WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Co to oznaczało?
Nie wiedziała. Chciałaby, ale udzielenie odpowiedzi na to pytanie nawet przed samą sobą było zadaniem niezwykle trudnym, by nie rzec, że zupełnie niemożliwym do zrealizowania. Analizowanie poszczególnych aspektów relacji, która łączyła ją z Blake'm, od pewnego czasu spędzało jej sen z powiek nawet w chwilach, w których sam zainteresowany znajdował się na drugiej stronie łóżka i cieszył niezmąconym odpoczynkiem. Ona wykorzystywała te momenty nie tylko na to, by nasycić się widokiem jego spokojnej, zrelaksowanej sylwetki, ale również aby przemyśleć, kim dla siebie byli, co robili, dokąd właściwie zmierzali. Odpowiedzi nie odnalazła po dziś dzień, choć tu pojawiał się kolejny problem - czy jej szukanie naprawdę było konieczne? Wielokrotnie rozumieli się bowiem bez słów i równie wiele razy dali sobie do zrozumienia, że konkretne nazewnictwo nie było niezbędne. Czy określenie ich w jakikolwiek sposób przyniosłoby jedynie pozytywne skutki?
Czy chciała o tym rozmawiać? Również nie była pewna.
- Sama nie wiem. To nie tak, że ci nie ufam, ale nie chciałabym nadwyrężyć męskiej solidarności - zażartowała, pozwalając sobie na krótki, zawadiacki uśmiech. Nie chciała obarczać Rhysa swoimi problemami, ale jednocześnie wydawało się jej, że był jedyną osobą, której mogła się zwierzyć - szczerze, bez niedopowiedzeń i półsłówek, którymi raczyła nawet swoje siostry. Nie wiedziała dlaczego. Bała się oceny? Krytyki? To byłoby głupie, skoro zarówno Leslie, jak i Perrie doskonale wiedziały o tym, co działo się między nią i Blake'm - czymkolwiek to było. Mimo to powiedzenie o pewnych sprawach na głos wciąż przychodziło jej z trudem. - Czasami wydaje mi się, że on wciąż myśli, że to wszystko dzieje się z powodu ciąży. Jakiś czas temu powiedziałam mu, że czuję... coś. - Wyznanie to było dość niespodziewane, ale niosło bliżej nieopisaną ulgę. Poruszony temat był jednocześnie zastępstwem dla kwestii zdrowia Rhysa oraz tego, że faktycznie nie powinni byli dyskutować o tym w miejscu pracy. - Z jednej strony wszystko jest w porządku, z drugiej mam wrażenie, że ciągle stąpamy po niepewnym gruncie - wyjaśniła, świadomie rezygnując z pytania pokroju tego, czy być może rozmawiali o tym w typowo męskich warunkach na jakimś piwem czy innym whisky.
- Aha, okej - przytaknęła, kiwając głową z uznaniem. Uśmiech znów rozpromienił kobiecą twarz, a w oczach błysnęły zawadiackie ogniki. - I co teraz? Zaprosisz ją gdzieś w końcu czy wciąż będziesz liczył na to, że na dobre wróci sezon burzowy, a ona będzie wpadać do ciebie częściej? - zagaiła, rozsiadając się w fotelu.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeżeli nie chciała rozmawiać, nie mógł jej do tego zmusić, ale powinna była wiedzieć, że mogła się wygadać. Raz ją zawiódł, ale na błędach się uczył. Kolejny raz nie zamierzał popełniać tego samego, a wszystko co mógłby usłyszeć w rozmowie, miałoby pozostać pomiędzy nimi. Zero wnikania, zero podpytywania Blake'a by cokolwiek z niego wyciągnąć. Nie chciał się wtrącać tak bardzo, bo kolejny raz wyszłoby z tego więcej szkody, niż pożytku. Kiedy jednak Lottie zdecydowała się trochę zwierzyć, uśmiechnął się.
Męska solidarność to jedno, nasza przyjaźń to drugie — wywrócił oczami. Po ostatnich nieporozumieniach, zamierzał być jak Szwajcaria. Gotowy wysłuchać obu stron, gotowy coś doradzić, ale nie ingerujący nadmiernie w całokształt tej ich skomplikowanej relacji, by nie doprowadzić do kolejnego wybuchu, po którym już nie byłoby czego zbierać do kupy. Za bardzo mu na nich zależało, by był skłonny kolejny raz zaryzykować stratą jednej osoby, a może nawet ich obojga. — To Blake, jak już wiemy, czasami trzeba z nim rozmawiać stosując metodę prób i błędów. Jeśli powiedziałaś mu, że coś czujesz, może nie byłaś zbyt dosadna? Albo... Może on potrzebuje czasu, żeby pomyśleć nad tym, czy to odwzajemnia, zamiast rzucać słowa na wiatr? — zasugerował. Blake był, jaki był. Czasami odnosiło się wrażenie, że mówi się do niego naprawdę prostymi słowami, a on i tak wywnioskował z nich coś zupełnie innego. Lottie nie powinna być więc zaskoczona tym, że i w tym przypadku nie pojął w pełni, że to co się między nimi działo, nie miało już związku tylko i wyłącznie z ciążą. — Zresztą wiesz... Jak ja bym zaliczył wpadkę z laską, to pewnie też potrzebowałbym czasu na to, żeby przejść z tym do porządku dziennego i żeby zastanowić się nad tym, co dalej. Niby chciałbym ją wspierać, ale czy byłbym w stanie coś poczuć? Nie wiem. — wzruszył ramionami. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno. Bo w rzeczywistości pierw powinny się rodzić uczucia, a potem dopiero dzieci. Oni zaczynali od końca, ale to nie znaczyło, że mieli się trzymać tylko i wyłącznie tego, że to dziecko ich łączy i nic ponadto nie będzie miało prawa bytu. Życie zaskakiwało.
I co teraz?
Sam chciałby wiedzieć. Nie wiedział jednak co teraz. Co powinien zrobić, jak, ani czy w ogóle powinien. Uśmiech Lottie i błysk w jej spojrzeniu zdawał się jednak jasną odpowiedzią, że powinien był. — Sam nie wiem czy w ogóle na coś liczę. Okej, jest fajna i mógłbym się nią zainteresować na dłużej, żeby zobaczyć co z tego wyjdzie, ale... W tej sytuacji nie mam pewności, czy to dobry pomysł. Z jednej strony zaprosiłbym ją gdzieś, żebyśmy spędzili razem czas, z drugiej strony, Isla się łatwo przywiązuje, a ja nie chcę jej rozczarować — przyznał z ciężkim westchnięciem. Kto nie ryzykował ten nie pił szampana, ale on naprawdę czuł się jak kiepski kandydat do jakiegokolwiek ryzykowania z relacjami międzyludzkimi. Niby mógł się nastawić na to, że jakiś czas będzie miło i fajnie, a potem każde pójdzie w swoją stronę, ale chyba nawet Lottie wiedziała, że to nie zawsze tak wygląda. — A twoim zdaniem, co powinienem zrobić? — zapytał, licząc na jakąś złotą radę.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Nieznaczne wzruszenie ramionami miało wyrazić raczej obojętny stosunek do męskich słów. Doceniała oczywiście zaangażowanie i oddanie Rhysa, ale jednocześnie nie chciała, by ich relacja raz jeszcze stanęła na drodze tej, którą Alderidge dzielił z Blake'm. Cała ta sytuacja była wystarczająco mocno skomplikowana, dlatego dokładanie kolejnej kości niezgody byłoby ewidentnym rzucaniem kłód pod nogi samej sobie, a tego Charlotte wolała uniknąć. Nie tylko z powodu uniemożliwiającej robienie uników ciąży, ale przede wszystkim dla własnej wygody.
