznie musiała wpaść jeszcze do Vittorii, której ostatnio pozwoliła zamieszkać z Maxem, ojcem dziecka. Znała Russella od zawsze i ufała mu w stu procentach, poza tym mieszkanie, które kupił było dosłownie naprzeciw jej apartamentu. – Zresztą, to ty dzisiaj przyszedłeś za wcześnie – oświadczyła, wywracając oczyma i uśmiechając się delikatnie. – Wszystko w porządku? Co u ciebie? – zagadnęła luźno, również luzując smycz psu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W pełni podziwiał swoją znajomą za to jak sobie w życiu radzi. Wychowywanie nastoletniego dziecka jest nie lada wyczynem, zwłaszcza jeżeli jeszcze dodamy do tego – ciężarną nastolatkę. Axel kompletnie nie wyobrażał sobie siebie w roli ojca, nie jest na to najzwyczajniej mentalnie przygotowany. Niestety Andersson jedynie przelotnie znał Enzo – byłego męża Turnerowej i ojca młodej Vittori. Axel jest typem człowieka, który pewnie nie dałby szansy byłej partnerce, zwłaszcza jeżeli rozstaliby się w niezbyt przyjemnych warunkach. Mimo, że Axel zbytnio na związkach się nie zna, to jego znajoma zawsze mogła liczyć na radę bądź wsparcie z jego strony.
Mimo faktu że początek ich znajomości można określić jako taka w sobie komedia, to dzisiaj dogadywali się w miarę dobrze – i oboje mogą stwierdzić, że zdecydowanie lepiej im na pokojowej ścieżce, niż wojennej.
-No niestety jeszcze tego nie doświadczyłem… i raczej prędko tego nie zaznam. A no właśnie, co tam słychać u młodej? – zapytał z czystej ciekawości spoglądając w stronę kobiety. Mimo, że nigdy nie widział dziewczyny na oczy, to liczył że zarówno jej, jak i Constance wszystko się ułoży.
- Dobra Dobra, dzisiaj ja a kolejnym pewnie ty z psiakiem będziesz na mnie czekała – powiedział żartobliwie puszczając przyjacielskie oczko w jej stronę, a następnie skierował spojrzenie w stronę goldenów, które nie mogły się doczekać wspólnej zabawy. Zazdrościł często psom tej swobody, tego że nie mają żadnych większych poważniejszych problemów, i tego że potrafią się cieszyć nawet z głupiego patyka, który sprawia im ogromną radość.
- Byłem wczoraj na randce. Myślałem że po 5 minutach ucieknę tylnym wejściem. Przyszła jakaś księżniczka, która traktowała siebie jak jakiś cud świata.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zupełnie szczerze, jej córka sporo jej ułatwiała – w zasadzie Vittoria nie sprawiała szczególnych problemów, była urocza, miła, nie buntowała się, a że zaliczyła wpadkę… Cóż, Constance była chyba ostatnią osobą, która mogłaby ją w tym momencie jakkolwiek oceniać. Sama wpadła, gdy była dwa lata młodsza od dziewczyny, więc na dobrą sprawę teraz mogła ją tylko wspierać. Tak też robiła – dlatego zgodziła się parę tygodni temu, żeby amieszkała z Maxem. Oczywiście apartament był tuż obok jej własnego apartamentu, ale znała Russella i wiedziała, że dobrze zaopiekuje się jej córką, tym bardziej, że widziała, jak bardzo są w sobie zakochani. Było to całkiem urocze i modliła się tylko, by ich miłość nie zakończyła się w tak bolesny sposób jak jej historia z Tagliente.
- Myślę, że zbyt wiele cię nie ominęło. Ostatnie, czego byś chciał, to ciężarna nastolatka – wzruszyła ramionami z rozbawieniem i westchnęła cicho. – Właściwie w porządku. Mieszka z Maxem, ojcem dziecka, ale apartament jest tuż obok mojego, bo nie pozwoliłabym jej się wyprowadzić gdzieś daleko – wzruszyła ramionami. – Jest w tym wszystkim cholernie dzielna, myślę, że będzie świetną matką – przyznała, uśmiechając się nieznacznie. Naprawdę tak uważała. Nawet, gdy Vi zajmowała się młodszą siostrą Maxa, widziała, jaką troskę jej okazywała i było to absolutnie urocze.
– Być może – uśmiechnęła się lekko i pewnie uniosła jedną brew, gdy zaczął jej opowiadać o randce. Cóż… Nie brzmiało to szczególnie dobrze. – Ale tego nie zrobiłeś? Podziwiam. Mogłeś udać, że dostałeś smsa, że coś się stało i że musisz wyjść. Ja bym tak zrobiła – nie miała super doświadczenia w randkowaniu, bo przez niemal siedemnaście lat była z ojcem swojej córki, a niedługo po decyzji o rozstaniu w jej życiu pojawił się Nicholas, ale chyba nadal się tak robiło.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
28
183

