WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Dała się namówić Sarah i Alexowi na wyjazd, chociaż w gruncie rzeczy wcale nie miała na niego ochoty. Jej myśli ciągle krążyły wokół dwójki maluchów, które za parę miesięcy miały z niej wyskoczyć i napawało ją to przerażeniem. Alex twierdził, że nie była z tym sama, ale trochę tak się czuła, nawet jeśli poświęcał jej cholernie dużo czasu teraz, to wiedziała, że jego obecność nie była wcale dana na zawsze. Wiedziała, że zamierzał prędzej czy później wyjechać razem z Katie. Dlatego po prostu cieszyła się jego obecnością. O ile w tym momencie można było się czymkolwiek cieszyć. Zapakowała się do samolotu z walizką pełną czarnych dresów i może dwiema czy trzema rzeczami, które faktycznie nadawały się na wyjście do ludzi. Gdy dolecieli na miejsce, weszła do hotelu, wzięła prysznic i rzuciła się na łóżko, zakopując w kołdrze i przykrywając niemal po uszy. Było jej koszmarnie niedobrze od truskawek, które zjadła na pokładzie i w dodatku znowu miała cholernie parszywy nastrój. Chyba nawet Alex się już poddał, bo gdzieś wyszedł, a Cons... Nie mogła go za to winić. Była ostatnio absolutnie beznadziejnym kompanem. Odetchnęła zatem głęboko, trochę pochlipując i przymknęła powieki, a otworzyła je dopiero, gdy ktoś wszedł do apartamentu, który dzielili. Usiadła na łóżku, a w drzwiach zaraz zobaczyła Clarence'a.
- Zwiedzałeś trochę? - zapytała, spoglądając na niego z uniesionymi brwiami. Jej oczy były delikatnie zaczerwienione, a na policzkach widoczne były delikatne ślady po łzach, które wcześniej torowały sobie drogę wzdłuż zaokrąglonej odrobinę buzi. Nie pytała, gdzie był, bo wydawało jej się lekko... Nie na miejscu. Był dorosłym facetem, więc mógł chodzić, gdzie tylko chciał, prawda? - Długo cię nie było - dodała jeszcze, zerkając na zegarek, który spoczywał na szafce nocnej.
-
– Zwiedzałem, zrobiłem trochę zakupów… – posłał jej znaczące, ale jednocześnie niewinne spojrzenie. – Masz piętnaście minut żeby się w to przebrać i przygotować się do wyjścia. – pożył torbę na łóżku, ale nim mogłaby zarzucić jakimś sprzeciwem dodał: – I nie, nie możesz tu zostać. Czekam w salonie – a potem wyszedł, usiadł na kanapie we wspólnym salonie i nic więcej nie mówił.
-
– Prezenty dla Katie? – zapytała, bo jej myśli pognały właśnie w tym kierunku, chociaż kiedy oświadczył, że ma piętnaście minut, żeby się przebrać i przygotować do wyjścia, spojrzała na niego nieco zagubiona. Już miała coś mówić, otworzyła nawet usta, ale zdążyła jedynie zaczerpnąć powietrza, bo zaraz Alex się wtrącił, więc tylko skinęła głową. Wyszła z łóżka, założyła sukienkę, którą mężczyzna dla niej przygotował, nawet zrobiła lekki makijaż i ułożyła włosy, co zajęło jej pewnie tylko trochę dłużej niż wyznaczone piętnaście minut. Skoro się starał, to i ona mogła, prawda? Wyszła z pokoju po jakichś dwudziestu paru minutach, wcześniej spryskawszy nadgarstki i kark perfumami. Podeszła do niego i uśmiechnęła się lekko.
– Trochę się spóźniłam, ale musisz mi wybaczyć – oświadczyła, a w jej głosie była słyszalna iskierka rozbawienia. Nikła, ale zawsze! – Pasuje idealnie – dodała, lustrując wzrokiem Clarence’a. Dzięki Alexowi poczuła się trochę bardziej sobą - bo od śmierci Nicka miała z tym problem, szczególnie gdy widziała swoje odbicie w lustrze - w dresach, totalnie bez makijażu i ze śladami łez na policzkach. W tym momencie nie były one widoczne - a przynajmniej nie tak bardzo. Sama Connie obiecała sobie, że dzisiaj nie będzie już płakać i że naprawdę miło spędzą ten wyjazd – Po tym wszystkim domyślam się, że masz dla nas zaplanowany cały wieczór, co? – uniosła brwi, bo gdzieś tam czuła, że może faktycznie dobrze im to zrobi?