- Zastanowić się. No jasne - przytaknęła krótko, choć bez entuzjazmu, który towarzyszył jej dotychczas. Być może postrzegała pewne sprawy w błędny sposób, ale zawsze wydawało się jej, że nad pewnymi sprawami nie można było się zastanowić. Uczucia albo były, albo nie istniały. Nie było nic pomiędzy, dlatego te i kolejne słowa Rhysa skutecznie ostudziły jej zapał nie tylko do kontynuowania tej rozmowy, ale również do gdybania nad tym, co właściwie łączyło ją z ojcem dziecka. - Czy byłbyś w stanie? Aha, więc teraz oczekuję albo zmuszam go, żeby coś poczuł? Świetnie. Dzięki, bardzo mi pomogłeś i od razu jest mi lepiej - podsumowała butnie, skupiając wzrok na ekranie monitora. Nie była co prawda w stanie skupić się na otrzymanym mailu z zapytaniem o wolny termin i pierwszą sugestią wzoru, jakim zainteresowany był klient, ale to wciąż było opcją lepszą niż spoglądanie na Rhysa, względem którego poczuła obecnie złość. Jej powody nie były blondynce do końca znane, ale to nie miało znaczenia.
Niektóre uczucia po prostu były.
Porzucenie tematu własnej osoby i emocji związanych z Blake'm wydawało się zatem najrozsądniejszym pomysłem, dzięki któremu mogliby uniknąć poważniejszej sprzeczki. Ta wisiała w powietrzu, dlatego musiała upłynąć dłuższa chwila, by Charlotte zdecydowała się kontynuować temat nowej znajomej przyjaciela.
- Moim zdaniem nie powinieneś zachowywać się tak, jak gdybyś co najmniej leżał już w trumnie i czekał aż ktoś przysypie cię ziemią - skwitowała nieco brutalniej niż zamierzała, ale nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że tylko tego typu wstrząs był w stanie wpłynąć na nastawienie Rhysa i przekonać go, że powinien był cieszyć się tym, co miał i co było tu oraz teraz. - Więc zaproś ją gdzieś, spędźcie razem czas, powiedz jej, jak wygląda sytuacja z twojej strony i... zobaczysz. Na pewne rzeczy nie ma się wpływu, jeżeli okaże się, że dla niej to za dużo, to chyba lepiej wiedzieć o tym teraz, na początku znajomości, niż w chwili, w której się zaangażujecie? - zasugerowała, choć ostateczna decyzja i tak należała do niego, co Lottie próbowała przekazać mu wymownym spojrzeniem, którym uraczyła go przez krótki moment.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie. Jezuu błagam, naucz się brać, to co mówię, z przymrużeniem oka — jęknął żałośnie, odrywając się od pracy. Znała go wystarczająco długo, by wiedzieć jak beznadziejny był w dawaniu rad i w przelewaniu myśli na słowa. Kiedy nie trzeba było, te wylewały się z niego z ogromnym sensem, a kiedy naprawdę tego sensu potrzeba było, to wówczas wychodziło jak wychodziło, czyli tak, jak w tym konkretnym momencie, kiedy z łatwością przeinaczyła to, co chciał jej przekazać. — Po prostu... Mówisz, że mu powiedziałaś, a wciąż czujesz, że to wszystko jest niepewne. Chodzi mi o to, że... Cholera, to Blake. Mało kto wie, co naprawdę siedzi w jego głowie i sercu. Nie twierdzę, że go zmuszasz, albo że oczekujesz, żeby to odwzajemnił, bo oboje dobrze wiemy, że taka nie jesteś i wiemy też, jaki jest jego główny problem — westchnął. Nie wiedział, co względem Charlotte czuł kumpel i nie chciał w to wnikać i ciągnąć go za język, ale wiedział, że największym problemem Blake'a wydawało się to, że był byłym skazańcem. Kimś, przez kogo ona i dziecko mogliby być wytykani palcami. To zaś dawało do myślenia, bo sugerowało, że naprawdę mu na niej zależało. Nie wiadomo w jakim sensie, czy przyjacielskim czy uczuciowym, ale zależało. A to, że się nie określił i utrzymywał tę niepewność w ich relacji... Cóż, na to wpływu nie mieli, a Lottie mogła tylko czekać i zobaczyć, co przyniesie czas.
Dla Rhysa w takiej sytuacji porzucenie tego tematu przynajmniej w tej chwili, również wydawało się najrozsądniejszym wyjściem. Nie chciał kolejnej kłótni, napiętej atmosfery i łypania na siebie spod byka przez kolejne godziny, które musieli spędzić w studio. Szczególnie, że naprawdę nie miał niczego złego na myśli i miał nadzieję, że Lottie zdawała sobie z tego sprawę. Bo przecież...
Znała go.
Problem w tym, że tak się czuję, kiedy słyszę o kosztach leczenia, skutkach ubocznych i statystykach — skrzywił się. Ciężko było nie czuć się tak, jakby nie był jedną nogą w grobie, kiedy wszystko wyglądało mało zachęcająco. Kosztowne leczenie, skutki uboczne tego leczenia, które mogłyby go zapędzić na długie tygodnie, a nawet miesiące na kolejne zwolnienie lekarskie, by mógł poświęcić wolny czas kursowaniu pomiędzy łóżkiem a toaletą. O statystykach zaś wolał nawet nie myśleć, bo wówczas musiałby dać sobie spokój już teraz i przestać w ogóle rozważać kredyty, pożyczki wśród znajomych i poszukiwanie grup wsparcia dla osób takich, jak on.
Myślisz, że tak właśnie powinienem zrobić? — zerknął na nią, ale spojrzenie jakim go uraczyła, w zupełności wystarczyło. Do tej pory nie patrzył na to wszystko pod tym kątem. Wydawało mu się, że mógłby wyjść na idiotę, gdyby na obecnym etapie znajomości zaczął mówić o swojej sytuacji, która nie gwarantowała szczęśliwego zakończenia. Tak, jakby łudził się, że cokolwiek z tego wyjdzie, a wcale tak nie było. On sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć, kiedy znajomość rozwijała się swoim własnym, choć zawrotnym tempem. Nie wiedział, czy w ogóle się zaangażuje, ani czy Isla to zrobi. Zamierzał jednak iść za radą przyjaciółki. Bo ona, w przeciwieństwie do niego, była w udzielaniu ich, dużo lepsza.