Agent nieruchomości

patterson immovables

sunset hill

Post

#6

Od liceum w życiu Liama działo się wiele. Jednak jeśli tak naprawdę się zastanowić, to zmian było tyle, że prawie że wrócił do punktu wyjścia. No bo tak:
1. Zerwał z Belle, a raczej to ona z nim zerwała, zupełnie bez powodu.
2. Wyjechał jako singiel na studia
3. Co prawda wrócił po szkole do rodzinnego miasta, z żoną, ale
4. Był już po rozwodzie, więc znów był singlem w Seattle.
5. Odnowił kontakt z Belle....
Więc co u licha, robił w praku z wózkiem, w którym chwilowo grzecznie spała dziewczynka? A to, że od zawsze Hall był dobrym starszym bratem, w liceum odprowadzał siostrę na korki z matmy, a teraz pozwalał jej mieć godzinę dla siebie, dlatego zabierał siostrzenicę na spacer, czy coś takiego. Fajny gość z niego był, prawda? No był obowiązkowy, był rozsądny i rodzina była dla niego ważna, tego nie da się ukryć. Czy dobrze na tym wychodził? Na szczęście jego rodzina nie była roszczeniowa i go nie wykorzystywała, choć korzystała z jego dobroci. Jednak były sytuacje, kiedy mu się odwdzięczali.
Tak więc brunet (bo chyba tak można nazwać jego kolor włosow? Czy może bardziej ciemny blondyn?) korzystając z wolnego popołudnia w pracy, postanowił dać Emmie jakaś godzinę dla siebie. Niech zrobi co chce, umyje włosy, prześpi się, czy wyjdzie do sklepu, jej sprawa. Mężczyzna wziął ten wózek, zawarł umowę z siostrzenicą, że on sobie posłucha podcastow w słuchawkach. Miał parę ulubionych audycji, a nie zawsze miał okazje, aby słuchać tego na bieżąco. Odpalił jakiś podcast o true crime, bo tak jak lubił czytać kryminały, lubił także o tym słuchać. Zanim jednak doszedł do clue sprawy, zauważył sprzedawcę z kawą, więc postanowił tam podejść do kolejki. W sumie, gdy tylko zajął miejsce, kobieta rozmawiająca przez telefon tuż przed nim wydała mu się znajoma. Ale nie wiedział, czy to wrażenie, czy na stare lata dopadła go skleroza czy otępienie i nie mógł ogarnąć do kogo należy ten głos.

autor

B.

