WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Często przez ambicje rodziców, te niespełnione z własnej młodości, kształtowała się przyszłość dzieci. Tak jak Blake, Perrie kierowana była w stronę muzyki i nauk ścisłych: dwa różne fronty spowodowały bunt. Nie poszła w żadną ze stron. Wybrała swoje, choć wciąż nie do końca pewna czy poprzez projektowanie ubioru ma jakiekolwiek szanse na normalny zarobek. Bała się tej dorosłości, gdy w końcu będzie musiała sama się utrzymywać. Przerażona wręcz była, że będzie musiała myśleć o wszelkich rachunkach, zakupach i nie zgubić przy tym siebie oraz chęci do życia. Teraz wciąż istniały jeszcze imprezy, lecz za chwilę zrobi się poważniej i takie wyjścia z przyjaciółkami nie będą miały racji bytu. Życie stanie się dwoma barwami: czarną i białą, wszelkie kolory eliminując jednym, celnym ostrzałem.
- Mhm, szkoda – mruknęła jedynie, wzrokiem uciekając od Sądu Najwyższego, który siedział obok niej. Wahała się wciąż, czy nie przepisać się na jakąś ekonomię, która mogłaby być lepszym strzałem przyszłości. Rodzice bardziej dumni by z niej byli pewnie. Musiała dać sobie czas na przemyślenie najważniejszych decyzji w swoim życiu. Nie chciała być nieszczęśliwa do końca życia i za kolory obejmować jedynie odcienie szarości. Uwielbiała kolory, uwielbiała wolność i wypady na miasto na kawę czy drinka. Źle dobrana dorosłość mogła ją tego wszystkiego pozbawić.
- Wtedy zapytasz jeszcze raz – wzruszyła ramionami z zadziornym uśmiechem. Doskonale wiedziała, że ma świetną pamięć, czego już mogła zacząć żałować. Mimo to, gotowa była w tym momencie odesłać go z kwitkiem. Nie mógł wymagać od niej tak poważnej odpowiedzi, gdy wypiła już tak dużo alkoholu.
Niestety, Perrie nigdy im nie kibicowała. Możliwe, że nadszedł właśnie ten moment, w którym miał się dowiedzieć o wszystkim. Słodkie spojrzenie niewiniątka i na szybko nałożony błyszczyk nic by tu nie pomógł. Gotowa była na jego złość, a nawet nienawiść czy niesmak za jakieś idiotyczne uczucie małolaty. Chciałaby powiedzieć mu o wszystkim, o całym uczuciu jakie żywi wobec niego od L A T. A także o tym, jak Ivy jest dla niego nieodpowiednia, a pod nosem ma przecież Perrie.
Uśmiechnęła się jedynie delikatnie na jego słowa, zamyślając się nad czymś intensywnie. To miało być jej teraz albo nigdy. Zaryzykować chciała, oddać się w końcu chwili i wyjawić prawdę, która trawiła ją przez tyle lat. Pochyliła się w końcu w stronę Blake’a, co raczej wyglądało jakby traciła równowagę. Nic z tych rzeczy. Nad wszystkim panowała i była w pełni świadoma (jak na upojenie alkoholowe przystało), czując jak serce pracuje w szybszym rytmie.
- Właśnie, jej tu nie ma – szepnęła, stawiając na szali całą swoją relację z Blakiem, jak i przyszłość wspólnych świąt. Pocałowała go nieśmiało, dłoń układając na jego policzku. Przy tym wszystkim uważała na butelkę między nimi, która przypominała o wiecznej granicy pomiędzy tą dwójką.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ich rodziny, choć tak z jednej strony pozornie różne, były równocześnie niezwykle podobnymi w pewnych kwestiach. Status społeczny, brak konieczności zamartwiania się rachunkami, sprawdzania stanu konta, czy odmawiania sobie czegokolwiek - to wszystko zdawało się wyglądać niemalże identycznie w rodzinie Hughes, jak i domu zamieszkiwanego przez Griffithów. Wysokie ambicje przekładane na córki, lub jedynaka - i tu bez problemu dałoby się dostrzec lustrzane odbicia odrębnych od siebie sytuacji. Gdzieś między tym niejednokrotnie zastanawiał się o powód, dla którego Robert Hughes nie pałał do niego sympatią, a jego małżonka podchodziła ostrożnie; nigdy nie była niemiła, często posyłała pokrzepiający uśmiech w stronę Blake', ale kiedy tylko pojawiał się jej mąż w pobliżu - zmieniała pozę. Nie mogło przecież chodzić o to, że miał sprowadzić ich córkę na złą drogę, jaka skierowałaby ich na samo dno. Skończył studia z dobrymi wynikami, miał określone plany na przyszłość i mobilizację, która pomagała w realizacji tego. Raz nawet przeszło mu przez myśl, że z jakiegoś powodu nie chcieli, by Ivy wyprowadziła się z domu za szybko, a tak się stało, gdy zamieszkali razem. Tu, w Szmaragdowym Mieście, dopiero oczekując na start swojego nowego życia, ulokowanego w Los Angeles. Teraz jednak nie miało to znaczenia; mury minimalistycznie urządzonego mieszkania były puste, a związek został zawiedzony w ramach przeszłości.