Wstając od swojego biurka podszedł do tego jej i przysiadł na skraju.
Dzięki, Lottie — rzucił, układając dłoń na jej ramieniu i lekko ścisnął w ramach wdzięczności. Nie był to jednak koniec pytania o to, co jeszcze powinien zrobić. — Teraz możesz mi powiedzieć, gdzie powinienem ją zaprosić. Jesteś kobietą. Lepiej się orientujesz w tym, co sprawia wam frajdę. — On nie wiedział. Wyszedł z wprawy w tym całym randkowaniu i w ogóle w podrywaniu kobiet. Czuł się trochę jak dziecko błądzące we mgle. Zagubione i niepewne tego, jak powinno się zachowywać. W życiu by nie pomyślał, że długotrwała samotność, może się tak odbić na człowieku. — Ale pierw zamówimy coś do jedzenia. Skoro pierwszego klienta mam za godzinę, zdążymy coś jeszcze przekąsić w ramach śniadania — dodał i wyciągnął z kieszeni spodni telefon, spoglądając na Lottie, ciekaw, na co miała ochotę.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Wywrócenie oczami wydawało się jedyną sensowną reakcją, bo żałosny jęk Rhysa nie zrobił na Charlotte większego wrażenia. Z przymrużeniem oka traktowała przecież naprawdę wiele kwestii, ale istniały również te, do których nie potrafiła podejść inaczej niż z adekwatną dla sytuacji powagą. Sprawy związane z Blake'm i własnymi uczuciami należały do tej drugiej kategorii, a Hughes sądziła, że mogła liczyć na zrozumienie przyjaciela.
Najwidoczniej się pomyliła.
Lub może to znów hormony dawały jej się we znaki, a Zoey Gia charakterem miała przypominać niekoniecznie udaną i bezpieczną dla otoczenia mieszankę genów swoich rodziców?
Westchnęła, kręcąc głową.
- Nieważne. Zapomnij - poprosiła, wykonując bagatelizujący ruch dłonią. Zmarszczka dezaprobaty przyozdobiła jej czoło, ale tylko na krótko. Na jej miejscu pojawiło się skupienie związane z dotychczasową pracą, choć i ta nie potrafiła skutecznie zająć kobiecych myśli. Te wciąż krążyły wokół prywatnych zawirowań, od których oderwać chciała się przy pomocy nowinek z życia Rhysa.
- Wiesz, że koszty to nie problem. Poradzimy sobie z nimi - zapewniła, starając się nadać swoim słowom ton, który sugerował, że wcale nie chodziło o jałmużnę czy inną darowiznę. Pragnęła mu pomóc na wszystkie możliwe sposoby i doskonale wiedziała, że on postąpiłby tak samo, gdyby role się odwróciły. - Ale jeżeli nie zmienisz swojego nastawienia, to faktycznie wszystko pójdzie na marne - dodała z nieco mniejszym entuzjazmem, podsumowując wszystko nieznacznym wzruszeniem ramion. Nie mogła wpłynąć na jego myśli, zachowanie czy reakcje, ale wiedziała, że wiele zależało od głowy i tego, co się w niej działo.
- Bo ja wiem? Skoro tak lubi zwierzątka, że jest gotowa sobie jedno wytatuować, to może wycieczka do zoo? Piknik za miastem, póki jest ładna pogoda? Może jakiś wieczorny po zatoce? - Improwizowała, ale wszystkie te pomysły i tak wydawały się dużo lepsze niż oklepane kino czy kawa w najbardziej klimatycznej kawiarni. Oryginalność była w cenie, a przynajmniej tak się jej wydawało, bo sama nie była na randce od... dawna.
Gdyby jednak miała się na jakąś wybrać, to niewątpliwie wolałaby coś ciekawego i innego niż znane całej ludzkości schematy.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rhysowi byłoby łatwiej ustosunkować się do tego wszystkiego we właściwy sposób, gdyby był bardziej rozeznany w tym, co działo się między tą dwójką. On jednak wolał się trzymać z boku i nie wchodzić z butami w skomplikowaną relację przyjaciół, kiedy Lottie sama nie wykazywała chęci zaznajomienia go z tym wszystkim. Zamiast tego z bezpiecznej odległości obserwował, czy nie działo się nic, co wymagałoby z jego strony większej czujności. Kolejnym problemem było to, że... Ostatnio naprawdę mało rozmawiali. Od tygodni czas zdecydowanie nie był ich sprzymierzeńcem. On musiał spędzić długie dni na zwolnieniu, by wrócić do formy i skupić się na własnym zdrowiu, a ona w tym czasie musiała pracować za dwoje i przy tym zajmować się prywatnymi sprawami. A z Gryffithem... było, jak było. Dopiero stawiali pierwsze kroki na drodze do porozumienia, więc tym bardziej Rhys nie czuł się upoważniony do zadawania pytań. Nie znaczyło to jednak, że jej nie rozumiał. Naprawdę starał się zrozumieć i pojmował to, że znalazła się w beznadziejnej sytuacji, gdzie na pierwszym miejscu stawiana była ciąża i wizja wychowywania dziecka, którego wcale nie mieli w planach, a na drugim kwestie uczuciowe. Rhys chciał jednak dla przyjaciółki tego, co najlepsze i szczerze pragnął, by nie tylko zyskała spokój ducha w kwestii macierzyństwa, ale również, żeby była szczęśliwa pod względem uczuciowym i by poukładała sobie życie na tym tle tak, jak na to zasługiwała. A zasługiwała na to, co najlepsze.
W porządku — odparł z cichym westchnięciem. Nie zamierzał kontynuować tematu, jeśli tego nie chciała. Zresztą on sam nie był pewny, czy powinni to robić, kiedy zarówno nią, jak i nim - chociaż z różnych względów - targały rozmaite emocje, których konsekwencją mogłoby się stać kolejne nieporozumienie.
Nie mógł jednak powiedzieć, by dzielenie się nowinkami z własnego życia, było dla niego lepszą opcją. Kwestia jego leczenia była tematem drażliwym, zważywszy na to, że w grę wchodziły niebotycznie wysokie kwoty. Co innego temat nowej sąsiadki. Kumpeli. Kochanki? Nie miał pojęcia jak nazwać tę relację z dziewczyną, która wkroczyła w jego życie dość niespodziewanie.
Wiem... I doceniam to. Naprawdę ci dziękuję — odparł, uśmiechając się ciepło. Nie znaczyło to jednak, że zamierzał skorzystać z tej propozycji. Na ten moment był rozdarty między logiką, dumą i licznymi obawami, a to nie pomagało mu podjąć żadnych konkretnych decyzji. Potrzebował czasu, którego nie miał za wiele. — Staram się. Czasami jestem na dobrej drodze, żeby spojrzeć na to wszystko optymistycznie, a potem zaczynam nowy dzień i wracam do punktu wyjścia — przyznał z nutą rozdrażnienia, która była efektem złości na samego siebie. Miał wahania nastrojów, które z trudem kontrolował i dużo łatwiej było mu się poddać gorszym dniom, kiedy wszystko wydawało się pozbawione sensu, a jemu towarzyszyły lęki, obawy i samotność, której jednocześnie potrzebował, ale której też nienawidził. A w tym wszystkim zdawał sobie sprawę, że tak nie powinno być.