Awatar użytkownika
34
165

Pielęgniarka

Meridian Center For Health

belltown

Post

˜2˜ Na kilka dni przed wyjazdem do LA z Maverickiem, Lilith umówiła się ze swoją wieloletnią przyjaciółką. Mogły owszem pójść na kawę jak normalni ludzie, ale Lils potrzebowała trochę ruchu, Luna zresztą też. Może akurat ta druga trochę mniej bo była malusim pieskiem, ale jednak trochę ruchu potrzebował, a Lilith była przeciwniczką wiecznego noszenia piesków, jakby to były zabawki. Luna była więc przyzwyczajona do dłuższych spacerów, czy to po plaży, jeszcze jak mieszkały w Los Angeles, czy po parkach Seattle. Sama Connor była słodkolubna i doskonale wiedziała, że gdyby przestała się ruszać, czy chodzić na spacery, to by już tak nie wyglądała. Zwłaszcza, że metabolizm w wiekiem się zmienia i organizm mniej wybaczał.
Tak więc Lilith i Luna wybrały się na spotkanie z Lavą (3xL). Akurat ten park był nie po drodze do ich domu, dlatego musiały tu podjechać samochodem. Wybór parku wynikał z tego, że Lils lubiła różnorodność i "testowała" kolejne parki w Seattle. No i tutaj nie istniało "ryzyko" wpadnięcia na Mavericka i jego psa. Nie, żeby miała coś przeciwko. Normalnie wprost przeciwnie, czasami z premedytacją chodziła ścieżką, którą jej były mąż wyprowadzał swojego psa. Ale dziś miała go trochę poobgadywać z przyjaciółką i skonsultować się w kilku sprawach. Bo w końcu lada dzień miała spędzić z Mavem kilkanaście godzin w samochodzie, co najmniej dwa wspólne noclegi, może nawet jakaś kolacja w LA... Była podekscytowana i chyba zaczynała sobie robić zbyt wielkie nadzieje na ten wyjazd, ale trudno się było powstrzymać. Bo przecież Mav to zaproponował, że pomoże jej przywieźć resztę rzeczy z LA, a na dodatek ją pocałował. No konsultacja z psiapsi była niezbędna.
Dlatego gdy zobaczyła zbliżającą się w ich stronę Lavę, pomachala jej dziarsko i niemal pobiegła by szybciej się z nią przywitać. Luna już poznała Lavę pewnie gdy ta odwiedzała je w LA a potem widziały się pewnie gdy Lilith wróciła do Seattle. Dlatego teraz ciągnęła w stronę kobiety, merdając ogonkiem i piszcząc z tej radości.

Lava Hale

autor

-

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#56

Jakakolwiek aktywność fizyczna była dla Lavy przyjemnością, dlatego zawsze chętnie zgadzała się na wyjście na spacer z przyjaciółką, wyprowadzanie psa albo zajęcia jogi. Problem był tylko taki, że na jodze trzeba było siedzieć cicho, a dziewczyny miały sporo do omówienia. Lava jedynie sprawy zawodowe, gdyż dostała dwie oferty pracy i była w kropce. Jedną z nich była propozycja współprowadzenia programu śniadaniowego w KingTv, czyli w miejscowej telewizji, która była znana na cały stan. Druga propozycja pojawiła się z Los Angeles – ta była o wiele ciekawsze i zahaczała o tematy, które Lavą interesowały, jednak… wymagała od niej przeprowadzki do LA, co nie do końca jej się podobało. Z jednej strony robiłaby to, co kocha i to na większą skalę, bo oferowali jej prowadzenie programu muzycznego, wywiady z gwiazdami i relacje z koncertów, a z drugiej strony nie była pewna, czy LA to miejsce dla niej. Musiała więc obgadać to z Lilith, która z miastem aniołów miała dużo doświadczenia.
Choć Lava nie szukała, tak praca znalazła ją sama. Zupełnie inaczej było, jeśli chodzi o sprawy sercowe, które jakby… zniknęły. Nathaniel znów nieco się wycofał, oczywiście usprawiedliwiając się obowiązkami i opieką nad córką, co Lava próbowała zrozumieć i nie brać do siebie personalnie. Naprawdę myślała, że znów weszli na drogę, która miała ich zaprowadzić ku wspólnemu życiu, jednak szybko zderzyła się z rzeczywistością. I to dość boleśnie.
– Lils! – uśmiechnęła się szeroko, gdy dostrzegła przyjaciółkę. – Luna – od razu ukucnęła do psiaka, który pojawił się obok niej pierwszy. Potem wstała i przytuliła przyjaciółkę, po czym wręczyła jej kubek z kawą, którą kupiła dla nich po drodze.
– Trzymaj. Twoja ulubiona. – uśmiechnęła się, bo pamiętała, jaką kawę piła Lilith i była z tego najwidoczniej całkiem dumna. – Co słychać? – zagadnęła od razu, przy okazji wskazując jedną ze ścieżek, chcąc się upewnić, czy planują iść w tym kierunku.

Lilith Connor

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „Jefferson Park”