- Wiesz... nie lubię się powtarzać, Hughes - poinformował, a kąciki jego ust uniosły się w zadziornym, choć nieco rozbawionym uśmiechu. Raz mógł jej zapytać o to, czy uważa swoje pragnienia za ważne. Ewentualnie - skoro potrzebowała czasu - mógł być na tyle miły, aby podjąć temat ponownie. Trzeciego razu lepiej, by nie było.
L e p i e j dla niej, rzecz jasna. Im szybciej pojęłaby wagę sprawy, tym prędzej mogłaby coś w niej zadziałać, jeżeli miałaby taką ochotę.
- Opowiedz mi o tym, nawet jeśli nie wiesz, czy dla innych może mieć to sens - mruknął, kładąc się powoli na chłodnym piasku, wraz ze złożonymi rękoma, które ułożył pod głową. - Powiedz, co jest dla ciebie ważne. Teraz. Co, jeśli więcej - nawet gdybym chciał - nie będę mógł zapytać? - Może trochę tym samym przewidział kolejne tygodnie - powrót do siebie z Iv, a w następstwie feralną imprezę, po której jego narzeczona straciła życie, a on utracił i ją i wolność. A może wcale nie - wszak w alternatywnej wersji ich żyć wszystko, całkowicie w s z y s t k o mogło wyglądać zupełnie inaczej.
Nie przejął się tym, że część płynu została nieostrożnie wylana na miliardy ziarenek piasku. Nie poprawił butelki, a ta - jakby ich posłuchała - oparła szyjkę na usypanej nieco wyżej budowli. Coś na kształt fortecy, zapewne utworzonej wcześniej przez grupkę dzieciaków. A może to zamek; nie wiedział, nie interesował się, choć pewne mury właśnie zdawały się opaść.
- Perrie - mruknął z niemałą konsternacją, gdy złożony przez nią pocałunek został instynktownie odwzajemniony przez niego. Chaos myśli nie odpuszczał; cichy głos z tyłu głowy zachęcał coraz śmielej sunącą męską dłoń po zgrabnym udzie ciemnowłosej, a będący w opozycji szept mówił, że to siostra Ivy. Młodsza siostra, której nie powinien...
...ale jej tu nie ma. Ich już nie ma.
- Smakujesz... - Jak smakowała? Przyciągając ją gestem do siebie, ponownie, już śmielej zahaczył wargami o jej miękkie usta. - Jak wakacje. - Jak dużo letniego słońca, którego promienie muskały skórę, a widoki dookoła zapierały wdech. Jak przygody odbywane w odległych krajach, jakie uwielbiał odwiedzać, poznawać, doświadczać. Jak spacery po rozgrzanym piasku, by później znaleźć ukojenie w przyjemnie chłodnej wodzie. Jak brak obowiązków; sączony w ciszy rum, po którym nie miał kaca.
I, kurwa, naprawdę nie chciał mieć kaca kolejnego dnia.
Tym bardziej tego, który znacząco różnił się od bólu głowy, a zostawiał cień na moralności, więc lawirując między tym, czego chciał, a między tym, co należało zrobić, wybrał - a może wybrali wspólnie? - wersję słuszną.
Jakąkolwiek ona była.

/ k o n i e c [*]

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”