Zoo... To nie taki głupi pomysł — przyznał. Isla może i pracowała w zoo, ale to nie to samo, co randka w tym miejscu. Zresztą nikt nie kazał mu zabierać jej do tego, w którym miała okazję spędzać niemal cały tydzień. — I zatoczka... Tak, zdecydowanie to dobry pomysł. Dzięki, Lottie — uśmiechnął się szeroko i lekko ją uściskał, by zaraz zamówić im coś lekkiego do zjedzenia, żeby mogli przetrwać jakoś ten dzień pracy, który okazał się niezwykle pracowity. Sesja za sesją, klienci gotowi zapisać się do niego na nowe terminy, skoro wrócił już do pracy, a finalnie ogrom papierkowej roboty, z którą starał się uporać wraz z przyjaciółką. Tym samym dzień przeleciał w mgnieniu oka, dobiegając końca, wraz z momentem, gdy wieczorem zamykali studio, by wrócić do swoich domów.

zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

005. outfit

Nie wiedziała dlaczego nie wolał, aby spotkali się od razu na miejscu. Przynajmniej bez większych ceregieli miałaby pojęcie z czym się mierzy. Znaczy… ma swoje podejrzenia po tym, co usłyszała w trakcie przebywania na diabelskim młynie, niemniej nie chciała w to wierzyć. Bo jak to możliwe, aby tak bez większego zakłopotania mówić o wykonywaniu takiego… fachu? Co prawda, żadna praca nie hańbi, jednakże nie o wszystkich zawodach mówi się z wielką chęcią i radością. Zanim jednak zacznie cokolwiek sądzić w tej sprawie, poczeka do pojawienia się chłopaka, z jakim umówiła się w sumie przypadkiem za pomocą wiadomości tekstowych. Da mu tą swobodę zagrania w grę, którą celowo bądź nie wykreował.
Właśnie… przypadkiem. Dziewczyna tak naprawdę nie planowała za szybko odzywać się do Harveya. I nie dlatego, że posiadała jakieś uprzedzenia co do takich znajomości niespodziewanie zawartych czy że ciemnowłosy jej ostatecznie nie wpadł w oko, jednakże… sama nie wiedziała. Może nie chciała wyjść zwyczajnie na nachalną tak prędkim odezwaniem się? Albo i nawet jakąś napaloną, bo nigdy nie wiadomo co może sobie ktoś o kimś pomyśleć w pierwszej chwili. To też nie tak, iż uznała że on od razu o niej tak sobie pomyśli, ale mimo wszystko takie głupie przemyślenia pojawiały się w głowie.
Południe, sobota. Ampersand Cafe, tam gdzie zostało to ustalone. Weszła do środka lokalu, nie wiedząc co ją w dniu dzisiejszym tak naprawdę czeka. Niemniej nie nastawiając się na nic, zajęła jeden z wolnych stolików, zaglądając do karty z prezentowanymi napojami w tym miejscu. Nie wiedziała kiedy konkretnie Harvey się pojawi, toteż uznała iż warto będzie ten czas oczekiwania sobie jakoś umilić. Ot, dla samego zaspokojenia ewentualnej nudy, gdyby ją naszła w momencie dłuższego siedzenia w kawiarni, niż było to planowane. I nie to, że miała zamiar się denerwować na chłopaka z tejże racji - sam powiedział, że ma w ostatnim czasie urwanie głowy, co doskonale rozumiała. Dlatego też na spokojnie zamówi sobie jakąś fikuśną kawę, może i do tego jakieś ciasteczko… przy okazji przeglądając co w internecie piszczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spencer przez dłuższą chwilę przeżywał coś na wzór wyrzutów sumienia. Wiedział że oszukiwanie… chociaż może nie aż tak, celowe wprowadzanie w błąd Heather nie było właściwym i słusznym posunięciem. Mógł się tłumaczyć że to nie on zaczął tylko ona sama wkręciła się w tą całą historię. Jednak z drugiej strony brunet nie zrobił nic, żeby wyklarować punkt widzenia, który obrała kobieta. A co więcej, gdy pojawiła się ku temu sposobność to postanowił brnąć dalej w tą historię. Wytłumaczył to sobie wszystko w ten sposób, że gdy prawda odnośnie wykonywanego przez niego zawodu wyjdzie na jaw to powinno być z tego wszystkiego więcej śmiechu niż złości. Przynajmniej miał taką nadzieję. Co prawda wkręcał zupełnie obcą mu dziewczynę, której nigdy więcej miał już raczej nie widzieć, chociaż to też nie oznaczało że było mu wolno. Ostatecznie doszedł do wniosku, że najwyżej pożałuje tego posunięcia. W tej całej sytuacji i tak lepiej było wytłumaczyć się na żywo niż próbować wyjaśniać to całe nieporozumienie telefonicznie.