-
Puścił mimo uszu jej pytanie o to, czy torba zawiera prezent dla Katie. Katie nie kupiłby niczego w Guccim. To nadal dziecko, right? Siedział jednak cierpliwie na kanapie, zerkając co jakiś czas na zegarek i opuszkami palców energicznie wybijając jakiś rytm na drewnianym stoliku kawowym. Nie zamierzał pilnować czasu co do minuty, ale zaczynał się martwić, że Cons nie wyjdzie z pokoju i będzie musiał wyciągać ją siłą. Ale jednak wyszła. Aż westchnął gdy zobaczył ją w kupionej przez siebie sukience i od razu podniósł się z kanapy.
– Tak, idealnie – powiedział cicho, zupełnie mimowolnie wzrokiem ją taksując. – Bałem się, że nie trafie. Schudłaś ostatnio i no – wcześniej znał jej rozmiar (może nosiły z Grace ten sam czy coś) dlatego gdy trochę straciła wagi to miał lekki dylemat. Pokiwał głową, biorąc z oparcia kanapy swoją marynarkę i wyciągając przed ramie w jej kierunku. – Caluśki – puścił jej oczko, a później rzeczywiście wyszli w kierunku miejsca, które czekało przygotowane. Wcisnął elegancko pilnującemu chłopcu w dłoń banknot z wysokim nominałem i podziękował po hiszpańsku za pomoc, a potem odsłonił białe zasłony – bo pewnie to był taki rodzaj baldachimu, jakiś taki pseudo domek, na prwno rozumiesz o co mi chodzi – i zaprosił Connie do środka.
– Słyszałem, że dobrze Ci idzie wegańskie jedzenie, więc załatwiłem trochę – wyszczerzył się do niej. Starał się!
-
Przygryzła delikatnie, trochę nerwowo dolną wargę, kiedy potwierdził, że sukienka idealnie pasowała. Uśmiechnęła się jednak, widząc to jego spojrzenie. Mile połechtało to ego Constance, bo wiedziała doskonale, że ostatnio było jej daleko do chociażby „przyzwoitego” wyglądu. Pokiwała powoli głową. – Schudłam, ale niedługo to nadrobię, oboje wiemy – uśmiechnęła się delikatnie, mimowolnie palcami muskając swój brzuch. Spojrzała mu w oczy, obejmując ramię mężczyzny. – Jesteś szalony, Alexander – stwierdziła z delikatnym rozbawieniem, chociaż w jej tonie było cholernie dużo czułości i wdzięczności. Naprawdę nie wiedziała, co by bez niego zrobiła. W tym momencie był jednym z nielicznych powodów, dla których całkowicie się nie załamała i w ogóle wychodziła z łóżka. Koił jej nerwy, chociaż chyba nie zawsze zdawał sobie z tego sprawę. Kidy dotarli na miejsce, uniosła jedną brew, patrząc na ucztę, magnetofon i nawet gitarę, która stała na jakimś stojaku. Usiadła zatem i uśmiechnęła się delikatnie.
– Musisz przestać plotkować z Sarah – oznajmiła, wywracając oczyma. – Powinnam być zazdrosna? Wiesz, że nie plotkujesz ze mną? – w jej głosie było słyszalne rozbawienie, bo oczywiście nie zamierzała tutaj odgrywać sceny w stylu „to ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką” czy tam coś. Sama uwielbiała blondynkę i czuła się dziwnie z myślą, że jeszcze jej nie powiedziała o ciąży. Musiała to w końcu zrobić. – Włoskie też idzie mi całkiem nieźle. To w sumie zabawne, bo z Vittorią nie mogłam patrzeć na makaron – wzruszyła niewinnie ramionami i chociaż nie odczuwała do końca głodu, to musiała przyznać, że wszystko wyglądało wspaniale. – Jestem w szoku, że Alexander Clarence się poświęci i nie będzie dzisiaj jadł mięsa. No, chyba że masz gdzieś ukrytego soczystego steka? – spytała z rozbawieniem, zerkając na mężczyznę.