Harvey specjalnie nie miał zamiaru umawiać się pod lokalem, bo to zepsułoby całą zabawę. Musiał też jakoś obejść kwestię dostrzeżenia przez blondynkę logo firmy, co pewnie szybko naprowadziłoby ją na wyjaśnienie. Tak więc postawił na kawiarnię, która znajdowała się w pobliżu. Gdy zbliżał się do niej o omówionym czasie i nie widział nigdzie w pobliżu Heather to przez moment zwątpił. Zwolnił kroku i wyciągnął telefon, żeby zerknąć na godzinę. Nie przyszedł wcale za wcześnie, więc może dziewczyna rozmyśliła się? Wcale nie dziwiłby się jej, chociaż może poczułby się lekko… zawiedziony. W sumie trudno nawet powiedzieć, co poczuł w tej chwili po gdy tylko podszedł bezpośrednio pod lokal to dostrzegł ją w środku i jego wszystkie obawy szybko odpłynęły. Wszedł do kawiarni i spokojnym, ale pewnym krokiem skierował się w jej stronę. - Cześć, Heather - powiedział niemalże oficjalnie, gdy jego twarz rozświetlał szczery uśmiech. Zatrzymał się naprzeciwko niej i zaraz delikatnie pochylił, oparł przedramiona na krześle i nie owijając w bawełnę przeszedł do działania. - Mam nadzieję, że kawka i ciasteczka są dobre, ale… Nie mamy czasu na takie rozdrabianie się - zarzucił od razu. Wcześniej kreował się na bardzo pewnego w kwestii swojej wymyślonej pracy, więc postanowił pociągnąć tą pozę. W końcu podobnież nie spotkali się po to, by teraz przesiadywać w kawiarni, tylko żeby… właśnie, musiał dojść do tego, co dokładnie blondynka miała w głowie. Ale to później. - Mam już pewien pomysł, chociaż oczywiście wszystko obgadamy na miejscu. Tymczasem, domyślasz się że ze względu na charakter mojej pracy powinienem dbać o swoją prywatność, więc mam nadzieję że nie będziesz mieć nic przeciwko… - przerwał wyprostowując się i sięgając do tylnej kieszeni swoich spodni. Wyciągał z nich ładnie złożoną, czarną bandanę i wysunął w jej kierunku. Momentalnie jego uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył, ale zaraz opanował go żeby nie przemawiało za niego przesadne rozbawienie tym całym pomysłem. - Mam ci pomóc? - powiedział, ponaglając ją i w ten sposób też informując że za bardzo nie ma wyboru i jeżeli mają iść dalej to tylko w wersji, w której będzie miała zakryte oczy i będzie całkowicie zdana na niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie poszukiwała szaleńczo spojrzeniem swojego towarzysza do wspólnego spędzenia dnia. Nie gorączkowała się, nie denerwowała, nie wykonywała nerwowych zachowań w stylu wyjdę na idiotkę, jeśli okaże się że mnie wystawił. O ile rzeczywiście nie wyjdzie ten cały dzisiejszy wypad do… nieznanego tak naprawdę, to nie miała w planach robienia mu wyrzutów. Każdy ma swoje zajęcia, a Harvey niczego nie obiecał. Ot, czysta, zwykła, totalnie przypadkowa acz koleżeńska rozmowa przerodziła się w prawdopodobną znajomość na nieco dłużej niż zapewne oboje myśleli. Jednakże, czy w trakcie tej krótkiej wymiany smsów wywnioskować mogła, że na sto procent może się go spodziewać, a on z całą pewnością jej nie wystawi? Nie - i nie mogła tego od ciemnowłosego wymagać.
Musiała jednak przyznać, że zrobiło się jasnowłosej miło na widok chłopaka, gdy wreszcie jej oczy oderwały się z ekranu urządzenia, w jaki się wlepiała od momentu otrzymania zamówienia do stolika. Do jego pojawienia zdążyła zaledwie pół kubka kawy wypić i gdzieś z jedną-czwartą kawałka ciastka, na jakie się zdecydowała. Może i trzyma się diety oraz ustalonych porcji, niemniej czuła ogromną ochotę na spożycie czegoś słodkiego do kawowego napoju. - Cześć, Harvey - przywitała się z delikatnym uśmieszkiem na ustach, lecz nie ukrywając swojego zaskoczenia na nagłe pojawienie się jegomościa tuż przy jej stoliku; tym bardziej, że wciąż stał, nie decydując się na spoczęcie. Tym bardziej utwierdziły ją w ów przekonaniu jego kolejne słowa, nie mając zamiaru owijać w bawełnę, stawiając sprawę w wielki konkret. Mają się ruszać i to w tej sekundzie. - Ale ja jeszcze nie skończyłam… - poskarżyła się tonem głosu zupełnie jak u małej dziewczynki, patrząc na niego spojrzeniem zupełnie jakby przed sobą miał nie studentkę kryminalistyki, a zbitego psiaka. Widząc, iż pomimo jej protestów pozostawał nieugięty, jedynie westchnęła zrezygnowana, całkowicie godząc się na rezygnację z dalszej konsumpcji. Pomimo tego upiła kolejnego łyka trunku kofeinowego, a na dodatek bezwstydnie zdecydowała się na wzięcie jeszcze jednej porcji widelczyka z ciasta, jakie ma na talerzyku. Zupełnie jakby nie wzięła do serca tego, co chwilę wcześniej powiedział. Czy tak w istocie było? Nie, ale nie musiał przecież od razu o tym wiedzieć!
Zanim zdecydowała się powiedzieć, że mogą ostatecznie ruszać w drogę, chcąc dokończyć chociażby jednym haustem pozostałą ilość kawy z kubka na odchodne - mimo wszystko potrzebowała jeszcze odrobiny kopa, żeby jakoś przetrwać dzień do końca; czuła się dziwnie wypruta z sił - Harvey zaczął mówić swoją myśl, a Heather jakby posłusznie mu nie przerywała. Tego bowiem wymaga kultura osobista, jaką się wykazywała każdego dnia, nawet raz nie udając że to tylko tak w ramach pokazu.
Takiego obrotu spraw kompletnie się nie spodziewała. Spojrzała początkowo na niego z pytajnikiem w tęczówkach, chcąc upewnić się czy on tak aby przypadkiem nie żartuje. Uniosła aż brew w zagadkowym geście, w szczególności widząc uśmiech jaki znacznie się poszerzył tuż po ukazaniu czarnej bandany. - Ty tak serio? - zagaiła na wszelki wypadek, jakby nie odczytał jej uprzednich sygnałów, znów wzdychając lekko. - No… jak mus to mus… w końcu tu chodzi o Twoją prywatność… - odparła w sumie niechętnie, ale co miała innego uczynić? Nie zgodzić się, choć tak naprawdę leżałoby to spokojnie w jej naturze, skoro sama przyznała mu się przecież do nie robienia rzeczy, które jej nie odpowiadają?
- Byłabym… wdzięczna? - chociaż, czy rzeczywiście miała za co być wdzięczna, skoro ma pomóc jej w zasłonięciu sobie widoków, poddając się tym samym całkowicie Harvey’owi? Wyciągnęła w tejże chwili dłoń w kierunku chłopaka, chcąc odebrać chustkę, chwilę skupiając na niej spojrzenie i marszcząc brwi. Z lekka nie wierzyła w to, że daje się w to wszystko wciągnąć, niemniej obecnie już za późno na wycofanie się. Ale spokojnie, to nie była wina ciemnowłosego - za to będzie musiała podziękować swojej koleżance, z którą wtedy siedziała i która tak wspaniałomyślnie za nią zdecydowała się skontaktować z Harveyem! Zanim podjęła się kolejnego kroku, zrobiła to, co planowała na samym początku - wypiła do samego końca kawę, dopiero wtedy stając do niego tyłem, uprzednio zakładając sobie materiał na oczy, przekazując mu na tyle swojej głowy końce bandany, co by mógł ją związać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakakolwiek forma sprzeciwu, tym bardziej taka lekko dziecinna nie robiła na nim żadnego wrażenia. W końcu teraz to on rozdawał karty. Heather była tutaj, bo chciała tu być, ale przyszła też w ściśle określonym celu. Brunet powinien prowadzić ich spotkanie tak, jakby właśnie tylko o to chodziło. W końcu z jego punktu widzenia to widzieli się niemalże tylko z powodu jego pracy. Co prawda nie byli umówieni na nic konkretnego czy na jakąś formę zapłaty, ale jak to powiedział tamtego dnia – ważna była opinia i przekazywanie informacji dalej. Więc gdyby blondynka wyszła od niego zadowolona to mogłaby przekazać jego dane innym zainteresowanym koleżankom. Tak więc, dopóki utrzymywał iż ciągnie tą całą grę to powinien zachowywać się profesjonalnie i rzeczowo. W odpowiedzi na to retoryczne pytanie pokiwał jedynie głową. Wyjaśnienie podał już na samym początku, więc nie było co zagłębiać się w temat. Bez zakrycia oczu nie szli dalej, innej możliwości nie było.