-
– Jasne, ze tak, bo mam nowy pomysł na pakowanie w Ciebie jedzenia – zaśmiał się pod nosem, bo w sumie ciagle coś wymyślał byle tylko jadła! Zajął miejsce na przeciwko niej, zaczynajac rozpakowywać jakiś wielki kosz z jedzeniem. Zmarszczył czoło na jej słowa. – Rzadko plotkujemy, ale tym razem się po prostu o Ciebie martwimy. Oboje chcemy o Ciebie zadbać – wzruszył lekko ramionami. Wcześniej robili takie rzeczy gdy z Megan coś było nie tak i trochę mu nawet było dziwnie gdy rozmawiał z siostrą swojej byłej żony o wspieraniu innej kobiety, ale zauważył, że Sarah bardzo neutralnie podchodzila do kwestii Megan. Mega to szanował. – Ty jesteś moim najlepszym człowiekiem do plotkowania – sięgnął na chwile po jej dłoń, którą poklepał i puścił jej oczko, zaraz podając jej talerz z jakimś typowo meksykańskim daniem, tyle ze w wersji wegańskiej. Wzruszył ramionami.
– W takim razem po powrocie do Seattle zrobię Ci jakiś zajebisty makaron – wyszczerzył się, bo gotować umiał nienajgorzej, w końcu nie chciał po śmierci Grace żeby Katie żyła tylko na pudełkowym jedzeniu, nie? – Jestem w stanie dziś przeżyć bez steka, ale tylko pod warunkiem że jutro pójdziemy na kolacje gdzie serwują mięso. Proszę – zaśmiał się, ale nie zaczynał jeść, sięgnął po gitarę. – Jakieś specjalne zamówienia? Ulubiona piosenka Enrique? – hiszpański to hiszpański, mógł jej coś zagrać z jego repertuaru zanim popłynie z flow kubanskich rytmów
-
- Taak, nie jestem wcale pewna czy to tak dobrze – wzruszyła ramionami z rozbawieniem, ale wiedziała doskonale, że musi jeść. Chciała przecież jak najlepiej dla dzieciaków. – Wiem, że chcecie o mnie zadbać – spojrzała mu w oczy z czułością i uśmiechnęła się delikatnie, bardzo uroczo. – Ale wiem też, a raczej domyślam się, że powiedziała ci rzeczy, których miała nie mówić – wzruszyła ramionami, chociaż nie miała do niej pretensji. Gdyby role się odwróciły, na miejscu Sarah postąpiłaby tak samo. – No ja myślę – uśmiechnęła się przesłodko i na sekundę ujęła jego dłoń, zaciskając na niej palce. Takie drobne gesty naprawdę ostatnio dużo dla niej znaczyły.
– Oooo, nie pogardzę. Nadal nie wiem, jak to się dzieje, że tak dobrze gotujesz. Minąłeś się z powołaniem – uśmiechnęła się delikatnie, bo istotnie – jej zdaniem Alex świetnie gotował i gdyby się bardziej podszkolił, spokojnie mógłby zostać szefem kuchni albo restauratorem. – Nie ma problemu, to, że ja gdzieś tam teraz się nie lubię z mięsem, nie znaczy, że nie mogę na nie patrzeć i zabronię wszystkim dookoła je jeść. Pamiętam jak ubolewałeś, kiedy Grace zabroniła ci jeść mięso – wywróciła oczyma, bo nadal nie do końca rozumiała logikę Grace, ale cóż… Najwiażniejsze, że nie było jej w życiu Alexa, tak? Głupia suka.
– I jeszcze mi zagrasz? Rany, zaraz zacznę się rumienić, Clarence – stwierdziła cicho – Ale zdam się na ciebie, co najbardziej lubisz grać? – uniosła jedną brew i spojrzała na niego trochę wyzywająco, bo nigdy nie słyszała, jak grał!