Gdy dziewczyna odwróciła się do niego tyłem to zaraz znalazł się tuż za nią, może nawet trochę za blisko. Nie pytając nawet o nic ani nie uprzedzając swojego ruchu przejechał dłonią po jej włosach, by je nieco wygładzić i żeby nie powplątywały się w bandanę. Po tym geście odebrał od niej końce chustki, powoli i mocno zawiązał na niej supeł. Zaraz opuścił dłonie na jej ramiona i nachylił się nieco do przodu, by być bliżej jej ucha i nie musieć mówić tak głośno. - Liczę, że na koniec będziesz… usatysfakcjonowana - dokończył już bardziej mrukliwym tonem, rozpoczynając na serio swoją zabawę. Nie miał zamiaru jednak przesadzać, więc zaraz wyprostował się i wykonał krok w tył. Nie zabrał jednak swoich dłoni, gdyż użył ich jeszcze w celu powolnego obrócenia do siebie dziewczyny przodem. Zabrał je tylko po to, by poprawić jej chustkę i upewnić się że nic nie widziała. - Idziemy - zakomunikował i zrobił trzy kroki na przód po czym zatrzymał się, obejrzał za siebie i krótko zaśmiał. - Żartowałem - powiedział dla jasności, wracając do niej. Chwycił jej drobne ramię i zacisnął wokół niego swoją dłoń. Wytłumaczył że będą iść obok siebie, a on będzie uprzedzał ją o wszystkich przeszkodach w postaci stopni i innych wystających elementów na drodze. Skierował się do drzwi przez które moment wcześniej wpadła dziewczyna, widocznie spóźniona na swoją zmianę w kawiarni. Pośpieszne rzuciła tylko krótkie siemka, Harvey, na co on odpowiedział identycznie, używając jej imienia. Chociaż Heather mogła mieć pewność, że Spencer kręcił się w tych okolicach i nie szła teraz z zupełnie obcym gościem w nieznane miejsce i to z zakrytymi oczami. Może było to marne pocieszenie, ale zawsze jakieś.
Podczas drogi brunet był milczący. Znaczy, informował ją o tym jak powinna iść, nie poganiał jej i ostrzegał, ale nie zaczynał żadnego innego tematu, który mógłby ich jakoś zdekoncentrować. Po kilki minutach zatrzymali się pod lokalem. Dopiero wtedy puścił ją i wyciągnął klucze. Blondynka mogła usłyszeć dźwięk otwieranego zamka i drzwi. Zaprosił ją do środka, delikatnie napierając dłonią na jej plecy pomiędzy łopatkami. Wszedł zaraz za nią i zamknął drzwi na klucz. - Nie zdejmuj bandany. W sumie to całkiem dobry początek - nie zaproponował, bardziej ją uświadomił że tak będzie i że raczej nie prędko przejdzie do obejrzenia sobie jego miejsca pracy. - Ale za to tego się pozbędziemy - powiedział, opierając ponownie dłonie na jej barkach. Nie dość że w środku było za ciepło na siedzenie w kurtce to jeszcze była ona przecież w ogóle niepotrzebna do tego co mieli robić. No właśnie, musiał coś ustalić, więc to zaraz. Poczekał jak blondynka podda się delikatnemu ruchowi, który zainicjował po czym zaraz już odwieszał jej kurtkę na wieszak. Powrócił do niej, zatrzymując się obok niej i ukradkiem na nią zerkając. Odchrząknął i ponownie chwycił ją za ramię, tym razem stykając się już bezpośrednio z jej skórą. - Zapraszam dalej… - zaczął, wykonując jeszcze kilka kroków przed siebie. Zatrzymał się tuż przed swoim fotelem do tatuowania i rozejrzał dookoła, oceniając że to będzie odpowiednie miejsce. - Uspokój się i rozluźnij. Musimy porozmawiać o tym, czego ode mnie chcesz i na co ja mogę sobie pozwolić, żeby nie było żadnych nieporozumień - mówił opanowanym głosem, jakby właśnie zaraz nie mieli omawiać tego na jaki rodzaj zabaw czy fetyszy Heather wyrazi zgodę. - Tutaj możesz sobie usiąść - przerwał swoją poprzednią wypowiedź na to krótkie wtrącenie. Naparł dłonią na jej ramię, jakby nalegając żeby poczyniła ten ruch. W końcu jeżeli miała się odprężyć to musiała mieć do tego jakiekolwiek warunki. Drugą rękę jakoś odruchowo ułożył na jej tali, jednocześnie popychając ją lekko do tyłu. Żeby to wszystko nie skończyło się próbą siadania w powietrzu, tylko na wygodnym, rozkładanym fotelu. Dopiero po chwili dotarło do niego, że ten gest sam w sobie był zbyt śmiały. Chwyt jego dłoni natychmiast się poluzował, a na jego twarz wkradło się zakłopotanie. Na szczęście blondynka nie miała możliwości obserwować jego reakcji. W końcu nie powinien tak reagować, bo jedynie wykonywał swoją pracę. Gdy dziewczyna zajęła już swoje miejsce to on usiadł na małym, obrotowym taborecie naprzeciwko niej. - Tak więc, moje podstawowe pytanie brzmi… co cię podnieca, Heather? - ponownie powiedział o wiele cichszym tonem, może nawet szeptem. Jakby to co mówili było jakąś tajemnicą i chciał ją zapewnić, że to co ona mu powie zostanie tylko między nimi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewała się takiej nagłej… bliskości ze strony Harveya, niemniej nie odsunęła się jak poparzona od niego, dając mu robić to, co zaplanował. A raczej - to, co ona zaplanowała dla niego, skoro pokazywała mu aby zawiązał za nią końce bandany ze sobą, żeby trzymała się na wysokości jej oczu. Nie oznaczało to jednak, iż nie odczuła pewnej… różnicy. Dziewczynę przeszył delikatny dreszcz po całej długości karku, nie wiedząc czy tutaj bardziej mogła się skłaniać ku przyjemniejszym doznaniom, czy też jednak nie. I nie, kompletnie nie przejmowała się otaczającymi ją ludźmi w kawiarni, którzy z całą pewnością patrzyli na nich właśnie jak na wariatów. W końcu to nie jest codzienny widok - przychodzi sobie dziewczyna do lokalu, zamawia jakby nigdy nic, by po dłuższej chwili dołączył do niej towarzysz w postaci męskiej, jaki nie zdecydował się dać biedaczce dokończyć spożywania kosztowności znajdujących się na stoliku, bo miał zamiar zasłonić cały widok dziewczęciu i zabrać w nieznane dla wszystkich - w tym przede wszystkim dla samej przedstawicielki płci pięknej.
Poczuła chwilę później, jak na jej włosach zawiązuje się delikatny uścisk, czemu nie protestowała, czekając spokojnie na to, co będzie miało miejsce za chwilę. Stała bez ruchu, co mogłoby się wydawać nienaturalne, jednakże nie chciała mu zwyczajnie przeszkadzać. W końcu - dominował w tej chwili, toteż nie wiedziała, czy jakby zrobiła to czy tamto, byłoby pożądane dla jej znajomego. - To zależy od tego, jak się postarasz - powiedziała nagle, bez wcześniejszej chwili namysłu, rozumiejąc jaki to miało wydźwięk. Wzięła aż głębszy wdech do płuc, na koniec przygryzając dolną wargę, skoro miałą jeszcze okazję się z takimi rzeczami kryć przed jego oczami. Dopiero za moment odwróciła się w jego kierunku, mając już delikatny, niewymuszony uśmieszek na ustach.
Po usłyszanym komunikacie jedynie pokiwała głową, początkowo czekając na instrukcje, lecz nic się nie działo; stała dosłownie jak kołek w miejscu, nie mając o niczym bladego pojęcia. Dopiero na hasło żartowała odczuła na sobie ponownie jego dotyk - tym razem w znacznie bardziej pewny sposób, posłusznie podążając tuż obok chłopaka, który kurczowo ją przy sobie trzymał. Jak nigdy - była za takie coś wdzięczna, bo przecież nie chciała za moment wylądować na chodniku jak długa, zastanawiając się co powinna zacząć zbierać jako pierwsze.
Dotarło do jej uszu przywitanie jakiejś dziewczyny, która zwróciła się konkretnie do Harveya tuż po tym, gdy usłyszała całe wyjaśnienie, na co wciąż kiwała głową jak figurka pieska, jaką się zazwyczaj stawia na kokpicie samochodu. W sumie nie skupiła się na tym uważniej, czekając na kolejne zalecenia co powinna zrobić - jak chociażby podnieść nogę czy uważać, bo zaraz będą schodzić po stopniach. Wolała być naprawdę bardzo czujna, bowiem jej własne ciało nawet gdy ma odblokowane oczy potrafi płatać psikusy, a co dopiero w takiej sytuacji.
Wycieczka nie trwała w sumie za długo, niespodziewanie zatrzymując się… gdzieś. Stała jak głupia, nie wiedząc co dalej ze sobą ma począć. Wzięła głębszy wdech, nie poruszając się zupełnie jak wtedy, gdy wiązał jej oczy bandaną. Dopiero za chwilę usłyszała brzęczenie kluczy. Czyżby byli już na miejscu? Na to wychodziło, a ona cierpliwie czekała. Nie pytała o nic, nie wypowiedziała choćby półsłówka. Przeszli zaraz dalej, gdy tylko do jej uszu dotarł szmer otwieranych drzwi, a za moment za nimi pojawił się hałas ich zamykania. Podążając za głosem, skierowała twarz prawdopodobnie na twarz Harveya. - Okej, nie będę zdejmowała - zapewniła, choć pewnie w tym samym momencie pojawił się delikatny rumieniec na policzkach dziewczęcia, słysząc odniesienie co do całkiem dobrego początku. Czy powinna się zacząć obawiać? Chyba nie… Przecież - jakby nie patrzeć - sama tego chciała, prawda?
Znów dłonie Harveya wylądowały na jej ciele - tym razem na barkach - dając początkowo zdjąć z siebie kurtkę, będąc zaraz ponownie prowadzoną. Nie wiedziała gdzie są, co tutaj się znajduje, czy są tutaj sami. Liczyła, że to ostatnie ma obecnie miejsce, co by się nie wygłupiła w chwili, gdy jej oczy ujrzą… sama nie wiedziała co, tak naprawdę. Zapraszał dalej… tylko do czego? Czuła, że zaczynają jej aż z ciekawości pierzchnąć usta, lecz nie skarżyła się. Bo w sumie nie miała pojęcia, czy to bardziej ciekawość z ekscytacji, czy ta z nutką przerażenia na to, co na nią czeka. Stąd właśnie to ciągłe milczenie. Oczekiwała - nie chcąc zadawać zbędnych pytań, podejrzewając iż nie otrzyma i tak na nie odpowiedzi.
Słuchała ponownie Harveya, oddychając poniekąd miarowo. Szkoda, że nie mogła w dalszym ciągu patrzeć… Ale, skoro dała się wciągnąć w tą grę - ba! Sama ją niejako zaproponowała! To głupio się teraz wycofać, pokazując że nie potrafi się bawić. - Okej - potwierdziła po raz pierwszy od dłuższego czasu na głos, aby miał pewność że jego słowa zostały przez nią przyjęte. Posłusznie usiadła, gdy poczuła nacisk dłoni chłopaka.. oraz delikatny dotyk na swojej talii tej drugiej, czego kompletnie się nie spodziewała - ale czego nie pokazała ponownie po sobie - czując jak zaczyna opadać na dosyć wygodny fotel.
Chwila ciszy pomiędzy nimi zapadła, a ona w dalszym ciągu nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim. Nie widać było na jej twarzy zakłopotania - nawet jeśli odczuwała je wszędzie, nawet w koniuszkach palców. Wzięła znów głębszy wdech, wypuszczając powoli powietrze poprzez usta, słysząc jak i on - chyba, bo tutaj też nie miała większej pewności - zasiada na jakimś siedzisku, nieopodal niej. Czy to już tutaj? Czy tutaj będzie miało miejsce… to coś, co ma jej pokazać, jako swój codzienny fach? Zaczynała się robić coraz bardziej napięta atmosfera - a może to tylko ona ją tak odbierała? Dobrze, że nie widział jej oczu, bo zapewne zdradzały wszystko, czując iż jeszcze przez chwilę ma lekką przewagę nad nim, gdy właśnie nie dostrzega jej reakcji.
Tego pytania się kompletnie nie spodziewała. Tak, jak i nie planowała takiego prędkiego zareagowania, co pokazało się od razu na zewnątrz. Lekko uchyliły się dziewczynie usta, a jej lice mocno się zaróżowiły. Przez moment jeszcze rozbrzmiewało ów pytanie w myślach, nie wiedząc jak się na to zapatrywać. Czyli jednak się nie myliła? Czyżby on rzeczywiście…?
- Podnieca? - powtórzyła po nim - tylko tak, jakby smakowała na głos ów słowo, czy raczej upewniała się, iż nie doszło do przesłyszenia? Dyskretnie podrapała się w nerwowym geście po tyle głowy, lekko oblizując wargi. - Wiesz… ja… sama nie wiem. Chyba tutaj się mam przekonać, co mi odpowiada, a co nie za bardzo, czyż nie? - może i niegrzeczne to z jej strony - tak odpowiadać pytaniem na pytanie, ale jak inaczej miała wybrnąć z tej sytuacji? Tym bardziej, że jakoś nigdy nie zgłębiała się w takie tematy, przez co… no cóż… rzeczywiście było jej ciężko mówić o… takich sprawach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze że Heather miała przewiązane oczy, bo Spencer nie był wstanie powstrzymać uśmiechu na swojej twarzy. Mógł udawać niemalże profesjonalistę w tej nietypowej dziedzinie, chłodno wydawać polecenia i zadawać pytania, ale na wewnątrz nie potrafił powstrzymać swoich emocji. Tym samym po zdaniu tego jakże intymnego, ale jednak w tym fachu niezbędnego pytania, liczył na jakąkolwiek odpowiedź która mogłaby pokierować jego myśli w jakąś stronę. Tylko że blondynka nie miała zamiaru mu ułatwiać tej zabawy, więc musiał zacząć sam kombinować. Miał na tyle szczęścia, że on sam nie wiedział co powinien robić, ale wyglądało na to że ona też niczego konkretnego się nie spodziewała. Tak więc mógł trochę podziałać na jej wyobraźnie, przy tym nie robiąc wiele. A akurat w dopowiadaniu sobie historii do podanych informacji dziewczyna była dobra, więc może jego zadanie wcale nie musiało być takie niewykonalne.
- Wiesz co, Heather? Jesteś trudna. Ale dobrze, lubię wyzwania - skomentował jej słowa i szybko uniósł się do góry. Niewielki taboret na kółkach odsunął się kawałek za nim, a on jeszcze chwilę tak stał i przyglądał się jej. Jakby naprawdę układał w głowie jakiś plan, rozważał opcje. A tak naprawdę kombinował, co mógł zrobić i na co sobie pozwolić, żeby nie przesadzić. Ostatecznie oczekiwał, że powinien zrobić coś, co w jakiś sposób ją zblokuje albo zaniepokoi. Wtedy dziewczyna wpadłaby w panikę albo po prostu zdjęła opaskę i jego małe przedstawienie dobiegłoby końca. Tak więc, musiał działać małymi, ale wyraźnymi kroczkami żeby zbyt szybko nie przekroczyć nieopisanej granicy. - Większość moich klientek bardzo szybko udziela odpowiedzi na to pytanie. Zazwyczaj padają po prostu pojedyncze słowa, jak wewnętrzna strona nadgarstka, skóra pod uchem albo szyja. Coś, co mogłoby być dobrym początkiem i podziałałoby rozluźniająco… Wsuń się głębiej na fotel, przekręć w prawo i połóż. Pomogę ci - mówił zwyczajnym tonem, jakby opowiadał jakąś błahostkę ze swojego codziennego życia, aż przeszedł bardziej w tryb rozkazujący. Nie szła na współpracę, więc musiał bardziej sam się trochę porządzić. Przy tym jednak cały czas starał się zapewniać, że był obok. Dlatego też jego dłoń wylądowała między jej łopatkami, żeby w razie czego asekurować jej kolejne ruchy. Gdy tylko dziewczyna zaczęła się obracać to pomógł jej, drugą ręką jednym szybkim ruchem i pewnym uchwytem, łapiąc jej nogi pod kolanami i układając na fotelu. Z kolei dłoń spod jej pleców zabrał dopiero, gdy blondynka oparła się nimi o oparcie. - Unieś trochę głowę - ponownie wydawał jej krótkie polecenie, nawet nie tłumacząc po co. Zaraz jego palce zaczesywały włosy za jej uszy i dalej przejechały w ich głąb. Przekładając je na przeciwną stronę. W końcu nikt nie chciałby żeby jakiś jej gwałtowny ruch skończyłby się wyrwaniem ich.
- O wiele lepiej - powiedział do samego siebie. - Bardziej odważne kobiety, mówią wprost o swoich preferencjach. Czy wolą zacząć klasycznie, od drobnych czułości, sensualnego, stymulującego dotyku… - mówiąc te słowa jego dłoń przeniosła się z jej włosów na szyję, ledwo co jej dotykając. Jego opuszki palców w nieśpiesznym tempie przesunęły się po jej miękkiej skórze. Jedynie kciuk podążył po linii żuchwy, docierając do jej podbródka i zaraz przenosząc się na drugą stronę jej pięknej buzi. Sam Harvey na moment zawiesił się w tej krótkiej chwili, jakby zapomniał że cały czas odgrywa powierzoną mu rolę. Lecz szybko oprzytomniał, przypominając sobie że przecież blondynka przyszła tutaj po konkretną usługę, ale nie dla niego więc… należało kontynuować. - Czy od razu możemy przejść do pewniejszej i agresywniejszej zabawy - kontynuował, gdy jego dłoń przesunęła się nieco w dół jej szyi, a następnie pewnie lecz niezbyt mocno na niej zacisnęła. Jednocześnie naciskając na jej szczękę od dołu. Trwało to jednak krótką chwilę i jakby nigdy nic zabrał swoją dłoń. - Ale skoro nie wiesz, to sam będę to sprawdzał - zakomunikował, jednocześnie podpierając się na fotelu, na którym leżała Heather. Jedną dłonią na wysokości jej bioder, a drugą tuż przy jej twarzy. Dał sobie chwilę, właśnie ją obserwował i układał w głowie jakiś potencjalny plan wydarzeń. Po czym w geście niezadowolenia prychnął powietrzem z nosa i zaraz odsunął się, obrócił na pięcie i odszedł. - Mogłem ci powiedzieć, że byłoby o wiele łatwiej, gdybyś założyła bardziej skąpy strój, ale… dam sobie radę - po tych słowach było słychać, że uśmiechnął się. Jakby był przekonany, że tak będzie. W końcu on tutaj odgrywał dominatora, więc nie mógł wątpić w swoje umiejętności. Mogła usłyszeć, że przemieszczał się w tą i z powrotem. W tym czasie układając jakieś rzeczy na metalowym stoliku, który znajdował się przy fotelu. Gdy już przyniósł swoje zabawki to ponownie zajął miejsce na małym taborecie i przysunął się do dziewczyny. - Zanim zaczniemy to muszę zapytać cię o jeszcze jedną, ważną rzecz. Czy czegoś mi nie wolno? - ponownie zabrzmiał wyjątkowo poważnie. Były to jednak bardzo istotne informacje z jego punktu widzenia. W końcu Heather miała miło wspominać tą wizytę, więc jeżeli czegoś nie lubiła bądź nie życzyła sobie to dobrze byłoby, gdyby o tym wiedział. Jednak nim jeszcze zdążyła odpowiedzieć to przysunął się bliżej, nachylając się nad jej uchem. Zanim zdążył się odezwać to pozwolił, by jego ciepły oddech kilka razy uderzył w jej skórę. - Chociaż przyznam ci się, że nie lubię żadnych ograniczeń - skomentował o wiele cichszym głosem, jakby jedynie informacyjnie i troszkę zachęcająco. Nadal mogła udzielić wprost odpowiedzi na jego pytanie i postawić jakąś granicę, bo w końcu on tutaj był dla niej, a nie na odwrót.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki Beach”